Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
strefa dzienna
Budowa. Temat obejmujący salon, kuchnię, łazienkę.
"Wiem, że znowu brzmię, jakbym pozjadał wszystkie rozumy…"
Tak, poniekąd tak właśnie brzmiał. Enma miał wiele do powiedzenia w tej kwestii, ale być może przez pryzmat nadmiernych procent krążących w jego krwiobiegu, albo z powodu zmęczenia - ostatecznie postanowił porzucić ten temat. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że cokolwiek nie powie i jakichkolwiek argumentów nie przedstawi, to te i tak koniec końców uderzą w bezkształtną pustkę i ominą zdrowy rozsądek członka klanu Minamoto.
Przechylił głowę lekko w bok, unosząc lewą dłoń, która nagle zdawała się ważyć dwa razy więcej niż normalnie, i wsunął palce w hebanowe kosmyki, teraz niesfornie układające się w swym zbuntowaniu, by odgarnąć je do tyłu, odsłaniając blade czoło i skronie, gdzie pod papierową skórą widoczne były ciemnoniebieskie i brunatne rozwidlenia cieniutkich żył.
- Wiesz... - odezwał się po chwili, odlegle, głosem jakby nie do końca należącym do niego - Uważam, że oboje potrzebujecie terapeuty. Wasza relacja jest tak toksyczna, że wybuch Fukushimy przy was wydaje się niegroźnym zdarzeniem, a jej konsekwencje przyjemną chmurką. - cierpkość słów opadła na jego języku pozostawiając po sobie niesmak, którego nie zdołał zabić nawet posmak alkoholu, którym raczyli się dzisiejszego wieczoru.
Zgiął lekko nadgarstek i poruszył nim, a złocista ciecz w trzymanym przez niego kieliszku zakołysała się niebezpiecznie, nim ostatecznie zniknęła w czeluściach jego gardła. Odstawił naczynie, powoli przesuwając tęczówkami koloru czystego złota i zachodzącego słońca na mężczyznę, podchwytując jego spojrzenie i trzymając je z taką intensywnością, że było to niemal namacalne. Jakby złapał go mocno za szczękę i nie zamierzał wypuścić ze swego żelaznego objęcia.
- Nie zamierzam jednak ingerować w wasze sprawy. Jesteście dorośli. Ty. I ona. Bez znaczenia jaki jest poziom waszej relacji, jak i stan psychiczny waszych osób. Zarówno ty, jak i Naksu, jesteście mi bliscy. Martwię się o was i masz rację, chcę dobrze. W moich oczach nie jesteście tylko i wyłącznie członkami klanu Minamoto, ale jesteście dla mnie osobami, które- - zamilkł, a w jego głowie pojawił się lekki szum wywołany rauszem alkoholowym. Czerwone policzki oraz błyszczące oczy wyraźnie świadczyły o jego stanie, który pogłębiał się wraz z następnymi kolejkami, które pochłaniali.
Nie skończył zdania.
Miał wrażenie, że niektóre rzeczy nie powinny być kończone, bo tak czy siak rozmówca i tak wie, o co chodziło.
- Jednakże jeżeli wyczuję, że twoja afekcja, troska, cokolwiek innego, nawet jeżeli będzie to sama obecność, zaczyna stanowić dla niej realne zagrożenie - zainterweniuję, Shizuru. Nawet jeżeli będzie to oznaczało wasze rozdzielenie. - zamilkł, nie spuszczając jednak wzroku z jego twarzy.
Nie, nie prowokował go.
Ani nie groził.
Enma obdarzał Shizuru wyjątkowym szacunkiem. To jemu zawierzył swoje demony, to on był pierwszą osobą, do której pędził, kiedy nie radził sobie z koszmarem jego własnego umysłu. Shizuru był wyjątkowy, dlatego też zasługiwał na szacunek. I na szczerość ze strony młodego Seiwy.
Wyprostował plecy, a potem odchylił się, uderzając ciałem o miękkie oparcie narożnika, na którym siedział.
- Oczywiście dotyczy to również ciebie. Jeżeli Naksu zacznie stanowić dla ciebie zagrożenie, to- nie dokończył. Oboje wiedzieli co to oznaczało.
I do czego Enma byłby zdolny w ostateczności.
- Nie zamierzam cię stracić. Już jedną bliską osobę straciłem. - wyszeptał ledwo słyszalnie, choć był niemal pewien, że siedzący nieopodal mężczyzna go dosłyszał. Enma nie miał pojęcia, tak na dobrą sprawę, na ile Shizuru pamięta Teru i czy właściwie w jakikolwiek sposób się znali (nie licząc kilku spotkań przy rodzinnych naradach). Sam Enma mało opowiadał o bracie, bo same wspomnienia były jak wciąż świeża i ropiejąca rana, która nie potrafiła zabliźnić się; wiecznie naruszana i podrażniana.
Uśmiechnął się w końcu - bo przecież nie miał za złe Shizuru tego, co mówił i robił. Ba, nawet poniekąd go rozumiał, choć wątpił, że sam kiedykolwiek znajdzie się w podobnej sytuacji; że znajdzie się ktoś na tyle ważny w jego życiu, że dla tej jednej, jedynej osoby straci zdrowy rozsądek.
Chciał jednak, aby Shizuru wiedział.
Wiedział i zdawał sobie sprawę ze stanowiska Enmy w tym wszystkim.
Miał nadzieję, że zrozumiał jego intencje oraz szczerość.
Mina jednak bardzo szybko mu zrzedła, kiedy pojawił się kolejny, mało wygodny temat. Ciemnowłosy prychnął, jak ofukany kot, sięgając po kieliszek (w którym zdążył pojawić się na powrót alkohol), by pospiesznie go opróżnić.
Że też ze wszystkich tematów musiał paść akurat ten.
- No a co ma być? - zapytał, nawet nie siląc się na uprzejmy ton. - Jesteśmy zaręczeni, widzieliśmy się może z trzy razy, i to tyle. Pewnie w przyszłym roku się pobierzemy i będzie musiała dać mi dwóch synów. Znasz zasady.
Wszyscy je znali. I byli zmuszeni respektować. I choć Enma osobiście się z nimi nie zgadzał - nie był wyjątkiem. Minamoto nie dopuszczało do wyjątków.
Odetchnął.
- W tym małżeństwie nie ma i nigdy nie będzie miłości, Shizuru. Dobrze o tym wiesz. Wiem też, że pewnie martwisz się o swoją kuzynkę. Zapewniam cię, że nie zamierzam jej skrzywdzić. Momoko doskonale zna moje stanowisko w tej sprawie. Będę ją szanował i respektował, dając jej tyle wolności, ile tylko będę mógł. Masz moje słowo.
@Saga-Genji Shizuru
Tak, poniekąd tak właśnie brzmiał. Enma miał wiele do powiedzenia w tej kwestii, ale być może przez pryzmat nadmiernych procent krążących w jego krwiobiegu, albo z powodu zmęczenia - ostatecznie postanowił porzucić ten temat. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że cokolwiek nie powie i jakichkolwiek argumentów nie przedstawi, to te i tak koniec końców uderzą w bezkształtną pustkę i ominą zdrowy rozsądek członka klanu Minamoto.
Przechylił głowę lekko w bok, unosząc lewą dłoń, która nagle zdawała się ważyć dwa razy więcej niż normalnie, i wsunął palce w hebanowe kosmyki, teraz niesfornie układające się w swym zbuntowaniu, by odgarnąć je do tyłu, odsłaniając blade czoło i skronie, gdzie pod papierową skórą widoczne były ciemnoniebieskie i brunatne rozwidlenia cieniutkich żył.
- Wiesz... - odezwał się po chwili, odlegle, głosem jakby nie do końca należącym do niego - Uważam, że oboje potrzebujecie terapeuty. Wasza relacja jest tak toksyczna, że wybuch Fukushimy przy was wydaje się niegroźnym zdarzeniem, a jej konsekwencje przyjemną chmurką. - cierpkość słów opadła na jego języku pozostawiając po sobie niesmak, którego nie zdołał zabić nawet posmak alkoholu, którym raczyli się dzisiejszego wieczoru.
Zgiął lekko nadgarstek i poruszył nim, a złocista ciecz w trzymanym przez niego kieliszku zakołysała się niebezpiecznie, nim ostatecznie zniknęła w czeluściach jego gardła. Odstawił naczynie, powoli przesuwając tęczówkami koloru czystego złota i zachodzącego słońca na mężczyznę, podchwytując jego spojrzenie i trzymając je z taką intensywnością, że było to niemal namacalne. Jakby złapał go mocno za szczękę i nie zamierzał wypuścić ze swego żelaznego objęcia.
- Nie zamierzam jednak ingerować w wasze sprawy. Jesteście dorośli. Ty. I ona. Bez znaczenia jaki jest poziom waszej relacji, jak i stan psychiczny waszych osób. Zarówno ty, jak i Naksu, jesteście mi bliscy. Martwię się o was i masz rację, chcę dobrze. W moich oczach nie jesteście tylko i wyłącznie członkami klanu Minamoto, ale jesteście dla mnie osobami, które- - zamilkł, a w jego głowie pojawił się lekki szum wywołany rauszem alkoholowym. Czerwone policzki oraz błyszczące oczy wyraźnie świadczyły o jego stanie, który pogłębiał się wraz z następnymi kolejkami, które pochłaniali.
Nie skończył zdania.
Miał wrażenie, że niektóre rzeczy nie powinny być kończone, bo tak czy siak rozmówca i tak wie, o co chodziło.
- Jednakże jeżeli wyczuję, że twoja afekcja, troska, cokolwiek innego, nawet jeżeli będzie to sama obecność, zaczyna stanowić dla niej realne zagrożenie - zainterweniuję, Shizuru. Nawet jeżeli będzie to oznaczało wasze rozdzielenie. - zamilkł, nie spuszczając jednak wzroku z jego twarzy.
Nie, nie prowokował go.
Ani nie groził.
Enma obdarzał Shizuru wyjątkowym szacunkiem. To jemu zawierzył swoje demony, to on był pierwszą osobą, do której pędził, kiedy nie radził sobie z koszmarem jego własnego umysłu. Shizuru był wyjątkowy, dlatego też zasługiwał na szacunek. I na szczerość ze strony młodego Seiwy.
Wyprostował plecy, a potem odchylił się, uderzając ciałem o miękkie oparcie narożnika, na którym siedział.
- Oczywiście dotyczy to również ciebie. Jeżeli Naksu zacznie stanowić dla ciebie zagrożenie, to- nie dokończył. Oboje wiedzieli co to oznaczało.
I do czego Enma byłby zdolny w ostateczności.
- Nie zamierzam cię stracić. Już jedną bliską osobę straciłem. - wyszeptał ledwo słyszalnie, choć był niemal pewien, że siedzący nieopodal mężczyzna go dosłyszał. Enma nie miał pojęcia, tak na dobrą sprawę, na ile Shizuru pamięta Teru i czy właściwie w jakikolwiek sposób się znali (nie licząc kilku spotkań przy rodzinnych naradach). Sam Enma mało opowiadał o bracie, bo same wspomnienia były jak wciąż świeża i ropiejąca rana, która nie potrafiła zabliźnić się; wiecznie naruszana i podrażniana.
Uśmiechnął się w końcu - bo przecież nie miał za złe Shizuru tego, co mówił i robił. Ba, nawet poniekąd go rozumiał, choć wątpił, że sam kiedykolwiek znajdzie się w podobnej sytuacji; że znajdzie się ktoś na tyle ważny w jego życiu, że dla tej jednej, jedynej osoby straci zdrowy rozsądek.
Chciał jednak, aby Shizuru wiedział.
Wiedział i zdawał sobie sprawę ze stanowiska Enmy w tym wszystkim.
Miał nadzieję, że zrozumiał jego intencje oraz szczerość.
Mina jednak bardzo szybko mu zrzedła, kiedy pojawił się kolejny, mało wygodny temat. Ciemnowłosy prychnął, jak ofukany kot, sięgając po kieliszek (w którym zdążył pojawić się na powrót alkohol), by pospiesznie go opróżnić.
Że też ze wszystkich tematów musiał paść akurat ten.
- No a co ma być? - zapytał, nawet nie siląc się na uprzejmy ton. - Jesteśmy zaręczeni, widzieliśmy się może z trzy razy, i to tyle. Pewnie w przyszłym roku się pobierzemy i będzie musiała dać mi dwóch synów. Znasz zasady.
Wszyscy je znali. I byli zmuszeni respektować. I choć Enma osobiście się z nimi nie zgadzał - nie był wyjątkiem. Minamoto nie dopuszczało do wyjątków.
Odetchnął.
- W tym małżeństwie nie ma i nigdy nie będzie miłości, Shizuru. Dobrze o tym wiesz. Wiem też, że pewnie martwisz się o swoją kuzynkę. Zapewniam cię, że nie zamierzam jej skrzywdzić. Momoko doskonale zna moje stanowisko w tej sprawie. Będę ją szanował i respektował, dając jej tyle wolności, ile tylko będę mógł. Masz moje słowo.
@Saga-Genji Shizuru
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku