Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
- Jaki uroczy kotek! - młoda dziewczyna w stroju czarownicy szepnęła do swojej koleżanki przebranej z kolei za Alicję z Krainy Czarów, wyraźnie wskazując na stojącego obok ciemnowłosego chłopaka. Na twarzy Enmy momentalnie pojawiła się wyraźna uraza, jakby biedne dziewczę obraziło jego rodzinę o minimum trzy pokolenia do tyłu.
- Jestem wilkiem, nie kotem! - prychnął, odprowadzając je wzrokiem i bogowie mu świadkiem, że gdyby tylko miał możliwość wyrządzenia komuś krzywdy samym spojrzeniem - to w tym momencie nie zawahałby się tego użyć. Odwrócił głowę, skupiając tym razem swoją całą uwagę na stojącym obok yurei, jakby chciał odszukać w nim poparcie dla swoich słów.
- No przecież każdy głupi to widzi! Jak można pomylić kota z wilkiem! - wymamrotał, nadal urażony pomyłką. Odgarnął długie, ciemne włosy za siebie i uniósł trzymaną w dłoni dyniową babeczkę, którą zdążył zgarnąć z sali bankietowej.
- Nawet mam cholerny, wilczy ogon. Spójrz! Czy koty mają takie ogony? No mają?! Nie mają! - wskazał dłonią na swój tył, gdzie do materiału kimona przytwierdzony został puchaty, szary ogon. Pokręcił głową zrezygnowany, zjadając kolejny kawałek słodkiej zdobyczy. Stali w kolejce już dobre z trzydzieści minut, która z kolei posuwała się z prędkością ślimaka.
- Masz, spróbuj. Jadłeś? - zapytał, wyciągając niespodziewanie dłoń z nadgryzioną do połowy babeczką w stronę Shin'a, niemal podsuwając ją pod same jego usta. - Nie sądziłem, że połączenie dyni z gorzką czekoladą będzie strzałem w dziesiątkę. No dalej, nie krępuj się-
- Następni. Świetne stroje! Mnich i kot, interesujące połączenie. Proszę, wasze latarki - kobiecy głos hostessy przebranej za kobiece zombie przerwało monolog senkenshy. Warui mógł usłyszeć głośny trzask i odgłos pękania.
To spokój i cierpliwość Enmy właśnie rozpadły się na kawałki.
- Jestem wilkiem!
Nikłe światło latarki nie pomagało zbytnio w walce z ciemnością, ale lepsze to niż nic. I o ile Enma z początku wykazywał się niezwykłą odwagą, wszakże kroczył na przodzie, tak z każdym kolejnym krokiem zdawał się zwalniać i nieco kulić, jakby w obawie, że lada moment coś wyskoczy mu przed gębą.
-.... creepy. - skomentował pokój, kiedy przesuwał wiązką światła dookoła, ostatecznie spoglądając w stronę telewizora. Cały wystrój pomieszczenia przypominał mu jakiś film, który oglądał kilka dobrych lat temu, ale za cholerę nie potrafił przywołać odpowiednich wspomnień w głowie. Nawet nie zorientował się kiedy jego ciało przeszył ostrzegawczy dreszcz a w ustach zaschło. Przełknął nerwowo ślinę, mając wrażenie, że klaustrofobiczne pomieszczenie zaczyna się zmniejszać.
To siedzi tylko w twojej głowie, Enma.
Odwrócił się i jego uwagę przykuła ściana pokryta fotografiami. Nawet podszedł bliżej, przyglądając się każdej z nich z nieukrywanym zainteresowaniem, aczkolwiek skończywszy podziwiać estetyczną część zdjęć, uznał że nie ma tutaj nic nadzwyczajnego.
- Shin...? - spojrzał za siebie, świecąc latarką w głąb pokoju, chcąc odszukać swojego towarzysza. Kiedy ruszył w jego stronę przystanął nagle i odwrócił się. Pareidolia zaczynała powoli uderzać, przez co miał wrażenie że w ciemnościach za nim coś się czai. Coś złego i czyhającego, aż ponownie oderwie się od ich dwuosobowego zespołu.
Przyspieszył.
Prawie biegł.
Byle jak najszybciej znaleźć się przy rudowłosym.
- Cośtujestcośtujestcośtujest - jęknął, spoglądając za siebie.
Ale niczego tam nie było. Poczuł się jak debil.
-.... spanikowałem. Ekhm.... t-to m-masz coś? - odchrząknął, próbując brzmieć normalnie.
Ale nie brzmiał.
@Warui Shin'ya
- Jaki uroczy kotek! - młoda dziewczyna w stroju czarownicy szepnęła do swojej koleżanki przebranej z kolei za Alicję z Krainy Czarów, wyraźnie wskazując na stojącego obok ciemnowłosego chłopaka. Na twarzy Enmy momentalnie pojawiła się wyraźna uraza, jakby biedne dziewczę obraziło jego rodzinę o minimum trzy pokolenia do tyłu.
- Jestem wilkiem, nie kotem! - prychnął, odprowadzając je wzrokiem i bogowie mu świadkiem, że gdyby tylko miał możliwość wyrządzenia komuś krzywdy samym spojrzeniem - to w tym momencie nie zawahałby się tego użyć. Odwrócił głowę, skupiając tym razem swoją całą uwagę na stojącym obok yurei, jakby chciał odszukać w nim poparcie dla swoich słów.
- No przecież każdy głupi to widzi! Jak można pomylić kota z wilkiem! - wymamrotał, nadal urażony pomyłką. Odgarnął długie, ciemne włosy za siebie i uniósł trzymaną w dłoni dyniową babeczkę, którą zdążył zgarnąć z sali bankietowej.
- Nawet mam cholerny, wilczy ogon. Spójrz! Czy koty mają takie ogony? No mają?! Nie mają! - wskazał dłonią na swój tył, gdzie do materiału kimona przytwierdzony został puchaty, szary ogon. Pokręcił głową zrezygnowany, zjadając kolejny kawałek słodkiej zdobyczy. Stali w kolejce już dobre z trzydzieści minut, która z kolei posuwała się z prędkością ślimaka.
- Masz, spróbuj. Jadłeś? - zapytał, wyciągając niespodziewanie dłoń z nadgryzioną do połowy babeczką w stronę Shin'a, niemal podsuwając ją pod same jego usta. - Nie sądziłem, że połączenie dyni z gorzką czekoladą będzie strzałem w dziesiątkę. No dalej, nie krępuj się-
- Następni. Świetne stroje! Mnich i kot, interesujące połączenie. Proszę, wasze latarki - kobiecy głos hostessy przebranej za kobiece zombie przerwało monolog senkenshy. Warui mógł usłyszeć głośny trzask i odgłos pękania.
To spokój i cierpliwość Enmy właśnie rozpadły się na kawałki.
- Jestem wilkiem!
Pomieszczenie 1 - The ring
Nikłe światło latarki nie pomagało zbytnio w walce z ciemnością, ale lepsze to niż nic. I o ile Enma z początku wykazywał się niezwykłą odwagą, wszakże kroczył na przodzie, tak z każdym kolejnym krokiem zdawał się zwalniać i nieco kulić, jakby w obawie, że lada moment coś wyskoczy mu przed gębą.
-.... creepy. - skomentował pokój, kiedy przesuwał wiązką światła dookoła, ostatecznie spoglądając w stronę telewizora. Cały wystrój pomieszczenia przypominał mu jakiś film, który oglądał kilka dobrych lat temu, ale za cholerę nie potrafił przywołać odpowiednich wspomnień w głowie. Nawet nie zorientował się kiedy jego ciało przeszył ostrzegawczy dreszcz a w ustach zaschło. Przełknął nerwowo ślinę, mając wrażenie, że klaustrofobiczne pomieszczenie zaczyna się zmniejszać.
To siedzi tylko w twojej głowie, Enma.
Odwrócił się i jego uwagę przykuła ściana pokryta fotografiami. Nawet podszedł bliżej, przyglądając się każdej z nich z nieukrywanym zainteresowaniem, aczkolwiek skończywszy podziwiać estetyczną część zdjęć, uznał że nie ma tutaj nic nadzwyczajnego.
- Shin...? - spojrzał za siebie, świecąc latarką w głąb pokoju, chcąc odszukać swojego towarzysza. Kiedy ruszył w jego stronę przystanął nagle i odwrócił się. Pareidolia zaczynała powoli uderzać, przez co miał wrażenie że w ciemnościach za nim coś się czai. Coś złego i czyhającego, aż ponownie oderwie się od ich dwuosobowego zespołu.
Przyspieszył.
Prawie biegł.
Byle jak najszybciej znaleźć się przy rudowłosym.
- Cośtujestcośtujestcośtujest - jęknął, spoglądając za siebie.
Ale niczego tam nie było. Poczuł się jak debil.
-.... spanikowałem. Ekhm.... t-to m-masz coś? - odchrząknął, próbując brzmieć normalnie.
Ale nie brzmiał.
@Warui Shin'ya
Zagadka przy ścianie 1/2 - 39
Ubiór: Lekkie kimono z ciemnego materiału z elementami bieli; peruka z czarnymi, długimi włosami; wilcze uszy; puchaty ogon; obroża
Ubiór: Lekkie kimono z ciemnego materiału z elementami bieli; peruka z czarnymi, długimi włosami; wilcze uszy; puchaty ogon; obroża
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
"Dlaczego?" zawisło w powietrzu i paliło w gardle, walcząc zaciekle, by ujrzeć światło dzienne. Ostatecznie przegrywając walkę spuściło głowę i odeszło w odmęty zapomnienia, podzielając los innych, nigdy niewypowiedzianych słów. Domysły bywały druzgocące, niejednokrotnie niszcząc podwaliny wszelakich znajomości gdy szybko przeistaczały się w fałszywe niedomówienia i oskarżenia pełne iluzji. Jednak tym razem Enma miał wrażenie, że jest to sfera do której dostępu nie ma, a drążenie tematu przypominałoby rozkopywanie wciąż namokłej ziemi tuż po zasadzeniu nasiona.
- Aokigahara. - powiedział cicho, choć może jego szept był tak mało słyszalny, że mieszał się z innymi dźwiękami, które ich otaczały od jakiegoś czasu. - Słyszałem tylko o tym miejscu. Tutaj tego nie zrobili, ale ponoć w prawdziwym lesie można zobaczyć mnóstwo linek, sznurków, wstążek i tym podobnym. Ludzie oznaczali sobie w ten sposób drogę, gdy wkraczali do lasu w przypadku, jakby naszły ich wątpliwości i ostatecznie rozmyślili się. - trzask w oddali zapewne poderwałby do lotu pobliskie ptaki, jeżeli takowe by tu były, a zamiast tego wydawało się, że zapadła grobowa cisza przerywana jedynie odgłosem ich kroków - ... ale linki są nadal w lesie, a po ludziach brak śladu. - na samą myśl zadrżał, zaciskając mocniej palce na swoim ramieniu. Perspektywa odebrania sobie życia nie była dla niego przerażająca. Tak samo jak i nie wywoływała w nim złości czy też smutku, biorąc pod uwagę jego własne zapędy, zwłaszcza jeżeli dotyczyła nic nie znaczących osób w jego życiu.
Ale w tym lesie było coś innego. Coś, co przerażało i martwiło, choć fizycznie Enma tam nie był i być nie chciał, ale jednocześnie nie dawało spokoju. Za każdym razem gdy o tym myślał, o tym miejscu, przed oczami pojawiał się obraz jego dziadka i jego karcące spojrzenie, gdy po raz pierwszym młody Seiwa pozwolił sobie na podzielenie się ze światem swoimi myślami. Był to zarówno pierwszy, ale i ostatni raz kiedy postąpił tak lekkomyślnie.
-.... wiesz, mam pewną teorię. Ale to tylko moje myślenie. - odezwał się po chwili, ukradkiem spoglądając w stronę kroczącego obok mężczyzny. - Dlaczego akurat tamten las? Jeżeli ktoś chce popełnić samobójstwo w lesie, to przecież w kraju mamy tysiące innych lasów. Czemu akurat konkretnie Aokigahara? - tuż obok nich coś poruszyło krzakami. Enma drgnął, przysuwając się mimowolnie bliżej Shin'a. Ciężko powiedzieć czy w geście czysto protekcyjnym, czy może sam tej protekcji szukał. Gdy spojrzał w tamtą stronę niczego nie dostrzegł. Czyżby jedynie wydawało mu się?
- A co, jeżeli w tamtym lesie mieszka potężne yokai, które ma jakiś sposób na wabienie ofiar, którymi się żywi? I ma układ z rządem? Jasne, niby są tabliczki ostrzegające przed wkroczeniem do lasu i zniechęcające do popełnienia samobójstwa, ale las sam w sobie nie jest jakoś mocno strzeżony. Są nawet wyznaczone trasy turystyczne, mimo tego, że każdego roku tak wiele osób ginie w tamtych okolicach. - kontynuował, rozglądając się niepewnie na boki. Wyobraźnia zaczynała działać coraz brutalniej. To cień, czy sylwetka? A może dziwnie wykrzywione drzewo? - Wiesz, to tylko moja teoria, wiadomo, ale nie daje mi to sp- - reszta zdania została urwana gwałtownie jak wyrwana kartka papieru z zeszytu. Z gałęzi tuż nad ich głowami zsunął się wisielec, który nie dość, że wyglądał makabrycznie, to na dodatek wydawał tak nienaturalne odgłosy, że żołądek niemal przewrócił się na drugą stronę. Było to tak niespodziewane i nagłe, że Enma, w którego ciele strach gromadził się przez cały wieczór, w końcu nie wytrzymał. Jak na zawołanie odskoczył do tyłu, na ślepo łapiąc Shin'a za dłoń, na której zacisnął palce z taką siłą, o jaką normalnie samego siebie nie posądzał, jednocześnie chwytając drugą dłonią za jego przedramię, jakby musiał się upewnić, że na pewno trzyma yurei, a ten mu się nie wyślizgnie. Zaparł się stopami, przylegając mocno do ciała rudowłosego i zaczął go ciągnąć gdzieś w bok. Tył. Gdziekolwiek, byle z dala od manekina. W jego umyśle czerwona, ostrzegawcza lampka biła na alarm i krzyczała: Uciekaj.
Trudno powiedzieć jak długo Enma walczył, by zabrać ich dwójkę z miejsca zdarzenia i czy ostatecznie udało mu się to, czy też Warui zaparł się, bo fizycznie niewątpliwie górował nad czarnowłosym. W końcu jednak odpuścił, choć nadal przylegał do Shin'a niczym tonący desperacko trzyma się skrawka dryfującego na wodzie drewna, bo inaczej utonąłby w kilka sekund, wewnętrznie łkając, by go nie puścił teraz. I nie zniknął.
Oddech był przyspieszony i niekontrolowany, serce właściwie martwe, a ciało niespokojne. Peruka przekrzywiła się z nadmiaru gwałtowności, przez co kilka mokrych od potu kosmyków przylgnęło do papierowo bladej twarzy Enmy.
Miał dość.
- Wróćmy już po tym pokoju do domu. - wyszeptał przez zaciśnięte gardło, odszukując w mroku oświetlonym ledwo żywym światłem twarzy przyprószonej piegami, teraz dodatkowo udekorowanej zaschniętą imitacją krwi. - Obejrzymy coś. Zamówimy pizzę. Albo posiedzimy. Cokolwiek zechcesz. - a w słowach kryło się nieme błaganie, by tego wieczoru nie zostawiał go samego. Nie w towarzystwie upiorów, wampirów, zombie i innych straszydeł. Nie dzisiaj.
Rzut 3/4. Porażka. 10
@Warui Shin'ya
- Aokigahara. - powiedział cicho, choć może jego szept był tak mało słyszalny, że mieszał się z innymi dźwiękami, które ich otaczały od jakiegoś czasu. - Słyszałem tylko o tym miejscu. Tutaj tego nie zrobili, ale ponoć w prawdziwym lesie można zobaczyć mnóstwo linek, sznurków, wstążek i tym podobnym. Ludzie oznaczali sobie w ten sposób drogę, gdy wkraczali do lasu w przypadku, jakby naszły ich wątpliwości i ostatecznie rozmyślili się. - trzask w oddali zapewne poderwałby do lotu pobliskie ptaki, jeżeli takowe by tu były, a zamiast tego wydawało się, że zapadła grobowa cisza przerywana jedynie odgłosem ich kroków - ... ale linki są nadal w lesie, a po ludziach brak śladu. - na samą myśl zadrżał, zaciskając mocniej palce na swoim ramieniu. Perspektywa odebrania sobie życia nie była dla niego przerażająca. Tak samo jak i nie wywoływała w nim złości czy też smutku, biorąc pod uwagę jego własne zapędy, zwłaszcza jeżeli dotyczyła nic nie znaczących osób w jego życiu.
Ale w tym lesie było coś innego. Coś, co przerażało i martwiło, choć fizycznie Enma tam nie był i być nie chciał, ale jednocześnie nie dawało spokoju. Za każdym razem gdy o tym myślał, o tym miejscu, przed oczami pojawiał się obraz jego dziadka i jego karcące spojrzenie, gdy po raz pierwszym młody Seiwa pozwolił sobie na podzielenie się ze światem swoimi myślami. Był to zarówno pierwszy, ale i ostatni raz kiedy postąpił tak lekkomyślnie.
-.... wiesz, mam pewną teorię. Ale to tylko moje myślenie. - odezwał się po chwili, ukradkiem spoglądając w stronę kroczącego obok mężczyzny. - Dlaczego akurat tamten las? Jeżeli ktoś chce popełnić samobójstwo w lesie, to przecież w kraju mamy tysiące innych lasów. Czemu akurat konkretnie Aokigahara? - tuż obok nich coś poruszyło krzakami. Enma drgnął, przysuwając się mimowolnie bliżej Shin'a. Ciężko powiedzieć czy w geście czysto protekcyjnym, czy może sam tej protekcji szukał. Gdy spojrzał w tamtą stronę niczego nie dostrzegł. Czyżby jedynie wydawało mu się?
- A co, jeżeli w tamtym lesie mieszka potężne yokai, które ma jakiś sposób na wabienie ofiar, którymi się żywi? I ma układ z rządem? Jasne, niby są tabliczki ostrzegające przed wkroczeniem do lasu i zniechęcające do popełnienia samobójstwa, ale las sam w sobie nie jest jakoś mocno strzeżony. Są nawet wyznaczone trasy turystyczne, mimo tego, że każdego roku tak wiele osób ginie w tamtych okolicach. - kontynuował, rozglądając się niepewnie na boki. Wyobraźnia zaczynała działać coraz brutalniej. To cień, czy sylwetka? A może dziwnie wykrzywione drzewo? - Wiesz, to tylko moja teoria, wiadomo, ale nie daje mi to sp- - reszta zdania została urwana gwałtownie jak wyrwana kartka papieru z zeszytu. Z gałęzi tuż nad ich głowami zsunął się wisielec, który nie dość, że wyglądał makabrycznie, to na dodatek wydawał tak nienaturalne odgłosy, że żołądek niemal przewrócił się na drugą stronę. Było to tak niespodziewane i nagłe, że Enma, w którego ciele strach gromadził się przez cały wieczór, w końcu nie wytrzymał. Jak na zawołanie odskoczył do tyłu, na ślepo łapiąc Shin'a za dłoń, na której zacisnął palce z taką siłą, o jaką normalnie samego siebie nie posądzał, jednocześnie chwytając drugą dłonią za jego przedramię, jakby musiał się upewnić, że na pewno trzyma yurei, a ten mu się nie wyślizgnie. Zaparł się stopami, przylegając mocno do ciała rudowłosego i zaczął go ciągnąć gdzieś w bok. Tył. Gdziekolwiek, byle z dala od manekina. W jego umyśle czerwona, ostrzegawcza lampka biła na alarm i krzyczała: Uciekaj.
Trudno powiedzieć jak długo Enma walczył, by zabrać ich dwójkę z miejsca zdarzenia i czy ostatecznie udało mu się to, czy też Warui zaparł się, bo fizycznie niewątpliwie górował nad czarnowłosym. W końcu jednak odpuścił, choć nadal przylegał do Shin'a niczym tonący desperacko trzyma się skrawka dryfującego na wodzie drewna, bo inaczej utonąłby w kilka sekund, wewnętrznie łkając, by go nie puścił teraz. I nie zniknął.
Oddech był przyspieszony i niekontrolowany, serce właściwie martwe, a ciało niespokojne. Peruka przekrzywiła się z nadmiaru gwałtowności, przez co kilka mokrych od potu kosmyków przylgnęło do papierowo bladej twarzy Enmy.
Miał dość.
- Wróćmy już po tym pokoju do domu. - wyszeptał przez zaciśnięte gardło, odszukując w mroku oświetlonym ledwo żywym światłem twarzy przyprószonej piegami, teraz dodatkowo udekorowanej zaschniętą imitacją krwi. - Obejrzymy coś. Zamówimy pizzę. Albo posiedzimy. Cokolwiek zechcesz. - a w słowach kryło się nieme błaganie, by tego wieczoru nie zostawiał go samego. Nie w towarzystwie upiorów, wampirów, zombie i innych straszydeł. Nie dzisiaj.
Rzut 3/4. Porażka. 10
@Warui Shin'ya
Warui Shin'ya and Ye Lian szaleją za tym postem.
Bardzo mało zdążył zakodować: jedynie tyle, że była kobietą. Że z jej gardła wyrwał się bulgot przypominający gar zelżałej, gęstej zupy z podkręconym na palniku ogniem. W ostatniej sekundzie przemknął wzrokiem po nienaturalnie wygiętym karku, tnącej linie werżniętej w siną skórę szyi, a potem widział już tylko plamy szarości i zieleni, słyszał szelest ugniatanych pod podeszwami liści. Z pewnością mógłby się zaprzeć i zatrzymać gwałtowną ucieczkę zainicjowaną przez Seiwę, ale był zbyt zaskoczony, aby w ogóle wpaść na taką opcję. Trzymał się dwa kroki za nim, prowadzony w czarną otchłań. Wbiegając między drzewa spodziewał się, że prędko natrafią na ścianę, ale nic takiego nie miało miejsca. Pokój był jakby nieograniczony, a może, co już wcześniej przebiegło mu przez myśl, w ogóle nie było tu mowy o limitach przestrzennych nadawanych przez budynki. Wysnuwane przez Enmę teorie miały przecież sens i kiedy spacerował obok niego, wsłuchując się we wszystkie "a może..." co jakiś czas nie bez powodu kiwał głową. Aokigahara to nie jedyna tajemnica świata, której nie dało się logicznie wytłumaczyć. Poza tym jeszcze przed jej spopularyzowaniem stanowiła idealną lokację dla samobójców, jakby ludzi wątpliwej wiary przyciągało coś akurat do tego konkretnego lasu. Mieli miliardy innych gałęzi i drzewa setki kilometrów bliżej, a mimo tego nadkładali drogi, byle tylko wykonać rytuał na wybranej przestrzeni. To MUSIAŁA być Aokigahara - z niewyjaśnionych przyczyn. Groźne fatum, jakie się z tym wiązało, wydawało się oddziaływać również na replikę utworzoną na terenach rezydencji rodziny Aikiriyu. Shin chciał móc powiedzieć, że to niemożliwe i wszystko jest dobrą symulacją, ale nawet to wewnętrzne zapewnienie nie ugłaskało zszarganych nerwów. Fakt, że Seiwa reagował na klimat z ogromnym lękiem niczego nie ułatwiał. Powinien dodać mu otuchy własną odwagą, ale jak, kiedy w zasadzie jej nie miał? Pewność siebie była na wyczerpaniu już w poprzednich pomieszczeniach, choć dopiero tutaj poczuł prawdziwie zimne palce przemykające wzdłuż kręgosłupa. Zakleszczona w palcach dziedzica ręka również wydawała się chłodna - mrowiła go od dreszczy.
Sam miał dość.
Przyspieszony oddech ulatywał między zwartymi szczękami, kiedy z szaleńczego biegu przeszli do truchtu i - wreszcie - mniej chaotycznego chodu. Rude kosmyki rozwiały się na wszystkie strony, odsłaniając lewą skroń z nabitym nie tak dawno siniakiem. Nawet gdyby chcieli teraz zawrócić na ścieżkę, Shin nie miałby pomysłu, w którą stronę powinni się udać. W trakcie ucieczki kilka razy nieoczekiwanie skręcili, hamowani wyrośniętym tuż przed nosem drzewem, od którego odbijali się w lewo lub prawo; poza tym nie potrafił odpędzić od siebie wrażenia, że ktoś im depcze po piętach i że przede wszystkim powinni oddalić się właśnie od tych, którzy szepczą.
Wizja znalezienia się w domu po salwie takich emocji wydawała się całkiem kusząca, ale niemożliwa.
- Jesteśmy w Sawie - przypomniał, wkładając w to żartobliwy ton, nawet jeżeli nie wyszło tak przekonująco jak miało. - Dotarcie do Fukkatsu zajmie najmniej dwie godziny drogi, nie doliczając trasy do Asakury. - Nie mogli się teleportować. Nie mogli zatrzasnąć drzwi i rzucić do i tak wymęczonego kierowcy klanu Minamoto, aby zawiózł ich spietrane tyłki do cywilizacji. W pewien sposób rozumiał lęk Seiwy, bo i jego żołądek ściskał się od czujnej niepewności, ale nawet jemu wydawało się to zbyt abstrakcyjne. - W zachodnim skrzydle za opłatą można wynająć pokój do przenocowania. Wielu uczestników przyjeżdża spoza wioski, a tutaj jest tylko jeden motel, w dodatku mikroskopijny. Organizatorzy pewnie domyślili się, że nikt by nie przyjechał na zakrapianą alkoholem imprezę charytatywną, gdyby nie było miejsca, w którym można się kimnąć do rana. Więc udostępnili kwatery dla gości. Tam odpoczniesz. - Odchrząknięcie, podczas którego odgiął jeden z chłoszczących krzewów, aby się przez niego przedrzeć. - O ile stąd wyjdziemy.
Sam miał dość.
Przyspieszony oddech ulatywał między zwartymi szczękami, kiedy z szaleńczego biegu przeszli do truchtu i - wreszcie - mniej chaotycznego chodu. Rude kosmyki rozwiały się na wszystkie strony, odsłaniając lewą skroń z nabitym nie tak dawno siniakiem. Nawet gdyby chcieli teraz zawrócić na ścieżkę, Shin nie miałby pomysłu, w którą stronę powinni się udać. W trakcie ucieczki kilka razy nieoczekiwanie skręcili, hamowani wyrośniętym tuż przed nosem drzewem, od którego odbijali się w lewo lub prawo; poza tym nie potrafił odpędzić od siebie wrażenia, że ktoś im depcze po piętach i że przede wszystkim powinni oddalić się właśnie od tych, którzy szepczą.
Wizja znalezienia się w domu po salwie takich emocji wydawała się całkiem kusząca, ale niemożliwa.
- Jesteśmy w Sawie - przypomniał, wkładając w to żartobliwy ton, nawet jeżeli nie wyszło tak przekonująco jak miało. - Dotarcie do Fukkatsu zajmie najmniej dwie godziny drogi, nie doliczając trasy do Asakury. - Nie mogli się teleportować. Nie mogli zatrzasnąć drzwi i rzucić do i tak wymęczonego kierowcy klanu Minamoto, aby zawiózł ich spietrane tyłki do cywilizacji. W pewien sposób rozumiał lęk Seiwy, bo i jego żołądek ściskał się od czujnej niepewności, ale nawet jemu wydawało się to zbyt abstrakcyjne. - W zachodnim skrzydle za opłatą można wynająć pokój do przenocowania. Wielu uczestników przyjeżdża spoza wioski, a tutaj jest tylko jeden motel, w dodatku mikroskopijny. Organizatorzy pewnie domyślili się, że nikt by nie przyjechał na zakrapianą alkoholem imprezę charytatywną, gdyby nie było miejsca, w którym można się kimnąć do rana. Więc udostępnili kwatery dla gości. Tam odpoczniesz. - Odchrząknięcie, podczas którego odgiął jeden z chłoszczących krzewów, aby się przez niego przedrzeć. - O ile stąd wyjdziemy.
@Seiwa-Genji Enma
rzut czwarty (30) - porażka; koniec fabuły z pokoju czwartego;
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku