Mae "Lear" Haneul
10/03/2005 - 04/04/2035
Miejsce urodzenia
Korea Południowa, SeulMiejsce zamieszkania
Karafuruna Chiku Grupa
-Stanowisko
-Zawód
Były gitarzysta (alias Gemini) k-metalowego zespołu Ghost of Jupiter; aktualnie tworzący solo pod pseudonimem Lear.Kolor włosów
CzerwieńKolor oczu
Rubinowe (lub szare; soczewki)Wzrost
201 cmWaga
98 kgZnaki szczególne
✤ Głos✤ Dwie silnie wybrzuszone blizny biegnące przez wewnętrzną stronę rąk, praktycznie pod same zgięcia przedramion.
✤ Jako Lear zawsze ma na sobie odpowiednio przygotowany strój. Pod delikatną tkaniną, niby to welonem spowijającym twarz, który spływa na korpus, wprost pod skórzaną uprząż okalającą tors; Han ukrywa swoją twarz. Dodatkowo pod materiał zawsze zakłada „kolejną warstwę ochronną”, kominiarkę z bardzo cienkiej tkaniny, w którą przy linii oczu zostały wszyte drobne diody, podbijające naturalną czerwień jego tęczówek. Nieodłącznym atrybutem Leara jest smoliście czarna korona wraz z metalową „kolczatką”, która spoczywa przy ustach. Reszta elementów stroju dobierana jest zależnie od aktualnych zachcianek Leara, zazwyczaj jednak są to skórzane, zmatowione spodnie, czarna koszula z wysoką stójką i ciężkie buty za kostkę.
✤ Tatuaż biegnący przez całe plecy, sięgający pośladków.
✤ Han roztacza wokół siebie specyficzną konstrukcję ciężkich, przytłaczających zapachów. Przez całą kompozycję silnie wyczuwalny jest metaliczny zapach krwi, kiedy reszta tonów przekształca się i zmienia. Nuty białego pieprzu, prochu strzelniczego, szafranu i rozmarynu, przeplatają się z wonią narcyzów, tureckiej róży, sandałowego drewna i ciężkiego tonu piżma i skóry. W odróżnieniu od Mae Lear praktycznie nie pachnie. Wyczuć można jedynie aromat papierosowego dymu i kamfory (krzyżówkę mięty z ostrym sosnowym zapachem).
✤ Przekłute płatki uszu, wraz z kilkoma dodatkowymi kolczykami na brzegu obu małżowin. Przekłuty klasycznie język. Han zawsze nosi na sobie sporo biżuterii (głównie srebrnej i matowo-czarnej); od licznych pierścieni po łańcuchy na szyi i ciężkie bransolety.
✤ Mae cechuje się nienaganną posturą. Mężczyzna zawsze porusza się dumne i bardzo pewnie. Jego ruchy natomiast są niesamowicie płynne jakby przemyślane dużo wcześniej. Jest jednak skrajnie oszczędny w gestykulacji. Lear charakteryzuje się z kolei porywczym, często zwierzęcym sposobem reagowania na bodźce i zdarzenia. Strzelisty cień o wężowych ruchach.
✤ Haneul, jak i Lear mają dwa diametralnie różne charaktery pisma. Lear jest praworęczny, zaś Han lewo. Jednakże ani jeden, ani drugi nie potrafi posługiwać się sprawnie dłonią dominującą tego drugiego.
✤ Bardzo często nosi na sobie shibari — nie tylko pod ubraniami, ale równie często na nich.
What are you doing?
Why are you still
holding
back?
Have you forgotten what they said to us?
What they did?
THEY THINK YOU'RE A MONSTER.
Prove them right.
Why are you still
holding
back?
Have you forgotten what they said to us?
What they did?
THEY THINK YOU'RE A MONSTER.
Prove them right.
— To nie ma najmniejszego sensu...
— Nigdy go nie miało, Han.
— A jednak.
— A jednak nadal w tym tkwimy, bo nie potrafisz odpuścić. Liczysz znowu na moją pomoc? Czy łudzisz się, że to ja będę potrzebował Twojej?
— Jesteś pasożytem, który nadaje wszystkiemu sensu.
— Dzięki Tobie rozumiem, czym jesteśmy.
— Kim jesteśmy.
— Nie. To już za nami.
— Nigdy go nie miało, Han.
— A jednak.
— A jednak nadal w tym tkwimy, bo nie potrafisz odpuścić. Liczysz znowu na moją pomoc? Czy łudzisz się, że to ja będę potrzebował Twojej?
— Jesteś pasożytem, który nadaje wszystkiemu sensu.
— Dzięki Tobie rozumiem, czym jesteśmy.
— Kim jesteśmy.
— Nie. To już za nami.
Dziecięce dłonie uderzają o taflę wody szaleńczo. Oddech rwie się, a powietrze żarem faluje nad rachitycznym ciałem. Jest tak cholernie gorąco, że umysł roztapia się na podobieństwo lepkiej brei. Gdyby tylko mógł uspokoić swój własny oddech. Gdyby tylko potrafił oderwać oczy od przyjaciela, kiedy ten wykrzywia siniejące usta w krzyku, który nie posiada dźwięku, bo łyka chlorowaną wodę zachłannie i łapczywie. Zalewa płuca, drażniąc delikatny przełyk.
Han...
Horyzont nabiera barwy rozszalałej czerwieni, żegnając w służalczym pokłonie dzień, kiedy poza skrzekiem pierzchnących smolistych ptaków, nie przebiją się inne tony — nie poza umysłem chłopca, który tuli do piersi kolana, zakleszczając na ich obłości zbielałe paliczki.
Haneul... Jestem tutaj.
Potem następuje permanentna cisza sztywniejąca na języku. Obrazy siąkną w duszę i układają się na niej. Najpierw łagodnie, na podobieństwo promieni słonecznych. Z każdym kolejnym dniem przeżerając tkankę, grubą blizną znacząc swoją obecność. Chłopiec nie mówi. Nie artykułuje ani jednej zgłoski, jakby złożył śluby milczenia przed najwyższymi Bogami. Mija rok. Bo rok jest krągły, jest pełnym cyklem, czasem na zrozumienie, że nie jest już sam; że już nigdy nie będzie sam.
Zrozumiesz. Cierpliwości.
— Powoli odbierają nam wszystko.
— Och nie, nie, nie... Tobie, nie mi.
— Lear...
— Tak?
— Jestem zmęczony.
— Spokojnie, odpocznij. Odpoczywaj, ile tylko chcesz. Chociaż to nie potrwa długo.
— Chce na to patrzeć. Chce przy tym być.
— Będziesz. Robię to przecież dla Nas.
Po raz pierwszy traci oddech, kiedy ma lat piętnaście. Zmęczony. Zagoniony niczym łowna zwierzyna. Gorąc, ten, który kojarzy z karminem letniego nieba, rozlewa się przez wąskie przedramiona, siąknąc w biel prześcieradła. Odlicza najpierw sekundy, potem minuty, kiedy obraz zaciemnia się i mroczy. Oddech świszczy w nastoletniej zawziętości; gdy słodki posmak zwycięstwa muska wargi. Tchnienie. Ma nadzieję, że to już te ostatnie.
Zrobię dla Ciebie wszystko. Zrobię dla Nas wszystko.
Wszystko powtarza się jeszcze dwukrotnie. Po dwóch latach i po kolejnych dwóch. Ten sam dzień. Ta sama godzina. Te same linie. Te same wybrzuszone pręgi.
Czwarty dzień kwietnia.
Nie radzi sobie — bo jeszcze nierozumie, choć już coraz bliżej mu do dotknięcia prawdy. Do zaakceptowania cienistej smugi, która roztacza się przed wzrokiem, kiedy spychany jest w głąb umysłu. Usypia. Zawsze snem spokojnym, a przez to niebezpiecznym i nieprawdziwym, bo jego sny targane są zawsze obrzydliwym koszmarem nakreślonym poczuciem winy; więc wie, że to szponiaste dłonie Leara zaciągają powieki w dół, niczym ciężką teatralną kurtynę. Nie jest jego marionetką, nie jest jego zabawką, ale nie jest też przyjacielem. Koegzystują ze sobą tak w zawiłej relacji, nie walcząc o dominację. Są dla siebie, chociaż zrodzeni z indywidualnych, po prawdzie egoistycznych powódek. Jeden, chcąc odpokutować grzech przeszłości, kiedy ten drugi pragnie rodzić nowe.
— Spójrz. Spójrz na nich, Han. Na tę wyciągniętą dłoń. Sięgnij.
— Nie teraz.
— Teraz, Han, kurwa mać, właśnie teraz! Patrz!
— Nie.
— Jesteś tak cholernie bezużyteczny czasami... Robisz coś, ale odwracasz spojrzenie. Naucz się w końcu, że każdy Twój czyn jest dobry, Han. Jest łaskawy. MY jesteśmy łaskawi.
— Bezlitośni.
— Brutalni, tak. Han, cholernie brutalni. Ale przecież pozwalamy im odejść. Nie trzymamy ich przy sobie... Odchodzą. Powinni odchodzić. Pozwalamy im na to.
" TRAGICZNA ŚMIERĆ czterech członków zespołu Ghost of Jupiter! "
" Spaleni żywcem we wraku (...) "
" W wywiadzie dla dziennika GAON, gitarzysta Ghost of Jupiter — Gemini — prosi fanów o wyrozumiałość oraz zrozumienie. Oficjalnie potwierdza pogłoski o swojej decyzji wycofania się z show-biznesu. "
" Oględziny wraku nie wskazały na działania osób trzecich. "
" Spaleni żywcem we wraku (...) "
" W wywiadzie dla dziennika GAON, gitarzysta Ghost of Jupiter — Gemini — prosi fanów o wyrozumiałość oraz zrozumienie. Oficjalnie potwierdza pogłoski o swojej decyzji wycofania się z show-biznesu. "
" Oględziny wraku nie wskazały na działania osób trzecich. "
Śmiech.
Śmiech...
... duszący ich śmiech.
Wspomnienia poszarpane są i wystrzępione, jakby ktoś próbował mięsień wyrwać wprost z jeszcze żywego ciała za pomocą krzywego widelca. Najpierw gorąc unoszący się nad zapalniczką, leniwy i muskający palce, które się wdzierają w pomarańcz topiący skórę. Imaginacja? Bo skóra nie może się jeszcze topić... Nie może skapywać jak wosk. Ale nie jego to wrażenia, bo nie czuje bólu. Przypatruje się tylko temu wszystkiemu jakoś z tyłu, jakby nadal siedział w samochodzie, jednak ten kołami do góry, dachem kwitnie już w ziemi. I on. Jakoś tak, jakby rzucony na tylne siedzenie i związany pasami. Z głębi czaszki patrzy i nie ma kontroli nad ciałem, nad powłoką, która zrywa się dynamiczniej niż zazwyczaj, działa szybciej, niesiona podnieceniem i fascynacją, która nie ma imienia, której jeszcze nikt nie nazwał. Dzikość, zwierzęca i pierwotna jak ten płomień, który wrzuca przez rozbitą szybę.
Nikt nie krzyczy, bo twarze i tak już zlane we krwi, która płynie w szczelinach między zębami. Tylko to jedno ramie wystaje krzywo, złamane w kilku miejscach. Kości pogruchotane, tak jak te jego, te, które opasają tors, które chronią płuca. Dwa, może trzy żebra; ale brak bólu przeraża. Jeżeli on go nie odczuwa, to czy Lear go ignoruje, czy jego boli, czy on cierpi teraz za nich dwóch?
Martwi się o los bytu, który pożera go jak tłusty czerw — a przecież jeszcze żyje.
To nie pierwsza krew na ich dłoniach.
To nie pierwsze łaskawe przeprawienie kogoś na drugą, lepszą stronę.
Ciężko im zliczyć, jak często przełykali krew, która nie należała do nich, która wypływała z żył błękitniejszych niż te ich. Początkowo z czystej ciekawości; ale ciekawość lubi się zaogniać i zmieniać się w obsesję. Z obsesji wyrasta namaszczona potępieniem fascynacja. Ta jednak zawsze dzielona na dwa. Nigdy nie na pół; bo ich części nie są równe.
Brutalność wniesiona i kolejno wyniesiona z sypialni była jednak niczym. Niewystarczająca dla jednego, jak i drugiego. Ten pierwszy traktował to jako sport, gdy ten drugi żył dla ostrza, które ze świstem tnąc przestrzeń, w gwałtowności siąkło przez tłuszcz i mięśnie w bolesnym krzyku ofiary.
Dopiero kiedy już bezpiecznie za granicą, w ucieczce od odpowiedzialności, razem z tym którego uratował i któremu ofiarował szczęście przy swoim boku, Lear spisywał każdy dźwięk, jaki zapamiętał. Zdjęcia, półsłówka, zawiłe ciągi liczb, które dla wielu nie oznaczały nic, jawiły się tylko zmyślnym tytułem kolejnej piosenki; kiedy ich znaczenie niosło ze sobą trupi chłód i tragiczny koniec podziurawionej tuszy.
W Japonii, oboje swobodni, podobni do Cerberusa spuszczonego z piekielnego łańcucha, zaczęli nabierać rozmachu. Szczególnie ten drugi, cienisty demon, który zmuszony został do życia w powłoce obrzydliwe ludzkiej.
— Jesteś bezpieczny, Han... Odpuść. Odpuść w końcu i skup się. Słyszysz mnie? Nie odcinaj się. Nie teraz. Nie zostawiaj mnie.
— Już go nie ma.
— Jego nie, ale Ty jesteś nadal. To się tylko liczy. Tylko to się dla nas liczy. Nie mogę Cię stracić. Jeszcze nie teraz. Oddaj mi to ciało. Możesz iść spać. Zaśnij, Han... Jeżeli chcesz, możesz po prostu zasnąć.
I tak jak wcześniej, czwartego dnia kwietnia, nadchodzi kolejny koniec. Kolejny, śmieszne to, bo przecież koniec powinien być jeden. Ostateczny. Ten jest jednak czwarty, najpiękniejszy.
"Wkurwione yurei". Lear wie, że to on. Han jedynie dotyka opuszkami palców rzeczywistość, bo ta smuży się. Znów jest w pasach, znów wbity w tylne siedzenie. Obserwuje w spokoju przestrzeń, nie poznając dłoni, które sięgają ponad jego ramionami. Nie poznaje ostrza, które przecina krtań, chociaż te należy do niego, jest częścią jego życia, a teraz i śmierci.
Charczy i pluje krwią. Bezwiednie oplata palcami szyję, która leje się gorącem. Dziwne wrażenie, że Lear się teraz śmieje i gdyby mógł, chłeptałby posokę. Ale przecież giną razem. Tak jak jeden traci ciało, tak i drugi rozmywa się w szaleństwie. Zupełnie nowym i jeszcze bardziej pociągającym, bo na granicy żywych i martwych jednoczą się w swoim absolucie, potędze i w rozkosznym marzeniu, że kiedy wrócą, każdy ugnie swój kark przed nimi jak kłosy zboża pod łagodnym ruchem dłoni. Jak drżące szczenie przed swoim panem. Jak wierni, upadną na kolana przed swoim nowym Bogiem.
Hyeon Yuushin ubóstwia ten post.
Yūrei
Mae "Lear" Haneul
Keiyaku Suru
Hyeon YuushinPoziom kontraktu
0闇の王子
Yami no ōji
0. 闇 — Posiadacz mocy (trwająca przez 3 posty) jest w stanie kontrolować wyłącznie istniejący cień/ciemność. Źródło ciemności i/lub cień, nie może znajdować się dalej niż 4 m od yurei. Kontroli podlega jedynie położenie cienia/ciemności i/lub gęstość. Przy kontroli gęstości cienia/ciemności, ograniczeniem jest jasność środowiska, w jakim znajduje się yurei. Przy przeniesieniu cienia/ciemności na siebie i/lub inną/inny (1) osobę/obiekt: w bardzo jasnym, słonecznym miejscu — widoczność postaci/obiektu zmniejsza się o 50%, w półmroku - 80%, w silnym zacienieniu, praktycznym mroku - 95-100% (zależnie czy znajduje się lub nie w kompletnej ciemności czyt. pomieszczenie z całkowicie wygaszonym światłem). Wzrok yurei, z racji na przebywanie w mroku staje się bardziej wyostrzony, dzięki czemu na czas używania mocy widzi w nim lepiej (w całkowitej ciemności porównywalnie do widzenia w półmroku), aczkolwiek, kiedy przestaje z niej korzystać, wzrok automatycznie staje się skrajnie przewrażliwiony (odczuwalny rwący ból oczu), należy rzucić kostką K100, przy nieudanym rzucie yurei traci wzrok na jeden post, przy udanym, zdolność widzenia zmniejsza się o 40% (dostrzega kształty, ich zarys, bez szczegółów i poczucia odległości/głębi) na jeden post.Yami no ōji
Cel
Podtrzymanie pamięci o Ae Moon (przyjaciel z dzieciństwa, który utonął na oczach Mae); sprawienie, aby jego istnienie nigdy nie zostało zapomnianym.Forma yūrei
Przez gardło mężczyzny przebiega gładkie poziome cięcie, linia pozostawiona przez ostrze, na którego srebrnej linii zakończył swoje życie. Rana nadal sączy się krwią, która spływa leniwie na jego tors, okalając srebrny naszyjnik o szerokich oczkach; siąknąc w czerń prostej koszulki z delikatnego, lejącego się materiału, sprawiając, że ten jest cały czas mokry. Czarna skórzana kurtka na ramionach nosi na sobie pstre plamki juchy, kiedy to Han dłońmi próbował zatamować krwotok; koniec końców, również jego pobladłe dłonie przesiąkły szkarłatną barwą, która smugami musnęła srebrne pierścienie na długich palcach. Jedynie czarne spodnie i równie czarne skórzane buty za kostkę pozostały nietknięte wodospadem posoki. Spojrzenie Mae przybrało krwistoczerwony pobłysk; tęczówki pochłonęły światło neonu, który wgryzał się w źrenice w momencie jego śmierci. Przez uszkodzone struny głosowe i fakt, że udusił się własną krwią, jego głos słyszalny jest jedynie w formie niskiego, chropowatego szeptu. Kiedy przemawia, można zauważyć, że kąciki warg, jak i język lśnią w czerwieni wspomnienia wylewu krwi do gardzieli.Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
Osobowość mnoga — rozłam na Hana (core/host) i Leara (persecutor).Umiejętności
- Broń miotająca (noże - rzutki) - podstawowy - 200 PF
- Lingwistyka (koreański, japoński) - podstawowy - 100 PF
- Cichość - podstawowy - 100 PF
- Perswazja - podstawowy - 150 PF
- Talent artystyczny (gitara) - podstawowy - 100 PF
- Talent artystyczny (śpiew) - podstawowy -100 PF
- Kamuflaż - podstawowy -150 PF
- Prawo jazdy (motocykle) - podstawowy -100 PF
Wady
PODSTAWOWE
- Obsesja (Ae Moon) - ciężki
- Zaburzenia snu (koszmary, bezsenność) - znaczący
- Uzależnienie (papierosy) - niewielki
DODATKOWE
- Uzależnienie (cukier) - niewielki (100 PF)
- Obsesja (masochizm) - niewielki (100 PF)
- Obsesja (sprawowanie kontroli) - znaczący (150 PF)
- Obsesja (noże) - znaczący (150 PF)
- Urojenia (wyższościowe/kompleks Boga) - znaczący
- Obsesja (liczba 4) - znaczący
- Obsesja (sadyzm) - znaczący
- Obsesja (Seiwa-Genji Enma) - niewielki
- Obsesja (hematolagnia) - znaczący
- Zaburzenia pamięci* - niewielki
*Spowodowane nadużywaniem w przeszłości psychostymulantów/psychodelików stymulujących; amfetamina, kokaina, MDMA, MDA.
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
WYPISZ MITYCZNE PRZEDMIOTYShikigami
WYPISZ SHIKIGAMITechnologia
WYPISZ TECHNOLOGIĘInne
Ścigacz; 6 noży-rzutek z matowego czarnego metalu (21 cm długości);Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 500 PF za dodatkowe wady (x1 niewielka)
[−] 1000 PF - Karta Postaci
OBECNY STAN PF: 0
Postać sprawdzona przez: Enma.
maj 2038 roku