Are we good? (Rainer & Enma)
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Seiwa-Genji Rainer

05.03.23 12:28
5 marca 2037


Na ciele lekkie, zwiewne ciuchy, jakby to lato a nie wiosna zapukała we wciąż przymarznięte lodem okna Fukkatsu. I dobrze, choć zimę zawsze uwielbiał, jakby ta wraz z warstwami ciepłego odzienia wnosiła kolejne powłoki tajemnicy, to z ulgą przyjmował nieśmiałe, marcowe słońce. Pięło się ono po horyzoncie w odcieniach rozmokłej żółci. Wciąż niepewne, czy jego pora, ujmowało policzki przechodniów w geście godnym pierwszego pocałunku — delikatnie i uważnie. Wracając, ma na sobie zwiewne ciuchy, które pod materiał wpuszczają lękliwe powiewy wiatru. Te też ciepłe, dziwnie ciepłe, bo ciało wciąż zmarznięte lutym, ale jakby wdzięczne, więc ku niemu wyciąga szyję. Pierwsze trzy guziki koszuli pozostawia rozpięte, by luka ta wpuściła na skórę wiosnę. Mimo to obleczony wciąż w kolory ziemi – ciemne brązy przeplatane z mdłymi zieleniami – przychodzi do centrum miasta.
  Nie przepada za tłumami, a te wraz z pierwszymi cieplejszymi porankami chętniej wbijają w nawet najmniej odwiedzane dzielnice. Kręci głową, gdy za prośbą kierowca wypuszcza go ulicę dalej od miejsca docelowego. Spojrzeniem wyuczonym a przez wyuczenie pewnym siebie i niedostępnym, mierzy kilku przypadkowych przechodniów. Tylko z jednym z nich wymienia pytające spojrzenie. Każdy kolejny krok to wpuszczana w mięśnie obojętność. Jego sylwetka więc gnie się do ziemi. Barki opadają a wraz z nimi ku dekoltowi kieruje się podbródek. Stara się nie upadać wzrokiem na kolejnych osobach, ale czasami jest to nieuchronne. Szczególnie w momentach wymuszonych. Tych, gdzie czarne jak dno studzienek źrenice świdrują młodego Seiwę z równoległego chodnika.
  Doświadczenie jego jako członka Minamoto nie należało do najprzyjemniejszych. Wyrwani ze swojej Asakury, naturalnego dlań środowiska, zdawali się stanowić swoistą atrakcję. Jak zwierzak w zoo, jak anomalia pogodowa. W przypadku Rainera dochodziła i zła sława chłopca, która aktualnie pięła się poza jego wiedzą. Plotki, jak od zawsze legendy i mity, stworzyły z Seiwy wyobcowanego socjopatę bez krztyny pomyślunku. Może to i lepiej, myśli, gdy mijając mężczyznę o szerokich barkach i wrogim spojrzeniu, ten ucieka od niego wzrokiem.
  Na umówiony plac przychodzi, jak zawsze, o czasie. Na minutę przed kręci się jeszcze w okolicy, by w aplikację na telefonie wstukać konkretny adres. Rzadko bywa w podobnych miejscach. Ba, rzadko bywa w ogóle wśród ludzi. Nic dziwnego, że sam czuje się niczym wyrwany z zupełnie innej bajki. Wzdycha przy opadających na czoło kosmykach, które niezdarne wypadły zza uszu, gdy nachylał się ku wyświetlaczowi.
  — Hej, jesteś już na miejscu? — pyta, gdy Enma odbiera telefon. Sygnał nie przedłużał się. Wystarczyły dwa dźwięki, by kuzyn sięgnął po komórkę. Rainer ma głos neutralny, ale pod neutralnością kryje się zagubienie. Stoi pod knajpą o fikuśnej nazwie Hana, delikatnie zgarbione plecy opiera o fasadę zmurszałej knajpy i nie czekając na odpowiedź En, dodaje: — Nie mam pojęcia, gdzie jest ta lodziarnia. Wyślesz mi lokalizację? Albo po prostu wyjdź.
  Jest podirytowany, ale zdenerwowanie nie wynika z przyszłego towarzystwa. W klatce piersiowej lękliwy ścisk, jakby to oczy, zewsząd ku niemu kierowane spojrzenia, wypalały na żebrach swoją obecność. Lewy policzek zostaje przygryziony od środka, by palec rozłączył krótko trwającą rozmowę.
  Trzeba było umówić się w innym miejscu.



Are we good? (Rainer & Enma) Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Seiwa-Genji Enma

18.03.23 0:22
W przeciwieństwie do większości ludzi na ulicy, Enma nadal odczuwał skutki zimy, która trawiła jego bladą skórę. Zaciągnął mocniej na szyi ciemny szalik i wsunął zmarznięte dłonie w kieszenie kurtki tuż po tym, jak rozłączył się z kuzynem. Domyślał się, że ostatecznie tak to się skończy. Rainar w połączeniu z zaludnionymi miejscami momentalnie przeistaczał się w zagubione dziecko, które nie miało pojęcia co robić dalej i w którą stronę skierować swe kroki. Enma westchnął ciężko mijając kolejnych przechodni, skutecznie ignorując ich obecność. Byli tylko szarą masą, dodatkiem do tego miasta, nie warci uwagi chłopaka.
Takie podejście do otaczającego go świata było o wiele łatwiejsze, pozwalało na wyciszenie się i odcięcie od zgiełku, szeptów i okrutnych spojrzeń. Dlatego też już po chwili bez większego problemu wypatrzył wśród rozmytych twarzy Rainera. Bezszelestnie podszedł do niego, a gdy znalazł się wystarczająco blisko, klepnął go lekko w ramię, chcąc tym samym zwrócić uwagę kuzyna na swoją osobę.
- Hej. - uniósł dłoń w geście przywitania, a następnie wskazał głową w bok, dając mu tym samym do zrozumienia, aby podążał za nim. Bez zbędnych, kolejnych słów, Enma odwrócił się i ruszył przed siebie, utrzymując typowe dla siebie, szybkie tempo.
Rainer nienawidził zatłoczonych miejsc, i choć początkowo mogło się zdawać, że przyszły dziedzic specjalnie wybrał takie miejsce, to już po chwili skręcili w bok, w jedną z wielu kamienic, zostawiając za sobą obcych ludzi. Ich kroki niosły się echem, kiedy mijali bramę i wyszli na podwórko znajdujące się na tyle budynku. Ich oczom ukazała się mała, niezwykle klimatyczna lodziarnia, przystrojona nagimi krzakami róż, które zapewne w okresie wiosenno-letnim stanowiła przecudowny dodatek. Teraz niestety straszyły jedynie czerwienią łodyg i ostrymi kolcami.
Enma pchnął drzwi, które lekko zaskrzypiały i przytrzymał je dla swojego towarzysza. Już po przekroczeniu progu małej kawiarni, w ich twarze buchnęło przyjemne ciepło okraszone typowymi dla takiego miejsca zapachami. Oprócz ich dwójki w środku znajdowała się jeszcze tylko jedna osoba, nie licząc oczywiście młodej i uśmiechniętej kelnerki o blond włosach upiętych w elegancki kok.
- I jak? - zagadał do kuzyna, kiedy kierowali swe kroki w stronę najbardziej oddalonego stolika znajdującego się przy szybie.
- Niezbyt tłocznie, co? - uśmiechnął się lekko, kiedy zatrzymał się i odpiął kurtkę. Przerzucił ją przez oparcie wolnego krzesła, a sam usiadł na drugie. Minęło zaledwie parę sekund, kiedy kelnerka podeszła do nich z dwoma kartami i położyła je na blacie drewnianego stołu. Uśmiechnęła się uroczo, po czym pospiesznie odeszła, pozostawiając ich samych na kilka minut.
- Jak się czujesz? - zapytał, sięgając po kartę i otworzył ją, niespiesznie przeszukując pozycje z propozycjami deserów. - Jak studia?



Are we good? (Rainer & Enma) Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Seiwa-Genji Rainer

04.05.23 21:09
Kelnerka ma krzywy uśmiech, koka spiętego – jak na pracownicę gastronomii przystało – na czubku głowy i dłonie drżące pod naporem ledwo zaczętej pracy. Odnajduje w jej źrenicach nutę zagubienia, chociaż ta wynikła zapewne z życia per se. Pod płatami mięśni rzęzi u niej naturalne dla nastolatek zdenerwowanie. Nie może mieć więc więcej niż osiemnaście, dziewiętnaście lat. Ramiona Rainera unoszą się, gdy przejmuję kartę z godną sobie uważnością. Pozwala jej na krótką chwilę wpaść w czerń tęczówek, zazębić się dziewczęcemu spojrzeniu w tym jej. Czy ich poznaje? Nie sądzi. Jest zbyt nieobecna, zbyt nietutejsza i zbyt zapatrzona we własne zawahania. Może właśnie z tego względu posyła w jej kierunku nikły, uspokajający uśmiech. Może dlatego a może sam próbuje odnaleźć się w tej dziwnie naturalnej sytuacji. Niezauważalnie przygryza dolną wargę i niby to skupiony zaczyna przeglądać pozycje z podanej mu karty. Ukradkiem jednak i zapewne nieświadomie odważniejszym spojrzeniem ląduje poza granicami pergaminu, tuż na załamaniach twarzy Enmy. Widzi, jak stoicyzm rozlewa się w zmarszczkach mimicznych chłopca; jak kanalikami drążona jest niedostępność. Uśmiecha się i do niej. Zapchanej powagą, celowością, ale i wycofaniem twarzy o kącikach oczu czule wszczepionych w krzywiznę nosa.
  — Wiesz, że nie jem słodkiego? — pyta ku niemu zaczepnie. Rozbawiony, ale jest to rozbawienie lisa, który zza krzaka szepce ku przechodniom niepoprawne żarty. Mimo to chwilę później zamawia niewielki, brzmiący najmniej słodko deser z kwaśnym elementem. Cytryną? To zapewne była cytryna. Dopiero wtedy, wypełniwszy zadanie każdego konsumenta, jest w stanie skupić się na Enmie. Chciałby otulić go wzrokiem od stóp po delikatnie zaczerwienione poliki, ale krawędź stołu wyznacza linię obrazu. Przy przekrzywionej więc ku prawemu barkowi twarzy, rysuje go na nowo. Spojrzeniem matczynym, wzrokiem artystki, nakreśla jego kości policzkowe, neutralnie ułożone usta i rzęsy, które pod wpływem ciepłego zza okna światła zdają się rozmywać. Sam zakłada nogę na nogę, dłonie splata na wyższym kolanie. Pozwala blichtrowi poranka osiąść na srebrnej biżuterii, w tym pierścieniom okalającym niemalże każdy z palców czy kolczykowi fikuśnie zwisającemu z płatka lewego ucha.
  — Dzięki za wybranie tego miejsca. Ostatnio z podwójną zgrozą patrzę na ludzi. Szczególnie w kontraście do Asakury, gdzie ich liczba ogranicza się do klanu i wizytujących. — Zauważa wzrokiem ponownie uciekając ku kelnerce. Posyła jej względnie miły uśmiech, ale w zadowoleniu pisze się wyuczona przez ojca wyższość. Zawsze wtedy, gdy nie za bardzo jej chce. — Mój ojciec kazał ci wybadać moje plany? Stąd te pytania? — Śmiech a przy nim poprawienie pozycji na krześle. — Myślałem o tym, co mówiłeś ostatnio i rzeczywiście myślę o przeprowadzce. Szukam jednak czegoś oddalonego od centrum, od ludzi. — Wzrusza ramionami i niespokojnym spojrzeniem ucieka za przeszkloną ścianę. Milknie na dłuższy moment, by przy pauzie wrócić myślą do ich wcześniejszej rozmowy. — Jak twój kontraktor, Enma? Wciąż nie jest odprawiony do tamtego świata? Poza tym, jaka was łączy relacja? To romans? Wybacz kaskadę pytań, ale ostatnio rzuciłeś tym faktem jak informacją o zjedzonym tamtego dnia śniadaniu. Mam wrażenie, że uciekają mi ważne, klanowe wydarzenia. Nie to, że szczególnie je śledzę.



Are we good? (Rainer & Enma) Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Seiwa-Genji Enma

08.05.23 22:34
Smukłe palce sięgnęły po kartę z wszystkim, co ów miejsce miało do zaoferowania. Ciepłe, słoneczne promienie leniwie otulały sobą siedzących przy oknie, dając tym samym iluzję, że jest zdecydowanie później aniżeli było w rzeczywistości. Enma skupił praktycznie całą swoją uwagę na pozycjach, czytając każde z nich niespiesznie, jakby cały czas zwolnił i dopasował się do potrzeb młodego dziedzica. Trzeba mu jednak to wybaczyć, wszakże wybór deseru nie należał do najłatwiejszych, kiedy karta prezentowała tyle pyszności. I na każdą z nich ciemnowłosy miał ochotę. W przeciwieństwie do swojego kuzyna, Enma nie żałował sobie słodkiego. Zresztą, nie oszukujmy się - zasada ta tyczyła się wszystkiego, co było jadalne. No, prawie. Bo były takie rzeczy, których nawet i on nie był w stanie tknąć a potem przełknąć.
- Hm? To zamów kawę. - mruknął, nie odrywając wzroku od karty. W sumie jak się nad tym zastanowić, to rzadko kiedy widywał Rainera zajadającego się czymś, co miało w sobie puste kalorie. Nie wnikał jednak w jego preferencje smakowe. Prawda jest taka, że są one jak opinie i dupy. Każdy ma własne.
Oczywiście dopóki Rainer nie popadał w widoczną anoreksję, bo inaczej Enma musiałby się wtrącić.
Wreszcie nastała ta upragniona chwila, w której zadecydował na pucharek szczęścia składający się z trzech gałek lodów oblanych sosem truskawkowym i przyozdobiony kolorowymi owocami. Z dodatkiem bitej śmietany, rzecz jasna. Istna bomba kaloryczna, która zabiłaby niejednego cukrzyka. Kiedy złożył zamówienie, a na stoliku pojawiła się szklanka z wodą, w końcu pozwolił sobie na uniesienie spojrzenia, aby skonfrontować je z siedzącym na przeciwko Rainerem.
- Ludzie potrafią być irytujący i męczący. I przede wszystkim zbyt głośni. - mruknął, nawiązując do swej wady. Aktualnie potrzebował aparatów słuchowych w obu uszach, aby słyszeć. Bez nich miał wrażenie, że znajduje się pod wodą, ale z bliska dochodziły do niego barwy dźwięków, które potrafił zrozumieć i rozróżnić. Prawda jednak była taka, że pozostało mu może z kilka lat, nim zupełnie utraci słuch i bez wspomagającego sprzętu na zawsze pozostanie w mroku. Co prawda pojawiały się alternatywne przesłanki, które może mogłyby mu pomóc, ale Enma na ten moment nie chciał pochylać się nad nimi.
Jeszcze nie.
Może kiedyś.
- Twój ojciec nie rozmawia ze mną, Rainer. No, oprócz kilku wymienionych zdań, które zrobił ze względu na klanowe sprawy. Zarówno ty, jak i ja wiemy, że nadal nie wybaczył dziadkowi, że siedemnaście lat temu nie zmienił następcy na niego po śmierci mojego ojca, tylko trzymał się pierwotnych ustaleń. - Enma pozwolił sobie na łagodny uśmiech. Szepty nie ustawały wśród członków klanu. Dzięki nim chłopak zdążył już zorientować się, które rodziny, bądź którzy przedstawiciele Minamoto nie byli zbytnio przychylni młodemu dziedzicowi. I choć Enma próbował ich przekonać do siebie, to wiedział, że jest na przegranej pozycji dopóki ojciec Rainera pociąga za sznurki.
Westchnął lekko, a drobne ramiona mimochodem poddały się grawitacji i delikatnie opadły.
- Och? Masz już pomysł, gdzie dokładnie chciałbyś się wynieść? - uniósł lekko brwi, mając nadzieję, że ta decyzja w pełni należała do jego kuzyna. Bo to on w pełnie musiał dojrzeć do niej i do samodzielności, którą mógł się cieszyć poza murami Asakury.
Bo w Asakurze żadne z nich nigdy tak naprawdę nie było i nie będzie wolne.
- Hm? Shin? Nie, nie. Ma się całkiem dobrze. Aż za dobrze. - prychnął pod nosem, jednocześnie machając przy tym lekko ręką. Sięgnął po szklankę i zrobił łyk wody, co jak się szybko okazało, było błędem.
"To romans?"
Prawie udławił się wodą słysząc tak absurdalne słowa.
- Nie, nie, nie. Zwariowałeś? Żaden romans. Po pierwsze, nie interesują mnie mężczyźni. Po drugie, mam narzeczoną. A po trzecie... Jestem pewien, że Shin prędzej zwróciłby swoje śniadanie, aniżeli spojrzał na mnie w takich kategoriach. - zaśmiał się sam do siebie wyobrażając sobie minę Warui'a, jakby usłyszał żart, jakoby mieli mieć romans.  - Nic z tych rzeczy. Nasza relacja jest skomplikowana, ale powoli docieramy się. Może nawet kiedyś was zapoznam. - podparł głowę o dłoń i spojrzał w stronę okna, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Najpewniej w przyszłym roku i tak będę się żenił. Dziadek już coś wspominał o wyznaczeniu daty. W sumie, jak się nad tym zastanowić, to ojciec był w podobnym wieku do mojego kiedy spłodził Teru-ni. - usta drgnęły, jakby chciały ugiąć się pod gorzkim uśmiechem, ale ostatecznie wygrały tę walkę i pozostały w bezruchu. Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieczność. Na całe szczęście została przerwana przez kelnerkę, która podeszła do nich z deserami.
- Wasze zamówienie - powiedziała z uśmiechem, stawiając pucharki z lodami na blacie stołu.

@Seiwa-Genji Rainer


Are we good? (Rainer & Enma) Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Seiwa-Genji Rainer ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku