Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
„Prosimy o ustawienie się w kolejce przed stanowiskiem kontroli dokumentów o numerze 24”, gdy dźwięczny kobiecy głos, dobiegający z zakurzonych głośników, kończy wygłaszać dobrze wszystkim znany komunikat. Już i tak gwarna lotniskowa gawiedź, zaczyna się krzątać i śpieszyć, jakby co najmniej ktoś miał zabrać ich już wykupione miejsce. Pomimo wszechobecnego pędu, pewna barwna trupa zdaje się dotrzeć na miejsce zbiórki jako ostatni pasażerowie. Kontrola paszportowo-biletowa przeszła bez większego problemu i co dziwne, bez opóźnień. Nie licząc jednego mężczyzny, który poprzez swój stan zdrowia, zdawał się ospały i mało komunikatywny. Załoga nie chcąc zaliczać opóźnienia, przymknęła na to oko i przepuściła go, tak szybko, jak tylko mogła.
Na pokładzie samolotu pracujący stewardzi, z pracowitością mrówek, pomagali pasażerom w odnalezieniu ich miejsc, wpakowaniu bagaży na odpowiednie miejsca oraz udzielając odpowiedzi na nawet najgłupsze pytania. Jeśli mają co do tego obiekcje, to zdają się dobrze to ukrywać, bo uśmiech nie schodzi z ich twarzy nawet na sekundę. Nawet gdy dzieciaki wprowadzone na pokład samolotu zdawały się ignorować prośby sióstr zakonnych o zachowanie ciszy i spokoju. Siostry, które zdawały się ich opiekunkami, które niezbyt dają sobie z nimi radę. A zatem już i tak głośne wnętrze podniebnej maszyny, stało się właśnie jeszcze mniej komfortowe, a gotowi do lotu pasażerowie mogli mieć jedynie nadzieję, że podczas lotu dzieciaki będą spokojniejsze.
Większość miejsc była już zajęta, a resztka ludzi zdawała się właśnie docierać na swoje miejsce. Właśnie wtedy na pokład wraz z pracownikiem lotniska, została wprowadzona dziewczynka, mająca na oko dziesięć lub jedenaście lat. Tymczasowy opiekun przekazał ją jednej ze stewardess, która na czas lotu będzie sprawować nad nią częściową opiekę. Wzięła od niej plecak, wkładając go pod siedzenie, na którym będzie siedzieć blond włosa dziewczynka.
Na końcu pozostała garstka podróżników, która została wprowadzona na pokład samolotu, jako ostatni pasażerowie tego lotu.
Po zakończeniu awantury i gdy wszystkie miejsca były już wreszcie osadzone, a każdy pasażer zajął dobrowolnie lub też nie, przydzielone mu miejsce, lot był gotowy do startu. Pozostało wykonać jeszcze podstawowe procedury takie jak instruktaż odnośnie do sytuacji awaryjnych i zachowania podczas nich oraz sprawdzenie wszystkich skrytek na bagaże, czy aby na sto procent zostały one dobrze zamknięte. Wszystko zdaje się jednak być ok, bo w momencie, gdy maszyna zaczęła kołować na pas startowy, każdy z pracowników zajął odpowiednie im miejsce.
Czujecie nagle, lekkie szarpniecie maszyny, sugerujące powolne ruszenie się trybików w maszynie, która zaczęła coraz szybciej poruszać się po pasie, aż nagle uniosła swój przód do góry i w kolejnej sekundzie, całkowicie odbiła się już od ziemi. Powoli zaczęła nabierać coraz większej prędkości, jak i wysokości, kierując się w stronę docelowego miejsca podróży. Jeszcze przez chwilę sygnalizacja zapięcia pasów trzyma pasażerów na miejscach. Gdy tylko czerwone oznaczenie zapięcia pasów całkowicie znika, cześć z pasażerów wstaje ze swoich miejsc, udając się do toalety lub w miejsce, gdzie siedzą ich znajomi.
Lot zaczął się praktycznie bez większych problemów przy starcie. Piloci mogą być z siebie dumni, tylko coś radio zaczęło im źle odbierać komunikaty. Drugi pilot szybko jednak usunął te, jak się zdaje usterkę, zmieniając lekko jego częstotliwość. – wszystko ok, ktoś musiał coś przestawić, gdy sprzątali. – pierwszy pilot machnął na to jedynie ręką. Nie była to jakaś poważna usterka, więc nie muszą się tym jeszcze przejmować.
1. Mapa Samolotu: link
2. — Termin na odpisy: 22.09.24
Kolejka: Caine, Rune, Lily, Ethan, Cinta; odpowiedź MG będzie jako ostatnia.
3. W razie pytań, niewiadomych, proszę o kontakt na PW/DC
@Warui Shin'ya, @Seiwa-Genji Enma, @Ejiri Carei, @Ye Lian, @Hecate Black
„Prosimy o ustawienie się w kolejce przed stanowiskiem kontroli dokumentów o numerze 24”, gdy dźwięczny kobiecy głos, dobiegający z zakurzonych głośników, kończy wygłaszać dobrze wszystkim znany komunikat. Już i tak gwarna lotniskowa gawiedź, zaczyna się krzątać i śpieszyć, jakby co najmniej ktoś miał zabrać ich już wykupione miejsce. Pomimo wszechobecnego pędu, pewna barwna trupa zdaje się dotrzeć na miejsce zbiórki jako ostatni pasażerowie. Kontrola paszportowo-biletowa przeszła bez większego problemu i co dziwne, bez opóźnień. Nie licząc jednego mężczyzny, który poprzez swój stan zdrowia, zdawał się ospały i mało komunikatywny. Załoga nie chcąc zaliczać opóźnienia, przymknęła na to oko i przepuściła go, tak szybko, jak tylko mogła.
Na pokładzie samolotu pracujący stewardzi, z pracowitością mrówek, pomagali pasażerom w odnalezieniu ich miejsc, wpakowaniu bagaży na odpowiednie miejsca oraz udzielając odpowiedzi na nawet najgłupsze pytania. Jeśli mają co do tego obiekcje, to zdają się dobrze to ukrywać, bo uśmiech nie schodzi z ich twarzy nawet na sekundę. Nawet gdy dzieciaki wprowadzone na pokład samolotu zdawały się ignorować prośby sióstr zakonnych o zachowanie ciszy i spokoju. Siostry, które zdawały się ich opiekunkami, które niezbyt dają sobie z nimi radę. A zatem już i tak głośne wnętrze podniebnej maszyny, stało się właśnie jeszcze mniej komfortowe, a gotowi do lotu pasażerowie mogli mieć jedynie nadzieję, że podczas lotu dzieciaki będą spokojniejsze.
Większość miejsc była już zajęta, a resztka ludzi zdawała się właśnie docierać na swoje miejsce. Właśnie wtedy na pokład wraz z pracownikiem lotniska, została wprowadzona dziewczynka, mająca na oko dziesięć lub jedenaście lat. Tymczasowy opiekun przekazał ją jednej ze stewardess, która na czas lotu będzie sprawować nad nią częściową opiekę. Wzięła od niej plecak, wkładając go pod siedzenie, na którym będzie siedzieć blond włosa dziewczynka.
Na końcu pozostała garstka podróżników, która została wprowadzona na pokład samolotu, jako ostatni pasażerowie tego lotu.
- Caine McYarden:
- Odnalezienie swojego miejsca nie było niczym trudnym, zwłaszcza w momencie, gdy sam sobie je wybrałeś. Miejsce w pierwszym rzędzie, te, w którym spokojnie możesz rozprostować swoje nogi, ale gdybyś jednak poczuł się zagubiony, to w momencie, gdy zostałeś powitany przez pracownika na przodzie, ten prawie automatycznie po sprawdzeniu twojego biletu, wskazał ci miejsce przy oknie. Po czym wręczył ci pakiet lotniczy, w którym znajdował się kocyk, poduszeczka i zestaw do umycia zębów. - pan wybacz, że przeszkadzam, ale czy zechce pan się zamienić ze mną miejscem, siedzę tam na tyle w środku. To chyba nie będzie dla pana problem, prawda? - Nim pozwolono ci w spokojnie usiąść i rozgościć się na swoim miejsce; nim doszedł do ciebie piskliwy głos, do twoich nozdrzy dotarł dziwnie gryzący zapach tanich, wręcz śmierdzących perfum, którymi wypsikała się kobieta stojąca za tobą. Ubrana w panterkę, trzymając w dłoniach swój plecak, oczekując, aż ustąpisz jej miejsca.
- Rune Kirya:
- Poniekąd jesteś światkiem całego tego dziwnego zajścia między mężczyzną, a dziwnie pachnącą kobietą. Jednak nawet jeśli chciałeś jakkolwiek zareagować, zostałeś zaczepiony przez młodą, całkiem urodziwą dziewczynę. Po uniformie, w jaki była odziana, mogłeś stwierdzić, że jest to jedna z pracownic. – przepraszam, proszę pani. Zdaje się, że pani miejsce jest przy oknie. Jako że mamy awaryjną sytuację, musimy posadzić pośrodku dziewczynkę, która leci pod naszą opieką. Mam nadzieję, że nie będzie to dla pani problem i gdyby mogła pani co jakiś czas na nią zerknąć – nie dość, że miejsce, które powinno być wolne, teraz okazuje się zajęte przez dziecko, które dodatkowo masz niańczyć. Zestresowana pracownica wskazuje na dziewczynkę. Dostrzegasz małą, drobną blondyneczkę, wychudzoną jak na swój wiek. Nawet nie będąc lekarzem, możesz określić, że coś jej dolega. Czy będziesz protestować, czy nie to już twoja decyzja, dziewczynka jednak miło się do ciebie uśmiecha. – dzień dobry – powiedziała, gdy byłeś już dość blisko niej.
- Lily Veen:
- Wchodzisz do samolotu razem z bratem, gdy nagle zostajecie zatrzymani przez młodą, zestresowaną dziewczynę. Dostrzegacie, że przydzielona jej praca, nie sprawia jej satysfakcji. - dzień dobry. Z waszych biletów wynika, że macie państwo miejsca obok siebie. Wynikła jednak pewna sytuacja i będą musieli usiąść państwo na różnych miejscach. Bez obaw jednak to będzie nadal ten sam rząd. Mam nadzieję, że nie będzie to dla państwa problem i bardzo przepraszamy za utrudnienie- poprowadziła was do waszych miejsc, wskazując ci miejsce w rzędzie, gdzie siedział już białowłosa dziewczyna oraz dziecko o blond włosach, które przywitało cię z lekkim zakłopotaniem z powodu spowodowanych problemów. -dzień dobry proszę pani- zabrała swoją książkę z miejsca, które należało do ciebie, lecz nim usiadłaś, zostałaś trącona przez kobietę, która zaczęła właśnie awanturę.
- Ethan Veen:
- Czerwona ze wstydu pracownica, po tym, jak już wskazała ci miejsce, ponownie przepraszając, ulotniła się, gdy dokonała ostatnich czynności wobec ciebie i twojej siostry. Całe szczęście twoje miejsce znajdowało się w rzędzie naprzeciwko rzędu Lily, co więcej oboje siedzieliście po zewnętrznej stronie, przez co mogliście spokojnie porozmawiać pomimo dzielącej was odległości. Ta niedogodność i wywołana sytuacja sprawiła, że mogłeś spostrzec wzbudzenie zainteresowania dziewczynki twoją osobą oraz twoim brązowowłosym sąsiadem, który został osaczony przez dziwną kobietę, która i nagle kieruje swoją uwagę również na ciebie. - a może ty? twoje miejsce też będzie dobre.- cała ta sytuacja zaczyna przyciągać uwagę innych pasażerów, jak i pracowników.
- Cinta Bates:
- Wchodzisz jako ostatnia na pokład samolotu, spoglądając na ostatnie wolne miejsce pomiędzy dwoma mężczyznami. Próbujesz się dowiedzieć, o co chodzi, dlaczego twoje miejsce jest zajęte przez kogoś innego. Chociaż nie, bo jesteś właśnie świadkiem awantury kobiety, która blokuje twoje przejście, próbując wymusić dostęp do tego miejsca. Nim jednak jakkolwiek się w to włączysz, przybiega do ciebie jedyny wolny pracownik, który próbuje ci wytłumaczyć zaistniałą sytuację, licząc na twoje zrozumienie. Naturalnie masz prawo do zgłoszenia skargi, o czym zostajesz poinformowana.
Po zakończeniu awantury i gdy wszystkie miejsca były już wreszcie osadzone, a każdy pasażer zajął dobrowolnie lub też nie, przydzielone mu miejsce, lot był gotowy do startu. Pozostało wykonać jeszcze podstawowe procedury takie jak instruktaż odnośnie do sytuacji awaryjnych i zachowania podczas nich oraz sprawdzenie wszystkich skrytek na bagaże, czy aby na sto procent zostały one dobrze zamknięte. Wszystko zdaje się jednak być ok, bo w momencie, gdy maszyna zaczęła kołować na pas startowy, każdy z pracowników zajął odpowiednie im miejsce.
Czujecie nagle, lekkie szarpniecie maszyny, sugerujące powolne ruszenie się trybików w maszynie, która zaczęła coraz szybciej poruszać się po pasie, aż nagle uniosła swój przód do góry i w kolejnej sekundzie, całkowicie odbiła się już od ziemi. Powoli zaczęła nabierać coraz większej prędkości, jak i wysokości, kierując się w stronę docelowego miejsca podróży. Jeszcze przez chwilę sygnalizacja zapięcia pasów trzyma pasażerów na miejscach. Gdy tylko czerwone oznaczenie zapięcia pasów całkowicie znika, cześć z pasażerów wstaje ze swoich miejsc, udając się do toalety lub w miejsce, gdzie siedzą ich znajomi.
Lot zaczął się praktycznie bez większych problemów przy starcie. Piloci mogą być z siebie dumni, tylko coś radio zaczęło im źle odbierać komunikaty. Drugi pilot szybko jednak usunął te, jak się zdaje usterkę, zmieniając lekko jego częstotliwość. – wszystko ok, ktoś musiał coś przestawić, gdy sprzątali. – pierwszy pilot machnął na to jedynie ręką. Nie była to jakaś poważna usterka, więc nie muszą się tym jeszcze przejmować.
--------------------------------------------------
1. Mapa Samolotu: link
2. — Termin na odpisy: 22.09.24
Kolejka: Caine, Rune, Lily, Ethan, Cinta; odpowiedź MG będzie jako ostatnia.
3. W razie pytań, niewiadomych, proszę o kontakt na PW/DC
@Warui Shin'ya, @Seiwa-Genji Enma, @Ejiri Carei, @Ye Lian, @Hecate Black
Warui Shin'ya, Ejiri Carei and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.
Kiedy kobieta w końcu odpuściła i wróciła na swoje miejsce, Ethan odetchnął z ulgą. Zdążył spoglądnąć na nową pasażerkę, która jednogłośnie wygrała starcie, jakże nieudolnie prowadzone przez parę — wydawało się — dorosłych mężczyzn. Zasiadła w fotelu obok i przekrzywiła głowę na otwartej dłoni; jej różowe pukle plątające się po czarnym stroju zmusiły młodego mężczyznę do otaksowania jej oblicza. Był pewny, że nie jeden śmiałek miał problem z utrzymaniem spojrzenia w jednym punkcie, a wszystko za sprawką wyraźnie wykrojonego dekoltu; on jednak charakteryzował się mundurową dyscypliną. Wyglądała na kobietę opływającą w pieniądzach, a błyskające zza ciemnych oprawek roziskrzone spojrzenie, nie pozostawiało w jego ocenie żadnych złudzeń.
W końcu miał szansę zajrzeć dalej — w głąb siedzeń. Udało mu się pochwycić wzrok Big Bena, którego wygląd parodiował sytuację, w którą tak ochoczo postanowił go wplatać. Był wielki. Barczysty facet o ostrych rysach twarzy, jakby ktoś wyciosał jego podbródek z marmuru. Mięsień drgnął przy zesztywniałych wargach i choć czuł wewnętrzne zażenowanie z powodu wygadywania tych wszystkich głupot, to nie mogło być one większe od tego, jakie malowało się właśnie na surowej gębie. Kiedy obaj uciekli spojrzeniem, Ethan przytknął wierzch palców do gorących ust, delikatnie się uśmiechając.
Miętowy zapach pokusił młodego policjanta na zwrócenie głowy w kierunku siostry; parę odstających kosmyków przykleiło się do zagłówka. Popatrzał na szczupłą dłoń i bez zastanowienia sięgnął do opakowania i wsunął pastylkę między wargi. Na kolejne słowa Veen uniósł brew, udając, że poważnie zastanawia się nad usłyszaną propozycją. Usta wykrzywiły się w coś, co było całkiem bliskie uśmiechowi – na tyle, jak dalece pozwalał jego powściągliwy styl bycia.
— Zaprosić Bena? — mruknął i ściszył ton. Nie zamierzał krzyczeć do siostry przez cały samolot, dlatego delikatnie wychylił się zza fotela i rzekł konspiracyjnie: — Cóż. Myślę, że to twoja działka, skoro jesteś moim menadżerem. Ja mam dość na głowie... na przykład muszę udawać modela — dodał, nawiązując do ich wcześniejszej wymiany zdań. — Poza tym — powiedział — przecież to ty prowadzisz moje sprawy zawodowe.
Na powrót usiadł w fotelu. Ułożył rękę na podłokietniku i rzucił jej ostatnie spojrzenie. Wiedział, jak bardzo cieszyła się na ten wspólny wyjazd. Wpadające do samolotu światło sprawiło, że oczy policjanta stały się jaśniejsze; na jego licu wydawały się nienaturalnie łagodne.
— Cieszę się, że lecisz ze mną — powiedział ciszej. Wtedy też pojazd poderwał się w powietrze.
Przez pierwsze chwile lotu starał się zrelaksować, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu jego służbowy nawyk nieustannej czujności. Siostra rzucała co jakiś czas sugestywne spojrzenia, jakby nadal była gotowa bronić go przed wszelkimi natrętami, ale atmosfera w samolocie wyraźnie się uspokoiła. Ethan próbował skupić się na notatkach w swoim zeszycie — miały odciągnąć jego myśli od nadchodzącego seminarium i typowej pracy w terenie. Jednak jego odpoczynek nie trwał długo.
W pewnym momencie coś zaczęło się dziać w środkowym rzędzie. Z początku były to tylko niespokojne dźwięki — ktoś ciężej odetchnął, z głębi kabiny dochodziły niepokojące szmery. Ethan odruchowo spojrzał przez fotel. Dostrzegł wtedy mężczyznę. Skojarzył go od razu. Widział go, jak siedział sam przy jednym z okien na lotnisku, opierając głowę na dłoniach, wyglądając na kogoś, kto ledwo trzyma się na nogach. Jego ramiona były zaciśnięte, jakby coś go bolało albo dręczyło, a cała jego postawa była dziwnie napięta. Wówczas Veen nawet nie pomyślał, żeby zareagować — wyglądał raczej jak ktoś wyczerpany podróżą, może zestresowany. Przypomniał sobie, że mężczyzna w terminalu ledwie odpowiadał na wezwania pracowników, kiedy trzeba było wejść na pokład, jakby był myślami zupełnie gdzie indziej. W kabinie zapanowało poruszenie. Obserwował, jak pracownicy pokładowi natychmiast ruszają w stronę poszkodowanego, próbując opanować sytuację, a on sam zacisnął palce na podłokietniku. Jedna z nich klęczała, próbując udzielić pierwszej pomocy, ale wszystko działo się zbyt szybko. Zanim Ethan zdążył pomyśleć, jak może pomóc, mężczyzna ugryzł pracownicę i rozległ się krzyk.
"Jeżeli to start przedstawienia to wiedz, że jako gołąb jestem jeszcze niegoto..."
Ledwie dosłyszał ten ciężki głos; pożerała go adrenalina. Słowa odbijające się od podstaw czaszki były przytłumione, jakby tonęły w bajorze. Prawie nie zareagował na słowa Lily. Zauważył ją dopiero gdy wstał, a jasne oczy napotkały to uparte zaniepokojone, dziewczęce spojrzenie.
— Zostań na miejscu.
Obserwował chaotyczną scenę, która rozgrywała się przed jego oczami. Czuł, jak wzrasta napięcie na pokładzie. Widział, jak mężczyzna, który próbował ratować pasażera, przykrył nieruchome ciało kocem, powodując w Ethanie przypływ złych przeczuć. Wszystko działo się szybko, ale jednocześnie dla Veena czas wydawał się zwalniać. Wiedział, że sytuacja wymaga działania, zwłaszcza teraz, gdy najprawdopodobniej śmierć jednego z pasażerów mogła wywołać panikę. Był policjantem — nie mógł siedzieć bezczynnie, gdy działy się takie rzeczy. Wyrwał się w stronę stewardesy pędzącej do kokpitu. Jeśli udało mu się ją zatrzymać, złapał kobietę za ramię i okazał policyjną odznakę.
— Proszę, pozwól mi pomóc. Jestem policjantem — odezwał się spokojnym, ale stanowczym głosem. Spojrzał jej prosto w oczy, dając do zrozumienia, że wie, co robi. — Dam radę uspokoić pasażerów. Skupcie się na waszych procedurach.
Nie zamierzał zabierać jej więcej czasu. Jego umysł przeszedł w tryb "zadaniowy"; wiedział, że do końca tego lotu nie ma już miejsca na żaden błąd.
rzut na spostrzegawczość — pozytywny
W końcu miał szansę zajrzeć dalej — w głąb siedzeń. Udało mu się pochwycić wzrok Big Bena, którego wygląd parodiował sytuację, w którą tak ochoczo postanowił go wplatać. Był wielki. Barczysty facet o ostrych rysach twarzy, jakby ktoś wyciosał jego podbródek z marmuru. Mięsień drgnął przy zesztywniałych wargach i choć czuł wewnętrzne zażenowanie z powodu wygadywania tych wszystkich głupot, to nie mogło być one większe od tego, jakie malowało się właśnie na surowej gębie. Kiedy obaj uciekli spojrzeniem, Ethan przytknął wierzch palców do gorących ust, delikatnie się uśmiechając.
Miętowy zapach pokusił młodego policjanta na zwrócenie głowy w kierunku siostry; parę odstających kosmyków przykleiło się do zagłówka. Popatrzał na szczupłą dłoń i bez zastanowienia sięgnął do opakowania i wsunął pastylkę między wargi. Na kolejne słowa Veen uniósł brew, udając, że poważnie zastanawia się nad usłyszaną propozycją. Usta wykrzywiły się w coś, co było całkiem bliskie uśmiechowi – na tyle, jak dalece pozwalał jego powściągliwy styl bycia.
— Zaprosić Bena? — mruknął i ściszył ton. Nie zamierzał krzyczeć do siostry przez cały samolot, dlatego delikatnie wychylił się zza fotela i rzekł konspiracyjnie: — Cóż. Myślę, że to twoja działka, skoro jesteś moim menadżerem. Ja mam dość na głowie... na przykład muszę udawać modela — dodał, nawiązując do ich wcześniejszej wymiany zdań. — Poza tym — powiedział — przecież to ty prowadzisz moje sprawy zawodowe.
Na powrót usiadł w fotelu. Ułożył rękę na podłokietniku i rzucił jej ostatnie spojrzenie. Wiedział, jak bardzo cieszyła się na ten wspólny wyjazd. Wpadające do samolotu światło sprawiło, że oczy policjanta stały się jaśniejsze; na jego licu wydawały się nienaturalnie łagodne.
— Cieszę się, że lecisz ze mną — powiedział ciszej. Wtedy też pojazd poderwał się w powietrze.
---
Przez pierwsze chwile lotu starał się zrelaksować, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu jego służbowy nawyk nieustannej czujności. Siostra rzucała co jakiś czas sugestywne spojrzenia, jakby nadal była gotowa bronić go przed wszelkimi natrętami, ale atmosfera w samolocie wyraźnie się uspokoiła. Ethan próbował skupić się na notatkach w swoim zeszycie — miały odciągnąć jego myśli od nadchodzącego seminarium i typowej pracy w terenie. Jednak jego odpoczynek nie trwał długo.
W pewnym momencie coś zaczęło się dziać w środkowym rzędzie. Z początku były to tylko niespokojne dźwięki — ktoś ciężej odetchnął, z głębi kabiny dochodziły niepokojące szmery. Ethan odruchowo spojrzał przez fotel. Dostrzegł wtedy mężczyznę. Skojarzył go od razu. Widział go, jak siedział sam przy jednym z okien na lotnisku, opierając głowę na dłoniach, wyglądając na kogoś, kto ledwo trzyma się na nogach. Jego ramiona były zaciśnięte, jakby coś go bolało albo dręczyło, a cała jego postawa była dziwnie napięta. Wówczas Veen nawet nie pomyślał, żeby zareagować — wyglądał raczej jak ktoś wyczerpany podróżą, może zestresowany. Przypomniał sobie, że mężczyzna w terminalu ledwie odpowiadał na wezwania pracowników, kiedy trzeba było wejść na pokład, jakby był myślami zupełnie gdzie indziej. W kabinie zapanowało poruszenie. Obserwował, jak pracownicy pokładowi natychmiast ruszają w stronę poszkodowanego, próbując opanować sytuację, a on sam zacisnął palce na podłokietniku. Jedna z nich klęczała, próbując udzielić pierwszej pomocy, ale wszystko działo się zbyt szybko. Zanim Ethan zdążył pomyśleć, jak może pomóc, mężczyzna ugryzł pracownicę i rozległ się krzyk.
"Jeżeli to start przedstawienia to wiedz, że jako gołąb jestem jeszcze niegoto..."
Ledwie dosłyszał ten ciężki głos; pożerała go adrenalina. Słowa odbijające się od podstaw czaszki były przytłumione, jakby tonęły w bajorze. Prawie nie zareagował na słowa Lily. Zauważył ją dopiero gdy wstał, a jasne oczy napotkały to uparte zaniepokojone, dziewczęce spojrzenie.
— Zostań na miejscu.
Obserwował chaotyczną scenę, która rozgrywała się przed jego oczami. Czuł, jak wzrasta napięcie na pokładzie. Widział, jak mężczyzna, który próbował ratować pasażera, przykrył nieruchome ciało kocem, powodując w Ethanie przypływ złych przeczuć. Wszystko działo się szybko, ale jednocześnie dla Veena czas wydawał się zwalniać. Wiedział, że sytuacja wymaga działania, zwłaszcza teraz, gdy najprawdopodobniej śmierć jednego z pasażerów mogła wywołać panikę. Był policjantem — nie mógł siedzieć bezczynnie, gdy działy się takie rzeczy. Wyrwał się w stronę stewardesy pędzącej do kokpitu. Jeśli udało mu się ją zatrzymać, złapał kobietę za ramię i okazał policyjną odznakę.
— Proszę, pozwól mi pomóc. Jestem policjantem — odezwał się spokojnym, ale stanowczym głosem. Spojrzał jej prosto w oczy, dając do zrozumienia, że wie, co robi. — Dam radę uspokoić pasażerów. Skupcie się na waszych procedurach.
Nie zamierzał zabierać jej więcej czasu. Jego umysł przeszedł w tryb "zadaniowy"; wiedział, że do końca tego lotu nie ma już miejsca na żaden błąd.
rzut na spostrzegawczość — pozytywny
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma and Shogo Tomomi szaleją za tym postem.
Bates nie wyglądała na szczególnie przejętą pogróżkami tego starego łupna. Co najwyżej usatysfakcjonowana tym, jak bardzo wyprowadziła staruchę z równowagi już tym, że w ogóle się pojawiła na świętym miejscu. Widząc więc jak tamta z mordą przypominającą wściekłego maltańczyka idzie dalej, dziewczyna posłała jej szeroki uśmiech oraz środkowy palec, którym poprawiła zsuwające się z nosa okulary przeciwsłoneczne.
Podczas startu nie interesowała się już niczym. Z wetkniętymi w uszy słuchawkami przeglądała playlistę w telefonie, zastanawiając się jak bardzo powinna podkręcić głośność żeby zagłuszyć całe to cholerne otoczenia. Była gotowa modlić się do bogów o lot pozbawiony płaczących dzieci, bo los jej świadkiem, że wyleciałoby przez okno razem z matką i tym starym maszkaronem który wcześniej się do niej spruł. Na szczęście na razie obyło się bez przeszkód, więc Cinta postawiła na — w miarę możliwości samolotowych foteli — chwilę relaksu w akompaniamencie ulubionej muzyki. W każdym razie do czasu aż poruszenie siedzącego tuż obok chłopaka — mężczyzny? — nie sprawiło, że jedna z luźnych słuchawek nie wypadła jej z ucha; idealnie w czasie by usłyszała to dziwne "przepraszam".
— Chill słonko, nie gryzę — odparła, zerkając krótko ku niemu by mniej więcej dostrzec z kim w ogóle miała do czynienia. Taki był w każdym, razie początkowy zamiar, bo ostatecznie nie powstrzymała natury wyginającej jeden z kącików ust ku górze. — Chyba że chcesz — Krótkie oczko posłane w kierunku nieznajomego zniknęło po krótkiej chwili za ciemnym szkłem okularów.
Poruszenie na tyle nieszczególnie ją zainteresowało. Początkowo wyszła z założenia, że to po prostu jeden z dziadków nieco się przeliczył i ciśnienie w samolocie posłało go na przymusową drzemkę. Dopiero gdy drugi z siedzących po jej bokach mężczyzn wstał, powiodła za nim wzrokiem; skoro już ludzie podnosili się z miejsc, to musiało być coś na rzeczy? Obróciła się nieco, na tyle na ile pozwalało wąskie siedzenie i wyjrzała ponad oparcie oraz głowy pozostałych pasażerów.
Czy ten pan umarł?
Well shit.
Opadła z powrotem do pierwotnej pozycji. Co innego mogła zrobić? Stewardessy z pewnością zostały przeszkolone do takich sytuacji. Nie było potrzeby się dodatkowo angażować.
| rzut - sukces
Podczas startu nie interesowała się już niczym. Z wetkniętymi w uszy słuchawkami przeglądała playlistę w telefonie, zastanawiając się jak bardzo powinna podkręcić głośność żeby zagłuszyć całe to cholerne otoczenia. Była gotowa modlić się do bogów o lot pozbawiony płaczących dzieci, bo los jej świadkiem, że wyleciałoby przez okno razem z matką i tym starym maszkaronem który wcześniej się do niej spruł. Na szczęście na razie obyło się bez przeszkód, więc Cinta postawiła na — w miarę możliwości samolotowych foteli — chwilę relaksu w akompaniamencie ulubionej muzyki. W każdym razie do czasu aż poruszenie siedzącego tuż obok chłopaka — mężczyzny? — nie sprawiło, że jedna z luźnych słuchawek nie wypadła jej z ucha; idealnie w czasie by usłyszała to dziwne "przepraszam".
— Chill słonko, nie gryzę — odparła, zerkając krótko ku niemu by mniej więcej dostrzec z kim w ogóle miała do czynienia. Taki był w każdym, razie początkowy zamiar, bo ostatecznie nie powstrzymała natury wyginającej jeden z kącików ust ku górze. — Chyba że chcesz — Krótkie oczko posłane w kierunku nieznajomego zniknęło po krótkiej chwili za ciemnym szkłem okularów.
Poruszenie na tyle nieszczególnie ją zainteresowało. Początkowo wyszła z założenia, że to po prostu jeden z dziadków nieco się przeliczył i ciśnienie w samolocie posłało go na przymusową drzemkę. Dopiero gdy drugi z siedzących po jej bokach mężczyzn wstał, powiodła za nim wzrokiem; skoro już ludzie podnosili się z miejsc, to musiało być coś na rzeczy? Obróciła się nieco, na tyle na ile pozwalało wąskie siedzenie i wyjrzała ponad oparcie oraz głowy pozostałych pasażerów.
Czy ten pan umarł?
Well shit.
Opadła z powrotem do pierwotnej pozycji. Co innego mogła zrobić? Stewardessy z pewnością zostały przeszkolone do takich sytuacji. Nie było potrzeby się dodatkowo angażować.
| rzut - sukces
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku