W wyniku zaniedbania bądź nieumiejętnej konstrukcji kilka lat temu w jednym z budynków doszło do katastrofy budowlanej. W środku nocy, w kilkupiętrowym budynku rozeszła się seria lekkich wstrząsów, które były zapowiedzią większej katastrofy. Mniej więcej kilka minut później zawalił się dach konstrukcji niszcząc przy tym dwa górne piętra budynku i naruszając jej konstrukcję aż po sam parter. Mieszkańcy, którym udało się w porę ewakuować, w ciągu kilku minut stracili cały swój dobytek, a wielu z nich nie udało się uciec. Obecnie budynek uznawany jest za niezamieszkały (a przynajmniej oficjalnie) i wyjątkowo niebezpieczny. Jedyną nienaruszoną częścią budynku jest podziemny garaż, jednak i tam nie radzi się zapuszczać, gdyż niestabilna konstrukcja budynku ciągle grozi całkowitym zawaleniem, o czym co jakiś czas przypominają tępe odgłosy wydobywające się z wewnątrz. Budynek stanowi jednak atrakcję dla mieszkańców lubujących się w ekstremalnych doświadczeniach oraz złodziei, którzy wykradają z mieszkań rzeczy pozostawione przez dawnych mieszkańców. (myślę)
Pojawiał się w miejscach takich jak te, gdy potrzebował oczyszczenia myśli lub chwili do namysłu, a po ostatnich wydarzeniach zdecydowanie przydałaby mu się przestrzeń na przeprowadzenie monologu z samym sobą. W takich sytuacjach bywał zwykle rozdarty – najpierw potrafił obarczać się dosłownie o wszystko, by chwilę później usprawiedliwiać każdy swój czyn. W większości przypadków po takich długich przemyśleniach nie dochodził do żadnych konkretnych konkluzji, ale przynajmniej nikt nie mógł mu później zarzucić, że nie zrobił zupełnie nic w kierunku swojego samorozwoju.
Przed zejściem do podziemnego garażu zahaczył o wyższe kondygnacje budynku. Zwinnie przemknął obok zawalonego stropu i kilku skruszonych cegieł, by móc swobodnie rozejrzeć się za potencjalnym zagrożeniem – niby nikt przy zdrowych zmysłach (oh, shit) nie zapuszczał się dobrowolnie w takie miejsca, ale niejednokrotnie słyszał o rabusiach, którzy wpadali w te strony, by ogołocić doszczętnie pozostałości po niemalże całkowicie opustoszałych mieszkaniach. Co prawda nigdy na nikogo się tu jeszcze nie natknął, ale wolał dmuchać na zimne i za każdym razem upewniać się czy nikt nie czai się gdzieś między gruzami.
Podniósł stopę, przechodząc nad wywróconym stolikiem nocnym – robił to tyle razy, mebel nadal nie zmienił swojego miejsca. Uchylił się w bok, by pokonać następną przeszkodę, a chwilę później stał już przy oknie z rozbitą szybą. Szklane kawałki leżały na parapecie i podłodze, odbijały się w nich pierwsze pojawiające się na niebie gwiazdy.
Wyjrzał na zewnątrz, mrużąc skupione ślepia. Mrugnął nimi kilkukrotnie, a gdy tylko uznał, że w okolicy nie ma nikogo, to postanowił wyjść z zdezelowanego mieszkania i zejść niżej. Wrócił tą samą drogą, omijając te same gruchoty co wcześniej – robił to mechanicznie, zupełnie jakby miał to wyćwiczone i nawet z opaską na oczach byłby w stanie do zrobić.
W garażu nie dostrzegł nikogo, a już dawno opuszczone legowisko jakiegoś bezdomnego wyglądało tak jak podczas jego ostatniej wizyty. Gdzieś dalej stał też cały czas doszczętnie zardzewiały samochód z otwartymi drzwiami – jego wnętrze również wydawało się puste, ale na wszelki wypadek podszedł bliżej, by jeszcze dodatkowo się upewnić czy jest tak jak zakłada. Odetchnął ciężej z wyraźną ulgą, opierając się o część zniszczonej furgonetki. W środku podziemnego garażu panował w większości mrok, dlatego rozświetlał wszystko wokół latarką telefonu.
Udało mu się nawet na chwilę zamyślić.
@Tohan Herena
Nie miała doświadczenia w zakradaniu się do miejsc - opuszczonych, zamieszkałych, tych w użytku. Tym bardziej, kiedy jako młoda kobieta, a do tego nie w pełni Japonka, mogła zwracać na siebie uwagę swoją aparycję. Blond włosy ukryła pod czarną, ściętą na boba peruką, ale jej błękitne oczy również mogły przykuć uwagę, kiedy ktoś miał okazję aby jej się przyjrzeć.
Zerknęła znów na zapisane zdjęcia mapy. Prawdopodobnie była już na dobrym miejscu, a przynajmniej miała taką nadzieję. Nieco się stresowała - a może była to raczej adrenalina? Zagryzła wąskie wargi, zanim zdecydowała się zagłębić do opuszczonego parkingu.
Błądziła, podskakując kilkukrotnie ze strachu i nerwów na dźwięki, które sugerowały słaby stan budynku. Mrok rozświetlała latarką, choć nieco przykrywała ją dłonią, aby ograniczyć to jak odbijała światło. W każdej chwili, kiedy na parkingu panowała zupełna cisza, miała wrażenie że wypełnia ją bicie jej własnego serca.
Boom, boom, boom.
Przecież zawsze wolała szukać informacji w sieci, tłumaczyć wszystkie materiały, a nie wybierać się osobiście na miejsca zdarzeń. A jednak miała nadzieję, że w jakiś sposób mogłaby pomóc szefowi - odciążyć go, pokazać że przecież była obok, aby mu pomóc. Nawet jeśli stracili część przyjaciół i osób pomagających przy tworzeniu Zombiego. Chciała się chwycić tego, że cała internetowa działalność szefa nie była przecież skończona - nie była przeklęta przez fakt, że do niej dołączyła.
Nie słyszała kroków, nie widziała nikogo, samej również nie wyróżniając się zbytnio od mroku. Brązowy sweter był ukryty pod ciemnym, popielatym płaszczem wyglądającym na czarny w tych ciemnościach. Granatowe spodnie jeansowe ciasto przylegały do jej nóg, a na stopach zamiast eleganckich botek, znajdywały się trampki, które choć nie były aż tak ciepłe, wystarczająco pomagały jej ograniczyć hałas, który mogła wywołać samym stąpaniem po parkingu.
Dostrzegając inny błysk światła, w panice od razu schowała własny telefon do kieszeni płaszcza - a przynajmniej spróbowała, bo urządzenie zamiast do ciepłego okrycia, wylądowało z charakterystycznym trzaskiem na ziemi, odbijając się dwa razy i lądując obudową do dołu, skutecznie przyciemniając otoczenie pomimo wciąż włączonej latarki.
Herena za to wydała z siebie krótki, zaraz stłamszony pisk dostrzegając że drugie źródło światła zwróciło się w jej stronę, samej cofając się pod najbliższą ścianę, która była w połowie zawalona, a ona musiała skupić się jak najcichszym stąpaniu pomiędzy gruzem. Niestety, jej próba nie należała do tych udanych, kiedy stopa trafiła na nieco zbyt wyboisty kamień, a ona zaraz straciła równowagę, upadając na ziemię i wywołując tym jeszcze więcej hałasu wokół.
@Sugiyama Nobuo
Sugiyama Nobuo ubóstwia ten post.
Usta mu zadrżały, gdy zetknęły się z jednym z szorstkich opuszków palców. Wciąż wpatrywał się przed siebie – w tą częściowo rozświetlaną ciemność, która rozpościerała się przed nim. Jego własna wyobraźnia potrafiła mu płatać figle i prawdopodobnie gdyby odpłynął myślami zdecydowanie za daleko, to mógłby wmówić sobie, że gdzieś w tej czerni czai się coś niebezpiecznego, coś obcego. I możliwe, że udałoby się zachować trzeźwość umysłu, ale rozproszył go bliżej nieokreślony dźwięk, dobiegający zza jego pleców.
Natychmiastowo nasunął cienki materiał pod sam nos, chwytając za telefon, by móc jak najszybciej nacelować promieniem światła w stronę, z której usłyszał trzaśnięcie. Wszystko oczywiście zaczęło działać na jego niekorzyść, jak w scenie z jednego z najbardziej przewidywalnych horrorów – niechcący kliknął coś na dotykowym ekranie, a latarka się wyłączyła. Spanikowany zaczął nerwowo przesuwać palcami po wyświetlaczu, próbując z powrotem włączyć swoje jedyne źródło światła. I w końcu mu się udało, choć miał wrażenie, że potencjalne zagrożenie jest już znacznie bliżej, a jedyna droga ucieczki była naprzeciwko...
Wziął głęboki oddech, jakby miało go to uspokoić, choć czuł, że drży mu całe ciało, każda pojedyncza komórka.
Stłumione piśnięcie sprawiło, że zjeżyły mu się włosy na ciele.
Cholera.
Był gotowy dosięgnąć jednego ze swoich schowanych w cholewce buta sztyletów, ale wciąż nie miał pewności z czym ma właściwie do czynienia. I choć najchętniej wziąłby nogi za pas i uciekł jak najdalej, to doskonale wiedział, że tej konfrontacji nie będzie w stanie uniknąć, dlatego zdecydował się zrobić coś nieprzemyślanego i po prostu zaczął biec przed siebie. Może po prostu uderzy to coś (albo kogoś) z bara i uda mu się jakoś uciec?
Przed oczami pojawiła mu się jakaś sylwetka – nie zdążył się jej dobrze przyjrzeć, ale nie wyglądała na ducha, złodzieja lub kogoś groźnego, dlatego zdecydował się zatrzymać. Ledwo wyhamował – jego buty zachrobotały nieprzyjemne o nierówne podłoże.
— Nic ci nnie je-st? — wydukał nieco niezrozumiałe, jakby w pośpiechu i z wyczuwalnym trudem. Zupełnie jakby zaschło mu w gardle.
Wyciągnął przed siebie dłoń, chcąc pomóc jej wstać – bo tak, przyglądając się wstępnie nieznanej sylwetce mógł już stwierdzić, że leżała przed nim jakaś dziewczyna, w którą właśnie celował światłem telefonu. Zdecydował się podejść bliżej i... potknął się* o ten sam kamień, o który wcześniej potknęła się nieznajoma. Od razu stracił równowagę i runął na podłogę obok niej. Dobrze, że przynajmniej ułożył ciało tak, że uderzył w jakieś graty ramieniem, a nie ryjem.
— Kurwa...
Od razu spróbował wstać.
*psikus - coś żenującego.
@Tohan Herena
Czuła jak serce podchodzi jej do gardła, kiedy mężczyzna wręcz ruszył na nią biegiem. Nie zdążyła się obejrzeć za telefonem, nie zdążyła nawet pomyśleć o tym, co mogłaby złapać do obrony. Dopiero, kiedy ten znalazł się tak blisko niej, nie słysząc do końca jego pytania, a raczej nie rozumiejąc w pełni jego słów, sięgnęła do kieszeni.
Jego upadek, chociaż tak bliski, wydał się idealnym momentem na samoobronę przed nieznajomym, któremu w tych ciemnościach nie mogła się przyjrzeć. Zresztą, czy on mógł się przyjrzeć jej lub jej dłoniom, w których z kieszeni płaszcza znalazła się drobna fiolka podróżnych perfum jaśminowych, które często przy sobie nosiła. Celowała nimi w niego zupełnie jakby miała przy sobie gaz pieprzowy lub coś podobnego, licząc że zapewni jej to jakąkolwiek przewagę lub szansę na obronę. Blef, powinna blefować - nie powinna pokazywać, że była zupełnie bezbronna, prawda?
- N-nie ruszaj się - zaraz wydukała z siebie przez ściśnięte gardło, jakby w obawie przed tym co mężczyzna mógłby jej zrobić. Stanowczo, kiedy miała uciekać czy walczyć w sytuacjach zagrożenia, często podejmowała próbę walki - nawet jeśli miałoby się to nie skończyć najlepiej. Ale przecież nie mógł wiedzieć, że groziła mu wyłącznie małą buteleczką perfum, która co najwyżej zapiecze jeśli zapach dostanie się do jego oczu - ale czy przyniosłoby to takie same skutki jak chociażby gaz pieprzowy?
Sama zaczęła się podnosić, cały czas celując w mężczyznę prowizoryczną i udawaną bronią, chociaż czuła że ręce jej drżą ze strachu przed tym co mogło się stać. Może powinna zacząć się wycofywać? W końcu byli niedaleko wyjścia - chociaż czy nie bezpieczniej było kazać mężczyźnie pierwszemu się stąd wynieść? Z drugiej strony, skąd mogłaby mieć pewność, że nie spróbuje się na nią zasadzić gdzieś po drodze?
Stanąwszy w końcu na nogach, zachwiała się lekko, czując ból kiedy stanęła pewniej na lewej nodze. Skręcenie? Miała nadzieję że nie, dzielnie stąpając na nodze, utykając i krzywiąc się z bólu. Był drażniący, przeszywający tylko w momencie nagłego ruchu. Jeśli będzie ostrożna, w akademiku obejrzy skręcenie.
Zaczęła się wycofywać powoli i tyłem do miejsca, w którym upadł jej telefon.
- Obserwuję cię...- rzuciła, chcąc brzmieć groźnie, chociaż jej głos wcale nie sugerował na to, aby była w stanie cokolwiek zdziałać w związku z mężczyzną. Brzmiała bezbronnie i wystraszona, na co nieco się zirytowała bardziej na siebie. - Możesz zacząć się podnosić... - dodała, stanowczo nie chcąc tracić jakichkolwiek pozorów, że to ona miała kontrolę nad sytuacją. Nawet jeśli w półmroku trudno było jej dojrzeć z kim w ogóle miała do czynienia - i co mężczyzna mógłby jej zrobić.
@Sugiyama Nobuo
Od razu poczuł jak ból promieniuje z ramienia i rozprzestrzenia się po całej kończynie. Podczas upadku musiał zderzyć się z czymś wystającym. Obstawiał, że prawdopodobnie nabawił się tylko ogromnego, bolącego sińca, ale na wszelki wypadek i tak chciał się sobie później przyjrzeć, by szczegółowiej określić swój stan.
Zaczął podnosić się trochę niezdarnie i powolnie, jakby to, że przed chwilą tak wyrwał w jej stronę nie miało już żadnego znaczenie, bo i tak wylądował na tyłku i byli na podobnym poziome. Wsparł ciało na lewej – tej niebolącej – ręce. Poczuł jak zadrżała pod ciężarem całego ciała, które próbowała unieść. Ostatecznie udało mu się nieco zmienić pozycję na bardziej siedzącą. Kompletnie nie spodziewał się, że gdy spojrzy w stronę dziewczyny, to ta będzie w niego czymś celować.
— Spokojnie — powiedział spokojnie, nieco zduszonym głosem. Właściwie to nie wiedział jak powinien się zachować, ale im dłużej się zastanawiał, tym lepiej rozumiał obawy dziewczyny... w końcu był zamaskowanym facetem, na którego natknęła się w opuszczonym garażu. Tylko jak jej miał teraz wyjaśnić, że tak naprawdę to jest bardzo spoko gościem, który nie ma wobec niej niecnych zamiarów. Przecież był zaskoczony tym spotkaniem równie mocno co ona, choć przez ogólną dezorientację i chęć wyprostowania sytuacji można było w nim tego nie dostrzec.
Wpatrywał się w nią marszcząc przy tym brwi. Pozwolił jej spokojnie wstać, a w międzyczasie próbował odnaleźć dłonią swój telefon, co w gruncie rzeczy nie okazało się trudne, bo leżał w pobliżu z wciąż włączoną latarką. I nawet ekran się nie zbił – pewnie zamortyzował upadek swoim własnym ciałem. Doskonale widział, jej chwilową utratę równowagi w momencie, gdy stanęła już na nogi. Przeniósł wzrok na jej stopę, rozpoczynając wnikliwą obserwację.
„Możesz zacząć się podnosić...”
Uśmiechnął się delikatnie.
— Dzięki... — odparł, powoli się podnosząc. Wykorzystał do tego pobliską ścianę, o którą z największą przyjemnością oparł plecy, co zdecydowanie pomogło mu w ogarnięciu się. I właśnie wtedy zobaczył też, że rozerwał sobie sweter. Od razu złapał za kawałek materiału i pokręcił głową. — Mój ulubiony.
— Co robisz sama w takim miejscu o tej porze? — wypalił. Bardziej bezpośredni być nie mógł. Zapomniał w ogóle, ze na plecach wciąż ma plecak. — Wszystko w porządku? — dodał sprawnie, wskazując podbródkiem na jej nogę, z którą ewidentnie coś było nie tak. Zawsze mógł ją obejrzeć, zdjąć plecak i wyjąć jakiś usztywniający bandaż lub coś takiego, ale nie chciał przestraszyć tej dziewczyny. Już i tak było wystarczająco dziwnie.
@Tohan Herena
Zawahała się, widząc jak mężczyzna się podnosił. Upadł również mocno, jeśli nie mocniej od niej. Ale przecież nie powinna myśleć teraz o tym współczuciu, które się w niej kłębiło czy o tym, że poczuła ucisk wyrzutów sumienia. A co jeśli coś mu się stało? Co jeśli nadział się na coś i teraz czekała go powolna śmierć tylko przez fakt, że ona znalazła się w tym miejscu przypadkowo co on? Co jeśli...
Nie, nie mogła o tym myśleć. Powinna skupić się na istotniejszej kwestii - co robił tutaj sam? Nie mógł jej raczej śledzić, to był na pewno zwykły przypadek. Ale nawet jeśli tutaj się znajdywał...
Starała się wyłapać jakieś szczegóły czy sugestie z jego wyglądu. Był miłośnikiem opuszczonych budynków? Słyszał o plotkach krążących wokół tego miejsca? Może załatwiał tutaj nielegalne interesy?
- Jestem spokojna - rzuciła, siląc się z całych sił, aby jej głos się nie załamał. Z jednej strony chciała przeklinać samą siebie za to, że przyszła tutaj dzisiaj - ale z drugiej, zdawało się jej, że dobrze panuje nad sytuacją w samej sprawie. Może czuła odrobinę adrenaliny? Dreszczyku emocji? Może...
Przesunęła wzrokiem na samochód. Zbierał części? Jakieś stare i zardzewiałe? Ale jak dużo użytecznej elektroniki mogłoby się znaleźć w tym zdezelowanym samochodzie? Może chodziło o inne jego części? Nie była pewna, mimo wszystko kierując się w stronę tego starego wraku, kiedy już tylko jej telefon znalazł się w dłoni.
Nie uśmiechnęła się na jego odpowiedź, starając się zachować wciąż powagę i stanowczość. Widziała jego wzrok i przez moment chciała się oburzyć - kiedy przypomniała sobie, że nie miała na sobie dzisiaj ani sukienki, ani spódnicy. Na co się patrzył? Zmarszczyła brwi, zaraz starając się chodzić jak najnaturalniej tylko mogła, choć jej umiejętności aktorskie wcale nie były jej mocną stronę, co od razu było widoczne.
Na razie była bezpieczna. I prawie bez szkód... Kostka w końcu się zagoi, prawda? To nie mogło być niczym poważnym od zwykłego upadku i potknięcia się. A przynajmniej miała taką nadzieję. Chociaż ostry ból, za każdym razem kiedy mocniej opierała ciężar ciała na stopie, dawał się we znaki. Był uciążliwy, momentami zaskakujący...
- T-tak - skłamała prędko na jego pytanie. - A ty? Co tutaj robisz? Jesteś fascynatem zdezelowanych samochodów? - zapytała, stając w końcu w miejscu. Załączyła również latarkę w swoim telefonie, aby mogli siebie nieco lepiej widzieć - i na razie opuściła dłoń z butelką perfum, którą jeszcze chwilę wcześniej groziła mężczyźnie. - Piszę reportaż o nawiedzonych miejscach Fukkatsu - skłamała, podając coś co tak naprawdę Haru mógłby tworzyć na zaliczenie. Ale mężczyzna nie musiał dostać informacji, że była studentka - ani co tak naprawdę studiowała. Zresztą, to nie tak że nie mogliby wraz z Nakajimą użyć dzisiaj zebranych przez nią materiałów w następnym filmiku. - Miejskie legendy oraz wydarzenia powiązane z niektórymi miejscami są wciąż otwartymi sprawami, a czasem stan niektórych budynków trzeba zobaczyć na własne oczy, żeby móc się na ich temat wypowiadać. Szukanie informacji i eksploracja jest czymś, co odróżnia dobre artykuły od tych złych, naturalnym jest że jeśli sprawa dotyczy nawiedzonych miejsc, trzeba je odwiedzić osobiście o odpowiedniej porze - dodała, a im dłużej mówiła, tym pewniej się czuła, chociaż wciąż miała wrażenie, że serce podejdzie jej do gardła.
Tym bardziej, że znów wycofywała się ostrożnie, stąpając niepewnie na prawdopodobnie skręconej kostce do samochodu, aby spróbować otworzyć jego drzwi i usiąść na moment w środku. Szarpnęła za drzwiczki, a te otworzyły się po jednej z prób. Zaraz po tym usiadła na, z pewnością nie pierwszej świeżości, fotelu, prędko wracając wzrokiem do mężczyzny, jakby chciała mieć go cały czas na oku - na wszelki wypadek, gdyby coś planował.
Podkuliła również swoją nogę, tę w której doskwierała jej kostka, dłonią chcąc nieco wybadać sytuację. Może jeśli po prostu odpocznie, będzie jej łatwiej iść? Albo zamówi taksówkę nieopodal pod akademik...
@Sugiyama Nobuo
„Jestem spokojna.”
Skinął głową, zaciskając palce mocniej na telefonie. Świetlistą wiązką starał się rozjaśnić jak największą ilość mroku garażu, jakby chciał mieć nieco większe rozeznanie w otoczeniu. Po upadku i wypuszczeniu urządzenia z rąk stracił trochę orientację w terenie – strony mu się pomieszały, a niewykluczone, że początkowo miał też zawroty głowy. Poza tym bolące ramię nie dawało o sobie zapomnieć.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że mógł ją wprawić w zakłopotanie, gdy tak spoglądał na jej stopę. W tamtej chwili odstawił wszystkie ludzkie myśli na bok, skupiając się tylko i wyłącznie na jej zachowaniu, jakby chciał od razu wystawić fachową diagnozę. Jego medyczny umysł odezwał się w nim jak pajęczy zmysł Spidermana, nie mógł go zignorować. Ale wkrótce przestał jej się tak świdrująco przypatrywać, jakby uznał, że już zebrał zadowalającą dawkę informacji.
Uśmiechnął się, gdy usłyszał określenie 'fascynat zdezelowanych samochodów'. Materiał maski na jego ustach poruszył się delikatnie.
— Raczej entuzjastą ciszy i spokoju — mruknął jedynie, nie siląc się na dalsze wyjaśnienia. — To mój safe spot — angielskie słowa wypowiedział z wyuczonym, nieco nienaturalnym akcentem niepasującym do rdzennego mieszkańca Japonii. Ale nie kłamał, to opuszczone miejsce było dla niego swego rodzaju ucieczką od świata rzeczywistego. W większości przypadków na nikogo nie natrafiał, jakby całe menelstwo i złodziejstwo znalazło sobie ciekawsze obiekty, nad którymi mogło się pastwić. A ten garaż był zwykle pusty. Zawsze mógł tu przyjść, skonfrontować się z samym sobą i pokrzyczeć na siebie w myślach. Zdawał sobie sprawę, że to wyjaśnienie mogło brzmieć trochę żałośnie, ale... mówił prawdę. — I myślisz, że to miejsce jest nawiedzone? — odparł z lekkim rozbawieniem, bo przecież doskonale wiedział, że żadnego ducha tu nie ma. Żadnego nie wyczuwał. — Rozumiem. A nie lepiej byłoby się zainteresować aktualnymi wydarzeniami? Morderstwami młodych mężczyzn... Wydawać by się mogło, że są wyjątkowo zagadkowe.
Spoglądał na nią, ale tym razem nie przyglądał jej się tak ciężko jak wcześniej, żeby nie odniosła wrażenia, że jest jakimś dziwakiem. Po prostu zerknął na nią gdy złapała za drzwi samochodu, a później usiadła na jednym z siedzeń. Robiąc to sama dała mu wyraźny znak, że jednak nie wszystko jest w porządku.
— Mogę obejrzeć tę nogę? Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jestem medykiem. W plecaku mam apteczkę, na pewno znajdziemy coś, co ci trochę ulży — mówiąc to powoli ruszył w jej kierunku. Dłonie miał wyciągnięte przed sobą, jakby chciał jej pokazać, że są puste (no trzymał tylko telefon) i naprawdę nie ma złych zamiarów. Mógł pomóc.
@Tohan Herena
- O... oh... Przepraszam za zajęcie go - powiedziała, może nieco mnie nastawiona jak do walki. Chociaż czy w pełni wierzyła w słowa mężczyzny? Może była to wyłącznie wymówka, w którą uwierzyła? Może...
Zawahała się. Nie powinna tak pochopnie oceniać. Przynajmniej...
- Nie jestem pewna, może być. Dlatego tutaj przyszłam - odpowiedziała. - Warto sprawdzić podobne miejsca - dodała, a słysząc o morderstwach na uniwersytecie, zawahała się. Kojarzyła przecież tych studentów, tych ludzi. Bardziej przerażał ją fakt, że Haru idealnie wpasowywał się do profilu ofiar - intuicyjnie chwyciła mocniej telefon, jakby chcąc wysłać mu wiadomość z zapytaniem czy wszystko było w porządku, ale zrezygnowała z tego pomysłu. - Nie powinno grzebać się w tak świeżych sprawach. Ci ludzie mieli przyjaciół i rodziny - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę sama nie podzielała tej opinii. W końcu przyglądała się innym studentom na korytarzu, zastanawiając się kto, gdzie i dlaczego mógłby paść kolejną ofiarą. I czy będzie kolejna ofiara? Może niekoniecznie mieli szanse na rozwikłanie tej zagadki - a może była już rozwikłana.
- Zresztą, przy tak świeżych sprawach, szczególnie o studentach, łatwiej jest znaleźć informacje w sieci. Wypytać znajomych, sprawdzić ich social media, sprawdzić wspólne powiązania, chociaż naturalnie przy uniwersytecie tych wspólnych punktów jest od groma. Czasem to trudniejsze, żeby znaleźć, kto tak naprawdę może być kolejną potencjalną ofiarą - stwierdziła, dziwnie nagle zainteresowana całą tematyką, mimo wcześniejszych słów o tym, że przecież nie wypadało, żeby tak grzebać o innych. - No i trzeba patrzeć też poza okrąg uniwersytecki. Może mają inne powiązania ze sobą, poza szkołą? Może... - urwała nagle, orientując się, że zbyt mocno chciała wejść w szczegóły tego, co czytała w sieci. - Nieistotne, są zagadkowe, ale trudniej się sprawdza coś, co dzieje się teraz przez natłok fałszywych informacji - powiedziała pewnie, chociaż spięła się nieco, widząc jak mężczyzna ruszał w jej stronę.
Mimo wszystko, wolała być wciąż ostrożna. Wydawał się mniej i mniej groźny, ale nie mogła zupełnie ignorować tego, że mógł mieć przewagę w bezpośrednim starciu. Tym bardziej, że trudniej było jej teraz uciekać przez uciążliwy ból w nodze. Zresztą, czy sam nie był też ranny dopiero co? Uderzył się dość mocno, sam się zachwiał na tamtym gruzie...
Zagryzła wargę, wahając się. Zerknęła na moment do środka samochodu za siebie, jakby czegoś szukała - czegoś do samoobrony, czegoś jak mogłaby uciec? Czegoś...
Wróciła wzrokiem do mężczyzny.
- Pokaż co masz w plecaku - wręcz zażądała. Wolała, żeby nie zbliżał się do niej z czymś, czego zawartości nie znała. W końcu to mogło być zwykłym blefem, ta cała chęć pomocy, prawda? - [/b]I pierw sam sobie pomóż, mocno poleciałeś na tamtym gruzie...[/b] - dodała już ciszej, podciągając całkiem nogę i opierając na niej podbródek. Obserwowała cały czas zamaskowanego mężczyznę, powoli też samej zdejmując swojego buta, choć dopiero kiedy rzeczywiście zobaczyła apteczkę.
Jej stopa rzeczywiście powoli zaczynała już puchnąć, chociaż nie zdawało się to być aż tak poważnym urazem.
@Sugiyama Nobuo
— Mogę cię zapewnić, że ja nie jestem duchem — odpowiedział od razu w ramach żartu, ale dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego jak denne było to co zrobił. Dowcip przypieczętował wymuszonym uśmiechem – gdyby nie maska na twarzy, to na pewno byłoby po nim widać zażenowanie swoją własną osobą. I może nawet jakiś delikatny rumieniec, że tak łatwo przychodziło mu robienie z siebie idioty w towarzystwie płci przeciwnej. Cóż... jednych matka natura obdarowała tęgim umysłem, drugich świetną predyspozycję do budowania tkanki mięśniowej, a Nobuo dostał tylko swój móżdżek, który prawdopodobnie był za mocno pofałdowany nie w tę stronę, w którą powinien.
„Nie powinno grzebać się w tak świeżych sprawach.”
Skinął głową. Miała rację, ale z drugiej strony wiele osób, które faktycznie grzebało w tych sprawach miało ku temu powody. Odkrycie prawdy na pewno przyniosłoby ulgę rodzinie. Poza tym im mniej wiadomo, tym bardziej wszyscy wokół się boją. Ludzie zostali tak zaprogramowani, że nieznanego obawiają się najbardziej.
Słuchał jej z największym skupieniem jakie był z siebie wykrzesać w tej sytuacji – w ciemnym, opuszczonym garażu, z bolącą ręką i telefonem rozświetlającym ciemności.
— A teraz przyznaj się... prócz pisania reportażu te rzeczy nieźle cię kręcą, nie? — zapytał, bo całe to jej nagłe zainteresowanie mu nie umknęło. Potrafił być całkiem niezłym słuchaczem, zwłaszcza, gdy całą swoją uwagę skupiał na swoim rozmówcy, chłonąc każde słowo, które się z niego wydobywało.
Zmrużył oczy, gdy zażądała ujawnienia wnętrza plecaka. Nobuo nie miał nic do ukrycia, więc ostrożnie zsunął z pleców bagaż. Syknął cicho, kiedy jeden z pasków zleciał po jego ramieniu. Był praktycznie pewny, że nabawił się niemałego sińca, który utrzyma się przez najbliższe kilka dni, ale żeby się upewnić musiałby zobaczyć dokładniej miejsce, którym zawalił w wystający gruz. Od razu chwycił za zamek i już kilka sekund później trzymał w dłoniach torebkę z charakterystycznym czerwonym krzyżem w kółku. Odstawił telefon na masce samochodu światłem w górę i spojrzał na dziewczynę, jakby chciał jej powiedzieć a nie mówiłem, że mam tylko apteczkę?
— Dobra, najpierw spojrzę na siebie — powiedział, układając apteczkę zaraz obok telefonu. Ostrożnie przystąpił do zdejmowania z siebie przedziurawionego swetra. Tym razem nie usłyszała żadnego syknięcia, bo udało mu się zacisnąć zęby – na tę falę bólu się przygotował. Podczas zdejmowania z siebie wierzchniego odzienia podwinęła mu się delikatnie koszulka, która odsłoniła kawałek jego jasnego brzucha. Pospiesznym ruchem wsadził materiał w spodnie, a następnie uniósł krótki rękawek, by spojrzeć na swoje ramię. Duży, siny siniak dumnie pozował na jego ręce. — Chyba miałem tu jakąś maść na takie stłuczenia... — Od razu zanurkował w apteczce.
@Tohan Herena