Sawa, 18.07.2025 r.
Złożona kilka dni wcześniej propozycja spędzenia razem jego urodzin i zrobienia maratonu filmowego została przyjęta bez mrugnięcia okiem, gdy Yosuke powiedział, że jego rodzice muszą tego dnia pracować. Przecież urodzin nie można spędzać samemu lub, co gorsza, z młodszym rodzeństwem! W końcu Reina i Shin i tak będą poniekąd pod jego opieką, więc mogła mu chociaż trochę w tym pomóc, gdy Państwo Nakashima będą w pracy. Alaesha uważała urodziny za jedną z najważniejszych do świętowania okazji i z pewnością nie pozwoliłaby, żeby jej przyjaciel w taki sposób obchodził dziewiętnastą wiosnę swojego życia — choć cóż, spędzenie urodzin tylko z nią również nie było specjalnie wybitne. Skoro jednak chciał ją zaprosić, to sam sobie wybrał towarzystwo!
Esha wymyśliła najpiękniejszą bajeczkę dla swojej mamy, aby ta jakimś cudem zgodziła się na jej nocowanie poza domem. Urabiała ją przez te kilka dni, aż ta wyraziła zgodę w zamian za parę przysług w domu. Szczęśliwie najlepsza przyjaciółka niezawodnie kryła ją od dawna gdy chodziło o spotkania z chłopakiem z Sawy — to u niej miała spędzić większość dnia i spać, gdy w rzeczywistości w tym czasie chodziła po górach, a potem zajadała się popcornem daleko od Fukkatsu. Wsiadła więc koło południa w pociąg, który w stosunkowo krótkim czasie dowiózł ją na miejsce. Yosuke praktycznie zawsze odbierał ją z dworca, więc chwilę przed tym jak miała wysiadać, wyciągnęła z plecaka pojedynczą, ale dużą babeczkę (z mąki ryżowej oczywiście!) i wetknęła w nią świeczkę. Podpaliła ją zaraz po wyjściu z pociągu i odśpiewując na szybko fragment sto lat, złożyła chłopakowi życzenia, wręczając słodycz wraz z owiniętą w papier płytą ulubionego metalowego zespołu.
Spędzili całkiem miły, letni dzień włócząc się jak zwykle po szlakach, wracając lekko zmęczeni późniejszym popołudniem. O ile Shin mógł spoglądać na Reinę w ciągu dnia, to wieczór mieli już spędzić w czwórkę, aby mieć młodszych Nakashimów na oku. Zasiedli razem z przekąskami w salonie, gdzie na dużym tv zaczęli odpalać filmy — jak się dopiero teraz okazało, Yosu przygotował w większości thrillery. No cóż, jubilatowi się nie odmawia, prawda? Pierwszy film był całkiem lajtowy, a Reina nawet nie zdążyła zobaczyć niczego, co mogłoby ją specjalnie przestraszyć. Zagadywała wszystkich przez większość seansu i policzyła kilkukrotnie wszystkie dinozaury na koszuli Alaeshy, po czym zasnęła obok na kanapie. Cały drugi film przespała, przy czym Esha musiała zacząć się starać, aby jej nie obudzić. Momentami film wywoływał w niej gęsią skórę i nagłe spięcie mięśni, gdy na ekranie działo się coś zupełnie dla widza nieoczekiwanego. O ile wcześniej Ala siedziała wyluzowana, tak teraz wciągnęła nogi na kanapę i przytulała się do poduszki, szeptem komentując co straszniejsze sceny do Yosuke, aby rozładować emocje. Po drugim filmie Shin stwierdził, że idzie do siebie — nie zauważyła, aby którykolwiek z Nakashimów bał się podczas oglądania, może więc film był dla niego nudny, albo miał dość jej gadania. W międzyczasie do domu wrócił Pan Tata, wyraźnie zmęczony po pracy, z którym dziewczyna jak zwykle grzecznie i ze szczerym uśmiechem się przywitała. Naprawdę lubiła jego rodziców — byli wyluzowani i zawsze miło ją przyjmowali w swoim domu. Było to skrajnie różne doświadczenie od chłodnej i surowej mamy, która nakładała na nią wiele zasad do przestrzegania. U Yosuke natomiast zawsze mieli pełną swobodę, z której jednak korzystali tylko w granicach dobrego wychowania. Dom Nakashimów był ciepły, przytulny i gwarny, jak to przy trójce dzieci i dwóch wielkich psach. Zupełnie inny niż ładny i zadbany, acz pustawy i w porównaniu cichy dom Pani Itou.
— Chyba będziemy przeszkadzali Twojemu tacie, jeśli będziemy tutaj dalej oglądać filmy, co? — Mruknęła po cichu do Yosuke, odprowadzając wzrokiem Pana Nakashimę, który to skierował swoje kroki do sypialni na parterze.
Koniec końców wylądowali w pokoju Yosuke, gdzie mieli kontynuować oglądanie. Esha była już tutaj nie raz. W większości na naukę, ale nie zawsze. Czasem mogli po prostu u niego posiedzieć i porobić coś ciekawego lub wręcz przeciwnie — w końcu wychillować. Dopadła poduszki leżącej na podłodze i usadowiła się na niej wygodnie, opierając głowę o łóżko tak, żeby siedzieć naprzeciwko monitora komputera.
— Co oglądamy następne?
@Nakashima Yosuke
Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.
Chyba po raz pierwszy miał spędzić urodziny sam, a przynajmniej bez rodziców. Co roku brali wolne specjalnie na ten jeden dzień, ale w tym wysypała się załoga szpitala i oboje brali dodatkowe godziny, żeby jakoś nadrobić braki kadrowe. Yosuke nawet niespecjalnie to przeszkadzało – to była jego dziewiętnastka, już od dawna nie potrzebował opiekunów, a niedługo i tak miał zamieszkać w mieście, żeby nie musieć codziennie do niego dojeżdżać. Poza tym, miał do towarzystwa piętnastoletniego brata w samym środku fazy buntu (z każdym rokiem najstarszemu z Nakashimowego trio wydawało się, że te środkowe dziecko już urodziło się zbuntowane) i dziewięcioletnią siostrę, która pomiędzy kaprysami a byciem uroczą przechodziła jak rasowy kameleon. Zaproszenie przyjaciółki było naturalną koleją rzeczy. Przynajmniej przez jeden wieczór – a może nawet i noc – będzie mogła czuć się swobodnie, bez widma tych przerażających, wiecznie szczęśliwych rodziców chłopaka, którzy jakby mogli, to by Itou odkroili kawałek nieba i przynieśli w zdobnym półmisku.
Główne atrakcje dla ich dwójki (cóż – czwórki, rodzeństwa nawet jakby nikt nie zapraszał to by się sami wprosili) zaplanował dopiero na wieczór, choć spotkanie umówione było na wczesne popołudnie. Od rana miał czas posiedzieć trochę z kolegami z licealnych ławek, powygłupiać się z nimi i zgarnąć pierwszą porcję życzeń oraz drobnych prezentów, których nawet nie oczekiwał. Dla niego był to dzień jak każdy inny, ale rodzina przyzwyczaiła go do obchodzenia wszelkich uroczystości i świąt, które trafiały się w kalendarzu. Tradycje były dla nich mimo wszystko ważne.
Odbierając swojego gościa ze stacji, wysłuchawszy krótkiej pioseneczki (kilka osób aż się obróciło, żeby spojrzeć na wykonawczynię i szczerzącego się wesoło chłopaka) zdmuchnął świeczkę nie myśląc zbyt długo nad życzeniem, a potem uściskał ją w podzięce za prezent. Było też standardowe no nie musiałaś, ale właściwie on na jej urodziny również coś jej wręczał. Ostatnio były to rękawiczki, które przypominały psie łapki – w miejscu poduszek na opuszkach palców wszyto materiał, dzięki któremu dało się swobodnie korzystać z telefonu bez wystawiania dłoni na działanie mrozu. Ot, drobiazg, ale kiedy je zobaczył, od razu pomyślał o Alaeshy. Babeczką od razu podzielił się z Itou. W domu dorwałby się do niej mały gremlin (znaczy się Reina), sam by całej nie wsunął z racji ograniczania ilości spożywanego cukru, a przy okazji zabezpieczał się przed potencjalnym otruciem. Znaczy co.
Na górski spacer wybrał ścieżkę o raczej łatwym poziomie przejścia, głównie ze względu na siostrę. Ta i tak albo wyrywała się gdzieś do przodu, albo włóczyła z tyłu razem z Shinem, który większość czasu prawdopodobnie się zastanawiał czy nie jest piątym kołem u wozu i za wszelką cenę próbował nie dać po sobie tego znać. Przy okazji mogli podziwiać parę ładnych widoczków – takich, które Alaesha już znała i parę takich, do których jeszcze Nakashima jej nie zaprowadził – w akompaniamencie psiego szczekania, dużej ilości machania ogonami i przebierania łapami. Po powrocie czekał ich obiad przygotowany wcześniej przez Panią Nakashimę, który wymagał jedynie odgrzania go i właściwie po odpoczęciu mogli się powoli przygotowywać do maratonu filmowego.
Pierwszy film znał i wybrał go po to, żeby młoda nie miała później koszmarów. Zgodnie z przewidywaniami padła do spania jeszcze nim się skończył, a i tak podczas seansu nie była wybitnie zainteresowana. Yosuke nie zamierzał jednak katować siebie i pozostałej dwójki starszyzny bajkami czy nudnym kinem familijnym. Drugi był już nieco straszniejszy, choć wciąż dość grzeczny – jego wcześniej nie oglądał, ale znał samą historię i recenzje. Wysłuchiwał komentarzy Itou, gładząc czasem po głowie śpiącą Reinę. Zaraz po tym jak Shin się zmył – chcąc im dać jakąś przestrzeń dla siebie, znudzony, zmęczony albo po prostu mając już dość – do domu wrócił ojciec. Po przywitaniu padło typowo dla niego radosne wy jeszcze nie śpicie?, choć ton wyraźnie wskazywał na to, że był po prostu wykończony. Zmiana, dodatkowy dyżur, a do tego jeszcze droga powrotna do Sawy. Złożył synowi życzenia, trochę żartobliwie (a może faktycznie nie pamiętał lub zmęczenie usunęło mu z głowy tę informację) pytając, które to już urodziny, ucałował śpiącą córkę w czubek głowy i ze słowami oglądajcie sobie, dzieciaczki zwinął się do sypialni. Gdzieś między tym wszystkim padła jeszcze informacja, że Pani Mama wróci dopiero rano przez jakąś nagłą szpitalną sytuację z pacjentem. Byli więc bezpieczni od krzywego spojrzenia, że siedzą tak późno i jeszcze narażają małą na straszne widoki.
– Pewnie by się nie skarżył, jak to on, ale możemy się przenieść do mnie. Obejrzymy jeszcze z jeden i się wyniosę spać tutaj, a tobie zostawię swój pokój – odpowiedział równie cicho. Reinę ostrożnie wziął na ręce, żeby jej nie obudzić i zaniósł prosto do jej łóżka, przykrywając kocem, pod którym sypiała latem.
– Wybierz cyfrę od jeden do sześć – rzucił włączając komputer i starając się tak ustawić ekran, żeby był dobrze widoczny z podłogi. Ustawił też trochę inaczej głośniki, musząc wcześniej odpiąć słuchawki i sprawdził czy głośność nie była zbyt wysoka. Klawiaturę i mysz miał bezprzewodowe, więc usadzając się obok Alaeshy mógł zalogować się do platformy streamingowej, z której pozostawało włączyć film zależny od tego, który wybór w ciemno padnie z jej strony.
Ubiór
@Itou Alaesha
Główne atrakcje dla ich dwójki (cóż – czwórki, rodzeństwa nawet jakby nikt nie zapraszał to by się sami wprosili) zaplanował dopiero na wieczór, choć spotkanie umówione było na wczesne popołudnie. Od rana miał czas posiedzieć trochę z kolegami z licealnych ławek, powygłupiać się z nimi i zgarnąć pierwszą porcję życzeń oraz drobnych prezentów, których nawet nie oczekiwał. Dla niego był to dzień jak każdy inny, ale rodzina przyzwyczaiła go do obchodzenia wszelkich uroczystości i świąt, które trafiały się w kalendarzu. Tradycje były dla nich mimo wszystko ważne.
Odbierając swojego gościa ze stacji, wysłuchawszy krótkiej pioseneczki (kilka osób aż się obróciło, żeby spojrzeć na wykonawczynię i szczerzącego się wesoło chłopaka) zdmuchnął świeczkę nie myśląc zbyt długo nad życzeniem, a potem uściskał ją w podzięce za prezent. Było też standardowe no nie musiałaś, ale właściwie on na jej urodziny również coś jej wręczał. Ostatnio były to rękawiczki, które przypominały psie łapki – w miejscu poduszek na opuszkach palców wszyto materiał, dzięki któremu dało się swobodnie korzystać z telefonu bez wystawiania dłoni na działanie mrozu. Ot, drobiazg, ale kiedy je zobaczył, od razu pomyślał o Alaeshy. Babeczką od razu podzielił się z Itou. W domu dorwałby się do niej mały gremlin (znaczy się Reina), sam by całej nie wsunął z racji ograniczania ilości spożywanego cukru, a przy okazji zabezpieczał się przed potencjalnym otruciem. Znaczy co.
Na górski spacer wybrał ścieżkę o raczej łatwym poziomie przejścia, głównie ze względu na siostrę. Ta i tak albo wyrywała się gdzieś do przodu, albo włóczyła z tyłu razem z Shinem, który większość czasu prawdopodobnie się zastanawiał czy nie jest piątym kołem u wozu i za wszelką cenę próbował nie dać po sobie tego znać. Przy okazji mogli podziwiać parę ładnych widoczków – takich, które Alaesha już znała i parę takich, do których jeszcze Nakashima jej nie zaprowadził – w akompaniamencie psiego szczekania, dużej ilości machania ogonami i przebierania łapami. Po powrocie czekał ich obiad przygotowany wcześniej przez Panią Nakashimę, który wymagał jedynie odgrzania go i właściwie po odpoczęciu mogli się powoli przygotowywać do maratonu filmowego.
Pierwszy film znał i wybrał go po to, żeby młoda nie miała później koszmarów. Zgodnie z przewidywaniami padła do spania jeszcze nim się skończył, a i tak podczas seansu nie była wybitnie zainteresowana. Yosuke nie zamierzał jednak katować siebie i pozostałej dwójki starszyzny bajkami czy nudnym kinem familijnym. Drugi był już nieco straszniejszy, choć wciąż dość grzeczny – jego wcześniej nie oglądał, ale znał samą historię i recenzje. Wysłuchiwał komentarzy Itou, gładząc czasem po głowie śpiącą Reinę. Zaraz po tym jak Shin się zmył – chcąc im dać jakąś przestrzeń dla siebie, znudzony, zmęczony albo po prostu mając już dość – do domu wrócił ojciec. Po przywitaniu padło typowo dla niego radosne wy jeszcze nie śpicie?, choć ton wyraźnie wskazywał na to, że był po prostu wykończony. Zmiana, dodatkowy dyżur, a do tego jeszcze droga powrotna do Sawy. Złożył synowi życzenia, trochę żartobliwie (a może faktycznie nie pamiętał lub zmęczenie usunęło mu z głowy tę informację) pytając, które to już urodziny, ucałował śpiącą córkę w czubek głowy i ze słowami oglądajcie sobie, dzieciaczki zwinął się do sypialni. Gdzieś między tym wszystkim padła jeszcze informacja, że Pani Mama wróci dopiero rano przez jakąś nagłą szpitalną sytuację z pacjentem. Byli więc bezpieczni od krzywego spojrzenia, że siedzą tak późno i jeszcze narażają małą na straszne widoki.
– Pewnie by się nie skarżył, jak to on, ale możemy się przenieść do mnie. Obejrzymy jeszcze z jeden i się wyniosę spać tutaj, a tobie zostawię swój pokój – odpowiedział równie cicho. Reinę ostrożnie wziął na ręce, żeby jej nie obudzić i zaniósł prosto do jej łóżka, przykrywając kocem, pod którym sypiała latem.
– Wybierz cyfrę od jeden do sześć – rzucił włączając komputer i starając się tak ustawić ekran, żeby był dobrze widoczny z podłogi. Ustawił też trochę inaczej głośniki, musząc wcześniej odpiąć słuchawki i sprawdził czy głośność nie była zbyt wysoka. Klawiaturę i mysz miał bezprzewodowe, więc usadzając się obok Alaeshy mógł zalogować się do platformy streamingowej, z której pozostawało włączyć film zależny od tego, który wybór w ciemno padnie z jej strony.
Ubiór
@Itou Alaesha
Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.
Yosuke szczerze się uśmiechnął na widok prezentu, co było dla Ali najlepszą nagrodą. Chciała mu podarować coś, co go ucieszy. Ostatni prezent od Yosu był prosty, ale trafiony w punkt. Wiedział jak bardzo lubi psy i nie cierpi marznąć. Tego że dużo korzystała z telefonu mógł się domyślić po licznych SMS-ach od niej, a teraz przynajmniej nie odmrażała dłoni odpisując mu — wcześniej po prostu pisała zamarźniętymi sopelkami zamiast palców.
Nie spodziewała się aż uścisku, wszak to co zrobiła, nie było nie wiadomo czym. Może śpiewanie na stacji kolejowej nie było konwencjonalne, jednak Alaeshy nie obchodzili inni ludzie, gdy widziała się z Yosu. Liczyły się jego urodziny, a nie czy ktokolwiek się na nią dziwnie spojrzy.
To że lubiła spędzać czas w Sawie, to mało powiedziane. Wprost uwielbiała tę wieś, spokój, wszechobecną roślinność i otwartość ludzi. Czuła się tu inaczej. Potrafiła uśmiechnąć się, a nawet chwilę porozmawiać z napotkanymi mieszkańcami, gdy w Fukkatsu przemykała ulicami, spiesząc się między szkołą, zajęciami i stacją kolejową.
Nie przeszkadzało jej, że na wędrówce byli z nimi Reina i Shin, w zasadzie to oboje całkiem lubiła. Młoda była wulkanem energii, który dostarczał atrakcji samym patrzeniem na nią. Tymczasem do Shina, błąkającego się na tyłach, próbowała zagadywać w kwestiach artystycznych. Wprawdzie wydawało się jej, że jest dla młodego za stara i za nudna, z drugiej strony — nikt go nie zmuszał do spacerowania z nimi. Do tego Misiek i Ōkami. Możliwość spędzenia dnia w towarzystwie dwóch ogromnych psiaków było zaletą samą w sobie. Ganiała się z nimi, gadała do nich, głaskała, no i przede wszystkim rzucała patyki. Teraz zmęczone zwierzaki, które spały pod ich nogami, wstały by przywitać Pana Tatę. Państwo Nakashima zawsze byli dla Ali bardzo mili i już się ich nie bała. Nieprzyzwyczajona do ciepłego, rodzicielskiego podejścia, niegdyś zastanawiała się, gdzie jest haczyk — kiedy usłyszy zawoalowany komentarz czy zobaczy oceniające spojrzenie? Z początku próbowała zareklamować się jako wartościowa koleżanka, podkreślając że pilnie się uczy, ma na siebie plan i pomaga w domu (o co Pani Itou nie omieszkała mimochodem wypytywać Yosuke), ale ich to usilnie nie obchodziło. Po dwóch latach zorientowała się, że żadne niebezpieczeństwo nie istnieje, więc z uśmiechem zareagowała na czułe „dzieciaczki” i ze smakiem zjadła przepyszny posiłek, który przygotowała Pani Mama.
Chciała odpowiedzieć, że będzie spała na kanapie, ale zamilkła. Dziwniej będzie zostać samą w jego pokoju, czy rano mijać się w piżamie z domownikami? Omówią to później, na razie trzeba było po cichu zebrać się na piętro — razem z Reiną, którą Yosu wziął na ręce. Itou zawsze rozczulało, jakie miał podejście do siostry i niezależnie czy zachowywała się jak aniołek, czy mały demon, to zachowywał spokój. W tym momencie, przystając na korytarzu, miała doskonały widok na uroczy obrazek, jak odkładał małą do łóżka i przykrywał kocem.
Pokój Yosuke różnił się od tego należącego do Alaeshy i to nie tylko pod względem poukładania. Panował tam osobliwy porządek, gdzie rzeczy leżały na swoim miejscu, a jednocześnie każdy z przedmiotów miał przyzwolenie na swobodę. Przykładowo miejsce książek znajdowało się na równo ułożonej kupce na stoliku nocnym — stosik jedynie zmieniał się kolorami i wielkościami bieżącej literatury. Laptopa, słuchawki i inne elektroniczne różności chowała do szuflady, gdzie wewnątrz kable już wiły się między sobą jak węże. Stolik do prac artystycznych zawsze był przykryty aktualnymi pracami, przy czym same ołówki musiały być pedantycznie ułożone w odpowiedniej wytłoczce od najtwardszych do najbardziej miękkich. To co jednak charakteryzowało pokój Itou, to życie blisko podłogi. Oba stoliki — do malowania i nauki — były niskie, do tego liczne poduchy do siedzenia. Futonu wprawdzie nie miała, ale łóżko było równie niziutkie. Tymczasem u Yosuke było bardziej nowocześnie — ergonomiczne biurko, porządne krzesło, wysokie łóżko. Miało to sens i fajnie wyglądało, ale może nie bez powodu Alaesha usadowiła się na podłodze, czyli tam, gdzie nic jej nie krępowało. Zawsze czuła się u niego swobodnie, przynajmniej do ostatniej wspólnej nauki i wyprowadzenia jej z błędu w pewnej kwestii oraz pewnej rzeczy, jaka między nimi zaszła. Dopiero w ciszy pokoju zdała sobie sprawę, że są zupełnie sami. Do tego nie zanosiło się, żeby ktokolwiek miał do nich wparować albo ich wołać. Jak dziwnie. Od tamtego spotkania nie byli ani razu prawdziwie sami. U niego w domu dużo się działo, u Alaeshy zawsze w pewnym sensie znajdowali się pod czujnym okiem Pani Itou. Za to na mieście byli między ludźmi. Nawet dziś spędzili calutki dzień z jego rodzeństwem, więc zachowywali się jak zawsze, jak przyjaciele, którymi byli od dwóch lat.
— Od jeden do sześć? Nie żartuj, że masz w głowie listę filmów! — Parsknęła śmiechem z niedowierzaniem i uniosła głowę, którą dotychczas opierała o łóżko.
— To Twoje urodziny, więc wybór powinien należeć do Ciebie. — Przekręciła głowę do boku niczym psiak, jakby nie rozumiała, dlaczego to jej pozostawia wybranie filmu.
— Jednak jeśli w czymś Ci to pomoże, to wybieram szóstkę. — Był już późny wieczór, co również było nietypowe. Nie widywali się o takich porach. Może na palcach ręki mogłaby zliczyć wyjątkowe sytuacje, gdy o takiej godzinie się żegnali, aby drugie zdążyło na ostatni pociąg. Tymczasem oni wciąż znajdowali się w jednym pomieszczeniu, a Yosu usadowił się obok niej, przynosząc ze sobą tak dobrze jej znany drzewny, lekki zapach. Usiadła po turecku, wodząc palcem po dinozaurach na rąbku luźnej koszuli. Itou, opanuj się. To tylko wspólny film.
@Nakashima Yosuke
Nie spodziewała się aż uścisku, wszak to co zrobiła, nie było nie wiadomo czym. Może śpiewanie na stacji kolejowej nie było konwencjonalne, jednak Alaeshy nie obchodzili inni ludzie, gdy widziała się z Yosu. Liczyły się jego urodziny, a nie czy ktokolwiek się na nią dziwnie spojrzy.
To że lubiła spędzać czas w Sawie, to mało powiedziane. Wprost uwielbiała tę wieś, spokój, wszechobecną roślinność i otwartość ludzi. Czuła się tu inaczej. Potrafiła uśmiechnąć się, a nawet chwilę porozmawiać z napotkanymi mieszkańcami, gdy w Fukkatsu przemykała ulicami, spiesząc się między szkołą, zajęciami i stacją kolejową.
Nie przeszkadzało jej, że na wędrówce byli z nimi Reina i Shin, w zasadzie to oboje całkiem lubiła. Młoda była wulkanem energii, który dostarczał atrakcji samym patrzeniem na nią. Tymczasem do Shina, błąkającego się na tyłach, próbowała zagadywać w kwestiach artystycznych. Wprawdzie wydawało się jej, że jest dla młodego za stara i za nudna, z drugiej strony — nikt go nie zmuszał do spacerowania z nimi. Do tego Misiek i Ōkami. Możliwość spędzenia dnia w towarzystwie dwóch ogromnych psiaków było zaletą samą w sobie. Ganiała się z nimi, gadała do nich, głaskała, no i przede wszystkim rzucała patyki. Teraz zmęczone zwierzaki, które spały pod ich nogami, wstały by przywitać Pana Tatę. Państwo Nakashima zawsze byli dla Ali bardzo mili i już się ich nie bała. Nieprzyzwyczajona do ciepłego, rodzicielskiego podejścia, niegdyś zastanawiała się, gdzie jest haczyk — kiedy usłyszy zawoalowany komentarz czy zobaczy oceniające spojrzenie? Z początku próbowała zareklamować się jako wartościowa koleżanka, podkreślając że pilnie się uczy, ma na siebie plan i pomaga w domu (o co Pani Itou nie omieszkała mimochodem wypytywać Yosuke), ale ich to usilnie nie obchodziło. Po dwóch latach zorientowała się, że żadne niebezpieczeństwo nie istnieje, więc z uśmiechem zareagowała na czułe „dzieciaczki” i ze smakiem zjadła przepyszny posiłek, który przygotowała Pani Mama.
Chciała odpowiedzieć, że będzie spała na kanapie, ale zamilkła. Dziwniej będzie zostać samą w jego pokoju, czy rano mijać się w piżamie z domownikami? Omówią to później, na razie trzeba było po cichu zebrać się na piętro — razem z Reiną, którą Yosu wziął na ręce. Itou zawsze rozczulało, jakie miał podejście do siostry i niezależnie czy zachowywała się jak aniołek, czy mały demon, to zachowywał spokój. W tym momencie, przystając na korytarzu, miała doskonały widok na uroczy obrazek, jak odkładał małą do łóżka i przykrywał kocem.
Pokój Yosuke różnił się od tego należącego do Alaeshy i to nie tylko pod względem poukładania. Panował tam osobliwy porządek, gdzie rzeczy leżały na swoim miejscu, a jednocześnie każdy z przedmiotów miał przyzwolenie na swobodę. Przykładowo miejsce książek znajdowało się na równo ułożonej kupce na stoliku nocnym — stosik jedynie zmieniał się kolorami i wielkościami bieżącej literatury. Laptopa, słuchawki i inne elektroniczne różności chowała do szuflady, gdzie wewnątrz kable już wiły się między sobą jak węże. Stolik do prac artystycznych zawsze był przykryty aktualnymi pracami, przy czym same ołówki musiały być pedantycznie ułożone w odpowiedniej wytłoczce od najtwardszych do najbardziej miękkich. To co jednak charakteryzowało pokój Itou, to życie blisko podłogi. Oba stoliki — do malowania i nauki — były niskie, do tego liczne poduchy do siedzenia. Futonu wprawdzie nie miała, ale łóżko było równie niziutkie. Tymczasem u Yosuke było bardziej nowocześnie — ergonomiczne biurko, porządne krzesło, wysokie łóżko. Miało to sens i fajnie wyglądało, ale może nie bez powodu Alaesha usadowiła się na podłodze, czyli tam, gdzie nic jej nie krępowało. Zawsze czuła się u niego swobodnie, przynajmniej do ostatniej wspólnej nauki i wyprowadzenia jej z błędu w pewnej kwestii oraz pewnej rzeczy, jaka między nimi zaszła. Dopiero w ciszy pokoju zdała sobie sprawę, że są zupełnie sami. Do tego nie zanosiło się, żeby ktokolwiek miał do nich wparować albo ich wołać. Jak dziwnie. Od tamtego spotkania nie byli ani razu prawdziwie sami. U niego w domu dużo się działo, u Alaeshy zawsze w pewnym sensie znajdowali się pod czujnym okiem Pani Itou. Za to na mieście byli między ludźmi. Nawet dziś spędzili calutki dzień z jego rodzeństwem, więc zachowywali się jak zawsze, jak przyjaciele, którymi byli od dwóch lat.
— Od jeden do sześć? Nie żartuj, że masz w głowie listę filmów! — Parsknęła śmiechem z niedowierzaniem i uniosła głowę, którą dotychczas opierała o łóżko.
— To Twoje urodziny, więc wybór powinien należeć do Ciebie. — Przekręciła głowę do boku niczym psiak, jakby nie rozumiała, dlaczego to jej pozostawia wybranie filmu.
— Jednak jeśli w czymś Ci to pomoże, to wybieram szóstkę. — Był już późny wieczór, co również było nietypowe. Nie widywali się o takich porach. Może na palcach ręki mogłaby zliczyć wyjątkowe sytuacje, gdy o takiej godzinie się żegnali, aby drugie zdążyło na ostatni pociąg. Tymczasem oni wciąż znajdowali się w jednym pomieszczeniu, a Yosu usadowił się obok niej, przynosząc ze sobą tak dobrze jej znany drzewny, lekki zapach. Usiadła po turecku, wodząc palcem po dinozaurach na rąbku luźnej koszuli. Itou, opanuj się. To tylko wspólny film.
@Nakashima Yosuke
maj 2038 roku