Strona 1 z 2 • 1, 2
strefa dzienna
Budowa. Temat obejmujący salon, kuchnię, łazienkę.
03/11/37, godz. 18:20
Wpierw spojrzał na telefon tylko po to, żeby sprawdzić godzinę, według której Enma powinien już tu być od prawie godziny. Do tego momentu czekał cierpliwie, wiedząc — choć na ogół chłopak stawiał się na miejsca spotkań na czas — że gdy już miał się spóźnić, to porządnie. Wszedł w ich konwersację i miał zacząć pisać wiadomość praktycznie w tym samym momencie, jak zobaczyć skaczące trzy kropeczki świadczące o tym, że Seiwa go uprzedził.
Enma
03/11/2037 18:20
Co robisz dzisiejszego wieczoru?
Prychnął z rozbawieniem, gdy zobaczył to zdanie i zabrał się do odpisywania. Pokręcił głową z niedowierzaniem i odłożył telefon na jedną z półek stojących w salonie. Prawdopodobnie miał jeszcze dobre pół godziny, zanim chłopak się zjawi, skoro całkiem zapomniał o spotkaniu. Problemem było to, że nie wiedział, co już robić do tej pory. Setsurō nie było w domu. W kuchni krzątała się szefowa kuchni, której nie miał zamiaru przeszkadzać, dopóki nie skończy gotować posiłku.
Nie zastanawiając się dłużej, usiadł w miękkim fotelu i chwycił za książkę, która płaskim, chińskim frędzlem zaznaczoną stronę, przy której ostatnio skończył czytać. Był to dobry wybór, bo po wciągnięciu się z powrotem w fabułę, nawet nie zauważył, kiedy minął czas i rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Podniósł się zatem i otworzył je, by zobaczyć trochę zziajaną twarz swojego kuzyna.
— No wreszcie — powiedział z teatralnym westchnieniem, po czym odsunął się trochę, by zrobić mu miejsce w progu.
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Zapomniał.
Oczywiście, że zapomniał. Bardzo często zdarzało mu się zapominać o niektórych rzeczach, nawet jeżeli dotyczyły one spotkań z bliskimi mu osobami. I może nie tyle co zapomniał, a po prostu był pewien, że są umówieni w zupełnie innym terminie. I chociaż wiedział, że Shizuru nie będzie zły, a przynajmniej nie da tego po sobie poznać, to jednak Enma czuł się w obowiązku w jakimś stopniu zrekompensowania swojej nieuwagi. Dlatego też nim w końcu trafił pod drzwi jasnowłosego, zahaczył o chińską restauracje i, rzecz jasna, monopolowy. W jego drugim wyborze na próżno doszukiwać się jakiś niecnych zamiarów i podstępów, ale nie ukrywał, że chyba jeszcze nigdy wcześniej nie widział Shizuru uchlanego jak dzika świnia.
A chętnie ujrzałby tego widok.
Czuł, że z tyłu głowy mały, złośliwy diabeł zaczyna się chichrać opętańczo na samą myśl.
O tak, zdecydowanie zamierzał go upić dzisiejszego wieczoru.
Mimowolnie przyspieszył kroku, bo minuty coraz bardziej uciekały.
Pod jego drzwiami zjawił się kilkanaście minut po godzinie dziewiętnastej. Gdy uchylił drzwi, uniósł ku górze obie siatki. Z jednej ulatniał się przyjemny zapach jedzenia, a z drugiej wydobył się dźwięk obijanego szkła.
- Wybacz za spóźnienie. - uśmiechnął się w geście przeproszenia, wchodząc w głąb mieszkania. Podał mu zakupy i zdjął buty, układając je w idealnej linii, jakby robił to od linijki, a potem zrzucił kurtkę zarzucając ją na wieszak.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny. Chińszczyzna. Twoja ulubiona. - gówno prawda. Enma nie miał pojęcia co Shizuru lubi jeść. Zabawił się w jedzeniową ruletkę. Albo trafi, albo nie.
Wszedł do salonu, zajmując miejsce na miękkiej sofie i spojrzał na mężczyznę, który szedł za nim.
- Dzisiaj nie odmówisz mi alkoholu. Wiem, że masz słabą głowę, ale nie martw się. W razie co podtrzymam cię za włosy w kiblu. - posłał mu lekki uśmiech pełen prowokacji.
Shizuru nie miał wyboru.
Koniec kropka.
@Saga-Genji Shizuru
Oczywiście, że zapomniał. Bardzo często zdarzało mu się zapominać o niektórych rzeczach, nawet jeżeli dotyczyły one spotkań z bliskimi mu osobami. I może nie tyle co zapomniał, a po prostu był pewien, że są umówieni w zupełnie innym terminie. I chociaż wiedział, że Shizuru nie będzie zły, a przynajmniej nie da tego po sobie poznać, to jednak Enma czuł się w obowiązku w jakimś stopniu zrekompensowania swojej nieuwagi. Dlatego też nim w końcu trafił pod drzwi jasnowłosego, zahaczył o chińską restauracje i, rzecz jasna, monopolowy. W jego drugim wyborze na próżno doszukiwać się jakiś niecnych zamiarów i podstępów, ale nie ukrywał, że chyba jeszcze nigdy wcześniej nie widział Shizuru uchlanego jak dzika świnia.
A chętnie ujrzałby tego widok.
Czuł, że z tyłu głowy mały, złośliwy diabeł zaczyna się chichrać opętańczo na samą myśl.
O tak, zdecydowanie zamierzał go upić dzisiejszego wieczoru.
Mimowolnie przyspieszył kroku, bo minuty coraz bardziej uciekały.
Pod jego drzwiami zjawił się kilkanaście minut po godzinie dziewiętnastej. Gdy uchylił drzwi, uniósł ku górze obie siatki. Z jednej ulatniał się przyjemny zapach jedzenia, a z drugiej wydobył się dźwięk obijanego szkła.
- Wybacz za spóźnienie. - uśmiechnął się w geście przeproszenia, wchodząc w głąb mieszkania. Podał mu zakupy i zdjął buty, układając je w idealnej linii, jakby robił to od linijki, a potem zrzucił kurtkę zarzucając ją na wieszak.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny. Chińszczyzna. Twoja ulubiona. - gówno prawda. Enma nie miał pojęcia co Shizuru lubi jeść. Zabawił się w jedzeniową ruletkę. Albo trafi, albo nie.
Wszedł do salonu, zajmując miejsce na miękkiej sofie i spojrzał na mężczyznę, który szedł za nim.
- Dzisiaj nie odmówisz mi alkoholu. Wiem, że masz słabą głowę, ale nie martw się. W razie co podtrzymam cię za włosy w kiblu. - posłał mu lekki uśmiech pełen prowokacji.
Shizuru nie miał wyboru.
Koniec kropka.
@Saga-Genji Shizuru
Satō Kisara and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.
Prychnął pod nosem, gdy ten ściągał z siebie wierzchnie ubrania. Prawie dwugodzinne „spóźnienie” w normalnych warunkach spowodowałoby, że Shizuru już dawno odwołałby spotkanie. Gdyby miał do czynienia z biznesowym partnerem, z pewnością dałby mu znać, jak niezadowolony jest z faktu, że nie ma z nim przez tyle czasu żadnego kontaktu, a przecież Saga specjalnie przeznaczył na niego czas. W przypadku Enmy naturalnie było całkiem inaczej. Shizuru miał wyjątkowo zwiększoną cierpliwość w stosunku do niego; większą tolerancję na wszelki bullshit miał prawdopodobnie jedynie do Naksune i to też częściowo przez to, że frekwencja sprawiania problemów przez nią była na absurdalnie wysokim poziomie, był zatem… zaprawiony. Choć mężczyzna nie miał w zwyczaju niekontrolowanie wybuchać w przypływie złości czy irytacji, często można było odczuć ostrożnie emanowaną zimną dezaprobatę. Tym razem jednak i tej zabrakło, a reakcja Shizu ograniczyła się zwyczajnie do przyjacielskiego dogryzania.
— To chyba twój rekord, póki co — rzekł, odbierając od niego obie siatki. — Dobrze, że chociaż zaświtało ci w głowie, że chciałeś się spotkać, bo inaczej mogłoby być różnie. Ciesz się, że i tak cały wieczór miał być zarezerwowany dla ciebie. — Zerknął do środka, najpierw na jedzenie, a potem na… butelki z alkoholem. — Łaskawie wybaczam. Ale chińszczyzna nie jest moja ulubiona. Poza tym obiad już jest robiony, właśnie w tej chwili… ale to nic. Nic się nie zmarnuje.
Żołądek na sekundę ścisnął mu się ze stresu. Dobór takich słów, chińszczyzna — ulubiona, był z pewnością przypadkowy, ale podziałał jak ukłucie szpilką w świetle tego, co zostało odkryte w związku z jego pochodzeniem i jak z tego powodu Karma został ranny, a także co jeszcze może zostać odkryte. Nie zareagował jednak w żaden sposób pokazujący, że Enma powiedział coś nie tak. Ostatecznie i tak puścił to mimo uszu, bo nie było czym się przejmować.
Raczej.
Wszedł za nim do salonu, gdzie na stole postawił przyniesione przez chłopaka rzeczy. Wypakował z reklamówek najpierw jedzenie zapakowane w styropianowe tacki, a wraz z nimi drewniane pałeczki jednorazowego użytku. Będzie musiał powiedzieć zaraz pani Hirano, żeby zapakowała zrobione przez nią jedzenie na później; jej dania będą smakować świetnie nawet po podgrzaniu, za to wzięta na wynos chińszczyzna… niekoniecznie. Dopiero wtedy obejrzał alkohol z drugiej siatki. Kilka małych butelek sake wcale go nie zdziwił, ani jego wybór, ani ilość — ryżowe wino nie miało wiele procentów, jednakże gdy wyciągnął drugą, smukłą i przezroczystą butelkę, uniósł brwi wysoko. Nie umiał nawet przeczytać poprawnie nazwy, a jedynie podpis pod spodem, mówiący dumnie „6 Times Distilled Flavoured Vodka”.
— Bison grass… Zubrowka? — spróbował wymówić. — Jaką to trucizną chcesz mnie nafaszerować?
Podszedł do eleganckiego barku, by wyciągnąć z niego kieliszki.
— Mhm, interesujące. Ciekawe komu trzeba będzie pomagać. — Uśmiechnął się półgębkiem. — Nie rozumiem skąd pomysł, że miałbym ci odmówić… Ale mamy jakąś specjalną okazję?
— To chyba twój rekord, póki co — rzekł, odbierając od niego obie siatki. — Dobrze, że chociaż zaświtało ci w głowie, że chciałeś się spotkać, bo inaczej mogłoby być różnie. Ciesz się, że i tak cały wieczór miał być zarezerwowany dla ciebie. — Zerknął do środka, najpierw na jedzenie, a potem na… butelki z alkoholem. — Łaskawie wybaczam. Ale chińszczyzna nie jest moja ulubiona. Poza tym obiad już jest robiony, właśnie w tej chwili… ale to nic. Nic się nie zmarnuje.
Żołądek na sekundę ścisnął mu się ze stresu. Dobór takich słów, chińszczyzna — ulubiona, był z pewnością przypadkowy, ale podziałał jak ukłucie szpilką w świetle tego, co zostało odkryte w związku z jego pochodzeniem i jak z tego powodu Karma został ranny, a także co jeszcze może zostać odkryte. Nie zareagował jednak w żaden sposób pokazujący, że Enma powiedział coś nie tak. Ostatecznie i tak puścił to mimo uszu, bo nie było czym się przejmować.
Raczej.
Wszedł za nim do salonu, gdzie na stole postawił przyniesione przez chłopaka rzeczy. Wypakował z reklamówek najpierw jedzenie zapakowane w styropianowe tacki, a wraz z nimi drewniane pałeczki jednorazowego użytku. Będzie musiał powiedzieć zaraz pani Hirano, żeby zapakowała zrobione przez nią jedzenie na później; jej dania będą smakować świetnie nawet po podgrzaniu, za to wzięta na wynos chińszczyzna… niekoniecznie. Dopiero wtedy obejrzał alkohol z drugiej siatki. Kilka małych butelek sake wcale go nie zdziwił, ani jego wybór, ani ilość — ryżowe wino nie miało wiele procentów, jednakże gdy wyciągnął drugą, smukłą i przezroczystą butelkę, uniósł brwi wysoko. Nie umiał nawet przeczytać poprawnie nazwy, a jedynie podpis pod spodem, mówiący dumnie „6 Times Distilled Flavoured Vodka”.
— Bison grass… Zubrowka? — spróbował wymówić. — Jaką to trucizną chcesz mnie nafaszerować?
Podszedł do eleganckiego barku, by wyciągnąć z niego kieliszki.
— Mhm, interesujące. Ciekawe komu trzeba będzie pomagać. — Uśmiechnął się półgębkiem. — Nie rozumiem skąd pomysł, że miałbym ci odmówić… Ale mamy jakąś specjalną okazję?
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Zignorował kąśliwe uwagi jasnowłosego z bardzo prostego powodu: bo miał rację.
Enma nigdy nie należał do najbardziej punktualnych osób, co przez osoby trzecie mogło zostać odebrane jako brak szacunku. Jednak nie robił tego specjalnie. Jego nieregularny tryb życia, bezsenność i stres odciskały swoje piętno na młodym organizmie, który zdawał się żyć z dnia na dzień, przez co o wiele rzeczach zapominał.
Rozsiadł się wygodniej, sięgając po drewniane pałeczki. Rozdzielił je, a następnie zamieszał w pudełku z chińskim jedzeniem, zerkając w tym samym czasie na drugiego mężczyznę.
- Nie? Kurde. To nie trafiłem. W takim razie co jest twoim ulubionym daniem? Niech zgadnę. Coś na zimno? - wygiął usta w kwaśnym uśmiechu, nawiązując tym samym do osobowości Shizuru, która niejednokrotnie emanowała lodem godnym samej Arktyki. Nie, żeby to jakoś specjalnie przeszkadzało Enmie.
- Zubuwka? Pierwszy raz słyszę. Ale babeczka ze sklepu powiedziała, że klienci chwalą ten alkohol. A wydajesz się na tyle światowy, że grzechem byłoby nie spróbować. - parsknął, zjadając pierwszą porcję makaronu z kurczakiem. Obserwował jasnowłosego jak porusza się po mieszkaniu, szykując kieliszków i jak rozlewa magiczny trunek do naczyń. W tym czasie Enma zdążył opróżnić już połowę swojego kubełka z żarciem. Odstawił go i przetarł wierzchem dłoni usta. Sięgnął po kieliszek i przystawił go do nosa, aby powąchać alkohol. Mocna woń od razu wypełniła jego nozdrza, chcąc czy też nie, wywołując na jego twarzy skrzywienie.
Nienawidził alkoholu
- A czy potrzebuję jakiejś okazji, aby napić się z najlepszym politykiem w tym mieście i moim dobrym przyjacielem? - zapytał unosząc kieliszek i czekając aż Shizuru zrobi to samo. W końcu opróżnił zawartość i od razu pożałował swojej decyzji. Potrzebował czegoś, czym mógłby zapić ostry posmak alkoholu. Jego organizm ne przywykł do przyswajania procentów w czystej postaci, i dlatego też od zawsze preferował raczej słodkie drinki. Na całe szczęście zostało mu jeszcze trochę chińszczyzny, która ocaliła jego kubki smakowe. Odkaszlnął cicho, spoglądając z niezadowoleniem na Shizuru, jakby to była jego wina, choć w środku wiedział, że przecież tak nie było.
- Masz jakiś sok? Cokolwiek, co może zabić ten smak? - jęknął w nadziei, że jego towarzysz poratuje go czymś słodkim. - Swoją drogą ostatnio była u mnie Naksu. Układa się między wami? - pytanie było nagłe, ale zdecydowanie potrzebne. Bo Enma nie zamierzał siedzieć cicho, gdy wyczuwał kraksę, która pojawiła się pomiędzy dwoma mu bliskimi osobami. I zrobi wszystko co w jego mocy, aby im pomóc. Czy tego chcieli, czy też nie.
@Saga-Genji Shizuru
Enma nigdy nie należał do najbardziej punktualnych osób, co przez osoby trzecie mogło zostać odebrane jako brak szacunku. Jednak nie robił tego specjalnie. Jego nieregularny tryb życia, bezsenność i stres odciskały swoje piętno na młodym organizmie, który zdawał się żyć z dnia na dzień, przez co o wiele rzeczach zapominał.
Rozsiadł się wygodniej, sięgając po drewniane pałeczki. Rozdzielił je, a następnie zamieszał w pudełku z chińskim jedzeniem, zerkając w tym samym czasie na drugiego mężczyznę.
- Nie? Kurde. To nie trafiłem. W takim razie co jest twoim ulubionym daniem? Niech zgadnę. Coś na zimno? - wygiął usta w kwaśnym uśmiechu, nawiązując tym samym do osobowości Shizuru, która niejednokrotnie emanowała lodem godnym samej Arktyki. Nie, żeby to jakoś specjalnie przeszkadzało Enmie.
- Zubuwka? Pierwszy raz słyszę. Ale babeczka ze sklepu powiedziała, że klienci chwalą ten alkohol. A wydajesz się na tyle światowy, że grzechem byłoby nie spróbować. - parsknął, zjadając pierwszą porcję makaronu z kurczakiem. Obserwował jasnowłosego jak porusza się po mieszkaniu, szykując kieliszków i jak rozlewa magiczny trunek do naczyń. W tym czasie Enma zdążył opróżnić już połowę swojego kubełka z żarciem. Odstawił go i przetarł wierzchem dłoni usta. Sięgnął po kieliszek i przystawił go do nosa, aby powąchać alkohol. Mocna woń od razu wypełniła jego nozdrza, chcąc czy też nie, wywołując na jego twarzy skrzywienie.
Nienawidził alkoholu
- A czy potrzebuję jakiejś okazji, aby napić się z najlepszym politykiem w tym mieście i moim dobrym przyjacielem? - zapytał unosząc kieliszek i czekając aż Shizuru zrobi to samo. W końcu opróżnił zawartość i od razu pożałował swojej decyzji. Potrzebował czegoś, czym mógłby zapić ostry posmak alkoholu. Jego organizm ne przywykł do przyswajania procentów w czystej postaci, i dlatego też od zawsze preferował raczej słodkie drinki. Na całe szczęście zostało mu jeszcze trochę chińszczyzny, która ocaliła jego kubki smakowe. Odkaszlnął cicho, spoglądając z niezadowoleniem na Shizuru, jakby to była jego wina, choć w środku wiedział, że przecież tak nie było.
- Masz jakiś sok? Cokolwiek, co może zabić ten smak? - jęknął w nadziei, że jego towarzysz poratuje go czymś słodkim. - Swoją drogą ostatnio była u mnie Naksu. Układa się między wami? - pytanie było nagłe, ale zdecydowanie potrzebne. Bo Enma nie zamierzał siedzieć cicho, gdy wyczuwał kraksę, która pojawiła się pomiędzy dwoma mu bliskimi osobami. I zrobi wszystko co w jego mocy, aby im pomóc. Czy tego chcieli, czy też nie.
@Saga-Genji Shizuru
Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.
„(...) Coś na zimno?”
Shizuru zmierzył go spojrzeniem zdegustowanym tak niskim - prawie jak on sam - żartem, na który ostatecznie nie zareagował w żaden inny sposób, przywdziewając jeszcze bardziej kamienną minę, co w zestawieniu ze słowami Enmy było jeszcze bardziej komiczne.
- To teraz na pewno się nie dowiesz - odparł, uśmiechając się do niego z aktorską uprzejmością. Ze spokojem położył znalezione kieliszki - a w zasadzie to pięknie ozdobione roślinnymi zawijasami czarki; w tym domu zwyczajnie niewiele rzeczy nie było eleganckie. Jego apartament w centrum wypadał zdecydowanie bardziej utylitarnie i minimalistycznie, w przeciwieństwie do tej modernistyczno-tradycyjnej posiadłości. Gdy jeszcze do sake jak najbardziej takie naczynie było dobrze przystosowane, tak picie z nich polskiej wódy… to jak picie soczku owocowego z koncentratu w gustownym kieliszku do wina.
- Już sam nie wiem, czy to obelga, Enma - odparł, śmiejąc się w końcu. Zaczął od nalania niewielkiej ilości do dwóch czarek lekko zielono-złotego alkoholu o silnym, ziołowym zapachu. - Skoro „babeczka ze sklepu” tak powiedziała, to obawiam się, że uwielbiają go nie ze względu na walory smakowe, a… skuteczność. - Więc mógł zakładać, że Enma niedługo będzie leżał pod stołem. Uniósł brwi na jego kolejne słowa. - Cóż… Podlizujesz się, więc z miejsca robisz się podejrzany. „Najlepszy polityk”? Serio?
Wkrótce usiadł obok chłopaka, ustawiając się jakby bokiem do niego, zginając zdrową nogę i wsuwając ją głęboko na kanapę. Sięgnął po swoją działkę i podobnie do Enmy najpierw przystawił ją blisko do nosa, by jeszcze raz doświadczyć okropnej woni, tym razem intensywniej, bo czemu nie pocierpieć bardziej? Parsknął na to, jak Enma wychylił całość na raz, by zacząć się okropnie krzywić. - A nie mówiłem, że będzie okropne? Ile to w ogóle ma procentów? - spytał, ale bardziej retorycznie, bo już sięgał po butelkę. - Czterdzieści. Świetnie. - Może jednak obaj będą leżeć pod stołem? O ile, oczywiście, Shizuru zdecyduje się w ogóle pić to cholerstwo…
Sok? Gdy już usiadł i znalazł wygodną pozycję, naprawdę bardzo nie chciał ruszać się z miejsca. Westchnął i już miał mówił Seiwie, że jeśli bardzo chce, to sam musi sobie po niego iść, kiedy w podobnym momencie ukazała się im kucharka Shizuru z dwiema wysokimi szklankami i karafką z sokiem o pomarańczowym kolorze - i zapewne takim też smaku. Blondyn spojrzał na nią z wdzięcznością. - Dziękuję, Hirano. Właśnie tego nam było trzeba - powiedział, gdy przyniesione przez nią rzeczy dołączyły do towarzystwa alkoholu na stoliku. A także jedzenia, na które z dezaprobatą spojrzała starsza kobieta.
- Domyśliłam się - odparła cierpko, jak to miała w zwyczaju. Zawsze można było liczyć, że nie będzie mydliła oczu przesadnymi uprzejmościami. - A co to ma być?
Shizuru tylko wzruszył ramionami i wskazał zdradziecko na Enmę.
- Jego wina - rzucił, śmiejąc się niewinnie. - Spakuj, proszę, twoje dania, to zjemy je później.
Była wyraźnie niezadowolona, co nie omieszkała zaznaczyć zmarszczeniem ust w dziubek. - Oczywiście, Shizuru. Chociaż nie wiem, jak możecie jeść… to. - Była chyba jedyną osobą ze służby, której pozwalał zwracać się bezpośrednio po imieniu. Nie wyobrażał sobie tego jednak w żaden inny sposób. Hirano traktowała go lepiej niż matka - choć nie była to wysoka poprzeczka. Saga nie odpowiedział jej już, wyczuwając, że to jedynie jej niewinny przytyk, i faktycznie niedługo odeszła z powrotem do kuchni.
Wtedy też rozbrzmiało pytanie Enmy. Westchnął ciężko; czy w takim razie dla tego tematu powstała cała ta pijańska otoczka?
- Między mną a Naksu nie zaszła żadna zmiana - odpowiedział prosto. Owszem, może na początku, miesiąc lub dwa po powrocie dziewczyny do życia, różnica była wyczuwalna. Z czasem jednak rzeczy wróciły do stanu sprzed jej samobójstwa. - Byliśmy razem na halloween, uprawialiśmy seks - więc dostała to, czego ode mnie chciała tamtego dnia - i od tamtej pory trudno się z nią skontaktować. Nic nowego. Czemu pytasz? - …skoro wiesz, jak jest. Ukłucie, jakie poczuł - ostatnimi czasy typowe przy rozmyślaniu o niej - popchnęło go, by wypić zawartość swojej karafki. Bez popijania sokiem.
Shizuru zmierzył go spojrzeniem zdegustowanym tak niskim - prawie jak on sam - żartem, na który ostatecznie nie zareagował w żaden inny sposób, przywdziewając jeszcze bardziej kamienną minę, co w zestawieniu ze słowami Enmy było jeszcze bardziej komiczne.
- To teraz na pewno się nie dowiesz - odparł, uśmiechając się do niego z aktorską uprzejmością. Ze spokojem położył znalezione kieliszki - a w zasadzie to pięknie ozdobione roślinnymi zawijasami czarki; w tym domu zwyczajnie niewiele rzeczy nie było eleganckie. Jego apartament w centrum wypadał zdecydowanie bardziej utylitarnie i minimalistycznie, w przeciwieństwie do tej modernistyczno-tradycyjnej posiadłości. Gdy jeszcze do sake jak najbardziej takie naczynie było dobrze przystosowane, tak picie z nich polskiej wódy… to jak picie soczku owocowego z koncentratu w gustownym kieliszku do wina.
- Już sam nie wiem, czy to obelga, Enma - odparł, śmiejąc się w końcu. Zaczął od nalania niewielkiej ilości do dwóch czarek lekko zielono-złotego alkoholu o silnym, ziołowym zapachu. - Skoro „babeczka ze sklepu” tak powiedziała, to obawiam się, że uwielbiają go nie ze względu na walory smakowe, a… skuteczność. - Więc mógł zakładać, że Enma niedługo będzie leżał pod stołem. Uniósł brwi na jego kolejne słowa. - Cóż… Podlizujesz się, więc z miejsca robisz się podejrzany. „Najlepszy polityk”? Serio?
Wkrótce usiadł obok chłopaka, ustawiając się jakby bokiem do niego, zginając zdrową nogę i wsuwając ją głęboko na kanapę. Sięgnął po swoją działkę i podobnie do Enmy najpierw przystawił ją blisko do nosa, by jeszcze raz doświadczyć okropnej woni, tym razem intensywniej, bo czemu nie pocierpieć bardziej? Parsknął na to, jak Enma wychylił całość na raz, by zacząć się okropnie krzywić. - A nie mówiłem, że będzie okropne? Ile to w ogóle ma procentów? - spytał, ale bardziej retorycznie, bo już sięgał po butelkę. - Czterdzieści. Świetnie. - Może jednak obaj będą leżeć pod stołem? O ile, oczywiście, Shizuru zdecyduje się w ogóle pić to cholerstwo…
Sok? Gdy już usiadł i znalazł wygodną pozycję, naprawdę bardzo nie chciał ruszać się z miejsca. Westchnął i już miał mówił Seiwie, że jeśli bardzo chce, to sam musi sobie po niego iść, kiedy w podobnym momencie ukazała się im kucharka Shizuru z dwiema wysokimi szklankami i karafką z sokiem o pomarańczowym kolorze - i zapewne takim też smaku. Blondyn spojrzał na nią z wdzięcznością. - Dziękuję, Hirano. Właśnie tego nam było trzeba - powiedział, gdy przyniesione przez nią rzeczy dołączyły do towarzystwa alkoholu na stoliku. A także jedzenia, na które z dezaprobatą spojrzała starsza kobieta.
- Domyśliłam się - odparła cierpko, jak to miała w zwyczaju. Zawsze można było liczyć, że nie będzie mydliła oczu przesadnymi uprzejmościami. - A co to ma być?
Shizuru tylko wzruszył ramionami i wskazał zdradziecko na Enmę.
- Jego wina - rzucił, śmiejąc się niewinnie. - Spakuj, proszę, twoje dania, to zjemy je później.
Była wyraźnie niezadowolona, co nie omieszkała zaznaczyć zmarszczeniem ust w dziubek. - Oczywiście, Shizuru. Chociaż nie wiem, jak możecie jeść… to. - Była chyba jedyną osobą ze służby, której pozwalał zwracać się bezpośrednio po imieniu. Nie wyobrażał sobie tego jednak w żaden inny sposób. Hirano traktowała go lepiej niż matka - choć nie była to wysoka poprzeczka. Saga nie odpowiedział jej już, wyczuwając, że to jedynie jej niewinny przytyk, i faktycznie niedługo odeszła z powrotem do kuchni.
Wtedy też rozbrzmiało pytanie Enmy. Westchnął ciężko; czy w takim razie dla tego tematu powstała cała ta pijańska otoczka?
- Między mną a Naksu nie zaszła żadna zmiana - odpowiedział prosto. Owszem, może na początku, miesiąc lub dwa po powrocie dziewczyny do życia, różnica była wyczuwalna. Z czasem jednak rzeczy wróciły do stanu sprzed jej samobójstwa. - Byliśmy razem na halloween, uprawialiśmy seks - więc dostała to, czego ode mnie chciała tamtego dnia - i od tamtej pory trudno się z nią skontaktować. Nic nowego. Czemu pytasz? - …skoro wiesz, jak jest. Ukłucie, jakie poczuł - ostatnimi czasy typowe przy rozmyślaniu o niej - popchnęło go, by wypić zawartość swojej karafki. Bez popijania sokiem.
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Podejrzliwości Shizuru względem swojego komplementu skwitował jedynie tajemniczym uśmiechem. Wiedział, że w przypadku jasnowłosego mógł pozwolić sobie na wiele. Czasami nawet AŻ nazbyt, ale obserwowanie sprowokowanego oblicza drugiego mężczyzny było niczym chłodzący balsam na świeżej ranie. Lubił się z nim droczyć, nawet jeżeli ktoś mógł uznać to za dziecinnego zachowanie.
Odczekał moment, aż Saga rozleje do naczyń kolejną zawartość wysokoprocentowego trunku, a następnie wypił go po nieokreślonym toaście.
A potem się zaczęło.
Jasne, Enma wiedział, że poruszył dość ciężki temat, wszakże relacje międzyludzkie od zarania dziejów do łatwych nie należały, ale nie spodziewał się takiej bezpośredniościa może wręcz przeciwnie? ze strony polityka. Blade lico ciemnowłosego pokrył szkarłat, a ona sam się wzdrygnął. I bynajmniej nie z powodu czegoś przyjemnego, a wydawać się mogło, że wręcz przeciwnie. To trochę tak, jak ktoś wspomina o seksie pomiędzy rodzicami. Nikt nie chce o tym rozmawiać, a już tym bardziej słuchać. I właśnie Enma tak widział relację pomiędzy Shizuru a Naksu. Zawsze był otwarty na nich, zawsze ich wysłuchał, ale absolutnie nie chciał nawet sobie wyobrażać co robią za zamkniętymi drzwiami.
Bo znał ich. I byli mu bliscy.
- S-shizuru! - skarcił mężczyznę, mrużąc przy tym nieznacznie brwi. - Nie mam ochoty słuchać o takich szczegółach jak-, no, sam wiesz. - prychnął, sięgając dłonią po kieliszek, bo tak proste stwierdzenie jak "uprawianie seksu" nie chciało przejść z łatwością przez jego gardło. Nie dlatego, że się brzydził. Przecież doskonale znał definicje, do głupich raczej nie należał. Jednakże zarówno i Shizuru, jak i Naksu byli dla niego niczym rodzina. I to było głównym powodem.
- Rozmawiałem z nią jakiś czas temu. Mam wrażenie, że pomiędzy wami występuje jakieś nieporozumienie. - westchnął, bo nie był najlepszym mediatorem. Chęci miał szlachetne, aby pogodzić, zdawać się mogło, skłóconych kochanków, ale cel do najłatwiejszych zadań nie należało.
- Często tak cię ignoruje? - zamyślił się na moment, wpatrując w barwę trunku, który aktualnie spożywał. Palce wplątały się w ciemne kosmyki, które odgarnął do tyłu. - Nie bierz tego do siebie, ale mam wrażenie, że Naksu może poczuła się jak ptak uwięziony w złotej klatce, i może to jest przejaw jej wciąż dziecięcego buntu. Wiesz o co chodzi. Prawda? - opróżnił kieliszek i przetarł kciukiem kącik ust, ścierając z niego zawieruszoną kroplę.
- Z drugiej strony jestem ostatnią osobą, która powinna rozmawiać o relacjach. - parsknął pod nosem zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. On, człowiek, który nigdy z nikim nie był. Zarówno pod kątem fizycznym, jak i emocjonalnym, próbuje dawać rady odnośnie relacji i związków.
Z drugiej zaś strony... może właśnie dlatego był najbardziej odpowiednią osobą do tego? W końcu w przeciwieństwie do Shizuru, mógł rzucić chłodnym spojrzeniem na całą sytuację, jako osoba trzecia, postronna.
- Wiem! Wywołaj w niej zazdrość! - poderwał się gwałtownie, wpadając na jakże idealny plan. A przynajmniej taki był w jego głowie.
- Musimy coś wymyślić, co nie zrani Naksu, ale jednocześnie wywoła w niej skryte pragnienia w stosunku do ciebie. - Enma zdawał się być wyjątkowo zadowolony.
A może tak mu się wydawało? I nad jego umysłem powoli przejmowały kontrolę procenty? Ciężko było stwierdzić. Ale faktem jest to, że humor zaczynał mu się udzielać, a oczy błyszczeć jak dwa brylanty.
Teraz wszystko pozostawało w rękach polityka. I jego decyzji.
@Saga-Genji Shizuru
Odczekał moment, aż Saga rozleje do naczyń kolejną zawartość wysokoprocentowego trunku, a następnie wypił go po nieokreślonym toaście.
A potem się zaczęło.
Jasne, Enma wiedział, że poruszył dość ciężki temat, wszakże relacje międzyludzkie od zarania dziejów do łatwych nie należały, ale nie spodziewał się takiej bezpośredniości
Bo znał ich. I byli mu bliscy.
- S-shizuru! - skarcił mężczyznę, mrużąc przy tym nieznacznie brwi. - Nie mam ochoty słuchać o takich szczegółach jak-, no, sam wiesz. - prychnął, sięgając dłonią po kieliszek, bo tak proste stwierdzenie jak "uprawianie seksu" nie chciało przejść z łatwością przez jego gardło. Nie dlatego, że się brzydził. Przecież doskonale znał definicje, do głupich raczej nie należał. Jednakże zarówno i Shizuru, jak i Naksu byli dla niego niczym rodzina. I to było głównym powodem.
- Rozmawiałem z nią jakiś czas temu. Mam wrażenie, że pomiędzy wami występuje jakieś nieporozumienie. - westchnął, bo nie był najlepszym mediatorem. Chęci miał szlachetne, aby pogodzić, zdawać się mogło, skłóconych kochanków, ale cel do najłatwiejszych zadań nie należało.
- Często tak cię ignoruje? - zamyślił się na moment, wpatrując w barwę trunku, który aktualnie spożywał. Palce wplątały się w ciemne kosmyki, które odgarnął do tyłu. - Nie bierz tego do siebie, ale mam wrażenie, że Naksu może poczuła się jak ptak uwięziony w złotej klatce, i może to jest przejaw jej wciąż dziecięcego buntu. Wiesz o co chodzi. Prawda? - opróżnił kieliszek i przetarł kciukiem kącik ust, ścierając z niego zawieruszoną kroplę.
- Z drugiej strony jestem ostatnią osobą, która powinna rozmawiać o relacjach. - parsknął pod nosem zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. On, człowiek, który nigdy z nikim nie był. Zarówno pod kątem fizycznym, jak i emocjonalnym, próbuje dawać rady odnośnie relacji i związków.
Z drugiej zaś strony... może właśnie dlatego był najbardziej odpowiednią osobą do tego? W końcu w przeciwieństwie do Shizuru, mógł rzucić chłodnym spojrzeniem na całą sytuację, jako osoba trzecia, postronna.
- Wiem! Wywołaj w niej zazdrość! - poderwał się gwałtownie, wpadając na jakże idealny plan. A przynajmniej taki był w jego głowie.
- Musimy coś wymyślić, co nie zrani Naksu, ale jednocześnie wywoła w niej skryte pragnienia w stosunku do ciebie. - Enma zdawał się być wyjątkowo zadowolony.
A może tak mu się wydawało? I nad jego umysłem powoli przejmowały kontrolę procenty? Ciężko było stwierdzić. Ale faktem jest to, że humor zaczynał mu się udzielać, a oczy błyszczeć jak dwa brylanty.
Teraz wszystko pozostawało w rękach polityka. I jego decyzji.
@Saga-Genji Shizuru
Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.
Z satysfakcją obserwował, jak Enma robi się czerwony niczym opalone na słońcu jabłuszko. Spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się kątem ust, widząc reakcję, która była tak łatwa do przewidzenia. Chciał wziąć niewielki łyk alkoholu, jakby to zrobił z sake, ale w porę przypomniał sobie, że wódka jednak niewiele ma z nim wspólnego i wychylił zawartość na raz. W następnej kolejności wziął parę łyków soku, by złagodzić palące uczucie, które w momencie zaatakowało jego przełyk.
- Sam się o to prosiłeś takim pytaniem. Poza tym - to przecież jeszcze nie szczegóły, a ogólny zarys - odparł, drocząc się z nim trochę i tym samym odwdzięczając się za poprzednie niewinne przytyki Enmy. Choć nie miał zamiaru faktycznie opowiadać mu detali, tak po części mówił prawdę - aspekt seksu był nieodłączny w jego relacji z Naksune, jako że nieraz zdawał się być jedynym czasem, w którym czuli się blisko. Trudno było zatem o tym nie wspominać. Szczególnie że uprawianie go było kolejnym z wielu uzależnień dziewczyny, z którym w dodatku także nie chciała walczyć. Westchnął delikatnie, nalewając kolejną kolejkę; chyba zapowiadała się długa, a przynajmniej ciężka rozmowa.
- Nieporozumienie… - powtórzył za nim jak echo. Oparł się z powrotem o kanapę, przez moment obracając czarkę w dłoni i obserwując, jak ciecz wędruje za tym ruchem. - Można i tak na to spojrzeć. Dla mnie jednak wszystko jest jasne - powiedział, co z pewnością musiało brzmieć dla Enmy zagadkowo. Najprościej mówiąc, Naksu nie umiała słuchać - nieważne, co Shizuru by jej powiedział i jakie zapewnienia jej dawał, dziewczyna wmawiała sobie własną prawdę, własne wyobrażenia. I to było podstawą ich ciągłych… nieporozumień.
Spojrzał na niego badawczo, nadal przytomnym spojrzeniem, mimo że część promili musiała już krążyć w jego żyłach. Przekrzywił głowę w bok, zainteresowany spojrzeniem na ich związek z zupełnie innej perspektywy. Tak właśnie musiał wyglądać z boku, prawda? Shizuru, który jest ignorowany; roztaczający taką kontrolę, że Naksu szuka tylko wyjścia z tej sytuacji. Być może wszystko byłoby prostsze, gdyby to była prawda. Bardziej przejrzyste. Łatwiejsze do rozwiązania. - Naksu nie tyle, co mnie ignoruje, a zapomina, że wypadałoby się odezwać - wyjaśnił pierwszą sprawę. Zapominała albo… nie była na tyle trzeźwa, by o tym pamiętać. - Mam nie brać tego do siebie, bo uważasz, że to ja zamykam ją w klatce, tak? - Pokręcił głową wolno. - Cóż, mylisz się. W klatce czuła się, gdy wciąż… „opiekowała” się nią jej rodzina. Ze mną jest inaczej. Ona… chce tego. Potrzebuje. - Zacisnął palce na porcelanowym naczyniu. - Bo ona nie jest w stanie zapanować nad swoim życiem. Ma wiele problemów psychicznych i jest niestabilna. Czasem jedno słowo wyprowadza ją z równowagi. Swoją drogą, jednego razu wróciła od ciebie kompletnie przerażona, że coś stało się jej kotu. Rozmawialiście o czymś powiązanym z nim?
Uśmiechnął się lekko na jego następne słowa, ale ich nie skomentował. Może powinien być ostatnią osobą, która rozmawia o relacjach, lecz z drugiej strony - czy Shizuru był takim specjalistą? Owszem, umiał wszystko wyłożyć w teorii, poddać relacje dogłębnej analizie, lecz samemu było mu tak ciężko stworzyć szczere połączenie z kimkolwiek.
„Wywołaj w niej zazdrość!” Parsknął śmiechem, rozbawiony czystym zachwytem Enmy wobec własnego pomysłu. Niestety, musiał ukrócić jego ekscytację.
- Niestety, Enma, ale to nie zadziała - odpowiedział. Tym razem sięgnął po butelkę z sake i nalał je sobie. Następnie wyciągnął trunek w stronę chłopaka, czy i on ma ochotę na zmianę repertuaru. - Jej pragnienie nie jest skryte, ale o tym nie chciałeś słuchać wcześniej, a co do zazdrości… Tylko pomyśli, że „w końcu chcę z nią zerwać”. To nie wyjdzie. - Wziął łyka. Ten smak o wiele bardziej mu odpowiadał. - Wniosek odrzucony. Proszę wymyślić inny.
- Sam się o to prosiłeś takim pytaniem. Poza tym - to przecież jeszcze nie szczegóły, a ogólny zarys - odparł, drocząc się z nim trochę i tym samym odwdzięczając się za poprzednie niewinne przytyki Enmy. Choć nie miał zamiaru faktycznie opowiadać mu detali, tak po części mówił prawdę - aspekt seksu był nieodłączny w jego relacji z Naksune, jako że nieraz zdawał się być jedynym czasem, w którym czuli się blisko. Trudno było zatem o tym nie wspominać. Szczególnie że uprawianie go było kolejnym z wielu uzależnień dziewczyny, z którym w dodatku także nie chciała walczyć. Westchnął delikatnie, nalewając kolejną kolejkę; chyba zapowiadała się długa, a przynajmniej ciężka rozmowa.
- Nieporozumienie… - powtórzył za nim jak echo. Oparł się z powrotem o kanapę, przez moment obracając czarkę w dłoni i obserwując, jak ciecz wędruje za tym ruchem. - Można i tak na to spojrzeć. Dla mnie jednak wszystko jest jasne - powiedział, co z pewnością musiało brzmieć dla Enmy zagadkowo. Najprościej mówiąc, Naksu nie umiała słuchać - nieważne, co Shizuru by jej powiedział i jakie zapewnienia jej dawał, dziewczyna wmawiała sobie własną prawdę, własne wyobrażenia. I to było podstawą ich ciągłych… nieporozumień.
Spojrzał na niego badawczo, nadal przytomnym spojrzeniem, mimo że część promili musiała już krążyć w jego żyłach. Przekrzywił głowę w bok, zainteresowany spojrzeniem na ich związek z zupełnie innej perspektywy. Tak właśnie musiał wyglądać z boku, prawda? Shizuru, który jest ignorowany; roztaczający taką kontrolę, że Naksu szuka tylko wyjścia z tej sytuacji. Być może wszystko byłoby prostsze, gdyby to była prawda. Bardziej przejrzyste. Łatwiejsze do rozwiązania. - Naksu nie tyle, co mnie ignoruje, a zapomina, że wypadałoby się odezwać - wyjaśnił pierwszą sprawę. Zapominała albo… nie była na tyle trzeźwa, by o tym pamiętać. - Mam nie brać tego do siebie, bo uważasz, że to ja zamykam ją w klatce, tak? - Pokręcił głową wolno. - Cóż, mylisz się. W klatce czuła się, gdy wciąż… „opiekowała” się nią jej rodzina. Ze mną jest inaczej. Ona… chce tego. Potrzebuje. - Zacisnął palce na porcelanowym naczyniu. - Bo ona nie jest w stanie zapanować nad swoim życiem. Ma wiele problemów psychicznych i jest niestabilna. Czasem jedno słowo wyprowadza ją z równowagi. Swoją drogą, jednego razu wróciła od ciebie kompletnie przerażona, że coś stało się jej kotu. Rozmawialiście o czymś powiązanym z nim?
Uśmiechnął się lekko na jego następne słowa, ale ich nie skomentował. Może powinien być ostatnią osobą, która rozmawia o relacjach, lecz z drugiej strony - czy Shizuru był takim specjalistą? Owszem, umiał wszystko wyłożyć w teorii, poddać relacje dogłębnej analizie, lecz samemu było mu tak ciężko stworzyć szczere połączenie z kimkolwiek.
„Wywołaj w niej zazdrość!” Parsknął śmiechem, rozbawiony czystym zachwytem Enmy wobec własnego pomysłu. Niestety, musiał ukrócić jego ekscytację.
- Niestety, Enma, ale to nie zadziała - odpowiedział. Tym razem sięgnął po butelkę z sake i nalał je sobie. Następnie wyciągnął trunek w stronę chłopaka, czy i on ma ochotę na zmianę repertuaru. - Jej pragnienie nie jest skryte, ale o tym nie chciałeś słuchać wcześniej, a co do zazdrości… Tylko pomyśli, że „w końcu chcę z nią zerwać”. To nie wyjdzie. - Wziął łyka. Ten smak o wiele bardziej mu odpowiadał. - Wniosek odrzucony. Proszę wymyślić inny.
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.
Procenty leniwie krążyły w krwiobiegu chłopaka, jednakże umysł wciąż był na tyle przytomny, że z łatwością wyłapywał każde słowo wypowiadane przez Shiziru. I im więcej jasnowłosy mówił, tym bardziej mięśnie Enmy stawały się napięte. To było niezwykle interesujące doświadczenie, móc usłyszeć obie wersje dwóch stron. A każda z nich różniła się diametralnie. Oczywiście, nie zamierzała stawać ani po stronie Shizu, ani Naksu. Zależało mu na ich dwójce równie mocno, i choć czuł się między młotem a kowadłem, to zamierzał dołożyć wszelkich starań, aby im pomóc. Czy tego chcieli, czy też nie.
Jednakże coś w słowach mężczyzny sprawiło, że niepokój zaczął kiełkować w umyśle ciemnowłosego. Było lepkie, nieprzyjemne i cuchnące. Powoli przeniósł spojrzenie dwubarwnych tęczówek na jego profil, gładki, niczym wykuty z marmuru, i skrzywił się lekko. Ale niekoniecznie od posmaku ostrego alkoholu, który nadal miał na ustach.
- Zaczynasz brzmieć jak typowy yandere, Shizuru. A to naprawdę niebezpieczna gra. - nie pouczał go, broń boże, nie miał do tego prawa, zwłaszcza, że Enma sam nigdy nie był z nikim w związku. I na to się nie zapowiadało. No, nie licząc ustawionego małżeństwa przez jego rodzinę, ale to była zupełnie inna, odległa bajka.
- Mówią, że najciemniej jest pod latarnią. Coraz bardziej skłaniam się ku temu, że jest w tym jakaś prawda. - sięgnął po naczynie, po czym jednym i szybkim ruchem opróżnił je, a następnie zapił sokiem. Ciepło, jakie rozlało się po jego przełyku, kupiło mu kilka cennych sekund na zebranie rozsypanych myśli.
- Może tylko ci się tak wydaje, że wiesz, co jest dla niej najlepsze? Twierdzisz, że ona "potrzebuje" tego i że "chce" tego, ale jednocześnie jej zachowanie i akcje zupełnie przeczą twoim słowom. Gdyby tak było, to nie unikałaby kontaktu z tobą. I nie, to nie jest tylko kwestia, że zapomina. Są i na to sposoby. Kiedy ostatnio u mnie była, to nie brzmiała jak ktoś, kto zapomniał zadzwonić do ukochanego, a raczej jak osoba, która nie wie, jak porozmawiać z ukochanym. Pomyśl o tym. - uniósł naczynie na nowo napełnione alkoholem i odczekawszy, aż Shizuru zrobi to samo - opróżnił je.
Z jednej strony chciał już zakończyć ten temat i rozpocząć rozmowę na jakiś inny, zdecydowanie bardziej lekki i swobodny, ale z drugiej strony ciążyłoby to nad nim jak burzowe chmury. Były rzeczy, które najlepiej od razu przegadać, aniżeli kisić w sobie w nieskończoność, aż zgniją i zaczną zatruwać organizm od środka.
- Mówisz o...? Aaaa, dobra, pamiętam. Wiem o czym mówisz. - wzruszył lekko ramionami, jakby fakt, że Naksu wyszła od niego przerażona nie był czymś nadzwyczajnym.
Bo poniekąd nie było, nie dla niego.
Enma nadal uważał, że dobrze zrobił poruszając tak istotny temat, jak dalsza egzystencja dziewczyny. Naksu była wrażliwa, i brała naprawdę wiele do siebie, jednakże niektóre tematy, nawet jeżeli gorzkie i wydawać się mogło, że okrutne - musiały kiedyś zostać poruszone. Śmierć, yurei, cel - to nie były błahostki, które można łatwo zamieść pod dywan i udawać, że nie istnieją.
- Zapytałem ją, czy myślała już o planie B. Bo wiesz, jej kot... no jest tylko kotem. Wiecznie żyć nie będzie. - ponownie wzruszył ramionami, a jego słowa emanowały spokojem i krystaliczną niewinnością. Nie od dziś wiadomo, że przyszły dziedzic klanu był pozbawiony nie tyle co empatii, a taktu. Nie potrafił rozmawiać z innymi ludźmi, i chociaż brał pod uwagę ich uczucia, to nie był w stanie uformować swoich słów w taki sposób, by nie raniły.
Nawet, jeżeli chciał dobrze.
I próbował być delikatny. Na swój własny, pokrętny sposób.
@Saga-Genji Shizuru
Jednakże coś w słowach mężczyzny sprawiło, że niepokój zaczął kiełkować w umyśle ciemnowłosego. Było lepkie, nieprzyjemne i cuchnące. Powoli przeniósł spojrzenie dwubarwnych tęczówek na jego profil, gładki, niczym wykuty z marmuru, i skrzywił się lekko. Ale niekoniecznie od posmaku ostrego alkoholu, który nadal miał na ustach.
- Zaczynasz brzmieć jak typowy yandere, Shizuru. A to naprawdę niebezpieczna gra. - nie pouczał go, broń boże, nie miał do tego prawa, zwłaszcza, że Enma sam nigdy nie był z nikim w związku. I na to się nie zapowiadało. No, nie licząc ustawionego małżeństwa przez jego rodzinę, ale to była zupełnie inna, odległa bajka.
- Mówią, że najciemniej jest pod latarnią. Coraz bardziej skłaniam się ku temu, że jest w tym jakaś prawda. - sięgnął po naczynie, po czym jednym i szybkim ruchem opróżnił je, a następnie zapił sokiem. Ciepło, jakie rozlało się po jego przełyku, kupiło mu kilka cennych sekund na zebranie rozsypanych myśli.
- Może tylko ci się tak wydaje, że wiesz, co jest dla niej najlepsze? Twierdzisz, że ona "potrzebuje" tego i że "chce" tego, ale jednocześnie jej zachowanie i akcje zupełnie przeczą twoim słowom. Gdyby tak było, to nie unikałaby kontaktu z tobą. I nie, to nie jest tylko kwestia, że zapomina. Są i na to sposoby. Kiedy ostatnio u mnie była, to nie brzmiała jak ktoś, kto zapomniał zadzwonić do ukochanego, a raczej jak osoba, która nie wie, jak porozmawiać z ukochanym. Pomyśl o tym. - uniósł naczynie na nowo napełnione alkoholem i odczekawszy, aż Shizuru zrobi to samo - opróżnił je.
Z jednej strony chciał już zakończyć ten temat i rozpocząć rozmowę na jakiś inny, zdecydowanie bardziej lekki i swobodny, ale z drugiej strony ciążyłoby to nad nim jak burzowe chmury. Były rzeczy, które najlepiej od razu przegadać, aniżeli kisić w sobie w nieskończoność, aż zgniją i zaczną zatruwać organizm od środka.
- Mówisz o...? Aaaa, dobra, pamiętam. Wiem o czym mówisz. - wzruszył lekko ramionami, jakby fakt, że Naksu wyszła od niego przerażona nie był czymś nadzwyczajnym.
Bo poniekąd nie było, nie dla niego.
Enma nadal uważał, że dobrze zrobił poruszając tak istotny temat, jak dalsza egzystencja dziewczyny. Naksu była wrażliwa, i brała naprawdę wiele do siebie, jednakże niektóre tematy, nawet jeżeli gorzkie i wydawać się mogło, że okrutne - musiały kiedyś zostać poruszone. Śmierć, yurei, cel - to nie były błahostki, które można łatwo zamieść pod dywan i udawać, że nie istnieją.
- Zapytałem ją, czy myślała już o planie B. Bo wiesz, jej kot... no jest tylko kotem. Wiecznie żyć nie będzie. - ponownie wzruszył ramionami, a jego słowa emanowały spokojem i krystaliczną niewinnością. Nie od dziś wiadomo, że przyszły dziedzic klanu był pozbawiony nie tyle co empatii, a taktu. Nie potrafił rozmawiać z innymi ludźmi, i chociaż brał pod uwagę ich uczucia, to nie był w stanie uformować swoich słów w taki sposób, by nie raniły.
Nawet, jeżeli chciał dobrze.
I próbował być delikatny. Na swój własny, pokrętny sposób.
@Saga-Genji Shizuru
Satō Kisara and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.
Wzruszył ramionami, podnosząc wzrok na zwisający z sufitu i roztaczający łagodne, ciepłe światło żyrandol przypominający tradycyjne, japońskie lampiony. Rozmowa zeszła na temat, który ostatnimi czasy i tak bardzo go wykańczał, nawet bez żywych rozmów o nim z kimkolwiek innym. Kontynuował, na razie bez spoglądania na Enmę. - Dobrze wiem, jak to brzmi - potwierdził. Jakby kontrolował całe jej życie i w dodatku wmawiał wszystkim dookoła, że to najlepsze, co może dla niej zrobić. Tak… nie powinno być, i z tego też zdawał sobie sprawę. Odbił się pod chwili od oparcia, by nalać sobie kolejną porcję alkoholu. Być może powinien też bardziej oburzyć się oskarżeniami Enmy, ale miał w zwyczaju nie przejmować się takimi, które były po prostu błędne. Zastanawiał się, jak mu odpowiedzieć, wychylając piekącą ciecz na raz, nadal uparcie niczym nie popijając. Dyskomfort, jaki poczuł w przełyku dzięki alkoholowi, dziwnie pozwalał mu się bardziej skupić. Shizuru tak rzadko pił, że perspektywa upicia się w taki sposób była bezsensownie przyjemna. - To nawet nie są moje słowa… Tyle razy z nią o tym rozmawiałem, a w odpowiedzi dostawałem właśnie taką odpowiedź. Że ona nie chce się już niczym przejmować; że nie wie, jak by sobie poradziła beze mnie. Moim celem wcale nie jest ją kontrolować. Tak to wychodzi, szczególnie, gdy widzi to ktoś z boku. Przecież ona tak naprawdę robi co chce i kiedy chce. - Nawet nie wiedział, gdzie Naksu teraz przebywa, na litość boską. Odstawił naczynie na stolik z cichym stuknięciem. - Spytaj się jej innym razem, to powie ci zupełnie co innego. Wszystko zależy, w jakim jest… stanie psychicznym w danym momencie. Przede wszystkim powinna iść do specjalisty. - Westchnął. - Ale, jak się możesz domyślać, nie jest do tego zbytnio skora, bo nie widzi żadnego problemu.
Sam się sobie nieco dziwił, że aż tak elaborował tę kwestię. Początkowo zamierzał po prostu ją ukrócić i najlepiej nigdy do niej nie wracać. Być może trunki zaczynały na dobre rozplątywać mu język, a może nawet taki właśnie był cel Enmy na dzisiejszy wieczór. Następna kwestia sprawiła jednak, że spojrzał na chłopaka z pewną dezaprobatą w złotych oczach.
- Nie uważam, że to był dobry pomysł, pytać ją tak wprost - odparł, zaplatając ręce na piersi. - Tak jak mówiłem, jest bardzo niestabilna. Jedyne, co zdziałasz takimi pytaniami, to wprowadzisz ją w panikę, a to w niczym nie pomoże. Wpadła w obsesję na punkcie swojego kota, na tyle silną, że to z nim, póki co, związana jest jej egzystencja. Obsesja z założenia nie ma w sobie nic wspólnego ani z logiką, ani ze zdrowym rozsądkiem. - Przymknął oczy na parę sekund. - Wiem, że znowu brzmię, jakbym pozjadał wszystkie rozumy… Też chciałbym, żeby została z nami jak najdłużej się da. - W końcu zależało mu na niej jak na nikim innym. - Dlatego proszę cię, żebyś podchodził do niej delikatnie. Zastanów się kilka razy, zanim poruszysz temat jej celu, jej kota, bo tak łatwo nieumyślnie pogorszyć jej sprawę. A zdaję sobie sprawę, że chcesz dobrze. - Zagryzł wargę. Zdawał się być przez jakiś czas gdzieś dalej, a świadczyły o tym oczy, które jakby patrzyły na coś wewnątrz niego samego, a nie na otoczenie. - Już podczas zawierania naszego kontraktu wydawało się, jakby jej dusza miała się zaraz ulotnić, gdybym powiedział coś niewłaściwego. Zacząłem wtedy zapewniać ją, że zajmę się Puszkiem - żeby nie musiała się o to martwić, i tym samym prawie spełniłem jej cel. Gdybym skończył zdanie, to prawdopodobnie by zniknęła. Rozumiesz to? Coś tak błahego...
Sięgnął wreszcie, nieco roztargniony, po jedzenie, które przyniósł Enma. Rozdzielił od siebie jednorazowe pałeczki i skosztował trochę makaronu w sezamowym sosie. Posiłek był już raczej letni, ale nadal bardzo smaczny.
- Ale skoro już jesteśmy w temacie narzeczonych… Jak ostatecznie ma się sprawa z twoją, hmm?
Sam się sobie nieco dziwił, że aż tak elaborował tę kwestię. Początkowo zamierzał po prostu ją ukrócić i najlepiej nigdy do niej nie wracać. Być może trunki zaczynały na dobre rozplątywać mu język, a może nawet taki właśnie był cel Enmy na dzisiejszy wieczór. Następna kwestia sprawiła jednak, że spojrzał na chłopaka z pewną dezaprobatą w złotych oczach.
- Nie uważam, że to był dobry pomysł, pytać ją tak wprost - odparł, zaplatając ręce na piersi. - Tak jak mówiłem, jest bardzo niestabilna. Jedyne, co zdziałasz takimi pytaniami, to wprowadzisz ją w panikę, a to w niczym nie pomoże. Wpadła w obsesję na punkcie swojego kota, na tyle silną, że to z nim, póki co, związana jest jej egzystencja. Obsesja z założenia nie ma w sobie nic wspólnego ani z logiką, ani ze zdrowym rozsądkiem. - Przymknął oczy na parę sekund. - Wiem, że znowu brzmię, jakbym pozjadał wszystkie rozumy… Też chciałbym, żeby została z nami jak najdłużej się da. - W końcu zależało mu na niej jak na nikim innym. - Dlatego proszę cię, żebyś podchodził do niej delikatnie. Zastanów się kilka razy, zanim poruszysz temat jej celu, jej kota, bo tak łatwo nieumyślnie pogorszyć jej sprawę. A zdaję sobie sprawę, że chcesz dobrze. - Zagryzł wargę. Zdawał się być przez jakiś czas gdzieś dalej, a świadczyły o tym oczy, które jakby patrzyły na coś wewnątrz niego samego, a nie na otoczenie. - Już podczas zawierania naszego kontraktu wydawało się, jakby jej dusza miała się zaraz ulotnić, gdybym powiedział coś niewłaściwego. Zacząłem wtedy zapewniać ją, że zajmę się Puszkiem - żeby nie musiała się o to martwić, i tym samym prawie spełniłem jej cel. Gdybym skończył zdanie, to prawdopodobnie by zniknęła. Rozumiesz to? Coś tak błahego...
Sięgnął wreszcie, nieco roztargniony, po jedzenie, które przyniósł Enma. Rozdzielił od siebie jednorazowe pałeczki i skosztował trochę makaronu w sezamowym sosie. Posiłek był już raczej letni, ale nadal bardzo smaczny.
- Ale skoro już jesteśmy w temacie narzeczonych… Jak ostatecznie ma się sprawa z twoją, hmm?
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Strona 1 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku