SATŌ KURŌ
31.12.2012 – 01.01.2037 (25 lat)
Miejsce urodzenia
FUKKATSUMiejsce zamieszkania
BRAK Grupa
BRAKStanowisko
BRAKZawód
TATUATORKolor włosów
CZARNE I BLONDKolor oczu
BŁĘKITNEWzrost
175Waga
60-65Znaki szczególne
✦ androgeniczny wygląd – ni to kobiece, ni męskie rysy twarzy, średni wzrost i smukła, ale umięśniona sylwetka;
✧ heterochromia iridum - prawe oko błękitne, lewe brązowe;
✦ nie podąża wzrokiem za ludźmi, kiedy nie robi tego świadomie, przez co sprawia wrażenie niewidomego;
✧ dłuższe niż u przeciętnego mężczyzny włosy sięgające za linię ramion, również dwukolorowe – czerń przechodząca przy końcach w blond;
✦ długość kłów ma większą niż normalnie powinna być, ale nie jest to nic bardzo zauważalnego;
✧ z modyfikacji ciała – kolczyki w uszach; tunele o średnicach 10 mm; tongue split; tatuaż w stylu sumi-e na karku, przedstawiający patrzącego na potencjalnego obserwatora nekomatę; pod obrożą również tatuaż: numer 6;
✦ głęboki głos o naturalnie miękkim tonie;
✧ poruszanie się z “kocim wdziękiem”;
✦ pieprzyk pod prawym okiem i dwa nad lewym biodrem;
✧ ręce, nogi, klatka piersiowa i plecy w bliznach;
✦ zapach wanilii i chilli;
✧ nieśmiertelnik z wygrawerowanym na nim imieniem Ren, którego nie zdejmuje z szyi;
✦ podkreślanie oczu linią czerni, bieli, czerwieni lub błękitu.
天
Pani Satō?
Kobieta patrzy na niego w taki sam sposób, w jaki robi to większość ludzi – nie widząc – a Kurō odpowiada jej identycznym spojrzeniem. Za każdym razem, kiedy to robił, przez jego głowę przechodziła myśl, że gdyby po powrocie do domu przed drzwiami czekała na niego policja w sprawie jej morderstwa, nie umiałby powiedzieć, jak wyglądała.
Pan.
Tym razem kobieta spojrzała na niego z pełną świadomością. Teraz, przez kilka sekund jej życia – czas, który musi wykorzystać, jeżeli chce, żeby to nie trwało tylko tyle (albo aż tyle) – będzie grać główną rolę w pisanej przez nią na kolanie sztuce; będzie na scenie sam, skupiając na sobie całą uwagę jednoosobowej widowni. W jej oczach dostrzega blask jak odbicie świateł reflektorów w ślepiach łani stojącej na drodze, która już tylko czeka na zderzenie z samochodem. Nie musi jednak przed nim uciekać. To właśnie ta płochliwość daje mu do zrozumienia, że uświadomiła sobie błąd, jaki popełniła, jeszcze zanim uniosła na niego wzrok, a zatem po brzmieniu jego głosu. Cóż. Rzeczywiście nie przypominał w niczym kobiecego; wręcz przeciwnie, może był bardziej “męski” niż przeciętnie przez swój głęboki ton. Teraz mówił wprawdzie z zachrypnięciem, ale na ogół miękko. Tak twierdziła Ren, kiedy porównywała słuchanie go do głaskania futra kota, cokolwiek miała wtedy na myśli. Nie rozumiał jej synestezji.
Przepraszam, panie Satō!
Zmusza się do uśmiechu. Lata ćwiczenia mięśni w końcu przynoszą wyniki, jakich po nich oczekiwał, to znaczy pracują – a w tym przypadku posłusznie zmieniają wyraz twarzy na taki, który odpowiada okolicznościom. Pod jego wpływem kobieta uspokaja się. Już wie, że jej zachowanie wobec klienta nie będzie miało żadnych konsekwencji. Traktuje go więc znowu tak sobie, ale jemu to odpowiada. Jest taką sobie osobą.
Nic się nie stało.
W końcu wygląda androgenicznie – tak, jak tego chce.
Gdyby nie chciał tak wyglądać, to mógłby przecież przestać. Nie miał może aż takiego wpływu na swój przeciętnych wymiarów wzrost, czy na ogólną smukłość sylwetki, ale gdyby miał, to… też niczego by z tym nie zrobił. Tak samo jak z dwukolorowymi włosami sięgającymi już od dawna za dozwoloną dla statystycznego mężczyzny linię ramion, i z podkreślaniem powiek linią czerwieni, błękitu, bieli, czy jak dzisiaj – czerni.
Kieruje swoje kroki w stronę gabinetu, idąc przez korytarz, który zdaje się ciągnąć w nieskończoność, jak we śnie, z którego nie może się obudzić. Sposób jego chodzenia Ren również określa jako koci; “chodzisz z taką z gracją!”. Opis miał być pozytywny, ale jedyne, co Satō w nim widział, to negatywne w jego oczach zwracanie na siebie uwagi otoczenia. Paradoksalnie – bo robił przecież wiele rzeczy, przez które tak było – nienawidził wyróżniać się z tłumu.
Puka do drzwi.
Proszę.
Lekarz również spojrzał na niego jak na osobę, z którą faktycznie ma zamiar rozmawiać, a nie tylko do niej mówić – ale Kurō wie, że tym razem to nie jego płeć jest kwestionowana.
Widzę.
Jedno słowo odpowiada na niewypowiedziane pytania po obu stronach.
Nie był to pierwszy raz, kiedy druga osoba nie była pewna co do tego, czy może ją zobaczyć – i zdaje się, że nie ostatni. Przyzwyczaił się do tego, że swoimi oczami sprawia wrażenie ślepego, bo nie było to aż tak dalekie od ich rzeczywistego stanu. Ale teraz przecież ma na sobie soczewki, dzięki którym widzi zdziwienie doktora bardzo dokładnie, ze wszystkimi szczegółami.
Być może chodzi mu o ich kolor, a właściwie kolor jednego z nich, który nie był zbyt naturalny dla mieszkańców tego kraju. Jego niebieska barwa od razu zdradzała pochodzenie Satō i mieszaną krew. Poza tym taki odcień niebieskiego mieli przeważnie tylko albinosi, co owszem, pasowało do koloru jego skóry, ale już nie do czegokolwiek innego.
Może w ostrym oświetleniu lekarskiego gabinetu widać było zachodzącą na nie mgłę, jaka mogła zapowiadać zaćmę, która miała za kilka lat objąć całe jego źrenice, ukrywając świat za półprzezroczystą zasłoną.
A może problemem jest to, że zdaje się nie podążać spojrzeniem za ludźmi jak robiłaby to normalna osoba. Jest bardzo dobry – albo bardzo zły – w kontrolowaniu swojego wzroku na poziomie podświadomości. Obserwowanie zachowań innych nie leżało w jego naturze; to było coś, czego musiał się nauczyć w ciągu swojego życia. W bólach.
Musi pan zdjąć biżuterię.
Oczywiście.
Wyjmuje kolczyki z uszu, obok których kładzie – od razu, bo lekarz i tak za chwilę każe mu to zrobić, mimo że nie było takiej potrzeby – tunele o średnicach 10 mm. Zdejmuje również zawieszony na szyi nieśmiertelnik, ale zanim odkłada go na stół, rzuca przelotnie okiem na wygrawerowane na nim imię. Ren. Dała mu go, żeby o niej pamiętał, kiedy musiała pracować w innym kraju. Ściąga też prostą, skórzaną obrożę na szyi, która, chociaż była pozbawiona ozdób, miała jednak metalowe zapięcie. Rozkłada ręce w geście “już”.
To wszystko?
Jedno spojrzenie na jego usta mówi mu wszystko, co potrzebuje wiedzieć.
Widział rozszczepienie języka.
Satō kiwa tylko głową w niemym potwierdzeniu. To wszystko.
Proszę się rozebrać.
Przez moment chce zapytać, czy od pasa w górę, czy w dół, ale się powstrzymuje.
Rozpina koszulę, czując się jak stripizer w klubie, bo z sobie tylko znanych powodów mężczyzna nie spuszcza z niego spojrzenia. Kurō robi to więc powoli, wkładając w tę z pozoru niewinną czynność jak najwięcej wciąż subtelnego erotyzmu. Liczy na to, że doprowadzi go tym do odwrócenia wzroku ze wstydu. Cóż, przeliczył się. Z rezygnacją ściąga tę część ubioru do końca, już w normalnym tempie, pozwalając lekarzowi na przyglądanie się mu jak zwierzęciu w zoo. Jeżeli szukał w ten sposób jakichś innych, ukrywanych przez niego kolczyków, to musiał się rozczarować efektem swoich poszukiwań. Być może Satō wyglądał mu na osobę, która dopiero co wyszła z więzienia – i może powinna wejść do niego z powrotem – ale wcale nie miał zamiaru przemycać żadnego metalu na salę.
Odsłania naznaczoną bliznami klatkę piersiową, wiedząc, że odwracanie się plecami niczego nie zmieni, bo było z nimi podobnie. Ślady po ranach widać również na obu rękach, ale przynajmniej nie ma odsłoniętych nóg. Z jednej strony nie przejmuje się bliznami – nie po tylu latach, lecz z drugiej, było ich tyle… Przygryza wargę. Nie chce odpowiadać na ewentualne pytania lekarza. Ten żadnych jednak nie zadaje. Ren zawsze mówi, że nie widzi blizn, bo jej uwagę za bardzo rozpraszają te dwa urocze pieprzyki nad jego lewym biodrem, i ten jeden pod prawym okiem, nad kością policzkową, ale nie sądzi, żeby udało mu się oczarować nimi mężczyznę. Po prostu wolał nie wiedzieć.
Proszę tu podejść, panie Satō.
Kiedy go mija, czuje na sobie jego pogardliwe spojrzenie; ach, tak. Tatuaż w stylu sumi-e, na karku, przedstawiający nekomatę, nie był przez zbyt wielu rodowitych Japończyków podziwiany. Jak to tatuaże. Za bardzo kojarzył się z gangami, mimo że Kurō oczywiście do żadnego nie należał. Był bardzo grzecznym chłopcem. Kot odwzajemnia spojrzenie mężczyzny z wymalowaną na pysku nonszalancją.
A może nie podoba mu się jego zapach. Ponoć część ludzi drażni, a innych przeciwnie, otula kontrastowym zestawieniem wanilii i chilli. Lubi zarówno słodkie, jak i ostre jedzenie, i takimi też przyprawami otacza się w kuchni. Później zostają na jego skórze, jako dowód na to, że coś robi w domu. Ren oczywiście i tak w to nie wierzyła, wysuwając śmiałą tezę, że w rzeczywistości to on wcale niczego nie je, a świadectwem tego miała być jego rzekoma chudość.
W końcu mężczyzna robi to, co do niego należy, i prześwietla mu płuca.
“To cholerne zapalenie mogło mnie dopaść chociaż w następnym tygodniu” – myśli, przywołując w głowie obraz małego, kwadratowego pudełka spoczywającego na dnie kieszeni jego płaszcza obok portfela, kluczy do mieszkania i wypalonego do połowy e-papierosa.
Ren będzie musiała zaczekać na powiedzenie “tak”.
…albo “nie”, oczywiście. Zawsze jest taka możliwość.
Kurō uśmiecha się, ale tym razem przychodzi mu to naturalnie.
✧✦✧
Słyszy jej głos po raz pierwszy kilka lat temu. Kiedy się do niego odezwała, wbijał igłę z tuszem w jej ciało, wprowadzając go pod skórę. Pamięta jej słowa, jak gdyby powiedziała je wczoraj. Cóż – nie żeby dało się nie zachować w pamięci takiego zdania jak to. Trzyma je w niej jak w pudełku na biżuterię, wyjmując, kiedy tylko była nadająca się ku temu okazja; to jest, gdy trzeba jej było przypomnieć, w jaki sposób się poznali. Lubi tę historię, mimo że udaje, że jest odwrotnie, bo uważa, że musiał ją wtedy uznać za przynajmniej chorą psychicznie.
Masz oczy jak niebo i błoto!
Podnosi na nią rzeczone oczy – błękitno-brązowe – teraz będące po brzegi wypełnione zdezorientowaniem.
Ziemia. Chciałam powiedzieć ziemia. Niebo i ziemia… Ziemia, nie błoto, bo ziemia jest neutralna, albo dobra, ale chyba nie zła, a błoto, no, błoto może być…
Mruga.
Nie. Błoto może być. Tak jak mówisz.
Uśmiecha się kątem ust i wraca do tatuowania na plecach dziewczyny wizerunku wielkiego, pokrytego zieloną łuską smoka z rozwartym pyskiem, z którego wychodzą czerwono-pomarańczowe płomienie liżące jej kark. Jak na pierwszy tatuaż, to dokonała bardzo odważnego wyboru – ale Kurō oczywiście nie ma zamiaru go kwestionować. Jako artysta zawsze cieszył się zaufaniem swoich klientów, a praca na bądź co bądź żywym płótnie przynosiła mu spełnienie zupełnie innego rodzaju, niż te, które miał, rysując na papierze czy ekranie tabletu.
✧✦✧
Co znowu zrobiłeś? Dlaczego była tu policja?
Patrzy na nią ze złością w dziecięcych jeszcze oczach, kiedy łapie go za ramię podczas wchodzenia do środka, nie pozwalając przejść przez próg sierocińca. Zanim zdoła powiedzieć coś jeszcze – coś, czego nie chciał słuchać – udaje mu się wydostać z uścisku jej dłoni i z hukiem zamknąć drzwi za sobą.
Nie powiem ci.
Odpowiedź sama opuszcza jego usta wraz z parą oddechu. Już od dawna jej się sprzeciwiał, oczywiście, ale zawsze czynami – jeszcze nigdy w życiu słowem. W końcu otwarcie się z nią w czymś nie zgodził, a wyzwolenie, jakie przez to poczuł głęboko w swoim sercu, było dla niego zupełnie nowym uczuciem, którego chciał zaznać znowu, i znowu, i znowu.
Nie będę się powtarzać, Sora. Z tobą nie da się rozmawiać inaczej niż siłą, co?
Unika ciosu.
Po raz pierwszy uderza w niego to, jak bardzo wolna w stosunku do niego jest, bo… aż do tej chwili nie próbował przed nią uciekać. Czekał na swoją karę, uważając, że skoro ją dostaje, to musi być zasłużona. Z dopiero co odkrytą w sobie szybkością biegnie po schodach, zostawiając ją – i jej wołanie – daleko na dole.
Kiedy dociera na dach budynku, w głowie wciąż jeszcze szumi mu krew. Z wdzięcznością kota przesuwa się po dachówkach, z których część zdążyła już odpaść, żeby usiąść przy kominie. Siada z podkulonymi do siebie rękami i nogami. Nie wziął koca ze swojego łóżka, a noce były o tej porze roku zimne. Patrzy z tęsknotą na odległe światła miasta, które kiedyś – wierzy w to! – uda mu się zobaczyć z bliska. Gdy marzenia zaczynają sprawiać mu więcej bólu, niż ulgi, kładzie się, obejmując spojrzeniem kawałek nieba nad sobą. W oczach odbija mu się setka gwiazd; obraz, odciśnięty pod powiekami, widzi jeszcze lata później.
✧✦✧
Jest już noc. Równomierna praca silnika sprawia, że w końcu poddaje się senności i zamyka oczy. Gdy otwiera je z powrotem, słysząc krzyki swoich rodziców, wciąż mu się wydaje, że to tylko część snu; przez te kilka sekund, podczas których droga jego całego życia ulega zmianie, wszystko wydaje mu się surrealistyczne. Przynajmniej dopóki do rzeczywistości nie sprowadza go huk uderzenia.
Od tego momentu nie jest już pewien kolejności następujących po sobie wydarzeń, a chwile, które pamięta, są pozbawione szczegółów, tak jak gdyby mózg nie miał w ich trakcie dostępu do wszystkich ze zmysłów.
Cisza przerywana alarmem samochodowym. Sygnał karetki w oddali. Brzęk szkła pod butami. Dźwięk cięcia metalu, który zostanie mu w uszach na zawsze. Ręce wyciągające go z przewróconego auta, a później przyciskające jego głowę do swojej piersi. Ale wbrew woli tego człowieka – i własnemu instynktowi, który prosi go, błaga, żeby tego nie robił – odwraca się. Ból przeszywa całe jego ciało jak ostrze miecza, odbierając oddech. Ale widzi ich. Widzi… ich.
Wymiotuje dopiero na podłodze szpitala, w blasku zawieszonych u sufitu świetlówek, odbijających się od pomalowanych białą farbą ścian połyskiem, który zwiększa ból jego głowy tak długo, aż nie straci przytomności.
✧✦✧
Z bliska światła miasta wcale nie wyglądają lepiej niż z oddali, ale to może stwierdzić dopiero idąc jego ulicami. Kolor neonów podobał mu się bardziej, kiedy ich pulsowanie za oknem nie przeszkadzało mu w zaśnięciu we własnym mieszkaniu. Teraz jednak nie jest w swoim łóżku; biegnie, niszcząc butami odbicia świateł w kałużach po deszczu.
Kurō.
Kiedy wchodzi do środka budynku, on zwraca na siebie jego uwagę, mówiąc do niego bezpośrednio, imieniem. Zawsze mówił nazwiskiem – jak do każdego. Ta zmiana pociąga za sobą jednak coś innego, niż powinna w przypadku normalnej relacji; ich kontakt ze sobą nie zacieśnił się ani nie rozluźnił.
Zawiodłem się na tobie.
Nie, nie nie. Dlaczego to się dzieje? Nie teraz…
To nie tak, jak myślisz.
W odpowiedzi słyszy tylko śmiech, po którym następuje najdłuższe kilka sekund milczenia, jakie dane mu było przeżyć. W końcu on je przerywa.
Jest dokładnie tak, jak myślę.
Przecież jest w stanie mu to wszystko wyjaśnić. Każdą rzecz, którą zrobił! Jeżeli tylko da mu dojść do słowa, wówczas z całą pewnością przekona go do tego, że to było… konieczne.
Nie, ja tylko…
Ale nie daje mu dojść do słowa.
Dostaje w pysk z taką siłą, że przez chwilę nie wie, gdzie jest dół, a gdzie góra. Cofa się o kilka kroków przez impet uderzenia. Kiedy znowu podnosi na niego wzrok, ścierając krew z rozciętej na pół wargi, nie patrzy już na niego z szacunkiem. Nie umie się teraz zmusić do założenia na twarz maski, pod którą mógłby ukryć lekceważące błyski w swoich oczach. Nie po tym, co zrobił.
Przyjmuję tę karę. Czy mogę już odejść?
Podchodzi do niego wolnym krokiem, nie spiesząc się. Wie, że niezależnie do tego, jak szybki by nie był, przed tym atakiem nie wolno mu się bronić. Czeka cierpliwie na ból, ale ten nie nadchodzi; zamiast tego, mężczyzna zatrzymuje się przed nim i… rozlewa na podłogę tusz.
Dopiero wtedy, korzystając z jego zdziwienia, bierze go za włosy i siłą zmusza go do uderzenia głową o ziemię. Kiedy go za nie podnosi, Satō krztusi się czarną substancją. Kaszle, chcąc pomóc jej w opuszczeniu swoich płuc, ale cząstki tuszu przykleiły się chyba na stałe do ich wnętrza. Próbuje go wypluć, ale żadna ilość śliny nie jest w stanie rozwodnić tego gorzkiego smaku w gardle i na języku. Płyn ścieka z jego ust na ubranie, a z niego, kroplami, z powrotem na posadzkę, mieszając się z krwią.
Nie.
Rzuca w niego wazonem z kwiatami. Porcelana roztrzaskuje się na kawałki, wbijając każdą ostrą krawędzią głęboko pod skórę. Odruchowo chce je wyjąć, chociaż nie wie, od którego zacząć – tak jak gdyby to w ogóle miało jakieś znaczenie – ale mężczyzna łapie go za ręce, unieruchamiając go i jednocześnie nie pozwalając mu upaść po tym, jak stracił czucie w nogach. Czerwone płatki lilii pająk lepią się do krwi na jego ciele.
To… są kwiaty pogrzebowe, Kurō.
Co się dzieje? Życie przelatuje ci przed oczami?
Wypuszcza z zaciśniętych dłoni kartkę urodzinową od Ren, dając jej utopić się w czarno-czerwonym morzu rozlewającym się u jego stóp.
Yūrei
SATŌ KURŌ
Keiyaku Suru
BRAKPoziom kontraktu
0NAZWA CHIKARA
0. Dualizm – potrafi zarówno uśmierzać ból, jak i go wywoływać. Ból oczywiście w pierwszym przypadku w rzeczywistości nie znika, a w drugim tak naprawdę się nie pojawia, bo nie jest objawem żadnego fizycznego problemu; jest to więc iluzja. W tym momencie jest w stanie operować na poziomie bólu migrenowego, który może nie jest wysoko na skali cierpienia, jakie życie ma do zaoferowania, ale z całą pewnością przeszkadza w wykonywaniu codziennych czynności. Do tego, żeby komuś pomóc – albo kogoś skrzywdzić – musi mieć kontakt wzrokowy ze swoją potencjalną ofiarą, a więc ogranicza się do jednej. Jeśli już go jednak złapie, drugiej osobie zerwanie go może (ale nie musi) przychodzić z trudem. Zasłonięcie mu oczu lub zniknięcie z jego pola widzenia w zupełności wystarczy, żeby nie mógł używać swoich mocy przeciwko komukolwiek.
Cel
Poznanie sposobu, w jaki stracił życie, tego, kto mu je odebrał, i odnalezienie człowieka, z którym chciał je dzielić.Forma yūrei
Bardzo podobna do tego, jak normalnie wygląda, z tym wyjątkiem, że miejscami jego skóra i ubrania są ubrudzone krwią zmieszaną z płatkami kwiatów. I kaszle tuszem.
Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
– PARKOUR – poziom podstawowy – 200 PF
– WYSOKI PRÓG BÓLU – poziom podstawowy – 200 PF
– BROŃ BIAŁA – poziom podstawowy – 200 PF
– PERSWAZJA – poziom podstawowy – 150 PF
– UROK – poziom podstawowy – 100 PF
– TALENT ARTYSTYCZNY (RYSUNEK) – poziom podstawowy – 100 PF
Wady
– CYKLICZNE MIGRENY – poziom znaczący
– ZABURZENIA SNU – poziom znaczący
– WADA WZROKU – poziom znaczący
– LUKA W PAMIĘCI – poziom znaczący
– OBSESJA (ODNALEZIENIE DZIEWCZYNY) – poziom znaczący
– UROJENIA – poziom znaczący
– LĘK (PRZED UTRATĄ KOGOŚ, NA KIM MU ZALEŻY) – poziom znaczący
– LĘK (PRZED PSAMI) – poziom niewielki
– LĘK (PRZED UDUSZENIEM) – poziom niewielki
– UZALEŻNIENIE (OD PAPIEROSÓW) – poziom niewielki
– BRZYDOTA (BLIZNY) – poziom niewielki (bo na ogół i tak ich nie widać)
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
-Shikigami
-Technologia
-Inne
-Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 500 PF za dodatkowe wady (1 x wada niewielka, 3 x wada znacząca)
[−] 950 PF - Karta Postaci
[+] 10 PF - walentynkowe PW
[+] 65 PF - walentynkowa loteria
[+] 30 PF - Tydzień Weny
[+] 30 PF - wielkanocne życzenia
[+] 70 PF - Hanami
[+] zniżka w postaci 100 PF na dowolny cel - Hanami
OBECNY STAN PF: 255
Postać sprawdzona przez: Enma.
maj 2038 roku