Flame underneath your silence [Carei x Sanari] - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yakushimaru Sanari

2/11/2023, 23:26
First topic message reminder :

31.10.2037 r.


 Świat o tej porze zatracił się już w ciemnościach; ostatnie strzępy światła zachodzącego słońca zniknęły wreszcie za horyzontem i rezydencja rodziny Aikiryu, chociaż zawsze wywołująca dreszcze wzdłuż grzbietu, teraz nabierała jeszcze bardziej niepokojącego wyrazu. Cóż, nie był to przecież zwykły wieczór. Wyraźnie zauważalna była aura „strachu”, którą organizatorzy uroczystości planowali wywołać w swoich gościach. Dopóki Sanari pozostawał świadom, że to wszystko było tylko maską, trzymał się dobrze. Ponadto dziedziniec, jak i dalsze obszary rezydencji były wypełnione ludźmi pewnie już od jakiegoś czasu, a zapowiadało się, że będzie ich jeszcze więcej. Obecność tylu osób, szmer ich rozmów, dźwięczność ich śmiechu — z czego niekoniecznie wszyscy ubrani byli w prawdziwie przerażające przebrania, a w takie, co miały prędzej wywołać uśmiech… — tym bardziej ujarzmiły potencjalny strach. Gdyby jednak miał być tu sam, kiedy brakowało tego całego klimatycznego oświetlenia w towarzystwie jedynie swojego paranoicznego umysłu… mogłoby być różnie.
 Uśmiechnął się do kilku znajomych twarzy, choć póki co nie angażował się w wiele rozmów. Chciał najpierw samemu zrobić krótką wycieczkę po rezydencji — rok temu nie był w stanie przyjść, ku swojemu niezadowoleniu, i dlatego postanowił sobie, że tym razem z pewnością mu się uda. W zasadzie „niezadowolenie” to za mało powiedziane. Był nieziemsko zirytowany, bo przez następne dwa tygodnie każdy nawijał tylko o tym. Tylko. O tym. W takiej sytuacji najgorzej jest, gdy nie ma się o niczym zielonego pojęcia. A Sani naprawdę nie lubił być niepoinformowany. Lub czegoś nie wiedzieć ogólnie.
 W tym roku nikomu jadaczka nie zamykała się konkretnie na temat domu strachów. Po przebojach pierwszego pokoju, do którego trafił przypadkiem — praktycznie wepchnięty siłą i to na wpół nieznajomą osobą — na widok Carei nie osunął się dramatycznie na ziemię z powodu ulgi, jakiej odczuł, ale było ku temu bardzo blisko. Dostrzegł ją stojącą lekko na uboczu i odwrócona była do niego tyłem. Z początku ominął ją wzrokiem, jako że jej przebranie dobrze ukrywało jej tożsamość na pierwszy rzut oka, lecz błysk bransoletki, z którą dziewczyna zdawała się nigdy nie rozstawać przykuł jego uwagę.
 Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej powoli, uważnie i cicho stawiając kroki… by podkraść się niezauważonym od tyłu i powiedzieć cicho w okolicy jej ucha:
 — Buuu.



Ostatnio zmieniony przez Yakushimaru Sanari dnia 5/12/2023, 23:40, w całości zmieniany 1 raz
Yakushimaru Sanari

Raikatsuji Shiimaura and Ejiri Carei szaleją za tym postem.


Ejiri Carei

1/4/2024, 20:38
Nie miała wiele okazji, by rozmawiać z młodszym Yakushimaru, bez bardziej zainteresowanej nimi obecności wokół - czy to jego braćmi, czy studentami na uczelni. Dlatego nawet sama propozycja spotkania, nieoczekiwana, zakrawała o jakąś nieodgadnioność, której uchwycić się nie umiała. Ani w pełnym zrozumieniu zdecydować - co kierowało chłopakiem. Niełatwo było jej zaufać, uwierzyć, że początki ich relacji nie miały znaczenia. Nawet w perspektywie czasu spędzonego w schronisku, który być może warzył się jako wyznacznik nowego startu. Serce, to zranione strachem zbyt wiele razy, szeptało nieznośnie głośno, że wystawiała się co najmniej na pośmiewisko. Z drugiej strony, nie umiała odmówić szczerości - nie tylko zapewnień. Słowa - wiedziała zbyt dobrze - często ciągnęły za sobą kłamstwo. Ciało, rzadko nadążało za nim. I chociaż istniały wyjątki, coraz łatwiej przychodziło jej chwytać prawdę. Tę rysującą się w mimice zmian i ukrywanych gestów.
Carei mimowolnie śledziła scenerię malującą się na obliczu rozmówcy, a mając równie nieoczekiwaną okazję, by przyjrzeć się z bliska temu należącemu do jasnowłosego wampira, spostrzegawczość zdawała się chwytać niuanse szybciej. To błąkający się cień smutku, przejęcia, czy zadziornej iskry - muskały zmysły, serwując wrażeniom uległość napływającej spokojności. To, i tematyka lawirująca gdzieś pomiędzy natchnieniem, a spotkaniem, wysuwała na piedestał jakąś naturalność. Ignorując pierwsze, napięta podrygi rozmowy. To sprawiało, że z przyjemnością słuchała opinii, jakoś prosto do niej trafiającej.
- Nie mylisz się, chociaż to wciąż subiektywna perspektywa - potwierdziła lekko. Źrenice musiały odbijać uśmiech, który kołysał wargi i wypowiadane wyrazy - wiesz więcej, niż pokazujesz - dodała, mrużąc ślepia z nieukrywaną ciekawością, wnikliwej - raz jeszcze - wpatrując się w znaczone czerwienią kolorówki na źrenicach, chcąc być może zachęcić do kontynuacji - to myślę jest też nasze piękno, tak ludzkie. Tylko maszyna odbiłaby obraz jeden do jednego. My... potrafimy coś dodać od siebie, albo... o czymś zapomnieć też - przechyliła głowę, przysłaniając lewą dłonią usta, czując, że zbyt często wkrada się tam rozbawienie.
Równała krok z tym męskim, ale nie potrzebowała przyspieszać specjalnie - widocznie, dziś oboje urywamy niektóre tematy - mówiła już w okolicy dziedzińca, gdy zajęli miejsce przy fontannie. Gdy niespokojność przechodzącego tłumu - ale nie ma w tym nic złego. Tak myślę - zerkała na chłopaka, ale większość uwagi poświęcała stojącej w fontannie wodzie i dwóm odbiciom, które pochylały się wystarczająco blisko, by chwycić ich cienie obok siebie - Czasem się zapominam. W natchnieniu, nie kontroluję do końca... siebie. Albo może jestem wtedy sobą bardziej? - pozwoliła sobie na wyznanie, w zgodzie z prośbą o kontynuację. Ale finalnie, czując na sobie wzrok, uniosła spojrzenie, mierząc się ponownie z jaskrawością dwóch ślepi - Może to dotyczy i Ciebie. To znaczy... można chyba być natchnionym nie tylko artystycznie - westchnęła cicho, nie mogąc zerwać się z uwięzi wzroku i poświęcanej jej uwagi. Wrażenie łaskotało, jednocześnie wypychając czujność do alarmu i kojąco oplatając. Jedno i drugie - zatrzymywało ją w miejscu. Przy nim - stąd to przejmowanie. I czasem odpuszczanie - kiwnęła głową, w końcu dając uwadze inne zajęcie i szansę dostrzeżenia zakłopotania, które nieszczęśliwie wlało się na policzki - próbować możesz - dodała ciszej, uspokajając nierówność oddechu, gdy Sanari uniósł pojednawczo dłonie. Przygryzła kącik ust, ulegając rozluźnieniu i okazji, by przyjrzeć się pochylonej sylwetce charakteryzacyjnego modela. Przesunęła obserwowaną scenerię, z profilu chłopaka, na bok szyi, potem ramię i napiętą linię pleców. W skupieniu, tym znajomym dla artystycznej natury, zapamiętywała krzywizny ciała, chcąc - już później, w mieszkaniu, móc odbić ich moc - na bieli pergaminu lub płótna. Nawet odpowiadając i opowiadając , chociaż zerkała w oblicze wody, wciąż odwrócona badała znajomy sobie świat łączących się linii.
- Byłam zaskoczona i...zła tylko na początku. Przeprosił mnie finalnie, oddał swój płaszcz i zamówił taksówkę - urwała na moment, unosząc dłoń, która zawisła nad ramieniem Yakushimaru - ...ale byłam przemoczona całkiem. Pasowało do upiora - pamiętała, bo wtedy, działo się wiele - hmmm... to źle, iść samemu? - tym razem, to ona podchwyciła, wciąż utrzymując rękę wyżej. Dopiero po chwili, wciąż mówiąc, zrozumiała - tak swój gest, jak i jego zdecydowaną widoczność dla jasnowłosego - oh - drgnęła, odrywając się od zawieszenia nieco zbyt szybko, przez co przechyliła się niebezpiecznie nad murkiem. Druga ręka w pośpiechu wsparła się - nieskutecznie - na tafli wody, by z płytkim pluśnięciem, zanurzyć ją aż po łokieć. Druga w zamieszaniu, wsunęła się pod materiał krawata, który pociągnęła ku sobie razem z właścicielem.

@Yakushimaru Sanari


Flame underneath your silence [Carei x Sanari] - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Satō Kisara ubóstwia ten post.

marzec-kwiecień 2038 roku