Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
31.10/01.11.
Przywykły do przyziemnych i racjonalnych spraw umysły Senzakiego ostatecznie musiał dać za wygraną i oddać się we władanie promili, jeśli chciał zachować resztki zdrowia psychicznego po tym wieczorze. Jedynie nawracający dyskomfort w gałce ocznej był jak kotwica przekonująca, że jednak nie trwa w halucynacji wywołanej lekami przeciwbólowymi. No i może Smok uwieszony u jego szyi, niczym zanimizowany kamień młyński, przypominający mu o tym, jak bardzo ma przesrane.
Kac moralny, którego spodziewał się nie tylko rano, ale i pewnie na resztę życia najwyraźniej będzie musiał poczekać albo i trwale ustąpić zażenowaniu swoją głupotą, kiedy do Tetsu dotrze, że przelizanie rzekomego nieboszczyka to nie była najgorsza rzecz jaką zrobił na balu. O wiele gorszą rzeczą było go wpuścić za próg swojego domu.
Chciałoby się rzec i umyć mentalnie ręce zasłaniając się amnezją poalkoholową, że "jak do tego doszło nie wiem", ale cyrk jaki rozegrał się w aucie skutecznie to uniemożliwiał. Przekonany o grze aktorskiej mężczyzna po raz kolejny obserwował szereg dramatycznych scen, jakie kolejno odbywały się na sąsiednim siedzeniu, dopóki zaniepokojona mina kierowcy nie przekonała go o tym, że tym razem był to realny atak paniki ze strony Hayate. To samo wyczekujące spojrzenie wymusiło na nim resztki odpowiedzialności, kiedy facet za kierownicą dość jednoznacznie dał mu do zrozumienia, żeby wysiadając nie zapomniał zabrać ze sobą kłopotliwego, zemdlonego truchła.
Próby ocucenia celebryty spełzły jednak na niczym, więc mląc szereg przekleństw Tetsu ostatecznie wyciągnął go z auta, taszcząc równie ostrożnie co worek ziemniaków. Przynajmniej kiedy dotarł pod wejście budynku bo istniało zbyt duże ryzyko, że przerzucony przez ramię Smok podniesie łeb w najmniej spodziewanym momencie i któraś z futryn postanowi go oskalpować. Nie przywykły do noszenia zemdlonych niewiast Senzaki musiał przyznać, że nie było to najłatwiejsze zadanie i przy okazji zbyt codzienny widok bo śledzący go wzrok pań z recepcji wcale mu w tym nie pomagał. Niemalże czuł krople potu spływające mu po skroni, kiedy starając się zachować pewny chód i zimną krew taszczył aktora na rękach wprost do windy. Ostatnie co zapamiętał nim jej drzwi się zamknęły był widok obu recepcjonistek, które już pogrążyły się w ploteczkach, jeszcze zanim obiekt drwin zniknął im z oczu.
Droga na górę zdawała się trwać w nieskończoność, więc jak tylko udało mu się po szamotaninie przyłożyć kartę wejściową do czytnika, to pozbył się zbędnego balastu mało delikatnie upuszczając ciało Hayate na kanapę w salonie. Stanął tak nad uosobieniem swoich kłopotów, oceniając, czy da się coś zaradzić poza ewentualnym zakneblowaniem i wyrzuceniem typa na wycieraczkę. Na kolejny atak histerii albo co gorsza czułości nie miał już siły, ani tym bardziej cierpliwości. Celebryta i tak zdawał się posiadać jakiś nadprzyrodzony immunitet, że po tylu impertynenckich akcjach Senzaki nadal nie miał ochoty mu przyłożyć, jak zwykł robić w przypadku zbyt nachalnych ludzi.
Teraz miał zgoła inny problemem, bo o ile aktor się nie odzywał, tak tym razem dodatkowo nie reagował na cokolwiek. Z jednej strony mógłby go tak zostawić do rana, licząc, że typ nie zdemoluje mu mieszkania szukając muszli klozetowej na powracającą karmę, ale z drugiej nie miał żadnej pewności, czy ten na pewno drzemie a nie kona po raz drugi.
Dla Tetsu nadal była to gówniarska zabawa w przysięgi bez znaczenia, ale nie miał ochoty przekonywać się na własnej skórze jakie zmiany w psychice wprowadza fakt, że znajdujesz we własnym mieszkaniu czyjeś zwłoki.
Próbując wymyślić coś bardziej racjonalnego niż typowo żołnierskie obyczaje, brutalne acz niesamowicie skuteczne, mężczyzna pozbył się swojej opaski na oko, ostrożnie dotykając wciąż łzawiącego kącika. Trzeba mu było zostać w domu i pić do lustra jak na rasowego alkoholika przystało. Ale na to było już za późno.
Korzystając z chwili niemalże grobowej ciszy, Senzaki wyplątał się z własnego kostiumu, niedbale zrzucając go na pobliską komodę. Dopiero wtedy zabrał się za o wiele bardziej skomplikowaną operację, jaką było rozpracowanie charakteryzacji Hayate. Przyodział się w szereg tych szmat i innych detali, że habit wydawał się przy nich ledwie skromnych przyodziewkiem. Mężczyzna zdążył sobie przypomnieć jak soczyście potrafi kląć walcząc z kolejnymi zapięciami i kilometrami materiału, zanim nie odczepił od Smoka przynajmniej tych wylinek z krokodyla czy co to do cholery miało być. Nie zamierzał znów słuchać o tym, że jego nerki były warte mniej niż te wypreparowane, gadzie truchła.
Fakt, że aktor nawet nie próbował go powstrzymać, kiedy Tetsu mało delikatnie rozbierał go z kolejnych warstw jak ostatni dyskotekowy troglodyta był już nieco niepokojący. Mimo to, chwilowo wstrzymał się z wymierzaniem mu otrzeźwiających razów na twarz. Przynajmniej dopóki nie pozbędą się śladów krwi bo kolejnego ataku paniki już by po prostu nie zdzierżył.
Dźwignął ciało aktora z wyraźnym wysiłkiem, ale nadal całkiem sprawnie przeniósł do łazienki, już nieco ostrożniej układając w sporej wannie. I bez tego najpewniej nasłucha się o byciu zwyrodnialcem, nie potrzebował dodatkowych oskarżeń o uszczerbek na zdrowiu.
- Pobudka, Gadzinko - Rzucił zachrypniętym głosem tuż przy twarzy Smoka, po czym odsunął się, żeby odkręcić jeden z zaworów. Lodowata woda popłynęła do słuchawki prysznica, by stamtąd otrzeźwiającą mgiełką trafić prosto na głowę nieprzytomnego celebryty. Dla kogoś tak przywykłego do luksusu zimny prysznic raczej nie był szczytem marzeń, to też Senzaki liczył na solidny sprzeciw ze strony swojego gościa. Przynajmniej taki, który będzie świetnym pretekstem do wystawienia go za drzwi.
@Saga-Genji Hayate
31.10/01.11.
Przywykły do przyziemnych i racjonalnych spraw umysły Senzakiego ostatecznie musiał dać za wygraną i oddać się we władanie promili, jeśli chciał zachować resztki zdrowia psychicznego po tym wieczorze. Jedynie nawracający dyskomfort w gałce ocznej był jak kotwica przekonująca, że jednak nie trwa w halucynacji wywołanej lekami przeciwbólowymi. No i może Smok uwieszony u jego szyi, niczym zanimizowany kamień młyński, przypominający mu o tym, jak bardzo ma przesrane.
Kac moralny, którego spodziewał się nie tylko rano, ale i pewnie na resztę życia najwyraźniej będzie musiał poczekać albo i trwale ustąpić zażenowaniu swoją głupotą, kiedy do Tetsu dotrze, że przelizanie rzekomego nieboszczyka to nie była najgorsza rzecz jaką zrobił na balu. O wiele gorszą rzeczą było go wpuścić za próg swojego domu.
Chciałoby się rzec i umyć mentalnie ręce zasłaniając się amnezją poalkoholową, że "jak do tego doszło nie wiem", ale cyrk jaki rozegrał się w aucie skutecznie to uniemożliwiał. Przekonany o grze aktorskiej mężczyzna po raz kolejny obserwował szereg dramatycznych scen, jakie kolejno odbywały się na sąsiednim siedzeniu, dopóki zaniepokojona mina kierowcy nie przekonała go o tym, że tym razem był to realny atak paniki ze strony Hayate. To samo wyczekujące spojrzenie wymusiło na nim resztki odpowiedzialności, kiedy facet za kierownicą dość jednoznacznie dał mu do zrozumienia, żeby wysiadając nie zapomniał zabrać ze sobą kłopotliwego, zemdlonego truchła.
Próby ocucenia celebryty spełzły jednak na niczym, więc mląc szereg przekleństw Tetsu ostatecznie wyciągnął go z auta, taszcząc równie ostrożnie co worek ziemniaków. Przynajmniej kiedy dotarł pod wejście budynku bo istniało zbyt duże ryzyko, że przerzucony przez ramię Smok podniesie łeb w najmniej spodziewanym momencie i któraś z futryn postanowi go oskalpować. Nie przywykły do noszenia zemdlonych niewiast Senzaki musiał przyznać, że nie było to najłatwiejsze zadanie i przy okazji zbyt codzienny widok bo śledzący go wzrok pań z recepcji wcale mu w tym nie pomagał. Niemalże czuł krople potu spływające mu po skroni, kiedy starając się zachować pewny chód i zimną krew taszczył aktora na rękach wprost do windy. Ostatnie co zapamiętał nim jej drzwi się zamknęły był widok obu recepcjonistek, które już pogrążyły się w ploteczkach, jeszcze zanim obiekt drwin zniknął im z oczu.
Droga na górę zdawała się trwać w nieskończoność, więc jak tylko udało mu się po szamotaninie przyłożyć kartę wejściową do czytnika, to pozbył się zbędnego balastu mało delikatnie upuszczając ciało Hayate na kanapę w salonie. Stanął tak nad uosobieniem swoich kłopotów, oceniając, czy da się coś zaradzić poza ewentualnym zakneblowaniem i wyrzuceniem typa na wycieraczkę. Na kolejny atak histerii albo co gorsza czułości nie miał już siły, ani tym bardziej cierpliwości. Celebryta i tak zdawał się posiadać jakiś nadprzyrodzony immunitet, że po tylu impertynenckich akcjach Senzaki nadal nie miał ochoty mu przyłożyć, jak zwykł robić w przypadku zbyt nachalnych ludzi.
Teraz miał zgoła inny problemem, bo o ile aktor się nie odzywał, tak tym razem dodatkowo nie reagował na cokolwiek. Z jednej strony mógłby go tak zostawić do rana, licząc, że typ nie zdemoluje mu mieszkania szukając muszli klozetowej na powracającą karmę, ale z drugiej nie miał żadnej pewności, czy ten na pewno drzemie a nie kona po raz drugi.
Dla Tetsu nadal była to gówniarska zabawa w przysięgi bez znaczenia, ale nie miał ochoty przekonywać się na własnej skórze jakie zmiany w psychice wprowadza fakt, że znajdujesz we własnym mieszkaniu czyjeś zwłoki.
Próbując wymyślić coś bardziej racjonalnego niż typowo żołnierskie obyczaje, brutalne acz niesamowicie skuteczne, mężczyzna pozbył się swojej opaski na oko, ostrożnie dotykając wciąż łzawiącego kącika. Trzeba mu było zostać w domu i pić do lustra jak na rasowego alkoholika przystało. Ale na to było już za późno.
Korzystając z chwili niemalże grobowej ciszy, Senzaki wyplątał się z własnego kostiumu, niedbale zrzucając go na pobliską komodę. Dopiero wtedy zabrał się za o wiele bardziej skomplikowaną operację, jaką było rozpracowanie charakteryzacji Hayate. Przyodział się w szereg tych szmat i innych detali, że habit wydawał się przy nich ledwie skromnych przyodziewkiem. Mężczyzna zdążył sobie przypomnieć jak soczyście potrafi kląć walcząc z kolejnymi zapięciami i kilometrami materiału, zanim nie odczepił od Smoka przynajmniej tych wylinek z krokodyla czy co to do cholery miało być. Nie zamierzał znów słuchać o tym, że jego nerki były warte mniej niż te wypreparowane, gadzie truchła.
Fakt, że aktor nawet nie próbował go powstrzymać, kiedy Tetsu mało delikatnie rozbierał go z kolejnych warstw jak ostatni dyskotekowy troglodyta był już nieco niepokojący. Mimo to, chwilowo wstrzymał się z wymierzaniem mu otrzeźwiających razów na twarz. Przynajmniej dopóki nie pozbędą się śladów krwi bo kolejnego ataku paniki już by po prostu nie zdzierżył.
Dźwignął ciało aktora z wyraźnym wysiłkiem, ale nadal całkiem sprawnie przeniósł do łazienki, już nieco ostrożniej układając w sporej wannie. I bez tego najpewniej nasłucha się o byciu zwyrodnialcem, nie potrzebował dodatkowych oskarżeń o uszczerbek na zdrowiu.
- Pobudka, Gadzinko - Rzucił zachrypniętym głosem tuż przy twarzy Smoka, po czym odsunął się, żeby odkręcić jeden z zaworów. Lodowata woda popłynęła do słuchawki prysznica, by stamtąd otrzeźwiającą mgiełką trafić prosto na głowę nieprzytomnego celebryty. Dla kogoś tak przywykłego do luksusu zimny prysznic raczej nie był szczytem marzeń, to też Senzaki liczył na solidny sprzeciw ze strony swojego gościa. Przynajmniej taki, który będzie świetnym pretekstem do wystawienia go za drzwi.
@Saga-Genji Hayate
Tak na prawdę Senzaki nie bardzo pojmował na czym ten cały kontrakt polegał, mimo zawiłych wyjaśnień ze strony nieboszczyka. Gdzieś pomiędzy pijańskim bełkotem a obietnicami dotarło do niego najwyżej tyle, że Hayate odzyskał ciało i poniekąd życie, a on go będzie musiał znosić do końca własnego. Nic mu nie było wiadomo o żadnych celach czy planach, o które nie raczył nawet zapytać jak na ignoranta przystało. Ot, czuł lekkie zobowiązanie i jeszcze mocniejsze procenty w krwiobiegu, które przyczyniły się do tej farsy.
O tym, że będzie musiał zmarłego niańczyć i jeszcze przyjmować pod swój dach również nie było mowy, trudno więc się dziwić, że w środku nocy Tetsu nie był skory do bawienia się w gospodarza. Sagę znał tylko z przelotnych spotkań w parku i bywał już wtedy irytujący... ale do tej pory Senzaki nie musiał go oglądać w takim natężeniu i wysłuchiwać tych wszystkich roszczeń, po tym jak zdążył sobie zapewnić główną rolę we wszystkich plotkach w okolicy. Jakby takiemu upokorzeniu było mało, to przygarnięty pod dach celebryta, zupełnie niewdzięczny za ratunek przed kacem mordercą najwyraźniej postanowił, że żywot nie jest dla niego i robił wszystko, żeby Senzaki mu pomógł skutecznie wrócić na tamten świat.
Ewentualnie w wyjątkowo pokrętny sposób próbował go sprowokować i zaciągnąć do łóżka, biorąc poprawkę na to, że wpadł do jego sypialni półnagi i po schwytaniu jakoś stracił rezon do kłótni. Lub wręcz przeciwnie, obawiał się tego, co może z nim zrobić rozgniewany Tetsu. Nie mógł przecież wiedzieć, że obijanie kogoś niezdolnego do obrony jest poniżej jego godności i w najgorszym wypadku może skończyć wypchnięty za drzwi. W każdym razie strach powinien go skłonić do ucieczki, którą przecież gospodarz mu jak najbardziej umożliwiał.
Po tym śmiałym obłapianiu na balu, reakcja Hayate na pocałunki nieco go zaskoczyła, ale i zarazem rozbawiła, czego mężczyzna nie dał po sobie poznać. Im dłużej go dotykał, tym bardziej docierało do niego, że rzeczywiście może przesadził z temperaturą prysznica, ale jako nie mniej pijany od aktora czuł się poniekąd usprawiedliwiony. Nie sądził jednak, że Saga zamiast obsłużyć się bezczelnie zasobami łazienki i zrobić ogólny rekonesans po zawartości mebli, pofatygował się do sypialni, za priorytet uznając urządzanie afery w środku nocy. Tetsu przemilczał kwestię, że najpewniej pod grzeczną prośbą bez problemu by się ugiął, ale nie w momencie kiedy ktoś rządził się w jego mieszkaniu. Dlatego, mimo iż gość spotulniał w jego ramionach, to nie zamierzał mu od tak odpuścić.
- Słuszna uwaga - Przytaknął na słowa białowłosego, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy w co się pakuje. Chyba, że sam się o to prosił, tylko zgrywając nieświadomego ich dwuznacznej sytuacji. Senzaki był zbyt zmęczony żeby bawić się w analizę, czy przyśpieszony puls u Hayate to wynik strachu, czy choć w minimalnym stopniu podniecenia. Policzek pod jego palcami rzeczywiście był chłodny, kiedy Tetsu pogładził go lekko, kciuk powolnie przesuwając na wargi aktora. Jego gość chyba nie zdawał sobie sprawy, że kiedy milczy to robi o wiele większe wrażenie.
- A pozwolisz mi się tym zająć? - Spytał powoli mężczyzna, nadal wpatrując mu się w oczy i gładząc delikatnie po twarzy. Ciężko jednak stwierdzić czy rzeczywiście oczekiwał odpowiedzi, czy było to jednak pytanie retoryczne. Nie dało się ukryć, że przestrzenią osobistą Sagi już dawno przestał się przejmować, więc krótki, przelotny całus nie powinien być aż tak zaskakujący. Co innego fakt, że zaraz po nim Tetsu zabrał się za pozbawianie gościa reszty odzieży. Szybko uporał się z rozporkiem i nie bacząc na ewentualne protesty i histerie, ściągnął aktorowi spodnie aż do kostek. Miał jednak sumienie taktycznie pominąć bieliznę bo to mogło być już zbyt wiele dla przestraszonego Hayate. Póki co, chwycił go po kolei za uda, pomagając wyswobodzić się z przemoczonej odzieży. Gdyby ten jednak zechciał uciekać, to byłoby dobrze, gdyby nie stracił po drodze zębów zaplątany w nogawki spodni.
- Chodź Gadzinko, rozgrzejemy cię trochę... - Odezwał się niskim głosem, prostując się przed aktorem i chwytając go za nadgarstki. Z nieco drapieżnym uśmiechem pociągnął go w stronę łóżka, na które bez żadnego ostrzeżenia białowłosy został popchnięty. Tetsu jednak nie zajął się podziwianiem tych przyjemnych dla oka widoków bo zamierzał słowa dotrzymać, nawet jeśli Hayate miałoby się to nie spodobać. Dał mu już dość czasu do namysłu a skoro sam nie mógł iść spać, to nie zamierzał takiej okazji marnotrawić. Celebryta znalazł się w potrzasku i to dosłownym, kiedy Senzaki przygwoździł go do łóżka własnym ciałem, jedną z rąk przytrzymując mu tuż nad głową a drugiej pozostawiając nieco swobody, gdyby Sadze przyszło się bronić przed nachalnym pocałunkiem.
@Saga-Genji Hayate
O tym, że będzie musiał zmarłego niańczyć i jeszcze przyjmować pod swój dach również nie było mowy, trudno więc się dziwić, że w środku nocy Tetsu nie był skory do bawienia się w gospodarza. Sagę znał tylko z przelotnych spotkań w parku i bywał już wtedy irytujący... ale do tej pory Senzaki nie musiał go oglądać w takim natężeniu i wysłuchiwać tych wszystkich roszczeń, po tym jak zdążył sobie zapewnić główną rolę we wszystkich plotkach w okolicy. Jakby takiemu upokorzeniu było mało, to przygarnięty pod dach celebryta, zupełnie niewdzięczny za ratunek przed kacem mordercą najwyraźniej postanowił, że żywot nie jest dla niego i robił wszystko, żeby Senzaki mu pomógł skutecznie wrócić na tamten świat.
Ewentualnie w wyjątkowo pokrętny sposób próbował go sprowokować i zaciągnąć do łóżka, biorąc poprawkę na to, że wpadł do jego sypialni półnagi i po schwytaniu jakoś stracił rezon do kłótni. Lub wręcz przeciwnie, obawiał się tego, co może z nim zrobić rozgniewany Tetsu. Nie mógł przecież wiedzieć, że obijanie kogoś niezdolnego do obrony jest poniżej jego godności i w najgorszym wypadku może skończyć wypchnięty za drzwi. W każdym razie strach powinien go skłonić do ucieczki, którą przecież gospodarz mu jak najbardziej umożliwiał.
Po tym śmiałym obłapianiu na balu, reakcja Hayate na pocałunki nieco go zaskoczyła, ale i zarazem rozbawiła, czego mężczyzna nie dał po sobie poznać. Im dłużej go dotykał, tym bardziej docierało do niego, że rzeczywiście może przesadził z temperaturą prysznica, ale jako nie mniej pijany od aktora czuł się poniekąd usprawiedliwiony. Nie sądził jednak, że Saga zamiast obsłużyć się bezczelnie zasobami łazienki i zrobić ogólny rekonesans po zawartości mebli, pofatygował się do sypialni, za priorytet uznając urządzanie afery w środku nocy. Tetsu przemilczał kwestię, że najpewniej pod grzeczną prośbą bez problemu by się ugiął, ale nie w momencie kiedy ktoś rządził się w jego mieszkaniu. Dlatego, mimo iż gość spotulniał w jego ramionach, to nie zamierzał mu od tak odpuścić.
- Słuszna uwaga - Przytaknął na słowa białowłosego, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy w co się pakuje. Chyba, że sam się o to prosił, tylko zgrywając nieświadomego ich dwuznacznej sytuacji. Senzaki był zbyt zmęczony żeby bawić się w analizę, czy przyśpieszony puls u Hayate to wynik strachu, czy choć w minimalnym stopniu podniecenia. Policzek pod jego palcami rzeczywiście był chłodny, kiedy Tetsu pogładził go lekko, kciuk powolnie przesuwając na wargi aktora. Jego gość chyba nie zdawał sobie sprawy, że kiedy milczy to robi o wiele większe wrażenie.
- A pozwolisz mi się tym zająć? - Spytał powoli mężczyzna, nadal wpatrując mu się w oczy i gładząc delikatnie po twarzy. Ciężko jednak stwierdzić czy rzeczywiście oczekiwał odpowiedzi, czy było to jednak pytanie retoryczne. Nie dało się ukryć, że przestrzenią osobistą Sagi już dawno przestał się przejmować, więc krótki, przelotny całus nie powinien być aż tak zaskakujący. Co innego fakt, że zaraz po nim Tetsu zabrał się za pozbawianie gościa reszty odzieży. Szybko uporał się z rozporkiem i nie bacząc na ewentualne protesty i histerie, ściągnął aktorowi spodnie aż do kostek. Miał jednak sumienie taktycznie pominąć bieliznę bo to mogło być już zbyt wiele dla przestraszonego Hayate. Póki co, chwycił go po kolei za uda, pomagając wyswobodzić się z przemoczonej odzieży. Gdyby ten jednak zechciał uciekać, to byłoby dobrze, gdyby nie stracił po drodze zębów zaplątany w nogawki spodni.
- Chodź Gadzinko, rozgrzejemy cię trochę... - Odezwał się niskim głosem, prostując się przed aktorem i chwytając go za nadgarstki. Z nieco drapieżnym uśmiechem pociągnął go w stronę łóżka, na które bez żadnego ostrzeżenia białowłosy został popchnięty. Tetsu jednak nie zajął się podziwianiem tych przyjemnych dla oka widoków bo zamierzał słowa dotrzymać, nawet jeśli Hayate miałoby się to nie spodobać. Dał mu już dość czasu do namysłu a skoro sam nie mógł iść spać, to nie zamierzał takiej okazji marnotrawić. Celebryta znalazł się w potrzasku i to dosłownym, kiedy Senzaki przygwoździł go do łóżka własnym ciałem, jedną z rąk przytrzymując mu tuż nad głową a drugiej pozostawiając nieco swobody, gdyby Sadze przyszło się bronić przed nachalnym pocałunkiem.
@Saga-Genji Hayate
Kiedy chciał, potrafił być małym, wrednym manipulantem. Problem był jednak w tym, że mało kiedy budziła się w nim taka chęć i raczej wybierał ścieżkę bycia szczerym – teraz jednak wykorzystał okazję, tracąc już powoli nadzieję na znalezienie kogoś odpowiedniejszego. Gdyby nie skończyło się napełnianiem szklanki po szklance, pewnie teraz odliczałby ostatnie godziny do świtu, tracąc dobry nastrój nie z powodu nieoczekiwanej kąpieli w zimnej wodzie, a przez świadomość, że znów będzie snuć się na granicy życia i śmierci jako przedwcześnie zabrane ze świata śmiertelników widmo. Na razie jeszcze nie czuł obowiązku złożenia obszerniejszych wyjaśnień, chwilowo jeszcze nie miał nawet pewności, czy wszystko się udało, ale prędzej czy później sumienie wypomni mu zatajenie paru faktów.
Nie był pewien, czego dokładnie chciał w tej chwili. Z jednej strony istniała ta obawa, że zaraz skończy znacznie gorzej niż po prostu z zadkiem w wannie pod lodowatym prysznicem – tym razem jego głowa mogła być przetrzymana trochę zbyt długo w strumieniu, albo Senzaki znajdzie szybko numer do jakiegoś nawiedzonego egzorcysty, którego wynajmie na kilkanaście minut tylko po to, żeby sprawdzić jaką faktycznie może mieć skuteczność. W końcu spotkał już kogoś, kto w teorii powinien być martwy i nawet na jego oczach przez chwilę rozmył się w otoczeniu, zapewniając sobie kilka chwil odpoczynku od stopniowego przemakania. Była też druga strona medalu – uraza artysty, jego wybujałe ego, próżność, nadszarpnięcie wizerunku poprzez potraktowanie sprzed kilku minut. Nie potrafił po prostu tego zignorować, grzecznie przemilczeć i co najwyżej wrócić do tego nad ranem. Szczególnie, że nie miał pewności czy rano jeszcze będzie mógł tak swobodnie rozmawiać z Tetsu. Nie spodziewał się jednak ani gwałtownego ruchu z jego strony, ani wylądowania w objęciach mężczyzny. W to wszystko wdzierała się jeszcze trzecia sprawa, a mianowicie nad wyraz silna potrzeba bliskości z drugą osobą. I, być może, trochę inna niż zwykły, przyjacielski uścisk dla zapewnienia, że jeszcze jest materialny i wcale nie zawinął się do świata duchów.
Teraz, gdy już nieco bardziej kontaktował i łączył się ze zdrowym rozsądkiem, miał jakieś wewnętrzne opory przed tak ochoczym przylepianiem się do Senzakiego. Co nie zmieniało faktu, że rzucane teksty można było zrozumieć w dość opaczny sposób, niekoniecznie tak niewinny, jak pierwotnie pojawiał się w myślach białowłosego. Saga raczej rzadko korzystał z dwuznaczności w wypowiedziach czy zachowaniu i wcale nie odgrywał czystego, delikatnego kwiatu, a takim po prostu był. Dlatego kiedy dłoń Tetsu wylądowała na jego twarzy, a zaraz po tym zadał pytanie, oczy Gadziny przerwały kontakt wzrokowy, zjeżdżając nieco w dół w dość zauważalnym speszeniu. Coraz bardziej tracił rezon, zwłaszcza kiedy docierało do niego, w jakiej sytuacji się znajduje. I gdyby był to ktoś inny, wyraziłby głośny sprzeciw, a później unosząc dumnie głowę, wymaszerowałby z sypialni, choćby żeby na własną rękę przetrzepać szafki w poszukiwaniu kawałka ręcznika i poradzenia sobie samemu z nadmiarem wilgoci. Ale, cholera, to był on. Choć Hayate bronił się uparcie przed tymi myślami, to chyba poniekąd nie chciał, żeby to wszystko skończyło się jego paniką, a raczej wolał, żeby szło to dokładnie w tym kierunku, w którym zmierzało.
Kiwnął lekko głową, czując, że na policzki wpełzł mu delikatny rumieniec. Przez chwilę było mu znacznie cieplej niż powinno w tych okolicznościach; patrząc jak Senzaki zdejmuje mu spodnie przygryzł delikatnie dolną wargę. Jego ciepłe dłonie dotykające chłodnej skóry ud były dziwnie przyjemne, wręcz zaskakująco. Zaczęło do niego docierać, że chce tego więcej, ale jak na złość nie potrafiło mu to przejść przez gardło.
Nawet przez moment nie opierał się, kiedy niemal klęczący przed nim mężczyzna łapał go za ręce. Padł plecami na miękki materac, nawet nie zwracając uwagi na to, że wilgotne, długie włosy przyległy do jego ciała, teraz nie miało to już większego znaczenia. W głowie dalej siedziała mu ta myśl, że ma czas tylko do rana na wszelkie szaleństwa, a na liście rzeczy do odhaczenia przed odmeldowaniem się do właściwych zaświatów wisiało między innymi zaliczenie przyjemnej nocy z jakimś przystojniakiem. Nie tylko ciemnowłosy nie zamierzał marnotrawić okazji – Saga na kolejną mógł czekać naprawdę długo, a niekoniecznie chciał.
– Rozgrzewający wampir to niezły oksymoron – zamruczał cicho i delikatnie zmrużył oczy. Palcami wolnej ręki najpierw powoli przesunął po jego klatce piersiowej, a później po boku, ostatecznie lokując ją na plecach Tetsu. Wcale się nie bronił, a wręcz odwzajemnił pocałunek, na dodatek jedną nogą oplatając się nieco o jego nogę. Przesunął paznokciami po skórze mężczyzny w nieco zadziornym charakterze. Jeśli miał tu umrzeć uduszony, to przynajmniej póki co było miło i nawet całkiem ciepło.
Nie był pewien, czego dokładnie chciał w tej chwili. Z jednej strony istniała ta obawa, że zaraz skończy znacznie gorzej niż po prostu z zadkiem w wannie pod lodowatym prysznicem – tym razem jego głowa mogła być przetrzymana trochę zbyt długo w strumieniu, albo Senzaki znajdzie szybko numer do jakiegoś nawiedzonego egzorcysty, którego wynajmie na kilkanaście minut tylko po to, żeby sprawdzić jaką faktycznie może mieć skuteczność. W końcu spotkał już kogoś, kto w teorii powinien być martwy i nawet na jego oczach przez chwilę rozmył się w otoczeniu, zapewniając sobie kilka chwil odpoczynku od stopniowego przemakania. Była też druga strona medalu – uraza artysty, jego wybujałe ego, próżność, nadszarpnięcie wizerunku poprzez potraktowanie sprzed kilku minut. Nie potrafił po prostu tego zignorować, grzecznie przemilczeć i co najwyżej wrócić do tego nad ranem. Szczególnie, że nie miał pewności czy rano jeszcze będzie mógł tak swobodnie rozmawiać z Tetsu. Nie spodziewał się jednak ani gwałtownego ruchu z jego strony, ani wylądowania w objęciach mężczyzny. W to wszystko wdzierała się jeszcze trzecia sprawa, a mianowicie nad wyraz silna potrzeba bliskości z drugą osobą. I, być może, trochę inna niż zwykły, przyjacielski uścisk dla zapewnienia, że jeszcze jest materialny i wcale nie zawinął się do świata duchów.
Teraz, gdy już nieco bardziej kontaktował i łączył się ze zdrowym rozsądkiem, miał jakieś wewnętrzne opory przed tak ochoczym przylepianiem się do Senzakiego. Co nie zmieniało faktu, że rzucane teksty można było zrozumieć w dość opaczny sposób, niekoniecznie tak niewinny, jak pierwotnie pojawiał się w myślach białowłosego. Saga raczej rzadko korzystał z dwuznaczności w wypowiedziach czy zachowaniu i wcale nie odgrywał czystego, delikatnego kwiatu, a takim po prostu był. Dlatego kiedy dłoń Tetsu wylądowała na jego twarzy, a zaraz po tym zadał pytanie, oczy Gadziny przerwały kontakt wzrokowy, zjeżdżając nieco w dół w dość zauważalnym speszeniu. Coraz bardziej tracił rezon, zwłaszcza kiedy docierało do niego, w jakiej sytuacji się znajduje. I gdyby był to ktoś inny, wyraziłby głośny sprzeciw, a później unosząc dumnie głowę, wymaszerowałby z sypialni, choćby żeby na własną rękę przetrzepać szafki w poszukiwaniu kawałka ręcznika i poradzenia sobie samemu z nadmiarem wilgoci. Ale, cholera, to był on. Choć Hayate bronił się uparcie przed tymi myślami, to chyba poniekąd nie chciał, żeby to wszystko skończyło się jego paniką, a raczej wolał, żeby szło to dokładnie w tym kierunku, w którym zmierzało.
Kiwnął lekko głową, czując, że na policzki wpełzł mu delikatny rumieniec. Przez chwilę było mu znacznie cieplej niż powinno w tych okolicznościach; patrząc jak Senzaki zdejmuje mu spodnie przygryzł delikatnie dolną wargę. Jego ciepłe dłonie dotykające chłodnej skóry ud były dziwnie przyjemne, wręcz zaskakująco. Zaczęło do niego docierać, że chce tego więcej, ale jak na złość nie potrafiło mu to przejść przez gardło.
Nawet przez moment nie opierał się, kiedy niemal klęczący przed nim mężczyzna łapał go za ręce. Padł plecami na miękki materac, nawet nie zwracając uwagi na to, że wilgotne, długie włosy przyległy do jego ciała, teraz nie miało to już większego znaczenia. W głowie dalej siedziała mu ta myśl, że ma czas tylko do rana na wszelkie szaleństwa, a na liście rzeczy do odhaczenia przed odmeldowaniem się do właściwych zaświatów wisiało między innymi zaliczenie przyjemnej nocy z jakimś przystojniakiem. Nie tylko ciemnowłosy nie zamierzał marnotrawić okazji – Saga na kolejną mógł czekać naprawdę długo, a niekoniecznie chciał.
– Rozgrzewający wampir to niezły oksymoron – zamruczał cicho i delikatnie zmrużył oczy. Palcami wolnej ręki najpierw powoli przesunął po jego klatce piersiowej, a później po boku, ostatecznie lokując ją na plecach Tetsu. Wcale się nie bronił, a wręcz odwzajemnił pocałunek, na dodatek jedną nogą oplatając się nieco o jego nogę. Przesunął paznokciami po skórze mężczyzny w nieco zadziornym charakterze. Jeśli miał tu umrzeć uduszony, to przynajmniej póki co było miło i nawet całkiem ciepło.
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
Jak na kogoś grającego pierwsze skrzypce w towarzystwie, obiekt zbiorowego uwielbienia przywykły do blasku fleszy i oka kamery, Hayate wydawał się strasznie nieobyty życiowo. Wbrew pozorom Tetsu nie miał o sobie najlepszego zdania, nigdy nie rozpatrywał swojej osoby w kategoriach jakimi zwykło się określać kandydatury na mężów, szefów czy pracowników, to też nie brał pod uwagę opcji, że to on jest powodem zmieszania u celebryty. A jeśli nawet, zrzuciłby to na karb bycia grubiańskim dryblasem, którego jak najbardziej można by się wystraszyć w ciemnym zaułku.
Albo pod ścianą w sypialni, mając na sobie ograniczone zasoby odzieży. O ile Senzaki nie wyglądał na obojętnego lub znudzonego, to jego drugim, naturalnym wyrazem twarzy był ten, który powodował u innych nadmierną nerwowość i wizje obitej gęby w ciągu kolejnej minuty. Teraz jednak poirytowanie podszyte całkiem pokaźnym gniewem się ulotniło, podobnie jak zmęczenie, które towarzyszyło mężczyźnie chwile temu. Tak jakby chłód ciała celebryty i na niego podziałał otrzeźwiająco. Mimo, że krążyli wokół siebie, nieudolni jak para nastolatków mająca nikłe pojęcie o hormonach, najwyraźniej jedno drugiemu mąciło w głowie i to całkiem solidnie. Mniej lub bardziej świadomie.
Fakt, że Hayate z minuty na minutę odstąpił od awantury i głośnych roszczeń, których gospodarz spodziewał się co najmniej do wczesnego ranka, był na tyle zaskakujący, że i Senzaki jakby spotulniał. Odizolowany od bodźców w postaci wysokodecybelowego focha ze strony Sagi, sam wycofał się z pierwotnego zamysłu wyrzucenia go za drzwi, ewentualnego zakneblowania w pakiecie z wiązaniem, czy ostatecznie próby dobicia i tak martwego już aktora.
Naruszenie cielesności białowłosego miało być ledwie podłym żartem, podstępem budzącym pokłady strachu a tym samym i resztki rozsądku, które mogłyby zapanować nad yureiem i namówić go do sprawnej ucieczki na kanapę. Tetsu od początku nie planował obijać tej wątłej istoty, która niespodziewanie musiała w nim budzić jakieś ludzkie uczucia a przynajmniej odruchy, skoro był gotów zrezygnować z pokazu agresji, jego ulubionej formy rozwiązywania wszelkich konfliktów.
Kiedy już poniekąd ocenił walory estetyczne swojego gościa, badając kuszące krzywizny zarówno wzrokiem jak i własnymi dłońmi, tlące się oznaki podejrzliwości musiały ustąpić przed zgoła innym uczuciem. Przyjemnym pobudzeniem, w którym mężczyzna się zatracał im dłużej przyglądał się speszonej Gadzinie w swoich ramionach. Nie zastanawiał się już nawet jak do reszty zniweczy to ich resztki ewentualnej godności, kiedy odzierał partnera z reszty ubrań i w zuchwałym geście popychał na łóżko. Nie obchodziło go teraz, na ile Hayate to planował, czy był świadom co robi, kiedy zjawiał się w sypialni, ani tym bardziej czy później będzie tego żałował. Z typową dla siebie zuchwałością uwięził Sagę między pościelą a własnym ciałem, nie tracąc czasu na zbędne pogaduszki. Potoki słów, pretensjonalnych albo bzdurnych, nie były tym, czego oczekiwał usłyszeć z ust celebryty. Dlatego na cichy komentarz dotyczący wampirów uśmiechnął się ledwie zauważalnie, nie zamierzając wyprowadzać partnera z błędu. W końcu domeną krwiopijców było coś zupełnie innego.
Senzaki wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia, kiedy wciąż chłodna dłoń yureia przesunęła się po jego ciele, wieńcząc ten dotyk o wiele intensywniejszym doznaniem, niż mógł się spodziewać po tak uległej osobie. Nie zamierzał pozostawać dłużny białowłosemu, odstępując od pocałunków na rzecz nieco bolesnego podgryzania tej filigranowej szyi, aż po linię obojczyka. Gdzieś na granicy świadomości, kierowany własnym pożądaniem, przyglądał się reakcjom ciała Hayate, próbując odgadnąć, w czym ten odnajduje przyjemność. Może miał do czynienia z osobnikiem wijącym się pod byle muśnięciem, albo była to ledwie fasada, skrywająca prawdziwą naturę Sagi. Póki co Tetsu wspaniałomyślnie ignorował swoje egoistyczne pragnienia, by nacieszyć się ciałem białowłosego w bardziej drapieżnym stylu.
Kontrast temperatury ich ciał nadal był odczuwalny, a rzuconą obietnicę Senzaki traktował całkiem poważnie, jak na absurdalne okoliczności tego wieczora. Wolną dłonią sięgnął do lekko ugiętej nogi aktora, przesuwając dłonią od kolana, przez wewnętrzną stronę uda, by ostatecznie zatrzymać się na biodrze. Palce musnęły linię bielizny, by ostatecznie wsunąć się pod nią i zacisnąć na ciele. Tetsu naparł swoimi biodrami na partnera, ocierając się o niego w jednoznaczny sposób. Drobne pieszczoty przestały mu już powoli wystarczać, chciał mieć Hayate pod sobą w pełnej krasie i okazałości, by dać upust żądzy, która domagała się bardziej śmiałych działań.
Tylko nieszczęsne bokserki stanowiły barierę przed ich realizacją, należało się więc ich czym prędzej pozbyć. Byłoby to wyjątkowo samolubne i niekoniecznie równie przyjemne dla celebryty, dlatego zamierzał się nim zająć w pierwszej kolejności. Spychając swoje potrzeby na dalszy plan, mężczyzna przesunął się niżej, znacząc pocałunkami pierś Sagi, aż do pępka, by posłać mu przy tym przeciągłe spojrzenie.
@Saga-Genji Hayate
Albo pod ścianą w sypialni, mając na sobie ograniczone zasoby odzieży. O ile Senzaki nie wyglądał na obojętnego lub znudzonego, to jego drugim, naturalnym wyrazem twarzy był ten, który powodował u innych nadmierną nerwowość i wizje obitej gęby w ciągu kolejnej minuty. Teraz jednak poirytowanie podszyte całkiem pokaźnym gniewem się ulotniło, podobnie jak zmęczenie, które towarzyszyło mężczyźnie chwile temu. Tak jakby chłód ciała celebryty i na niego podziałał otrzeźwiająco. Mimo, że krążyli wokół siebie, nieudolni jak para nastolatków mająca nikłe pojęcie o hormonach, najwyraźniej jedno drugiemu mąciło w głowie i to całkiem solidnie. Mniej lub bardziej świadomie.
Fakt, że Hayate z minuty na minutę odstąpił od awantury i głośnych roszczeń, których gospodarz spodziewał się co najmniej do wczesnego ranka, był na tyle zaskakujący, że i Senzaki jakby spotulniał. Odizolowany od bodźców w postaci wysokodecybelowego focha ze strony Sagi, sam wycofał się z pierwotnego zamysłu wyrzucenia go za drzwi, ewentualnego zakneblowania w pakiecie z wiązaniem, czy ostatecznie próby dobicia i tak martwego już aktora.
Naruszenie cielesności białowłosego miało być ledwie podłym żartem, podstępem budzącym pokłady strachu a tym samym i resztki rozsądku, które mogłyby zapanować nad yureiem i namówić go do sprawnej ucieczki na kanapę. Tetsu od początku nie planował obijać tej wątłej istoty, która niespodziewanie musiała w nim budzić jakieś ludzkie uczucia a przynajmniej odruchy, skoro był gotów zrezygnować z pokazu agresji, jego ulubionej formy rozwiązywania wszelkich konfliktów.
Kiedy już poniekąd ocenił walory estetyczne swojego gościa, badając kuszące krzywizny zarówno wzrokiem jak i własnymi dłońmi, tlące się oznaki podejrzliwości musiały ustąpić przed zgoła innym uczuciem. Przyjemnym pobudzeniem, w którym mężczyzna się zatracał im dłużej przyglądał się speszonej Gadzinie w swoich ramionach. Nie zastanawiał się już nawet jak do reszty zniweczy to ich resztki ewentualnej godności, kiedy odzierał partnera z reszty ubrań i w zuchwałym geście popychał na łóżko. Nie obchodziło go teraz, na ile Hayate to planował, czy był świadom co robi, kiedy zjawiał się w sypialni, ani tym bardziej czy później będzie tego żałował. Z typową dla siebie zuchwałością uwięził Sagę między pościelą a własnym ciałem, nie tracąc czasu na zbędne pogaduszki. Potoki słów, pretensjonalnych albo bzdurnych, nie były tym, czego oczekiwał usłyszeć z ust celebryty. Dlatego na cichy komentarz dotyczący wampirów uśmiechnął się ledwie zauważalnie, nie zamierzając wyprowadzać partnera z błędu. W końcu domeną krwiopijców było coś zupełnie innego.
Senzaki wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia, kiedy wciąż chłodna dłoń yureia przesunęła się po jego ciele, wieńcząc ten dotyk o wiele intensywniejszym doznaniem, niż mógł się spodziewać po tak uległej osobie. Nie zamierzał pozostawać dłużny białowłosemu, odstępując od pocałunków na rzecz nieco bolesnego podgryzania tej filigranowej szyi, aż po linię obojczyka. Gdzieś na granicy świadomości, kierowany własnym pożądaniem, przyglądał się reakcjom ciała Hayate, próbując odgadnąć, w czym ten odnajduje przyjemność. Może miał do czynienia z osobnikiem wijącym się pod byle muśnięciem, albo była to ledwie fasada, skrywająca prawdziwą naturę Sagi. Póki co Tetsu wspaniałomyślnie ignorował swoje egoistyczne pragnienia, by nacieszyć się ciałem białowłosego w bardziej drapieżnym stylu.
Kontrast temperatury ich ciał nadal był odczuwalny, a rzuconą obietnicę Senzaki traktował całkiem poważnie, jak na absurdalne okoliczności tego wieczora. Wolną dłonią sięgnął do lekko ugiętej nogi aktora, przesuwając dłonią od kolana, przez wewnętrzną stronę uda, by ostatecznie zatrzymać się na biodrze. Palce musnęły linię bielizny, by ostatecznie wsunąć się pod nią i zacisnąć na ciele. Tetsu naparł swoimi biodrami na partnera, ocierając się o niego w jednoznaczny sposób. Drobne pieszczoty przestały mu już powoli wystarczać, chciał mieć Hayate pod sobą w pełnej krasie i okazałości, by dać upust żądzy, która domagała się bardziej śmiałych działań.
Tylko nieszczęsne bokserki stanowiły barierę przed ich realizacją, należało się więc ich czym prędzej pozbyć. Byłoby to wyjątkowo samolubne i niekoniecznie równie przyjemne dla celebryty, dlatego zamierzał się nim zająć w pierwszej kolejności. Spychając swoje potrzeby na dalszy plan, mężczyzna przesunął się niżej, znacząc pocałunkami pierś Sagi, aż do pępka, by posłać mu przy tym przeciągłe spojrzenie.
@Saga-Genji Hayate
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Munehira Aoi, Arihyoshi Hotaru and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Ciężko stwierdzić, co w tym momencie przemawiało przez Sagę. Strach wywołany gwałtowną, ale całkiem adekwatną do wywołanej przez niego sytuacji reakcją Senzakiego? Opary alkoholu chcące jeszcze bardziej przepełnić czarę, patrząc jak wiele można jeszcze dolać nim wreszcie przełamie się granicę i rozleje gromadzącą się wściekłość? Może zwykła ciekawość, albo onieśmielenie, którego sprawcą była tak niebezpieczna bliskość Tetsu? Serce ponad dwa lata pozostające w martwym bezruchu teraz nie wiedziało czy znów znieruchomieć, czy rozpędzić się, jakby chciało przebić żebra i uciekać, póki jeszcze nie zostało wyrwane przez zirytowanego mężczyznę.
Jako duch, miał przewagę w doprowadzaniu ludzi do szału. Nawet zakneblowany i związany na modłę świątecznej szynki pozostawionej w schowku na szczotki, nadal mógł opuścić ciało i w niematerialnej formie dręczyć nieszczęśnika. Dopóki Senzaki nie miał pojęcia, jak bronić się przed gośćmi z innego wymiaru, wisiało nad nim widmo męczenia się z wyposzczonym atencyjnie truchłem. Nawet gdyby zaopatrzył się w zatyczki do uszu, pozostawało wejście z butami prosto w jego sen, a tam zdany byłby wyłącznie na łaskę Hayate. Całe szczęście pan ochroniarz znał inny sposób na zamknięcie białowłosemu dzioba, nawet nie dosłownie. Widać musiał znać się na swoim fachu, skoro skutecznie ochronił swoje bębenki uszne przed wybuchem.
Spomiędzy bladych, rozchylonych warg uleciało westchnienie, którego nie był w stanie zahamować. Dotyk i kolejne, schodzące w dół pocałunki wydawały się parzyć, a jednocześnie przyjemnie mrowić; czuł niepewność i zarazem chęć sprawdzenia, co będzie dalej. Nie miał żadnego doświadczenia, obawiał się, że zaraz zrobi coś nie tak, albo wręcz przeciwnie – nie zrobi niczego. Starał się po prostu dać władzę odruchom, pokierować się instynktem, wyłączyć myślenie, które w obecnej sytuacji i tak na niewiele się zdawało.
Poczuł, jak nagle oblewa go fala gorąca, a policzki i uszy czerwienieją, kiedy Tetsu się o niego otarł. Bezwiednie uniósł odrobinę własne biodra, jednocześnie mocniej wpijając paznokcie w jego plecy. Gdzieś w podbrzuszu zalęgło mu się chyba stado motyli, które zatrzepotało skrzydłami, przywołując intensywne mrowienie, którego chciał tylko i wyłącznie więcej. Czuł, jakby zaraz miał się od tego uzależnić, a potem oszaleć, jeśli zabierze mu się te doznania.
Przez chwilę jeszcze patrzył mu w oczy, obserwował całą tę trasę idących w dół pocałunków. Szybko jednak nie wytrzymał kolejnego spojrzenia, wyraźnie speszony odwracając wzrok. Przygryzł nieco dolną wargę, rozważając przyznanie się do faktu, że był to właściwie jego pierwszy raz. Nie mógł pozbyć się z głowy lęku, ale nie potrafił też powstrzymać delikatnego drżenia własnego ciała, które zdradzało niecierpliwość i rosnącą ekscytację. Nie wiedział, ile w tym jest jego własnego pragnienia bliskości, a za ile odpowiadała część podświadomości pragnącej nie tylko zaliczenia obiektu swoich westchnień, ale też odhaczenia kolejnej rzeczy na liście tego, co trzymało go jeszcze uwiązanego do świata żywych.
Jako duch, miał przewagę w doprowadzaniu ludzi do szału. Nawet zakneblowany i związany na modłę świątecznej szynki pozostawionej w schowku na szczotki, nadal mógł opuścić ciało i w niematerialnej formie dręczyć nieszczęśnika. Dopóki Senzaki nie miał pojęcia, jak bronić się przed gośćmi z innego wymiaru, wisiało nad nim widmo męczenia się z wyposzczonym atencyjnie truchłem. Nawet gdyby zaopatrzył się w zatyczki do uszu, pozostawało wejście z butami prosto w jego sen, a tam zdany byłby wyłącznie na łaskę Hayate. Całe szczęście pan ochroniarz znał inny sposób na zamknięcie białowłosemu dzioba, nawet nie dosłownie. Widać musiał znać się na swoim fachu, skoro skutecznie ochronił swoje bębenki uszne przed wybuchem.
Spomiędzy bladych, rozchylonych warg uleciało westchnienie, którego nie był w stanie zahamować. Dotyk i kolejne, schodzące w dół pocałunki wydawały się parzyć, a jednocześnie przyjemnie mrowić; czuł niepewność i zarazem chęć sprawdzenia, co będzie dalej. Nie miał żadnego doświadczenia, obawiał się, że zaraz zrobi coś nie tak, albo wręcz przeciwnie – nie zrobi niczego. Starał się po prostu dać władzę odruchom, pokierować się instynktem, wyłączyć myślenie, które w obecnej sytuacji i tak na niewiele się zdawało.
Poczuł, jak nagle oblewa go fala gorąca, a policzki i uszy czerwienieją, kiedy Tetsu się o niego otarł. Bezwiednie uniósł odrobinę własne biodra, jednocześnie mocniej wpijając paznokcie w jego plecy. Gdzieś w podbrzuszu zalęgło mu się chyba stado motyli, które zatrzepotało skrzydłami, przywołując intensywne mrowienie, którego chciał tylko i wyłącznie więcej. Czuł, jakby zaraz miał się od tego uzależnić, a potem oszaleć, jeśli zabierze mu się te doznania.
Przez chwilę jeszcze patrzył mu w oczy, obserwował całą tę trasę idących w dół pocałunków. Szybko jednak nie wytrzymał kolejnego spojrzenia, wyraźnie speszony odwracając wzrok. Przygryzł nieco dolną wargę, rozważając przyznanie się do faktu, że był to właściwie jego pierwszy raz. Nie mógł pozbyć się z głowy lęku, ale nie potrafił też powstrzymać delikatnego drżenia własnego ciała, które zdradzało niecierpliwość i rosnącą ekscytację. Nie wiedział, ile w tym jest jego własnego pragnienia bliskości, a za ile odpowiadała część podświadomości pragnącej nie tylko zaliczenia obiektu swoich westchnień, ale też odhaczenia kolejnej rzeczy na liście tego, co trzymało go jeszcze uwiązanego do świata żywych.
Tetsu Senzaki and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Nieco bardziej trzeźwy i racjonalny umysł odnalazł by w sytuacji z tego wieczora szereg niedomówień i przypadków bijących na alarm, niemalże błagających o ewakuację i odstąpienie od scenariusza zakrawającego na telenowelę dla zdesperowanych kur domowych. Nastroje kontrahentów, niczym szkiełka kalejdoskopu na przemian namawiały ich do obijania się, tym razem już o sobie nawzajem. Ostatnie resztki zdrowego rozsądku, podobnie jak i godność schowana do kieszeni, walały się gdzieś pomiędzy ubraniami ścielącymi zalany parkiet i nie miały co liczyć na cień litości a tym bardziej linkę do prania.
Może gdyby Tetsu zorientował się prędzej, że jednak istnieje sposób, żeby aktorzynę odwieść od nieustannego gadania, zwłaszcza tego nacechowanego pretensją i fochem, to przynajmniej część wartościowej garderoby Hayate nie wyglądałaby teraz jak rozbebeszony krokodyl po środku salonu. Błogo nieświadomy, że yurei był w stanie robić mu awantury zarówno na jawie jak i we śnie, poniekąd żył w przekonaniu, że wystarczy go wyrzucić za drzwi a teraz także i przelecieć na uspokojenie. Chyba, że była to ledwie jedna z ról Sagi, mająca go zmylić przed bardziej zaawansowaną ekwilibrystyką łóżkową. Nie pozostało mu więc nic innego, niż czujnie śledzić reakcje ciała kochanka, bo te prędzej czy później zdradzą jego upodobania.
Póki co nie spotkał się z protestem, ani próbą przejęcia inicjatywy w igraszkach wobec czego mężczyzna uznał, że Hayate zostawia mu w tej kwestii wolną rękę i nie tylko rękę. Być może chłód częściowo przytępił odbiór bodźców, więc zgodnie z obietnicą, Senzaki nie ustawał w działaniach żeby Sagę doprowadzić do nieco żywszego krążenia a najlepiej wrzenia bo o ile bywał samolubny, to akurat nie w łóżku. O opinię w kwestii kultury osobistej nie dbał, ale o zarzuty związane z byciem marnym kochankiem najpewniej by się obruszył.
Białowłosy uparcie milczał, jeśli nie liczyć cichych westchnień i pomruków, których dźwięk odbijał się na ciele Tetsu przyjemnym mrowieniem wzdłuż kręgosłupa i narastającym ściskiem w podbrzuszu. Przedsmak tego, co ostatecznie miałoby się wydarzyć w sypialni wyraźnie odpowiadał aktorowi, nawet jeśli nie był pewien czego się spodziewać po tak gniewnym gospodarzu. Wijące się pod nim ciało nabrało już właściwej temperatury, to też Senzaki a nie miał żadnych skrupułów pozbawiając partnera ostatniej części odzieży. Napawał się jeszcze chwilę tym widokiem speszonej, pokrytej rumieńcem twarzy Hayate, który nadal nie wydawał się tęsknić za wanną, ani tym bardziej kanapą. Za bokserkami też nie powinien, bo Tetsu powoli wspinał się na wyżyny własnej cierpliwości i nie chciał zwlekać na rzecz pocałunków i przytulania, dobrego dla niewprawnych nastolatków... bo nie zdawał sobie sprawy, że poniekąd ma do czynienia z taką nietkniętą lilijką, która wcale nie zgrywa nieśmiałości tylko realnie nie wie, gdzie oczy podziać.
Nie zależało mu jakoś bardzo, żeby to aktor wyszedł z inicjatywą, czy domagał się głośno realizacji swoich upodobań w łóżku. Było coś ekscytującego w tej nieświadomości, jaka towarzyszyła w eksploracji ciała nowego kochanka, nawet jeśli obojgu towarzyszyła już niecierpliwość narastająca z każdą chwilą. Nie tylko ta mentalna, ale i fizyczna. Tetsu przesunął dłońmi po wewnętrznej stronie ud partnera, rozsuwając je nieco i nachylając się, by musnąć ustami podbrzusze. Skóra z lodowatej zdążyła się zrobić niemalże gorąca, ale ciało białowłosego wciąż było napięte niczym struna i Senzaki nie zamierzał tak tego zostawić.
Drażnił się z nim chwilę, pozostając na tyle blisko, że Hayate mógł poczuć ciepły oddech muskający jego skórę, będący ledwie sugestią dotyku. Dopiero po chwili dołączył do niego język, nieśpiesznie badający na ile białowłosemu odpowiada taka forma pieszczot. Wciąż miał jednak w pamięci uwagę dotyczącą wampirów, które rzekomo nijak nie znały się na rozgrzewaniu. Znały się za co na czymś innym, o czym Saga miał szansę się przekonać, kiedy Senzaki chwycił go za biodra przyciągając bliżej a do języka dołączyły także usta, przesuwające się po męskości partnera z początku leniwie, stopniowo zwiększając mu te doznania.
@Saga-Genji Hayate
Może gdyby Tetsu zorientował się prędzej, że jednak istnieje sposób, żeby aktorzynę odwieść od nieustannego gadania, zwłaszcza tego nacechowanego pretensją i fochem, to przynajmniej część wartościowej garderoby Hayate nie wyglądałaby teraz jak rozbebeszony krokodyl po środku salonu. Błogo nieświadomy, że yurei był w stanie robić mu awantury zarówno na jawie jak i we śnie, poniekąd żył w przekonaniu, że wystarczy go wyrzucić za drzwi a teraz także i przelecieć na uspokojenie. Chyba, że była to ledwie jedna z ról Sagi, mająca go zmylić przed bardziej zaawansowaną ekwilibrystyką łóżkową. Nie pozostało mu więc nic innego, niż czujnie śledzić reakcje ciała kochanka, bo te prędzej czy później zdradzą jego upodobania.
Póki co nie spotkał się z protestem, ani próbą przejęcia inicjatywy w igraszkach wobec czego mężczyzna uznał, że Hayate zostawia mu w tej kwestii wolną rękę i nie tylko rękę. Być może chłód częściowo przytępił odbiór bodźców, więc zgodnie z obietnicą, Senzaki nie ustawał w działaniach żeby Sagę doprowadzić do nieco żywszego krążenia a najlepiej wrzenia bo o ile bywał samolubny, to akurat nie w łóżku. O opinię w kwestii kultury osobistej nie dbał, ale o zarzuty związane z byciem marnym kochankiem najpewniej by się obruszył.
Białowłosy uparcie milczał, jeśli nie liczyć cichych westchnień i pomruków, których dźwięk odbijał się na ciele Tetsu przyjemnym mrowieniem wzdłuż kręgosłupa i narastającym ściskiem w podbrzuszu. Przedsmak tego, co ostatecznie miałoby się wydarzyć w sypialni wyraźnie odpowiadał aktorowi, nawet jeśli nie był pewien czego się spodziewać po tak gniewnym gospodarzu. Wijące się pod nim ciało nabrało już właściwej temperatury, to też Senzaki a nie miał żadnych skrupułów pozbawiając partnera ostatniej części odzieży. Napawał się jeszcze chwilę tym widokiem speszonej, pokrytej rumieńcem twarzy Hayate, który nadal nie wydawał się tęsknić za wanną, ani tym bardziej kanapą. Za bokserkami też nie powinien, bo Tetsu powoli wspinał się na wyżyny własnej cierpliwości i nie chciał zwlekać na rzecz pocałunków i przytulania, dobrego dla niewprawnych nastolatków... bo nie zdawał sobie sprawy, że poniekąd ma do czynienia z taką nietkniętą lilijką, która wcale nie zgrywa nieśmiałości tylko realnie nie wie, gdzie oczy podziać.
Nie zależało mu jakoś bardzo, żeby to aktor wyszedł z inicjatywą, czy domagał się głośno realizacji swoich upodobań w łóżku. Było coś ekscytującego w tej nieświadomości, jaka towarzyszyła w eksploracji ciała nowego kochanka, nawet jeśli obojgu towarzyszyła już niecierpliwość narastająca z każdą chwilą. Nie tylko ta mentalna, ale i fizyczna. Tetsu przesunął dłońmi po wewnętrznej stronie ud partnera, rozsuwając je nieco i nachylając się, by musnąć ustami podbrzusze. Skóra z lodowatej zdążyła się zrobić niemalże gorąca, ale ciało białowłosego wciąż było napięte niczym struna i Senzaki nie zamierzał tak tego zostawić.
Drażnił się z nim chwilę, pozostając na tyle blisko, że Hayate mógł poczuć ciepły oddech muskający jego skórę, będący ledwie sugestią dotyku. Dopiero po chwili dołączył do niego język, nieśpiesznie badający na ile białowłosemu odpowiada taka forma pieszczot. Wciąż miał jednak w pamięci uwagę dotyczącą wampirów, które rzekomo nijak nie znały się na rozgrzewaniu. Znały się za co na czymś innym, o czym Saga miał szansę się przekonać, kiedy Senzaki chwycił go za biodra przyciągając bliżej a do języka dołączyły także usta, przesuwające się po męskości partnera z początku leniwie, stopniowo zwiększając mu te doznania.
@Saga-Genji Hayate
Saga-Genji Hayate and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Chciałby, żeby to była zaledwie jego gra. Może dzięki temu ukryłby swoją nieporadność, brak doświadczenia, nie musiałby przyznawać, że na czymś się nie zna. Bo się nie znał. Jedyną wiedzę mógł czerpać z nowelek o tematyce romantycznej, komiksów ukrywanych przed matką pod materacem łóżka, żeby przypadkiem nie natknęła się na wskazówkę dotyczącą upodobań syna. Obawiał się, że któregoś dnia odkryje prawdę o tym, iż wnuków z niego się nie doczeka i dokona się akt wygnania z raju, bo ona degenerata pod dachem trzymać nie będzie, bo to wbrew tradycji i ktoś ten ród przedłużyć musi. Nie oglądał nawet „filmów dokumentalnych” z kategorii 18+, choć tu akurat głównie przez to, że skupiłby się raczej na aspekcie umiejętności aktorskich i kontemplowałby mierną fabułę zamiast czerpać jakąkolwiek naukę z pokazu. Istniała więc tylko jego wyobraźnia, wspomnienia czytania z wypiekami na twarzy powieści graficznych i poddawanie się podświadomości, która przy pomocy naturalnych odruchów kierowała ciałem.
Mógł udawać, że gra. Odgrywanie gry było wyższym poziomem aktorstwa, które kilkukrotnie w karierze udawało mu się zastosować, a Saga był gotowy zrobić wszystko, byleby tylko ukryć własną niewiedzę i niedoskonałość. Jakże Senzaki by go wyśmiał, gdyby wiedział, że to jego pierwszy raz mimo dwudziestu trzech lat przeżytych i trzech w zawieszeniu. Że diva mogąca mieć na jeden uśmiech pół miasta nawet nigdy nie chodziła z kimś za rękę, w obawie o falę plotek, szukających sensacji fotografów i rodzinę, która dowiedziałaby się o wszystkim szybciej niż on zorientowałby się, że ktoś to widzi. A przynajmniej tak mu się wydawało. Wydawało mu się, że zna Tetsu dość dobrze, tylko po to, żeby zaraz się przekonać, jak niewiele jednak wie. W tej chwili jednak nie znał chyba nawet samego siebie, zaskoczony tym, jak bardzo nie umie skupić wzroku na drugiej osobie. Nie wstydził się własnej nagości, a raczej tego, że ktoś tę nagość dokładnie wykorzystywał. I że był to właśnie Senzaki, do którego Hayate żywił jakieś uczucia. Jakby od tej jednej nocy zależała cała jego przyszłość i nie chciał nawalić. Jakby to była jakaś osobliwa rozmowa kwalifikacyjna, którą chciał zaliczyć. Zresztą nie tylko ją.
Zdawał się wibrować. Całe jego ciało drżało i to już nie z powodu chłodu wywołanego kąpielą w lodowatej wodzie, a przez napięcie i ekscytację, niecierpliwość oraz kolejne dawki przyjemnych doznań serwowanych raz za razem. Wydawało mu się, że zaczyna płonąć żywcem i to już nie tylko za sprawą zaczerwienionych policzków. Przesuwające się dłonie Tetsu paliły skórę, ale w dziwnie przyjemny sposób. Nie jak ogień przyłożony zbyt blisko ciała, a jak roztopiony wosk upadający na nie ciężkimi kroplami zastygającymi chwilę po kontakcie. Oddech drażnił, szydził i jakby chciał dać znać, że ciemnowłosy zaraz znudzi się zabawką, zostawiając ją tak rozpaloną. Sadze wydawało się to całkiem w jego stylu, ale gdyby to zrobił, chyba by mu nie darował. Być może nawet sam pozbawiłby się świeżo zawiązanego kontraktu, ukatrupiając niedoszłego kochanka na miejscu. W jego oczach byłaby to najgorsza zniewaga i czyste chamstwo.
Nie zdążył powstrzymać jęknięcia. Głośne i nieco chyba zaskoczone pomknęło w przestrzeń, być może słyszalne dla czulszego ucha któregoś z sąsiadów. Nie tym jednak w tej chwili się przejmował, a raczej tym, żeby nie poszła potem w świat plotka o nim będącym w łóżku jak kłoda. Trochę może giętka, ulegająca każdej zmianie pozycji, ale wciąż jednak kłoda. Uniósł się lekko, podpierając jedną ręką, a drugą wsuwając między włosy Senzakiego. Wplótł palce między pasma, odgarniając je nieco w tył. Spomiędzy rozchylonych warg uchodziły kolejne westchnienia, serce biło jak szalone, całkowicie przeganiając jakąkolwiek senność, która mogła jeszcze czaić się w jakimś zakamarku jego umysłu za sprawą alkoholu, zmęczenia, zimna i wszystkich emocji z dzisiejszego – tudzież już wczorajszego – dnia.
– Więcej. – Jego głos brzmiał jak pomruk zadowolonego kota. Rozmarzony, niższy niż zwykle, rozedrgany od mieszanki podniecenia i niecierpliwości. Oddając się odgrywaniu gry, chciał przynajmniej wyglądać jakby to on tu rozdawał karty i się rządził. Jakby nie chciał mu dać tej satysfakcji, że opanował sekretną technikę uciszania go. Jakby sam siebie chciał przekonać, że wszystko idzie zgodnie z planem i właśnie takie były jego zamiary od samego początku.
@Tetsu Senzaki
Mógł udawać, że gra. Odgrywanie gry było wyższym poziomem aktorstwa, które kilkukrotnie w karierze udawało mu się zastosować, a Saga był gotowy zrobić wszystko, byleby tylko ukryć własną niewiedzę i niedoskonałość. Jakże Senzaki by go wyśmiał, gdyby wiedział, że to jego pierwszy raz mimo dwudziestu trzech lat przeżytych i trzech w zawieszeniu. Że diva mogąca mieć na jeden uśmiech pół miasta nawet nigdy nie chodziła z kimś za rękę, w obawie o falę plotek, szukających sensacji fotografów i rodzinę, która dowiedziałaby się o wszystkim szybciej niż on zorientowałby się, że ktoś to widzi. A przynajmniej tak mu się wydawało. Wydawało mu się, że zna Tetsu dość dobrze, tylko po to, żeby zaraz się przekonać, jak niewiele jednak wie. W tej chwili jednak nie znał chyba nawet samego siebie, zaskoczony tym, jak bardzo nie umie skupić wzroku na drugiej osobie. Nie wstydził się własnej nagości, a raczej tego, że ktoś tę nagość dokładnie wykorzystywał. I że był to właśnie Senzaki, do którego Hayate żywił jakieś uczucia. Jakby od tej jednej nocy zależała cała jego przyszłość i nie chciał nawalić. Jakby to była jakaś osobliwa rozmowa kwalifikacyjna, którą chciał zaliczyć. Zresztą nie tylko ją.
Zdawał się wibrować. Całe jego ciało drżało i to już nie z powodu chłodu wywołanego kąpielą w lodowatej wodzie, a przez napięcie i ekscytację, niecierpliwość oraz kolejne dawki przyjemnych doznań serwowanych raz za razem. Wydawało mu się, że zaczyna płonąć żywcem i to już nie tylko za sprawą zaczerwienionych policzków. Przesuwające się dłonie Tetsu paliły skórę, ale w dziwnie przyjemny sposób. Nie jak ogień przyłożony zbyt blisko ciała, a jak roztopiony wosk upadający na nie ciężkimi kroplami zastygającymi chwilę po kontakcie. Oddech drażnił, szydził i jakby chciał dać znać, że ciemnowłosy zaraz znudzi się zabawką, zostawiając ją tak rozpaloną. Sadze wydawało się to całkiem w jego stylu, ale gdyby to zrobił, chyba by mu nie darował. Być może nawet sam pozbawiłby się świeżo zawiązanego kontraktu, ukatrupiając niedoszłego kochanka na miejscu. W jego oczach byłaby to najgorsza zniewaga i czyste chamstwo.
Nie zdążył powstrzymać jęknięcia. Głośne i nieco chyba zaskoczone pomknęło w przestrzeń, być może słyszalne dla czulszego ucha któregoś z sąsiadów. Nie tym jednak w tej chwili się przejmował, a raczej tym, żeby nie poszła potem w świat plotka o nim będącym w łóżku jak kłoda. Trochę może giętka, ulegająca każdej zmianie pozycji, ale wciąż jednak kłoda. Uniósł się lekko, podpierając jedną ręką, a drugą wsuwając między włosy Senzakiego. Wplótł palce między pasma, odgarniając je nieco w tył. Spomiędzy rozchylonych warg uchodziły kolejne westchnienia, serce biło jak szalone, całkowicie przeganiając jakąkolwiek senność, która mogła jeszcze czaić się w jakimś zakamarku jego umysłu za sprawą alkoholu, zmęczenia, zimna i wszystkich emocji z dzisiejszego – tudzież już wczorajszego – dnia.
– Więcej. – Jego głos brzmiał jak pomruk zadowolonego kota. Rozmarzony, niższy niż zwykle, rozedrgany od mieszanki podniecenia i niecierpliwości. Oddając się odgrywaniu gry, chciał przynajmniej wyglądać jakby to on tu rozdawał karty i się rządził. Jakby nie chciał mu dać tej satysfakcji, że opanował sekretną technikę uciszania go. Jakby sam siebie chciał przekonać, że wszystko idzie zgodnie z planem i właśnie takie były jego zamiary od samego początku.
@Tetsu Senzaki
Tetsu Senzaki and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku