Park Nataga przez lata cieszył się niesamowitą popularnością ze względu na wprawiające w zachwyt ogromne ilości hodowanej w nim wisterii. Liany z bladoróżowymi, białymi oraz lawendowo fioletowymi elementami soczystych kwiatów przyciągały rzesze wiernych obserwatorów. Miejsce to określano miniaturowym parkiem Ashikaga, co skutecznie nakierowywało interesantów, by porównać do siebie obydwa kwieciste raje. Rzeczywiście Nataga nie dorównała wielkością swojego pierwowzoru - zajmowała powierzchnię sześciu hektarów - jednak nie zaprzeczano niezwykłej atmosferze.
Wszechobecna glicyna potrzebowała różnego rodzaju podpór, dlatego wzdłuż tras co rusz natrafić można na białe altany, drzewa innych typów czy pojedyncze, wolnostojące ścianki, po których, mimo upływu lat, wciąż plączą się słodkie w zapachu winorośle. Park zamknięto na cztery spusty po stopniowym rozprzestrzenianiu się dzielnicy Nanashi prawie sto lat temu. Mimo, że Nataga wabiła niewybrednym pięknem i kwiatową aranżacją pozwalającą na spacer pod parasolami wisterii, właściciele nie chcieli pozwolić sobie na działalność w tak szemranej lokalizacji.
I choć rzadko kto kojarzy dziś Natagę, a jeszcze mniej osób zna drogę pozwalającą trafić w meandry ścieżek skrytych pod cieniami szumiących płatków, pąki glicyny kwitną nieprzerwanie mimo wadliwości ludzkiej pamięci.
Na jego twarzy widać było skupienie i względny spokój gdy sunął ołówkiem po papierze. Lekki trans, jeszcze połączony z delikatnym wiatrem targającym jego specyficznie ułożone i obcięte włosy, to było to, czego potrzebował.
Od tego momentu Shin miał wszystko gdzieś, zapewne nawet jeśli ktoś by na niego polował, to miałby ułatwione zadanie, lecz bardzo w to wątpił, raczej nie afiszował się z tym, czym się stał. Przez jego myśli przemknęło wiele wspomnień związanych z rodziną, szczególnie starszym bratem, którego kochał, ale i też częściowo nienawidził. Chyba jednak zawsze musiało tak być, ten gorszy i ten lepszy z rodzeństwa. Ciekaw był jak sobie teraz radzą, czy wiedzą, że w ogóle zaginał? W końcu nie był to długi epizod i szybko się zgłosił na policę widząc plakaty. Czy jednak wieść do nich dotarła? W zasadzie powinna. Zagryzł końcówkę ołówka i się zamyślił, teraz dał myślom swobodnie płynąć, póki to nie minie siedział w bezruchu, niczym zaklęty.
ubranko: kliku
@Nakashima Yosuke
Korzystając z dnia wolnego i faktu, że akurat przebywał w Fukkatsu, wyruszył na przechadzkę po mieście. Szybko jednak zorientował się, że Hanami połączone z ciepłą, ładną pogodą zaczęło przyciągać do parków istne tłumy wpatrujące się w uginające się od kwiatów gałązki. Nie przepadał za takimi zbieraninami, a sam też i tak nie wiedział, co ludzie widzą w obserwacji rozkwitających drzew. Coroczne zjawisko dla niego nie było nadzwyczaj interesujące, choć teraz zapach wiśni kojarzył mu się… co najmniej przyjemnie.
Umknął do Nanashi, szukając jakiegoś miejsca, w którym mógłby spędzić kilka godzin. Nie orientował się za bardzo w rozmieszczeniu poszczególnych lokacji – dla niego wszystko było gruzowiskiem lub prawie gruzowiskiem w postaci grożących zawaleniem budynków. Czystym przypadkiem natrafił na zamknięty park kwiatowy, miejsce wydające się nie pasować do szarej codzienności ubogiej dzielnicy. Czysta ciekawość powiodła go dalej, przez zarośla, ogrodzenie, popadłe w ruinę mury. Nie liczył czasu, który musiał upłynąć do momentu, w którym znalazł się w środku, pod morzem wiszących kiści wisterii. Wyciągnął rękę w kierunku jednej z nich, drugą pozostawiając w kieszeni spodni. Dla normalnie widzącej osoby było to bez wątpienia cudowne miejsce, nawet, jeśli pełnia piękna i rozkwitu miała nastąpić dopiero za miesiąc. Wreszcie opuścił dłoń i spojrzał gdzieś przed siebie, nieświadomy, że stoi bokiem do nieruchomej sylwetki znajdującej się może z dziesięć metrów dalej.
Chwycił go za ramię i potrząsnął by odwrócić w swoją stronę, drugą chwytając jego drugie ramię. Był zły, a nawet WŚĆIEKŁY. - Co Ty kurwa tutaj robisz ! Już raz tutaj omal nie zginąłeś mało Ci? Nie powinieneś łazić po Nanashi gdy.. Nie ważne! Tutaj jest dla Ciebie niebezpiecznie Yosuke! - Spojrzał mu prosto w oczy, zrobił wszystko by go uratować a ten.. tak ryzykował. Przełknął ślinę obserwując go swoimi oczami, które zapewne Yosu mogły dziwić, gdy go widział ostatnio, nie był takie czarne, nie miał też aż tylu tatuaży i kolczyków, wyglądał bardziej układnie. - Wytłumaczysz mi to ? NATETYCHMIAST!- Yosuke mógł czuć jak całe ciało jego brata drży, jak bardzo się hamował by mu nie przyjebać, tak by popamiętał. Co by to jednak dało.
Fakt sam zrobił źle od dawna nie dając znaku życia jednak.. To było dla dobra jego braciszka, tego lepszego, mądrzejszego i bardziej popularnego. On zaś był tą czarną owcą, jednak już do tego przywykł, nawet mu dobrze było w Nanashi, chociaż teraz życie dzielił pomiędzy studiem i Hiraiem, to już jednak inna bajka. Ściskając jego ramiona spuścił głowę zaciskając zęby. Nie mógł go jednak winić, Yosuke o niczym nie wiedział i na pewno się nie dowie, już o to zadba. Zrobi wszystko by trzymać go z dala od tej zapchlonej dzielnicy. - To nie jest twoje miejsce Yosu..
@Nakashima Yosuke
To był odruch. Wyćwiczony latami praktyki, od kariery policyjnej aż po wojskową. Jego paranoja to tylko zaostrzała. W chwili, w której palce zaciskały się na jego ramieniu, wolna dłoń śmignęła do ukrytej pod kurtką broni. Wyciągnął pistolet z kabury jakby była to dla niego zwykła, codzienna czynność, ciche kliknięcie odbezpieczenia zagłuszone zostało krzykiem. Odwrócony do końca w kierunku mężczyzny, przycisnął lufę do jego brzucha. Wystarczyło jedno zgięcie palca, żeby zadać mu śmiertelną ranę. W tym miejscu, poza zasięgiem medyka, napastnik wykrwawiłby się nim dotarłby do wyjścia. A jednak zawahał się. Głos brzmiał zbyt znajomo, nawet jeśli twarz pamiętał zupełnie inną.
Wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet na sekundę. Zimne spojrzenie mierzyło Shina, pozbawiona emocji twarz nie zdradzała zdziwienia, które zalęgło się gdzieś wewnątrz egzorcysty. Milczał, pozwalając mu się wykrzyczeć do woli – nigdy specjalnie nie dbał o to, czy młodsi traktują go z należytym szacunkiem. Zwłaszcza, jeśli byli rodziną.
– Ciebie też dobrze widzieć – rzucił wreszcie swoim standardowo chłodnym tonem, ale w mimice jego twarzy wreszcie pojawiła się niewielka zmiana. Zmarszczył lekko brwi, jakby w zdziwieniu, że w ogóle go spotkał. – Mama się martwi, może to ja powinienem żądać wyjaśnień? – Przechylił głowę zdejmując go wreszcie z celownika. Ponowne kliknięcie zabezpieczanej broni, wsunięcie jej na swoje miejsce. Nie chciał przecież przypadkiem zranić własnego brata, szczególnie, jeśli ten jednak nie powstrzyma tych swoich wibracji i postanowi podnieść rękę na starszego.
– Już ci mówię, co tu robię. Jestem telepany przez chodzącą kolorowankę. Wpadłeś w łapy przedszkolaków testujących nowe flamastry? – Wyszczerzył się w szczerym uśmiechu, którym zawsze obdarowywał rodzinę, kiedy zdarzyło mu się zażartować. – To by tłumaczyło twoje zniknięcie. Te bestie są nieobliczalne.
Poniekąd nie rozumiał, czemu miałby nie chodzić po Nanashi. Jasne, to nie było jego miejsce – wolał bardziej cywilizowane rejony, ale ostatecznie to nie stąd go porwano, a ponoć jedynie porzucono.
- Yosu... - Momentalnie całą jego wściekł wyparowała a on schylił głowę niczym pobite szczenię. Co z tego, że to on wyglądał na tego straszniejszego, co z tego, ze to on był ten wyższy. W obecności brata czuł się maluczki. Zawsze w jego cieniu. Sama jego obecność działała niczym kubeł zimnej wody. Tak, był chodzącą kolorowanką, po prostu.. Nie chciał paradować ze stertą blizn przed innymi. - Tak kurwa, zostałem naczelną przedszkolanką Nanashi. - Zaśmiał się krzyżując dłonie, jednocześnie obserwując co robi jego braciszek. Sam stara l się z niczym dziwnym nie wylecieć, w końcu chciał by ten myślał, że nadal jest człowiekiem. - Czyli jednak - Uśmiechnął się również, mimo, że nie podobało mu się to. Fakt, że zauważono jego zniknięcie, w dalszym ciągu to jednak tylko zniknięcie. - Wybacz, miałem coś do ogarnięcia, rozumiesz.. Mamusię też odwiedzę, chociaż może być ciężko by nie dostała ataku serca. Sam widzisz jak wyglądam... - Wzruszył ramionami by potem już bez problemu go przytulić. Tęsknił, nie minęło wiele czasu, ale zjadała go od środka. Bardzo mocno się w niego wtulił niczym dziecko w rodzica.
@Nakashima Yosuke
W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.