Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Dach uniwersytetu
Dach uniwersytetu jest miejscem, w którym czas lubi spędzać znaczna część studentów. W ciepłe i słoneczne dni, młodzież lubi urządzać sobie pikniki i spotkania towarzyskie właśnie w tym miejscu. Można stąd podziwiać nie tylko to, co dzieje się na dole, pozostając przy tym niezauważonym, ale również obserwować piękną panoramę miasta.
18 czerwca, 9:47
Dziwne miejsce na spotkanie. Nie tego się spodziewał. Izaya proponował inne miejsca, ale... Uparła się i tyle. Nie zamierzał się kłócić, bo po co? Jaki zysk z tego miałby mieć, skoro i tak miała tylko i wyłącznie ilustracje do gazet przekazać. To tylko chwila i koniec, prawda?
Okularnik siedział na wolnej ławce przyklejony do telefonu z aparatem na kolanach. Z głupim uśmieszkiem na twarzy przeglądał zdjęcia kotków. Małe, duże, futrzane czy łyse - praktycznie każde zdjęcie zapisywał na zapas. Zawsze jakieś się przyda, zawsze komuś może wysłać jakąś fotkę z kotkiem bez kontekstu.
Izaya wyjątkowo dziś wyszedł do ludzi bez swojego ulubionego płaszcza. Zbyt ciepło mu było... Choć to i tak nie przeszkodziło mu, aby ubrać golf. Wszystko tylko po to, aby ukryć niezręczną bliznę na szyi. Już raz mu się w życiu zdarzyło, że ktoś tą szramę przyuważył. Hasegawa prawie się ze wstydu spalił. Ta krótka myśl skusiła go, aby podciągnąć golf wyżej. Nie chciałby
Czas powoli mu się dłużył... Nawet uwagę zwrócił na to, że trafił na zdjęcia kotów, które widział wcześniej. Tak tylko przewijał je w kółko. Ile można czekać? A no tak, to dziewczyna. Prawie zapomniał o tym fakcie, że kobiety mają w zwyczaju się spóźniać, albo to tylko on miał szczęście na takie trafiać.
Schował telefon i westchnął cicho. Z chęcią poobserwowałby studentów, ale to byłoby dziwne. Przychodzi tutaj jakiś losowy... Stary chłop i nagle się wgapia w ludzi? Choć może nie taki stary. Gorzej, jakby z nudów i wgapiania się w ludzi wychwycił kogoś ślicznego, że oczu nie potrafiłby oderwać. Lepiej się na to nie narażać. A zrobienie komuś zdjęcia z przyczajenia się? Nie, to nie wchodzi w grę.
W takim też razie i pochłaniającej go nudy wziął aparat w dłonie. Odchylił się do tyłu i wycelował obiektyw do góry. Zawsze coś, zawsze może się pobawić ustawieniami. Kontrast, czas naświetlania. Z tej jednostajności cyknął kilka zdjęć nieba. Chmury ładne, pogoda ładna. Nawet przelatujące wysoko ptaki uchwycił. Izaya wiedział, że te zdjęcia i tak pójdą na śmietnik.
- Do kurwy nędzy, no ile jeszcze... - Mruknął sam do siebie. Cichutko, aby nikt go nie dosłyszał.
@Ejiri Carei
Dziwne miejsce na spotkanie. Nie tego się spodziewał. Izaya proponował inne miejsca, ale... Uparła się i tyle. Nie zamierzał się kłócić, bo po co? Jaki zysk z tego miałby mieć, skoro i tak miała tylko i wyłącznie ilustracje do gazet przekazać. To tylko chwila i koniec, prawda?
Okularnik siedział na wolnej ławce przyklejony do telefonu z aparatem na kolanach. Z głupim uśmieszkiem na twarzy przeglądał zdjęcia kotków. Małe, duże, futrzane czy łyse - praktycznie każde zdjęcie zapisywał na zapas. Zawsze jakieś się przyda, zawsze komuś może wysłać jakąś fotkę z kotkiem bez kontekstu.
Izaya wyjątkowo dziś wyszedł do ludzi bez swojego ulubionego płaszcza. Zbyt ciepło mu było... Choć to i tak nie przeszkodziło mu, aby ubrać golf. Wszystko tylko po to, aby ukryć niezręczną bliznę na szyi. Już raz mu się w życiu zdarzyło, że ktoś tą szramę przyuważył. Hasegawa prawie się ze wstydu spalił. Ta krótka myśl skusiła go, aby podciągnąć golf wyżej. Nie chciałby
Czas powoli mu się dłużył... Nawet uwagę zwrócił na to, że trafił na zdjęcia kotów, które widział wcześniej. Tak tylko przewijał je w kółko. Ile można czekać? A no tak, to dziewczyna. Prawie zapomniał o tym fakcie, że kobiety mają w zwyczaju się spóźniać, albo to tylko on miał szczęście na takie trafiać.
Schował telefon i westchnął cicho. Z chęcią poobserwowałby studentów, ale to byłoby dziwne. Przychodzi tutaj jakiś losowy... Stary chłop i nagle się wgapia w ludzi? Choć może nie taki stary. Gorzej, jakby z nudów i wgapiania się w ludzi wychwycił kogoś ślicznego, że oczu nie potrafiłby oderwać. Lepiej się na to nie narażać. A zrobienie komuś zdjęcia z przyczajenia się? Nie, to nie wchodzi w grę.
W takim też razie i pochłaniającej go nudy wziął aparat w dłonie. Odchylił się do tyłu i wycelował obiektyw do góry. Zawsze coś, zawsze może się pobawić ustawieniami. Kontrast, czas naświetlania. Z tej jednostajności cyknął kilka zdjęć nieba. Chmury ładne, pogoda ładna. Nawet przelatujące wysoko ptaki uchwycił. Izaya wiedział, że te zdjęcia i tak pójdą na śmietnik.
- Do kurwy nędzy, no ile jeszcze... - Mruknął sam do siebie. Cichutko, aby nikt go nie dosłyszał.
@Ejiri Carei
Zamaszystość kolejnego pociągnięcia na jednej z przedostatnich stron szkicownika sprawiła, że ołówek potknął się na rysowanej kresce i wymknął się z palców, lądując ziemi pod stopami. Carei zamrugała zaskoczona i równie, jak rysik zaskoczona wytrąceniem. Rysunek i czarne oczy spoglądające na nią z kartki, wciąż wymagała dokończenia. Pamięć, z zaciekle dokładnością, próbowała zmusić ją, by dokończyła całość, nim rozmaże się wraz z pulsującym zbyt szybko sercem. I zakończy trans, w który wpadła, gdy ponad godzinę temu pojawiła się na dachu uniwersytetu. Pokręciła głową, zgarniając w końcu czarne pasmo, które wysunęło się z luźnego warkocza, opadającego na prawe ramię. Z cichym westchnieniem, zamknęła szkicownik i pochyliła się, chcąc zgarnąć ołówek, który odturlał się nieco od ławki. Wstała wolno, poprawiając brzeg dopasowanej koszuli w głębokim fiolecie. I dopiero wtedy, na granicy widoku, dostrzegła męską sylwetkę, która siedziała na ławce, niedaleko zejścia na klatkę. Niemal podskoczyła, w tym samym momencie przypominając sobie - po co właściwie miała tu być.
Zrobiła płynny w tył zwrot, był najpierw chwycić odłożony szkicownik, potem odsuniętą torbę z zawartością i ruszyć w kierunku czekającego chłopaka. Zgarnęła po drodze ołówek, wsuwając jego końcówkę w kieszeń jeansów, nie przejmując się, że grafitowe maźnięcie zdobi już nie tylko jej dłoń, ale i brzeg przy pasku spodni.
- Jestem tutaj! Byłam cały czas nawet... - rzuciła miękko, przepraszająco, zachodząc - wciąż nieznajomego - od strony pleców - nie miałam pojęcia, że czas tak szybko uleciał, ale czekałam na pana... kiedy - urwała na moment pochylając lekko, chcąc zerknąć na twarz chłopaka - ...pan czekał na mnie - zakończyła, by w końcu skinąć lekko głową już w wartościowej wersji powitania - Ejiri Carei - przedstawiła się, dając sobie czas, by odepchnąć pełgającą na straży nieśmiałość. W końcu była tu w ramach zlecenia, nie spotkania towarzyskiego.
- Komplet ilustracji jest gotowy - obróciła się, wymijając kant murowanej ławki, by znaleźć się naprzeciw ciemnowłosego o czuprynie tak potarganej, że przypominał jej poranki, w których Jiro zdecydował się spać na jej warkoczu. Kąciki warg zafalowały, ale refleksję pozostawiła niezwer4balizowaną, czekając po prostu na słowa ze strony towarzysza - ...bo zakładam, że to pan po nie przyszedł? - dopiero teraz wkradła się wątpliwość. W końcu, nie pierwszy byłby tutaj raz, gdy pomyliła oponenta w relacji. Zrobiła lekki, niezręczny krok w tył, pozostawiając jednak uważne spojrzenie na bladych licach, czując, jak jej własne, prawdopodobnie zachodziły już różem wstydliwej emocji. Zwróciła uwagę, jak bardzo nieznajomy musiał być niewyspany, żeby zagwarantować sobie tak wyraźne cienie pod powiekami. I to bez użycia makijażu, czy charakteryzacji.
@Hasegawa Izaya
Zrobiła płynny w tył zwrot, był najpierw chwycić odłożony szkicownik, potem odsuniętą torbę z zawartością i ruszyć w kierunku czekającego chłopaka. Zgarnęła po drodze ołówek, wsuwając jego końcówkę w kieszeń jeansów, nie przejmując się, że grafitowe maźnięcie zdobi już nie tylko jej dłoń, ale i brzeg przy pasku spodni.
- Jestem tutaj! Byłam cały czas nawet... - rzuciła miękko, przepraszająco, zachodząc - wciąż nieznajomego - od strony pleców - nie miałam pojęcia, że czas tak szybko uleciał, ale czekałam na pana... kiedy - urwała na moment pochylając lekko, chcąc zerknąć na twarz chłopaka - ...pan czekał na mnie - zakończyła, by w końcu skinąć lekko głową już w wartościowej wersji powitania - Ejiri Carei - przedstawiła się, dając sobie czas, by odepchnąć pełgającą na straży nieśmiałość. W końcu była tu w ramach zlecenia, nie spotkania towarzyskiego.
- Komplet ilustracji jest gotowy - obróciła się, wymijając kant murowanej ławki, by znaleźć się naprzeciw ciemnowłosego o czuprynie tak potarganej, że przypominał jej poranki, w których Jiro zdecydował się spać na jej warkoczu. Kąciki warg zafalowały, ale refleksję pozostawiła niezwer4balizowaną, czekając po prostu na słowa ze strony towarzysza - ...bo zakładam, że to pan po nie przyszedł? - dopiero teraz wkradła się wątpliwość. W końcu, nie pierwszy byłby tutaj raz, gdy pomyliła oponenta w relacji. Zrobiła lekki, niezręczny krok w tył, pozostawiając jednak uważne spojrzenie na bladych licach, czując, jak jej własne, prawdopodobnie zachodziły już różem wstydliwej emocji. Zwróciła uwagę, jak bardzo nieznajomy musiał być niewyspany, żeby zagwarantować sobie tak wyraźne cienie pod powiekami. I to bez użycia makijażu, czy charakteryzacji.
@Hasegawa Izaya
Blood beneath the snow
Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.
Zbliżające się kroki od tyłu tknęły Izaye, aby opuścić aparat w dół. W końcu? Po tak długim czasie? Im głośniejsze kroki słyszał - zdecydował się odchylić głowę do tyłu, aby spojrzeć ostentacyjnie na nadchodzącą osobę. Kobieta... Nie, prędzej nazwałby ją dziewczyną, jak nie dziewczynką. Młodziutka, albo to tylko i wyłącznie kwestia makijażu, bądź pogarszającego się wzroku Hasegawy.
Podeszła bliżej, no dobrze, to nawet lepiej. Łatwiej było mu ocenić jej wygląd. Nie mógł jej odmówić urody, śliczna jest. Oczy, nos, usta, wszystko pięknie współgrało. W jej oczach spokojnie mógłby utonąć. A włosy! Och, jej włosy to mistrzostwo świata. Trochę zaczął ją podziwiać, że ma siłę do ogarnięcia takiej ilości kudłów. Jemu najzwyczajniej by się nie chciało, co po nim widać. Zapewne, ślicznie ona na zdjęciach wychodzi. Pomyślał, że mogłaby być na spokojnie modelką, gdyby nie jej wzrost. Niby głupota, a jednak istotna rzecz. Choć, czasami - a właściwie bardzo rzadko - przymyka się oko na taką rzecz. Z tego co się słyszał to najważniejszy jest wybijający się charakter! Podobno, lecz sam w to powątpiewał. A jej charakter? Nie wiedział jak się zachowuje, ale po jej wyglądzie stwierdził, że może być ona potulną i przesadnie grzeczną dziewczyną.
Pewnie, gdyby nie odmienna orientacja - zaprosiłby ją na randkę, prywatne spotkanie czy coś podobnego. Może ta druga opcja najprędzej, lecz bez głębszych intencji. Zatrzymać taką ślicznotkę na dłużej w swoim otoczeniu to byłaby sama przyjemność. Może się zaprzyjaźnią kiedyś? Kto wie...
Podziwianie jej wdzięków kompletnie wymazało jego zirytowanie czekaniem na nią. No wybaczy jej, wybaczy... Głównie przez jej widowiskową urodę.
- Nie szkodzi. - Odpowiedział z wesołym uśmieszkiem. Tylko będzie musiał odrobić stracony czas. No dobrze już, dobrze! Wybaczy jej. Szczególnie jak widział jej ruchy warg, gdy mówiła. Był pewien, że samym mówieniem kusi mężczyzn, nawet jeżeli wymawia prozaiczne słowa. Ech, na szczęście nie potrafi w myślach czytać i nie wie jak bardzo zafascynowała Izaye swoim wyglądem. Chyba, że? No, na swoje szczęście nie dał po sobie poznać w żaden sposób swoje zainteresowanie jej wyglądem. To go ratuje.
- Hasegawa Izaya. - A więc się Carei nazywa. Dobrze, zapamięta to. Wyprostował się, aby dokładnie przyjrzeć się jak się porusza. Zarzucił łokieć na oparcie ławki, aby później podeprzeć głowę zamkniętą dłonią.
- Owszem, owszem. Szef mi truł, abym poszedł, więc jestem. Choć, nie ukrywam, że to nietypowe dla mnie, aby spotkać się na dachu uniwersytetu. - Doskonale widział jej przeurocze zachowanie. Cofnęła się do tyłu i jej policzki były tak rumiane. Izaya zaczął się zastanawiać, czy nie zawstydził nieświadomie Ejiri. Mniejsza z tym.
- Uczysz się tutaj, prawda? - To tylko czysta ciekawość. - Zaczynam się zastanawiać, czy nie planujesz pracować w tym samym wydawnictwie. Widziałem Twoje poprzednie dzieła, są świetne. - Chciał się przekonać, czy swoimi słowami jeszcze bardziej zawstydzi dziewczynę. W końcu, zobaczenie jej mocniejszego rumieńca byłoby słodziutkie. Warto spróbować!
@Ejiri Carei
Podeszła bliżej, no dobrze, to nawet lepiej. Łatwiej było mu ocenić jej wygląd. Nie mógł jej odmówić urody, śliczna jest. Oczy, nos, usta, wszystko pięknie współgrało. W jej oczach spokojnie mógłby utonąć. A włosy! Och, jej włosy to mistrzostwo świata. Trochę zaczął ją podziwiać, że ma siłę do ogarnięcia takiej ilości kudłów. Jemu najzwyczajniej by się nie chciało, co po nim widać. Zapewne, ślicznie ona na zdjęciach wychodzi. Pomyślał, że mogłaby być na spokojnie modelką, gdyby nie jej wzrost. Niby głupota, a jednak istotna rzecz. Choć, czasami - a właściwie bardzo rzadko - przymyka się oko na taką rzecz. Z tego co się słyszał to najważniejszy jest wybijający się charakter! Podobno, lecz sam w to powątpiewał. A jej charakter? Nie wiedział jak się zachowuje, ale po jej wyglądzie stwierdził, że może być ona potulną i przesadnie grzeczną dziewczyną.
Pewnie, gdyby nie odmienna orientacja - zaprosiłby ją na randkę, prywatne spotkanie czy coś podobnego. Może ta druga opcja najprędzej, lecz bez głębszych intencji. Zatrzymać taką ślicznotkę na dłużej w swoim otoczeniu to byłaby sama przyjemność. Może się zaprzyjaźnią kiedyś? Kto wie...
Podziwianie jej wdzięków kompletnie wymazało jego zirytowanie czekaniem na nią. No wybaczy jej, wybaczy... Głównie przez jej widowiskową urodę.
- Nie szkodzi. - Odpowiedział z wesołym uśmieszkiem. Tylko będzie musiał odrobić stracony czas. No dobrze już, dobrze! Wybaczy jej. Szczególnie jak widział jej ruchy warg, gdy mówiła. Był pewien, że samym mówieniem kusi mężczyzn, nawet jeżeli wymawia prozaiczne słowa. Ech, na szczęście nie potrafi w myślach czytać i nie wie jak bardzo zafascynowała Izaye swoim wyglądem. Chyba, że? No, na swoje szczęście nie dał po sobie poznać w żaden sposób swoje zainteresowanie jej wyglądem. To go ratuje.
- Hasegawa Izaya. - A więc się Carei nazywa. Dobrze, zapamięta to. Wyprostował się, aby dokładnie przyjrzeć się jak się porusza. Zarzucił łokieć na oparcie ławki, aby później podeprzeć głowę zamkniętą dłonią.
- Owszem, owszem. Szef mi truł, abym poszedł, więc jestem. Choć, nie ukrywam, że to nietypowe dla mnie, aby spotkać się na dachu uniwersytetu. - Doskonale widział jej przeurocze zachowanie. Cofnęła się do tyłu i jej policzki były tak rumiane. Izaya zaczął się zastanawiać, czy nie zawstydził nieświadomie Ejiri. Mniejsza z tym.
- Uczysz się tutaj, prawda? - To tylko czysta ciekawość. - Zaczynam się zastanawiać, czy nie planujesz pracować w tym samym wydawnictwie. Widziałem Twoje poprzednie dzieła, są świetne. - Chciał się przekonać, czy swoimi słowami jeszcze bardziej zawstydzi dziewczynę. W końcu, zobaczenie jej mocniejszego rumieńca byłoby słodziutkie. Warto spróbować!
@Ejiri Carei
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
Niemal nie powstrzymała uśmiechu, gdy w końcu źrenice przechwyciły rys chłopięcej (męskiej?) twarzy. Czekający na nią jegomość, zdawała się zdecydowanie ...zaspany? A może, po prostu nieco roztargniony i cicho miała nadzieję, że nie ona była przyczyną podobnego stanu. Rozchylone ulotnym rozbawieniem wargi przygryzła, chowając emocję, nim wysunęłaby się na prowadzenie bardziej wyraziście. Wszystko dlatego, że nieco przypominał jej w tym kocura, znudzonego dotychczasową rozrywką lub, wręcz odwrotnie, jej brakiem. Równie dobrze, mogłaby być to maska, albo naturalna tendencja. Dostrzegała jednak ułamek prawdziwości, chociaż jej ulokowania, jeszcze nie rozumiała. Być może też dlatego, umknęła jej wnikliwsza ocena wodzących za nią oczu. A może zignorowała łaskotanie alarmu, nie chcąc prowokować losu, by sięgnął niepokojem granic, które dawno temu tak łatwo przynosiły paraliż i łzy? A może jeszcze z dziwną sobie manierą, chciała wsunąć palce między roztrzepaną burzę włosów, rozsypujących się grzywką na oczy, zawijając się uroczo za uszy i sprawdzić, czy czarne nici są równie miękkie, jak kocia sierść?
Nie szkodzi.
Dygnęła wdzięcznie, przeganiając chmurę, która starała się zalec w jej myśli. A na komunikat o tożsamości, usta rozjaśniły się w pełnym uśmiechu - miło mi Pana poznać, Panie... Hasegawa - przy artykułowaniu nazwiska, mimowolnie poruszyła niespokojnie dłonią - Mój brat... - zaczęła mrużąc oczy i przymykając wachlarz rzęs, chcąc ugryźć się w język. W końcu, zbieżność nazwisk nie musiała nic znaczyć, prawda? - nieważne, przepraszam - pokręciła głową, jakby roztrzepywała niesforne, zbyt szybko płynące na język wyrazy.
- I czemu nietypowe? - przekręciła głowę na bok, sprawiając, że wymykające się z upięcia warkocza włosy, rozsypały się luźniej na ramię - zazwyczaj tutaj się spotykałam, jeśli chodzi o zlecenie dla tego wydawnictwa - wyprostowała się, zwinnie wsuwając palce w poły torby, by oczom już nie-nieznajomego, ukazał się spory plik kartek, opakowanych kolorową teczką, gdzie na wierzchu widniał rysunek, zapewne, także odręczny. Postąpiła też kilka lekkich kroków, łamiąc dzielącą ich do tej pory odległość, ale - na ławkę nie usiadła.
- Tak - potwierdziła nieco ciszej, skupiając się przez dłuższy moment, na trzymanej między palcach "dokumentacji" ilustracji - stąd spotkania odbywały się tutaj. Łatwiej mi zadbać o terminowość - dorzuciła miękkie usprawiedliwienie, w końcu unosząc brodę wyżej, by zmierzyć się z dwubarwnością tęczówek. Ciekawił ją ewenement podobnej heterochromii. Tym bardziej, że znała już kilak osób o analogicznej niespotykalności. I u każdego, zdawało się odnajdować przyczynę gdzieś indziej.
- Nie - pokręciła znaczącą głową, gdy kąciki ust pomknęły do góry - celuję w nieco inne kręgi i... branżę, w której mogę posłużyć się talentem - uśmiech zgasł ponownie, przypominając szybko, co właściwie decydowało o jej wyborze - ...ale z przyjemnością pracuję aktualnie dla wydawnictwa - dopowiedziała nieco szybciej, w końcu wysuwając przed siebie zebrane i poukładane materiały - proszę sprawdzić. Całość jest opisana odpowiednim komentarzem, powinno się zgadzać ze zleceniem. I proszę mi dać znać, czy wszystkie wpisują się w zaznaczone oczekiwania. Miałam już potwierdzenie mailowe od Pana Baakina, ale gdyby potrzebna była korekta, będę wdzięczna za informację - wydukała niemal jak powtarzaną wielokrotnie definicję, chcąc dopełnić szczegółów umowy. Odetchnęła głębiej, w końcu chwytając się drobin rozluźnienia - oh... dziękuję - brwi uniosły się, jakby dopiero dotarła do niej pochwała. Raz jeszcze pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech, czując jak na policzki wkrada się nieznośne zakłopotanie. Tylko na chwilę - a Pan długo pracuje tam? Czym się Pan zajmuje? Nie miałam do tej pory przyjemności. Wcześniej zawsze pojawiał się pan Itori - zamrugała, nawet dumna z tak szybkiej zmiany tematu - z niej samej. Splotła palce przed sobą, gdy i jeśli - chłopak przejął pakiet ilustracji. W teorii, mogłaby wracać już do swoich zajęć, a mimo to, trwała w miejscu, niby zatrzymana w czasie postać porcelanowej laki, zamkniętej w szklanych ramach pozytywki.
@Hasegawa Izaya
Nie szkodzi.
Dygnęła wdzięcznie, przeganiając chmurę, która starała się zalec w jej myśli. A na komunikat o tożsamości, usta rozjaśniły się w pełnym uśmiechu - miło mi Pana poznać, Panie... Hasegawa - przy artykułowaniu nazwiska, mimowolnie poruszyła niespokojnie dłonią - Mój brat... - zaczęła mrużąc oczy i przymykając wachlarz rzęs, chcąc ugryźć się w język. W końcu, zbieżność nazwisk nie musiała nic znaczyć, prawda? - nieważne, przepraszam - pokręciła głową, jakby roztrzepywała niesforne, zbyt szybko płynące na język wyrazy.
- I czemu nietypowe? - przekręciła głowę na bok, sprawiając, że wymykające się z upięcia warkocza włosy, rozsypały się luźniej na ramię - zazwyczaj tutaj się spotykałam, jeśli chodzi o zlecenie dla tego wydawnictwa - wyprostowała się, zwinnie wsuwając palce w poły torby, by oczom już nie-nieznajomego, ukazał się spory plik kartek, opakowanych kolorową teczką, gdzie na wierzchu widniał rysunek, zapewne, także odręczny. Postąpiła też kilka lekkich kroków, łamiąc dzielącą ich do tej pory odległość, ale - na ławkę nie usiadła.
- Tak - potwierdziła nieco ciszej, skupiając się przez dłuższy moment, na trzymanej między palcach "dokumentacji" ilustracji - stąd spotkania odbywały się tutaj. Łatwiej mi zadbać o terminowość - dorzuciła miękkie usprawiedliwienie, w końcu unosząc brodę wyżej, by zmierzyć się z dwubarwnością tęczówek. Ciekawił ją ewenement podobnej heterochromii. Tym bardziej, że znała już kilak osób o analogicznej niespotykalności. I u każdego, zdawało się odnajdować przyczynę gdzieś indziej.
- Nie - pokręciła znaczącą głową, gdy kąciki ust pomknęły do góry - celuję w nieco inne kręgi i... branżę, w której mogę posłużyć się talentem - uśmiech zgasł ponownie, przypominając szybko, co właściwie decydowało o jej wyborze - ...ale z przyjemnością pracuję aktualnie dla wydawnictwa - dopowiedziała nieco szybciej, w końcu wysuwając przed siebie zebrane i poukładane materiały - proszę sprawdzić. Całość jest opisana odpowiednim komentarzem, powinno się zgadzać ze zleceniem. I proszę mi dać znać, czy wszystkie wpisują się w zaznaczone oczekiwania. Miałam już potwierdzenie mailowe od Pana Baakina, ale gdyby potrzebna była korekta, będę wdzięczna za informację - wydukała niemal jak powtarzaną wielokrotnie definicję, chcąc dopełnić szczegółów umowy. Odetchnęła głębiej, w końcu chwytając się drobin rozluźnienia - oh... dziękuję - brwi uniosły się, jakby dopiero dotarła do niej pochwała. Raz jeszcze pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech, czując jak na policzki wkrada się nieznośne zakłopotanie. Tylko na chwilę - a Pan długo pracuje tam? Czym się Pan zajmuje? Nie miałam do tej pory przyjemności. Wcześniej zawsze pojawiał się pan Itori - zamrugała, nawet dumna z tak szybkiej zmiany tematu - z niej samej. Splotła palce przed sobą, gdy i jeśli - chłopak przejął pakiet ilustracji. W teorii, mogłaby wracać już do swoich zajęć, a mimo to, trwała w miejscu, niby zatrzymana w czasie postać porcelanowej laki, zamkniętej w szklanych ramach pozytywki.
@Hasegawa Izaya
Blood beneath the snow
Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.
Izaya uniósł jedną brew zaintrygowany o krótkiej wzmiance o jej bracie. Uznał jedynie, że może przypominać jej brata swoją posturą chucherka. Chociaż z lekka ugryzła go ta myśl, przecież i tak nie ma dużo wyjątkowo umięśnionych jednostek biegających po mieście. Może to przez włosy, czy okulary? Mniejsza o to. Przeprosiny dziewczyny wywołały u niego uśmiech z zakłopotania. Nie widział powodu, aby przepraszała.
- Jestem tutaj pierwszy raz i jakąś dziewczynę musiałem zaczepić, aby się dowiedzieć jak się dostać na dach. Kiedy ostatni raz kiedy byłem na jakiejś uczelni? Łoo, lata temu to było. - Lekki uśmieszek przyozdobił jego buźkę. - Jak się spotykam z kimkolwiek służbowo, to zwykle w jakiejś mniejszej kafejce. Wiesz, kawę można wypić, ciacho jakieś zjeść przy okazji jak się czeka. - Zwyczajnie nie darował sobie wytknięcia jej, jak długo na nią czekał. - Bardziej byłem na to nastawiony, tak szczerze.
Nieszczególnie przeszkadzała mu odległość od dziewczyny. Właściwie, był za ten dystans wdzięczny. Sam wszak nie przepadał za klejeniem się, albo skracaniem odległości z kimkolwiek, a dodatkowo w tym przypadku kompletnie jej nie znał. Tylko imię i gdzie się uczy, dla kogo sobie dorabia. Takie powierzchowne głupotki nie wystarczą. Z resztą, sam zauważył, że ona ewidentnie może podzielać to nastawienie. Oboje raczej nic nie tracą, prawda?
Odebrał od dziewczyny teczuszkę, nie odrywając od niej zainteresowanych ślepek. Zaskoczyła go trochę ta nagła śmiałość, aby unieść dumnie głowę i spojrzeć mu w oczy. Domyślał się dlaczego. No tak, te paskudne dwukolorowe oczy. Jak niektórzy się nimi zachwycają, tak on sam osobiście ich nie cierpiał. To go za bardzo wyróżniało i za bardzo go irytowało za razem. Czemu nie mógłby być szarym człowiekiem, aby wtopić się w tłum? Świat wszystko robi wszystkim na złość.
Postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu jej uczelni, bo po cholerę mu ta wiedza? Poza tym, lepiej i tak trzymać swoją ciekawość na wodzy, szczególnie w obecności tak nieśmiałych dziewcząt. Może jeszcze zacznie zastanawiać się nad wszystkim, aż za bardzo i będzie miała rozterki emocjonalne.
- Rozumiem i życzę powodzenia w takim razie. Artyści mają zwykle problem z zarobkami. - I tutaj pozwolił sobie na rozbawiony uśmiech. - W końcu, wiadomo, artyści zostają docenieni dopiero po śmierci. - Z lekkim pokręceniem głową otworzył teczkę, aby przewertować kartki. I tak sam nie zamierzał wszystkiego dokładnie sprawdzać, bo to nie była jego działka. Miał tylko odebrać i dostarczyć. No, tylko tak sobie sam pozwolił zerknąć na prace Carei.
- Ja? - Zamruczał pod nosem, wyrywając się ze swoich myśli, przeglądając jej dzieła. - Od około roku, raczej. Może ponad nawet. - Schował wszystkie rysunki z powrotem do teczki i powrócił wzrokiem na Ejiri. - Zajmuje się głównie szukaniem sensacji. Biegam z aparatem po mieście i przygotowuje teksty do druku, czy też do wrzucenia na stronki.
Podniósł się w końcu z ławki, trzymając aparat i teczkę. W końcu, będzie musiał wrócić do pracy, prawda? Im dłużej tu siedzi, tym więcej będzie miał nadgodzin... Ale miał pewną głupią rzecz do zaproponowania.
- A może jesteś zainteresowana małą sesją zdjęciową, hm? - Nie mógł się powstrzymać, tylko uśmiechną się uroczo. Taka tam, drobna propozycja, bez żadnych podtekstów, choć wiedział, o czym ona sobie może pomyśleć. To tylko sprawi, że jej reakcja może być jeszcze bardziej zabawna.
@Ejiri Carei
- Jestem tutaj pierwszy raz i jakąś dziewczynę musiałem zaczepić, aby się dowiedzieć jak się dostać na dach. Kiedy ostatni raz kiedy byłem na jakiejś uczelni? Łoo, lata temu to było. - Lekki uśmieszek przyozdobił jego buźkę. - Jak się spotykam z kimkolwiek służbowo, to zwykle w jakiejś mniejszej kafejce. Wiesz, kawę można wypić, ciacho jakieś zjeść przy okazji jak się czeka. - Zwyczajnie nie darował sobie wytknięcia jej, jak długo na nią czekał. - Bardziej byłem na to nastawiony, tak szczerze.
Nieszczególnie przeszkadzała mu odległość od dziewczyny. Właściwie, był za ten dystans wdzięczny. Sam wszak nie przepadał za klejeniem się, albo skracaniem odległości z kimkolwiek, a dodatkowo w tym przypadku kompletnie jej nie znał. Tylko imię i gdzie się uczy, dla kogo sobie dorabia. Takie powierzchowne głupotki nie wystarczą. Z resztą, sam zauważył, że ona ewidentnie może podzielać to nastawienie. Oboje raczej nic nie tracą, prawda?
Odebrał od dziewczyny teczuszkę, nie odrywając od niej zainteresowanych ślepek. Zaskoczyła go trochę ta nagła śmiałość, aby unieść dumnie głowę i spojrzeć mu w oczy. Domyślał się dlaczego. No tak, te paskudne dwukolorowe oczy. Jak niektórzy się nimi zachwycają, tak on sam osobiście ich nie cierpiał. To go za bardzo wyróżniało i za bardzo go irytowało za razem. Czemu nie mógłby być szarym człowiekiem, aby wtopić się w tłum? Świat wszystko robi wszystkim na złość.
Postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu jej uczelni, bo po cholerę mu ta wiedza? Poza tym, lepiej i tak trzymać swoją ciekawość na wodzy, szczególnie w obecności tak nieśmiałych dziewcząt. Może jeszcze zacznie zastanawiać się nad wszystkim, aż za bardzo i będzie miała rozterki emocjonalne.
- Rozumiem i życzę powodzenia w takim razie. Artyści mają zwykle problem z zarobkami. - I tutaj pozwolił sobie na rozbawiony uśmiech. - W końcu, wiadomo, artyści zostają docenieni dopiero po śmierci. - Z lekkim pokręceniem głową otworzył teczkę, aby przewertować kartki. I tak sam nie zamierzał wszystkiego dokładnie sprawdzać, bo to nie była jego działka. Miał tylko odebrać i dostarczyć. No, tylko tak sobie sam pozwolił zerknąć na prace Carei.
- Ja? - Zamruczał pod nosem, wyrywając się ze swoich myśli, przeglądając jej dzieła. - Od około roku, raczej. Może ponad nawet. - Schował wszystkie rysunki z powrotem do teczki i powrócił wzrokiem na Ejiri. - Zajmuje się głównie szukaniem sensacji. Biegam z aparatem po mieście i przygotowuje teksty do druku, czy też do wrzucenia na stronki.
Podniósł się w końcu z ławki, trzymając aparat i teczkę. W końcu, będzie musiał wrócić do pracy, prawda? Im dłużej tu siedzi, tym więcej będzie miał nadgodzin... Ale miał pewną głupią rzecz do zaproponowania.
- A może jesteś zainteresowana małą sesją zdjęciową, hm? - Nie mógł się powstrzymać, tylko uśmiechną się uroczo. Taka tam, drobna propozycja, bez żadnych podtekstów, choć wiedział, o czym ona sobie może pomyśleć. To tylko sprawi, że jej reakcja może być jeszcze bardziej zabawna.
@Ejiri Carei
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
Ciekawiło ją, z jaką łatwością przychodziło rozluźnienie, pierwsze konwenanse zostały przełamane. W opalizującej czerni własnych źrenic błysnęło mimowolne znowu - rozbawienie - Rozumiem, że żartobliwie nikt w wydawnictwie nie zostawił panu bardziej szczegółowych informacji na temat miejsca spotkania? - przechyliła głowę w drugą stronę, jak zaciekawiony ptak, który dostrzegł okruch błyszczącego srebra gdzieś w oddali
- Naprawdę tak, dawno temu Pan był na uczelni? To przyjemne wspomnienie, czy... - zaczęła, ale nie dokończyła pytania, sięgając jeszcze raz do swojej torby, by wysunąć niewielki pakunek, pudełeczko - jeśli Panu nie przeszkadza, mogę podarować wiśniowe mochi - podsunęła zawartość bliżej chłopaka, ale finalnie widząc jak przegląda teczkę z ilustracjami, ułożyła pakunek obok, odsuwając się ponownie, wiedząc, jak za jej gestem wciąż podąża para dwubarwnych ślepi. Do ich obecności potrzebowała chwili, by się przyzwyczaić, zaakceptować nową obecność, z którą zakładała - przyjdzie jeszcze się widzieć. Natura artysty sprawiała, że zbierała szczegóły nie tylko wyglądu, ale i uchwycone nici charakteru. Pierwsze wrażenie bywało mylne, ale miała predyspozycje do bycia spostrzegawczym obserwatorem.
- Dziękuję. I to zależy, jak wykorzystuje się talent i co cię inspiruje - wzruszała lekko ramieniem. Opinia o artystach, szczególnie tych młodych, nie miała w sobie wiele pochlebności, nie tej poważnej. Częściej porównywano zawód do dziecięcej fanaberii, na której niewiele, oprócz artystycznych wizji, można zyskać. Nie zgadzała się z tym, ale nie próbowała przekonać nikogo na siłę - Trochę to smutne porównanie - skwitowała lekko, ścigając jeszcze ostatnie cienie kresek, gdy znikały pod kartą okładki z teczki, jakby zasypiały. Skojarzenie uniosła kąciki warg wyżej, a czując uwagę spojrzenia na sobie, odchyliła się z zainteresowaniem, słuchając chłopaka.
- W takim razie, pan też jest artystą - przestąpiła na drugą nogę, kołysząc ciałem zupełnie, jak do tańca - sensacja też wymaga odpowiedniej opraw wizualnej i rozumienia istoty piękna - głos miała miękki, melodyjnie przenosząc perspektywę właśnie na tę jej bliższą, inspiracyjną. Płynnie cofnęła się o krok, dając miejsce Hasegawie, gdy zebrał swoje rzecz i pozostawił ławkę samotną. Dostrzegła też błysk w oku, coś, czego spodziewać się nie miała, chociaż być może powinna. I nie odpowiedziała od razu, bez najmniejszego zawahania, krzyżując ich spojrzenia
- Do czego to panu? - zapytała wolno, poważnie, ale wbrew oczekiwaniom, wcale nie z zakłopotaniem. Miała świadomość, jakie wrażenie sugerowała swoją osobą, niewielu wiedziało, że talent i wena, żył w niej zupełnie inną formą, daleką od naiwności, jaką jej przepisywano. Sama często szukała modeli do swoich prac, miewali też z takimi zajęcia na uczelni, a sama zbyt często ulegała podszeptom natchnienia, by porwać się na malowanie w mało oczekiwanych miejscach i równie nieoczekiwanych osób, w których po swojemu dostrzegała wyraźny obraz piękna.
@Hasegawa Izaya
- Naprawdę tak, dawno temu Pan był na uczelni? To przyjemne wspomnienie, czy... - zaczęła, ale nie dokończyła pytania, sięgając jeszcze raz do swojej torby, by wysunąć niewielki pakunek, pudełeczko - jeśli Panu nie przeszkadza, mogę podarować wiśniowe mochi - podsunęła zawartość bliżej chłopaka, ale finalnie widząc jak przegląda teczkę z ilustracjami, ułożyła pakunek obok, odsuwając się ponownie, wiedząc, jak za jej gestem wciąż podąża para dwubarwnych ślepi. Do ich obecności potrzebowała chwili, by się przyzwyczaić, zaakceptować nową obecność, z którą zakładała - przyjdzie jeszcze się widzieć. Natura artysty sprawiała, że zbierała szczegóły nie tylko wyglądu, ale i uchwycone nici charakteru. Pierwsze wrażenie bywało mylne, ale miała predyspozycje do bycia spostrzegawczym obserwatorem.
- Dziękuję. I to zależy, jak wykorzystuje się talent i co cię inspiruje - wzruszała lekko ramieniem. Opinia o artystach, szczególnie tych młodych, nie miała w sobie wiele pochlebności, nie tej poważnej. Częściej porównywano zawód do dziecięcej fanaberii, na której niewiele, oprócz artystycznych wizji, można zyskać. Nie zgadzała się z tym, ale nie próbowała przekonać nikogo na siłę - Trochę to smutne porównanie - skwitowała lekko, ścigając jeszcze ostatnie cienie kresek, gdy znikały pod kartą okładki z teczki, jakby zasypiały. Skojarzenie uniosła kąciki warg wyżej, a czując uwagę spojrzenia na sobie, odchyliła się z zainteresowaniem, słuchając chłopaka.
- W takim razie, pan też jest artystą - przestąpiła na drugą nogę, kołysząc ciałem zupełnie, jak do tańca - sensacja też wymaga odpowiedniej opraw wizualnej i rozumienia istoty piękna - głos miała miękki, melodyjnie przenosząc perspektywę właśnie na tę jej bliższą, inspiracyjną. Płynnie cofnęła się o krok, dając miejsce Hasegawie, gdy zebrał swoje rzecz i pozostawił ławkę samotną. Dostrzegła też błysk w oku, coś, czego spodziewać się nie miała, chociaż być może powinna. I nie odpowiedziała od razu, bez najmniejszego zawahania, krzyżując ich spojrzenia
- Do czego to panu? - zapytała wolno, poważnie, ale wbrew oczekiwaniom, wcale nie z zakłopotaniem. Miała świadomość, jakie wrażenie sugerowała swoją osobą, niewielu wiedziało, że talent i wena, żył w niej zupełnie inną formą, daleką od naiwności, jaką jej przepisywano. Sama często szukała modeli do swoich prac, miewali też z takimi zajęcia na uczelni, a sama zbyt często ulegała podszeptom natchnienia, by porwać się na malowanie w mało oczekiwanych miejscach i równie nieoczekiwanych osób, w których po swojemu dostrzegała wyraźny obraz piękna.
@Hasegawa Izaya
Blood beneath the snow
Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.
Nie umknęło mu zachowanie dziewczyny. Wydawało się, że była bardziej rozluźniona i mniej speszona. To jej zainteresowane spojrzenie było jeszcze bardziej atrakcyjne. Przez myśl mu przemknęło raz zapytanie, czy jest ona z tych kobiet z jedną twarzą, czy ma ich też więcej. Pomimo tej drobnej i nowej dla oczu emocji, dalej wydawała się niewinną dziewczyną.
- Słuchaj no, mam już dwadzieścia siedem lat na karku, trochę czasu minęło odkąd skończyłem swoje studia. - Te słowa przyszły Izayi z lekkim rozżaleniem. Nie lubił chwalić się swoim wiekiem, ale nie wypadałoby unikać pytań. Zaraz trzydziestka, później trzeba będzie się przejmować bólem w kręgosłupie, wodą w kolanie czy innymi kamieniami nerkowymi. Żywiołakiem zostanie, jak każdy stereotypowy stary człowiek.
- Właściwie, to było mi dobrze na studiach. Nie wiem jak tutaj, ale w Osace studia dziennikarskie są na dobrym poziomie... - Nie dokończył w momencie, gdy ujrzał pakunek. Oczy otworzył szerzej, gdy został spytany, czy nie chce mochi. I do tego wiśniowe! Takiej dobroci od dziewczyny się nie spodziewał, naprawdę. - Ojejku, dziękuję Ci bardzo. Nie trzeba było, naprawdę. - Ejiri mu dzień zrobiła tą swoją niespodziewaną dobrodusznością.
Uśmiechnął się wesolutko. Fakt, może to nie były zbyt ciepłe słowa o sławie artysty po śmierci, lecz w wielu przypadkach jakie znał, tak to właśnie się kończyło.
- Osobiście nie nazwałbym się artystą. Fotografia to nie jest coś tworzonego samego od siebie, to jest zwykłe zdjęcie uchwycone za pomocą urządzenia jakim jest aparat plus dodatkowe korekty kosmetyczne wykonywane również za pomocą technologii. - Izaya westchnął cicho. Takie to już miał nastawienie do swojej "sztuki". Zdecydowanie wolał siebie samego nie stawiać na tym samym poziomie co malarzy czy ilustratorów. Nie czułby się fair wobec nich. Zrobienie zdjęcia nie zajmuje mnóstwo czasu, co przed latami, gdy samo wywołanie zdjęcia zajmowało sporo czasu. Teraz to jest rzecz łatwa do wykonania i ogólnodostępna, nie tak jak obraz namalowany akrylami czy szkic.
O dziwo, nie speszył dziewczyny, co zadowoliło Hasegawę. Spodziewał się innej reakcji, jak natychmiastowa odmowa, albo próba wmówienia, że nie jest ona personą wartą uwagi. Ejiri powoli zaczynała fascynować okularnika swoją osobowością.
- To taka luźna propozycja, nic poważnego. - Poprawił okulary, żeby nie zlatywały mu z nosa. - Masz śliczną buźkę i pomyślałem, że ładnie byś wyglądała na tle neonów z Karafuruny Chiku. - Uciekł wzrokiem do góry, jakby się zastanawiał. - Wiesz, taka delikatność jaką posiadasz i pazur kolorowej dzielnicy tworzyłoby ładny kontrast. - I powrócił wzrokiem na nią. Dalej, to była luźna propozycja, ale takie drobne przekonywanie Carei mu odpowiadało.
- Masz może karteczkę i coś do pisania? - Jeśli te dwie rzeczy dostał, to zapisał jej swój numer. Tak na przyszłość, jakby może była zainteresowana drobną sesją zdjęciową. Kto wie, może będzie chciała jakieś śliczne fotki wysłać swojej miłostce?
@Ejiri Carei
- Słuchaj no, mam już dwadzieścia siedem lat na karku, trochę czasu minęło odkąd skończyłem swoje studia. - Te słowa przyszły Izayi z lekkim rozżaleniem. Nie lubił chwalić się swoim wiekiem, ale nie wypadałoby unikać pytań. Zaraz trzydziestka, później trzeba będzie się przejmować bólem w kręgosłupie, wodą w kolanie czy innymi kamieniami nerkowymi. Żywiołakiem zostanie, jak każdy stereotypowy stary człowiek.
- Właściwie, to było mi dobrze na studiach. Nie wiem jak tutaj, ale w Osace studia dziennikarskie są na dobrym poziomie... - Nie dokończył w momencie, gdy ujrzał pakunek. Oczy otworzył szerzej, gdy został spytany, czy nie chce mochi. I do tego wiśniowe! Takiej dobroci od dziewczyny się nie spodziewał, naprawdę. - Ojejku, dziękuję Ci bardzo. Nie trzeba było, naprawdę. - Ejiri mu dzień zrobiła tą swoją niespodziewaną dobrodusznością.
Uśmiechnął się wesolutko. Fakt, może to nie były zbyt ciepłe słowa o sławie artysty po śmierci, lecz w wielu przypadkach jakie znał, tak to właśnie się kończyło.
- Osobiście nie nazwałbym się artystą. Fotografia to nie jest coś tworzonego samego od siebie, to jest zwykłe zdjęcie uchwycone za pomocą urządzenia jakim jest aparat plus dodatkowe korekty kosmetyczne wykonywane również za pomocą technologii. - Izaya westchnął cicho. Takie to już miał nastawienie do swojej "sztuki". Zdecydowanie wolał siebie samego nie stawiać na tym samym poziomie co malarzy czy ilustratorów. Nie czułby się fair wobec nich. Zrobienie zdjęcia nie zajmuje mnóstwo czasu, co przed latami, gdy samo wywołanie zdjęcia zajmowało sporo czasu. Teraz to jest rzecz łatwa do wykonania i ogólnodostępna, nie tak jak obraz namalowany akrylami czy szkic.
O dziwo, nie speszył dziewczyny, co zadowoliło Hasegawę. Spodziewał się innej reakcji, jak natychmiastowa odmowa, albo próba wmówienia, że nie jest ona personą wartą uwagi. Ejiri powoli zaczynała fascynować okularnika swoją osobowością.
- To taka luźna propozycja, nic poważnego. - Poprawił okulary, żeby nie zlatywały mu z nosa. - Masz śliczną buźkę i pomyślałem, że ładnie byś wyglądała na tle neonów z Karafuruny Chiku. - Uciekł wzrokiem do góry, jakby się zastanawiał. - Wiesz, taka delikatność jaką posiadasz i pazur kolorowej dzielnicy tworzyłoby ładny kontrast. - I powrócił wzrokiem na nią. Dalej, to była luźna propozycja, ale takie drobne przekonywanie Carei mu odpowiadało.
- Masz może karteczkę i coś do pisania? - Jeśli te dwie rzeczy dostał, to zapisał jej swój numer. Tak na przyszłość, jakby może była zainteresowana drobną sesją zdjęciową. Kto wie, może będzie chciała jakieś śliczne fotki wysłać swojej miłostce?
@Ejiri Carei
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
Tajemnice, jak cienie wędrowały za spotkanymi sylwetkami. Niemal przyzwyczaiła się, że za każdym uśmiechem kryje się sekret. Chociaż umiała rozpoznać jego znamiona, źródło daleko było poza zasięgiem rozumienia. To sprawiało, że tak bardzo upatrywała piękno w ludziach. W historii kreślonej zmarszczką mimicznych zmian, cieniem zdobiącym powieki, błyskiem cienia grającego na tarczy źrenic niewyraźną melodię. Bywało, że za daleko popychało ją natchnienie, że chciałaby zajrzeć za taflę nieprzeniknioną, przekraczając granice osobistych przestrzeni. A to, sprowadzało nieporozumienia, z których wyplątać się było kłopotliwe. Nie każdy rozumiał punkt widzenia, jaki obrała, łatwiej przypisać nasuwającą się oczywistość, brany - z własnych doświadczeń. W końcu, to subiektywizm rządził ocenami. Nawet, jeśli obiektywnie, prawda była jedna. Niekoniecznie dostępna wszystkim.
- Oh, nie pytałam pana o wiek - kaszlnęła niewyraźnie, mając wrażenie, że pozwoliła sobie przekroczyć konwenans. Wystarczyło jednak dłużej przyjrzeć się jasnym rysom chłopaka - bo zgodnie z japońską naturą, nie wyglądał na swój wiek - by zrozumieć, ze odpowiedź nie nawiązywała do jej błędu. Był to wyraz rzeczywistego żalu, przenikającego głoski, jak zdarta dawno tonacja.
- Przyjechałam tu na studia - zdecydowała się zreflektować i podzielić własnym fragmentem przeszłości - z Tokyo - dokończyła, urywając - i jeśli chodzi o wydział artystyczny, śmiało może konkurować z uczelniami w większych miastach. Niestety nie wiem dokładnie, jak wygląda tutaj dziennikarstwo - przestąpiła lekko z nogi na nogę, kołysząc się lekko na piętach, niby zaczątkiem tańca - ...ale skoro pracuje pan w zawodzie, to był pan wyjątkowo zdolnym studentem, niezależnie od poziomu skończonego kierunku - zakończyła niemal poważnie. Kreacja nauk humanistycznych i tych artystycznych, niekoniecznie miała współcześnie "wzięcie" na rynku prasowym. Należało być albo bardzo zdolnym, albo pomysłowym, albo bogatym. Najlepiej w kombinacji - dwa na trzy.
- Wiem, że nie trzeba, ale sprawia przyjemność - uśmiech rozjaśnił tak wargi, jak i błyszczące kawową czernią oczy. Przechyliła też głowę, skracając - o krok - dzielący ich dystans - chętnie się z panem posprzeczam na ten temat, ale pozwolę sobie zostawić tę przyjemność na kolejny raz - umknęła pełnej odpowiedzi, wiedząc, że dziennikarska fotografia, częściej była traktowana jako rzemiosło. Ale Carei zbyt polubiła zajęcia filozoficzne, by ulec ogólnym naciskom. I wierzyła w prawdę, tę klasyczną, gdzie myśl zgadzała się z rzeczywistością - nie odwrotnie.
Dopóki rozmowa trzymała się pewnych, osobistych ram, nie czułą wstydu, ani zakłopotania. Tylko ktoś kto ją znał, lub przypadkowo trafił na gorejącą słabość, czy niesprzyjające jej warunku - działała nieprzewidywalne. Ale, każdy przecież miał swoje limity, których nadszarpniecie, mogło się skończyć źle. Dla jednej, albo drugiej ze stron. Zazwyczaj - dla obu. Dlatego, pytanie spotkało się z rzeczowością, czujną, ale uprzejmą. Finalnie wiec, uśmiechnęła się lekko - doceniam, ale podziękuję - odpowiedziała powoli - ale jeśli będzie miał pan bardziej sprecyzowany powód, być może będę mogła pomóc - dygnęła lekko, pochylając głowę w tradycyjnie japońskim podziękowaniu.
Na kolejne pytanie, niemal się roześmiała. Sięgnęła kieszeni, wyciągając garść ołówków, a z torby, plik ze szkicownikiem - może pan nawet wybrać - wysunęła przed siebie wachlarz pisaków, dając szansę na swobodną decyzję. A gdy numer z danymi pojawił się na karteczce, przez moment obserwowała zgrabne? cyferki, dopiero potem konfrontując się ze spojrzeniem Hasegawy.
- Dobrze, dziękuję i... zakładam, że będziemy w kontakcie - pochyliła się jeszcze raz, zbierając chwilę potem swoje rzeczy. Nim się odwróciła, kierując kroki do wyjścia, ostatni raz zerknęła na burzę rozsypanych włosów i roztargnienie malujące się tajemnica w parze dwubarwnych ślepi - Do zobaczenia Panie Hasegawa i powodzenia w szukaniu natchnienia. I dobrego tematu - po czym, delikatnym ruchem przerzuciła warkocz z ramienia, i lekko zbiegła w stronę schodów, pozostawiając po sobie ledwie wyczuwalną woń kwiatu wiśni i bzu.
@Hasegawa Izaya
| zt?
- Oh, nie pytałam pana o wiek - kaszlnęła niewyraźnie, mając wrażenie, że pozwoliła sobie przekroczyć konwenans. Wystarczyło jednak dłużej przyjrzeć się jasnym rysom chłopaka - bo zgodnie z japońską naturą, nie wyglądał na swój wiek - by zrozumieć, ze odpowiedź nie nawiązywała do jej błędu. Był to wyraz rzeczywistego żalu, przenikającego głoski, jak zdarta dawno tonacja.
- Przyjechałam tu na studia - zdecydowała się zreflektować i podzielić własnym fragmentem przeszłości - z Tokyo - dokończyła, urywając - i jeśli chodzi o wydział artystyczny, śmiało może konkurować z uczelniami w większych miastach. Niestety nie wiem dokładnie, jak wygląda tutaj dziennikarstwo - przestąpiła lekko z nogi na nogę, kołysząc się lekko na piętach, niby zaczątkiem tańca - ...ale skoro pracuje pan w zawodzie, to był pan wyjątkowo zdolnym studentem, niezależnie od poziomu skończonego kierunku - zakończyła niemal poważnie. Kreacja nauk humanistycznych i tych artystycznych, niekoniecznie miała współcześnie "wzięcie" na rynku prasowym. Należało być albo bardzo zdolnym, albo pomysłowym, albo bogatym. Najlepiej w kombinacji - dwa na trzy.
- Wiem, że nie trzeba, ale sprawia przyjemność - uśmiech rozjaśnił tak wargi, jak i błyszczące kawową czernią oczy. Przechyliła też głowę, skracając - o krok - dzielący ich dystans - chętnie się z panem posprzeczam na ten temat, ale pozwolę sobie zostawić tę przyjemność na kolejny raz - umknęła pełnej odpowiedzi, wiedząc, że dziennikarska fotografia, częściej była traktowana jako rzemiosło. Ale Carei zbyt polubiła zajęcia filozoficzne, by ulec ogólnym naciskom. I wierzyła w prawdę, tę klasyczną, gdzie myśl zgadzała się z rzeczywistością - nie odwrotnie.
Dopóki rozmowa trzymała się pewnych, osobistych ram, nie czułą wstydu, ani zakłopotania. Tylko ktoś kto ją znał, lub przypadkowo trafił na gorejącą słabość, czy niesprzyjające jej warunku - działała nieprzewidywalne. Ale, każdy przecież miał swoje limity, których nadszarpniecie, mogło się skończyć źle. Dla jednej, albo drugiej ze stron. Zazwyczaj - dla obu. Dlatego, pytanie spotkało się z rzeczowością, czujną, ale uprzejmą. Finalnie wiec, uśmiechnęła się lekko - doceniam, ale podziękuję - odpowiedziała powoli - ale jeśli będzie miał pan bardziej sprecyzowany powód, być może będę mogła pomóc - dygnęła lekko, pochylając głowę w tradycyjnie japońskim podziękowaniu.
Na kolejne pytanie, niemal się roześmiała. Sięgnęła kieszeni, wyciągając garść ołówków, a z torby, plik ze szkicownikiem - może pan nawet wybrać - wysunęła przed siebie wachlarz pisaków, dając szansę na swobodną decyzję. A gdy numer z danymi pojawił się na karteczce, przez moment obserwowała zgrabne? cyferki, dopiero potem konfrontując się ze spojrzeniem Hasegawy.
- Dobrze, dziękuję i... zakładam, że będziemy w kontakcie - pochyliła się jeszcze raz, zbierając chwilę potem swoje rzeczy. Nim się odwróciła, kierując kroki do wyjścia, ostatni raz zerknęła na burzę rozsypanych włosów i roztargnienie malujące się tajemnica w parze dwubarwnych ślepi - Do zobaczenia Panie Hasegawa i powodzenia w szukaniu natchnienia. I dobrego tematu - po czym, delikatnym ruchem przerzuciła warkocz z ramienia, i lekko zbiegła w stronę schodów, pozostawiając po sobie ledwie wyczuwalną woń kwiatu wiśni i bzu.
@Hasegawa Izaya
| zt?
Blood beneath the snow
Hasegawa Izaya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku