Dach uniwersytetu
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

02.09.22 22:12
Dach uniwersytetu


Dach uniwersytetu jest miejscem, w którym czas lubi spędzać znaczna część studentów. W ciepłe i słoneczne dni, młodzież lubi urządzać sobie pikniki i spotkania towarzyskie właśnie w tym miejscu. Można stąd podziwiać nie tylko to, co dzieje się na dole, pozostając przy tym niezauważonym, ale również obserwować piękną panoramę miasta.

Haraedo
Ejiri Carei

02.12.22 22:51
| 8 listopada

Policzki kryły się za rozlewającym się szkarłatem. I zawstydzenia i złości jednocześnie. Usta zaciskała, czując niemal jak łzy cisnęły jej się do oczu. Zerwała z drzewa przyklejony rysunek. Jej rysunek, szkic zaledwie, ale dla cudzego niezrozumienia, zdecydowanie niepokojąco sugerujący jedno z duchów. Rysunek - zwinięty ze szkicownika, razem z niemal polową kartek, rozrzuconych po dziedzińcu. Ale - znała sprawcę. Nie pierwszy raz stykała się ze złośliwością. I być może przymykała oko na drobne zaczepki, ale każdy miał raźno nakreślone granice, kiedy ma dość. I Carei miała dosyć. Początkowa panika ewoluowała. Nie lubiła konfrontacji, unikała podobnych starć, woląc po prostu odpuścić, wycofać się. Od czasu do czasu, do głosu dochodziły żywe nawyki z przeszłości. I tym razem, zdecydowała się podążyć za emocją, która wlewała na język cierpką gorycz poczucia niesprawiedliwości. I chociaż niekoniecznie miała pomysł na rozwiązanie, chciała przynajmniej zderzyć się z autorem jej upokorzenia - idę na dach - fuknęła tylko do koleżanki, która wciąż trzymała kilka zgniecionych kartek papieru.
Niby mała burza, wbiegła na schody, pokonując kolejne stopnie po dwa. Rozpięty w guzikach płaszczyk w kolorze ciemnego granatu, drgał niby cienkie skrzydła z każdym dokonanym podskokiem. Część włosów umknęła z zaplecionych w warkocz włosów, rozsypując się wokół twarzy. W palcach, niczym zdobyczną broń, zaciskała ułamany ołówek.
Impet zatrzymał się na wejściu i nieco zbyt ciężkich jak na jej możliwości - drzwi. Pchnęła je w końcu z wysiłkiem, czując niemal od razu uderzenie chłodu. Wypuściła skumulowane powietrze z płuc. Ciężko było jej utrzymać gniew na tym samym natężeniu i gęstości, wiatr i bieg, rozmywały większość negatywnej energii, ale gdy tylko dostrzegła leżącą na jednej z ławek sylwetkę, z kartka papieru, która przysłaniała twarz, zadrżała.
Nie zastanawiając się długo, podjęła w działaniu pierwszy impuls, jaki zawibrował w umyśle, nie próbując nawet kalkulować, czy rzeczywiście miała rację w rozpoznaniu tożsamości nieznajomego, zerwała się, w kilku krokach docierając do chłopaka.
- Przegiąłeś! - parsknęła, celując i dźgając  wskazującym palcem w męską pierś - nie mam pojęcia o co ci chodzi, ale przestań! - mówiła z pasją, by w drugiej, pobielałej z wrażeń dłoni, nadal zaciskać ołówek - nie masz prawa... - kontynuowała, by w końcu zerwać zwitek kartek (notatnik?) i móc spojrzeć w oczy... komuś zupełnie, całkowicie i absolutnie - obcemu. Jak sparaliżowana, przejęta do granic możliwości - zamarła, z palcem wciąż utkwionym na piersi nieznajomego - tak bardzo nieznajomego. Niemożliwe. Pomyliła się. Tak bardzo głupio i paskudnie - Ja... - wydukała, z rozszerzonymi źrenicami po prostu patrząc i głęboko uświadamiając sobie, co właściwie zrobiła od samego początku.

| psikus - pomyłka

@Aomine Toshiro
Ejiri Carei
Aomine Toshiro

03.12.22 0:15
To nie był mój najlepszy dzień, dzisiejsza zmiana za barem, była wyjątkowo męcząca i do tego jeszcze od rana musiałem być na uniwersytecie. Może przydałoby się jakieś dofinansowanie albo stypendium. Gdyby tylko nie moje zachowanie to pewnie załapałbym się na jakieś, ale uczelnia nie chciała nagradzać, ludzi wpadających w częste problemy i tak dobrze, że jeszcze mnie nie wyrzucili, za te różne ekscesy i faux pax.
Czasami pogodzenie studiów, pracy i stażu bywało niemożliwe wręcz i nie mogło to się inaczej skończyć niż zasypianiem w różnych miejscach. Dzisiaj nie było inaczej, podczas lunchu poszedłem na dach i rozwaliłem się na jednej z ławek, Chłodna jesienna aura mi nie przeszkadzała, wolałem, jak była niższa temperatura, niż gdy się topiłem. Po posiłku zająłem się przeglądaniem dzisiejszych notatek, masa łacińskich zwrotów i skomplikowanych rysunków anatomicznych. Nie było to nic ciekawego, nawet dla wypoczętego studenta, a co dopiero dla takiego flaka jak ja. Nim zauważyłem, że morfeusz już ma mnie swoich objęciach, zasnąłem i zakryłem sobie twarz notatnikiem. Czy było wygodnie, raczej średnio, ale organizm po prostu postanowił przejść w stan spoczynku na pewien czas.

Miałem bardzo przyjemny sen, w którym byłem zwykłym chłopakiem, a nie dziwadłem widzącym duchy i yokaie. Nawet zwierzęta nie atakowały mnie, jak tylko pojawiłem się w ich polu widzenia. Bardzo miła odmiana, bo do tej pory to mogłem co najwyżej atlas przejrzeć albo uruchomić Animal planet. Niestety ktoś postanowił wybudzić mnie z mojej utopijnej wizji.  Poczułem, jak ktoś dźga mnie w klatkę piersiową, jeszcze do końca nie kontaktowałem i ciężko było mi wyłapać sens jej słów. - O czym ty mówisz, nie można już tutaj odpoczywać? - Rzuciłem powoli zaspanym głosem, czyżby uczelnia wprowadziła jakieś nowe przepisy i teraz już nie można było korzystać z dachu? Otworzyłem jedną oko i dokładnie zilustrowałem agresorkę, gdy podniosła prowizoryczny ekran odcinający naturalne światło.
Trochę zaniemówiła, jakby zobaczyła ducha, ale to dalej nie tłumaczyło tej sytuacji i jej stanu wzburzenia w pierwszych słowach, poza tym trzymała mocno w dłoni ołówek, którym można było zrobić sporo krzywdy, wystarczyło tylko wiedzieć, gdzie nim przyłożyć. Czyżby spanikowało, gdy spojrzała mi w oko, wizja zemsty musiała dość szybko z niej ujść albo po prostu nie mogła się teraz przełamać do napaści. - Ty co? Mam nadzieje, że nie planujesz użyć na mnie tego ołówka... Chyba spanie na ławce to nie jest wystarczający powód nie?.. Zresztą trzeba było wziąć, coś ostrzejszego inaczej się umęczysz. - Zapytałem jej retorycznie, chyba nikt na świecie nie napadłby drugiego człowieka za mój domniemany występek. Czy może po prostu inaczej jej jakoś nabrudziłem i po prostu nie pamiętam tego? No nic, chyba to popołudnie dopiero miała się skomplikować.
@Ejiri Carei
Aomine Toshiro
Ejiri Carei

04.12.22 20:13
Za dużo działo się na raz, by mogła nadążyć za ciągiem przyczynowo skutkowym, sfinalizowanym katastrofą. Nie tylko nie skonfrontowała się z rzeczywistym sprawcą jej dręczenia, ale oskarżyła i wykrzyczała listę zbrodni całkowicie obcemu chłopakowi. We wspomnieniu uczelnianej rzeczywistości, gdzieś mignęły jej obrazy postawnej sylwetki, ale nigdy nie złapali ze sobą rzeczywistego kantaku. Czy miało to teraz znaczenie - żadnego. Przerwała właśnie ten ciąg nieznajomości na tyle znacząco, że nikt o zdrowych zmysłach, nie mógłby tego zignorować. Dlatego moment, w którym jej oczom została odkłoniona prawda - spanikowała. Płynące za zrozumienia i wybudzenia - jak zauważyła po wciąż nieco sennym blasku złota źrenic - słowa, wygięły sylwetkę, niby wiolonczelową strunę. Chciała powiedzieć coś logicznego, coś, co zetrze z jej twarzy narastający - znowu - rumieniec wstydu. Zamiast tego, stała nieruchomo, z zawieszoną nad leżącym dłonią. Przyłapana na gorącym uczynku. Była winna.
Wypuściła ołówek z palców, czując jak męskie spojrzenie prześledziło jej zaciśniętą dłoń. Kolejny dowód zbrodni - To nie na Ciebie - wypaliła w końcu, w końcu odzyskując kontrolę nad ciałem i cofając się w pośpiechu, niemal potykając się. Zyskany dystans wyzwolił i większą swobodę słów, chociaż tłukące się niespokojnie serce, wciąż utrudniało składność całości tłumaczeń - Najmocniej przepraszam - dodała w końcu, pochylając głowę w dół i układając drżące lekko dłonie.
Śmiech - złośliwy, brzydki, który zaraz potem usłyszała, przejął ją zimnym dreszczem. Śmiech, który nie należał do złotookiego studenta, a bardziej znajomego. Źródła jej dzisiejszej złości i nieprzyjemności. Nie podniosła głowy, ale lokalizowała głos pod drugiej stronie zakrzewionego "ogródka" na dachu, gdzie także znajdowały się ławki, niewidoczne od wejścia w pierwszym rozeznaniu. A jednak - nie pomyliła się aż tak bardzo. Ciemnowłosy agresor wychylił się - Wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem, ale to już cyrk - uniosła głowę, w końcu natrafiając na wzrok chłopaka, który - w tym samym momencie podniósł - prawdopodobnie z ławki na której siedział, kartkę. Jeden z rysunków Carei, które zniknęły ze szkicownika. Z kierunkowanym gniewem, zgniótł kartkę i cisnął w stronę Ejiri. Drgnęła, ale nie odsunęła się. Zgnieciona kulka łukiem poleciała pod jej stopy, nie trafiając ramienia.
Na papierze, chociaż poznaczonym liniami zgnieceń, widniała mroczna, pogrążona w cienistej powłoce ołówkowych szponów - twarz bardzo podobna do tej należącej do winowajcy. Uniosła ramiona - To nie ty - odezwała się cicho, nachylając się i sięgając po zmaltretowany rysunek. Teraz częściowo rozumiała kierowaną ku niej nienawiść. Wokół postaci dręczyciela co jakiś czas dostrzegała kręcą się, niemal identyczną jak on sam postać. I to ja narysowała. Wzrok podniosła, tym razem na - swoją ofiarę. Słusznego wzrostu nieznajomy, nie dość że go tak brzydko zaatakowała, to był jeszcze świadkiem żenującej sytuacji. Przymknęła powieki, palce obu dłoni oplatającej na cienkiej fakturze porysowanej kartki. Jedna wielka pomyłka. Powinna była uciekać, ale znowu - nie była nawet pewna, w którą stronę.

| psikus - niesłuszne oskarżenie

@Aomine Toshiro
Ejiri Carei
Aomine Toshiro

04.12.22 22:03
Sytuacja zaczynała się trochę klarować, padło kilka słów, które skierowały mój tok myślenia w bardziej optymistyczną wersję, a przynajmniej narzędzie planowanej zbrodni zostało upuszczone. Więc to wszystko był po prostu przypadek, czysty zbieg okoliczności i pomyłka, ostatnie czego potrzebowałem, to kolejnego wroga na uczelni, który chciałby mi źle życzyć. Jednak po tym wszystkim nasunęło się kolejne trochę nieśmiałe, ale mocno dudniące w głowie pytanie. Kto był jej wrogiem i co takiego zrobił, że była gotowa wbić w niego ołówek albo nim grozić? Ktoś musiał naprawdę jej mocno zajść za skórę, nie wydawała się jakaś mocno niezrównoważona, w końcu zrobiło się jej głupio po wszystkim i na jej lico pojawił się róż.
A to bardziej normalne i ludzkie zachowanie pełen empatii, daleko raczej było jej do socjopaty. Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć napastniczce, rozległ się śmiech, szyderczy, nieprzyjemny i zdecydowanie niepotrzebny. W pierwszej chwili myślałem, że ktoś się śmieje ze mnie, na uniwerku było kilku gości, który lubili czasami sobie ze mnie zadrwić i podszczypać, najczęściej kończyło się to tym, że emocje eskalowały i nie tylko słowa wtedy latały.
- Nie przejmuj się, nic się nie stało. - Powiedziałem ściszonym głosem i powoli podniosłem się z ławki. Rozprostowałem ramiona i pokręciłem głową na boki, podczas którego kręgi wydały z siebie charakterystyczny dźwięk strzelających statów. Jednak spanie na ławce, nie było zbyt zdrowe, ale nie planowałem na niej przysnąć. Kolejna szczypta informacji, odsłoniła plansze i pomogła lepiej zrozumieć sytuacje, wniosek był dość oczywisty, ten chłopak dokuczał jej i to na pewno już dłuższy czas, co tacy ludzie mieli w głowach?
Nieważne, w jakim wieku i która by to nie była szkoła czy uczelnia, zawsze trafiały się takie gnidy, które kosztem innych chcieli się zabawić i wyleczyć kompleksy. Niby nie była to moja sprawa i raczej nie powinienem był w żaden sposób reagować, ona sama powinna się nauczyć bronić, ale jakoś nie mogłem tego puścić płazem. Zwłaszcza gdy ona rysowała go jak jakiegoś stwora, ducha czy demona, nie będę sprawdzał, czy moje sumienie, później będzie mi wypominać zaniechanie w tej sprawie.
- Poczekaj na mnie chwile, tylko coś załatwię. - Postawiłem swoją torbę obok niej i okryłem ją swoją kurtką, skoro chciała zniknąć z pola widzenia ze wstydu to i lepiej, żeby się nie przyglądała temu, co raz może się tutaj stać. Zdjąłem ją tylko z jednego powodu, nie chciałem sobie zniszczyć kolejnej kurtki, wypłata była daleko, a i tak miałbym problem, żeby zawiązać koniec z końcem, gdyby doszło to zakupu nowej. Dlatego dziarskim krokiem w samej granatowej koszulce podszedłem do inicjatora tego wszystkiego, zmierzyłem go dobrze wzrokiem i spojrzałem z nieukrywaną pogardą.
- Chcesz poznać kogoś niezrównoważonego?... Wiesz, że człowiek ma od 28 do 32 zębów stałych i 206 kości... Chcesz, to mogę wybić Ci trochę zębów albo złamać Ci kilka kości. Jeżeli nie dasz jej spokoju, nie obchodzą mnie głupie tłumaczenia albo grożenie, że poskarżysz się dziekanowi. Jak wylecę ze studiów, to już nie będę miał powodu trzymać bestii w klatce... Oko za Oko... ząb za ząb... życie za życie. - Mówiłem tonem pozbawionym emocji, suchym, chłodnym, wyrachowanym. Długo letnie nauki dziadka, może weszły mi trochę za bardzo w krew.
@Ejiri Carei
Aomine Toshiro

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

08.12.22 21:00
Słyszała o pierwszym wrażeniu. O jego znaczeniu i cieniu lub światła, które kładło się potem na dalszej znajomości. A biorąc pod uwagę jej wielkie wejście i atak, jaki zaserwowała nieznajomemu, kurczowo zagryzało się poczuciem winy, że - właśnie, dźgała tym pierwszowrażeniowym "cieniem", jak natchniona. A odkryta prawda, podkopywała pokłady odwagi, które przecież zebrała ku nieprzyjemnej konfrontacji. Szkoda, że ubrane w pociski wyrzuty, nie trafiły do rzeczywistego autora jej nieszczęścia.
Dudniące - oczywiście - zbyt głośno serce, zagłuszało zdroworozsądkowe zachowanie. Zamiast katalogu słów i tłumaczeń, przyjęła winę, nie umykając przed odpowiedzialnością. Przeprosiny. Głęboki ukłon. Palce złożone na udach. I cicha prośba do szepczących czasem bogów, by młodzieniec nie należał do zawistnych. Odliczać mogła kolejne uderzenia serca, nie oczekując rozgrzeszenia. A mimo to otrzymała coś więcej. Ściszony głos, nie niósł udręki, nie kipiał w nim gniew, ani kpina. Nim jednak los się uśmiechnął, uśmiechem wołanym przez kilka krótkich wyrazów, pojawił się drugi z uderzeniem oskarżeń, które już wcześniej bolały niby uderzenie w policzek.
Wyprostowała się, chociaż spięte ramiona nadawały jej wygląd wystraszonej łani, gotowej zerwać się, gdy tylko nadarzy się okazja. Trwała jednak w miejscu winowajcy. Nienawidziła poczucia bycia ofiarą. A mimo to, jak na złość, taki obraz siebie właśnie przedstawiała. A potrafiła postawić na swoim. Stanąć na przeciw, gdy nie zgadzała się oceną. Tylko cudzy gniew potrafił paraliżować, zaciskał pazury na krtani, wbijał zęby w kark, zmuszając by pochyliła głowę. Kołysał wargami w urwanym drżeniu, kradnąc słowa, które powinna była sypnąć. Milczała więc długo, jak zaklęta klątwą, zatrzymana pomiędzy dwoma talizmanami.
Drgnęła, jak wybudzona ze snu, gdy nieznajomy wstał z ławki, odsłaniając pełnię wysokości. Zdawało się, że rzucał cień, który prześlizgnął się długą linią, nie obejmując jej chłodem. Wręcz odwrotnie.
Zarzucona na ramiona kurtka, przysłaniała i twarz, chowając jej wstyd i nieszczęsne próby poradzenia sobie ze splątaną nieoczekiwanością wyborów całej, stojącej na dachu trójki. Miała zaczekać. Tylko na co? Palce zacisnęła bardziej na zmaltretowanej kartce. Nie, nie patrzyła. Powieki zamknęła, ostatnim co widziała to czubki własnych butów. Ale głosu odciąć nie mogła. Nie chciała. Nie, kiedy ostrość przecinała powietrze jak precyzyjne ciosy miecza. Słyszała i krok. Ten pewny, cięższy i ten drugi, cofający się. Nie musiała patrzeć, by zrozumieć, że dzisiejszy agresor zmienił rolę szybciej, niż mogłaby przewidzieć - Trzymasz z tą... - zgrzytniecie zębów, które mogło świadczyć o wahaniu - Jeszcze pożałujesz - syczenie wciągniętego powietrze przez zaciśnięte zęby, jakby wężowe, a potem, potem szybkie kroki minęły jej postać. A ona w końcu wypuściła oddech, który piekł płuca.
Uchyliła powieki - Mam nadzieję, że nie będziesz niczego żałował - jak przekręcone odbicie lustrzane rzuconej przez dręczyciela groźby, jej własne słowa kierowała już do chłopaka. Pomógł jej. Nie. Osłonił. Odparł atak. Ingerencja, której w ich kulturze - miała wrażenie - zbyt często brakowało. Łatwiej było o obojętność. I nie chodziło o pełne goryczy marudzenie. Spotykała się z nią na co dzień. Tak było przecież łatwiej. I nie, nie poradziłaby sobie sama. Nawet, jeśli bardzo tego pragnęła.
A teraz, kiedy minęło zagrożenie, wróciła niezręczność jej własnego zachowania.

@Aomine Toshiro
Ejiri Carei
Aomine Toshiro

10.12.22 11:56
Spoglądałem na oprawce, uśmiechałem się cynicznie i z pogardą. Był żałosnym robakiem, kundlem, który tylko potrafił głośno ujadać, a gdy przychodziło co do czego, to kulił się w kącie z ogonem pod sobą, albo wiał, gdzie pieprz rośnie. Aby tylko nie stawić czoła komuś równie silnemu czy silniejszemu, odgrażał się jak małe dziecko i obiecywał, że tego pożałuje. Nigdy nie szukałem z nikim zwady i to najczęściej ktoś miał problem do mnie, już przez te wszystkie lata nauczyłem się radzić z takimi zachowaniem. Wystarczyło się raz postawić, pokazać swoją siłę i agresorzy z reguły odpuszczali albo zbierali się w większej grupie.
- Żałosne... W razie co wiesz, gdzie mnie szukać... Ale lepiej dla Ciebie, żebym to ja nie zaczął się szukać. - Rzuciłem, mu na odchodne za nim poleciał, jak przestraszone dziecko szukać swoje matki albo ojca, którzy obronią go, po jego wybrykach. Obróciłem się i podszedłem do dziewczyny, która była skryta pod moją kurtką.
- Mam nadzieje, że nie przestraszyłem Cię zbytnio. - Złapałem jedną ręką za kaptur i odsłoniłem jej głowę, gdy skończyła mówić. Drugą drapałem się po potylicy, nieco skonsternowany. Może trochę przegiąłem z tymi groźbami i tonem, ale co zrobić, gdy do takich gnid nie docierają normalne słowa.
- Nie przejmuj się tym... Nie jest to pierwszy raz, gdy ktoś rzuca mi groźby bez pokrycia. - Schyliłem się po swoją torbę i trzymając za rączki, przewiesiłem przez bark. Nie musiała się przejmować, losem, jaki sobie zgotowałem swoim zachowanie, jeżeli przyjdzie mi wypić uwarzone piwo, to je wypije.
- Odprowadzić Cię gdzieś?... Na wypadek, gdyby nie dał on za wygraną? - Głową wskazałem w kierunku klatki schodowej. - W ogóle czemu on Ci dokucza i psuje hmmmm.... Twoje rysunki? - Spojrzałem na pomiętą kartkę tym razem zdecydowanie dokładniej niż za pierwszym razem.  Nie chciałem za mocno na nią naciskać, ale czasami mówiłem więcej, niż powinienem i byłem delikatnie natrętny.

@Ejiri Carei
Aomine Toshiro
Ejiri Carei

18.12.22 14:11
Nie mogła widzieć tego co działo się za zasłoną spojrzenia. Tak przez materiał kaptura, który opadł na włosy, przysłaniał twarz, ale i powieki zamykała, zaciskając uporczywie, jakby miały stanowić mur, oddzielający ja od rzeczywistości. Głupie to było zachowanie, bo i wiedziała zbyt dobrze, jak bardzo wrażliwe miała pozostałe zmysły, nie tylko te zewnętrze. Wyobraźnia, oparta na przesłankach słuchu, potrafiła niemal bezbłędnie odzwierciedlić ślady rozgrywającej się sceny. Malować mogłaby ich z pamięci, uwiecznionych w półmroku wciąż jesiennego dnia, z wiatrem hulającym pod nogami, kilkoma zawieszonymi w powietrzu liśćmi i wibrującymi, jak kręgi wodne - emocjami. Te ostatnie zdawały się być niemal namacalne, jak przesiąknięte atramentem płótno, które zwija się, pęcznieje i pożera bielące się drobiny pergaminu. Ale wszystko to musiała oddzielić. Czekała, tak, jak o to ją poprosił, chwytając tylko słowne uderzenia, które rykoszetem omijały jej postać. Prawie.
- Nie - bo siły się nie bała, a jej wykorzystania w krzywdzie kogoś, kto obronić się nie potrafił. Można było doszukiwać się w tym patosu, stereotypu, który mierzwił, gdy słuchało się w opowieściach, ale Carei mogła być nazwana zacofaną. Kochała historie z dobrym zakończeniem. Wystarczającą tych strasznych doświadczało się w życiu, by chciała je przeżywać jeszcze w czytanych, czy oglądaczy inscenizacjach. Doceniała wiec te akty dobra, dla niej jawiące się jak bohaterstwo. Mogło być nazwane przerysowanym w opisie, czy widoku. Może nawet wyolbrzymiała znaczenie, ale doceniała ich źródła. I była wdzięczna, za drobiny światła, jakie otrzymywała, niezależnie od cudzej oceny.
- To niebezpieczne stwierdzenie - zawahała się, podnosząc nieco spojrzenie, gdy odsłonił jej twarz spod materii kaptura - groźby to zła wola. Jeśli nie fizycznie, potrafi uderzyć inaczej - poruszyła palcami, które wciąż zaciskała uparcie na sfatygowanej już kartce. Niezręczność nadal sączyła się w słowach, ale brak wcześniejszego agresora, łagodził napięcie - przepraszam, że zostałeś w to wplątane - pochyliła się jeszcze raz, wracając do pionu, gdy odezwał się ponownie.
- Dziękuję. Wystarczy do dziedzińca - miała cichą nadzieję, że chłopak, który zniknął już z dachu, nie wpadł na dziwny pomysł, czekania na nią gdzieś na schodach. Podejrzewała, że nie był tak uparty, chociaż urażona duma, musiała zaprawić emocje piekącym gniewem. Na kolejne pytanie, nie znała właściwej odpowiedzi. Rozchyliła i zamknęła usta, by dopiero po chwili zwerbalizować skłębione myśli - Czasem rysują dziwne rzeczy - zaczęła ostrożnie, spoglądając tym razem dużo wyżej, szukając spojrzenia chłopaka - nie każdemu się to podoba - kontynuowała, wciąż, intuicyjnie, szukając sprzeciwu, który kazałby jej się zatrzymać w tłumaczeniu - narysowałam też kogoś podobnego, ale to nie on - podkreśliła szybko ostatnie słowa. Próba opisu, że po prostu widziała krazącego wokół chłopaka ducha, raczej nie wchodziła w grę. Nie, kiedy i tak balansowała na granicy kurtuazyjnej poczytalności -...ale podobno artyści tak mają. Z rysowaniem- zakończyła, chcąc załagodzić nieprzyjemną perspektywę "wariatki" jaką słyszała od czasu do czasu. Większość ludzi, których znała - lubiło ją, chociaż, nigdy nie pozwalała sobie na większa integrację. Wzruszyła lekko spiętym ramieniem, ostatecznie opuszczając też wzrok i wyginając muśnięte błyszczykiem wargi w lekkim, niepewnym uśmiechu - ...jestem Ejiri Carei - pochyliła się w przywitaniu, tym razem odsłaniając swoją tożsamość. Czy byłą w tym pochopna naiwność, czy nie - była mu to winna.

@Aomine Toshiro
Ejiri Carei
Aomine Toshiro

23.12.22 12:35
Lekko się uśmiechnąłem, gdy odpowiedziała na moje pytanie o strachu. Dobrze, że się nie przeraziła, mogłaby pomyśleć, że jeszcze zamierzam jej coś zrobić, gdy pozbędę się świadka, ale tak nie było na szczęście. Groźby rzucane w moją stronę to nie było nic nowego, zawsze byłem trochę inny od reszty, czy winna leżała w sposobie, w jaki wychował mnie dziadek? Bardzo możliwe, ale nigdy jakoś nie martwiłem się o to, że ktoś postanowi je ziścić, w końcu nie ma sensu bać się czegoś, przed czym i tak nie można się uchronić.
- Tak sądzisz? Nie wiem, czy coś takiego będzie w stanie wpłynąć na moje samopoczucie. Jakby zła wola jest wszędzie, ludzie zazdroszczą innym, a jako tako świat dalej stoi, nieprawda? - Nie byłem zbytnio przekonany, że słowa czy uczucia miały aż tak silny wpływ na kształtowanie rzeczywistości. Koleś musiałby być duchem albo mieć kontrakt z jakimś, a nie widziałem przy nim żadnej zjawy czy demona.
- Nie masz za co przepraszać, tak po prostu musiało być... Chociaż przynajmniej ołówek nie poszedł w ruch. - Trochę dziwna sytuacja, ale wcale nie była aż tak zwariowana, mogła eskalować w zupełnie inną stronę. Gdyby postanowiła najpierw dać upust złym emocją i wbiła mi ten ołówek.
- Dobrze, w takim razie chodźmy. - Słuchałem uważnie jej słów, miało to sens. Artyści tak już mają, dają upust swojej wenie i przypływowi twórczości. Nie zawsze ma to sens, ale wynika to z różnych czynników i spotkań.
- Przecież nie musi się to podobać każdemu, w pierwszej kolejności musi się podobać tobie. W końcu to artysta ma być spełniony i zadowolony.... Trochę Cię rozumiem, sam też coś tam brzdękam na gitarze i nie każdemu podoba się moja muzyka. Ale to mój sposób na wyrażanie siebie. - Wiadomo, że miło jest być docenionym, ale wszystkim nie da się dogodzić, a zazdrośni bardzo chętnie będą umniejszać i psuć czyjeś starania.
- Miło mi Ciebie poznać, Nazywam się Aomine Toshiro... Może masz ochotę pójść coś zjeść albo napić się czegoś gorącego po tak emocjonującym wydarzeniu? - Uśmiechnąłem się delikatnie i zaproponowałem jej coś ciepłego, ciepły napój dobrze robił na zszargane nerwy. Poza tym lepiej ją przez pewien czas poobserwować może gnida będzie chciała wyrównać rachunki

@Ejiri Carei
Aomine Toshiro
Ejiri Carei

13.01.23 21:59
Czy była naiwna, nie czując strachu, gdy słowa kłótni i gróźb, kładą się cieniem wokół? Nie zgodziłaby się, wierzyła przecież mimo przerażających argumentów, że siła nie służyła tylko wyrządzaniu krzywdy. I czy była to jej krucha ocena, ciche, szeptane emocją wrażenie, ufała i nieznajomemu, który mimo tak dziwnie rozpoczętej znajomości, postanowił pomóc właśnie jej.
- Jako tako... - powtórzyła za chłopakiem, zadzierając brodę wyżej, by posłać mu lekki uśmiech - to dobre określenie - potwierdziła - ale podobno los i bogowie słuchają co mamy im do powiedzenia - gorzej, jeśli słucha ktoś dużo bardziej nienawistny - mam nadzieję, że słuchają cię ci... - dobrzy? silni? sprawiedliwi - cierpliwi - dokończyła, pochmurniejąc - zła wola jest bardzo realna - dodała ostatecznie, opuszczając spojrzenie w dół i przytrzymując go niżej, gdy Aomine wspomniał znowu o jej niezręcznej pomyłce - Naprawdę przepraszam - powtórzyła, unosząc w spięciu ramiona. Nawet jak na nią, były to zachowania mało podobne do niej. A na pewno w wydaniu jej aktualnej siebie. Dawno dawno temu Bywała poruszona, ulegała emocjom, ale nie spodziewała się, że gniew potrafił sięgnąć takich pokładów odwagi - a ołówek zazwyczaj jest w ruchu, ale w zupełnie innym wymiarze - raz jeszcze wygięła wargi, chcąc załagodzić własne słowa.
Skinęła głową, kierując kroki w stronę wejścia i klatki schodowej. Ramiona wciąż trzymałą zaplecione, by pewniej przytrzymywać poły za dużej na nią kurtki. Chłód nie tylko ten pogodowy, raz za razem wywoływał pod skórą przenikliwe dreszcze, ale łatwiej było skupić się na słowach towarzysza, niż na własnych, pilnie odsuwanych emocjach - czyli też jesteś artystą? - natchnieniowe tematy płynie zagarniały jej uwagę - nie jestem pewna, czy rysowanie to mój sposób wyrażania - zmarszczyła lekko nos w zamyśleniu - chyba po prostu jestem wrażliwa na piękno, odpowiadam mu jakby mnie wołało... - zaczęła, urywając jednak zdanie. Nie powinna była tak łatwo odsłaniać postrzegania, niekoniecznie zgodnego z obejmującą ich rzeczywistością. Zwolniła krok, pokonując jeden z ostatnich schodków. Każdy krok odbijał się echem korytarza, tak, jak wymieniane słowa - Oh, dziękuję. W uczelnianej kawiarence, podają gorącą czekoladę. I to chyba ja powinnam cię zaprosić. Jestem ci to winna - pochyliła głowę, nie mając pojęcia, co kryło się za propozycją. I jak szlachetną naturę musiał mieć chłopak. Nie spotykało się ich tak wielu. Nie, dziś.

| zt?
Ejiri Carei
Sponsored content
maj 2038 roku