15.03.2038 r.
Stawia kreskę za kreską. Linię za linią. Emocje opadają, ale czy na pewno?
Nie, wzrasta euforia, radość z wykonywanej czynności. Panowanie nad swoim ciałem i odruchami staje się upajające. Władza, jaką wtedy zyskuje, przywraca jej równowagę, dodaje siły. Szybki ruch i następny, i następny, i następny. Czuje się jak w transie, a myśli nie zajmuje nic więcej. Jej głowa staje się cudownie pusta, a cel jest jeden — zadać sobie ból. Czuje się z nim... tak dobrze. Jest jej taki bliski, uspokajający, jak najlepszy przyjaciel. Zawsze w pobliżu, gdy potrzebuje ukojenia.
Siedzi sama jak zwykle. Tak jak lubi. Nikt się o tym nie dowie, to jej słodka tajemnica. Nie musi się przed nikim tłumaczyć, nie musi niczego wyjaśniać nawet samej sobie. Wystarczy, że ona wie i że tego potrzebuje. Jak tlenu.
Czerwień wysiąka z każdym pociągnięciem, skraplając się wpierw w błyszczące perły, by potem, niczym jedwab, spłynąć po biodrze i udzie. Jest artystką, wszystko, co robi, musi być piękne, musi być estetyczne. Tu nie ma miejsca na pomyłki. To sztuka, a ona jest płótnem. Podziwia swoje dzieło, które powstaje na jej oczach. Jest zachwycona, jest perfekcyjne. W kącikach powiek wzbiera wzruszenie. Tyle piękna, tylko dla niej. Cudowne krwawe płótno, którym jest ona sama.
Ręka porusza się sprawnie, bo i nie po raz pierwszy. Robi to już w zasadzie automatycznie, od dołu do góry, tworząc powolnie spływające kaskady. Większe linie wykonuje z ramienia, mniejsze z nadgarstka. Zna te ruchy tak dobrze z wykonywanych szkiców. Narastająca czerwień zalewa skórę. To dzieło, które jest piękne nie tylko samo w sobie — piękne są uczucia, które się z tym wiążą i droga, którą powoli przebywają strużki krwi.
Fałszywy ruch wkradł się z impetem niczym kłamliwa nuta w zachwycającej symfonii. Nie!
Tego nie da się cofnąć. Dzieło zostało zrujnowane. Ramię sztywnieje w przerażeniu. Dlaczego? Przecież ma już w tym taką wprawę, to nie jest możliwe, to nie mogło się wydarzyć.
Kolejne brzydkie cięcie. Oczy Alaeshy otwierają się w mocniej, gdy jej ręka zaczyna pracować sama. Tnie na opak w każdą stronę byle jak wzdłuż w poprzek przezwcześniejszerany. Nie ma nad tym kontroli, nie ma już nad niczym kontroli. Chce powstrzymać zbuntowaną dłoń drugą, odsunąć biodro, ale nie jest w stanie. Stała się więźniem.
Jej skóra zostaje poszatkowana w paskudny sposób, nie tylko tam, gdzie tego chciała. Nie może przestać oglądać tej masakry. Łzy spływają obficie, kapiąc na skórę i rozmywając głęboką czerwień w nijaki róż. Dlaczego musi na to patrzeć? Nie chce przecież. To nie tak.
Jej twarz bezwolnie odwraca się w bok, kierując się w stronę lustra. Widzi własne oblicze, ale nie widzi w nim siebie. Wargi wykrzywione w perfidnym uśmiechu każą jej patrzeć. Żyletka w dłoni zaczyna ciąć nieprzerwanie w jednym miejscu. Nie miała pojęcia, że jedno, niewielkie ostrze może zrobić tak wiele. Jej udo zamieniło się w poszatkowane mięso, w którym dalej działało pracowite ostrze, a jej nie-własne usta prezentowały szaloną radość. Druga ręka dołączyła do pomocy, wtapiając się w rzeź i pomagając oddzielić mięso od kości. W końcu kawałek upada na podłogę. W tym wszystkim oczy Alaeshy pozostają niewiarygodnie smutne. Próbuje zamknąć powieki, ale nawet to zostaje jej odebrane.
Plask, plask, plask. Opadają na ziemię kolejne strzępy jej cudownego płótna.
— Spójrz na mnie. — Z gardła wydobywa się ochrypły głos. — Zniszcz się. W końcu. — Wie, że głosowi nie chodzi o śmierć. Cząstka niej samej chce jedynie jej całkowitej destrukcji.
Nie, nie, nie. Nie chce tego.
Chce tylko zapomnieć. Chce sobie ulżyć. Chce nie myśleć. Chce poczuć coś przyjemnego. W końcu.
— Nienawidzisz się.
— Kocham się.
— Nieprawda, przestań kłamać. — Przez jej głowę przemknęły niezliczone żyletki, nieprzespane noce, pełna popielniczka... Wszystko, tylko nie płacz. On nie pojawiał się nigdy. Teraz płakała. Szczerze.
— Kocham Cię.
Parszywe usta otworzyły się w odpowiedzi, gdy Itou już zerwała się z łóżka.
Chwyciła się za biodro. Żadnej krwi.
Jej policzki rzeczywiście były mokre od łez. W końcu.
Siedząc na łóżku, złapała się za kolana i mocno przytuliła samą siebie.
Kocham Cię, kocham Cię, kochamciękochamciękochamcię. Nie zostawię Cię nigdy.
Czysty szloch rozniósł się po pustym ciele. Ale jej ciele.
Seiwa-Genji Enma and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
maj 2038 roku