Kocham Cię | Itou Alaesha
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

20/3/2024, 21:21
15.03.2038 r.

Stawia kreskę za kreską. Linię za linią. Emocje opadają, ale czy na pewno?
Nie, wzrasta euforia, radość z wykonywanej czynności. Panowanie nad swoim ciałem i odruchami staje się upajające. Władza, jaką wtedy zyskuje, przywraca jej równowagę, dodaje siły. Szybki ruch i następny, i następny, i następny. Czuje się jak w transie, a myśli nie zajmuje nic więcej. Jej głowa staje się cudownie pusta, a cel jest jeden — zadać sobie ból. Czuje się z nim... tak dobrze. Jest jej taki bliski, uspokajający, jak najlepszy przyjaciel. Zawsze w pobliżu, gdy potrzebuje ukojenia.

Siedzi sama jak zwykle. Tak jak lubi. Nikt się o tym nie dowie, to jej słodka tajemnica. Nie musi się przed nikim tłumaczyć, nie musi niczego wyjaśniać nawet samej sobie. Wystarczy, że ona wie i że tego potrzebuje. Jak tlenu.

Czerwień wysiąka z każdym pociągnięciem, skraplając się wpierw w błyszczące perły, by potem, niczym jedwab, spłynąć po biodrze i udzie. Jest artystką, wszystko, co robi, musi być piękne, musi być estetyczne. Tu nie ma miejsca na pomyłki. To sztuka, a ona jest płótnem. Podziwia swoje dzieło, które powstaje na jej oczach. Jest zachwycona, jest perfekcyjne. W kącikach powiek wzbiera wzruszenie. Tyle piękna, tylko dla niej. Cudowne krwawe płótno, którym jest ona sama.

Ręka porusza się sprawnie, bo i nie po raz pierwszy. Robi to już w zasadzie automatycznie, od dołu do góry, tworząc powolnie spływające kaskady. Większe linie wykonuje z ramienia, mniejsze z nadgarstka. Zna te ruchy tak dobrze z wykonywanych szkiców. Narastająca czerwień zalewa skórę. To dzieło, które jest piękne nie tylko samo w sobie — piękne są uczucia, które się z tym wiążą i droga, którą powoli przebywają strużki krwi.

Fałszywy ruch wkradł się z impetem niczym kłamliwa nuta w zachwycającej symfonii. Nie!
Tego nie da się cofnąć. Dzieło zostało zrujnowane. Ramię sztywnieje w przerażeniu. Dlaczego? Przecież ma już w tym taką wprawę, to nie jest możliwe, to nie mogło się wydarzyć.

Kolejne brzydkie cięcie. Oczy Alaeshy otwierają się w mocniej, gdy jej ręka zaczyna pracować sama. Tnie na opak w każdą stronę byle jak wzdłuż w poprzek przezwcześniejszerany. Nie ma nad tym kontroli, nie ma już nad niczym kontroli. Chce powstrzymać zbuntowaną dłoń drugą, odsunąć biodro, ale nie jest w stanie. Stała się więźniem.

Jej skóra zostaje poszatkowana w paskudny sposób, nie tylko tam, gdzie tego chciała. Nie może przestać oglądać tej masakry. Łzy spływają obficie, kapiąc na skórę i rozmywając głęboką czerwień w nijaki róż. Dlaczego musi na to patrzeć? Nie chce przecież. To nie tak.

Jej twarz bezwolnie odwraca się w bok, kierując się w stronę lustra. Widzi własne oblicze, ale nie widzi w nim siebie. Wargi wykrzywione w perfidnym uśmiechu każą jej patrzeć. Żyletka w dłoni zaczyna ciąć nieprzerwanie w jednym miejscu. Nie miała pojęcia, że jedno, niewielkie ostrze może zrobić tak wiele. Jej udo zamieniło się w poszatkowane mięso, w którym dalej działało pracowite ostrze, a jej nie-własne usta prezentowały szaloną radość. Druga ręka dołączyła do pomocy, wtapiając się w rzeź i pomagając oddzielić mięso od kości. W końcu kawałek upada na podłogę. W tym wszystkim oczy Alaeshy pozostają niewiarygodnie smutne. Próbuje zamknąć powieki, ale nawet to zostaje jej odebrane.
Plask, plask, plask. Opadają na ziemię kolejne strzępy jej cudownego płótna.
Spójrz na mnie. — Z gardła wydobywa się ochrypły głos. — Zniszcz się. W końcu. — Wie, że głosowi nie chodzi o śmierć. Cząstka niej samej chce jedynie jej całkowitej destrukcji.

Nie, nie, nie. Nie chce tego.
Chce tylko zapomnieć. Chce sobie ulżyć. Chce nie myśleć. Chce poczuć coś przyjemnego. W końcu.


Nienawidzisz się.
Kocham się.
Nieprawda, przestań kłamać. — Przez jej głowę przemknęły niezliczone żyletki, nieprzespane noce, pełna popielniczka... Wszystko, tylko nie płacz. On nie pojawiał się nigdy. Teraz płakała. Szczerze.
Kocham Cię.
Parszywe usta otworzyły się w odpowiedzi, gdy Itou już zerwała się z łóżka.

Chwyciła się za biodro. Żadnej krwi.
Jej policzki rzeczywiście były mokre od łez. W końcu.
Siedząc na łóżku, złapała się za kolana i mocno przytuliła samą siebie.
Kocham Cię, kocham Cię, kochamciękochamciękochamcię. Nie zostawię Cię nigdy.
Czysty szloch rozniósł się po pustym ciele. Ale jej ciele.
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

maj 2038 roku