Im głębiej w każdy las, tym gęściej i w tym przypadku nie jest inaczej. Z każdym pokonanym metrem wędrowcy zauważają, że drzewa są bliżej siebie, jest ich coraz więcej. Z początku ciężko to zauważyć, niemniej po czasie i uważniejszym skupieniu wzroku ludzie orientują się, że otaczający ich gąszcz jest znacznie potężniejszy, niż gdy stawiali pierwszy krok naprzód. Korony drzew niemal całkowicie przesłaniają niebo, pozwalając jedynie drobnym strugom światła na przebicie między zasłoną liście i oświetlenie drogi wędrowców. W końcu ciężka trasa doprowadza ich jednak do samego środka, gdzie światła jest znacznie więcej, a roślinność sprawia wrażenie, jakby przeskoczyła wszelkie prawa tego świata rosnąć ponad normę i porażając majestatem. Flora w samym centrum jest ogromna i potężna, zapierająca dech w piersiach. Pośród wszelkiej tej zieleni nie zabrakło również mieszkańców lasu. Spokojny strumień płynący przez środek stał się miejscem spotkań wielu zwierząt, w tym jeleni, które przyzwyczajone do potęgi swego domu nie odczuwają zbyt wielkich obaw przed człowiekiem. Co bardziej zaznajomione z tym miejscem jednostki twierdzą, istnieje nawet możliwość zmierzwienia jasnej sierści, czy podsunięcie przekąski pod pysk przechadzającej się sarny.
Dłoń Kuboty grzała w nienaturalny, zwierzęcy sposób - podobnie jak u psów, temperatura zdawała się działać na zupełnie innych zasadach, nie do końca zależnych od warunków atmosferycznych. Przypominała zatem chwyt trawionego gorączką ciała, gdy szczupłymi palcami oplatała o wiele chłodniejszy nadgarstek Wiedźmy z legend - a jednak ciemne spojrzenie podkreślała pełna determinacja.
Zmalała pod okryciem jak kurcząca się w wyniku przesadnie podkręconego ognia potrawa. Struchlałe ramiona, pomiędzy którymi ukryła głowę, drgnęły lekko na ciężar kurtki i minęło wiele przelanych krwią myśli, nim dziewczyna nie uniosła ponownie wzroku, sięgając nim do twarzy nieznajomego. Traciła na kolorach, co oczywiście z perspektywy Nakashimy nie miało znaczenia, ale nawet mimo wady był w stanie dostrzec różnicę w odcieniach - Umehara bladła z chwili na chwilę, stanowiąc żywy zegar wyznaczający tylko jedną godzinę: ostatnią.
- Dziwnego zjawiska... - powtórzyła za nim schrypnięcie, wciąż jednak wystarczająco przytomnie, aby panika nie zagrała pierwszych skrzypiec.
Jeżeli chciała coś więcej powiedzieć, to nie dała rady. Zęby zwarły się, ledwo tamując kolejny krzyk. Przeciągłe jęknięcie przedarło się przez szum liści, gdy pas zamknął się silnie na spiętym w gwałtowności udzie.
Nadała trasie żwawego, niemal nerwowego kroku, ale zdecydowanie wiedziała, którędy podążać. Po leśnych meandrach, nieznających udeptania ścieżkach i po niewidzialnych drogach, przedzierała się przez dzikie gęstwiny. Gałązki krzewów, w które wpadały, haczyły ubrania, ocierały się o cerę czerwonymi smagnięciami.
Brnęły naprzód, ale prędko podłoże nabrało ostrzejszego kąta - wchodzenie pod górkę stanowiło już niemałe wyzwanie dla ludzi o słabszej kondycji, a wkrótce tereny stały się niemal niebezpieczne. Gdyby nie stałe połączenie z Kubotą, której dłoń spoczywała w zamknięciu na przegubie niczym żelazne kajdanki, przejście stromym zsypem zakrawałoby o cud. To ona doskonale wiedziała, w którym miejscu postawić stopę, aby wraz z lawiną drobinek, kamyków i piachu nie zsunąć się w przepaść; znała stabilne i wadliwe elementy, instruowała w oszczędny, ale wystarczający sposób.
Jasny snop latarki odkrywał ciemne plamy z drżącej konwulsyjnie tkanki - noga Umehary, mimo zapewne jej szczerych chęci, stale dygotała, ocierając się nieprzerwanie o żelazne zęby. Reakcja bardziej spowodowana lękiem i bezsilnością niż zimnem, a jednak okrycie, które jej podarowano, zadziałało uspokajająco. Ręką, na której nie wspierała wagi ciała, złapała brzeg odzieży, by przycisnąć ją bliżej siebie, szczelniej wtulić w męski zapach, który z niespokojnym westchnieniem wdarł się do jej płuc wraz z tlenem.
- Byłyśmy bardzo zmęczone... - wyznała, policzek wspierając o ramię, ocierając się jego alabastrową powierzchnią o materiał czarnej kurtki. - Ale ja bardziej... może gdyby nie wyczerpanie, zauważyłabym pułapkę w porę i wtedy...
Nagły krzyk zamknął usta Umehary.
Nierealnie ścięte wzniesienie zostawiły za sobą raptem dziesięć minut temu, ale dopiero teraz dotyk Kuboty puścił, a ona sama przyspieszyła jak gończy ogar. Przeskakiwała ponad nierównościami ściółki, przemykała nad starymi kłodami i pod bohomazami gałązek - a potem nagle stanęła. Blond pasma opadły nieruchomo na wyprostowane plecy, na uniesione barki.
- Nie... - szept stopniowo narastał w mowę: nie, nie, nie. To ci ludzie... to jeden z tych, którzy wtedy...
Chciała się obrócić, widać to było po nagłym przesunięciu nogi, po odchyleniu korpusu w bok, w stronę Black - ale nie potrafiła oderwać wzroku od leżącej wśród zarośli rannej dziewczyny, której łydka pochwycona została przez tropicielską pułapkę - i kucającego tuż obok mężczyzny. Na ramionach ofiary spoczywała ciemna kurtka, ewidentnie za duża na nią samą - i to właśnie jej materiał zmarszczył się, gdy przez las poniósł się krzyk:
- Zostaw ją - warknięciu towarzyszył trzask łamanych gałęzi, pękających pod wartkim krokiem jasnowłosej dziewczyny - młodszej od tej, która odniósłszy obrażenia leżała w grudach nocnej ziemi. - Zostaw ją natychmiast albo będę zmuszona...
Nie słyszała bądź nie chciała usłyszeć zbyt słabego: "Kubota, nie" - prośby wydartej z gardła osłabionej walką poszkodowanej. Jeszcze nim dobrze dobiegła do mężczyzny dało się dostrzec w przebijających pomiędzy lukami koron drzew blaskach księżyca jak zadbane paznokcie nastolatki wyrastają do miana wpierw pazurów, a następnie szponów - długie na dziesięć centymetrów uniosły się ponad jej blond pasma, gdy była już raptem dwa kroki od Nakashimy.
Zamachnęła się, celując w twarz.
Komórki tracą zasięg.
SMS-y nie docierają do odbiorców.
|| STAN POSTACI
› NAKASHIMA
OBECNY POZIOM: 3/5.
› BLACK
reakcja na lęk - niewygodne uczucie niepokoju, nieznaczne odrętwienie ruchów; możliwe rozdrażnienie (na następne 2 tury);
|| MOŻLIWE RZUTY
› NAKASHIMA
rzut na siłę; sukces oznacza brak spowolnienia na następne dwie tury;
porażka to -1 do możliwości poruszania się;
Jeżeli chcesz rzucać na unik, rzucasz na zręczność z dodatkowym minusem w postaci 15 punktów do wyniku za spowolnienie dolnych kończyn.
Jeżeli natomiast postanowisz wykonać rzut na siłę, który:
- będzie sukcesem: omijasz w/w minus (tj. wynik jest zależny wyłącznie od twojego obecnego poziomu zręczności);
- będzie porażką: w wyniku większego spowolnienia "15 punktów" zamienia się w "35 punktów" jako dodatkowy minus.
Rzut na siłę, o ile się na niego zdecydujesz, musi być wykonany przed rzutem na unik.
Rzuty na tym etapie są dobrowolne.
Nakashima - brak rzutu z twojej strony oznacza utrzymanie poziomu 3.
Słuchał odpowiedzi z uwagą, na tę krótką chwilę tylko trzymając latarkę w lewej dłoni i spoglądając na nieznajomą. Smugi krwi na jej łydce i kłach wgryzionego w ciało metalu zdawały się lśnić lekko w jasnym blasku, naśmiewały się z jego bezradności. Znalazł się w naprawdę kiepskiej sytuacji – każdy jego ruch mógł pogorszyć stan dziewczyny, ale bezczynność też nie była tu specjalnie pomocna. Ile czasu jej pozostało? Minuty? Pewnie mniej niż godzina. Jak daleko mógłby ją w ogóle zanieść, biorąc pod uwagę pogarszający się stan jego kondycji? Nawet teraz, klęcząc przy niej, czuł jakby po kolana znajdował się w grzęzawisku.
Suche trzaśnięcie gałęzi odwróciło momentalnie jego uwagę. Wraz z następującym krzykiem od razu wyrzucił z głowy myśl o kolejnym zwierzęciu przebiegającym nieopodal. Sarny raczej się nie wydzierały. Nakashima chyba miał też jakiegoś pecha do kobiet – niby się na niego rzucały, ale od razu z pyskiem albo pazurami, zamiast na początku porozmawiać, zaprosić na kawę albo spacer. I pewnie dlatego jego preferencje utknęły na tych spokojnych i łagodnych, a on w tej wybredności osiągnął trzydziestkę stając się powoli starym kawalerem.
Był za wolny. Próbował poderwać się i jakoś odchylić, żeby uniknąć szponów znajdujących się na kursie kolizyjnym z jego głową. Pozycja, w której się znajdował, w połączeniu z osłabiającym wpływem lasu zadziałały jednak wyjątkowo silnie na jego niekorzyść. Jedyne, co udało mu się zrobić, to unieść latarkę, żeby błysnąć napastniczce po oczach i odrobinę ukryć twarz za ręką, wciąż niestety pozostawiając odsłoniętą całą prawą połowę. Wolna dłoń automatycznie ruszyła w kierunku leżącego zaraz obok karabinu, a przez myśli przebiegła wiązanka przekleństw związanych z faktem, że ochronna świeca znajdowała się w kieszeni kurtki, która teraz ogrzewała Umeharę. To nie był zwykły człowiek. Yūrei? Yōkai? Druga opcja brzmiała jakoś tak lepiej i bardziej pasowała do sytuacji.
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Z przemyśleń wyrwała ją dopiero nagła zmiana terenu. Przez większość czasu polegała na Kubocie i jej znajomości terenu; już na początku zauważyła, że dziewczyna doskonale wiedziała gdzie stawiać kroki, za którym krzewem skręcić i nad którym przewalonym konarem przemknąć, więc podążała tylko jej śladami, znaczną część uwagi poświęcając wewnętrznej refleksji. Dopiero widok nagłego spadku sprawił, że poczuła się jak na kolejce górskiej – uderzyło ją dokładnie to samo uczucie, które towarzyszy nowicjuszom, gdy wózek staje na samym szczycie rollercoastera i w sekundę nabiera prędkości opadając w dół. Poczuła nie tylko żołądek podjeżdżający w górę gardła, ale wraz z nim i płuca oraz całą resztę organów. Zawahała się w swoich krokach, widać to było już po stulonej w pięść dłoni, którą dotychczas trzymała rozluźnioną.
Brwi znów ściągnęły się ku sobie, ponownie w rozdrażnieniu. Nie lubiła tego uczucia – uczucia lęku przed czymś tak trywialnym jak wysokość. Przecież nie spadła, w zasadzie chyba w ogóle nie miała możliwości na upadek przy tak żelaznym uścisku, którym Kubota oplatała jej nadgarstek. A jednak uczucie niepokoju przyczepiło się do niej jak kleszcz do psiego karku.
Przez to nagłe wewnętrzne zawirowanie nawet nie zauważyła, gdy spadek zniknął, a one dwie znalazły się już w całkowicie innym miejscu. Może właśnie dlatego nie do końca zarejestrowała to, co jej towarzyszka powiedziała. Słowa docierały do niej jak zza bariery – były przytłumione i ciężkie do zrozumienia. Dopiero pełen wściekłości krzyk przebił się do świadomości Black, ale wtedy było już za późno. Dziewczyna w mgnieniu oka pognała naprzód, tym samym wyrywając spomiędzy zaciśniętych warg Hecate krótkie przekleństwo. Sama również ruszyła czym prędzej naprzód, ale było już za późno by zapobiec kolizji.
– Kubota, otrząśnij się – Wiedźma tym razem podniosła znacznie głos, zatrzymując się dopiero przy boku Nakashimy. Jej słowom zawtórowała donośne krakanie siedzącego tuż nad ich głowami kruka. Rzuciła krótkie spojrzenie wpierw w kierunku pupila, później ku samemu mężczyźnie aż w końcu obu młodym dziewczynom. – Jeśli dalej będzie działała tak pochopnie jak teraz, to prędzej czy później wpadniesz w pułapkę. Jak wtedy zamierzasz walczyć z prawdziwym wrogiem?
Nie była do końca pewna skąd to rozdrażnienie. Odbijało się jednak wyraźnie w jej głosie oraz w geście, w którym uniosła dłoń do nagle zmęczonego lica. Potrzebowała papierosa. Miała nadzieję, ze gdy Kubota zauważy sylwetkę Black przyklękającą obok Nakashimy ów widok nieco ją spowolni, sprawi, że zastanowi się czy aby na pewno zaatakowała odpowiednią osobę. Kątem oka zerknęła również na twarz mężczyzny, chcąc choć powierzchownie ocenić jak poważne były obrażenia.
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
Impet jej uderzenia byłby znacznie większy, gdyby blask z latarki nie oślepił zbyt wrażliwych ślepi dziewczyny. Nie wyhamowała w dosłownym znaczeniu - nie trafiła jednak tam, gdzie chciała, gdy trajektoria ciosu ześlizgnęła się z głównego łuku, hacząc ostrymi pazurami nie o twarz mężczyzny, a jego wyciągniętą ochronnie dłoń.
Nakashima
Poczułeś jak ciepło krwi zalewa skórę; do uszu dotarł dźwięk dartego materiału kombinezonu, który na siebie założyłeś. Gdzieś w tym wszystkim był jednak przeraźliwy impuls bólu - o wiele ostrzejszy niż podczas konfrontacji z pazurami zwierzęcia. Miałeś wrażenie, że przez tkankę przeszedł naostrzony, kuchenny nóż - gładko rwąc napotkane nicie żył i zbitych mięśni. Żyletkowe szpony drasnęły kość przedramienia - i być może to był moment, w którym zapiekło przeraźliwie.
Miałeś jednak szczęście - wprawna reakcja, wojskowe wyuczenie i zdolność do natychmiastowej konstrukcji planu sprawiła, że atakująca cię dziewczyna nie była w stanie sięgnąć twarzy. Zaraz zresztą cofnęła się spłoszona, z głośnym syknięciem.
Na ugiętych, rozstawionych dla równowagi nogach wpatrywała się w ciebie wściekle. Jej lewy but opierał się tuż przy ramieniu dyszącej Umehary - osoba, którą starałeś się ocalić nie miała już sił, aby protestować, choć jej dłoń opadła milimetr od podeszwy prowodyrki całego zamieszania, jakby w ostatnim akcie powstrzymania jej.
Kubota jednak nie wydawała się chętna, by odpuścić.
Uniosła ramię, odgradzając dłonią z palcami ostrymi jak wystawa sztyletów Umeharę od ciebie i...
Black
Ciemny wzrok Kuboty przeskoczył wprost w twoje oczy jak pingpongowa piłka. Źrenice, wcześniej pomniejszone, nagle urosły do niebotycznych rozmiarów, wchłaniając rogówkę o barwie gorzkiej kawy.
- Ty... - cedzone słowa okrasiła ponurym prychnięciem, lekko opuszczając przy tym brodę, pozwalając, by spomiędzy blond pasm wysunęły się uszy podobnego, piaskowego do fryzury koloru, zaś spod plisowanych warstw spódnicy wychynął gruby, pasiasty ogon. - Miałaś chronić Kinigami ceną własnego życia, a zamiast tego wolisz stanąć po stronie mieszkańców miasta? - Zęby przemieniły się; zaokrąglone, niegroźne szczęki dziewczęcia przeobrażały się powoli w paszczę yokai. Zamknęła usta, nie potrzebowała ich już, abyście słyszeli jej głos. Odbijał się od lasu, targany wiatrem wślizgiwał przez uszy wprost do umysłów.
- Oni są prawdziwym wrogiem. Kalają tereny egoizmem, zaskarbiając sobie ziemie, które nigdy nie należały do nich. Po co im tyle przestrzeni, gdy potrafią wznosić schrony wyższe od drzew i tam się kryć przed pogodą? Po co im nasza zwierzyna, gdy tyle jedzenia wyrzucają? Nie zasługujesz na protekcję lasu, nie zasługujesz nawet na moją.
Twoje nogi oplotły niewidzialne sznurki wełnianego kłębka - nie stanowiły jeszcze problemu, którego nie dało się przezwyciężyć samozaparciem, czułaś jednak z cała pewnością, że powoli obwiązują kostki, wspinają się na uda, okręcają się tuż pod i nad stawem kolanowym.
- Odłóż
Nakashima
- broń.
Spojrzała na ciebie od razu, gdy dotknąłeś smukłej powierzchni snajperki. Czułeś się ociężały przez sam fakt tego jak wpływał na ciebie las - klątwa nagle zdawała się jeszcze cięższa, gdybyś postanowił poruszyć nogami i zmienić pozycję do oddania strzału. Ranna ręka nie pomagała w utrzymywaniu stopu metali, ale treningi latami wykonywane w garnizonie, masa misji osiadających jak bagaż przepełniony tobołami doświadczeń - to wszystko sprawiało, że byłbyś w stanie oddać jeden celny strzał.
Kubota zmarszczyła nos.
- Lub zabij wiedźmę Kinigami - rozkaz, jaki wydała, nie miał w sobie nic z łagodnej prośby. Wolną dłonią wskazała na Hecate, nie zaszczycając jej już spojrzeniem. - Klątwa zadziałała dzięki niej i tylko na jej krzywdę zostanie zniesiona. Możesz zabić mnie, możesz zabić Umeharę - nie ma to żadnego znaczenia. Takich jak ja są tu miliardy.
Gdzieś w tle rozległ się trzask łamanej gałęzi - ktoś, być może, skradał się w waszą stronę.
- Oni podtrzymają klątwę.
|| STAN POSTACI
› NAKASHIMA
- głęboka rana na przedramieniu; po wydarzeniu konieczne jest rozegranie wątku w szpitalu, lazarecie garnizonu w Hairro bądź bezpośrednio z medykiem innego gracza. W przypadku dwóch pierwszych możesz założyć, że lekarzem jest NPC. Wątek musi mieć min. 3 posty na głowę. Brak interwencji w ciągu dwóch najbliższych fabuł oznacza wdanie się zakażenia, które automatycznie daje ci -15 do rzutu na siłę i wytrzymałość, a po kolejnych dwóch bez zainteresowania się stanem ręki - konieczna jest amputacja (kalectwo znaczące).
OBECNY POZIOM: 2/5 - w wyniku bezpośredniej interakcji z Kubotą.
› BLACK
OBECNY POZIOM: 4/5 - z powodu zdrady Kuboty tracisz opcję na brak spowolnienia.
- reakcja na lęk - niewygodne uczucie niepokoju, nieznaczne odrętwienie ruchów; możliwe rozdrażnienie (na następne 2 tury); (1/2)
|| PROPONOWANE RZUTY
› NAKASHIMA, BLACK
rzut na siłę; sukces oznacza brak spowolnienia na następne dwie tury;
porażka to -1 do możliwości poruszania się;
Rzuty na tym etapie są dobrowolne. Brak rzutu z waszej strony oznacza utrzymanie poziomu obecnego.
Tak więc moment, w którym Kubota zaczęła wyrzucać coraz to kolejne oskarżenia był również momentem, w którym smukłe palce wiedźmy stuliły się w pięści, a zęby zgrzytnęły niemal na tyle głośno, by cała ich pozostała trójka była w stanie to usłyszeć. Black była coraz bardziej podburzona.
Podniosła się powoli do pionu, ani na chwilę nie zdejmując przymrużonych oczu z sylwetki Kuboty. Czekała cierpliwie aż ta zakończy pełen nienawiści wywód, ani na moment nie odrywając od niej spojrzenia. Może w ogóle przestała mrugać.
– Wolę stanąć po stronie logiki, bo bez niej idąc na wojnę będę jak dziecko z patykiem w dłoni wychodzące naprzeciw tuzinowi rosłych mężczyzn, skarbie – Ostatnie ze słów czystym przypadkiem zangielszczyła, nadając mu delikatnego akcentu. Włożyła bardzo wiele siły woli w to, by jad nie wypływał z jej głosu potężnymi falami. Znów skrzyżowała ręce na piersi, wpijając paznokcie w materiał kurtki. Wciąż nie była do końca pewna skąd ten przyrost agresji. Wywoływały ją niesłuszne oskarżenia, porywczość ludzi dookoła, której tak nie lubiła, czy może niepokój, który szarpał ją za włosy od momentu w którym poszybowałaby w dół wąwozu, gdyby nie silny uścisk na nadgarstku.
Wszyscy ją wkurwiali, nikogo nie szczędziła.
– Jeśli uważasz, że kiedykolwiek zdradziłabym las, to jesteś równie naiwna co ci, którzy myślą że mogą zadzierać z Kinigami i uciec konsekwencjom – Postąpiła kilka kroków, zatrzymując się dopiero w momencie, gdy znalazła się między dwiema dziewczynami a Nakashimą; idąc czuła, jak niewidzialne sznury powoli pną się w górę nóg i powoli acz skutecznie przywiązują do ziemi – wówczas zirytowała się jeszcze bardziej.
– O nie moja droga, jeśli chcesz mojej śmierci i tak wierzysz w swój osąd, to użyj własnych zębów żeby rozszarpać mi gardło. Wpierw jednak daj mi obejrzeć ranę swojej przyjaciółki, żebyś nie musiała żyć z poczuciem winy, że nie zdążyłaś jej uratować – Nie ruszyła naprzód, czekała cierpliwie na reakcję i odpowiedź Kuboty. Głupio byłoby zginąć przedwcześnie z powodu nagłego zastrzyku irytacji. – Może przez ten czas zechcesz wysłuchać słów nie tylko jej, ale i tego człowieka. Wtedy dokonaj osądu – jeśli wtedy uznasz że wina wciąż leży po jego lub mojej stronie, sama pociągnę za spust.
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
– Nikogo nie będę zabijał – rzucił sucho, niezadowolony z wydawania jemu rozkazów. Nigdy nie wykonałby z własnej woli polecenia kogoś takiego, jak ona. Opuścił nieco lufę, zdejmując kobietę z celu i spróbował podnieść się do pionu. Porównując doświadczenie do tego, co odczuwał wcześniej, podczas ruchu, teraz było jeszcze gorzej. Jakby grzązł w ziemi mimo jej suchości, jakby niewidzialny kundel próbował szarpnąć go za nogawkę w tył i znów sprowadzić do parteru. – Chronię mieszkańców tej wyspy. Wszystkie we trzy zaliczacie się do tego grona. Wiedźma nic mi nie zrobiła, panienka Umehara potrzebuje pilnej pomocy medycznej, a to ty w tej chwili wykazujesz się niepotrzebną agresją.
Uniósł karabin tak, by jedną ręką – tą zdrową – oprzeć go o ramię. Był jednak gotowy mimo bólu do szybkiej reakcji i powrotu do postawy bojowej. Jeśli było trzeba, nadal miał przy sobie pistolet. Nie potrzebował specjalistycznej broni do pozbywania się materialnych istot, tu ograniczeniem była wyłącznie pojemność magazynka. Światło latarki skierował z kolei w podłoże, póki jasnowłosa trzymała się na dystans i nie musiał znów razić jej po oczach.
– Co da wam powstrzymywanie miastowych przed wchodzeniem między drzewa? Prędzej czy później wytną je, żeby się was pozbyć, jeśli nie zaprzestaniecie ataków. Większość z nich nie ma nawet pojęcia, że istniejecie. Rozlew krwi zawsze prowadzi wyłącznie do kolejnej wojny. – On już prowadził jeden front, przeciwko yūrei. Nie uśmiechało mu się dodatkowo ruszać przeciwko hordom yōkai, ale jeśli sytuacja to na nim wymusi – nie będzie się powstrzymywać. Część tych istot i tak regularnie tępił, choć na ogół były to jednostki niereformowalne, bezrozumne i stanowiące realne zagrożenie dla ludzi. Powstrzymywał się przed zabijaniem i egzorcyzmowaniem tych, którzy wykazywali się rozumem i wolą współpracy, ale to także mogło w każdej chwili ulec zmianie. Wystarczyło, żeby wyczuł choćby odrobinę zagrożenia.
– Podaj inną cenę zniesienia klątwy. Czego chcecie? I, na bogów, pozwól pomóc panience Umeharze. Nie musi ani cierpieć, ani tym bardziej umierać z czyjejkolwiek winy.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Forma Kuboty z chwili na chwilę ewoluowała; postać drobnej, nastoletniej dziewczyny rozrastała się w ramionach, karku, w biodrach i plecach, nabierając krągłości i żelaznych mięśni. Choć zdawało się, że w normalnym okolicznościach ubranie podrze się na każdej istocie, która przeobrazi się w większy okaz, w przypadku yōkai nie miało to stałej reguły. Sweter, który na sobie miała, imitujący dziwnym trafem sierść, scalił się z klatką piersiową, jej pulsującymi w powiększających drgawkach barkami, by finalnie roznieść ścieżki futra na szyję, nogi, na dłonie, cały czas obdarowane hakami długich szponów.
Oddychała spokojnie, ale ślepia rozwarte były szeroko - na całą możliwość, bez powiek, z silną potrzebą wpatrywania się w Nakashimę, bo u niego szukała podjętej decyzji, jakby Black, w momencie, w którym wbiegła między nich, przestała grać jakąkolwiek ważną rolę przedstawienia.
Ręce Kuboty, przetransformowane już w łapy, opadły na glebę. Pasiasty ogon leżał nieruchomo na ziemi, częściowo przykrywając stale nieprzytomną Umeharę. Zwierzę, które pojawiało się na oczach obecnych, miało w sobie fuzję szopa i jenota, ale o szczuplejszej sylwetce; być może specjalnie stworzonej do zręczniejszych uników. Już teraz nad nimi górowało; miało przeszło dwa metry i nieprzerwanie pęczniało.
- Nie wytną lasu - słowa pochodziły od Kuboty; jednak pysk się nie poruszył. Nie miał ludzkich szczęk, by móc posłużyć się znaną człowiekowi mową. - Są za słabi, by tu wejść. Sam tego doświadczyłeś, twoje nogi nie są już sprawne. Przed Kinigami leżą niesłużące do niczego maszyny. Ich żelazne potwory przestały działać, gdy w popłochu zniknęli, przerażeni potęgą lasu. Lasu, który chciał chronić wiedźmę, jakby była jego własnym potomstwem; księżniczką tego miejsca. Ale mnie... - Nos zmarszczył się, gdy wywarczała słowa. - Mnie od początku nie pasowała. Mogłam nie słuchać rozkazów, wszak dawniej tanuki same były bóstwami. Wiedziałeś o tym? - Obniżała mordę, aż ta nie zawisła kawałek od podłoża; obraz zwierzęcia gotującego się do skoku. Ślepia wpatrzone były wciąż w Nakashimę; nawet jeżeli częściowo zasłoniętego nogami Black. - Czy i o tym nie zdają sobie sprawy ludzkie istoty? Te same, które mogą niszczyć naturę, ale obrażają się, gdy natura zaczyna się przeciwstawiać? Te same, które postawiły tu pułapkę, by teraz panikować, gdy gleba spija krew niewinnej?
To masz na myśli usiłując mnie powstrzymać, a broniąc intencji mieszkańców?
Pomyśl jak raz.
Jeżeli zaprzestaniemy ataków, będzie to równoznaczne ze zgodą, by wchodzili głębiej w Kinigami. Daj mi jeden powód, byśmy to zrobili. Jeden, na litość bogów, powód, by dalej karczowali, dalej niszczyli. Zabierają nam tereny. Zabierają pożywienie. Jeżeli zaś nasz opór nie zmaleje, być może masz rację - i wywołamy wojnę. Wtedy jest szansa, że przegramy.
Lub nie.
W drugiej opcji przynajmniej są dwie ścieżki, naiwny człowieku, a my zrobimy wszystko, aby przechylić szalę na nasze zwycięstwo.
Znów coś trzasnęło; ten dźwięk pochodził z konkretnej strony, ale tylko czuły słuch byłby w stanie wychwycić z której dokładnie - bardziej z południa czy południowego-wschodu?
Kubota poruszyła się; sierść na jej karku, zjeżona jak gwoździe, targana była wiatrem.
- Tu i teraz mówię, że zabicie wiedźmy Kinigami, przeczącej własnemu dziedzictwu zdrajczyni, to jedyna droga, by zdjąć klątwę. Jeżeli nie jesteś w stanie tego zrobić, aby uchronić mieszkańców tej wyspy, odejdź. Możesz wziąć ze sobą plugawą czarownicę bądź zostawić sprawę mnie. Wbrew pozorom, nie na rozlewie krwi mi zależy najbardziej. Nie będę cię gonić.
Kałuża krwi Umehary, wypływająca spod ogona yōkai, zdawała się powiększać; wchłaniana w piach setkami drobnych kropel.
Spóźnienia: 1 (MG); 1 (uczestnicy).
11/05, godz. 23:59
|| STAN POSTACI
› NAKASHIMA
- głęboka rana na przedramieniu; po wydarzeniu konieczne jest rozegranie wątku w szpitalu, lazarecie garnizonu w Haiiro bądź bezpośrednio z medykiem innego gracza. W przypadku dwóch pierwszych możesz założyć, że lekarzem jest NPC. Wątek musi mieć min. 3 posty na głowę. Brak interwencji w ciągu dwóch najbliższych fabuł oznacza wdanie się zakażenia, które automatycznie daje ci -15 do rzutu na siłę i wytrzymałość, a po kolejnych dwóch bez zainteresowania się stanem ręki - konieczna jest amputacja (kalectwo znaczące).
OBECNY POZIOM: 2/5 - w wyniku bezpośredniej interakcji z Kubotą.
› BLACK
OBECNY POZIOM: 4/5 - z powodu zdrady Kuboty tracisz opcję na brak spowolnienia.
- reakcja na lęk - niewygodne uczucie niepokoju, nieznaczne odrętwienie ruchów; możliwe rozdrażnienie (na następne 2 tury); (2/2)
|| PROPONOWANE RZUTY
› NAKASHIMA, BLACK
rzut na słuch.
rzut na siłę; sukces oznacza brak spowolnienia na następne dwie tury;
porażka to -1 do możliwości poruszania się;
Rzuty na tym etapie są dobrowolne. Brak rzutu z waszej strony oznacza utrzymanie poziomu obecnego.
|| OD MG
Możecie na tym etapie zrezygnować z dalszego udziału w wydarzeniu, wycofując się. Klątwa nie zostanie wtedy zniesiona, jednak pojawią się rozszerzone informacje i możliwości w temacie z zadaniem.
Możecie, naturalnie, kontynuować rozgrywkę wedle własnych planów.
Hecate Black ubóstwia ten post.
Ludzie ostatnimi czasu pozwalali sobie na zbyt wiele względem Kinigami. Powalone pnie, porozjeżdżana gumowymi kołami roślinność, dotąd skryte pod warstwami ziemi domy ssaków czy innych zwierząt które zmieciono z powierzchni metalowymi koparkami.
– Skąd pewność, że klątwa zniknie gdy mnie zabijesz, skoro od początku wysłano cię o pomoc do mnie? – zapytała w końcu, unosząc dwubarwne tęczówki wprost na złote ślepia stojącego przed nią yokai. Stworzenie było wielkie, potężne i wspaniałe w każdym calu; gdyby nie zaistniała w ich relacjach burza, Black byłaby gotowa głośno i jawnie zachwycić się potęgą zwierzęcia, które obecnie patrzyło na nią z rządzą mordu. – Zabierz mnie do tych, którzy cię wysłali i przedstaw mnie jako zdrajcę, skoro uważasz, że taka jest właśnie prawda.
Kątem oka zerknęła ku powiększającej się kałuży krwi. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Zaczynała się zastanawiać, czy do Kuboty w ogóle docierało cokolwiek z tego, co mówiła. A nawet jeśli docierało, to może zwyczajnie nie chciała tego słuchać, już kilka minut temu zamykając się na wszelkie inne opcje, gdy została rzekomo zdradzona.
Black przeklęła w myślach. Zrobiła dokładnie to, przed czym się wstrzymywała już podczas rozmowy z Nakashimą – od samego początku wszak wiedziała, że pomoc mieszkańcom nie jest dobrym pomysłem.
– Kubota – odezwała się ponownie, tym razem bez cienia złości w głosie – ton miała zimniejszy od arktycznego lodu, całkowicie poważny. Jak brzmiało jej imię? Słyszała, jak Nakashima je wypowiadał. – Umehara. Ona umiera.
Nie patrzyła już na wielkie zwierzę, całkowicie tracąc nim zainteresowanie. Jedyne, co miało teraz znaczenie, to ta bogu ducha winna dziewczyna, która z całej ich trójki najmniej zawiniła, a jednocześnie stała najbliżej śmierci. Dlaczego ona?
| słuch: 34 porażka
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
– Tanuki, kitsune i cała masa innych yōkai. Gdzie jest teraz wasza boskość? – Zapewne właśnie igrał z ogniem, wsadzając rękę zbyt blisko żarzących się drew. Kubota, jak zdążył usłyszeć prawdopodobne imię kobiety, już wyglądała na wystarczająco zdenerwowaną, a on to drążył, dolewając benzyny do ogniska, mentalnie nadeptując na jej okazały ogon. – Ludzie są plagą Ziemi, tu mogę się z tobą zgodzić. Nie szanują natury, niszczą domy tych, których uważają za gorszych i słabszych od siebie, zalewają betonem zielone tereny i zagarniają dla siebie więcej miejsca, bo ich liczebność cały czas rośnie. Ale wiesz, co jeszcze robi moja rasa? Tworzy rezerwaty. Ogromne miejsca chronione naszym prawem przed ingerencją, w których nie wolno nam budować czy choćby zbierać roślin i zabijać w nim zwierząt. Kakure jest ogromne. Nie chcielibyście czegoś takiego? Miejsca, którego nikt by nie mógł naruszyć, w którym moglibyście żyć w spokoju. Z dala od miasta, maszyn.
Pójście tą ścieżką nie było tak bardzo niemożliwe. Potrzeba by było petycji, negocjacji, zgromadzenia wielu głosów opowiadających się za stworzeniem takiego miejsca. Tego co prawda wiedzieć nie musiała, albo przynajmniej jeszcze nie. Był jednak skłonny użerać się z tą papierkową robotą, uderzyć do odpowiednich osób, wywalczyć własnymi nerwami i czasem założenie rezerwatu. Mógł uderzyć do Minamoto, w końcu jako tako współpracowali z Tsunami, mieli spory wpływ na Fukkatsu. Wszystko, byleby pozbyć się choć jednego problemu z nieludzkimi istotami. Mieli wystarczająco dużo problemów w samym mieście, żeby jeszcze walczyć na froncie z lasem.
Wychwycił dźwięk. Osłonięty choć częściowo przez Shirshu, obrócił się w kierunku miejsca, z którego dobiegło trzaśnięcie, automatycznie znów przybrał pozycję pozwalającą na oddanie strzału, opierając bardziej karabin na przedramieniu niż stabilizując go dłonią. Zsunął na oczy noktowizor, próbując przez niego zlustrować ciemności.
– Czy to ktoś z twoich? – zapytał nagle znacznie ciszej, nie odnosząc się już do zabijania Wiedźmy czy odejścia. Jeśli ktoś rozstawił pułapki na terenie, na którym normalnie nie powinno ich być, równie dobrze mógł się tu gdzieś kręcić. Wyjątkowo wolał teraz wyłapać potencjalne nowe zagrożenie, nawet kosztem odwrócenia się plecami do obecnego. Jeden problem naraz. Prowadził tu negocjacje, nie potrzebował przeszkadzaczy.
Mistrz Gry ubóstwia ten post.
- Nie przysłano mnie po żadną pomoc do ciebie - zaprzeczyła, wbrew swoim początkowym zamysłom, zwracając uwagę na Hecate. - Gdybyś nauczyła się słuchać ze zrozumieniem, być może obyłoby się bez dzisiejszych rozlewów krwi. Ale nie potrafisz nawet tego.
Grzmiała jak nadchodząca z oddali burza; jak trzaski wyładowań elektrycznych, rozchodzące się korzeniami wzdłuż ciemnoszarych chmur. Zdawała się jednak nie tyle słabnąć w swojej złości, co napinać niewidzialną linę, jakby nie tylko nogi tu obecnych były skrępowane jakimiś więzami. W ciemni jej ślepi żarzyły się iskry złota, gdy przeskakiwała z twarzy Wiedźmy na Nakashimę.
Sierść, której ostre włosie zdążyło nieco opaść, na powrót się zjeżyło. Gdzie teraz jest boskość tanuki?
- Odzyskujemy ją właśnie - wycedziła między zwartymi szczękami, nieruchomym pyskiem zwrócona ku snajperowi. Ostre pazury wbijały się w glebę, orząc ją ostrymi hakami krańców; ogon podrygiwał co jakiś czas, muskając nieprzytomną Umeharę; Kubota się jednak nie poruszyła, mimo wcześniejszych gróźb pozostając w obecnym miejscu. Ogrom jej postaci wydawał się wreszcie ustać w ciągłym wzroście; mierzyła już dobre trzy metry w kłębie, przez naprężone gabaryty opierając się o część drzew i ocierając o ich szorstką korę przy każdym wdechu.
Słuchała ewidentnie jego słów - wbrew bojowo przyjętej postawie, zdradzały ją choćby uszy, których trzepot nagle zamienił się w sztywne przekierowanie ku mówiącemu. Rezerwat brzmiał jak coś, od czego Kubota potulniała; jak ładna mrzonka, perfekcyjnie tłumiąca agresję, bo nagroda wydawała się zbyt cudowna, by umknęła przez spartaczenie.
Milczała aż do pytania, najwidoczniej dopiero przypominając sobie, że od strony południowego-wschodu słychać było kroki. Nakashima był w stanie wychwycić to prędzej; nawet kątem oka dostrzec przemierzające bezszelestnie sylwetki o makabrycznie nieludzkich kształtach. Czaiły się między pniami jak zmory, przypatrując całej scenie; aż do momentu, w którym rozległ się trzask. Wraz z tym krokiem wyłoniła się pierwsza z postaci - smukła kobieta o pociągłej twarzy zdobionej zmyślnym, ostrym makijażem. Czerwień podkreślająca jej powieki nadawała spojrzeniu drapieżnego wyrazu, zaś smagnięte równie intensywnym karmazynem usta, kusiły zmysłową prowokacją. Ubrana w białe kimono zdobione szkarłatnym akcentem płatków śniegu przystanęła niecałe dziesięć metrów od obecnych. W dłoniach trzymała zamknięty wachlarz; papierowy brzeg obijał się lekko, bezgłośnie, o ramię kobiety.
- Byakko - dźwięk wyrwany z gardła Kuboty dalej brzmiał jak warczenie; nie było w tym jednak wrogości. Pojawiła się służalcza wręcz nuta, podczas której pysk opadł milimetr niżej w przedsmaku czegoś wyglądającego jak ukłon. Już samo to było pewnym rodzajem odpowiedzi dla tezy Nakashimy.
U stóp przybyłej pojawiła się para lisów - ich jasne futra emanowały własną aurą, uwagę przykuwała jednak nienaturalna ilość ogonów. Zwierzę przycupnięte po prawej stronie kobiety poruszało trzema, po lewej zaś odpowiednik miał aż sześć śnieżnych kit.
Byakko jednym ruchem nadgarstka rozwinęła wachlarz; na powierzchni papieru ujawnił się leśny pejzaż w barwach przydymionej bieli i intensywnej czerwieni. Po głosie dało się sądzić, że półkole harmonijki zasłoniło jej rozbawiony uśmiech.
- Rezerwat - powtórzyła miękko, tocząc wzrokiem po rannym żołnierzu. - Podoba mi się. Rezerwat byłby naprawdę - sekundowa pauza; drgnięcie kącika ust - miły. Czy obejmie całe Kinigami, chłopcze?
Kubota drgnęła, ale struchlała natychmiast, gdy dłoń byakko lekko się poruszyła.
- Pamiętam o Umeharze, Kubota. Jej losu nic już nie zmieni. - Wzrok padł na Hecate. - Podejdź do dziewczęcia, Wiedźmo. Zajmij się, jak proponowałaś.
Kubotą znów targnęło, postąpiła pół kroku naprzód.
- Ona zrani Umeharę, jest zdrajczynią... - umilkła natychmiast, gdy dostrzegła gwałtowne przymrużenie lisich ślepi jasnowłosej przybyszki. Długi ogon tanuki zsunął się z nieruchomego ciała ciemnowłosej kobiety, uwięzionej w śmiertelnej pułapce. Pierś ofiary wciąż walczyła o każdy oddech, unosząc się i opadając w nieregularnych odstępach czasu. Na czole lśnił pot, migoczący w nocnym snopie księżycowego światła.
- Ma swoją szansę na zadośćuczynienie, Kubota. - Wachlarz odsłonił nienaturalne w pięknie oblicze byakko. - Ashi-magari - zwróciła się ponownie do Nakashimy - to pierwsze z naszych planów. Tanuki wciąż będą wiązać ludzkie nogi, aby ci ludzie nie zapuszczali się w swej nienawiści w głąb Kinigami. Jeżeli jednak wywalczysz dla nas rezerwat, cofniemy klątwę. Możesz odejść. Spełnij obietnicę. - Ślepia przeskoczyły na Black. - Ty, Wiedźmo, zostaniesz z nami. Musimy porozmawiać.
Spóźnienia: 2 (MG); 1 (uczestnicy).
19/05, godz. 23:59
|| STAN POSTACI
› NAKASHIMA
- głęboka rana na przedramieniu; po wydarzeniu konieczne jest rozegranie wątku w szpitalu, lazarecie garnizonu w Haiiro bądź bezpośrednio z medykiem innego gracza. W przypadku dwóch pierwszych możesz założyć, że lekarzem jest NPC. Wątek musi mieć min. 3 posty na głowę. Brak interwencji w ciągu dwóch najbliższych fabuł oznacza wdanie się zakażenia, które automatycznie daje ci -15 do rzutu na siłę i wytrzymałość, a po kolejnych dwóch bez zainteresowania się stanem ręki - konieczna jest amputacja (kalectwo znaczące).
OBECNY POZIOM: 2/5.
› BLACK
OBECNY POZIOM: 4/5.
|| PROPONOWANE RZUTY
› NAKASHIMA, BLACK
rzut na siłę; sukces oznacza brak spowolnienia na następne dwie tury;
porażka to -1 do możliwości poruszania się;
Rzuty na tym etapie są dobrowolne. Brak rzutu z waszej strony oznacza utrzymanie poziomu obecnego.
› NAKASHIMA
możesz rzucić na psychologię, aby dostrzec prawdziwe zamiary byakko i określić czy jest wobec Black negatywnie, czy pozytywnie nastawiona;
› BLACK
możesz także rzucić na:
siłę - sukces oznacza uratowanie kobiety, porażka - uśmiercenie jej;
lub
inżynierię - sukces oznacza możliwość rozbrojenia pułapki w dowolny sposób, porażka - brak udzielonej pomocy, uśmiercenie jej.
|| RZUT NA SŁUCH - NAKASHIMA
Dzięki wyłapaniu dźwięków jesteś w stanie określić bez problemu umiejscowienie 5 z najbliżej stojących między drzewami yōkai. Gdyby przyszło ci oddać strzał, pierwszy ma stuprocentową szansę trafienia w cel; reszta podlega rzutom k100 na broń palną.
|
|