Drunk Festival | Ala & Kou
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Sro 24 Sty - 21:47
1.07.2037 r.

Najebała się. Było to nieuniknione, skoro przez cały dzień malowała, a potem, zapominając o jedzeniu, od razu zebrała się na festiwal muzyczny. I było jej z tym... absolutnie cudownie. Siedziała pijaniutka na trawie, słuchając grającego w oddaleniu koncertu. Pogoda była wspaniała. Ciepła i gwieździsta noc otaczała ją i wszystkich innych roześmianych i rozwrzeszczanych ludzi. Czuła się szczęśliwa, zrelaksowana i w swoim żywiole — nie żałowała niczego. Zdecydowanie potrzebowała takiego resetu, trochę beztroskiego funu i wciśnięcia przycisku pauzy na swoim „dorosłym życiu".

Nikt ze znajomych Ali nie mógł z nią pójść na festiwal, wszyscy mieli inne plany. Tym samym myślała, że ona też nie pójdzie. Jednak gdy skończyła malować, spojrzała na zegarek i decyzja podjęła się sama. Idzie! Rzuciła wszystko, wpadła do łazienki, żeby opłukać twarz i obmyć się z farby. Dopadła szafy i wyciągnęła z niej dawno nienoszone glany, które zawsze zakładała na muzyczne wydarzenia. Było to jedyne prawilne obuwie na tego typu imprezy — dzięki metalowym blaszkom jej stopy zawsze wracały w jednym kawałku. Dobrała do tego na szybko resztę ciuchów i wybiegła z domu (ubiór).

Kochała się bawić, tańczyć i śpiewać, choć w tym wypadku, to raczej drzeć się na całe gardło w tłumie ludzi pod sceną. Zajebiście się bawiła w totalnym ścisku, wykrzykując słowa znanych i nieznanych piosenek. No cóż, nawet jeśli nie znała tekstu, to czemu miałaby sobie odmawiać radości ze śpiewania? Wypiła w międzyczasie kilka piw, od których zakręciło jej się w głowie, w czym z pewnością pomógł upał. Musiała odsapnąć i uspokoić helikopter w głowie, aby móc bawić się dalej.

Nieopodal jej kawałka trawnika siedziała grupka wesołych znajomych. Przysłuchiwała im się i podśmiechiwała z ich żartów. Fajni ludzie, pomyślała. Może nawet za chwilę do nich podejdzie, gdy tylko troszkę przetrzeźwieje. Trwało to przez jakiś czas, w trakcie którego Alaesha upajała się muzyką, trawą pod palcami, ciepłem nocy, gwiazdami i ogólną szczęśliwością. W pewnym momencie usłyszała skrawek rozmowy znajomych obok. Stwierdzili, że się muszą zbierać i zapytali jednej z osób, czy trafi na pewno do domu. Po obfitych zapewnieniach kilka osób poszło w stronę wyjścia, a na trawie została tylko jedna osoba.

Najebanej Alce nie tyle, co przyszedł do głowy pomysł, a od razu przeszła do jego realizacji. Wstała i zrobiła parę kroków w kierunku jeszcze nieznanej jej osoby. Usiadła naprzeciwko w pozycji jakiejś rozjechanej seizy z kolanami do boku. Nie miała pewności, czy to dziewczyna, czy chłopak, jednak nie miało to żadnego znaczenia. Nasłuchała się niezłych żartów i założyła, że jej nie odmówi.
Cześć! Jestem Ala i mam pomysł! Oboje jesteśmy tu sami i mamy po kubku piwa. Jak dokupimy do tego po shocie whisky i wrzucimy do piwa, to się nieźle porobimy. Wiem, brzmi nietypowo, ale mówię Ci — JEST SUPER!  — W chwili ciszy, która potem nastąpiła, rozległo się głośne burczenie w jej brzuchu.  — I w sumie, chcesz coś zjeść? —  Dodała.

@Naiya Kō
Itou Alaesha

Raikatsuji Shiimaura, Saga-Genji Shizuru, Yōzei-Genji Setsurō and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Naiya Kō

Sob 17 Lut - 21:14
- Kou, ale na pewno dasz radę? -
- Mhmm, dać to ja ci mogę zaraz w krzakach. Nie jest..em pijany. -
Koledzy spojrzeli wymownie po sobie, jakby telepatycznie przekazywali sobie informację, że wspólnie nie wierzą w tą starą jak ten świat bajkę. Jeden sepleni, drugi nie trzyma się na nogach, trzeci udaje, że wyzionął ducha. Jak zapytasz, to przecież każdy trzeźwy.
- Możemy przecież cię odpro... -
Zielonowłosy wyciągnął otwartą dłoń przed siebie, jakby próbował wręcz fizycznie zabloklować ich argumenty.
- Nieee, nie, nie. Ja tu zostaję. Idźcie aniołki z bogiem bo mnie on i tak nie kocha. Bay bay. -
Westchnęli równocześnie niemal jak bliźnięta syjamskie, zdając sobie sprawę że upartego wysokiego kolegi nie wyciągną za rogi choćby się paliło i waliło. Było to niepokojące, gdyż wiedzieli do czego zdolne potrafią być te ponad dwa metry niestabilnego umysłu po przekroczeniu granicy procentów. Choć jeszcze daleko było mu do tego stanu, to jakiś powód stał za tym, że chciał zostać tu sam z butelką i szklanką piwa. Powód ten prawdopodobnie ciągnął bardziej do wspomnianej butelki niż do samego festiwalu, nawet jeśli Naiya wydawał się bawić naprawdę doskonale.
W końcu jednak na całe szczęście dali sobie spokój. Może nawet ich propozycja pomocy w powrocie do domu była tylko grzecznościowa, a jutro z wielką chęcią wysłuchają jego opowieści o tym, w których krzakach skończył. Znając znajomych Naiyi nie dziwota, jeżeli brak dalszych prób namawiania był skorelowany także z plotkami, które będą od dnia następnego uciekawiać ich życie.
Obwieszone kilogramami biżuterii ręce bujały się tańcząc w rytm muzyki i nie zwracając uwagi na swoją komiczność. Może w tej ciemności oświetlanej niewielkimi, klimatycznymi strugami światła nie wyglądało to nawet tak żenująco? Z resztą, to bez znaczenia, bo był już wystarczająco al dente, by czuć się jak królowa losu. Ubrany jak prostytutka rozwalił się na trawie, odchylony maksymalnie do tyłu dokańczając zawartość dzierżonego przez się złotego napoju bogów, po czym bezpardonowo wyrzucił butelkę gdzieś daleko za siebie. Chwilowo uwagę gapiów zwrócił dźwięk jej uderzenia w jakiś niezidentyfikowany obiekt, ale chwilę później wszyscy wrócili do rozmów i muzyki, jakby takie zachowanie było tu jak najbardziej normalne.
Wziął głęboki oddech lekko się uśmiechając, po czym przetrzepując dłonią zielone włosy przymknął oczy i powoli oderwał się od ziemi by powrócić do pół-siadu. Gdy intensywnie wytuszowane rzęsy rozpostarły się ponownie, dotarło do niego, że jakaś obca dziewczyna którą widział spomiędzy zgiętych nóg siada naprzeciwko niego.
Momentalnie zreflektował się i nieco speszony ściagnął kolana do siebie, a potem podwinął do ziemii, wciąż wspierając tułów na łokciach. Wtedy też musiał się również mocno skupić. Starał się bardzo zrozumieć, co do niego mówi, ale jego uwaga była już nieco bardziej rozproszona niż zwykle.
- Whisky... Piwo...? - Powtórzył pytająco pod nosem, rozglądając się na boki jakby był jakiś akustyczny. Był zdziwiony tą nagłą propozycją równie mocno co mieszaniem piwa z whisky, ale po chwili dotarła do niego realizacja. Nagle roześmiał się burząc chwilę niezręcznej ciszy, którą wywołały przedtem rytmiczne szumy we wstawionej głowie.
- Hahaah, aaaaalright giiirl, wchodzę w to. - Nie do końca rozumiał w co, skoro wydawało mu się że usłyszał o zmieszaniu dwóch całkowicie różnych trunków, ale jedyne co zrozumiał dobitnie w tym wszystkim to - alkohol. Procenty.  Więcej procentów. Chyba przypadkiem trafił na nową towarzyszkę do picia. Czy mogło mu się trafić lepiej? Może to dlatego, że wcześniej wygnał boga z tej imprezy? On zawsze psuł zabawę i pozbawiał uśmiechów dzieci, dużych dzieci, które mają okazję dziś wyciągnąć flaszki.
Zdało się, że sie na chwilę zaciął; skupiając wzrok, o wiele luźniejszy i spokojniejszy niż zwykle, przyjrzał się dziewczynie.
- Jestem Kou i ...Bogowie... wybacz ale muszę ci powiedzieć Ala, że masz piękny outfit, kochana! Wyglądasz z a j e b i ś c i e. Mega eeeaaastethetic. Gdzie kupiłaś buty? - Rzucił z uprzejmym tonem i dozą ekscytacji, nie zwracając uwagi jak móglby zostać odebrany prawiąc takie komplementy, bo przyzwyczaił się że i tak ze względu na swój wygląd zwykle odbierano go z góry za tylko tego kolegę geja.
Prawdę mówiąc nie był głodny. Po samej jego posturze było widać, że nieszczególnie dużo jadł jak na swoje wymiary. Jednak szybko wyczuł, że takie pytanie jest najprawdopodobniej sugestią że koleżanka jest głodna, bo niby czemu miałaby się martwić o jego stan. Naszło go wobec tego poczucie zobowiązania, by nie popełnić fopa; nie znał tej dziewczyny, potencjalnie mogłaby się poczuć głupio, gdyby jej odmówił. Zdawał sobie sprawę, że nie dla każdego jedzenie samemu w towarzystwie było w każdej sytuacji komfortowe.
- O tym samym pomyślałem! No widzisz słońce. Wielkie umysły myślą podobnie. Wiesz może, co dobrego tu sprzedają? - Zahachmęcił z teatralną wręcz zdolnością. Podobno ludzie po alkoholu są bardziej szczerzy; ale to wszystko chyba jednak kwestia charakteru. Odnosił wręcz wrażenie, że kłamstwa również przychodziły pijanym ludziom z większą łatwością niż normalnie. Dobrym przykładem była większość z tych przypadkowych wypowiedzi, kiedy usłyszał bardzo intensywne i wyraźne kocham cię. Może to właśnie stąd się brała jego miłość do alkoholu?
Po chwili wstał, jeszcze na całe szczęście nie chwiejąc się na nogach. Jeszcze, bo wieczór zapowiadał się kolorowo. O ile Itou miała zamiar zrobić to samo, to ruszył w stronę najblizszego straganu, po czym stanął na chwilę i wskazał dłonią do góry, jakby wpadł na jakiś wybitny pomysł.
- Co lubisz? Albo wiesz co, niech będzie moja strata, ja stawiam. - Bo mój portfel za dwa drinki i tak się sam otworzy, jak zawsze. Odwrócił się spowrotem w stronę Itou. - Jesteś tu sama tak w ogóle? Nie boisz się? Odważnie.

@Itou Alaesha


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Shirotani Kaname, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Sob 24 Lut - 21:31
Dopiero jak wstała, poczuła, że wciąż kręci jej się w głowie. Z tego względu padnięcie na trawę przed nieznajomym było tym przyjemniejsze i bardziej gwałtowne, niż to sobie wykalkulowała. Niemniej czuła się już zdecydowanie lepiej niż wcześniej — ze spokojem mogła wpuścić kolejne promile do swojego krwioobiegu. Towarzysz nie-z-wyboru wydawał się zaskoczony nagłą obecnością dziewczyny, czego jednak Alaesha nie zauważyła. To znaczy zauważyła, ale to zignorowała. Pod wpływem alkoholu Itou nabierała pewności siebie, a na miejsce lekkiego lęku społecznego przychodziła ufność i miłość do świata i ludzi. No i oczywiście pokłady szampańskiego humoru. Zanim odpowiedziała cokolwiek w sprawie dalszej alkoholizacji, wyrwała jej się z gardła pierwsza myśl, która ją naszła po przyjrzeniu się nieznajomemu.
OMG, masz zielone włosy! Są cudowneee! — Patrzyła z zachwytem na zieloną aureolę wokół głowy swojego rozmówcy lub rozmówczyni. Mimowolnie wyciągnęła rękę do przodu, jakby chciała ich dotknąć, jednak zdała sobie sprawę, że i tak ich nie dosięgnie. Przynajmniej nie bez wstawania.
Niesamowicie spodobał się jej entuzjazm nowo poznanej osoby. No i to, że nazwała ją „giiirl"! Itou zrobiło się miło i ciepło na serduszku. Między innymi za to kochała tego typu imprezy — można było poznać wiele cudownych osób, które po znieczuleniu alkoholem były prawdziwsze i pełniejsze życia niż na co dzień. Ala należała do otwartych osób, jednak nie zawsze tych śmiałych. W ten sposób, pracując również samotnie we własnej pracowni lub galerii, nie miała wielu okazji do prawdziwego poznawania ludzi. Życie w Japonii niczego nie ułatwiało. To społeczeństwo było spięte jak guma w majtkach i zupełnie nieszczere w wyrażaniu swoich prawdziwych emocji. Wszystko trzeba było czytać między wierszami, które jednak dla Alaeshy były jakby zalane atramentem — tym samy nie do odgadnięcia. Kou ze swoją autentycznością przypadł jej do gustu.
Jejku, dziękuję! Jesteś taki kochany! A buty kupiłam już wieki temu, nawet nie wiem, czy ten sklep jeszcze istnieje. Te glany są niezniszczalne! — Zerknęła po swoim ubiorze i zatrzymała wzrok na swoich butach, a w zasadzie na jednym z nich, po to, by potem odwrócić się do drugiej nogi i spojrzeć na drugi but. Mogło wyglądać to trochę komicznie, jednak i tak nieźle sobie poradziła z chwilowym skupieniem uwagi. Spojrzała potem na buzię swojego rozmówcy w pełnym — i świetnie zrobionym! — makijażu.
W ogóle! Jakie są Twoje zaimki?! — Prawie krzyknęła i zaraz potem zasłoniła usta dłonią. Przypomniała sobie, że dopiero przed chwilą odezwała się zwrotem jak do faceta i może właśnie jebnęła gafę? Całkiem chujowo byłoby tak źle skończyć, tak fajnie rozpoczynającą się znajomość.

Raczej sprzedają tutaj same junk foody, ale to w sumie spoko! Na pewno widziałam curry i hamburgery. Na co byś miał ochotę? Może-emy — przerwała jej chwilowa czkawka — jeszcze się przejść i poszukać czegoś dobrego.
Zielonowłosy zaczął wstawać, a zamroczonemu umysłowi Ali zdawało, że jego ciało wręcz rozwija się ku górze. Okazał się niesamowicie wysoki, a wrażenie potęgowało to, że dziewczyna wciąż siedziała.
Rany, nie wiedziałam, że jesteś gigantyczny! — Spojrzała jeszcze raz na niego od dołu do góry. — Ale masz długie nogi! Boże, jak ja lubię długie nogi... — Wymamrotała już bardziej do siebie, po czym wstała i stanęła obok niego, sięgając mu maksymalnie pod pachę.
Świetnie, to ja stawiam następną kolejkę! Ale to nie wypijemy tego piwa z whisky? Chyba że zamówię to w mojej kolejce! — Wyszczerzyła zęby w uśmiechu idąc o pół kroku za Kou i próbując nadgonić jego długie susy.
Tak, sama przyszłam, akurat nikt ze znajomych nie mógł iść, a nie chciałam przegapić tego koncertu. Ale spokojnie! Mam ze sobą gaz pieprzowy i nożyk sprężynowy, nic mi nie będzie! — Wypaliła, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, co mówi. Jeśli to on miałby stworzyć dla niej jakiekolwiek zagrożenie — w co jednak wątpiła, mając pewnego „czuja” do ludzi — to niepotrzebnie się zdradzała. Z drugiej strony mogła zabrzmieć jak niebezpieczna wariatka, ale w sumie, jaka dziewczyna dzisiaj chodzi sama po mieście bez tego typu „ubezpieczenia”?

@Naiya Kō
Itou Alaesha

Shirotani Kaname, Naiya Kō and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Naiya Kō

Pon 18 Mar - 20:29

Kou mógłby potencjalnie zbić sobie piątkę z Itou, gdyż do alkoholu miał całkiem podobny stosunek. Czy raczej - taki stosunek alkohol miał do niego; gdy miał dobry humor tak jak dziś, nic nie stało na przeszkodzie, by zignorować cały swój rozum i dać się ponieść. Olać każdą parszywość tego męczącego świata, wyciągnąć pozytywną energię na wierzch i zlać się z nią w jedną całość, tak jak coraz bardziej zlewał się obraz otoczenia za którym trzeba było wodzić by zrozumieć co się dzieje wokół. Ale Kou trzeźwy czy nie w stanie, zwykle niezbyt przejmował się swoim własnym bezpieczeństwem - a jak już to robił to dopiero w ostatnim momencie, kiedy zabrnął za daleko i wtedy dopiero musiał kombinować, jak wyciągnąć się z potrzasku.
Widząc i słysząc wyraźnie podekscytowaną reakcję Itou na jego czuprynę, uśmiechnął się wciąż lekko zdziwiony. Nieświadomie tym komplementem zapewniła sobie niezwykle dobre wrażenie - w sercu Kou coś urosło, gdy przeszło przez nie pewne odczucie miłego ciepła. Oczywiście lubił zwracać uwagę, a jeśli dodatkowo była pozytywna, natychmiastowo wręcz obrastał w piórka. Nie tylko w tym jednak rzecz - był jeszcze wystarczająco trzeźwy, by po niedługiej chwili z rozczytać nieznajomej dziewczyny która zjawiła się przed nim zupełnie przypadkowo, że ma w sobie coś szczególnego. Jej entuzjazm sugerował tego rodzaju otwartość, której naprawdę wielu ludziom na tym świecie brakowało. Nie miał dużego problemu z odczytywaniem ukrytych intencji, ale o dziwo tymbardziej gardził wieloma ludźmi którzy pod tymi słodkimi półsłówkami ukrywali rzeczy straszne, dlatego nie ulegał ich cichym wołaniom o dostosowanie się, choć bardzo dobrze wiedział, czego oczekuje od niego kaprawe społeczeństwo. Nie tylko dlatego, ale też po prostu siłą rzeczy lubił ludzi którzy byli szczerze open-minded. W innym wypadku byłby pewnie zupełnie sam na tym świecie, jako człowiek który każdego dnia mierzył się ze skrajnymi reakcjami na swój wygląd, ton i zachowanie. Sam był w stanie tolerować chyba wszystko, co nie było tak skrajnie niemoralne, że od samego słuchania uszy więdły.
Kou jednak w przeciwieństwie do Ali od zawsze miał w sobie ten dziwny rodzaj pewności siebie, którego niewiele rzeczy potrafiło zniszczyć, a zdecydowanie wiele razy próbowało. Sam nie wiedział czy to kwestia jego kosmogramu czy po prostu się taki urodził, ale był uparty jak byk i zawsze do samego końca parł pod prąd. Konsekwencje tych działańu płynęły dalej z nurtem, gdy nieprzyjaźni ludzie wciąż rzucali mu kłody pod nogi, a on tylko obserwował, jak później sami się topią nie dając rady pozostać w toni tej rzeki na nogach.
- O Jezu, naprawdę ci się podobają? - Przyłożył dłoń do twarzy, a drugą machnął pozostawiając ją w powietrzu, w zupełnym bezruchu, dając lepszy widok na jego ogromne szpony. - Dziękuję kochana, jesteś taka miiiła. Twoje też sa piękne, takie zdrowe. Używasz jakiś odżywek?-
Przychylił się opierając o trawnik z przodu jak pies, widząc wyciągniętą rękę, która wyraźnie nie mogła go dosięgnąć. Postanowił spróbować jej pomóc, gdyż wydało mu się to bardzo urocze. Włosy Kou były miękkie w dotyku. Typowy objaw potraktowania rozjaśniaczem - jednak nie były szczególnie mocno zniszczone. Bardzo dużo uwagi przykładał do każdego detalu swojego wyglądu, dlatego raczej nie wybierał się na samotną, ryzykowną misję farbowania włosów. Wolał zapłacić więcej za profesjonalistę, który był przy okazji jego prywatnym terapeutą, któremu opowiadał o sobie tyle, że gdyby był kryminalistą to prawdopodobnie musiałby go zabić.
- Aaawww, aniołkuu... - Znów szeroko się uśmiechnął w reakcji na słowa Ali, że jest kochany, przykładając obie dłonie po bokach swojej twarzy. Najpewniej nie wziął tego ani trochę poważnie, ale w jego oczach było już widać typowe rozczulenie połączone ze słodko rozpływającą i zlewającą się że wszystkim uczuciowością, odblokowaną przez szumiące w głowie procenty.
- Ah, rozuuumiem skarbie, rozumieem. - Odpowiedział choć tak naprawdę chyba nie wszystko do końca rozumiał. Skupił się na zabawnej reakcji dziewczyny i lekko się zaśmiał.
- Zaimki? - Ściągnąl odruchowo lekko brwi, zaskoczony. Rzadko spotykał ludzi którzy pytali go zaimki, zwykle od razu nazywali go wedle własnego uznania "Nai, kochanie" albo "czego chcesz jebany pedale?". Sam też nigdy o tym szczególnie nie myślał. Nie miał problemu ani z zaimkami, ani z własnym ciałem w tym kontekście na tyle, by potrzebował się z nimi identyfikować. Oczywiście, niejednokrotnie używał wobec siebie żeńskich określeń, albo manewrował naprzemian między jednymi i drugimi. Mimo tego nie czuł, żeby to miało wiele wspólnego z jego własną tożsamością, a raczej obrazem, vibem który wokół siebie tworzył.
Zastanowił się przez chwilę.
- Kocham/piwo. - Wydukał coś w końcu, lekko się uśmiechając, nie do końca będąc pewien czy ten żart nie był nawet bardziej suchy niż gardło przy obudzeniu się na kacu w środku nocy. Po chwili jednak zreflektował się, złapał szybkim ruchem własną twarz w obie dłonie i tym razem uśmiechnął szeroko, przechylając ją lekko na bok. - Jestem najbardziej męskim mężczyzną na tej planecie kochanie, nie widać? - Wytknął przez ledwie milisekundę koniec języka, dalej pozostawiając Itou w pewnej dozie niepewności. - Czysty testosteron. - Powiedział powoli i ironicznie, oderwając się z dotychczasowej pozycji i machnął ręką w powietrzu, patrząc gdzieś w przestrzeń. - A twoje, hmmm? - Zapytał w sumie z grzeczności, zupełnie zapominając że dziewczyna też już raczej wypowiadała się zdradzając je. Nie przejmował się tym jednak. Alkohol zaburzał już wystarczająco jego myślenie, co było zapewne lekko widać w nieco zbyt dużym rozluźnieniu kończyn oraz głosu, który jednak nawet zupełnie na trzeźwo miał wystarczająco groteskową manierę, by ciężko było odróżnić po nim jego stan.
Na pytanie co by wolał poczuł się, jakby grał w statki, w którą opcję się wstrzelić. Naprawdę nie miał pojęcia,  z resztą widać było po nim, że jedzenie było dla niego tylko dodatkiem do życia i było mu raczej obojętne.
- Słuchaj. Ja zjem wszystko. Jak pies, czaisz? - Lekko się zaciął, zastanawiając czy nie powiedział czegoś co mogło zabrzmieć dziwnie. - W sensie obojętnie mi. Byłbym ukontentowany, gdyby madamme coś wybrała. - Powiedział nagle, dziwnie i groteskowo elokwentnym tonem. Złożył palce jak do modlitwy w proszącym geście, lekko się przychylyjąc. Mówił oczywiście pół żartem pół serio, mając nadzieję że w ten sposób zamaskuje swoje małe krętactwo i odwróci od niego uwagę wczuwając się przez chwilę w rolę kamerdynera z minionej epoki.
Na komentarz o jego nogach jedynie zaśmiał się, przymykając oczy i przykładając dłoń do brody. - Mówisz? - Wyrzucił z siebie tajemniczo, nieco rozczulony, ale nie miał w planach się do tego szczególnie odnosić. Nie było powodu. Jego postura była niezaprzeczalna, mówiła sama za siebie. - Nie zauważyłem. -
- Aaaa... nooo... tak? - Nie zrozumiał do końca o co jej chodziło i czemu nie mają teraz wypić, stąd jego ton nabrał odruchowo nieco pytającego wydźwięku. - Okej. - Odparł nie pytając dalej. Uznał że jego mózg już i tak był zbyt przeciążony, a sytuacja i tak pewnie wyklaruje się za chwilę.
Idąc już zauważył dopiero w pewnym momencie, jak Ala próbuje go nadgonić. Było to lekko uciążliwe, ale reflektując się zwolnił jeszcze bardziej, czując się, jakby tylko udawał, że idzie. Jego głęboka chęć nie bycia chamem dla ludzi którzy nic złego mu nie zrobili naprawdę czasami wymagała poświęceń.
- Chcesz mnie przestraszyć, honey? - Zażartował i podniósł ręce do góry, słysząc o gazie pieprzowym i nożyku. - Radzę uważać. Z tymi pazurami nic nie wygra. - zamachał palcami w powietrzu, po czym splótł ręce ze sobą, udając na wpół obrażonego i zbyt pewnego siebie. Po chwili jednak jego ton, jak na niego, w końcu odrobinę znormalniał i spoważniał. - Don't worry kochana. Nie znamy się, ale przy mnie nic ci nie grozi. Daję słowo. - Dodał chcąc się nieco upewnić, czy jego dwumetrowa sylwetka choć przypominająca raczej flaminga niż niedźwiedzia oraz oczy pełne dzikiej nieprzewidywalności nie sprawią, że straci za moment nowe towarzystwo.


Oh my, just look at those eyes - Pretty like a girl, oh boy
This boy is so nice - Never seen a boy like him
So cute and polite - Better keep him humble,
Cuz he might wanna learn to bite

Look at me, look at me, look at me - Tell me that you don't like what you see
Look at me, look at me, look at me -Tell me that you don't like
Naiya Kō

Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Pią 5 Kwi - 22:45
Tak otwartą stronę siebie Itou zachowywała jedynie na wyjątkowe okazje. Choć w tym momencie jej otwartość wylewała się współmiernie do ilości wlanego w siebie alkoholu. Na co dzień obdarowywała przypadkowych ludzi — klientów czy sprzedawców w sklepach — standardową grzecznością, jedynie zaprawioną dużo większym i bardziej szczerym uśmiechem niż typowa Japonka. Kiedyś od tego, czy ktokolwiek nie pomyślał o niej czegoś złego, zależało jej dobre samopoczucie na kolejne dni, a nawet tygodnie. Niestety ukrywanie się za ugrzecznioną fasadą ani jej nie wychodziło, ani nie przynosiło korzyści. Język Alaeshy często szybciej wyrażał prawdziwe uczucia, niż zdążyła o nich pomyśleć głowa, a bogata mimika zdradzała tak nieakceptowane w tym kraju prawdziwe myśli. Wiedząc, że ze sobą nie wygra, nauczyła się nie ciosać sobie kołków za bycie tym, kim jest. Znalazła komfort gdzieś pośrodku. Alaesha jednocześnie nie ukrywała się ze swoją osobowością, ale też na siłę nie częstowała każdego nietuzinkowością. Tym samym zapewniła sobie spokój wśród wiecznie oceniającego społeczeństwa, ściągając na siebie jedynie tyle uwagi, ile chciała lub potrzebowała do utrzymania swojego wizerunku twórczej artystki. Ze swojej bezpiecznej przestrzeni to raczej malarka rozglądała się za jednostkami sprawiającymi wrażenie mniej standardowych, wyhaczając z tłumu nic niespodziewających się ludzi. Podobnie stało się w tym przypadku z Kou, który padł jej ofiarą, a dokładniej zielone kosmyki przemykające przez palce artystki.

Jeszcze przed chwilą była pewna, że będzie musiała obejść się smakiem i nie dotknie tej wyjątkowej zieleni. Barwy, która była przyciągająca niczym pędy świeżej, wiosennej trawy dla łakomej kózki. Kou jednak wyczuł jej intencję i sam podsunął się pod rękę Alaeshy. Wrażenia spod palców dopiero po chwili dotarły do przyćmionego promilami mózgu. Kosmyki okazały się nawet przyjemniejsze w dotyku, niż się spodziewała. Sama faktura przypominała gęsto plecioną, ale wciąż przelewającą się między palcami satynę.
Och, jakie miękkie... — Westchnęła, wczepiając wzrok we włosy, starając się zgarnąć resztki migającego światła bijącego z odległej sceny. — Piękne są i takie zadbane! Teraz podobają mi się jeszcze bardziej! — Uśmiechnęła się, wdzięczna za możliwość przyjrzenia się jego włosom z bliska. Naprawdę lubiła oglądać i dotykać włosów, również swoich. Przeczesała jeszcze kilka razy zieleń palcami, po czym odrobinę niechętnie je wypuściła, aby nie wychodzić na totalną dziwaczkę.
Dziękuję! W zasadzie to nie... To znaczy, nie używam odżywek jakoś regularnie. Gdy odpuściłam rozjaśnianie i często je ścinam, to same takie rosną. — Wzruszyła ramionami. Miała to szczęście, że nie musiała wiele robić ze swoją fryzurą — i bardzo dobrze, bo nie była osobą, która miałaby wystarczająco cierpliwości do starannego codziennego układania włosów. Z tego również powodu skróciła własną fryzurę, której pasma jeszcze kilka lat temu sięgały daleko za łopatki.

Nazwałeś mnie aniooołkiem? Rany, czy Ty jesteś zrobiony z cukru? Wiedziałam, że to dobry pomysł, żeby do Ciebie zagadać! — Ledwo poznany chłopak okazał się tak samo zabawny, jak podczas podsłyszanych przez Alaeshę wcześniejszych rozmów ze znajomymi. Jednocześnie było w nim coś wyjątkowego i ciekawego — przyciągającego uwagę. Ala lubiła niestandardowe osobowości i podejrzewała, że dzięki nowej znajomości dzisiejsza impreza może okazać się jeszcze bardziej udana. O ile nie zacznie wymiotować gdzieś pod Toi-Toi-em. Aczkolwiek... to też nie popsułoby jej zabawy. Jednak ważne było, aby coś zjeść — żeby w razie czego mieć czym wymiotować.

T..Tak, zaimki... — Powiedziała po cichu zdziwiona. Chyba nie było opcji, żeby osoba o takim image'u przynajmniej nie wiedziała, o co jej chodziło? Itou chwilę zajęło zarejestrowanie żartu, ale gdy już go zrozumiała, to wyszczerzyła zęby. Uff, w takim razie był wyluzowany.
Właśnie widzę! Tylko prawdziwy facet potrafi z siebie żartować! — Roześmiała się, odchylając w głośnym śmiechu głowę do tyłu. Jego mały pokaz aktorski naprawdę ją rozbawił, a pijana głowa zareagowała dwoma malutkimi łezkami w kącikach oczu. — Gdyby na tej planecie było więcej takich facetów jak Ty, to ten świat byłby lepszy. I ciekawszy! — Na chwilę zamyśliła się i skubnęła w palcach źdźbło trawy przed jej nogami. — A tak zupełnie serio, to uważam, że trzeba być pewnym swojej męskości, żeby nosić makijaż. — Ściągnęła brwi w próbie utrzymania poważnego wyrazu twarzy, bo naprawdę nie żartowała. — W którym zresztą Ci bardzo ładnie. — Puściła napięte brwi i lekko się uśmiechnęła.
Moje zaimki? Ona... o... — Zupełnie wypadło jej z głowy, jak to było z tą formułką. — Po prostu żeńskie, eee damskie! — Na razie odpuściła temat jedzenia i tylko kiwnęła głową. Sama nie wiedziała, co najchętniej by zjadła. Po prostu chciała już czymś zapełnić żołądek, więc sama musiała się zastanowić, co kupić.

„Nie zauważyłem” — dobre sobie! — Parsknęła krótkim śmiechem. — W ogóle, sorrry, pewnie co rusz Cię ktoś o to pyta, no ale nie mogę się powstrzymać. Jakim cudem jesteś taki wysoki, będąc Japończykiem? — Rzuciła, zadzierając głowę do góry i próbując dogonić zielonowłosą osobistość. Na szczęście zauważył jej zmagania i po chwili zwolnił. Postanowiła, że do kwestii alkoholu też wróci dopiero za chwilę, bo chyba się jednak nie zrozumieli.

Przestraszyć? Och nieee, zupełnie nie o to mi chodziło, przepraszam! To raczej wiesz, no, kwestia ochrony osobistej lub kogoś w potrzebie. — Odruchowo zamachnęła przed sobą  pięściami, udając jakby była bokserem wagi wyjątkowo piórkowej. — W takim razie z moim asortymentem i Twoimi pazurami nic nam niestraszne! I to kochane, że mówisz, że nic mi przy Tobie nie grozi. Nie wiem czemu, ale jakoś Ci wierzę. Wzbudzasz zaufanie, wiesz?

Trzeba w końcu coś kupić. Wiem, że mówiłeś, że stawiasz pierwszą kolejkę, ale naprawdę chcę się napić tego, o czym Ci mówiłam! Chodź! — Chwyciła wysoką drzazgę za przedramię i poprowadziła do stanowiska, gdzie miała spełnić swoją alkoholową zachciankę. Tak, jak się „odgrażała” kupiła dwa kufle ciemnego stouta i dla każdego po kieliszku whisky. Wręczyła Kou oba piwa, a sama zabrała ze sobą kieliszki. Wokoło było gwarno, więc na migi, a w zasadzie ruchem głowy, wskazała sekcję z poustawianymi koło siebie piknikowymi ławami. Gdy doszli do wolnej ławki, Alaesha zobaczyła nieopodal człowieka z maszyną do waty cukrowej. Co on tutaj robił? Czy takich rzeczy nie sprzedaje się na rodzinnych imprezach zamiast na festiwalach muzycznych? Nie było to jednak ważne, ponieważ jej oczy rozbłysły.
Za moment wracam! — Podbiegła do stanowiska i absolutnie zadowolona z siebie wróciła z dwoma różowymi chmurami cukru. — Proszę, ta jest dla Ciebie. — Itou usiadła w końcu przy ławce, wtykając póki co drewniany patyczek swojej waty w przerwę między deseczkami.
Teraz zobacz! — Postawiła tuż przed sobą kufel piwa i kieliszek, po czym uśmiechnęła się tajemniczo do swojego towarzysza. — Musisz zrobić tak. — Wrzuciła delikatnie kieliszek do piwa. Nie przechylała go ani nic z tych rzeczy — tak jak stał wcześniej na ławie, tak wylądował w kuflu. Piwo przez chwilę zasyczało i lekko się spieniło, po czym znowu się uspokoiło. — A teraz pijesz! — Uniosła kufel do góry i skierowała go w stronę Kou, dając mu jednak chwilę, aby mógł zrobić to samo, co wcześniej ona.

@Naiya Kō
Itou Alaesha

Naiya Kō and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku