Przestronne pomieszczenie, w którym lekarze opatrują rannych egzorcystów powracających z misji lub innych członków Tsunami wymagających opieki medycznej. Sala wyposażona jest w kilka łóżek na wypadek zaistnienia potrzeby obserwacji jednego lub większej ilości pacjentów - do każdego przypisana jest szafka, stolik oraz kotara dająca minimum prywatności. Materace nie należą do najwygodniejszych, jednak rzadko bywa to problemem; mniej pilne przypadki często odsyłane są do wypoczynku we własnych pokojach, tym poważniejszym, wymagającym specjalistycznego sprzętu zapewniany jest z kolei transport do szpitala w Fukkatsu. Oprócz miejsc wypoczynku dla chorych, w gabinecie stoi także biurko z laptopem, szafka z aktami medycznymi na wypadek braku połączenia z siecią i kilka szafek z lekami zamykanymi na klucz, do którego dostęp ma personel medyczny (włączając w to egzorcystów-medyków). Całość utrzymana jest w kolorystyce bieli, beżu, brązu oraz szarości, stylistycznie dość surowa i bez jakichkolwiek ozdób. Co złośliwsi twierdzą, że brak przytulności panuje tu nie bez przypadku - zbyt duża wygoda za bardzo nakłaniałaby do powrotu na lekarską kozetkę, a tego każdy powinien unikać.
Dowódca nie był świadomy tego, w czyje ręce dzisiaj przyjdzie mu wpaść. Kojarzył go chyba każdy medyk – głównie przez to, że często odmawiał przyjmowania leków, dawał się szyć na żywca, jeśli kazali mu leżeć to dość szybko musieli go szukać, bo gdzieś lazł i nie dał się usadzić na łóżku na zbyt długo. Przy zabiegach był opanowany, spokojny i dość posłuszny, ale zalecenia regularnie ignorował, przynajmniej póki miał siłę utrzymywać się na nogach.
– Dzień dobry – przywitał się stając w drzwiach sali, opierając prawym ramieniem o framugę i przechylając nieco głowę. Zaraz jednak wmaszerował do środka, kładąc na podłodze plecak i opierając karabin snajperski o ścianę. – Sugiyama wstępnie mnie opatrzył w terenie, ale podobno bez szycia się nie obejdzie – zobrazował częściowo sytuację, ściągając wierzch munduru i odkładając go na jedno z łóżek. Materiał był poszarpany na lewym boku, jakby coś dobrało się do niego wyjątkowo ostrymi i okazałymi szponami. Podobne ślady znajdowały się również na czarnej koszulce pod spodem, a dalej na jego ciele. Opatrunek poplamiony był czerwienią – krwawienie było dość duże i musiało przebić się do wierzchniej warstwy. Yosuke zauważając to po podwinięciu koszulki zaklął cicho. Chciał jak najszybciej zająć się przygotowaniami do wyprawy na nue, ale pewnie znowu będą próbowali go uziemić.
Doktor Tanaka siedziała przed komputerem, popatrując przez uchylone okno. Chwilowo sala była pusta, a wszyscy poobijani żołnierze i egzorcyści zostali już odesłani do domów. Do pomieszczenia wpadało rześkie i lekkie powietrze, które zawdzięczała wcześniejszym przelotnym opadom. Pracowała dla Tsunami od dawna — w większości przypadków nawet nie musiała wczytywać się dokładnie w kartę chorego, aby pamiętać, co mu dolegało i kiedy. Była już po czterdziestce, a w zasadzie bliżej było jej nawet pięćdziesiątki, jednak wcale na to nie wyglądała. Szczupła, zadbana, elegancka kobieta w białej koszuli i białym kitlu, o krótkiej fryzurze w stylu pixie.
— Dobry? Ach, dowódco Nakashima, to znowu pan? — No bo przecież kto inny. Był tutaj jednym z najczęstszych bywalców i zajmowała się już niejedną z jego ran. Taki młody facet, a tak się nadwyrężał. Zobaczyła podarty mundur i niewiele mniej podartą koszulkę.
— Jak będzie trzeba, to zaszyjemy! Zaraz zobaczymy ten boczek. — Mówiła z pewnym przekąsem, jednak wyraz twarzy miała spokojny, może nawet trochę zrezygnowany.
— Poprzednia rana w ogóle zdążyła się wygoić do końca? Szczerze w to wątpię. Co tym razem się stało? — Mężczyzna zdawał się być nie do zdarcia, ale jak długo tak pociągnie? Widziała już niejednego ambitnego żołnierza, który następnie szybko wypalał się i ginął. Tymczasem ona przyzwyczajała się do swoich pacjentów.
Ruchem ręki wskazała, żeby położył się na zdrowym boku na łóżku. W ten sposób będzie jej zdecydowanie łatwiej obejrzeć i opatrzeć ranę. Nakashima zazwyczaj nie mówił dużo, więc to raczej do niej należało podtrzymywanie rozmowy, jeżeli miała ochotę otworzyć dzisiaj jeszcze do kogokolwiek usta. Nie słyszała, aby miały się odbywać jeszcze jakieś misje w tym momencie. Założyła rękawiczki i podsunęła koszulkę pacjenta do wysoko ku górze. Opatrunek nie wyglądał najlepiej. Widać, że robiony był w pośpiechu, wiedziała już, że musieli zarządzić odwrót. Na stoliku koło łóżka miała wcześniej przygotowane materiały, które teraz tylko otwierała z jednorazowych opakowań. Ściągnęła prowizoryczny opatrunek i jej oczom ukazał się przedmiot całego zamieszania.
— Jak najbardziej, szycie będzie niezbędne. Natomiast nawet niech pan nie marzy o tym, że zrobimy to bez znieczulenia. Potrzebuję żeby dowódca leżał spokojnie. Natomiast nie jest aż tak źle. Zszyję to tak, żeby wciąż się dowódca podobał damom. — Na skórze widniały 3 rozcięcia. Dwa z nich były nieduże, może na 3 do 5 szwów. Najgorzej jednak wyglądało środkowe, które mogło skończyć się 10 lub więcej. — Chociaż patrząc na pana, to dodatkowa szrama nie powinna w tym przeszkodzić. — Dodała, w międzyczasie przygotowując strzykawkę ze znieczuleniem miejscowym.
Zdjęcie Pani doktor
@Nakashima Yosuke
Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.
– Taki małpi ryj z łapami tygrysa i ogonami z węży mnie przytulił – odparł, nie wchodząc jednak w większe szczegóły. Cywile mało kiedy kojarzyli yokai po ich nazwie, zobrazowanie opisem też zwykle nie dawało większego efektu. Pani doktor lubiła sobie porozmawiać, więc jak już zagadywała, to odpowiadał. Z czystej uprzejmości i dobrego wychowania, bo raczej nie nabierał przy niej nagłej ochoty na jakieś otwarcie się. – Poprzednia rana – tak, dała sobie radę z gojeniem. W końcu ogarniała to profesjonalistka. – Wiedział, że słodzeniem nic nie ugra, ale mógł być najzwyczajniej w świecie miły. Czasami mu się to zdarzało, ale dojrzeć to pod płaszczem chłodu, który go otaczał, nie było wcale prosto. A o tym, że ostatnio niemal co rano budził się z koszmarów z tajemniczymi śladami, wolał jej nie informować. Albo dałaby mu jakąś końską dawkę leków nasennych, co nic by nie zmieniło, albo byłaby skora przywiązać go pasami do łóżka dla samego sprawdzenia czy też gdzieś nie zniknie.
Położył się, lewą rękę wsuwając pod policzek, żeby nie przeszkadzać podczas oględzin i późniejszego zabiegu. Nie bał się na szczęście żadnych igieł, biel lekarskiego fartucha nie przyprawiała go o stan przedzawałowy, nie odczuwał nagłego ugięcia się kolan, kiedy czuł ten charakterystyczny zapach panujący we wszelkich przybytkach medycznych. Nabrał w płuca więcej powietrza, żeby ciężko westchnąć z niezadowolenia, kiedy mimo wszystko doktor Tanaka chciała go znieczulić, ale ostatecznie wypuścił je spokojnie i prawie bezgłośnie. Każdy gwałtowniejszy ruch odzywał się bólem jednej trzeciej lewej strony ciała. Przy płytszych ranach faktycznie dawał radę wytrwać nieruchomo, ale tu było ich kilka, z czego jedna dość rozległa. Pazur nue zagłębił się w jego ciele jakby wchodził w zostawione na słońcu masło.
– Niektóre lubią blizny. Podobno. – Czy spotkał taką kiedykolwiek? Możliwe, że tak, ale wszelkie ślady starć, tak samo jak i dawną pamiątkę po torturach nosił skrytą niemal w całości pod ubraniami. Nawet jeśli pokazywał się bez bluzy czy kurtki, w koszulce z krótkim rękawem, na przedramionach było jedynie kilka bledszych linii – znacznie gorzej sprawa się miała z nieszczęsnymi boczkami, plecami czy klatką piersiową, oberwało mu się też po udach czy łydkach. Jedyne, co oszczędził mu los to twarz, ale i ta pewnie w końcu się doigra.
— Ach, nue. Więc to musiał być niezły przytulas. Dobrze, że nie przytulił Pana mocniej — bo przecież mógł. — W odróżnieniu do innych lekarzy Panią Aiko interesowały stworzenia, których rany później leczyła z ciał żołnierzy. Studiując o tych stworzeniach, miała lepszy pogląd na to, jakie rany były w stanie zadać. Teraz przynajmniej wiedziała, że warto też przyjrzeć się Nakashimie, czy po uroczym przytulasku nue nie zapewnił mu jakiegoś krwawienia wewnętrznego. Było to w końcu ciężkie i duże stworzenie.
Tanaka miała wrażenie, że zaraz Nakashima zacznie protestować co do znieczulenia, jednak nic takiego się nie wydarzyło — i bardzo dobrze. Niech nie myślał, że może regularnie utrudniać pracę medykom. Choć oczywiście była to jej praca i nie odmówiłaby zabiegu, to chociaż mogłaby udawać, że odmawia. Młody mężczyzna jednak nie odezwał się nawet słowem, więc na spokojnie skończyła przygotowywać strzykawkę, naciskając ją do momentu, aż nie wypłynęła pojedyncza kropla. Grzeczny był dzisiaj wyjątkowo.
— Kilka razy nakłuję. — Być może nie każdy lubił Tanakę, jednak nie można było jej odmówić delikatności i skrupulatności. Swoich pacjentów traktowała z wyczuciem, mocno przykładając się do wykonywanych zabiegów. Zwinne, acz trochę już spracowane dłonie zawsze działały łagodnie, starając się nie robić siniaków przy pobieraniu krwi, ani nie zadając bólu nawet przy zwykłych nakłuciach. Jednocześnie jej prostolinijne żarty sprawiały, że równie prości wojskowi mogli nie czuć przy niej zakłopotania. Ona również nie czuła się zakłopotana w ich obecności, nawet w przypadku nieoczekiwanych komplementów.
— Ale mi dowódca słodzi. Jeszcze się zarumienię. — Powiedziała to jednak zupełnie beznamiętnym tonem, niewskazującym na to, żeby pochlebstwa miały jakkolwiek poprawić lub pogorszyć opiekę zdrowotną, jaką mu właśnie świadczyła. Aczkolwiek było jej miło, że chociaż próbował docenić jej pracę. Większość egzorcystów przychodziła do niej niemal jak do hipermarketu. Tutaj raz szycie, raz składanie złamanej nogi i jeszcze jeden zestaw leków, po czym można iść do kasy — z powrotem do pracy. Jakie to było grubiańskie, a do tego nieodpowiedzialne, jeśli chodziło o ich własne zdrowie.
— To dobrze, że wcześniejsza rana zdążyła się wygoić. — Zajęła się teraz oczyszczeniem tej bieżącej. Znieczulenie już zaczęło działać, więc ewentualnie poza dotykiem nie powinien odczuwać niczego więcej. Obmyła bok i go odkaziła. Szczęśliwie niespecjalnie krwawił, co miało jej zapewnić teraz moment komfortowego zszywania tkanek. Założyła trzy szwy na pierwszym cięciu, jednak musiała zabrać się za to najważniejsze.
Wygojone blizny mogły wyglądać nawet ciekawie, dodawać charakteru, urozmaicić mniej lub bardziej monotonną sylwetkę. Mimo to Tanaka nie należała ani do ich miłośniczek, ani przeciwniczek. Po prostu blizny za bardzo kojarzyły jej się z bólem, jakiego doświadczali jej pacjenci.
— Tak, myślę że kobietom całkiem podobają się blizny. Jest w nich coś nieodparcie męskiego. Jednak takie panie, które się w nich lubują... Takich bym unikała. Lepiej żeby dowódca znalazł taką damę, która najpierw się tymi bliznami przejmie, a dopiero potem je polubi. Bo jeżeli polubi pana, to i też całą resztę. Wtedy przynajmniej będzie miał dowódca pewność, że nie trafił na wariatkę.
@Nakashima Yosuke
– Nie myślała pani doktor o pracy w terenie? – Już by chciał werbować do oddziału. No ale taka była już smutna prawda, że miał w swoim składzie braki. Często jak ktoś przychodził to niebawem znikał bez śladu albo nie wytrzymywał i odchodził sam z siebie. Yosuke trochę nie wiedział, co o tym sądzić. Czy to była jego wina, źle zarządzał oddziałem albo wymagał zbyt wiele, czy może to była kwestia jego nastawienia, charakteru, zachowania, czystego przypadku? Rekruci się na niego nie skarżyli, a nie traktował ich jakoś inaczej niż podlegających mu żołnierzy.
– Proszę śmiało płonąć jak cegła, niewątpliwie zauważę. – Jego ton był równie beznamiętny, nawet jeśli słowa podszyte były złośliwą szyderą. Wiedział, żeby nie denerwować lekarzy, zwłaszcza jeśli zaraz mieli wykonywać jakiś zabieg na pacjencie potencjalnie raniącym ich uczucia. Podobnie się zresztą sprawa miała z tymi, którzy przygotowują ci jedzenie. Dla własnego bezpieczeństwa – lepiej żyć z takimi w zgodzie.
Z początku przygotował się na to, co czekałoby go u każdego innego medyka, gdyby odmówił znieczulenia. Wstrzymał na moment powietrze, ale zamiast ostrego pieczenia i bólu dotarło do niego jedynie delikatne muskanie, prawie niewyczuwalne. Była to miła odmiana, która nie wymagała zaciskania zębów, zmuszania się całą siłą własnej woli do pozostawania nieruchomo. Żadnego napinania mięśni podczas tego wysiłku, byleby tylko nie wydać z siebie oznaczającego słabość dźwięku. I żadnego ponoszenia kary za to, że dał się zranić, że nie uniknął ataku, doznał strat. A oddział, który zapuścił się do górskiej wioski, wyszedł z niej z ujemnym bilansem zysków. Żadnych nowych informacji, poobijany Makioka, poszarpany Nakashima, po stronie yokai jeden odstrzelony wężowy łeb i kilka zneutralizowanych, wijących się wściekle kitsune. Raport do Asahury pięknie będzie wyglądał, nie ma co.
– Na szczęście nie grozi mi jakiekolwiek polubienie, a tym bardziej pokazywanie blizn do ojojania. – Czy jego dało się lubić? Raczej znalazłby się ktoś, komu nie przeszkadzał aż tak jego charakter i aparycja zmęczonego życiem. Cholera, przychodziły mu nawet do głowy wyjątkowe jednostki stanowiące odpowiedź na to pytanie, ale nie wiedział co w nim widzą. W obecnym sobie nie widział nic szczególnego. W każdym razie, pani doktor nie musiała wszystkiego wiedzieć.
— Myślałam. Jednak chyba już za stara jestem na takie ekscesy. Tutaj jest mi dobrze, a przede wszystkim całkiem bezpiecznie. Jeśli zabraknie mnie tutaj, to kto będzie was wszystkich łatał? — Mówiąc to ze spokojem robiła "łatkę” na skórze Nakashimy. Szycia robiła zawsze estetyczne, tak aby blizny zostawały jak najmniej widoczne. Ci mężczyźni nawet nie wiedzieli, że ich ślady po walkach mogły wyglądać dużo gorzej. Może gdyby nie sklejała ich z powrotem do tak ładnego stanu używalności, to zachowywaliby się na misjach bardziej odpowiedzialnie?
W gabinecie zabiegowym wykorzystywała po prostu szwy śródskórne, dzięki czemu były schowane wewnątrz, nie wystając niepotrzebnie i nie naciągając wierzchniej części skóry. Umiała nawet wykonać z-plastykę, jednak do tego potrzebowała już stołu chirurgicznego i starej, zbliznowaciałej tkanki. Jeśli dochodziło do powstania fatalnej blizny, to mogła naciąć skórę po obu stronach rany w sposób przypominający zygzak, w ten sposób zmniejszając naprężenie skóry i znacznie poprawiając jej ruchomość. Bo przecież jak wiadomo, blizny nie tylko mogą słabo wyglądać, ale mogą też przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu, powodując uczucie ciągnięcia od wewnątrz. Ale cóż, takich zabiegów wykonywała w Tsunami naprawdę niewiele.
— A co? Widziałby mnie dowódca w swoim oddziale? — Czy w jej wieku po prostu nie spowalniałaby oddziału składającego się najczęściej z młodszych od niej mężczyzn? Nie stanowiłaby po prostu balastu i ewentualnej osoby do ochrony w trakcie misji? Gdy była trochę młodsza, to rzeczywiście zastanawiała się nad pracą terenową, jednak teraz wydawało się nie mieć to zbyt wiele sensu.
Tak jak przewidywała, skończyła szycie największej rany na dziesięciu szwach, po czym przeszła już do ostatniego draśnięcia — wyglądającego na najbardziej powierzchowne.
Krótkie hah wyrwało się z gardła kobiety. Jak cegła, dobre sobie. Żart był podwójnie dobry, ponieważ wiedziała o monochromatyczności dowódcy Nakashimy. Zauważenie rumieńca nie byłoby dla niego najłatwiejsze, aczkolwiek pewnie nie takie zupełnie niemożliwe. Po prostu mógłby go dostrzec jako ciemniejszą szarość wykwitającą na policzkach. Natomiast żeby tak bezpośrednio sobie poczyniał z żarcikami... Chyba mimo wszystko musiał być w niezłym humorze. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej starał się specjalnie odpowiadać na jej dowcipy. Dla niej to już było codziennością, stylem bycia, wręcz sposobem na komunikowanie się, on jednak był rzeczowy, małomówny, posępny — aczkolwiek dobrze wychowany i szarmancki wobec kobiet. Nie mógł tego zobaczyć, bo leżał teraz tyłem do niej, ale uśmiechnęła się pod nosem.
— Czyżby? — Może dowódca Nakashima nie wyglądał na łamacza kobiecych serc (co w takim razie zdecydowanie dobrze o nim świadczyło), jednak Pani Aiko nie rozumiała, dlaczego miałby nie wzbudzać zainteresowania płci przeciwnej. Z pewnością znalazłaby się jakaś amatorka takiego typu mężczyzny, szczególnie że niczego dowódcy nie brakowało. Nie była jednak aż tak wścibska ani nie była od tego, aby dawać mu jakiekolwiek rady. Gdyby chciał poplotkować, to mógłby wpaść do niej kiedyś na kawę, a nie z kolejną raną do ogarnięcia — tego natomiast nigdy jeszcze nie zrobił.
— Czy nue przytuliło dowódcę gdziekolwiek jeszcze poza obrębem boku i klatki piersiowej? Nogi, głowa, ramiona? — Musiała zrobić wywiad i dowiedzieć się więcej. Nie wszystkie obrażenia były widoczne na pierwszy rzut oka. Tam gdzie ciało spotkało się z zębami, pazurami, czy samym ciężarem stworzenia mogło dojść do poważnych uszkodzeń. Jeżeli został uderzony gdziekolwiek jeszcze, to musiała to miejsce obejrzeć.
@Nakashima Yosuke
– Może bym widział. Pasowała by tam pani. Przydałby się czasem lekarz na miejscu. – Czy gdyby w zeszłym roku przemierzając Kinigami miał pod ręką medyka, tamta złapana w pułapkę dziewczyna by przeżyła? Miałaby chociaż jakieś szanse, a przy okazji Nakashima dysponowałby drugą parą rąk do próby uwolnienia jej nogi z sideł. Co z tego, że w miarę poprawnie założył jej opaskę uciskową, jak i tak się ostatecznie wykrwawiła – nie miał przy sobie żadnych narzędzi do opanowania tego choćby prowizorycznie, a i tak by nie potrafił się tym posłużyć, gdyby miał. – Strzeglibyśmy pani doktor jak skarbu. – Zawsze pilnowało się swojego oddziałowego medyka, stąd też ciężko było podebrać Sugiyamę. Lekarz rozpoznający zagrożenie w yokai, a do tego wyposażony w umiejętności bojowe był na wagę złota. Większość z nich wybierało przytulne kąciki garnizonu lub górskiej siedziby, pozostając w tyle za linią frontu, nie narzekając na ilość pracy, której dostarczało szesnastu terenowych śmiałków, towarzyszący im rekruci i ewentualne jednostki również narażające swoje życie na szwank, jak zwiadowcy czy informatorzy. Ale nie dziwił im się. Zdobywali wykształcenie oraz wiedzę długo, w bólach i uciekł przed tym, kiedy był młodszy.
Miał faktycznie trochę lepszy humor niż zwykle. Może wyspał się odrobinę bardziej, nie wstał lewą nogą, albo któreś ze spotkań w trakcie misji się do tego przyczyniło. Chociaż raczej kolejne otarcie się o śmierć nie powinno powodować nagłej radości Tu musiało zadziać się coś innego. Jak choćby nagła bliskość osoby przywracającej dawne wspomnienia, poczucie, że komuś jednak na nim zależy i nie jest sam. To było lepszym wytłumaczeniem.
– Przewróciło mnie na plecy na kamiennych schodach, ale chyba wszystko jest w porządku. Nie uderzyłem głową, oparło o mnie tylko tę jedną łapę. – Gdyby nue stanęło na nim większą ilością kończyn, zapewne złamałoby mu kilka kości. Kilkaset kilo bydlaka nie brzmiało jak coś przyjemnego dla niespełna siedemdziesięciokilogramowego faceta. Próbowało go ugryźć jednym z ogonów, ale chybiło, zanim kłapnęło paszczą zadziałał wabik. Obśliniło to tylko nieco, ale była to substancja najwyżej obrzydliwa, a nie niebezpieczna. Nie czuł w plecach niepokojącego bólu, pewnie tylko wyjdzie tam jakiś siniec.
– Mogę mieć do pani doktor pewną prośbę? – zapytał ściszając głos. – Jeśli ktokolwiek by pytał, nawet inny dowódca, może pani nie mówić, że to było nue? Gdyby ta nazwa nie padła w kartotece, też byłbym wdzięczny. Taka tajemnica lekarska chociaż przez parę dni.
— Chyba nie powinnam się do nich porównywać. — Roześmiała się. Nakashima potrafił być wyjątkowo czarujący. Gdy chciał oczywiście, a nie zawsze chciał. Dzisiaj najwyraźniej nawet walka o życie nie sprawiła, aby zupełnie odebrać mu poczucie humoru.
— Czy to oficjalna propozycja? — Odrobinę się z niego naigrywała, wcale nie biorąc zbyt poważnie tego co mówił. Zajmowała się teraz swoją robotą i wykonywała już ostatnie szwy na ostatniej ranie. Wyglądało to ładnie, blizny po wygojeniu nie powinny zostać zbyt widoczne. Dowódca miał wiele szczęścia, że skończyło się tylko na takich lekkich obrażeniach. Równie dobrze mogli go tutaj wnieść na noszach, wymagającego pilnej operacji i przetoczenia krwi. To z czym przyszedł do niej dzisiaj, na dodatek o własnych nogach, nie było niczym wielkim. Zraniło to być może tylko męską dumę, która musiała zrezygnować z dokończenia misji. Niemniej to właśnie lubiła w Nakashimie — nie narażał przesadnie siebie i swoich ludzi i potrafił często trafniej ocenić sytuację od innych. Tanace zdawało się, że jego żołnierze wracali do garnizonu najmniej poturbowani. Tymczasem dowódca wyprzedził jej własną myśl, jakoby miała być utrapieniem dla drużyny.
— W takim razie może się zastanowię. — Odparła spokojnie, bez większej emocji w głosie. Może tylko jakaś drobna nuta mogłaby zdradzić, że ponownie powiedział coś, od czego zrobiło jej się trochę milej.
— Skończyłam zszywanie. Natomiast jeśli nue przewróciło dowódcę na schody, to muszę obejrzeć żebra. Proszę usiąść i zacząć głęboko oddychać. Jeśli pojawi się ból, to proszę wskazać gdzie. — W wypadku rany na boku badanie oddechowe, a następnie badanie palpacyjne, będzie mniej bolesne, jeżeli nie każe obracać mu się na leżąco z boku na bok.
Po tym, jak powiedział jej jak się czuje, przeszła do delikatnego uciskania klatki piersiowej wzdłuż linii żeber. Nakashima był trochę poturbowany, ale wszystko wyglądało na powierzchowne zadrapania i drobne siniaki. Zaczęła od mostka, kierując się w stronę boków, poszukując bolesnych miejsc lub oznak deformacji, takich jak nierówności lub obrzęki. Wykonała palpację przedniej części klatki piersiowej, ale jeszcze pozostawało sprawdzenie żeber od strony pleców. Obeszła łóżko i zanim rozpoczęła drugą część badania, coś przykuło uwagę Tanaki. Pięć wyraźnych, dłuższych zadrapań na jednej łopatce i na drugiej pięć drobnych siniaków. Nastawiona na szukanie ran zadanych przez nue od razu zaczęła przyglądać się znalezisku.
— A co to... — Pochyliła się nad plecami Nakashimy i dotarło do niej, że wcale, a wcale nie były to rany wojenne. Ich pochodzenie musiało być zgoła innej natury należącej do... kategorii życia prywatnego.
— Ach... Tego opatrywać nie musimy. — Wróciła do przerwanego badania, ponownie uciskając żebra, zaczynając tym razem od kręgosłupa w kierunku boków. A to nicpoń, a ponoć nie miał komu pokazywać swoich blizn.
— Może się już dowódca ubrać. A co do prośby... myślę że tak, ale czy jest jakiś powód? Wolałabym nie mieć później problemów. — Dobrze byłoby wiedzieć, dlaczego miałaby pominąć tę informację w dokumentacji. Oczywiście nie musiała nawet się znać na stworzeniu, które zadało mu rany. Niemniej skoro już wiedziała i zatuszowałaby informację, a w międzyczasie Nakashima zrobiłby coś głupiego, to ze śledztwem przyszliby do niej w pierwszej kolejności.
W zasadzie dowódca był już ubrany i mógł się od niej zbierać. Pozostało jej tylko wręczenie leków: doustnego antybiotyku, mocniejszych tabletek przeciwbólowych, które miała nadzieję, że będzie przyjmował według zaleceń i maści z antybiotykiem. Wręczyła mu paczuszki, po czym wykorzystując sytuację, że miał zajęte dłonie, sięgnęła jeszcze do kieszeni kitla. Wyciągnęła z niej naklejkę, którą przykleiła na koszulkę, tak żeby była wciąż ukryta pod marynarką munduru.
— Daję je tylko moim ulubieńcom.
@Nakashima Yosuke
– Miejsce zawsze się znajdzie. – Nawet, gdyby miał pełen oddział i nikomu nie spieszyłoby się do zaginięcia, przenosin, rezygnacji czy śmierci, nikt nie zabraniał mu zabierać ze sobą dodatkowego wsparcia. Na tę chwilę akurat mógł przyjąć w szeregi jedynki jakąś chętną duszę. Zawsze starał się dbać o podwładnych, czasem nawet bardziej niż o siebie samego, w efekcie czego zamiast z wybrakowanymi kończynami, wracali z misji jedynie odrapani, trochę wymięci lub posiniaczeni. Za wybitny sukces uznawał wybrnięcie z sytuacji bez szwanku, co dla zachęty zwykle starał się też nagradzać w ten czy inny sposób. Nie był wcale tak sztywny, zimny i obojętny, za jakiego uchodził w ogólnej opinii.
Usiadł zgodnie z poleceniem, wyprostował plecy i zaczął nabierać głębokie, spokojne wdechy. Teraz, kiedy przynajmniej chwilowo nie musiał przejmować się ostrym bólem promieniującym z lewego boku, mógł robić to swobodnie. Odczuł coś nieprzyjemnego tylko w obrębie pleców, również po lewej stronie, co od razu zakomunikował. Na szczęście nie było to nic poważnego, a wyłącznie tworzący się powoli siniec związany z gwałtownym kontaktem z podłożem i przyciśnięciem przez ciężkie stworzenie. Żadna kość nie była uszkodzona.
Zastanawiał się przez chwilę, co takiego wypatrzyła Tanaka. Pewnie jakieś pozostałości wpływu yokai odpowiedzialnego za jego ataki bezsenności, koszmary i pobudki w dziwnych miejscach. Na plecach nie miał za bardzo jak ich oglądać, więc parę razy zdarzyło mu się przegapić ślady, łudząc się, że dziwna aktywność demona ustała. Albo było to… och. Chyba już wiedział co. Też istny demon, ale zdecydowanie milszy.
– Dostałem pewne zadanie od dowódcy Asahury, które wymaga jak największej dyskrecji w kwestii moich działań. Jemu może pani udzielać szczegółów, ale tylko w cztery oczy – wyjaśnił. Nawet jeśli chciałby ją bardziej wtajemniczyć, po prostu nie mógł. Im mniej osób wiedziało o celu jego wizyty w Yakkari, tym lepiej. Na chwilę obecną były to cztery osoby, wliczając samego Yosuke, a ta cyfra była w Tsunami perfekcją. Nie należało jej zanadto zaburzać. Pani doktor nie powinna mieć więc kłopotów, skoro rozkazy płynęły z samej góry i owa góra była też jedyną zaufaną personą do uzyskiwania potencjalnych informacji.
Już miał zrobić w tył zwrot do swojego bagażu, żeby schować lekarstwa do plecaka, kiedy Aiko zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Spojrzał w dół na przyklejaną naklejkę, najpierw przybierając na twarz lekkie zdziwienie, a po chwili delikatne wręcz rozczulenie.
– Aww – rzucił nie potrafiąc się powstrzymać. Na wargach zawitał cień uśmiechu. Spoglądał przez chwilę na swoje nowe „odznaczenie” nim wreszcie nie uniósł wzroku, powracając spojrzeniem do Aiko. – Mama przestała mi je dawać jak skończyłem dziesięć lat – poskarżył się w tajemnicy półszeptem. – Siostra wygryzła mnie z pozycji ulubieńca.
Oczywiście, że zamierzał brać przepisane leki – teraz skutecznie go do tego przekonała, dając jakieś głaski mentalne. Może nadal niekoniecznie byłby skłonny do wypoczynku, leżenia i powolnego gojenia się. Nie umiał tak siedzieć bezczynnie w miejscu, jeśli wiedział, że ma coś do zrobienia. Mógł się jednak trochę oszczędzać, może nawet wypocząć odrobinę…
– Dałaby mi pani jeszcze coś nasennego na dzisiaj? Ostatnio męczę się z bezsennością. – I nie chciał przy okazji męczyć się z bólem w nieszczęsnym boczku, wiercąc po łóżku. Choć raz mógłby się wyspać… tym razem nie wyczerpując całej swojej energii do zera. W oczekiwaniu na odpowiedź, powkładał wszystkie pakunki do plecaka. Kolejnym przystankiem i tak będzie pokój, gdzie się i tak trochę wypakuje.