Świątynia Kishihara - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Nie 28 Sie - 19:41
First topic message reminder :

Świątynia Kishihara


Jedna ze starych, nieco już zaniedbanych, a mimo tego wciąż chętnie odwiedzanych świątyń. Jeśli ktoś zastanawia się nad powodem, to prawdopodobnie jest nowy w tych okolicach, gdyż każdy ze starych wyjadaczy doskonale wie, iż ów miejsce zapewnia harmonię i dobrobyt faunie na całej wyspie Kakure. Gdyby stać się częstszym bywalcem tego miejsca, z czasem można spotkać pewnego osobliwego staruszka, których mimo sędziwego wieku robi co w swojej mocy, by utrzymać świątynię w przyzwoitym stanie. Pan Kasai Shigeo to mężczyzna w wieku osiemdziesięciu pięciu lat, który zawsze znajdzie chwilę na modlitwę i zamaszyste ruchy miotłą celem pozbycia się kurzu czy zaległych przez czas liści. Nie przepada za hałasem i stroni od młodzieży, twierdząc, że są zbyt zadufani w sobie i nieciekawi tego, co dzieje się dookoła nich. Gdy jednak ktoś wykaże się szacunkiem wobec niego samego i świątyni, o którą tak pieczołowicie dba, pan Shigeo nie omieszka okazać odrobiny dobroci serca oraz serdeczności. Odpowie wówczas na każde pytanie, poczęstuje posiłkiem, który zawsze ze sobą przynosi, opowie o starych dziejach, których nikt prócz niego nie doświadczył.

Haraedo

Mistrz Gry

Pon 25 Gru - 20:44
会議 - kaigi

Wolą rudowłosej Kasai Shigeo oddelegował się w różne zakamarki świątyni, aby poobracać tyłem, zebrać bądź zasłonić czymś wszelkie przedmioty kojarzone z tworzywem działającym jak lustro; przemykał palcami wzdłuż śliskich nawierzchni, pochylał się nad niektórymi ozdobami, aby mieć pewność, że starczy wzrok go nie myli. Kubota tymczasem nadzorowała cały proces właściwie nie ruszając się z pomieszczenia. Jej czekoladowe spojrzenie ciągnęło się za Black prawie bez mrugania powiekami; stała tam, gdzie wcześniej, i tylko na ułamek sekundy dała znać, że wszystko koduje. Przytaknęła krótko głową na opcję, że to jej przyjdzie w udziale rozmowa. Widać było jednak w tarczach źrenic, że nie jest pewna rytuału. Japońskie korzenie z pewnością przyczyniły się do tego, że znała głównie kulturę i wierzenia ściśle związane ze wschodnimi standardami. To, co miało miejsce tuż przed jej nosem, było obce. Nie była pewna czy wręcz nie bluźniercze. - Rozumiem - potwierdziła mimo zakorzeniających się wewnątrz obaw; struny głosowe nie zadrżały w niepewności, ton dalej miała mocny i wręcz arogancki. Stać ją było na wiele w konfrontacji z przeciwnościami próbującymi odebrać Umeharę. Ten ogień tlił się w każdej jej komórce, zajmował kręte meandry żył i wraz z krwią wtaczał blask w okrągłe oczy.
W szczupłe palce trafił kamyk z zawieszki, kiedy wisiorek zawisnął nad podłogą pomiędzy Kubotą a Black. Yokai poczuło między opuszkami zimno błyskotki, jej gładką powierzchnię, znajomy kształt. Milczała niepewnie, obracając tylko głowę, aby przyglądać się na bieżąco ewentualnym zmianom. Być może spodziewała się buchnięcia płomieni, nagłego trzasku ułamywanej za świątynią gałęzi. Filmowych efektów, często nawiązujących do wszelkich, amerykańskich rytuałów. Nic podobnego nie miało racji bytu w mikroskopijnym pokoju pana Shigeo. Dało się jedynie odczuć drobny, prawie niemożliwy do wychwycenia podmuch; lekką smugę wiatru, równie dobrze mogącą być naturalnym dla tak nieszczelnych konstrukcji przeciągiem.
Coś poruszyło bladym kosmykiem jasnych włosów tanuki; tylko jedno z gęstych pasem delikatnie bujało się, ocierając o policzek. Jak tchnienie dotyku schorowanego, słabego człowieka.
- UMEHARA? - własne pytanie zabrzmiało zbyt głośno; może powodowała to nienaturalna cisza całego procesu. Kubota rozejrzała się raz jeszcze, prawie wykonała krok naprzód, uderzając butem w jedną ze świeczek. Zatrzymała się jednak. Czy dzięki Black, czy z racji zwykłego zbiegu okoliczności - nieistotne. Zamarła, mocniej mrużąc powieki, próbując przedrzeć się przez ciemności rozganiane ledwie kilkoma lichymi ognikami. - Jesteś tu? - pauza; bardziej przymusowa, na nerwowe przełknięcie śliny. - To ja, Kubota. - Znów  cisza rezonująca aż po kości; trącąca żołądek, zaciskająca pięść na gardle. Dziewczyna zwarła na moment szczęki, nim nie spróbowała dalej. - Pan Kasai jest w głównej części świątyni, za drzwiami. - Stop. Sekunda. Dwie. - Wiedźma Kinigami też tu jest. - Znów ten drobny świst; głuchy wydech jakiegoś istnienia, przechylający płomienie świec na bok. - Gdzie cię znajdziemy? - Blond włosy poruszyły się ponownie, ale tym razem ze względu na Kubotę; dziewczyna pokręciła głową, wypuszczając powietrze przez kły. - To idiotyczne. - Komentarz przetoczył się przez afonię pomieszczenia z rosnącą frustracją. Coś w ślepiach yokai się zmieniło, zamigotały tam drobinki rozdrażnienia. Miała widocznie dość i otwierała już usta, aby coś powiedzieć; zapewne obrzucić stekiem przekleństw metody serwowane przez Black, ale zdążyła rzucić suche: i tak ją znajdę, gdziekolwiek by nie była, a wtedy... - gdy nagle łańcuszek trzymany przez rudowłosą został wyrwany z jej uchwytu. Rozległ się trzask, kiedy obydwie postacie odepchnęła nieznana siła. Black właściwie jedynie szturchnięto; delikatnie, jakby nie znajdowała się na drodze tarana i oberwała jedynie rykoszetem. W porównaniu do niej Kubota straciła równowagę. Potknęła się i upadła na deski z łoskotem, nie wypuszczając jednak zawieszki z pięści. Huknęły jej łokcie o ziemię, zęby szczęknęły o siebie, splątane nogi podkurczyły się.
Wszystkie świece zgasły wraz z impetem.
- Co to miało być? - zdezorientowane pytanie Kuboty prawie kompletnie zagłuszył wizg zawiasów; drzwi przesunęły się, wpuszczając do środka pana Kasaia. Wcześniej poprosił, aby pozostać poza miejscem samego obrzędu; nie podał powodu, jedynie usunął się na wystarczającą odległość, pozwalając Black oraz Kubocie przejść cały proces. Teraz jednak na pobrużdżonym obliczu malowała się troska; charakterystycznie podbita sędziwością posiadanych lat.
- Czy wszystko w porządku?
- Nie, nie jest w porządku - syknięcie Kuboty nie miało w sobie pretensji; było przede wszystkim echem wszystkich skłębionych w trzewiach bezradności. - Nic mi nie jest, ale niczego się nie dowiedziałam. Powinniśmy po prostu się tam udać.
Westchnienie pana Shigeo było przede wszystkim odpowiedzią na upór - na nieprzemyślane decyzje i pchanie się w niebezpieczeństwo tam, gdzie nie powinno się próbować stawiać oporu. Mimo tego jedynie splótł palce za plecami i kiwnął brodą w kierunku łóżka.
- Pod nim jest klapa. Bardzo niewielka, ale wystarczająca. Schody zaprowadzą was do Yomi.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;
Black: możesz rzucić k100 na egzorcyzmy (sukces oznacza dodatkową informację do wywnioskowania przez postać; jeżeli wypadnie powodzenie przed napisaniem posta daj wpierw znać na PW do MG, że się udało; będziesz mogła zawrzeć to w odpisie).
Mistrz Gry

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Czw 28 Gru - 22:44
  Była skupiona, jak zawsze zresztą gdy w grę wchodziły jakiekolwiek rytuały czy obrzędy kultywowane w jej rodzinnych stronach. Pozostawała więc w stanie ciągłej obserwacji, wytężając wszystkie możliwe zmysły, by wychwycić nawet najdrobniejsze zmiany w otoczeniu. Oczy trzymała otwarte i mimo iż nie wodziła wzrokiem po całym pomieszczeniu, to w kącikach wizji odnotowywała drobne ruchy takiej jak delikatnie tknięty powietrzem kosmyk blond włosów czy sekundowy trzepot płomieni świec.
  Nie przerywała Kubocie w rozmowie, zamiast tego skupiając się właśnie na biernej obserwacji. Żadna zmiana nie zaszła w spokojnym licu, gdy tanuki wyraziła swoją osobistą opinię na temat Black; nie wyglądała jakby chciała albo czuła potrzebę udzielenia na ów komentarz jakiejkolwiek odpowiedzi, ciężko więc było stwierdzić jak go w ogóle odebrała. Nie dało się natomiast pomylić kwitnącej po chwili konsternacji z żadną inną emocją — moment w którym stojąca naprzeciwko dziewczyna werżnęła się łokciami w chropowate panele w akompaniamencie szczęknięcia zębami był również momentem w którym dotychczas rozluźnione brwi wiedźmy ściągnęły się ku sobie. Sama nie postąpiła wówczas kroku w tył, choć delikatne szturchnięcie zdecydowanie poczuła. To nie ono było jednak tym, co najbardziej zwróciło uwagę Black.
  — Intrygujące — mruknęła, skupiając wzrok na zdmuchniętych przed momentem świecach. Jedna z nich, taka stojąca najbliżej dziewczęcej kostki wylądowała w smukłej dłoni; Black zważyła ją w dłoni obracając zaraz w kolejnym kierunku, by przyjrzeć się jej pod każdym kątem. Jeśli chciała cokolwiek powiedzieć, to nie zdążyła, skutecznie uciszona wściekłym wybuchem Kuboty i nadejściem pana Kasaia. — Światło, nawet wątłe, odgania mrok. Może nam się przydać — mruknęła jeszcze, upychając przedmiot do kieszeni bluzy. Zaraz pozbierała też resztę z nich oraz książki, te drugie układając na swoim miejscu zaś te pierwsze ustawiając w równym rządku na wolnym miejscu.
  — Jest coś jeszcze co powinnam wiedzieć zanim się tam udamy? I co z przygotowanym przez Byakko posiłkiem — kiedy należy go zjeść? — dodała po chwili, postępując kolejnych kilka kroków naprzód, by pomóc w przesunięciu łóżka znad klapy.


| rzut - 22 - porażka (oczywiście...)

@Warui Shin'ya



Świątynia Kishihara - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Mistrz Gry

Pią 29 Gru - 1:29
会議 - kaigi

Kubota podniosła się dopiero po chwili jakby do ostatniej sekundy zakładała, że ktoś wyciągnie do niej rękę. Nie liczyła ewidentnie na wsparcie od pana Kasaia - był zbyt wątłym wariantem przez swój sędziwy wiek - ale nawet jeżeli rzeczywiście oczekiwała normalnej reakcji od Black to ostatecznie nie dała tego po sobie poznać. Stając na nogach otrzepała ubranie. Dłoń otarła się o miękki sweter, podczas gdy oczy nakierowywały się z powrotem na oblicze rudowłosej.
- Jest sporo ważnych informacji, które powinnaś wiedzieć. Może byłoby inaczej, gdyby nie ludzka ignorancja. - Opryskliwość tuszowała obojętnością; tylko usta krzywiły się lekko od niesmaku, ale to jeszcze nie był stan prawdziwej pretensjonalności, którą emanowała przy pierwszym spotkaniu. - Nie mam zresztą wyboru. Spróbuję wszystko tłumaczyć w miarę na bieżąco. Przeładowanie wiadomościami i tak w końcu nic nie da. Połowy nie spamiętasz. Panie Kasai?
Obracając się na moment do mężczyzny lekko kiwnęła głową. On sam, w odpowiedzi, jedynie wymknął się z pokoju. Był to czas na odsunięcie starego, wyjątkowo niskiego łóżka; mebel w miejscu nóg pozostawiał na podłodze długie, wyryte częstym przemieszczaniem krechy. Klapa rzeczywiście tam była; mało rzucająca się w oczy, może specjalnie zakamuflowana. Dało się jednak wychwycić dwa niewielkie otwory - na palce, aby zahaczeniem móc podciągnąć drzwiczki do góry. Pod nimi kryła się drabina - musiała być stosunkowo krótka, bo nawet z obecnego położenia dało się dostrzec jej kraniec. Wbity był w gołą glebę; początek tunelu prędko jednak tonął w nieprzeniknionej ciemności. Strop mógł znajdować się maksymalnie dwa metry nad ziemią, ale prawdopodobnie był kilkanaście centymetrów niżej zawieszony. Czuć było również charakterystyczny, piwniczny zapach stęchłej gleby i zmurszałych kamieni.
- Dziękujemy. - Wraz ze słowami Kubota odebrała od opiekuna świątyni przyniesioną przez niego niewielką torbę, której pas przerzuciła przez głowę. Skosem odznaczył się na jej wątłej sylwetce, zwróconej energicznie frontem do Black. - W środku jest między innymi jedzenie. Pożywimy się nim, kiedy poczujemy najgorszy głód. Dawaj więc znać na bieżąco i pod żadnym pozorem nie tykaj niczego co znajduje się w Yomi. Przy okazji przygotuj się na egipskie mroki. Przez jakiś odcinek - wskazała na wejście do podziemnego korytarza - będziesz mieć pewność, że idziemy wzdłuż zwykłego tunelu, ale wkrótce żadne jednostki czasu nie dadzą rady określić ile zajęła nam podróż, a już tym bardziej kiedy dokładnie przekroczymy granicę. To trochę jak oderwanie od rzeczywistości. Nagłe ocknięcie, po którym zdajesz sobie sprawę, że odpłynęłaś na bogowie wiedzą jak długo i nie do końca wiesz co się dzieje wokół. Niektórzy przy Sanzu czują zawroty głowy, mdłości, słowem: paradoksalnego kaca. To minie. Ah. - Zreflektowała się. - I lepiej być cicho. Demony są wyczulone na hałas.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;
KONTYNUACJA WĄTKU: następny post należy umieścić nad brzegiem rzeki. Przy okazji przed odpisem rzuć k6 w mechanice na drogę, która przypada postaciom podczas przeprawy przez Sanzu do Yomi. 1-2 - most; 3-4 - bród; 5-6 - odcinek wypełniony wężami. W zależności od wyniku trzeba założyć którą z tras się dostrzega w oddali. Rzucasz również k100 na wytrzymałość. Sukces oznacza niewielkie bądź żadne efekty uboczne, porażka - zły stan Hecate po trafieniu do zaświatów (wyżej wspomniany "kac").

koniec wątku w tym temacie; lokacja zwolniona;
Mistrz Gry

Ye Lian, Hecate Black and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Sob 14 Wrz - 17:58
5 maja; przed południem

Bawiła się bransoletką na nadgarstku; obracała w palcach drobny, złoty kamyczek - pojedynczy, kolorowy akcent w rzędzie srebrnych ogniw. Jego widok wybudził głos wspomnienia, który jak szept podświadomości odezwał się gdzieś w najdalszych archiwach pamięci Black: Ma bliźniaczą bransoletkę. Dostałam to od niej cztery lata temu - głos Kuboty rozbrzmiewał z oddali; z bardzo, bardzo daleka, jak echo zamierzchłych czasów. - Tylko nie zgub.

Las był dziś wyjątkowo spokojny. Grzywy drzewnych koron szumiały ponad głowami, nie zakłócając okolicy. Ich szmer był jedyną melodią. Nie ćwierkały ptaki, nie odzywały się leśne zwierzęta. Zdawało się, że na jakiś czas Kinigami pogrążyło się w sennym letargu, nagrzewane promienistym słońcem.

Widok Umehary wcale nie musiał być zaskoczeniem. Stała tyłem i pogrążona w myślach nieustannie dotykała błyskotki na nadgarstku. Black miała jednak pełną świadomość na co patrzyła. Tuż za świątynią Kishihary, dziesięć miesięcy temu, po wydostaniu się z odmętów brzegu piekła, powstała niewielka, kamienna kapliczka. Nie miała żadnych szczegółów.

Dziewczyna nagle sapnęła; najwidoczniej usłyszała jakiś odgłos, bo odwróciła się i skierowała zaskoczone spojrzenie prosto w kierunku nowoprzybyłej. Przez chwilę jedynie się jej przypatrywała; może łączyła kropki, może potrzebowała sekundy na to, by pożegnać się z poprzednimi myślami.

- Pani Black. - Głos zadrżał, więc odchrząknęła zalegającą w krtani gulę. Jednocześnie poprawiła sweter, naciągając rękaw na przegub - zakryła tym samym drobną bransoletkę. - Nie miałam okazji podziękować. Nie widziałyśmy się od... - od trzynastego sierpnia. To było oczywiste, więc dziewczyna jedynie zacisnęła mocniej wargi. Zmieniła się. Była szczuplejsza niż wcześniej; przechylona odrobinę na jedną stronę, co nie powinno zaskakiwać, gdyby przypomnieć sobie jej doświadczenia z tego lasu. Chroniła lewą stopę; nie przekładała na niej aż tak ciężaru, ale poza tym nie sprawiała wrażenia kogoś, kto ma jakieś problemy. Uśmiechnęła się lekko, skłaniając głowę. - Od bardzo dawna. Przyszła pani do Kuboty?



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pią 27 Wrz - 13:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry

Hecate Black and Raikatsuji Yuzuha szaleją za tym postem.

Hecate Black

Nie 15 Wrz - 16:00
  Tym razem, co zdziwiłoby każdego kto choć w niewielkiej mierze ją znał, nie paliła papierosa idąc przed siebie. Nie towarzyszył jej kłąb gęstego, duszącego dymu a z ust nie wystawał zwinięty świstek którego końcówka tliła się drobnym żarem. Ogień wciąż jej jednak towarzyszył, choć w formie nieco innej niż zwykle — gdzieś w okolicach ramienia lawirował niebieski płomień, drobny Chōchinbi wyratowany z sennego koszmaru. Wolała go nie rozpamiętywać, noc był dziwna, pojebana wręcz, choć nie mogła powiedzieć, że jej efekt końcowy nie zadowalał.
  Zwolniła kroku dopiero zauważając znajomą sylwetkę, wówczas nie szła już twardym, wojskowym wręcz krokiem; stąpała znów miękko i bezgłośnie, choć wiedziała, że czujnych uszu Umehary nie oszuka. Nawet nie próbowała. Nie mogła jednak poradzić nic na to, że wspomnienia związane z tym miejscem wlewały cement w mięśnie i nadawały stopom głuchego odgłosu, gdy podeszwy spotykały się z glebą. Palce samoistnie stuliły się w pięści, dlatego odetchnęła po chwili, chcąc rozluźnić całą złość płynącą przez kończyny. Nigdy tak naprawdę nie pogodziła się z zakończeniem wydarzeń sprzed kilku miesięcy.
  — Pani Black.
  Kolorowe ślepia omiotły zmizerniałą sylwetkę czujnym spojrzeniem. Nie od razu odpowiedziała, zamiast tego przyglądając się dziewczynie jak choremu dziecku któremu byle kichnięcie połamałoby kości. Złagodniała jednak po chwili i odetchnęła, gdy ciepło oddalonego dotychczas ognika osiadło na ramieniu, swym blaskiem podbijając koloryt błękitu jej oka.
  — Wystarczy Hecate — poprawiła, odetchnąwszy uprzednio. Kolejne słowa Umehary wtłoczyły zgryzotę w w usta Black — wykrzywiła je nieznacznie lecz nie w złości. Nie było za co dziękować, nie było czego świętować. Misja ratunkowa z trzynastego sierpnia zakończyła się powodzeniem, ale też porażką i z tym wiedźma nie potrafiła się pogodzić. Ilekroć przed oczyma stawał obraz Sanzu i otaczającego ją lasu, złość podgrzewała żyły do wrzenia. Nie wspominając już o tej małej kurwie. Od dnia gdy ta gówniara stanęła im na drodze senkensha nie przestawała knuć i intrygować o każdym sposobie, którym mogłaby się jej pozbyć. To nawet nie była jej wina, nie zabrała Kuboty osobiście. Stała się jednak drzazgą w skórze całej tamtej sytuacji i to wystarczyło, by skupiać na niej całą wściekłość.
  Z zamyślenia wyrwało ją pytanie.
  Nim cokolwiek powiedziała, zbliżyła się do pustego nagrobka. Tym razem paczka papierosów już bez udziału mózgu wylądowała w dłoni. Jasny zwitek złapany między wargi zapłonął od niebieskiego ognia shikigami.
  — Zgadza się — odparła, na razie jednak nie rozwodząc się przesadnie nad tematem. Zamiast tego znów zwróciła oczy ku sylwetce Umehary. — Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.

@Warui Shin'ya



Świątynia Kishihara - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Mistrz Gry

Pią 27 Wrz - 13:51
Przytaknęła.

Czy przyjęła do wiadomości, czy zrobiła to dla świętego spokoju, nie dało się określić. Wzrok Umehary niemal natychmiast poszybował wzdłuż okolicy i zatrzymał ponownie na niewielkiej, amatorsko stworzonej kapliczcze - zapewne wzniesionej przez osobę, której dłonie nie znały żadnych podstaw do tego typu zabiegów. Milczała. Ciemne włosy poruszane wiatrem co rusz zakrywały i odkrywały jej blady policzek. Powinna, jak inne dziewczęta w jej wieku, biegać teraz wśród rówieśników, zarumieniona i roześmiana, a tymczasem odgięte do tyłu ramiona i nisko zwieszona broda nadawały jej postaci czegoś smutnego i starczego. Brak wcześniejszego, przelotnego uśmiechu, dodał jej kolejnych lat. Jak mogła się czuć?

- W porządku - drobne barki uniosły się i opadły. - Chciałam... ją znów spotkać. - Cichy głos zadrżał, nadłamał się jak nadepnięty patyk. Nabrała powolnego wdechu, by uspokoić rozkołatane emocje, ujarzmić je jakoś, stłamsić w sobie. - Matka mnie powstrzymała. Była wściekła. - Potarła delikatnie rękaw, którym wcześniej zakryła bransoletkę. Dało się odnieść niejasne wrażenie, że pod materiałem swetra znajduje się coś więcej niż cienki łańcuszek. - Ja później też, gdy zdałam sobie sprawę z tego, jak rozczarowana byłaby Kubota. Nie potrafiłam jednak znieść świadomości, że dalej gdzieś tam jest, że musi uciekać przed tymi... - pokręciła głową, z lekko zaciśniętymi wargami; zza ucha wysunęły się odgarnięte włosy i przykryły śniady profil. - Widzę je w nocy. To szaleństwo. Sądziłam, że zwariowałam, że zamkną mnie w ośrodku, w jakimś ciasnym pokoju z innymi, którzy też tylko bredzą i majaczą. Nie miałam się gdzie udać, matka ma ze mną wystarczająco problemów. Przyszłam więc tutaj, porozmawiałam z panem Kasaiem... - Wysunęła palce i dotknęła delikatnie kamiennej konstrukcji. Szorstkiej, zmurszałej. Szarej jak gołębie pióra. - Opowiadał o niestworzonych rzeczach, o potworach i bóstwach, i nie chciałam w to wierzyć. Moje wspomnienia z pobytu w tamtym... miejscu są zamglone i niejasne. Nie za bardzo potrafię określić co się wydarzyło. Kojarzę tylko las, mnóstwo świateł i ucieczkę wśród rozkołysanych drzew. Jakbym była na rauszu. Mimo tego, jak absurdalnie wszystko brzmiało, nie potrafiłam mu przerwać. Jakaś część mnie dobrze wiedziała, że mówi prawdę. Kubota była jednym z tych stworzeń... - Opuszka musnęła zadaszenie kapliczki, zatrzymała się na chropowatym fragmencie. - Przeczytałam gdzieś, że każda dusza może stać się kami. Może jako bogini mogłaby się uwolnić z tej straszliwej krainy?

Mistrz Gry
Sponsored content
maj 2038 roku