Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Po rozstaniu się z Sanarim w tłumie znalazł ją całkiem szybko. Lśniące kropelki na jego twarzy nie zdążyły jeszcze w pełni wyschnąć, a z wyrazu twarzy Yakushimaru łatwo było odczytać, że w innym pokoju też nie miał wystarczająco dużo szczęścia, ale nie był to przecież koniec niespodzianek. W milczeniu stanął obok dziewczyny, jakby najpierw musiał przetrawić wszystko to, co się wydarzyło – począwszy od tego, że został zdradzony i zmuszony do spędzenia czasu z młodszym bratem, na byciu opryskanym wodą w ramach klątwy kończąc. Przesunął wzrokiem po zastawionym stole, szukając na nim czegoś, co mogłoby go zainteresować. Sięgnięcie po alkohol w pierwszej kolejności nie było niczym zaskakującym, ale nie spodziewał się rewelacji, choć jeszcze nie zdążył zamoczyć ust w zabarwionym na czerwono drinku. Był słaby i słodki – dopiero po przełknięciu zostawiał po sobie ledwo wyczuwalny posmak rumu czy innego cholerstwa.
— Z czym to kurwa zmieszali? — rzucił wreszcie i mlasnął teatralnie, chwytając w garść wysypane do miski chrupki w kształcie zębów wampira. Smak słonych przekąsek zabił nieprzyjemną słodycz w ustach i kiedy czarnowłosy wpakował sobie do ust ostatnią chrupkę, otrzepał ręce z okruszków. Końcem języka zgarnął z dolnej wargi drobinki przypraw. — Gotowa? Trochę się musiałaś naczekać, ale Sanari więcej pierdoli niż działa, chociaż to, że prawie zeszczał się w gacie zrekompensowało mi wszystkie niedociągnięcia — wyjaśnił ze śladowym rozbawieniem, które ubarwiło jego ton głosu, choć na twarzy Seiyi nie pojawił się choćby cień uśmiechu. Nic nie wskazywało na to, że brunet miał w planach dokładniejsze dzielenie się tym, co działo się w zamkniętym pokoju. Od samego początku niechętnie podchodził do tego spotkania i jego końcowy wynik niewiele tu zmieniał, nawet jeśli nie było aż tak źle. Zawsze jednak mogło być gorzej – mógł wrócić wkurwiony do granic możliwości, a tymczasem w skali osobistego temperamentu wydawał się całkiem spokojny.
Kiwnął podbródkiem w kierunku, w którym znajdowały się przygotowane atrakcje, ale zanim ruszył ku nim, zgarnął ze stolika niewielką kanapkę, którą pochłonął jednym kęsem. Nie zdawał sobie sprawy, że przez ten czas zdążył tak zgłodnieć, ale najwidoczniej rozwiązywanie zagadek pochłaniało dodatkowe pokłady energii.
Niecałe pięć minut później stali w absolutnej ciemności. Yakushimaru zmrużył oczy, choć nawet to nie pomogło mu przebić się przez gęsty mrok. W naturalnym odruchu wyciągnął rękę, którą przywarł do ściany obok, i przesunął po niej z cichym szmerem, który zmieszał się z nieprzyjemnym charkotem, który wypełniał wnętrze pokoju z każdej strony. Kiedyś słyszał coś podobnego, ale nie miało to nic wspólnego z filmem.
— Jeśli ktoś kurwa znowu mnie dotknie, to wybiję mu zęby — wymruczał pod nosem, ale bardziej niż groźba brzmiało to, jak ostrzeżenie dla Raikatsuji. Już teraz wyobrażał sobie, jak szukając włącznika światła, natrafia palcami na ukrytego w ciemności aktora. Szybko jednak okazało się, że nie było tu ani włącznika, ani nikogo żywego. Za to, gdy postąpił o krok naprzód, praktycznie wpadł na czarnowłosą. Nie na tyle gwałtownie, by wytrącić ją z równowagi, ale odruchowo chwycił ręką jej ramię, żeby dla własnego spokoju upewnić się, że utrzyma się w pionie. — Gówno tu widać — skomentował, choć przecież trudno było tego nie zauważyć. Zanim zamknięto za nimi drzwi, nie miał wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się temu, co znajdowało się w głębi pomieszczenia. Dopiero po chwili dostrzegł drobny punkt, który wyróżniał się na tle nieprzeniknionej czerni. Dłoń Seiyi leniwie zsunęła się z barku Shiimaury, gdy po omacku ruszył w stronę światełka. Przez cały czas uważnie badał palcami otoczenie, chcąc uniknąć nieprzyjemnego zderzenia się z jakimś meblem czy rekwizytem.
— Mam — odezwał się nagle, a wraz z tym komunikatem snop światła rozgonił mrok. Jego sylwetka ustawiona za latarką, wciąż przypominała jedynie czarną plamę, zwłaszcza gdy zupełnym przypadkiem wycelował latarką prosto w oczy dziewczyny. Prędko jednak zreflektował się i opuścił prawą rękę, lewą wyciągając w stronę dziewczyny, by podać jej drugą latarkę. Wcześniej, zanim odwrócił się do dziewczyny, coś mignęło mu przed oczami i dopiero teraz postanowił poświęcić temu więcej uwagi. — Wolontariat. Właśnie to kurwa dostajesz za bycie szlachetnym. Przychodzisz odwalić dobry uczynek, chcesz spokojnie wpierdalać cukierki przez całą noc, ale nawiedzone miejsca rządzą się swoimi prawami. — Odgarnął na bok papierki i podniósł identyfikator, celując latarką prosto na niego. Uczepiony smyczy srebrny kluczyk dość szybko przyciągnął jego uwagę. W milczącym skupieniu zaczął oświetlać kolejne kąty pomieszczenia i kiedy tylko jego oczom ukazały się drzwi z zamkiem, wsunął kluczyk do środka. W pokoju rozległo się ciche kliknięcie, a potem kolejne, gdy naparł na klamkę. Przesunął wzrokiem po pudłach i nawet pokusił się o chwycenie za jedno z nich, ale lekkość, z jaką udało mu się je podnieść, nie pozostawiała wątpliwości co do tego, że było puste. Zmyłka – przypomniał sobie i trudno powiedzieć, czy był to zwykły przypadek, czy może silne przeczucie, ale coś sprawiło, że mimowolnie skierował światło na nisko osadzony sufit, na którym widniał krzywy, krwisty napis.
— Typowe kurwa. Całe szczęście, że nie kapie z tego sufitu. Słuchaj tego. Niema i przykuta do łóżka Sashie już nie oddycha. Nie musisz się nią zajmować. Katsuya oraz Kazumi nie żyją. Zostali znalezieni martwi na strychu. Nikt tutaj nigdy nie przeżył. Przekleństwo tego, który ginie w uścisku potężnego gniewu, objawia się w miejscach, w których żył ten ostatni. Ci, którzy są z nim konfrontowani, umierają, a klątwa trwa dalej — wyrecytował i kiedy wychylił się zza skrzydła otwartych drzwi, celowo oświetlił swoją twarz od dołu. Choć cienie ponuro kładły się na jego twarzy pokrytej trupim makijażem, w tęczówkach Yakushimaru lśniło rozbawienie. — Nie wiem kurwa czy sam przekaz ma tu jakieś głębsze znaczenie, ale wielokrotnie podkreślono literę jot. Są tu jeszcze jakieś pudła, ale — krótką pauzę wypełniło głuche łupnięcie, gdy czubkiem buta trącił jeden z kartonów — raczej nic tam nie ma.
Po rozstaniu się z Sanarim w tłumie znalazł ją całkiem szybko. Lśniące kropelki na jego twarzy nie zdążyły jeszcze w pełni wyschnąć, a z wyrazu twarzy Yakushimaru łatwo było odczytać, że w innym pokoju też nie miał wystarczająco dużo szczęścia, ale nie był to przecież koniec niespodzianek. W milczeniu stanął obok dziewczyny, jakby najpierw musiał przetrawić wszystko to, co się wydarzyło – począwszy od tego, że został zdradzony i zmuszony do spędzenia czasu z młodszym bratem, na byciu opryskanym wodą w ramach klątwy kończąc. Przesunął wzrokiem po zastawionym stole, szukając na nim czegoś, co mogłoby go zainteresować. Sięgnięcie po alkohol w pierwszej kolejności nie było niczym zaskakującym, ale nie spodziewał się rewelacji, choć jeszcze nie zdążył zamoczyć ust w zabarwionym na czerwono drinku. Był słaby i słodki – dopiero po przełknięciu zostawiał po sobie ledwo wyczuwalny posmak rumu czy innego cholerstwa.
— Z czym to kurwa zmieszali? — rzucił wreszcie i mlasnął teatralnie, chwytając w garść wysypane do miski chrupki w kształcie zębów wampira. Smak słonych przekąsek zabił nieprzyjemną słodycz w ustach i kiedy czarnowłosy wpakował sobie do ust ostatnią chrupkę, otrzepał ręce z okruszków. Końcem języka zgarnął z dolnej wargi drobinki przypraw. — Gotowa? Trochę się musiałaś naczekać, ale Sanari więcej pierdoli niż działa, chociaż to, że prawie zeszczał się w gacie zrekompensowało mi wszystkie niedociągnięcia — wyjaśnił ze śladowym rozbawieniem, które ubarwiło jego ton głosu, choć na twarzy Seiyi nie pojawił się choćby cień uśmiechu. Nic nie wskazywało na to, że brunet miał w planach dokładniejsze dzielenie się tym, co działo się w zamkniętym pokoju. Od samego początku niechętnie podchodził do tego spotkania i jego końcowy wynik niewiele tu zmieniał, nawet jeśli nie było aż tak źle. Zawsze jednak mogło być gorzej – mógł wrócić wkurwiony do granic możliwości, a tymczasem w skali osobistego temperamentu wydawał się całkiem spokojny.
Kiwnął podbródkiem w kierunku, w którym znajdowały się przygotowane atrakcje, ale zanim ruszył ku nim, zgarnął ze stolika niewielką kanapkę, którą pochłonął jednym kęsem. Nie zdawał sobie sprawy, że przez ten czas zdążył tak zgłodnieć, ale najwidoczniej rozwiązywanie zagadek pochłaniało dodatkowe pokłady energii.
Niecałe pięć minut później stali w absolutnej ciemności. Yakushimaru zmrużył oczy, choć nawet to nie pomogło mu przebić się przez gęsty mrok. W naturalnym odruchu wyciągnął rękę, którą przywarł do ściany obok, i przesunął po niej z cichym szmerem, który zmieszał się z nieprzyjemnym charkotem, który wypełniał wnętrze pokoju z każdej strony. Kiedyś słyszał coś podobnego, ale nie miało to nic wspólnego z filmem.
— Jeśli ktoś kurwa znowu mnie dotknie, to wybiję mu zęby — wymruczał pod nosem, ale bardziej niż groźba brzmiało to, jak ostrzeżenie dla Raikatsuji. Już teraz wyobrażał sobie, jak szukając włącznika światła, natrafia palcami na ukrytego w ciemności aktora. Szybko jednak okazało się, że nie było tu ani włącznika, ani nikogo żywego. Za to, gdy postąpił o krok naprzód, praktycznie wpadł na czarnowłosą. Nie na tyle gwałtownie, by wytrącić ją z równowagi, ale odruchowo chwycił ręką jej ramię, żeby dla własnego spokoju upewnić się, że utrzyma się w pionie. — Gówno tu widać — skomentował, choć przecież trudno było tego nie zauważyć. Zanim zamknięto za nimi drzwi, nie miał wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się temu, co znajdowało się w głębi pomieszczenia. Dopiero po chwili dostrzegł drobny punkt, który wyróżniał się na tle nieprzeniknionej czerni. Dłoń Seiyi leniwie zsunęła się z barku Shiimaury, gdy po omacku ruszył w stronę światełka. Przez cały czas uważnie badał palcami otoczenie, chcąc uniknąć nieprzyjemnego zderzenia się z jakimś meblem czy rekwizytem.
— Mam — odezwał się nagle, a wraz z tym komunikatem snop światła rozgonił mrok. Jego sylwetka ustawiona za latarką, wciąż przypominała jedynie czarną plamę, zwłaszcza gdy zupełnym przypadkiem wycelował latarką prosto w oczy dziewczyny. Prędko jednak zreflektował się i opuścił prawą rękę, lewą wyciągając w stronę dziewczyny, by podać jej drugą latarkę. Wcześniej, zanim odwrócił się do dziewczyny, coś mignęło mu przed oczami i dopiero teraz postanowił poświęcić temu więcej uwagi. — Wolontariat. Właśnie to kurwa dostajesz za bycie szlachetnym. Przychodzisz odwalić dobry uczynek, chcesz spokojnie wpierdalać cukierki przez całą noc, ale nawiedzone miejsca rządzą się swoimi prawami. — Odgarnął na bok papierki i podniósł identyfikator, celując latarką prosto na niego. Uczepiony smyczy srebrny kluczyk dość szybko przyciągnął jego uwagę. W milczącym skupieniu zaczął oświetlać kolejne kąty pomieszczenia i kiedy tylko jego oczom ukazały się drzwi z zamkiem, wsunął kluczyk do środka. W pokoju rozległo się ciche kliknięcie, a potem kolejne, gdy naparł na klamkę. Przesunął wzrokiem po pudłach i nawet pokusił się o chwycenie za jedno z nich, ale lekkość, z jaką udało mu się je podnieść, nie pozostawiała wątpliwości co do tego, że było puste. Zmyłka – przypomniał sobie i trudno powiedzieć, czy był to zwykły przypadek, czy może silne przeczucie, ale coś sprawiło, że mimowolnie skierował światło na nisko osadzony sufit, na którym widniał krzywy, krwisty napis.
— Typowe kurwa. Całe szczęście, że nie kapie z tego sufitu. Słuchaj tego. Niema i przykuta do łóżka Sashie już nie oddycha. Nie musisz się nią zajmować. Katsuya oraz Kazumi nie żyją. Zostali znalezieni martwi na strychu. Nikt tutaj nigdy nie przeżył. Przekleństwo tego, który ginie w uścisku potężnego gniewu, objawia się w miejscach, w których żył ten ostatni. Ci, którzy są z nim konfrontowani, umierają, a klątwa trwa dalej — wyrecytował i kiedy wychylił się zza skrzydła otwartych drzwi, celowo oświetlił swoją twarz od dołu. Choć cienie ponuro kładły się na jego twarzy pokrytej trupim makijażem, w tęczówkach Yakushimaru lśniło rozbawienie. — Nie wiem kurwa czy sam przekaz ma tu jakieś głębsze znaczenie, ale wielokrotnie podkreślono literę jot. Są tu jeszcze jakieś pudła, ale — krótką pauzę wypełniło głuche łupnięcie, gdy czubkiem buta trącił jeden z kartonów — raczej nic tam nie ma.
@Raikatsuji Shiimaura | rzut 1/4: 75 – sukces.
Raikatsuji Shiimaura and Satō Kisara szaleją za tym postem.
Czy gdyby przyglądał się czarnowłosej dokładnie, dostrzegłby subtelne różnice w jej zachowaniu? Wątpliwe. Pierwszy raz miał okazję przebywać z nią w miejscu, w którym raz po raz coś wyskakiwało na nich znienacka. Jakkolwiek reagowała na docierające z zewnątrz bodźce, był świadkiem tych reakcji po raz pierwszy w życiu – uważał je za tak naturalne, jak spokojny wyraz na jej twarzy. Uważał, że to nawet lepiej, że reagowała w taki sposób, bo czasem dobrze było przypomnieć sobie, że Raikatsuji też była człowiekiem z krwi i kości; że cokolwiek kryła w środku, nie zamarzło jeszcze doszczętnie albo nie zostało zamurowane za fasadą wyuczonego – bo za takie je uważał – opanowania. A może po prostu widział w tym opanowaniu coś wyuczonego, bo sam nie potrafił tłumić emocji do tego stopnia? Czasem udawało mu się powstrzymać, ale to powstrzymywanie się było jedynie kolejną rzucającą się w oczy emocją, od której spinały się wszystkie mięśnie, a usta krzywiły się w niezadowolonym grymasie. To oczywiste, że ciężko było im się zrozumieć – stanowili doskonały przykład ognia i wody. Nic dziwnego, że nawet jego brat był zaskoczony, że na imprezę wybrali się razem.
— Mhm — przytaknął krótko, kontynuując swoje poszukiwania. Gdyby się nad tym zastanowić, wcześniej faktycznie nie przywiązywał większej wagi do tego pomieszczenia. Właśnie obracał w dłoni jedną z słuchawek, gdy Shiimaura oznajmiła mu, że coś znalazła. Rozprostował palce, a kabel od razu wystrzelił do góry. Obejrzał się za siebie przez ramię i podążył wzrokiem w kierunku, który mu wskazała. Od razu domyślił się, że znalezisko znajdowało się poza jej zasięgiem, więc bez słowa sprzeciwu podszedł bliżej i odkleił kawałek papieru od słuchawki. Spodziewał się, że po rozłożeniu karteczki dostrzeże jeden z symboli potrzebnych do ułożenia pentagramu – zamiast tego jego oczom ukazał się krótki cytat, na widok którego ściągnął brwi. — Podążaj za swym sercem. Co kurwa? To ma być zagadka czy jebana wróżba z chińskiego ciastka? — prychnął, podając jej pozginaną notatkę. — Myślałem, że znajdziemy tu jeden z tych dziwnych symboli. W drugim pokoju trzeba odprawić jakiś pojebany rytuał. Ostatnio zabrakło nam jednego elementu.
Odwrócił się w stronę korytarza, na którego ścianach tańczyło ciepłe światło świec. Wsunął kluczyk z kieszeni i wymownie uniósł go, by przypomnieć jej, że przynajmniej tę część zagadki zdążył już ogarnąć.
— Pójdę wyjąć pierwszy symbol. Pilnuj korytarza, bo wcześniej kurwa wlazła tędy ta laska. Mam już kurwa dość niespodziewanych akcji — oznajmił, niewiele robiąc sobie z tego, że ktoś przez cały czas mógł czaić się w pobliżu i czekać. Ani z tego, że kompletnie psuł element zaskoczenia, choć może Raikatsuji miała ochotę raz jeszcze zatrząść się ze strachu. Zostawiając ją na chwilę z zagadką, która była jedynym nowym elementem układanki, przeszedł kilka kroków w głąb pokoju. Znalezienie odpowiedniej słuchawki zajęło mu chwilę – nie pamiętał, która z nich była dokładnie tą, której szukał, ale pamiętał mniej więcej miejsce, w którym ją znalazł. Gdy wreszcie wyczuł pod kciukiem niewielki zamek, otworzył schowek i przykucnąwszy obok pentagramu, ułożył kartkę na jednym z ramion pentagramu. — I co, serce ci już kurwa podpowiedziało, czego masz szukać? — spytał, podnosząc głos na tyle, by wyraźnie usłyszała go z odległości. Najwidoczniej pokładał nadzieje w tym, że to czarnowłosa miała większe zadatki na podążanie za sercem, choć jej zachowanie częściej wskazywało na to, że kierowała się chłodną logiką. Blask podrygujących płomieni, oświetlił połowę jego twarzy, gdy zwrócił ją ku korytarzowi, na końcu którego przez cały czas widział sylwetkę Shiimaury; druga połowa pozostała zacieniona i jedynie tęczówki chłopaka zgodnie błyszczały, odbijając słabe oświetlenie wewnątrz pokoju. Migoczące ogniki zmieniały swoje położenie wespół z podrygującymi płomykami, które ulegały niewyczuwalnym na skórze ruchom powietrza. Z wymownym makijażem na twarzy, pochylony nad intensywnie czerwonym pentagramem, faktycznie wyglądał tak, jakby szykował się do odprawienia satanistycznego rytuału.
Na szczęście nie wierzył w te demoniczne bzdury.
— Mhm — przytaknął krótko, kontynuując swoje poszukiwania. Gdyby się nad tym zastanowić, wcześniej faktycznie nie przywiązywał większej wagi do tego pomieszczenia. Właśnie obracał w dłoni jedną z słuchawek, gdy Shiimaura oznajmiła mu, że coś znalazła. Rozprostował palce, a kabel od razu wystrzelił do góry. Obejrzał się za siebie przez ramię i podążył wzrokiem w kierunku, który mu wskazała. Od razu domyślił się, że znalezisko znajdowało się poza jej zasięgiem, więc bez słowa sprzeciwu podszedł bliżej i odkleił kawałek papieru od słuchawki. Spodziewał się, że po rozłożeniu karteczki dostrzeże jeden z symboli potrzebnych do ułożenia pentagramu – zamiast tego jego oczom ukazał się krótki cytat, na widok którego ściągnął brwi. — Podążaj za swym sercem. Co kurwa? To ma być zagadka czy jebana wróżba z chińskiego ciastka? — prychnął, podając jej pozginaną notatkę. — Myślałem, że znajdziemy tu jeden z tych dziwnych symboli. W drugim pokoju trzeba odprawić jakiś pojebany rytuał. Ostatnio zabrakło nam jednego elementu.
Odwrócił się w stronę korytarza, na którego ścianach tańczyło ciepłe światło świec. Wsunął kluczyk z kieszeni i wymownie uniósł go, by przypomnieć jej, że przynajmniej tę część zagadki zdążył już ogarnąć.
— Pójdę wyjąć pierwszy symbol. Pilnuj korytarza, bo wcześniej kurwa wlazła tędy ta laska. Mam już kurwa dość niespodziewanych akcji — oznajmił, niewiele robiąc sobie z tego, że ktoś przez cały czas mógł czaić się w pobliżu i czekać. Ani z tego, że kompletnie psuł element zaskoczenia, choć może Raikatsuji miała ochotę raz jeszcze zatrząść się ze strachu. Zostawiając ją na chwilę z zagadką, która była jedynym nowym elementem układanki, przeszedł kilka kroków w głąb pokoju. Znalezienie odpowiedniej słuchawki zajęło mu chwilę – nie pamiętał, która z nich była dokładnie tą, której szukał, ale pamiętał mniej więcej miejsce, w którym ją znalazł. Gdy wreszcie wyczuł pod kciukiem niewielki zamek, otworzył schowek i przykucnąwszy obok pentagramu, ułożył kartkę na jednym z ramion pentagramu. — I co, serce ci już kurwa podpowiedziało, czego masz szukać? — spytał, podnosząc głos na tyle, by wyraźnie usłyszała go z odległości. Najwidoczniej pokładał nadzieje w tym, że to czarnowłosa miała większe zadatki na podążanie za sercem, choć jej zachowanie częściej wskazywało na to, że kierowała się chłodną logiką. Blask podrygujących płomieni, oświetlił połowę jego twarzy, gdy zwrócił ją ku korytarzowi, na końcu którego przez cały czas widział sylwetkę Shiimaury; druga połowa pozostała zacieniona i jedynie tęczówki chłopaka zgodnie błyszczały, odbijając słabe oświetlenie wewnątrz pokoju. Migoczące ogniki zmieniały swoje położenie wespół z podrygującymi płomykami, które ulegały niewyczuwalnym na skórze ruchom powietrza. Z wymownym makijażem na twarzy, pochylony nad intensywnie czerwonym pentagramem, faktycznie wyglądał tak, jakby szykował się do odprawienia satanistycznego rytuału.
Na szczęście nie wierzył w te demoniczne bzdury.
@Raikatsuji Shiimaura | rzut 3/4: 82 – sukces.
Raikatsuji Shiimaura and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
Nie odsunęła się kiedy podszedł i, oczywiście, wyciągnął dłoń do celu bez żadnych przeciwności losu. Stojąc właściwie tuż przed nim i spoglądając jak unosi ramię, by zbadać jedną z najwyżej zawieszonych słuchawek, nie odegnała przeświadczenia, że wiele z problemów dokładnie tak rozwiązywał - sięgał po nie nieważne jak odległe były i dzięki temu z roku na rok rósł coraz bardziej aż do momentu, w którym byle zagadka rozwiązująca kłopot nie stanowiła problemu. Pewnie też to miał na myśli wspominając o nauce pływania w bagnach.
Nagle odbierając od niego pognieciony skrawek sama sobie wydawała się o wiele mniejsza niż normalnie. Obróciła notatkę kilka razy w palcach, przypatrując się tekstowi, ale właściwie nie skupiała spojrzenia na znakach; wsłuchiwała się w ton Yakushimaru. Jego ironiczne wstawki zwykle nie robiły na niej wrażenia, ale teraz podświadomie przyjęła kolejne wyzwanie. Jeżeli razem z bratem nie udało im się odgadnąć ostatniego elementu, wzięła za punkt honoru, by w duecie z nią wszystko poszło gładko. Nie rywalizowała z nikim, ale i tak czuła potrzebę udowodnienia, że jej towarzystwo mogło się do czegoś przydać. Nawet jeżeli umieszczona w zagięciach karteczki łamigłówka z niczym jej się jeszcze nie kojarzyła. Poza tym rzeczywiście brzmiała jak chińskie przysłowie. Podążać za sercem? Czy gdzieś w tym niemożliwie ciemnym pomieszczeniu był symbol, do którego trzeba podejść? Unosząc spojrzenie zorientowała się, że ciemnowłosy zdążył odejść; znał już plan na obydwa pomieszczenia, wspomniał nawet o jakiejś lasce, chociaż dopiero docierało to do skupionego umysłu Raikatsuji. Nie chciało jej się wierzyć, że miał problem z byciem dotykanym przez kogokolwiek, ale z drugiej strony nie był obiektem na wystawie, aby każdy kładł na nim ręce. Czasami zdawało się jej, że dokładnie do tego zmierza, pchając się w tłum rozgrzanych wieczorną imprezą ciał. Zapominała najwidoczniej, że - podobnie jak ona i każda inna osoba - mógł sobie zwyczajnie pewnych gestów nie życzyć. Mógł też nie mieć na to nastroju - jak dzisiaj. Uszanowała to z ociągnięciem, oddając się własnemu zadaniu.
I sunąc wzrokiem po ścianach dostrzegła wreszcie coś, co zwróciło jej uwagę. Cichy dźwięk kroków świadczył o niedługiej wędrówce; w mroku wypełniającym ciasne cztery ściany trudno było dostrzec mały stolik, niknący w kontraście tworzonym przez sporadycznie ustawione, podświetlone od dołu pozostałe blaty. Dotknęła palcami niewielkiej szkatułki, podważając jej wieczko. To, co znalazła w środku, nic tak naprawdę jej nie mówiło - przynajmniej do czasu aż nie przedarła się przez przesmyk łączący obydwa pokoje.
Widok kucającego nad pentagramem Yakushimaru wywołał w niej mimowolne rozbawienie. - Podpowiedziało - odezwała się od razu, łącząc demoniczne kropki i wystawiając dłoń w kierunku towarzysza. Palce trzymały podłużny, płaski przedmiot, prezentujący się jak talizman. - Ale jeżeli chciałeś już wracać do domu, są na to prostsze sposoby. Za chłodno ci na naszym ziemskim padole? - W oczach tliła się iskra zaczepności, ale zniknęła, gdy ponad ciemną fryzurą towarzysza dostrzegła, prawdopodobnie, dodatkową część układanki. Stukając niskimi obcasami przemknęła obok chłopaka, docierając do ściany z zawieszonymi na jej powierzchni zdjęciami.
Powieki nieco się przymrużyły, gdy jak urządzenie skanujące zapoznawała się z każdym pojedynczym kadrem. Bez wyjątku na wszystkich ujęciach znajdowali się ludzie rozmawiający przez telefon, ale zakreślone flamastrem źrenice miały w sobie coś złowieszczego i hipnotyzującego. - Moglibyśmy kiedyś obejrzeć ten film - propozycja padła nieoczekiwanie, choć tym razem ona wydawała się odległa. Zabrzmiała jakby palnęła to przypadkiem, jakby nawet nie była świadoma wysuwanej w jego kierunku oferty. W tym czasie dotykała fotografii, która nie pasowała do pozostałych. Opuszką pogładziła śliski papier, wyczuwając na skórze szorstkość przedziurawień. - Chociaż bardziej od horrorów kusi mnie Podziemny krąg z 1999 roku. Słyszałam mnóstwo dobrych recenzji, ale jakoś nie było okazji. W grudniu się przeprowadzam i jeżeli tego nie widziałeś moglibyśmy... - urwała gwałtownie na widok tego, co znajdowało się po drugiej stronie zdjęcia. Przez czas swojego monologu musiała je odpiąć od ściany, moment po tym, jak wyczuła małe zgrubienie. Rzeczywiście na tyłach mieściła się złożona kilka razy karteczka - trzeci poszukiwany talizman, którym zamachała dla uwagi, obracając się przodem do Yakushimaru. - Mam ostatni. - Przywołana do fabuły gry zakryła piąte ramię gwiazdy odnalezionym amuletem. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego; farba imitująca krew nie rozbłysnęła landrynkową czerwienią, złowieszczy świst nie zdmuchnął płomieni wszystkich świec. A jednak w nadgarstkach czuła skurcze zniecierpliwienia, rozglądając się asekuracyjnie wokół i być może wyczekując wspomnianej wcześniej aktorki. Nie pojawiła się; jedynie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, najwidoczniej zwiastujących koniec escape rooma.
- Wygraliśmy. - Przynajmniej w tej jednej, podrzędnej kwestii mogła poczuć posmak zwycięstwa. Przez większą część udziału w scenariuszach nie potrafiła odgonić namolnych myśli, że z Yakushimaru jest coś nie tak, ale może nie powinna tego tak analizować. Kto wie, czy kompletnym przypadkiem nie zaczęła sobie pewnych rzeczy wmawiać, tworząc wyolbrzymiony obraz problemu, którego nawet nie było. - I mamy kolejne talony. - Uzyskana nagroda wylądowała w jednej z kieszeni, podczas gdy umalowana twarz skierowała się z zadarciem brody ku towarzyszowi. - A jakby tego było mało: wygląda na to, że w naturalny sposób chronię cię od wiernych fanek. Możemy za to wypić, ale tym razem ja robię drinki. Różowy do ciebie nie pasuje.
Nagle odbierając od niego pognieciony skrawek sama sobie wydawała się o wiele mniejsza niż normalnie. Obróciła notatkę kilka razy w palcach, przypatrując się tekstowi, ale właściwie nie skupiała spojrzenia na znakach; wsłuchiwała się w ton Yakushimaru. Jego ironiczne wstawki zwykle nie robiły na niej wrażenia, ale teraz podświadomie przyjęła kolejne wyzwanie. Jeżeli razem z bratem nie udało im się odgadnąć ostatniego elementu, wzięła za punkt honoru, by w duecie z nią wszystko poszło gładko. Nie rywalizowała z nikim, ale i tak czuła potrzebę udowodnienia, że jej towarzystwo mogło się do czegoś przydać. Nawet jeżeli umieszczona w zagięciach karteczki łamigłówka z niczym jej się jeszcze nie kojarzyła. Poza tym rzeczywiście brzmiała jak chińskie przysłowie. Podążać za sercem? Czy gdzieś w tym niemożliwie ciemnym pomieszczeniu był symbol, do którego trzeba podejść? Unosząc spojrzenie zorientowała się, że ciemnowłosy zdążył odejść; znał już plan na obydwa pomieszczenia, wspomniał nawet o jakiejś lasce, chociaż dopiero docierało to do skupionego umysłu Raikatsuji. Nie chciało jej się wierzyć, że miał problem z byciem dotykanym przez kogokolwiek, ale z drugiej strony nie był obiektem na wystawie, aby każdy kładł na nim ręce. Czasami zdawało się jej, że dokładnie do tego zmierza, pchając się w tłum rozgrzanych wieczorną imprezą ciał. Zapominała najwidoczniej, że - podobnie jak ona i każda inna osoba - mógł sobie zwyczajnie pewnych gestów nie życzyć. Mógł też nie mieć na to nastroju - jak dzisiaj. Uszanowała to z ociągnięciem, oddając się własnemu zadaniu.
I sunąc wzrokiem po ścianach dostrzegła wreszcie coś, co zwróciło jej uwagę. Cichy dźwięk kroków świadczył o niedługiej wędrówce; w mroku wypełniającym ciasne cztery ściany trudno było dostrzec mały stolik, niknący w kontraście tworzonym przez sporadycznie ustawione, podświetlone od dołu pozostałe blaty. Dotknęła palcami niewielkiej szkatułki, podważając jej wieczko. To, co znalazła w środku, nic tak naprawdę jej nie mówiło - przynajmniej do czasu aż nie przedarła się przez przesmyk łączący obydwa pokoje.
Widok kucającego nad pentagramem Yakushimaru wywołał w niej mimowolne rozbawienie. - Podpowiedziało - odezwała się od razu, łącząc demoniczne kropki i wystawiając dłoń w kierunku towarzysza. Palce trzymały podłużny, płaski przedmiot, prezentujący się jak talizman. - Ale jeżeli chciałeś już wracać do domu, są na to prostsze sposoby. Za chłodno ci na naszym ziemskim padole? - W oczach tliła się iskra zaczepności, ale zniknęła, gdy ponad ciemną fryzurą towarzysza dostrzegła, prawdopodobnie, dodatkową część układanki. Stukając niskimi obcasami przemknęła obok chłopaka, docierając do ściany z zawieszonymi na jej powierzchni zdjęciami.
Powieki nieco się przymrużyły, gdy jak urządzenie skanujące zapoznawała się z każdym pojedynczym kadrem. Bez wyjątku na wszystkich ujęciach znajdowali się ludzie rozmawiający przez telefon, ale zakreślone flamastrem źrenice miały w sobie coś złowieszczego i hipnotyzującego. - Moglibyśmy kiedyś obejrzeć ten film - propozycja padła nieoczekiwanie, choć tym razem ona wydawała się odległa. Zabrzmiała jakby palnęła to przypadkiem, jakby nawet nie była świadoma wysuwanej w jego kierunku oferty. W tym czasie dotykała fotografii, która nie pasowała do pozostałych. Opuszką pogładziła śliski papier, wyczuwając na skórze szorstkość przedziurawień. - Chociaż bardziej od horrorów kusi mnie Podziemny krąg z 1999 roku. Słyszałam mnóstwo dobrych recenzji, ale jakoś nie było okazji. W grudniu się przeprowadzam i jeżeli tego nie widziałeś moglibyśmy... - urwała gwałtownie na widok tego, co znajdowało się po drugiej stronie zdjęcia. Przez czas swojego monologu musiała je odpiąć od ściany, moment po tym, jak wyczuła małe zgrubienie. Rzeczywiście na tyłach mieściła się złożona kilka razy karteczka - trzeci poszukiwany talizman, którym zamachała dla uwagi, obracając się przodem do Yakushimaru. - Mam ostatni. - Przywołana do fabuły gry zakryła piąte ramię gwiazdy odnalezionym amuletem. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego; farba imitująca krew nie rozbłysnęła landrynkową czerwienią, złowieszczy świst nie zdmuchnął płomieni wszystkich świec. A jednak w nadgarstkach czuła skurcze zniecierpliwienia, rozglądając się asekuracyjnie wokół i być może wyczekując wspomnianej wcześniej aktorki. Nie pojawiła się; jedynie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, najwidoczniej zwiastujących koniec escape rooma.
- Wygraliśmy. - Przynajmniej w tej jednej, podrzędnej kwestii mogła poczuć posmak zwycięstwa. Przez większą część udziału w scenariuszach nie potrafiła odgonić namolnych myśli, że z Yakushimaru jest coś nie tak, ale może nie powinna tego tak analizować. Kto wie, czy kompletnym przypadkiem nie zaczęła sobie pewnych rzeczy wmawiać, tworząc wyolbrzymiony obraz problemu, którego nawet nie było. - I mamy kolejne talony. - Uzyskana nagroda wylądowała w jednej z kieszeni, podczas gdy umalowana twarz skierowała się z zadarciem brody ku towarzyszowi. - A jakby tego było mało: wygląda na to, że w naturalny sposób chronię cię od wiernych fanek. Możemy za to wypić, ale tym razem ja robię drinki. Różowy do ciebie nie pasuje.
@Yakushimaru Seiya
rzut czwarty (54) - sukces; zakończenie fabuły z pokoju trzeciego;
She was not fragile
like a flower;
She was fragile like
a b o m b.
like a flower;
She was fragile like
a b o m b.
Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku