I'm coming with you - Shey & Carei
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ejiri Carei

Sob 17 Cze - 15:24
| Kontynuacja stąd

Nie pamiętała dokładnie, kiedy poznała Shey. Nie była pewna nawet, czy potrafiłaby wskazać moment, w którym pojawiła się w jej życiu. Zdawała się być częścią jej życia, odkąd na nowo pojawiła się w Fukkatsu, nierozerwalnie, zatrzymując jej obecność w mieście, z którego kiedyś uciekła. Być może, nawet o tym nie wiedząc, obie wciąż to robiły. Od czasu do czasu trafiając na twarde punkty rzeczywistości, jak filary, które pozwalały utrzymać się na powierzchni. Inaczej, coś nienazwanego, ciemnego, wciągnęłoby w głębiny bez powrotnie. Carei, widziała ten cień pod stopami, jakby chadzała po jeziornej tafli, którego dno, choćby wpatrywała się bardzo długo, nie była w stanie dostrzec. Zmącana ciemnością woda, falowała, zakrzywiając obraz. Nie próbowała udawać, że się nie boi zanurzyć. Nawet, jeśli czasem musiała. Obie musiały, ale odwrotnie do artystyki, Shey wydawała się umieć doskonale pływać. Żerujące przy dnie bestie, zdawały się być jej znajoma. Chociaż tak samo dla niej niebezpieczne. Potrafią zapanować?
Trzymając ciepłość jej dłoni, czuła się pewniej. I maska, którą tak usilnie utrzymywała, mogła być bardziej wiarygodna. A może, po prostu była jej częścią, zdeptaną, zagrzebana popiołem, którą przeszłość gęsto rozsypywała, zgrzytając dławionym uśmiechem. Rozluźniła się, mimowolnie, śledząc ślady blizn na ręku przyjaciółki. Pamiątki, których fakturę zdążyła poznać. Tak, jak historię, którą milczeniem dzieliły. Podążała więc za jasnowłosą, jak za przewodnikiem, znacząc kroki, jak ślad, stawianych stóp, zapominając, ze od czasu do czasu, ktoś trąci jej sylwetkę, czy skubnie rękaw, chcąc zatrzymać. Nie widziała tego, szybko siadając na jednym z miejsc, mimowolnie, obdarzając wdzięcznym uśmiechem gościa, który ustąpił im miejsca. Nie poświęcała jednak mu wiele czasu, pamiętając - że podobne zabiegi, tu, mogłyby zostać wzięty za niekonieczne zaproszenie.
Przez moment przyglądała się wyczekiwaniu, które mieszało się w ślepiach barmana - Whisky sour - drink, który zapamiętała z jednego niewielu wyjść, na jakie pozwoliła się zabrać. A zawartość napoju wyjątkowo jej posmakowała, wywołując nieoczekiwane rozbawienie towarzystwa.
- ...jest inaczej...wiesz, nigdy nie byłaś na zajęciach ze sztuki, gdy mamy modela - pochyliła się w stronę dziewczyny, nieco konspiracyjnie. Porównanie nie była adekwatne, ale "inność" była równie wysoko mierzona. Drgnęła, wiedziona głosem podsuwanej szklanki z alkoholem - Dziękuję... - spojrzała na swoją torebkę, ale ledwie zauważalny gest mężczyzny, kazał jej zatrzymać płatność. Place wsunęły się pod szkło, opuszkiem znacząc linię, wokół której podążyła kropla rozpuszczonej z lodem wilgoci. Przygryzał wargę, wciąż obracając naczynie w dłoni, jakby w zawartości, chciała wywróżyć przyszłość. Słuchała Shey w skupieniu, chcąc zapamiętać zasady, którymi - walki rządziły. Kiwnęła w końcu głową, dając znak, że przyjęła, chociaż usta kilkukrotnie zwarła w zatrzymywanym pytaniu. Na brzmienie imienia, uniosła wzrok, krzyżując z tym dwubarwnym
- Za dzisiejsza noc - uniosła własną szklankę, w końcu gasząc suchość na języku. Płyn rozlał się słodko-kwaśnym smakiem i zdecydowanie, mocniej wybrzmiewając alkoholem, niż pamiętała. Skrzywiła się ledwie zauważalnie, nie pozwalając sobie jednak na marudzenie. Miała zamiaru wypić całość.
- Czemu miałby nie zatrzymać? - zmierzyła spojrzenie z przyjaciółką, szukając, jeszcze zanim dokończyła wypowiedź, jakiejś podpowiedzi. Ciarki przemknęły przez ciało. Z rosnącej dziś wyjątkowo prędko przekory, chciała zaprzeczyć, ale coś w tonie mówiło jej, że w tym konkretnym temacie, nie powinna była walczyć - Dobrze - nawet, jeśli cichy, ostry głosik z tyłu głowy, próbował walczyć, podsycając bunt, Carei nie ryzykowała. Nie była podatna na podszepty głupoty. Westchnęła, rozplatając do tej pory założone jedna na drugą, nogi. Luźno machnęła stopą, zahaczając podeszwą o podstawkę chokera.
- Shey... będe mogła przyjść na twoją walkę? - wpatrywała się w czarność noska z buta, dopiero potem zwracając się spojrzeniem ku jasnowłosej - zabrzmię dziecinnie w tłumaczeniu, ale widziałam krew. Nie będziesz musiała mi zakrywać oczu - przygryzła wargę, noga zakołysała się silniej - ostatnio nawet opatrywałam rannego po jakiejś...walce - przyznała, pozwalając nawet, by kąciki warg rozchyliły się lekko. Początkowy smutek, być może niezręczność, którą odkrywała przed przyjaciółką, rozjaśniła się. Chciała dodać coś więcej, ale zmrużyła oczy, ostatecznie, kręcąc głową. Uniosła szklankę, paradoksalnie, zamykając sobie usta alkoholem.

@Amakasu Shey


I'm coming with you - Shey & Carei 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Nie 25 Cze - 19:35
Jako prawdziwa artystka Carei dostrzegała kolory tego świata niedostępne dla innych. Widziała tą czarną maź; powłokę otaczającą zepsutych ludzi, zepsute towarzystwo żerujących potworów, które obecnie tłamsiły się wokół dwóch dziewczyn niewinnie sączących swoje drinki. Nie zwracały jednak na nie uwagi, jak gdyby obydwie okryte szczelnie kamuflażem pozostawały dla nich niewidzialne. Odpowiedź była prosta. Shey była zaledwie kolejnym potworem nocy i to jej obecność odganiała inne; wskazywała, że ofiara przed nią siedząca była już zarezerwowana. Carei od zawsze ją idealizowała. Widziała w niej więcej, nie wyzbyła się złudnej nadziei, którą bezpodstawnie widziała w szarych, pustych tęczówkach. Według Shey była to zwykła naiwność, której próbowała ją wielokrotnie oduczyć. Niestety bezskutecznie. Eji wydawała się odporna na jej prośby, zbyt uparta, żeby ją posłuchać. Sama nie pamiętała kiedy się poznały. Pamiętała jednak jej uśmiech. Niewinny i pogodny, kontrastujący ze łzami bólu przeszłości kręcącymi się w kącikach jej oczu. Była w oczach Amakasu wyjątkowo silną osobą. Niespotykanym okazem, który wymagał ochrony, zapewnienia mu bezpieczeństwa. I Shey starała się trzymać ją na dystans, żeby nie zburzyć tej delikatności i kruchości jaką niosło ze sobą jej prywatne Słońce. Próbowała, ale nie zawsze jej się udawało. Tak jak teraz, kiedy siedziały przygniecione ciężkim powietrzem zmieszanego potu i dymu papierosowego. Carei była tą ostatnią deską ratunku w czarnym morzu zguby, w jakim się znajdowała. Promyczkiem normalności mieniącym się wszystkimi odblaskami słońca.

- Modela? - Podłapała wyginając pełne usta w zadowolonym uśmiechu. - Wiesz, może powinnam wpaść kiedyś na te twoje zajęcia ze sztuki - zagadnęła specjalnie akcentując ostatnie słowo. Lubiła bawić się niewinnością dziewczyny, jak gdyby miała  przed sobą kogoś wyjątkowego. W jej życiu nie było miejsca na coś tak delikatnego, dlatego korzystała póki mogła mieć Carei w zasięgu swojej dłoni. Studiując ją niczym coś niesamowitego. Pięknego i nieuchwytnego.

Toast ze znanym gorącem zalał jej przełyk spotykając się z buntem pustego żołądka. Barman od razu nalał jej następnego nie spoglądając nawet w ich stronę. Doskonale wiedział czego od niego oczekiwano, widocznie nigdy nie widział Shey bez drinka w ręce, co było zaledwie niepokojące. Mogła jej nie odpowiadać. Z dziwną satysfakcją obserwowała jak wielkie źrenice Carei coraz bardziej się rozszerzały pojmując panujące tutaj zasady. I nie musiała nic więcej dodawać. Nic mówić. Mogła przemilczeć resztę, pozostawić niektóre kwestie w formie niedopowiedzeń. Mogła, ale nie zamierzała. Na jej usta wykwitł odrobinę przerażający uśmiech, niczy m u drapieżnika wpatrującego się w swoją ofiarę. Teraz to Shey pochyliła się odrobinę w stronę przyjaciółki. Ramieniem oparła się o blat baru, a wolną dłonią drugiej ręki odgarnęła za ucho niesforny czarnych kosmyk włosów błąkający się w okolicy jej szyi.

- Dla pierdolonej zabawy - odpowiedziała z cichym parsknięciem, bo nawet jej wydawało się to absurdalne. Mimo wszystko nie ona ustalała panujące zasady. Była zaledwie płotką w wielkim oceanie prawdziwych, bogatych i wpływowych drapieżników tej ciemnej strony Fukkatsu. - Bo ludzkie cierpienie jest tutaj jebaną formą rozrywki - dodała odsuwając się i biorąc w dłoń szkło z nowo nalanym alkoholem i tym razem w pojedynkę przykładając je do pełnych ust, wypijając całą zawartość.

Słysząc pytanie Carei westchnęła ciężko. Pokręciła głową z niedowierzaniem, bo dziewczyna była naprawdę nieugięta, ale to w niej uwielbiała najbardziej. Mogła jej odmówić i zacząć się kłócić wiedząc, że przyjaciółka zrobiłaby i tak po swojemu, czyli w tej kwestii na przekór. Nie znały się od wczoraj. Nie prosiła ją o pozwolenie, a zaledwie w miły sposób informowała o swoich planach na kolejną sobotnią noc. - Tak, ale nie sama. Weź kogoś ze sobą to się tobą zajmie, bo ja nie będę mogła dotrzymać ci towarzystw i nie chcę musieć się o ciebie martwić. I, jeśli przegram masz stąd natychmiast odejść, dobra? - Upewniła się blokując z nią spojrzenie stalowych tęczówek, tonem, który nie znosił sprzeciwów. I chociaż te jedną kwestię miały już wyjaśnioną. Przynajmniej Shey miała taką nadzieję. Po walce nie byłaby w stanie ochronić Carei przed niczym. Walka była wyczerpująca. Zazwyczaj po nich ledwo trzymała się na nogach, czasami nawet nie potrafiła unieść własnej torby treningowej. Zresztą nie chciała, żeby dziewczyna stała sama jak kołek podczas pojedynku. Zwłaszcza, że jego wynik nie był przecież przesądzony. Zawsze istniała możliwość, że to po prostu przegra. Teraz jednak z ulgą przyjęła lekką zmianę tematu przekrzywiając lekko głowę, wciąż nie odyrwając spojrzenia od ślicznotki przed sobą.

- Jakiego rannego?

@Ejiri Carei
Amakasu Shey
Ejiri Carei

Pon 21 Sie - 0:21
Różnice, które je dzieliły, jednocześnie było tym, co pozwalało im uchwycić linii porozumienia. Inne historie, charaktery, perspektywy, nawet uroda. Shey, posiadała cechy, które - Carei zwyczajnie podziwiała. Pewność i siła, które nieoczekiwanie wyprowadzały je z sytuacji, w której samotnie, miałaby co najmniej duży problem. I nie chodziło o walkę - chociaż ta, zdecydowanie była domeną przyjaciółki. To niesamowite, jak w tak drobnym ciele mieściło się tyle pokładów wytrwałości i gniewu, który uderzał silniej, niż wymierzane na ringu ciosy. Niepozorna - na pierwszy rzut oka, ale wrażenie zmieniało się, gdy tylko ktoś głupio zdecydował się ją zaczepić. Widziała też, jak patrzyli na nią mężczyźnie. I nie każde, które opadało na jasnowłosą piękność, podobało się artystce. Czułą niekontrolowaną mdłość, jakby sama myśl, którą odczytała z głodnych, męskich oczu, mogły zmusić ją do wymiotów. Strach mijał, gdy obserwowała, z jaką łatwością radziła sobie z nachalnością. Bohaterka. Jej osobista.
Para ciemnych tęczówek, jak magnes, podążyły ku tym jaśniejszym odpowiednikom. Pozwalała sobie - nawet z dozą bezczelności, ignorować wszystko i wszystkich, zupełnie, jakby w tak niecodzienny miejscu, wybitnie nie przeznaczonym dla niej, znajdowały się same. Nikt nie próbował im przerywać, nie było popychania, ani zaczepek, które w lokalach, klasycznie zdążały się wystarczająco często, by ich unikała. Wyjątek, stanowił fakt - że dziś, łączyło się kilka rzeczy, wiodących akurat w to miejsce.
- Wpadnij, wprowadzę cię - zaśmiała się lekko, przez moment chcąc zasłonić usta, zapominając, że między palcami wciąż tkwiła szklanka wypełniona alkoholem. Chłód uderzył o wargi, odbijając na przeźroczystości szkarłat pomadki. Nie zwróciła na to uwagi - ale czuję, że niektórzy proponowaliby ci indywidualne sesje... i twojej roli modelki - zamrugała - i wierz mi, oni naprawdę pytaliby cię o rolę modelki. Nic więcej. Chyba... - zawiesiła się, tym razem, celowo mocząc usta w alkoholu. Jeszcze jeden łyk. Naprawdę jej smakowało. A kolejne porcje smakowała śmielej, próbując zasłonić rosnące zdziwienie, jak i czystą ciekawość, zmieszaną z łaskoczącym skórę niepokojem.
Nadchodzącą dłoń i gest, który od obcych, wiązałby się z początkiem paraliżu i próby ucieczki, w przypadku Shey, powitała przymknięciem powiek. Przechyliła nawet odrobinę głowę, chcąc zatrzymać nieco dłużej dotyk ulotnej pieszczoty. Drgnęła, gdy otrzymała odpowiedź. Nieoczekiwaną, chociaż, w obliczu do tej pory usłyszanych zasad - prawdziwy i oczywisty. Zwarła wargi - ...i dlaczego im na to pozwalasz? Na to, żeby cię taką oglądali. Jak na...zabawkę? Rozrywkę? Co z tego masz, Shey? - może powinna ugryźć się w język, ale - być może alkohol, a może sama obecność przyjaciółki. Wcześniejszy uśmiech opadł, wlewając w słowa rzeczywisty smutek. Nie oceniała. Chciała zrozumieć kogoś, kto był jej tak bardzo bliski.
Odetchnęła i jakoś za przykładem - dopijając resztkę drinka, nieco zbyt szybko. Zamrugała i wolno odstawiła szklankę na blat. Nim zdążyła zarejestrować, naczynie znowu było pełne. Nie protestowała. Z zaciśniętymi w linię ustami, patrzyła w dwubarwną szarość dziewczyny, która z takim spokojem mówiła jej o rzeczach, które - powinny przecież łamać serce. Cierń, uwolnił, się, upuszczając niewidzialną kroplę - Dobrze. nie będę sama - potwierdziła ostrożnie, nie odejmując wzroku od twarzy, jakby chciała walczyć z przyjaciółką, na silną wolę. Nie miała też pojęcia, kogo miałaby poprosić o towarzystwo w... takiej formie "rozrywki". Nie miało to znaczenia - nie przegrasz - odezwała się w końcu, bardziej butnie. Palce zgarnęły przeźroczystą szklankę, ale nawet nie powąchała nowego napoju - i tak cię znajdę. Zawsze - dodała już łagodniej, ciszej, by przypieczętować słowa, ostrością alkoholu na języku. Drink wydawał się być mocniejszy, niż poprzedni. Oblizała usta, zerkając w głąb dłoni i obejmowanego chłodu, który kroplił się już między paliczkami.
- Po prostu, trochę się wdarł do mieszkania. I poprosił o pomoc - zacisnęła i rozluźniła usta, na których wciąż tkwiła nierozmazana czerwień, mimo śladów na brzegu szklanki - Nie wyrzuciłam go - wzruszyła ramionami - nie martw się, to nikt, kto by zwrócił na mnie uwagę w normalnych warunkach - zaśmiała się cicho, trochę bardziej smutno - chyba, że na chwilę - uniosła wzrok i pokręciła głową, jednocześnie wysuwając kilka czarnych nici włosów, które wcześniej znalazły się za uchem - i tak oberwał wcześniej - dodała, jakby na zakończenie, czując wkradające się zmieszanie i w ślad za nim wstyd, który zdążył liznąć policzki ciemniejszym różem.
- Poza tym... - zerknęła w stronę torebki i wyświetlacza telefonu - już po północy... więc mam urodziny - uśmiechnęła się, wiedząc, że tym sposobem, łatwiej jej będzie zmienić temat. Odstawiła wolno niedopity alkohol. Zsunęła się ze stołka i nie patrząc, na to, czy przyjaciółka wciąż trzyma trunek, wsunęła ramiona między te drugie, obejmując ją w pasie i wtulając nos pod szyją, zupełnie jak kot, który serwował jej podobne czułości, gdy domagał się uwagi.

@Amakasu Shey


I'm coming with you - Shey & Carei 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Amakasu Shey

Wto 5 Wrz - 8:35
Dalszy temat nie leżał jej za bardzo. Zwyczajnie zdawała sobie sprawę jak to brzmiało. Wiedziała ile zmartwień przysporzyło Eji. Było niepotrzebne, zbędne. W końcu żadna z nich i tak nie mogła nic na to poradzić. Jej los był już przesądzony i nawet ta dziecinna buntowniczości w tęczówkach Carei nie mogła tego zmienić. Chociaż wygrywała od dawna była przegraną. Pogodziła się ze swoją rzeczywistością nie próbując jej naprawić. Nie było co zbierać. Zdecydowanie łatwiej było poddać się i brnąc dalej niż z tym walczyć. Tutaj sprzeciw miał tylko jedną cenę.

- Eji nie robię tego dla przyjemności - odparła obserwując ją uważnie. Ukróciła temat odrobinę ostrzej niż zamierzała. Lodowaty ton mógł zamrozić nie jedno piekło, jednak wątpiła, żeby dziewczynę jakoś to zraziło. Jej zapał był gorętszy niż samo Słońce.  Nie mogła jej wyjaśnić, że odpokutowywał stare długi narkotykowe Hayato. Chłopaka o białych włosach i radosnym uśmiechu, którego już z nimi nie było. Nie miało to znaczenia, więc zbyła powagę tematu lekkim wzruszeniem ramion.

Zaśmiała się sucho słysząc jej historię. Blada dłoń wciąż odrobinę za mocno ściskała skraj blatu. Iskierkę gniewu zdradzała zaciśnięta szczęka. Nie chciała, żeby ktokolwiek stawiał Ejiri w takiej sytuacji. Nie byłaby sobą, gdyby nie dopytała:
- Miał jakieś imię? - Rzuciła niby niezainteresowana w myślach planując idealny sposób mordu tego osobnika. Westchnęła. - Wiesz, że tylko idiota by się tobą nie zainteresował dla dłużej, prawda? - Upewniła się patetycznie, bo sama nie dopuszczała takiej możliwości. I chociaż Eji nie zdawała sobie z tego sprawy, Shey pozostawała pewna swego. I to właśnie dlatego musiała na nią tak bardzo uważać.

Odstawiając puste szkło na blat baru zgarnęła ją do siebie. Pozwoliła jej się przytulić gładząc delikatnie smukłe plecy. Milczała wtulając nos w jej włosy pachnące przyjemnym szamponem. Chociaż jej szare tęczówki czujnie obserwowały otoczenie miała wrażenie, że w zatłoczonym magazynie znajdowały się tylko we dwie. Cała reszta przestała istnieć. Nie odpowiedziała, chociaż w którymś momencie jej dłoń zacisnęła się lekko, ale stanowczo ja jej szczupłym nadgarstku.

- Chodź - powiedziała cicho wstając i ciągnąć ją za sobą. Ponownie wróciły do lawirowania między dziesiątkami wijących się wokół obcych ludzi. Głośnych, w większości pijanych i zaaferowanych wydarzeniem. Utrzymywała dosyć szybkie tempo torując sobie drogę wolnym barkiem. Ze znudzeniem przyjmowała pytające czy wkurzone spojrzenia nieznajomych, którzy widząc jej skwaszoną minę odsuwali się bez słowa. W końcu znalazły się tuż przed podwyższeniem na którym znajdował się sporych rozmiarów ring. Wciąż pusty.
Stając obok Carei ramię w ramię zblokowała z nią czarę tęczówki uśmiechając się lekko, szczerze.

- Cieszę się, że przyszłaś - wyznała wbrew sobie nie chcąc jej bardziej zachęcać. Ten świat pozostawał poza jej zasięgiem dopóki obydwie o to dbały. Wystarczył ułamek sekundy, żeby wciągnąć Carei w otchłań niebezpieczeństw i problemów, z których nigdy nie byłaby w stanie się wydostać. Wystarczyło popatrzeć na Shey. Chociaż z pozoru sprawiała wrażenie twardej i nieugiętej osoby, która zawsze robiła tylko to na co miała akurat ochotę. Uwielbiała walczyć, ale nie w takich warunkach. Walki na pieniądze, na których wzbogacali się tylko vi najbogatsi. Dla ich rozrywki, o tak wysoką stawkę jak czyjeś życie. Nie bała się ginąc, raczej nie chciała odbierać komuś innemu życia w tak bezsensowny sposób. Dla uciechy tłumu.

W następnej sekundzie mocniej ścisnęła dłoń przyjaciółki czując narastającą ekscytację. Prawie dziecinną radość. Wszystkie światła zgasły w akompaniamencie ucieszonych wrzasków tłumu. Jedynie ring został podświetlony.

- Wszystkiego najlepszego, Słońce.

Z głośników rozległ się niski głos komentatora, kiedy zapowiadał wejście pierwszego zawodnika. Muzyka dudniła głośno. Zaczęło się.

@Ejiri Carei
Amakasu Shey

Ejiri Carei and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sob 28 Paź - 14:33
Dzieliły je dwa światy. I te same, w niecodziennie zbiegłym, bo czarnym punkcie - łączyły. Czasem wydawało się Carei, że stanowiły dwa odbicia cennej, chociaż paskudnie popękanej monety, obracającej się w dłoni ekscentrycznego kolekcjonera. A każde ze stron, jakby tłoczone przez innego artystę, opowiadając inną historię. I żadna z nich chyba nie spodziewałaby się, że raz połączone, niełatwo będzie komukolwiek je od siebie oderwać. Nawet gdy milczały, gdy nie widziały się, wracały do siebie, jak gdyby miały spotkanie ledwie chwilę wcześniej. Przyjmując wszystko, co druga niosła ze sobą. Nawet, albo szczególnie, gdy się w tym nie zgadzały. Miały swoje poglądy na rzeczy, niekoniecznie zgrywające się z wizją drugiej. I wciąż - mimo to i za to - kochały.
- Nigdy nie powiedziałam, że robisz to dla przyjemności - skonfrontowała, ale głos opadł, tak jak i spojrzenie, ścigające ognik światła, który spłynął przez długie pasmo jasności włosów przyjaciółki. Dolna warga zakołysała się w niepewnej grze o werbalizację słów, które kołatały się na języku. Przełknęła je z piekącą goryczą. Walka, którą poddawała nie dlatego, że się bała, a ufała Shey.
Wzrok uniosła już jaśniejszy, pozbywając się gorzkiej skazy i niepokoju kształtującego w myśli rezerwę. To nie tu, to nie dla niej. Dystans, był dla innych. Dla obcych - Miał- westchnęła, zupełnie tak, jakby się poddawała - ale dowiedziałam się go później - kontynuowała odrobinę zmienionym tonem - ale był też... - jaki był? Irytujący, zachłanny, dziki, bezpośredni - fascynująco przystojny - zakończyła, przyznając w końcu coś, przed czym broniła się powiedzieć na głos. Nawet nie próbowała wskazać imienia, o które okrężnie ubiegała się jasnowłosa. Zaśmiała się cicho - mam nieodparte wrażenie, że to byłoby niebezpieczne. I dla mnie i... dla kogoś takiego. Ale... Ty to wiesz doskonale. Wiesz dlaczego. Też tak masz - chciałaby nie użalać się nad sobą, zostawić w przeszłości wszystko to, co pozostawiło na niej głębokie rany, ale miała też pełną świadomość, że te same stanowił równie wysoki mur, który stawał na drodze do czegokolwiek, co mogłoby być nazwane związkiem.
Ostatnie wyrazy znikały między oddechem zatrzymanym gdzieś przy jasnej szyi przyjaciółki. I cieple ramion, które ciasno ją obejmowały. Tak mocno, jak ona oplatała drobną sylwetkę. Z pełnym zrozumieniem przyjęła prośbę, podążając za Shey. Splecione palce w smukłej dłoni, mogły ją prowadzić nawet w ciemność. Poszłaby i tak. Nawet zamykając oczy. Ale kręta ścieżka między mijanymi gośćmi wędrowała gdzieś w głąb, w stronę migotliwego blasku i szumu rozlanych jak morska fala głosów. Gdy jej oczom ukazał się pusty ring, odetchnęła z nieukrywanym przejęciem. Ciemne ślepia utkwiła jednak w tych jasnych odpowiednich, lekko opuszczając brodę.
- Cieszę się, że jesteś tu ze mną - odpowiedziała - Dziękuję - dodała, gdy blade paliczki silniej zawinęły się wokół dziewczęcego nadgarstka. Światło, chociaż błysnęło na ringu, to obserwowała jego promienie tańczące bezpośrednio w oczach Shey. Niekoniecznie związane z tym obejmującym centrum pomieszczenia. A gdy dudniący głos zapowiedzi, przebił się przez hałas wzrastających wrzasków, Carei nachyliła się ku przyjaciółce, nawet na moment nie puszczając jej dłoni - zostaniesz dziś u mnie - nie pytała nawet, odwracając wzrok i w końcu skupiając się na rozpoczynającym widowisku. A bijące łomotem serce, równało rytm uderzeń i szum chlapiącej na podłogę krwi i potu.

| zt x2 I'm coming with you - Shey & Carei 2294985784

@Amakasu Shey


I'm coming with you - Shey & Carei 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Sponsored content
maj 2038 roku