Zhiva
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Zhiva Elin

Wto 31 Sty - 1:53
Zhiva Elin
23.09.1908 - 20.07.1934

Miejsce urodzenia
Hrybenynka, Ukraina
Miejsce zamieszkania
Sāwa

Grupa
-
Stanowisko
-
Zawód
-

Kolor włosów
Czarne, z jednym białym pasemkiem
Kolor oczu
Ciemnobrązowe
Wzrost
183 centrymetry
Waga
80 kilogramów

Znaki szczególne
— Ciemne, gęste włosy z jednym, białym pasemkiem
— Rumiana od słońca cera, zasypana stosem gęstych piegów,
— Blizny na dłoniach, ramionach; od poparzeń,
— Miękki, z natury niezbyt donośny głos, barwiony spokojnym tonem,
— Często w towarzystwie zwierzęcia, gdzie każde z nich pamięta i chowa w sercu; aktualnym towarzyszem jest wilczur imieniem Zorza,
— Elementy ubioru wyraźnie inspirowane słowiańskimi korzeniami, często przyodziany we wzorzyste chusty, korale,






Kamienne by serce było, żeby chłopca nie lubiło


  Na źdźbłach złotego łanu niesione są myśli i prośby. Wymieszane są z wiatrem i gęstą, białą mgłą, zaplątane są w wilgoci, w kroplach wody, na powierzchni których mieni się słońce; wita się z polem zza gargantuicznych chmur, gdy ich ciemne brzuchy złowieszczo wiszą tuż pod sklepieniem. Pole to, połać wielka i niezmierzona, kończąca się już za horyzontem, miejscem życia jest dla wielu stworzeń; te jednak, teraz przerażone są charkotem nadchodzącej burzy, pochowane w swych norach czekają na lepszy dzień. Tylko na wzgórzu, tam, gdzie hektar ma swój początek, stoi jego pan, wypatruje w oddali tego, co nieodwracalnie musi nadejść. Co odbierze życia, by te wsiąc mogły swą padliną w ziemię i nakarmić nowe, jeszcze nieistniejące.
  Pan ten nie jest częścią tego cyklu, istnieje poza schematem, na który spoglądać może jedynie z oddali; dłoń jego nie sięga czasu, by zatrzymać jego bieg, nie kontroluje śmierci, choć tak usilnie próbuje przyjąć ją w ramiona.
  Z kieszeni, z tego też względu, wystaje łepek istoty niewielkiej która, podobnie jak i on, przygląda się zdarzeniu, zagładzie własnej rodziny, gdy norki zaleją fale życiodajnego deszczu i pozwolą zbożu piąć się ku górze; jakimż to paradoksem jest, że na roślinie tej przeżywają, a dla jej istnienia dokonać muszą żywota. Polna myszka piszczy żałośnie, gdy układa ją w dłoni, niewielką i bezbronną - wpatruje się w twarz, która to łapiąc ją za ogon, rzuca na pożarcie lisa, który grzecznie wyczekuje swej ofiary obok. Krąg życia. Z nim nie da się walczyć.
  Nie ze śmiercią. Nauczył się tego zbyt wcześnie, zbyt prędko jak na swe młodzieńcze lata, gdy istnienie jednego bytu zależne było od zagłady drugiego. Bo to świnię trzeba było zarżnąć, by rodzina miała się czym karmić przez kolejne dni; to pająk polował na muchę, to wilk rozszarpywał sarnią szyję. Bo bez tego właśnie, bez juchy zalewającej gęstą sierść, a ścięgien ugrzęzających w kłach, nie dałoby się docenić istnienia. Jak ciemność jest niczym bez światła, tak życie bez śmierci jest bezcelowe. Puste. Nic nie znaczące.
  I chciałby tę śmierć pokochać. Choć teoria jest jasna, kontrast między nimi oczywisty, tak boi się jej, szczerze, choć serce ciągnie, tak ciało próbuje uciec. Rozrywa, uczucie to, te dwie jednostki, na pół rozbija istnienie, gdy krew gęstwiną spływa na złote łany.


  Życie. Tym jest, to kocha najbardziej, istnienie absolutne, każdy wyraz natury, od najsłodszych jagód po morderczy instynkt wilka, od słońca zalewającego rzęsy gęstym miodem, spod którego powiek nie idzie unieść; złowrogie grzmoty, pioruny rozcinające ciemniejące sklepienie. Krople deszczu, które spływają po czole, mieszając się z gęstymi łzami, ból startego kolana, dziecięcy śmiech, taniec, ludzi. Zapach ziemi, gdy ciało otulają źdźbła trawy.
  Spogląda krótko na rudego lisa, na wątłe, mysze ciało zwisające z pyska, przegryzione już na wskroś, a gdy krew zalewa sierść, i po jego twarzy spływa jedna kropla.


***

  Gdy upada w gęstwinie złotego pola, myśli jego zajęte są jednym. Czuje, jak twarz przyjemnie ogrzewają słoneczne promienie, otulają policzki niczym ciepłe dłonie matki; przysiąc może, że widzi ją, gdy na usta wstępuje uśmiech, wyciąga ku niej dłonie, nie boi się. Umysł płata figle.


Nie żyję, prawda? Umarłem tam, wtedy, gdy słońce było w zenicie.
Tak.

  Pokochał ją, w końcu. Śmierć tę, bo i po niego przyszła, jak przychodzi do każdego. Nie wiedział o tym jeszcze wtedy, że to jej się oddaje, otula go ramionami, gdy nos chowa w cienkim materiale i zaciąga się jej zapachem, tak ciepłym, znajomym pozornie. Dzielił się z nią wszystkim, co znał, każdą uciechą i prostą zabawą, pięknem wschodzącego słońca, chłodem spokojnie płynącego strumienia; urokiem tańca, gdy łapał ją za dłonie i kręcił się do utraty tchu. Kości dwóch istnień, już nieistniejących, pocierając o siebie tworzyły płomień, najjaśniejszy, jaki kiedykolwiek przyszło mu widzieć; rozpalał wnętrze, płomienie lizały skórę, wbijały się pod nią i parzyły krew.
  Spodobało się jej. Tak mu się wtedy wydawało. Więc czemu i jemu chciała to wszystko odebrać?
  Nie pamięta.

***

  Budzi się, w mechanicznym mieście, powietrze umyka z płuc. Dusi go, rosnąca nad głową niczym rozłożysta sekwoja, wizja miasta. Oczy oblepia jedynie smoła, już nie promienie złotego słońca, napływa gorzkim jadem do ust.
  Ale wie, że to tutaj dwa światy łączą się, ten jego, i ten, do którego najmocniej rwie serce. Ktoś mu to kiedyś już to tłumaczył, z nią tu przyjechał, gdy odzyskał swoją fizyczność. Pielęgnował jej istnienie tak, jak pielęgnować chciał każde inne, dbał, by została z nim na jak najdłużej, bo w głębi serca świadom był, że rozłąką będzie kolejnym ciosem, blisko tego fatalnego. Gdy zmarła, zaszył się w gęstwinach lasu, na czas długi, oglądał zza liści to, czego mieć nie mógł. Choćby i zwierzęciem miał zostać, byleby mieć ciało, zmaterializowany cel, który przecież musiał istnieć. Trzymał go na powierzchni tyle już czasu, a nadal nie potrafił go nazwać.
  Chciał jedynie żyć. Istnieć. Na nowo doznawać i celebrować to, co pamiętał tak dobrze.  

A ja chłopca chaps za szyję, będę kochać, póki żyję






Ostatnio zmieniony przez Zhiva dnia Pon 6 Lut - 1:19, w całości zmieniany 4 razy
Zhiva Elin

Seiwa-Genji Rainer, Isayama Shūsei and Bakr. Apis szaleją za tym postem.

Zhiva Elin

Wto 31 Sty - 21:51
Yūrei
ZHIVA ELIN

Keiyaku Suru
HIRAI MASAYUKI
Poziom kontraktu
0

Pieśń Dadźboga
Moc polegająca na uśmierzaniu bólu. Przy pomocy dotknięcia jest w stanie zniwelować odczucia, bądź sprawić, że stają się bardziej znośne. Działa to jedynie za sprawą dotyku w areale, który w stanie jest przykryć dłońmi. Towarzyszy temu rozchodzące się w obszarze ciepło. Działanie kompletne możliwe jest jedynie w przypadku bóli mięśniowych/bólu głowy/etc, nie działa tak mocno w sytuacji ran otwartych. Wtedy może jedynie zmniejszyć ból, a im cięższa rana, tym słabszy i krótszy efekt.

Cel
Znaleźć człowieka, z którym zaakceptuje, że przeżył wystarczająco

Forma yūrei
Włosy, dłuższe, dziksze, mienią się płynnym złotem, podobnie jak oczy, w przeciwieństwie do swej naturalnej, czarnej barwy. Ubrany w lnianą koszulę i spodnie, brudne od ziemi, gdzieś w materiale pozaczepiane są jeszcze źdźbła zboża. Twarz, dłonie, ramiona pokryte słonecznym rumieńcem, a co za tym idzie, skóra zdaje się być wręcz gorąca.


Kondycja

Stan fizyczny
W normie.

Stan psychiczny
W normie.


Umiejętności

- MEDYCYNA - średniozaawansowany - 500
- EGZORCYZMY - podstawowy - 200
- LINGWISTYKA-  podstawowy - 100
- ORIENTACJA PRZESTRZENNA - podstawowy - 100

...


Wady

- ZABURZENIA SNU (Insomnia)- znaczący
- CYKLICZNE MIGRENY - poziom znaczący
- ZABURZENIA PAMIĘCI -  Niski
- LUKA (informacje o pierwszym medium) - niski

- NISKI PRÓG BÓLU - Znaczący
- BRAK WYKSZTAŁCENIA (wobec informacji o nowoczesnym świecie, zwłaszcza o wynalazkach od ok. lat 90)  - niski
- URAZA (wobec innych yurei, zwłaszcza tych agresywnych) - znaczący
...


W posiadaniu

Mityczne przedmioty
-
Shikigami
-
Technologia
-
Inne
-


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 400 PF za dodatkowe wady (1 x wada niewielka, 2 x wada znacząca)
[−] 900 PF - Karta Postaci

OBECNY STAN PF: 0


Postać sprawdzona przez: Enma.
Zhiva Elin
maj 2038 roku