Molo pasażerskie
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

30/8/2022, 19:16
MOLO PASAŻERSKIE


Długie molo zostało wybudowane już wiele lat temu – stąd właśnie jego przestarzała konstrukcja. Mimo wiekowości, molo wciąż jest stabilne, a jedynie przerdzewiałe barierki pozostawiają sporo do życzenia. Niegdyś to miejsce cieszyło się znacznie większą popularnością, gdy ludzie o wiele bardziej cenili sobie długie rejsy statkami. Obecnie są one raczej sezonową atrakcją dla turystów. Przez większość roku oblegane jest przez miejscowych rybaków, którzy pozostawiają w porcie swoje łodzie i motorówki. Zdarza się też, że nastolatkowie korzystają ze starego molo, czyniąc sobie z niego miejsce nocnych spotkań i popijaw. Oczywiście ignorują przy tym wszelkie zasady bezpieczeństwa oraz niezadowolenie wspomnianych wcześniej rybaków, którzy martwią się o swój niewielki dorobek.

Haraedo
Kitamuro Amaya

24/1/2023, 18:14
6 grudnia

Bywały sytuacje w których słowa boleśnie przeciskały się przez krtań. Ocierały się cierniową fakturą o podniebienie, szurały po trzonowcach jak nóż po kredowej tablicy, a myśl o ich wybrzmieniu nieprzyjemnie iskała ściśnięte pod czaszką zwoje. Tak też było i teraz kiedy musiała zadzwonić do Shogo. Zażenowanie wprawiało w nerwowy ruch kolano - pląsało w górę i dół kołysząc się na palcach stopy niby dźwigni. Napięcie w mięśniach usztywniało sylwetkę, wzmagało niezadowolenie. Stąd też prawdopodobnie kwaśna mina na jej twarzy. Nie mogła nic na to poradzić.
Siedziała na miejscu dla petentów. Z grzeczności skuto jej ręce z przodu. Nieeleganckie bransoletki były schowane pod płaszczem by nie przykuwać nadmiernej ilości spojrzeń. Włosy miała napuszone, lekko potargane. Zresztą tak jak ona cała - wyraźnie wdała się w przepychankę. Oczywiście, gdy odciągnięto ją od źródła złości to się względnie uspokoiła dlatego też nie ciągnęli jej do celi. Wiązałoby się to z dodatkową papirologią, kłopotem, a znali ją więc wiedzieli, że zaraz przyjedzie odebrać ją "tata". Bo tak, w tym momencie bez wątpienia przypominała duże, obrażone dziecko które czekało na swojego rodzica po tym, jak dyrektor postanowił do tego zadzwonić. Nie tak wyobrażała sobie motyw "przeżywania drugiej młodości".
Kiedy jej rycerz pojawił się na horyzoncie zmarkotniała bardziej. Nieśpiesznie, nieco chwiejnie, podniosła się z krzesła mrużąc ostrzegawczo powieki by przekazać Shogo bardzo istotny przekaz podprogowy: Bez. Głupich. Komentarzy.
- Pan Tomomi, Pan po zgubę...? - zawołał żartobliwie szatyn po trzydziestce siedzący na dyżurce, który podniósł się ze swojego stanowiska by odkuć Kitamurę.
- Masz kasę przy sobie? Nie mam gotówki na mandat - rzuciła sama podejrzana chwilę później
Kitamuro Amaya
Shogo Tomomi

26/2/2023, 00:44
Bezczelny uśmiech, który przykleił się do jego warg, odkąd wysiadł z auta i powędrował, nie tak spiesznie w stronę komisariatu, zgasł, niemal równo z chwilą, gdy jego oczom ukazała się cierpka mina May i spojrzenie piorunów, którymi ciskała go od wejścia. I nawet, jeśli wargi utkwiły w linii nieruchomej powagi, to ciężko było nie uchwycić jasnych ogników rozbawienia, które pląsało w ciemnych ślepiach byłego wojskowego, niby przeskakując z drwa płomyk, pochłaniający coraz więcej przestrzeni. Gdzieś po drodze, mrugnął nawet pani w okienku, która wyprostowała się pospiesznie, zapominając o przysennej posłudze i zapewne rozpoznając męską sylwetkę, która z rozmysłem i bez mniejszych skrupułów, korzystała z przyzwolenia pojawienia się na posterunku i "odebrania" zagubionej własności. Chcąc czy nie - w ten pokrętny sposób, on i Amaya należeli przecież do siebie.
Uniósł brwi, gdy spojrzenia zetknęły się, a ciskające po drugiej stronie iskry, odbiły się od jego bezczelnie niewinnego uśmiechu i skrzących równie niewinne, i równie podprogowo zapewniając o prawie najszczerszych zamiarach - Ano... mam nadzieję, że nic zgubie nie odpadło jeszcze - odpowiedział z powagą i przechylił głowę, kiwając dyżurnemu, odbijając to samo rozbawienie, gdy skrzyżowali spojrzenia. Wyprostował, zaplótł dłonie przed sobą, przyglądając się rozgrywanej scenie uwolnienia - Tsk... dopiszę ci do rachunku - tym razem, już bez skrupułów wyszczerzył się, powstrzymując jednak chęć dodania czegoś więcej, dużo bardziej podnoszącego i tak parującego na policzkach byłej policjantki - ciśnienia - Ile? - pytanie skierował do mężczyzny, wyciągając z bocznej kieszeni portfel. W oczekiwaniu, zlustrował potarganą fryzurę i nachylił się w stronę swojej kontrahentki, niby konspiracyjnie, z miną dobrej rady, ciszej, by nikt poza nią nie usłyszał  - Mam grzebień w aucie, jakbyś chciała - kiwnął głową i odsunął się, tylko przelotnie zastanawiając się, czy nie zechce go przypadkiem czymś zdzielić. Prawdopodobnie, jak już wyjdą.
Ojć. Wymsknęło mu się.

@Kitamuro Amaya
Shogo Tomomi
Kitamuro Amaya

12/3/2023, 22:45
Nie miała żartobliwego nastroju. Czuła się poniżana na kilku płaszczyznach. Zdawała sobie sprawę z tego, że sama wprawiła machinę wydarzeń w ruch sprawiając, że jej położenie było takie, a nie inne lecz w życiu by do tego się nie przyznała. Zamiast tego skrywała się za kwaśną miną pretensji do wszystkich dookoła. Nie podniosła wzroku na niegdyś znajomego dyżurnego. Nie powiedziała słowa kiedy rozkuł kajdanki. Potarła nadgarstki mrukliwie zwracając się do Shogo jakby był jedynym obecnym w pomieszczeniu. Z pod przymrużonych posłała mu niezadowolone spojrzenie. Niektóre tematy były swoistą benzyną którą nie należało się zbawiać w płonącym budynku. Shogo jednak nic sobie z tego nie robił kołysząc zalanymi po brzegi kanistrami. Może odwaga ta pochodziła z doświadczenia w przeszłości już śmierci. Kto wie?
- Mam temperament by załatwić nie tylko sobie w tym momencie przedłużoną wizytę na dołku. Jeślibyś chciał - sparafrazowała szeptliwie czując, że nie potrzebowała wiele by wszcząć kolejną awanturę. Ludzie którzy nie mieli nic do stracenia nieobliczalni. Z natury nie miała wiele, a dziś została już pozbawiona twarzy, godności, pieniędzy, a niedawno odzyskana rezerwa cierpliwości znów niebezpiecznie kołysała się na minimum. Żuchwa poruszyła się dając do zrozumienia, że niewiele brakuje by słowa wprawiła w czyn. Ostatecznie szturchnęła go barkiem niczym rasowy dres by wyjść przed komendę z fuknięciem.
Chowała do wewnętrznej kieszeni płaszcza dokumenty i inne drobne rzeczy osobiste które zostały jej oddane. Słysząc za plecami dźwięk otwieranych drzwi westchnęła.
- Dzięki - burknęła - Gdzie zaparkowałeś? Zatrzymajmy się gdzieś po drodze. Umieram z głodu.
- wyrzuciła zaraz na tychmiast chcąc zmienić temat
Kitamuro Amaya
Shogo Tomomi

22/3/2023, 14:02
Woń niezadowolenia, otulała byłą policjantkę, niby aureola. Shogo nie mógł zaprzeczyć, ze cała otoczka i sytuacja - bawiła go. Nie tylko samym kontekstem i źródłem, ale - cyklem, który zatoczył pełne koło. Zdarzało mu się, że widział kobiecie bardziej zbuntowaną, być może też zgorzkniałą- nastolatkę. Mimo jednak tych naleciałości, wiedział równie dobrze, jak przenikliwy umysł krył się pod nieładem ciemnych włosów. Jeden z wielu powodów, dla których - to właśnie jej oddać chciał swoje kontraktowe posłuszeństwo. Było w tym coś przekornego, jak zadra, pod raną, która świadczyła - albo o już nowej skórze, albo, ranie. W decyzje jednak May - nie miał prawa się mieszać i zwyczajowo, po prostu sprzątał bałagan, jaki w procesie... przezywania danych wydarzeń, nadziały się na jego medium.
Musiał też przyznać, że szanował butę, z jaką odwdzięczała się za każdą zagrywkę celowaną w jej stronę. Nie tylko od niego. Miałą w sobie odwagę, którą - jak mawiał - opętał chaos - Wiem - nachylił się odrobinę, czując, jak ślepia mrużą sią się w wewnętrznej ekscytacji - rzuconego wyzwanie. I czy miał tego świadomość, czy nie - kusiła w sposób, który odzywał się w Shogo - podczas akcji. W wojsku - a Ty wiesz, że chciałabym, uwielbiam ten temperament - ściszył głos - ale nie miałby kto nas odebrać - zakończył niemal z żalem i odsunął się, prostując kącik uniesionych warg, zmywając i niepotrzebne już (na tym etapie) pierwiastki rozbawienia.
Szturchnięcie potraktował, jak chłodne przypomnienie o granicach, jakie mogli przekroczyć. A przecież, się na nie zgodził. Minęła go, a on krótko trwał w miejscu, by wzruszyć ramieniem, gdy utkwiło na nim spojrzenie dyżurnego, gdy - załatwił już wszystkie formalności. Uniósł dłoń do czoła w nieco niedbałym salucie i wyszedł za May.
- Nie ma sprawy - niezrażony, wciąż w humorze, kiwnął głową w bok, wskazując kierunek - nie na parkingu, tam z tyłu za budynkiem - zakomunikował krótko, nie zatrzymując się i prowadząc w stronę auta. Zabawnie było w kontekście sytuacji. Przeciąganie niepotrzebnie zabawy, kiedy wyczerpał jego źródło, nie miało większego sensu - Zakładam, że stawiam - otworzył drzwi kobiecie, nie zwracając już najmniejszej uwagi na ewentualne komentarze. Miał w zwyczaju to robić i nawyku zmieniać nie miał a zamiaru. Dopiero potem wsiadł za kierownicę, odpalając silnik i przez moment z grymasem zadowolenia wsłuchując się, jak warkot rozchodzi się w ciemności.

@Kitamuro Amaya


You don’t choose your demons,
but you do decide who owns who.
Shogo Tomomi
Haraedo

1/6/2023, 22:35
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Yōzei-Genji Naksu

13/12/2023, 22:59
03.12

Skuliła się na tylnym siedzeniu taksówki zakrywając dłonią usta. Bezgłośny szloch wstrząsnął jej ciałem, gdy zgięła się w pół tuląc nos do miękkiego futerka kota na swoich kolanach. Ten miauknął męczeńsko, ale pozwolił jej się tarmosić, bo wiedział, że nie miał z nią najmniejszych szans. Potrzebowała jego bliskości. Był jak zapewnienie w jej nic nie wartym życiu. Z nim na rękach wiedziała, że wszystko musiało być dobrze. Przynajmniej względnie. Nie myśląc za wiele wrzuciła telefon do wielkiej torebki chanel, którą dostała od Shizuru na urodziny. Idealnie nadawała się do podróżowania. Pomieściła wszystkie babskie bibeloty. Tak samo jak dwie wielkie spakowane po brzegi walizki w bagażniku. Nie miała teraz siły zastanawiać się co zrobiła źle. Czemu ponownie wylądowała u Sory i dlaczego nie poprosiła o pomoc Shizuru. Wiedziała, że miał jej to za złe, ale zwyczajnie działała instynktownie. Wyszła tylko na jednego drinka z koleżankami i gdy wpadła w te silne, znane ramiona już nie potrafiła się uwolnić. Ostatnie kilka dni zamazywało się w jedną całość chaosu. Seksu, picia, wiecznej imprezy. Przynajmniej było jej wtedy łatwiej. Czuła się bezpieczniej, chociaż nawet Sorę dziwiło, gdy obsesyjnie sprawdzała zamki i okna. Nie pytał. On nigdy nie pytał.

Teraz jadąc w stronę portu miała wszystko poukładane. Zbyt często spoglądała w lusterka czy ten czarny suv jechał za nimi przypadkiem. Była pewna, że nie. Nie wierzyła obecnie w przypadki. Nie wiedziała czy chcieli jej odebrać Puszka czy chodziło o coś innego. Nie zamierzała się dowiadywać. Była tchórzem i ucieczka od razu wydała jej się najlepszym wyjściem. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Pod wpływem impulsu zadzwoniła, żeby przygotowali średniej wielkości jacht, na którym spędziła wakacje kilka lat temu z Shizuru. Spakowała się w niecałe dwadzieścia minut wrzucając do walizek same niepotrzebne ciuchy i rzeczy dla Puszka. Wybrała ładny hotel na Okinawie bookując go oczywiście z karty kredytowej Shizu. Była gotowa.

Wchodząc na jacht uśmiechnęła się radośnie do kapitana i kilkuosobowej załogi, którzy jeśli byli zaskoczeni tą nagłą wizytą, nie dali tego po sobie poznać. Była idealnie pomalowana, miała na sobie dopasowaną sukienkę z golfem sięgającą kolan, kozaki na wysokim obcasie i zarzucony na ramiona płaszcz. Jasnorude włosy, z których już dawno wypłukała się farba falowały na wietrze. Dłuższe niż zazwyczaj.

- Musimy się spieszyć - powiedziała im na odchodne, gdy pomogli jej przenieść walizki do kajuty. W końcu ktoś mógł ich śledzić. Mógł chcieć wedrzeć się na jacht i i . I zrobić im krzywdę. Tak. Uciekali. Uciekali daleko. Zamknęła drzwi do sporych rozmiarów pokoju składającego się z jadalni, dużego pokoju, sypialni i łazienki. Ułożyła Puszka na fotelu, samej ściągając płaszcz i rzucając torebkę w kąt. Nie myśląc za wiele usiadła na łóżku wpatrując się w swoje drżące z emocji dłonie. Czym się tak zdenerwowała?

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Morrigan Sherwood and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

25/2/2024, 16:17
 Była u niego kilka dni. Kilka dni. Zatem cały jego wyjazd, tak? Było to jedynie przypuszczenie, ale wątpił, że dalekie od prawdy - spokojnie mógł założyć, że pojechała do Sory, gdy tylko Shizuru dał jej znać o opuszczeniu kraju. Ostatecznie nie miało to wielkiego znaczenia - i tak najbardziej drażnił go sam fakt, że się w ogóle widzieli, zupełnie ignorując prośbę Sagi. Dopiero następne słowa stłumiły nieco żar jego złości, na jej miejsce wprowadzając podejrzliwość. Czy zagrożenie, o którym mówiła, było realne? Choć miał wątpliwości, zważając na jej stan psychiczny, głupim byłoby jednak zupełnie zignorować takie obawy. Różne incydenty działy się wśród Minamoto, a już szczególnie wśród Yōzei, których prawdziwy fach był poniekąd powszechnie znany; nawet jeśli tylko jako plotka czy przypuszczenia, wychodziło na to samo. Na językach wielu ludzi figurowali jako zabójcy. Naksu, mimo że nie kultywowała zawodu swojej rodziny, nadal nosiła nazwisko takie, a nie inne - przynajmniej jeszcze. Być może ktoś był świadomy, jak bezbronna jest, uznając ją za łatwy cel. Czy jeżeli była świadoma, że ktoś ciągle ją śledził, to był to w ogóle skuteczny szpieg? Gdyby wykonywał swoją robotę odpowiednio, nikt nie powinien był w stanie go zauważyć.
 I tak prawdopodobnie za bardzo analizował sprawę. Powinien skupić się teraz na odgadnięciu lokalizacji Naksu, a domniemanym szpiegiem przejmować się później, gdy już zada dziewczynie wszystkie odpowiednie pytania. Starał się nie panikować i jak zwykle podejść do… problemu z opanowaniem, mimo że serce z mocą biło w jego klatce piersiowej. Nie widział sensu w jej postępowaniu. Gdzie mogła być bezpieczniejsza, jak nie przy nim? Tylko pośpieszne „kocham cię” echem rozbrzmiewało w jego czaszce, równie niespodziewane, jak cała jej ucieczka. Nigdy te słowa jeszcze nie zostały między nimi wymienione; „uwielbiam cię”, „tęsknię za tobą”, „jesteś moja” - wszystko to wypowiadane było z łatwością, wszystko, ale nie to, co miało największe znaczenie.
 - Też cię kocham - rzekł szeptem, testując, czy w swoim głosie wykrywa fałsz. Naksu już nie miała prawa go usłyszeć - rozłączyła się przecież szybko po własnym wyznaniu. Z zaskoczeniem musiał przyznać, że słowa wydostały się z jego gardła z łatwością. To nie było kłamstwo.
 Było kilka miejsc, w które mogła się udać. Całe szczęście, że odebrała teraz, gdy jeszcze tam jechała, a nie już opuściła Fukkatsu. Na niekorzyść Naksu, miał przecież doskonały wgląd do wszystkich operacji pieniężnych, które były wykonywane z jego konta, a dziewczyna nie miała prawie żadnych własnych oszczędności - cóż, przynajmniej nie takich, o których nie wiedział, a te z kolei nie były wystarczające, by wyjechać na długi czas. Ale znowu zakładał, tym razem, że w ogóle jakkolwiek przemyślała to, co robiła, a przecież… bywało różnie z Naksune. Szczególnie ostatnimi czasy… Gdy jednak w aplikacji bankowej zauważył kilka transakcji pod sobą, wszystkie zrobione w podobnym czasie, zapewne w pośpiechu, łatwo było zrekonstruować plan, jaki wymyśliła dziewczyna.
 - Jedź do portu, Kazuhiro - poinstruował swojego szofera, który tylko czekał na podanie destynacji. W odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową i chwilę potem elektryczny samochód zamruczał cicho po uruchomieniu silnika. - Najlepiej szybko. - Byłoby beznadziejnie, gdyby teraz gdzieś utknęli w korku. Chociaż… mógł zrobić jeszcze jedną rzecz, żeby na pewno się nie spóźnić.
 Odnalezienie numeru kapitan statku było łatwe, w końcu niejednokrotnie korzystał z jej usług. Bez wahania rozpoczął połączenie. Co ciekawe, kobieta od razu zaczęła mówić. - Och, dobry wieczór, panie Saga. Pani Naksune właśnie weszła na pokład, niedługo będziemy wypływać…
 - Nie - przerwał jej trochę szorstko. Kapitan umilkła, zapewne zdziwiona nagłą reakcją, i to taką lakoniczną. Po chwili odchrząknął, uspokoił się i dopiero wtedy kontynuował. - Poczekajcie jeszcze, proszę. Nastąpiła zmiana planów i ja też mam zamiar dołączyć do rejsu. Już tam jadę.
 - Oczywiście! - odparła od razu. Nie był pewien, czy jej entuzjazm był odgrywany, czy odczuwała go szczerze, ale i tak nie miało to znaczenia. Najważniejsze, że wystarczyło słowo, by opóźnić wypłynięcie jachtu w morze. - Poinformujemy za moment pani Naksune o opóźnieniu…
 - To nie będzie konieczne - powiedział, tym razem z pełnią opanowania. - To ma być niespodzianka - skłamał. - Jedynie… obserwujcie uważnie, czy ktoś inny nie kręci się wokół statku. Do zobaczenia.
 - Tak jest - dodała na zakończenie, po czym zakończyła połączenie.
 Shizuru nie próbował się już kontaktować z Yōzei. Samochód mknął przez ulice, specjalnie wybierane przez doświadczonego kierowcę tak, by dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Nie miał ze sobą żadnych swoich rzeczy, naturalnie, lecz powinien mieć jakieś na pokładzie, choćby podstawowe akcesoria i ubrania. Zresztą nie był jeszcze pewien, czy faktycznie wypłyną… ani gdzie planowała udać się jego narzeczona.
 Gdy tylko zaparkowali, Shizuru praktycznie wyskoczył z auta, ignorując ostry ból, który zakuł go w złej nodze, kiedy poderwał gwałtownie swoje ciało. Ukłonił się pośpiesznie w kierunku witającej go załogi.
 - Gdzie ona jest? - spytał, wymuszając spokój i neutralny uśmiech na swojej twarzy, w rzeczywistości zaciskając mocno splecione dłonie za plecami.
 - W głównej kajucie, proszę pana - odparł jeden z pracowników. - Czy możemy już wypływać?
 - Poczekajcie jeszcze chwilę - rzucił na odchodnym. Nie zwracał uwagi na to, jaką odpowiedź dostał, od razu kierując się do pokoju, w którym najprawdopodobniej przebywała Naksu.
 Otwarłszy zamaszyście drzwi, był w stanie dostrzec ją od razu. Jak siedziała taka sama i wyraźnie wyprowadzona z równowagi, wywoływała w nim silną chęć… zaopiekowania się nią. Jak zwykle. Mimo wszystko nie wiedział, co powiedzieć. W pomieszczeniu słychać było tylko pomiaukiwania Puszka, który w momencie podbiegł do Shizuru, aby się przywitać. Mężczyzna westchnął drżąco i po chwili zamknął za sobą drzwi, aby kot nie był w stanie umknął na otwarty pokład.



Molo pasażerskie ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

25/2/2024, 16:56
Bała się. A strach przysłaniał jej trzeźwe myślenie. Dlatego tak bardzo się spieszyła. Chciała się wydostać. Na pełne morze. Z daleka od wyspy, z dala od problemów. Nabroiła i bała się stanąć twarzą w twarz z Shizuru. Gniewał się. Może to on nasłał na nią tego pana w garniturze, który zaparkował swoje Porsche tuż obok jej taksówki? Na pewno chciał się zemścić za Sorę. Ale ona naprawdę nie chciała. Tak po prostu wyszło. Z początku miała jakieś tam opory, ale wciągnęła ze dwie kreski i wszystko nagle stało się łatwiejsze. Zapomniała o swoim narzeczonym. Zapomniała o sobie. Liczyła się tylko zabawa i przez te kilkanaście godzin ciągłego tańca nie musiała nawet martwić się o Puszka. Potem wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, więc pchana wyrzutami sumienia zaczęła uciekać.

Teraz siedząc na wielkim łóżku, na którym zmierzała pieprzyć się z Shizuru cały rejs ich podróży poślubnej, nie czuła już strachu. Była zdeterminowana. Co mogło pójść nie tak? W następne kilka minut jacht miał odpłynąć i wszystko miało być dobrze. Wzięła kilka uspakajających oddechów. Usłyszała jakieś zamieszanie na zewnątrz. Jej puls momentalnie przyspieszył. Oddech spłycił. Ponownie zalała ją fala niepokoju. Cholera, zapomniała zabrać ze sobą tabletki uspokajające.

- Znaleźli nas - szepnęła konspiracyjnie do Puszka, który właśnie ostrzył swoje pazurki na tapicerowanym drogą skórą fotelu. Wstała na trzęsących się ze stresu nogach. Mimo wysokich szpilek podbiegła do swojej torby wyrzucając z niej całą zawartość na podłogę. Kosmetyki, pęk pieniędzy, prostownicę do włosów i pistolet. Sięgnęła po niego od razu się uspokajając. Metal przyjemnie ciążył w dłoni, dodawał jej otuchy. Zabrała magazynek ładując broń po drodze na łóżko. Odbezpieczyła ją jednym ruchem. Usiadła na brzegu kładąc dłoń z pistoletem płasko na satynowej pościeli. Wzięła jedną z mniejszych poduszek chowając go pod nią. Ponownie zawiesiła głowę czekając.

Drzwi nagle się otworzyły aż podskoczyła w miejscu. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Działa odruchowo. Machinalnie niczym ktoś wytrenowany, kto nie myślał. I pewnie ojciec byłby z niej teraz dumny widząc jak w sekundę uniosła chudą rękę celując w osobę stojącą w otwartych na oścież drzwiach. Przeniosła ciężar ciała na drugą dłoń opartą o materac łóżka, żeby zapewnić sobie podparcie. Przekrzywiła lekko głowę kładąc policzek wygodnie na swoim ramieniu. Przymknęła jedno oko, wstrzymała oddech celując w głowę, przesunęła palec z długim pomalowanym na czerwono paznokciem na spust. Nie miała wątpliwości, że z takiej odległości trafiłaby tam gdzie celowała.

Puszek miauknął głośno biegnąc przez pokój.
- Shizuru? - Zdała sobie nagle sprawę kompletnie przypadkiem. Zamrugała kilka razy, jak by nagle się obudziła. Opuściła dłoń wstając na równe nogi. Z uśmiechem na ustach uszyła szybkim krokiem w stronę mężczyzny kompletnie zapominając, że jeszcze sekundę temu celowała do niego z odbezpieczonej broni. Jeśli jej pozwolił rzuciła się w jego ramiona. Owinęła dłonie wokół jego szyi przykładając metalowy przedmiot do skóry na jego karku. - Kochanie - westchnęła tuląc się do niego.
Yōzei-Genji Naksu

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Saga-Genji Shizuru and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

25/2/2024, 22:08
Wpatrywał się w lufę wycelowanego w niego pistoletu. Dreszcz przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa, gdy umysł pomocnie wyciągnął z szufladki wspomnień to jedno, w którym Naksu na festiwalu trafiła z broni każdy możliwy cel, wygrywając najlepszą nagrodę i sprawiając, że właściciel stoiska prawdopodobnie przeklinał ją przez kilka następnych dni. Nie podniósł dłoni w górę jak przyłapany w filmie złoczyńca, a jedynie powoli prześlizgnął spojrzeniem na skupione oczy dziewczyny. Chciał schylić się po ocierającego się o jego kostki kota, ale Naksu skutecznie zatrzymała go w miejscu. Nie był w stanie zdecydować, czy jest dumny, że taka była jej pierwsza reakcja, skoro bała się, że ktoś ją śledzi, czy raczej zdruzgotany tym, iż nie był stuprocentowo pewny, czy by do niego faktycznie nie strzeliła. W ciągu tych kilku sekund grozy, twarz Naksu przedstawiała maskę mordercy, prawie taką, jaką czasem widział u pracującego Setsurō, a którą ona tak rzadko zakładała.
 Kobieta zdjęła go z celownika i dopiero wtedy pozwolił sobie na głębszy oddech ulgi. Rozejrzał się po szybko po pokoju, ogarniając dwie duże walizki i zawartość torby rozsypaną po podłodze, jakby jej właścicielka szukała czegoś w panice albo roztargnieniu - i obie te opcje były całkiem możliwe. Zimny metal w kontakcie z jego skórą spowodował, że Shizuru drgnął na całym ciele. Nie odepchnął jej, nie będąc w stanie tak po prostu jej odrzucić, jednakże tak samo nie mógł wykrzesać z siebie chęci, by odwzajemnić uścisk.
 - Nie udawaj, że się cieszysz, że mnie widzisz, Naksune - powiedział w końcu. Pozwolił sobie nacieszyć się jej obecnością; faktem, że zdążył ją złapać jeszcze przed ucieczką - ale tylko przez chwilę. Rozżarzone węgielki jego złości nadal były na tyle gorące, że mogły poparzyć i jego, i ją, jeśli jej nie opanuje. Sam nie wiedział, od czego powinien zacząć - bo zdecydowanie musieli porozmawiać. Och, jak kusząca była wizja, w której porzucają temat i zanurzają się w sobie do zapomnienia - jak już zresztą niejeden raz postanowili uczynić. Nie mógł jednak dać się skusić. Nie tym razem. Nie mógł także całkiem dać się opanować innemu wcieleniu Shizuru, który chciał zrobić jej piekło za kolejną już zdradę, której się dopuściła. I za poprzednią, i za prawdopodobnie przyszłe - za wszystkie.
 - Co się stało? - zapytał nisko. - Czemu… skąd ta nagła decyzja teraz, że musisz wyjechać? Myślisz, że ktoś cię śledzi? - Ujął złotym spojrzeniem jej rozpuszczone włosy, poniekąd zaskoczony ich naturalnym odcieniem, z jedyną delikatną pozostałością różowej farby. Mimo że sam kolor różowy nie za bardzo dodawał wieku ani powagi, tak widok właśnie jej prawdziwego koloru kosmyków sprawił, że wyglądała na jeszcze młodszą. Jeszcze bardziej zagubioną. - Czemu mi nie powiedziałaś od razu, zamiast uciekać?
 Tylko ogromną siłą woli powstrzymał się od zadania następnej fali pytań. Było ich tak dużo, że niemal fizycznie bolało go trzymanie ich za zaciśniętymi zębami. Nadal świadom był jednak naładowanej broni w jej ręce, a nie sądził, by dobrym pomysłem było próbowanie wyrwania jej z jej dłoni. Nie, kiedy umysłem Naksu sterowała… paranoja.



Ostatnio zmieniony przez Saga-Genji Shizuru dnia 26/2/2024, 18:32, w całości zmieniany 1 raz


Molo pasażerskie ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Naksu

26/2/2024, 12:23
Nie uszło jej uwadze, że jej nie przytulił. Brzydził się nią? To normalna reakcja. W końcu znowu wylądowała u innego. Ale przecież nie chciała. To nie miało być tak. Sama się sobą brzydziła. Przygryzła dolną wargę. Czy tym razem ją wyrzuci? Miała ochotę to błagać, ale nie zasługiwała na jego wybaczenie. Dlaczego musiała zawsze wszystko spierdolić? Musiała uciec. Tak ucieczka była jedynym wyjściem. Spojrzała na niego jak by widziała go po raz pierwszy. Zrobiła niepewny krok do tyłu, a wesoły uśmiech od razu opuścił jej pomalowane błyszczykiem usta. Zaśmiała się nerwowo pod nosem.

- Oczywiście, że się cieszę - odparła nagle urażona, czemu miałaby się nie cieszyć? Przecież Shizuru był najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Był też najważniejszą kobietą i byłby też ulubionym pupilem, gdyby nie przegonił go w tej kategorii Puszek. Zamrugała kilka razy nieświadomie wciąż się cofając. Potrzebowała się znieczulić. Potrzebowała się napić. Potrzebowała czegokolwiek, bo wiedziała, że kończył jej się czas; że już za chwilę Shizuru przywoła ją do porządku tym swoim zawiedzionym Naksu albo jeszcze gorzej Naksune. Nienawidziła tego tonu, tego imienia, ale zawsze działało. Podeszła do mini baru kładąc broń na blacie. Słyszała jego pytania w pośpiechu wyciągając dwie szklanki, wkładając do nich lód.

- Napijesz się? - Rzuciła otwierając butelkę jakiejś drogiej whisky, która przecież nawet nie należała do niej i napełniła nią dwie szklanki. Rozlała część płynu na blat tak cholernie trzęsły jej się dłonie. Sięgnęła po swoją i wypiła jej zawartość, jak by była spragniona. Nie skrzywiła się ani razu, gdy paląca ciecz zalała jej pusty żołądek. Zapomniała z tego wszystkiego zjeść. A miała taką okrutną ochotę na mcdonalda. Pchnęła szklankę po blacie w jego stronę.

Nagle ją olśniło. Pytania. Pytania, na które nie chciała odpowiadać, więc z miną męczennika spojrzała na swojego mężczyznę.

- Tak! Myślę, że chcą zabrać Puszka. Trzeba go ochronić. Może on nie jest celem. W sumie nie wiem jak się to zaczęło. Jestem pewna, że to coś złego. Lepiej nie ryzykować, więc wyjeżdżamy. Sora też powiedział, że - wyjaśniła nagle milknąc, gdy zdała sobie sprawę, że powiedziała za wiele. Jej dłoń momentalnie powędrowała z powrotem do broni. Oparła się o blat zgrabnym tyłkiem, dotykając opuszkami palców chłodnego metalu. Najbardziej chyba bolało ją to, że gdyby chociaż spróbowała się zastrzelić i tak nie byłaby w stanie umrzeć. Miała okropną ochotę chociaż spróbować. - Nie. Nie chciałam cię martwić. Wiedziałam, że będziesz zły i wkurwiony, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Ugotowałam krem z dyni, żebyś nie był głodny jak nas nie będzie - mówiła pełna przejęcia i entuzjazmu, jak by rzeczywiście mogła coś w pojedynkę zdziałać. Miała ochotę wtulić się w jego ramiona. Zapomnieć o wszystkim co się działo. Dać się ponieść pożądaniu. Jak zawsze zastąpić jego gniew bliskością. Jednak bała się podejść. Stała w miejscu, dosyć daleko. Bała się, że tym razem ją odtrąci.

Spojrzała na niego jak by coś sobie uświadomiła.
- Dlaczego tu jesteś? Miałeś wrócić jutro. I tę zupę musisz sobie odgrzać.
Yōzei-Genji Naksu

Yakushimaru Sanari ubóstwia ten post.

Saga-Genji Shizuru

26/2/2024, 19:26
 Nie sprawiało mu wcale przyjemności, gdy wyraźnie było widać odrzucenie w jej oczach - co było poniekąd zaskoczeniem. Chociaż nie. Inaczej. To nie brak satysfakcji był tu niestandardowy, a raczej fakt, że i jego to zabolało. Zawsze był taki nastrojony na jej uczucia, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo wpływały i na niego; jak te negatywne sprawiały, że momentalnie odczuwał potrzebę naprawienia ich. Domyślał się, że to wszystko wina tej… miłości, przekonując go po raz kolejny, jak bardzo nienawidził tego uczucia. Po co mu one, kiedy tylko powodowało, że zachowywał się z całkowitą wzgardą dla logiki?
 Puścił mimo uszu jej zapewnienie, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Naksu mówiła chyba cokolwiek jej tylko przyszło do głowy, bo jeszcze przez telefon czy może nawet przez smsy nie wydawała się wcale zadowolona, że Shizuru ma do niej dołączyć. Nie pomagało to wcale jej sytuacji; najwyraźniej z dnia na dzień coraz bardziej traciła na zdrowym rozsądku, skoro była tak niespójna w swoich uczuciach - albo, co było oczywiście równie prawdopodobne, ciągle kłamała.
 - Nie chcę - odpowiedział, przez chwilę przyglądając się biernie, gdy pomimo tego zaczęła przygotowywać drinki. Na pokładzie zdecydowanie nie brakowało alkoholu - był to w końcu statek, który miał sprzyjać zabawie równie mocno, co odpoczynkowi. Ostatecznie nie mógł się powstrzymać i podszedł do niej, najpierw wyciągając z jej dłoni szklankę, a potem biorąc drżące dłonie w swoje w pewnym uścisku.
 - Naksu - zaczął, ale na dźwięk imienia mężczyzny musiał wziąć głęboki, powolny wdech. Pomimo swojej wcześniejszej odmowy, teraz chwycił za nalany alkohol i, zamiast z rozmachem rzucić szkłem o ziemię, wypił od razu całą jego zawartość. Odłożył ją z głośnym brzdękiem, od którego prawie sam się wzdrygnął. Spojrzał na nią, iskierki wściekłości w jego oczach, chociaż próbował je opanować. Miał wrażenie, że zaraz coś w nim pęknie, przez tak długi czas powstrzymywane. - Co ci niby powiedział Sora? - Oddech. - Czemu ciągle muszę konkurować z tym jebanym ćpunem?
 Zaraz po tym umilkł na chwilę, uświadomiwszy sobie, że podnosi głos w swojej złości. To przecież nic nie da. Naksu była wystarczająco przerażona i nie potrzebowała na dokładkę strachu przed nim. Kątem oka dostrzegł, że znów chwyta za broń i przeklął się w myślach - powinien ją schować, gdy przez moment o niej nie pamiętała.
 - Myślisz, że nie martwiłbym się, gdybym wrócił, a ciebie tu nie było? - spytał, przekonując swój głos do delikatności. Jeżeli go nie odepchnęła, zacisnął mocniej dłoń na jej palcach. Chciał powiedzieć jej, że nie jest zły, ale kłamanie w jej obecności przychodziło mu coraz gorzej. Zresztą… musiała widzieć. Dawno nie był przecież tak wyraźnie wyprowadzony z równowagi. - Nic ci przy mnie nie grozi. Już kazałem sprawdzić, czy ktoś się wokół ciebie nie kręci. Ochronię też Puszka. Przecież wiesz, Naksu. - Chłodną dłonią przesunął po jej rozgrzanym policzku. Dotyk był elektryzujący.
 Wsunął kosmyk włosów za jej ucho. - Konferencja skończyła się dzień wcześniej. Nie było powodu tam dłużej siedzieć. Chciałem już tu wrócić - do ciebie. - Westchnął. Nie spodziewał się… tego wszystkiego. Wysilił się na uśmiech. - Wolę, żebyś ty mi odgrzała.
 Wciąż jednak musiał dowiedzieć się, co spowodowało u Naksu tak burzliwy epizod.
 - Powiedz mi, co się stało przez te parę dni. - Łagodnie.
 Na razie.



Molo pasażerskie ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Yōzei-Genji Setsurō and Yōzei-Genji Naksu szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

27/2/2024, 22:33
Była chora. Tak ciężko i nieuleczalnie chora. Momentami zdawała sobie nawet z tego sprawę. Wtedy, gdy była zmęczona i słaba; gdy miała siłę tylko płakać i pragnąc końca, który nie nadchodził. Teraz jej stan był znacznie inny od tych depresyjnych momentów. Teraz była pełna energii, adrenaliny i paranoi. Była niebezpieczna dla siebie i dla innych. I teraz nie czuła się ani chora, ani smutna. Wręcz przeciwnie. Była w idealnym stanie, gotowa rzucić wszystko. Swojego narzeczonego, dom, rodzinę, studia. Była gotowa wyjechać pod wpływem impulsu (i pana z suva, który na pewno śledził jej taksówkę).

Jej umysł działał bardzo powierzchownie. Odrzucenie ją zraniło, ale nie na tyle, żeby się tym przejęła na dłużej niż kilkanaście sekund. Przypominała zagubionego szczeniaka, który co chwilę interesował się czymś innym. Nie słuchała go zalewając się drinkiem. Nie zwróciła nawet uwagi, gdy do niej podszedł. Nie opierała się, jak zawsze zresztą. Poczekała grzecznie, aż wyjął szkło z jej dłoni, aż ją do siebie obrócił.

Naksu.
Oho. Zaczęło się.
Było to to Naksu, które zawsze sprawiało, że gubiła się we własnych myślach. Wzbudzało respekt. Ponownie czuła się niczym mała dziewczynka, która coś przeskrobała. Może wyjadła wszystkie czekoladki nie dzieląc się z rodzeństwem? Może znowu wzięła mclarena ojca bez pytania zaliczając po drodze do centrum handlowego wszystkie czerwone światła? Nie. Tamte wspomnienia były niczym w porównaniu z tym stanem, w jaki wprawiał ją Shizuru. Jednym jebanym słowem. Zesztywniała w wyczekiwaniu na kazanie; na jego gniew. Nie bała się go. Nie teraz, nie nigdy. Ufała mu bardziej niż sobie, ale nie potrafiła znieść ciężaru jego zawodu. Nawet jeśli sama była sobie winna. Dźwięk odkładanej z hukiem szklanki sprawił, że podskoczyła w miejscu. Wpatrywała się w te śliczne złote tęczówki. Czemu był taki piękny, gdy się gniewał? Miała taką cholerną ochotę wpić się w jego usta. Pocałunkiem zatamować falę pytań, które dla niej szykował. Nie zdążyła jednak, bo Sora było zakazanym imieniem w ich związku. Teraz to ona lekko się wzdrygnęła. Jednak nie odpowiedziała na głos. Bo sama jestem jebaną ćpunką - pomyślała. Milczała, bo karmienie go kłamstwami przychodziło jej za łatwo. Nie chciała więcej kłamać, ale nie potrafiła powiedzieć mu prawdy. Nie gdy pod powłoką gniewu czaił się ból.

Nieświadomie sięgnęła w stronę broni, jak by jego podniesiony głos ciął głębiej niż noże. Nie wzbudzał w niej strachu, a obrzydzenie do samej siebie. Miał po prostu rację. Ale nie miała siły na konsekwencje. Nie był to ten moment wyrzutów sumienia, płaczu i smutku. Teraz była aktywna, pełna energii i musiała uciekać przed czyhającym na pokładzie niebezpieczeństwem. Czy pani kapitan była w zmowie z oprawcami? Najwyżej zepchnie się ją z pokładu, jak już wypłyną na otwarte morze.

Jego delikatny ton sprawił, że zabrała dłoń z broni. Skupiła na Shizuru całą swoją uwagę. Ponownie poczuła ogromną ochotę wtulić się w jego ramiona, gdy mocniej ścisnął jej drobną dłoń. Oczywiście, że mówił racjonalnie; że miał rację, ale ona nie potrafiła tego do siebie dopuścić. Nie w tym stanie.

- Tak. Masz rację. Ochronisz nas, więc możemy uciec razem. Daleko. Tam gdzie nikt nas nie znajdzie, dobrze? - Podłapała, bo karmiła się wszystkim co do niej mówił. Nie kwestionowała jego słów tylko ulegała mu tak pięknie, gdy był blisko. Gdy go nie było cóż. Może powinien zamknąć ją i po prostu nie pozwolić decydować samodzielnie? Zamknęła na chwilę powieki czując ciężar dłoni na swoim policzku. Przekrzywiła lekko głowę opierając się o nią. Gdyby obecnie powiedział jej, że ziemia była płaska, pewnie by się z nim zgodziła. - Do mnie? - Zapytała niczym jego echo. - Czemu do mnie? Przecież i tak wybiorą ci nową narzeczoną, bo poprzednia się zabiła - wypaliła nagle słowa, które po części usłyszała od Enmy. Chyba? Jakoś tak to szło. Fakt, że mówiła o sobie w formie przeszłej nie zrobił na niej większego wrażenia. Westchnęła uśmiechając się do niego szczerze. - Ale to nic, kochanie. Będę cię straszyć we wszystkich twoich koszmarach. Nawet jak ucieknę sprawię, że już nigdy nie zaśniesz - dokończyła wesoło, jak by wcale mu nie groziła.

Co się stało przez te parę dni?
- Nic specjalnego. Niewiele - nie posiliła się nawet na lepsze kłamstwo. Unikała niewygodnych odpowiedzi. Jej wolna dłoń niby przypadkiem dotknęła jego koszuli zjeżdżając niżej, na pasek spodni. Zblokowała z nim spojrzenie umiejętnie odpinając klamrę i wyciągając pasek z pierwszej szlufki. Przygryzła dolną wargę robiąc krok w jego stronę. - Pozwól mi - szepnęła klękając, jeśli jej nie zatrzymał.

@Saga-Genji Shizuru
Yōzei-Genji Naksu

Raikatsuji Shiimaura, Saga-Genji Shizuru and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Saga-Genji Shizuru

2/3/2024, 20:37

 Oczywiście nie znosił, gdy Naksu mu kłamała - szczególnie że niemal zawsze umiał rozpoznać, kiedy to robiła - ale gdy zdarzały się takie momenty, jak te, gdzie jedynie milczała z pustką w oczach, która sugerowała, że ich właścicielka była myślami dekady stąd… te chwile były jeszcze gorsze. Mógłby prawdopodobnie nie mówić nic, skoro słowa docierały do uszu dziewczyny, ale ta odmawiała ich przyjąć do siebie czy nawet w ogóle przetworzyć na jakąś informację. Właśnie ten stan obojętności przy jednoczesnym braku wprost negatywnych reakcji względem Shizuru zazwyczaj skutecznie gasił jego wściekłość. Teraz jednak nie umiał się całkowicie uspokoić; podejrzewał, że to wszystko przez świadomość, że Naksu omal nie uciekła - minuty czy wręcz sekundy dzieliły go od jej odpłynięcia. Nie miało znaczenia, że i tak by się prędzej czy później dowiedział i pewnie dość szybko znalazł - to kwestia przełamania kontroli nad sytuacją spowodowała to nieprzyjemne drżenie pod skórą, które trwało od momentu dowiedzenia się, co takiego kobieta zamierza zrobić.
 Naksu nie dała mu odpowiedzi na pytanie, lecz Shizuru i tak ją znał. Musiał ciągle brać drugiego mężczyznę pod uwagę, ponieważ nadal trzymał się obietnicy względem swojej narzeczonej, że Saga nie zagrozi jego życiu w żaden sposób. Głupota. Za każdym razem tego żałował. Zawsze też mógł mógł ją złamać, oczywiście. Czym przecież była obietnica dla Shizuru? Mówił takie bez wahania, jeżeli oznaczało to osiągnięcie czegoś, na czym mu zależało. Wtedy jednak chciał, by w sprawie Naksu było inaczej; chciał wykazać się niecodzienną dla niego szczerością… pod pewnymi warunkami, których ewidentnie nie spełniała. Gdyby tylko miał do czynienia z jakąś przypadkową osobą, z którą zawarł podobną „umowę”, już dawno by ją zerwał i wyciągnął przykre konsekwencje. W tym przypadku jednak nadal obawiał się konsekwencji, jakie śmierć Sory spowodowałyby w samej Naksu, a mimo wszystko… chciał dla niej dobrze. Dzisiaj po prostu… gdy widział, że i tak było z nią źle oraz istniała możliwość, że to po części wina mężczyzny, postanowienie Shizuru niebezpiecznie topniało.
 Kątem oka dostrzegł, jak oderwała dłoń od broni - to była szansa, by ją wziąć lub po prostu schować. Najlepiej to drugie; mimo wszystko Shizuru nadal był kaleką i gdyby bardzo chciała, mogłaby mu ją odebrać. Kciukiem pogłaskał ją więc po policzku, krzyżując z nią spojrzenia. - Możemy gdzieś popłynąć, jeśli chcesz. Tylko my - mruknął uspokajająco. Była to prawda - przypuszczał jednak, że nie na aż tak długi czas, jak by chciała, a na pewno nie na zawsze. Naparł na nią lekko i uwięził pomiędzy opartymi na blacie dłońmi. Pochylił się nad jej szyją, na razie tylko muskając oddechem, jedną ręką dyskretnie włożył do najbliższej szuflady nad blatem minibaru. Choć był skupiony na tej czynności, nadal uważnie jej słuchał i na następne słowa zaklął w myślach. Skąd takie przypuszczenia. Nic takiego nie powinno się stać, przynajmniej w najbliższym czasie - o śmierci Naksu wiedziało niewiele. - Moja narzeczona - jedyna - stoi właśnie przede mną i jej status zmieni się co najwyżej w żonę - powiedział cicho, ale wyraźnie artykułując każde słowo. Spojrzał na nią ponownie dopiero gdy dotarł do niego sens kolejnych zdań. Zdecydowanie… go zdziwiły; nawet bardziej, niż okoliczności tego spotkania. Dobór wyrazów razem z szerokim uśmiechem robiły upiorne wrażenie - i nie wiedział jak na nie zareagować. W rzeczywistości, jakiej żyli, takie groźby nie były wcale nie do spełniania. Ostatecznie uniósł lekko jej brodę palcami, spoglądając na nią z góry. Uśmiechnął się kącikiem ust. - Tylko spróbuj. - ...to się przekonamy.
 Nie był już ani trochę zaskoczony, kiedy sięgnęła po swój sprawdzony sposób perswazji - kuszenie go. Nadal się się nad nią pochylał, gdy pozbawiała go paska. Nie powstrzymał ją przed klęknięciem, ale… - Nie - rzekł krótko. Przeczesał palcami jej płomienne włosy, zaczynając od skroni, trzymając ją na celowniku swojego spojrzenia. - Najpierw mi odpowiesz, kochanie. - Czuł cienkie połączenie między nimi. Wystarczy trochę siły woli i nie będzie w stanie odmówić wykonania jego rozkazu. - Co się działo przez te parę dni i co powiedział Sora? - Ostał się z powrotem dłonią na jej policzku, kciukiem łagodnie pocierając jej dolną wargę. - Mów.



Molo pasażerskie ZOI1pU1
Saga-Genji Shizuru

Yōzei-Genji Setsurō, Yōzei-Genji Naksu and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Yōzei-Genji Naksu

5/3/2024, 13:59
Uśmiechnęła się nieśmiało, gdy przybliżył się do niej dobrowolnie. Jego bliskość dawała jej bezpieczeństwo; jak żadna inna. Wzięła głębszy, drżący oddech czując ten znajomy, przyjemny zapach, który oddziaływał na całe jej ciało. Pochyliła się lekko w przód muskając policzkiem jego policzek. Gorący oddech zostawiał gęsią skórkę na jej szyi. Skinęła lekko głowa. Ufała mu. Jak zawsze zresztą. Nawet gdyby po tym wszystkim jedynie pragnął jej krzywdy. Wciąż by nie przestała.

Nie brała pod uwagę, że Shizuru mógłby złamać daną obietnicę. Wierzyła w jego słowo, może aż za bardzo. Każdy w końcu miał swoją cierpliwość, swój limit. Był to z jej strony jedyny warunek  małżeństwa, które zawarli. A przecież i tak wykazał się dużą dozą zrozumienia pozwalając jej na jakiekolwiek warunki. Nawet bez nich dostałby jej rękę niczym zeszłoroczny śnieg. Zawsze mógł odmówić. Obydwoje jednak wiedzieli, że z obietnicą czy bez należała do niego. Jej życie, jej ciało. Wszystko co chciał. W końcu miał ten cholerny charakter, te pozycje i nazwisko, które pozwalało mu posiadać innych ludzi niczym kolejne rzeczy do kolekcjonowania. Mógł ją wyrzucić wielokrotnie, a jednak wciąż trzymał ją przy sobie. Miał nad nią pełną władzę, a ona i tak wchodziła mu na głowę robiąc co jej się podobało. Czy testowała jego cierpliwość? Za pewne.

Uniosła brodę tak jak sobie zażyczył. Jej pełne usta wygięły się w samo zadowolonym uśmiechu, bo jego tylko spróbuj brzmiało niczym wyzwanie w jej popapranym umyśle.
- Nie chciałbyś o mnie śnić? - odgryzła się całkiem niewinnie.

Miała wrażenie, że jej własne ciało; własny umysł nie należał już do niej. Straciła panowanie mogąc jedynie zrobić tak jak jej rozkazał. Proste mów wystarczyło, żeby słowa zaczęły płynąć same. Uchyliła lekko wargi pod naporem kciuka. Przełknęła głośniej ślinę. Zaschło jej w gardle, a ciało drżało lekko ze stresu, ze strachu. Nie mogła już chować się za niedopowiedzeniami. Za kłamstwami, którymi zbyt często  go karmiła. Tak było łatwiej. Tak było bezpieczniej. Oszczędzała mu wszystkich szczegółów, których wcale nie chciał wiedzieć. Dzięki temu unikała też większego gniewu, większego zawodu z jego strony. Strategia legła jednak w gruzach wraz z losem, który sama na siebie ściągnęła. Nie żałowała jednak kontraktu, za nic na świecie nie zerwałaby tej więzi z Shizuru. Nawet jeśli skutki uboczne zabierały więcej niż mogłoby się wydawać. Zabierały swobodę, zabierały formę obrony. Możliwości. Ale czy tak nie było po prostu łatwiej? I chociaż bała się jego reakcji. Niczym małe dziecko kary ze strony rodzica. Było to też zbawienne. Oddać się w jego ręce. Tak całkowicie. Pozwolić, żeby to on decydował. Słowa zaczęły płynąć same razem ze strachem, wstydem i przede wszystkim ulgą. W końcu od zawsze pragnęła, żeby to on miał nad nią kontrolę. Żeby decydował o każdym aspekcie jej życia. Właśnie dlatego, chociaż głównie problematycznie, ich związek tak doskonale działał. On chciał kontrolować, a ona chciała być kontrolowana. Nawet jeśli specjalnie naginała jego władzę. W końcu nie mogło być za łatwo.

- Piłam i brałam. Twarde i miękkie. Dużo, bez przerwy. Większości nie pamiętam. Impreza, narkotyki, tańczenie do rana. Sora - zatrzymała się na chwilę. Mówiła cicho, monotonnym tonem wypranym z emocji, jak by słowa nie należały do niej. Nie wychodziły przecież z jej własnej woli. Przymknęła z całej siły powieki nie chcąc patrzeć na swoją porażkę. Ciało zaczynało lekko drżeć, a j e g o dłoń na policzku nieprzyjemnie ciążyć. Dodawał jej otuchy tak samo mocno, jak przypominał o swojej pozycji. O swojej władzy. - Wpadłam na niego przypadkiem. Pomógł mi się spakować na kilka dni. Zabrał mnie do siebie. Puszka też. Ćpaliśmy. Robiliśmy t o wielokrotnie. Wszystko zlewa się w jedną całość - kontynuowała nie potrafiąc przestać. Fakt, że wypluwała z siebie wszystko sprawiał jej niemal fizyczny ból. Próbowała się hamować, ale nie mogła. Nie wiedziała, w którym momencie pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nachyliła się do przodu opierając czołem o jego udo. Próbując ukryć twarz w materiale jego spodni. - Ciągle. Ciągle ktoś na mnie patrzył. Ciągle ktoś za mną chodził. Piłam więcej, żeby się nie martwić o Puszka. Nie pomogło. Sora powiedział, że może powinnam odpocząć. Więc postanowiłam uciec. Daleko. Nic mu nie powiedziałam. Żeby i tobie i jemu było lepiej - urwała w końcu z całej siły nie chcąc mówić więcej. Walczyła ze sobą i z trzyliterowym słowem, które niczym wyrok ciążyło na jej rozemocjonowanym umyśle.

- Proszę wystarczy - wyszeptała zasysając ustami jego kciuka - Pozwól mi - dodała kierując twarz na jego kroczę. Napierając nosem na rozporek spodni.
Yōzei-Genji Naksu

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku