Brzeg rzeki - Page 3
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pią 29 Gru - 0:51
First topic message reminder :

Brzeg brzegi


Rzeka, której koniec i początek zdaje się nie istnieć. Zasnuta gęstymi, nieprzepuszczającymi światła oparami brudnej mgły przybiera charakterystyczny klimat złowieszczości i zepsucia. Nie jest w gruncie rzeczy złym miejscem w dosadnym słowa znaczeniu. Stanowi wyłącznie punkt łączeniowy pomiędzy niedawno zmarłą duszą a jej drogą do ponownego odrodzenia się. To właśnie tutaj wysyłani się osądzeni, którym bogowie wskazują jedną z trzech tras: przez most, bród bądź przez odcinek wypełniony kąsającymi wężami. Na podstawie przewinień oraz dobrych uczynków wyznaczana jest konkretna przeprawa.

Sama rzeka nie różni się jednak w swojej wizualnej odsłonie od rzek znanych z ludzkiego świata. Rozlega się tu charakterystyczny szum nurtu i dźwięki pluskania. Nie uświadczy wprawdzie ryb ani roślinności, jednak ci obdarzeni wielkim bagażem wyobraźni mogą dzięki fantazji zmniejszyć rangę Sanzu do zwykłego, choć wyjątkowo nieprzyjemnego pod kątem klimatu i otoczenia, strumienia.

Haraedo

Mistrz Gry

Czw 7 Mar - 2:00
会議 - kaigi

Zassane wargi oderwały się od siebie w cmoknięciu.

- Nie ty dyktujesz warunki - przypomniała niewinnie, spoglądając na kobietę z dołu. Gdy ta się uniosła, ponownie przewyższała dziewczynkę w znaczący sposób, jednak młode oblicze nie wydawało się zdjęte strachem. Rzeczywiście napięcie mięśni mogło sugerować lęk, jednak wprawne oko dostrzegało jak bardzo aktorski był to zabieg. Zamglona postać cofnęła się jeszcze o pół kroku, mrużąc nieco skośne oczy i zerkając gdzieś obok Hecate - zapewne w kierunku ciężko oddychającej Umehary. - Zdaje się, że to nie mnie zależy.

Nienaturalnie chaotyczny szelest liści, rozlegający się za plecami Hecate, dawał doskonały wgląd w to, jak blisko jest już Datsueba. Jej gardłowy terkot niósł się po powietrzu elektrycznym drżeniem. Nawet krnąbrna zjawa lekko się wykrzywiła. Utrzymująca się na niej warstwa arogancji nieco popękała, pojawiły się wyrwy, przez które prześwitywała chęć ucieczki. Chwilowo to jeszcze neutralizowała, najwidoczniej skora podjąć pewien rodzaj ryzyka, jeżeli miałoby to przynieść oczekiwane korzyści.

- Zaraz tu będzie - komentarz okraszony słodyczą zaniepokojenia; zmartwieniem kogoś, kto przejmuje się sytuacją.

Zaczerpywała tchu, kiedy zdarzyły się dwie rzeczy równolegle.

Pierwszą były rozstępujące na boki korony drzew. Wplątane w gałęzie olbrzymie łapska Datsueby szarpnęły nimi w dwie przeciwne strony, odsłaniając szkaradny, nabiegły gniewem wyraz pyska demona. Rozbiegane w furii spojrzenie, prawie tak samo ślepe jak większości błądzących tu dusz, choć ze zdecydowanie innego powodu, osiadło gwałtownie na trójce postaci - Umeharze, Black oraz bezimiennej.

Drugą był gwałtowny trzask łamiących się pod krokiem patyków; i zapach wiatru wtargany rychłym ruchem. Hecate ujrzała jak mgła rozrzedza się tam, gdzie zamaszystym ruchem Datsueba rozłożyła ramiona, aby móc spojrzeć co dzieje się pod kłębami zieleni, niefortunnie trafiając wreszcie na swój cel; a zaraz po tym tuż przed nią opadły barwy piasku i kawowego brązu, przeplatające się ze sobą pasami jak na swetrze Umehary.

Ogon uderzył o podłoże, uszy, położone po czaszce, stuliły się mocniej, jakby pragnęły werżnąć w zwierzęcy łeb i scalić się z nim całkowicie. Zjeżone futro na karku muskały podmuchy powietrza. Wezwana Kubota przewyższała Black, rozciągnięta w swojej sylwetce w identyczny sposób, w jaki prezentowała się przed wieloma miesiącami w Kinigami.

Tam jednak ktoś inny był wrogiem, choć także posiadał broń i przewagę, od której młode tanuki zdawało się napinać mięśnie aż do ich dygotu. Nie przypominała jenota, bardziej lisa o długich kończynach. Warkot dobywający się z opuszczonej gardzieli konkurował z tym, który wydawała z siebie ogrzyca.

- Oh! - Ton dziewczynki przebił się swoją trywialną niewinnością przez atmosferę wrogości. Ewidentnie chciała coś jeszcze dodać, być może następną tuszowaną w złośliwości wstawkę. Przeszkodził jej jednak głos Kuboty; nie poruszała szczękami, nie byłaby w stanie tego zrobić w tej formie, jednak brzmiała wyraźnie, nieco tylko bardziej akustycznie.

- Weź stąd Umeharę w bezpieczne miejsce! Dogonię was.

Pięta Datsueby z łomotem opadła na glebę, wstrząsając podłożem, wywołując ciche stęknięcie rannej duszy. Kubota jednocześnie wyrwała się do przodu, skacząc ku wyciąganej ponad łbem łapie uzbrojonej w brutalną pieść.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 1;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
kolejka: 16.

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; większe uczucie głodu;
- jeżeli zdecydujesz się oddać prowiant zjawie, przerwie ona łańcuch Umehary, ale Black straci cenne pożywienie;
- możesz rzucać na siłę, jeżeli chcesz unieść Umeharę;

nadejście Datsueby: w ciągu dwóch kolejek. 2/2.
Mistrz Gry

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Czw 7 Mar - 23:36
  Walczyła ze sobą i tylko bogowie wiedzieli jak bardzo. Dziewczę mimo swej niewinnej twarzy, a może właśnie głównie przez nią doprowadzało krew Hecate do wrzenia. Nie pozwalała mięśniom twarzy na choćby najmniejsze drgnięcie, od zawsze wszak potrafiła panować nad mimiką, złość znalazła jednak ujście w kolorowych ślepiach; błyszczały nienaturalnym wręcz światłem, wyglądały jak wypełnione skoncentrowanym jadem szklane kule. Oczami wyobraźni widziała, jak smukłe palce łapią ulizane kudły dzieciaka w żelazny chwyt, jak część kosmyków zostaje w uścisku podczas desperackich prób wyzwolenia. Jej własne kosmyki falowałyby wówczas porywane wiatrem równie rozdrażnionym co ona sama. Przetargałaby to zepsute dziewuszysko prosto przed oblicze wychylającej się zza drzew Datsueby. Nie przejmowałaby się tym, że opadająca pięść trafiłaby również w nią, że być może zamiast zmiażdżenia czekałyby ją tortury. Żadna z tych rzeczy nie miałaby żadnego znaczenia dopóki trzymana nieustępliwie smarkula trafiłaby później do jej rąk. Wówczas pokazałaby jej piekło odbiegające od zamysłu mieszkańców Japonii. Zawlokłaby ją do Salem.
Jedno mrugnięcie niestety wystarczyło, by piękne marzenie zniknęło a powróciła rzeczywistość. Dziecko wciąż stało n swoim miejscu, wcale nie szamotało się z bólu z wyrywanymi ręką Black włosami.
  — Zaraz tu będzie.
  Wiedźma zajrzała prosto w oczy swojej rozmówczyni.
  — Niech przychodzi.
  Wtedy też rzeczywiście przyszła. Bardzo szybko i widowiskowo. Black częściowo obróciła sylwetkę spoglądając w kierunku nadciągającej ogrzycy. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, w zasadzie to pogarszała się z każdą kolejną chwilą. Oprócz niej pojawiła się jednak również Kubota w całej swej zwierzęcej krasie. W chwilach takich jak ta żałowała, że jej stosunki z blondynką pozostawiały wiele do życzenia. Jak wiele by dała, żeby wytarmosić te kosmate uszy, zatopić dłoń w barwionej kolorami lata sierści...
  Głos towarzyszki sprowadził ją na ziemię. Zacisnęła wówczas palce na pasku torby, zdejmując ją z ramienia.
  — Rozkuj łańcuchy i jest twoja — Ściśnięty materiał tkwił w palach jeszcze moment. Nie mogła oddać go od razu, musiała się upewnić, że gówniara chociaż zacznie robić to, co obiecała. Pakunek wylądował na ziemi chwilę później, kilka metrów za plecami rudowłosej. Nie zwracała już uwagi na dziewczynę, choć postanowiła zapisać jej twarz w pamięci, utkwić ją na najważniejszych kartach by kiedyś, całkiem jak omen za który ją uważali, zaserwować swoją własną zemstę.
  — Dasz radę iść? — Dopadła Umehary, delikatnie choć z pośpiechem pomagając ją wpierw podnieść ciało do siadu,  później zarzucić sobie na ramię rękę dziewczyny by pomóc jej wstać. Nie dała rady podnieść dziewczęcia lecz zaoferowała wsparcie odpowiednie do własnej siły. Najważniejsze, by jak najbardziej odciążyć zranioną nogę, powtarzała sobie. Ruszyła w kierunku gęstniejącego lasu, nadal uważnie nasłuchując otoczenia.

| Siła 49 - 20 = 29, porażka

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Nie 10 Mar - 21:59
会議 - kaigi

Wystarczyło jedno pstryknięcie palców, aby żelazne szczęki zaskrzypiały, uchylając się o parę milimetrów. Zduszony jęk przetkał gardło Umehary, dziewczyną targnął widoczny dreszcz cierpienia, gdy pociągnęła nogą, wysuwając ją spomiędzy trójkątnych kłów. Paszcza mechanizmu zamknęła się pół sekundy po tym jak zniknęło z jej zasięgu mięsiste ciało.

Dziewczynka odebrała tymczasem torbę, trzymając ją oburącz jak szczeniaka. Uśmiechnęła się, wykonując kilka płynnych kroków w tył. Prawie skakała, a nie szła. - Dziękuję - szept poniósł się wiatrem, wtargnął w ogniste włosy Hecate, zrzucając je z jej twarzy i docierając do odsłoniętego ucha.

Po tym zmora młodej duszy zniknęła, nieomal rozpływając się we mgle. Grube opary wydawały się zresztą nabrać ruchu. Wszystko za sprawą toczonej walki. Każde zamaszyste poruszenie pięścią Datsueby wywoływało szelest liści; każdy skok Kuboty tworzył wiry mlecznego powietrza. Długi ogon przecinał ściany dymu, by zaraz potem zniknąć za jego odbudowaną fasadą. Warkot przeplatał się z posapywaniem. Głuche uderzenia łapą o podłoże rozbrzmiewały chwilę przed tym jak w leśne runo opadały łapy umykającej ogrzycy ofiary.

Kubota musiała sobie jakoś radzić, choć zmysł Hecate wychwycił pojedyncze charknięcie. Znała zapewne podobne komunikaty żyjąc w Kinigami i obcując z tamtejszą fauną. Choć dźwięk cechował się wrogością, mieścił w sobie kilka nut bólu. Oberwała?

Umehara opadła nagle silniej na swoją towarzyszkę. Choć zdawało się to niemożliwym, jej wątłe ciało ważyło tonę, jakby składała się z betonowych brył uformowanych w człowieka. - Nie wiem... ile... - urywane oddechy przeznaczała na słowa; ciche i słabe - dam... - Potknęła się o jeden z wystających korzeni, zakleszczając dotychczas luźno zwisającą dłoń na biodrze Black. - Proszę, zostaw mnie... Kubota... - Nie dokończyła, ale nietrudno domyślić się, co chciała dodać.

... potrzebuje pomocy.

Za plecami rozległ się gniewny wrzask Datsueby. Trzasnęło naruszone uderzeniem drzewo. Na odgłos łamiącego się pnia Umehara wciągnęła gwałtownie tlen i uniosła niego głowę. Pobladła, otoczona niebieskawą poświatą twarz, emanowała zacięciem, kiedy przekierowała oblicze ku rudowłosej.

- Nie możemy jej...

Zostawić, oczywiście. Pytanie tylko: co było lepszą opcją? Wesprzeć Kubotę w nierównej walce czy zawierzyć jej poleceniom wybierając bezpieczne miejsce?

Jakie miałoby być bezpieczne miejsce w lesie?

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 1;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
kolejka: 17.

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; większe uczucie głodu;
Mistrz Gry

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Nie 10 Mar - 23:50
  Nie zwracała już uwagi na dziewczynkę — moment w którym ciężar torby zniknął z jej własnych rąk był również momentem, w którym straciła zainteresowanie czymkolwiek poza poszkodowaną Umeharą. Inaczej. Chciała skupić się tylko na niej, na udzieleniu jej pomocy, lecz w skronie drapała świadomość, że tuż obok, niecałe kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów dalej jest Kubota, że toczy walkę z nierównym sobie przeciwnikiem. Nawet jeśli dla samej Hecate zwierzęca forma dziewczyny mogła wydawać się spora, to dla Datsueby już niekoniecznie. Nie zdziwiłaby się, gdyby ogrzycy wielkość przeciwnika nie robiła szczególnie wielkiej różnicy.
  Wtedy też do jej uszu dotarł charakterystyczny dźwięk. Nie chciała go słyszeć, doskonale wiedziała co oznaczał, wszak miała z nim do czynienia tylko w Kinigami ale i w lasach otaczających rodzinny dom w Salem. W innych okolicznościach być może, tak jak teraz, krew nie odpłynęłaby z twarzy i kończyn wypchnięta przez zimną świadomość. W miejscu każdym innym niż to mogła temu zaradzić. Teraz jednak? Co mogła zrobić, gdy niebezpieczeństwo dookoła nie pozwalało zareagować. Zareagować na dźwięk zranionego zwierzęcia.
  — Nie walcz z nią, głupia, uciekaj — warknęła, mając nadzieję, że Kubota ją usłyszy, że zrozumie zwykle skrupulatnie ukrywane w głosie przejęcie.
  Niesienie Umehary dodatkowo obciążonej obrażeniami nie należało do łatwych. Natomiast niesienie Umehary podczas gdy żołądek zaczynał coraz śmielej skręcać się w supeł było już całkowicie inną bajką. Hecate nigdy nie należała do nie wiadomo jak silnych osób, dość szybko zrobiło się jej więc ciężko.
  — Nie po to schodziłam do tego przeklętego miejsca, żeby teraz cię zostawiać, ślicznotko — odparła, nie zatrzymując się mimo przeszkód. Szła dalej naprzód, rzucając tylko bardzo obco brzmiące przekleństwo, gdy dziewczę o coś się potknęło. Nie była na nią zła, po prostu goniła ją świadomość czyhającej za plecami Datsueby. — Poza tym nie wybaczyłaby mi tego. Chodźmy, Kubota sobie poradzi. Jest szybsza, zwinniejsza. Lepiej sobie radzi w gęstych lasach, ucieknieo ile tylko przestanie walczyć, dodała w duchu, postanawiając nie wypowiadać myśli na głos.
  Zastanowiła się przez chwilę, nie mogły przecież błądzić wiecznie po omacku. Nie znała jednak miejsca w którym się znalazła, nie posiadała wiedzy na temat ułożenia terenu. Wejście na jakiekolwiek drzewo nie wchodziło w ogóle w grę i to nie tylko ze względu na kondycję nowej towarzyszki. W końcu westchnęła.
  — Musimy teraz być bardzo cicho — odezwała się w końcu, zniżając głos do szeptu. — Poszukamy wody, może znajdziemy przy niej również odpowiedzi. I spróbuj się schylić najbardziej jak możesz — Raz tylko, ostatni, spojrzała za plecy. Później szła już tylko naprzód, możliwie jak najbardziej trzymając się linii gęstych krzewów za którymi obie mogły skryć sylwetki. Nasłuchiwała przy okazji odgłosu szumu strumienia i rozglądał się za jakimkolwiek schronieniem, czy to przewalonymi pniami, czy wąwozem czy jaskinią która nie zmieściłaby gabarytów ogrzycy.

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Sro 13 Mar - 2:23
会議 - kaigi

Koniec końców lasy niewiele się od siebie różniły. Miały specyficzne, kategoryzujące je aury, ale wiele czynników, które składały się na ich ogólną definicję, pozostawały niezmienne. Pnie były szorstkie w fakturze, gdy dłoń opierała się o korę, by zachować równowagę przeciążonego ciała. Nad głową szumiały gałęzie. Pod nogami plątały garby korzeni. Były też charakterystyczne odgłosy - świeżego, przesiąkniętego igliwiem wiatru; i nurtu strumienia, choć ewidentnie mniejszego niż ten poprzedni. Były też jaskinie, a najmniej ta jedna, która przebiła się swoją mroczną szarością przez transparentność mgły.

Nie okazała się szczególnie głęboka. Jej gardziel wynosiła raptem kilkanaście metrów, ale pozwalała schować się w chłodnych cieniach. Sklepienie zdawało się wyjątkowo niskie - Black, ze swoim wzrostem, miała za zadanie by uważać, aby nie obić czubkiem głowy o nierówności. Umehara z pewnością również potrzebowałaby koncentracji, gdyby już teraz jej broda nie opadała luźno na obojczyki. Spomiędzy spierzchniętych warg wyrywały się krótkie wdechy i wydechy. Na skroni kroplił się pot. Nie wytwarzała żadnego zapachu, a przynajmniej nie dało się tego zarejestrować. Była jak paradoksalny hologram - przez jej półprzeźroczystą sylwetkę przenikały obrazy, prezentowała się jak słabej jakości wideo, ale posiadała ciężar i ten ciężar był zaskakująco realistyczny dla atakowanej głodem (a może samymi nerwami?) Hecate.

Pieczara zapewniała jednak schronienie przed Datsuebą, której olbrzymie gabaryty nie byłyby w stanie w odpowiednio zręczny sposób dostać się do środka. Wilgotne ściany groty wytwarzały natomiast chłód, z biegiem czasu dający o sobie znać. Umehara więcej się już nie odezwała. Może nie potrzebowała.

nieokreślony czas później

Musiało już zmierzchać, choć to dziwne i mało odpowiednie określenie dla miejsca takiego jak to - utkwionego pomiędzy niesprecyzowanymi porami doby. Wydawało się jednak, że jest o pół tonu mroczniej, że mgła straciła swój siwy odcień, nabiegły teraz ciemniejszymi barwami gołębich piór.

Trzask jaki przeciął przejmującą ciszę zdawał się łamać wpół wszystkie dźwięki dookoła. Po nim nastąpił szelest; ktoś wcale nie krył się ze swoją obecnością i bez dwóch zdań kroki cechowała lekkość szczupłej fizjonomii, nie było więc mowy o tym, aby przypasować je Datsuebie.

Wtedy właśnie, jakby na zawołanie, cynk od świata albo przez intuicyjny szturchaniec, Umehara nabrała głębszego wdechu. - Kubota.

- Jestem.

Była.
Z krwią skapującą od łokcia po luźno zwieszoną dłoń.
W potarganych, blond włosach, poprzetykanych piachem i kruchymi, cienkimi jak igły gałązkami.
Z sińcem wykwitającym na policzku jak szybko dojrzewający kwiat.
Z mokrym od wysiłku wzrokiem utkwionym twardo w twarzy Hecate jakby coś jeszcze chciała dodać.
Coś przed tym nim ugięły się pod nią kolana.

@Hecate Shirshu Black


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 1;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
kolejka: 18.

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; większe uczucie głodu; rzucasz k100 na wytrzymałość, powodzenie oznacza możliwość dalszego ignorowania głodu, porażka, że w przeciągu 2 tur Black będzie zmuszona coś zjeść;


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Nie 17 Mar - 20:31, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : poprawki, gdyż MG jest analfabetą i nie potrafi pisać)
Mistrz Gry

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Sro 13 Mar - 4:09
  Idąc niestrudzenie (bullshit) przez ten cholerny las próbowała sobie przypomnieć dlaczego to wszystko robił. Skąd ten nagły zastrzyk moralności pchający naprzód do działania mimo tego, że wcale przecież nie była Kubocie nic winna. Wbrew założeniom narwanej blondynki Black nikogo nie zdradziła, nie obrała w tej wojnie złej strony, od początku jasno zaznaczając swoje stanowisko wobec całego konfliktu. Gdyby nie stanęła wtedy bez zastanowienia przed Nakashimą, to może, ale tylko może sytuacja teraz wyglądałaby inaczej. Nie skakałyby sobie z Kubotą do gardeł, co do tego nie miała wątpliwości, wszak przez tym całym heroicznym wyskokiem dogadywały się całkiem nieźle. O ile można było tak nazwać wyminę dwóch, może trzech zdań na krzyż.
  Świat nie zdawał sobie nawet sprawy jak bardzo w tamtym momencie paskudny nałóg szeptał dziewczynie do ucha.
  Po co to wszystko.
  Spojrzała jednak na pobladłą od bóg wie czego — nie żyła już przecież — Umeharę i westchnęła ciężko, całkiem jak człowiek nadszarpnięty czasem i doświadczeniami. Myślał, że swoje już przeżył, że nic go nie zaskoczy ani nie zawiedzie, a jednak los jak zwykle wygwizdał odwróconą plecami sylwetkę w ten najbardziej prześmiewczy sposób. Właśnie tak się czuł, gdy w zasięg barwnych tęczówek wpadła opadająca na pierś głowa. Były dla siebie nawzajem tak istotne, że jedna wskoczyła za drugą do świata zmarłych. Hecate to szanowała, w jakiś tylko sobie znany sposób podziwiała ich więź, choć nie zamierzała dzielić się tym z nikim poza sobą samą. Zapewne właśnie dlatego siedziała z nią teraz w ciasnej jaskini i czekała. Długo przyglądała się obliczu dziewczęcia, aż w końcu znów westchnęła, odgarniając zbłąkany kosmyk ciemnych włosów za ucho Umehary.
  — Kubota.
  Nie zdążyła zapytać, nie musiała. U wlotu jaskini stała ona, wojowniczy jenot który nie tak dawno — albo i wieki temu, nie wiedziała, czas płynął tu jakoś dziwnie — ryzykował życiem byleby umożliwić przyjaciółce ucieczkę. Im dłużej podlegała obserwacji bacznych oczu tym gorzej niestety wyglądała. Gdy w końcu padła na ziemię Black znów zapragnęła westchnąć; może gdyby zrobił to dostatecznie ciężko świt postanowiłby się nad nią ulitować choć na moment. Po upewnieniu się, że druga z dziewczyn pozostanie bezpiecznie oparta o brzeg jaskini, zbliżyła się do leżącej Kuboty chcąc sprawdzić jak zły był jej stan w rzeczywistości.
  — Wiem że już dużo zrobiłaś, w zasadzie więcej niż mogłabym chcieć — zaczęła łagodnie, próbując obrócić blondynkę na plecy, sprawdzić, czy wciąż pozostawała przy świadomości otoczenia. Nie chciała się nawet zastanawiać nad tym co mogło się stać gdyby się okazało, że jenotka odpłynęła zbyt obciążona obrażeniami. Jedną z nich mogła jakoś ciągnąć i zabrać dalej, ale z dwóją już nie miała szans. Mimo iż Umehary nie znała praktycznie wcale, a z Kubotą żyła jak pies z kotem, to nie potrafiłaby zostawić żadnej z nich. Obie należały do Kinigami, tak samo jak on, to o czymś świadczyło. — W końcu się spotkałyście. Musimy ją stąd wydostać, pamiętasz? Razem.
  Mówiąc oderwała kawałek materiału własnej koszulki z okolic brzucha. Motylim wręcz dotykiem odszukała ranę zdobiącą rękę Kuboty by zaraz opleść ją szczelnie tkaniną zawiązaną na ciasny supeł. Sytuacja nie wyglądała najlepiej — Black mogła narzekać nie tylko n stan swoich towarzyszek ale i migrenę coraz bardziej rozsadzającą skronie. Próbowała zapomnieć o głodzie ściskającym żołądek, ale na tym etapie było to już zwyczajnie niemożliwe.


| wytrzymałość - 13, a daj pan spokój

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki - Page 3 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Pon 18 Mar - 1:28
会議 - kaigi

Kożuch mgły wdzierał się do środka osiadając na kobietach. Kroplił się wilgocią na zmarszczonym czole Kuboty. Chłodził odsłonięty przy zmianie pozycji bok szyi Hecate. Wchłaniał się pomiędzy włókna ubrań, ziębiąc skórę. Podziemia nie miały w sobie krztyny złośliwości. Nie były dobre ani złe; były sprawiedliwe w swym irytująco perfekcyjnym balansie. Klucząc w labiryncie chorobliwie powykręcanych drzew, depcząc po dzikiej ziemi, wsłuchując się we wściekłe szumy Sanzu i drżąc z powodu niskiej temperatury i tak miało się pewność, że to nikogo tutaj nie oszczędziło. Każdy był tak samo wystawiony na atmosferyczne warunki, w podobnym stopniu mógł się gdzieś skryć. Ktoś komuś deptał po piętach. Wszyscy odczuwali głód.

Kubota poruszyła się, zamykając silniej szczęki. Zatrzymała za ostrymi zębami syknięcie bólu, gdy tylko materiał porwanej koszulki zakrył ciężkie obrażenie. I bez medycznego wykształcenia rana zaliczała się do paskudnych. Spomiędzy różowych, śliskich tkanek wystawała kość biała jak kreda. W strzaskanym nadłamaniu widać było szpik.

- Razem... jasne - powtórzyła przez kły; nawet w takiej sytuacji nie szczędziła na sarkazmie. Ton mieścił w sobie jednak coś jeszcze, jakby na grubą warstwę farby nałożono cienką, transparentną barierę ochronną. Niewidoczną gołym okiem, ale wyczuwalną pozostałymi zmysłami. Jeżeli się chce. - Gdzie jest? - Pytanie zawisło w gęstym, lodowatym powietrzu. Tak naprawdę nie pytała gdzie jest Umehara, tylko czy pomożesz mi do niej dotrzeć? W zaszklonych ślepiach dzikiego zwierzęcia czaił się ogień. Gorączkowy, jak ten, który trawił ciało. Rzeczywiście była gorąca w dotyku, podobnie jak nagrzewa się koci grzbiet wystawiony na słoneczne promienie. Trzęsła się jednak z zimna i kiedy z pomocą rudowłosej udało jej się dźwignąć na nogi zdawała się jeszcze szczuplejsza niż normalnie. Zapadnięta w sobie, wymęczona. Tak prezentują się osoby, które musiały przejść zbyt długą drogę przy zbyt niskich standardach.

Potykała się nawet na tak krótkim odcinku. Stopy ciągnęła po podłożu, pod podeszwami butów szurał piach. Przy Umeharze praktycznie upadła - zapewne rzeczywiście huknęłaby kolanami o gleby, gdyby nie asekuracja towarzyszki. Niemoc w nadgarstkach widać było nawet po napięciu ścięgien. Kiedy sięgała dłonią policzka przyjaciółki palce były sztywne, wykrzywione jak połamane i na nowo zrośnięte gałązki. Opuszkami dotknęła półprzeźroczystej szczęki.

- Masz torbę? - odezwała się do Black, choć oczy z całą pewnością utkwione miała w Umeharze. Nie zarejestrowała najwidoczniej momentu dobicia targu. Zbyt pochłonęła ją wtedy walka i odciąganie uwagi o wiele silniejszego przeciwnika. - Będzie szalenie głodna, ale jeżeli coś stąd zje, nie wyjdzie.

Wolną ręką zerwała z karku łańcuszek. Pękł bezdźwięcznie.

- Umehara - tym razem zwróciła się do dziewczyny. Jej stan, dalej tragiczny, utrudniał kontakt, choć powieki przymrużyły się, próbując złapać ostrość obrazu, jakby działała tu zasada, w której wraz ze wzrokiem podnosi się poziom również pozostałych zmysłów. - Posłuchaj mnie. Będziesz musiała wytrzymać. Pójdziesz z wiedźmą Kinigami, zna drogę do jednego z przejść.

Umehara pokręciła głową.

Kubota warknęła.

- Nie denerwuj mnie, Umehara! - W gardle zachrzęściły zwierzęce drgania. - Nie po to było całe cholerne ryzyko. Kinigami cię potrzebuje o wiele bardziej niż kogokolwiek.

Palce Kuboty, wcześniej delikatnie muskające policzek przyjaciółki, teraz zwarły się silnym chwytem na jej żuchwie. Umehara stęknęła z sykiem, spinając ciało i chyba próbując się zaprzeć, ale nawet pomimo odniesionych w walce obrażeń Kubota była od niej silniejsza.

Przytrzymała jej głowę, własnym obliczem zwracając się na moment ku Black.

- Pan Kasai Shigeo zaopiekuje się Umeharą. I tobą również, jeżeli będzie taka potrzeba, wszystko z nim wcześniej uzgodniłam. Nie zapominaj, że nie wyjdziecie stąd, jeżeli którakolwiek zje coś po drodze. Cokolwiek, pamiętaj.

Umehara szarpnęła się, koncentrując na sobie percepcję Kuboty. Twarz tanuki nagle złagodniała; przez usta przemknął grymas bolesnego uśmiechu, nim wolną dłonią na sięgnęła do tylnej kieszeni spodenek. Wyciągnęła stamtąd zmiętą kartkę, wysłużoną, dawniej z misternymi zdobieniami, obecnie poplamionymi od krwi zabrudzonych opuszek. Kiedy poruszyła palcami, wysunął się zza pierwszego talizmanu kolejny. Przy obydwu wypowiedziała znak jaki się na nich znajdował.

Za pierwszym razem Black usłyszała wyraźnie słowo - seikatsu.
Za drugim jej uszy wypełniał już dziwny szum. Może krwi, może szeptów okolicznych dusz. Obydwa talizmany zajarzyły się szczególną aurą, by zaraz spłonąć w błękitnej łunie. Pochłonięte przez płomienie w pierwszej kolejności wyprężyły ciało Umehary. Dziewczyna gwałtownie zaczerpnęła tchu czynnością nurka, który stracił tlen i w ostatnim zrywie udało mu się cudem sięgnąć ponad taflę. Zdążyła jednak ledwie rozchylić wargi - być może w następstwie wydechu - ale zamarła zaskoczona.

Ręka Kuboty ścieśniła się mocniej, wbijając w policzki ciemnowłosej; widać było jak gardło Umehary drgnęło, jakby coś przełykała. Próbowała odepchnąć od siebie nadgarstki tanuki, ale interwencja Kuboty musiała być żelazna, kiedy przytknęła swoje wargi do warg towarzyszki.

To były drobne detale - jakby przez krtań Kuboty przepływały fluorescencyjne krwinki, jakby wszystkie jej żyły jaśniały od wewnątrz światłem tak rażącym, że przebijał się przez pory skóry, pulsował zawiłością tętnic, wyrysowując idealnie ich kręte linie. Black mogła zaobserwować ze szczegółami jak ten tajemniczy blask przechodzi do Umehary, zalewa jej ciało, nadając mu odrobiny wyrazistości.

Wszystko trwało nie więcej niż pół sekundy; naraz skończyło się, gdy Umehara wreszcie odepchnęła od siebie Kubotę. Tarcze jej ciemnych oczu pokrywała mgła - szoku i zdenerwowania. Wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale łapała powoli powietrze.

- Prezent dla ciebie - Kubota zwróciła się nagle w stronę Black, prostując sylwetkę. Smukłe uda napinały wszystkie mięśnie, nawet tak podstawowa czynność, jak stanięcie w pionie, wydawało się wyzwaniem. W obandażowanej materiałem koszulki ręce znajdował się jeszcze jeden talizman. - To seikatsu, bardzo przydatna rzecz. Jeżeli Datsueba was znajdzie, użyj tego. Będziesz w stanie biec dłużej i lepiej wytrzymasz głód, jeżeli mimo wszystko zbłądzicie. Nie zginiesz tak długo jak długo będzie trwać działanie omamori.

- Kubota! - Umehara, wcześniej ledwo przytomna, zdawała się nabrać żywotności. Była w stanie całym ciężarem ciała stanąć na rannej nodze, nie krzywiąc się nawet z bólu. - O czym ty mówisz?

Kubota nie patrzyła już w jej kierunku. Black mogła jedynie zauważyć jak nerwowo bawi się czymś w dłoni.

I kiedy przypadkiem wyłapało to błysk spoza jaskini, dało się dostrzec złoty kamyk i zerwane ogniwa łańcuszka. Kontury tanuki zaczęły się powoli rozmazywać; traciła intensywność barw, ale głos miała wyjątkowo hardy, kiedy kierowała słowa ku Black.

- Uda się. - Zamknęła dłoń w pięść. - Dogonię was.

Kłamała gorzej niż walczyła.

@Hecate Shirshu Black


ilość spóźnień MG: 1 (powyższe opóźnienie wytłumaczone!);
ilość spóźnień uczestnika: 0;
kolejka: 19.

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; okropne uczucie głodu;

KONIEC MISJI. Dziękuję za udział. <3 Zakończ ten wątek postem ze swojej perspektywy, na końcu którego możesz śmiało dać z/t.

WYNAGRODZENIE:
- omamori "seikatsu"
- 250PF
- fabuła do umiejętności egzorcyzmy
Mistrz Gry

Hecate Black gardzi postem aż przykro.

Sponsored content
maj 2038 roku