Kompleks gorących źródeł należących do rodziny Yamashiro już od niepamiętnych czasów. W ciągu ostatnich dziesięcioleci rozrósł się niemal dwukrotnie, ze zwykłego ryokanu stając się dwoma, niemal bliźniaczymi budynkami trwającymi naprzeciw siebie, coraz bardziej pożerając znajdującą się między nimi ulicę. Obecnie Hatsuyuki stanowi jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych miasta, stawiając przede wszystkim na tradycyjny wystrój całego przybytku. Pokoje hotelowe rozrzucone są po obu budynkach, zawsze na górnych piętrach. Dół wschodniego budynku zajmują dwie sale jadalne, zachodniego zaś jedna z wewnętrznych łaźni. Druga z łaźni znajduje się w podziemiach, które to umożliwiają również przemieszczanie się między budynkami bez potrzeby wychodzenia na zewnątrz. Hatsuyuki największe oblężenie przeżywa zwykle zimą w momencie, gdy spadnie pierwszy śnieg. Wszystko za sprawą dodatkowych czterech zewnętrznych źródeł.
Zamrugał parę razy, złapany (niemalże) na gorącym uczynku. Prychnął cicho, odrobinę zażenowany, i nie poprosił także o zajechanie gdzieś na bok. Nawet jeśli pomysł ucieczki przyszedł mu do głowy, okolica faktycznie nie była najlepsza i przede wszystkim nie znał jej zbyt dobrze. Nawet nie mógłby się zdecydować, w którą stronę biec, nie mówiąc już o tym, że Kisara nie mógł być szybszy od mężczyzny, który podczas przewożenia swoich klientów zapewniał im także bezpieczeństwo bardziej złożone od sprawnej przejażdżki z miejsca do miejsca.
Jako że bacznie go obserwowała, nie umknął jej uśmiech rozświetlający mu twarz, nawet jeśli widziała go tylko z profilu. Sama uniosła kąciki ust, nie mogąc się powstrzymać, a już szczególnie wtedy, gdy mrugnął do niej jednym okiem, czego już nie spodziewała się wcale. Nie było to jednak zdziwienie złego sortu, wręcz przeciwnie — zainteresowała się i, mimowolnie, rozluźniła. Musiało to być dość naiwne podejście, prawda? Dokładnie tego by chciała osoba, która chciałaby ją skrzywdzić — żeby się zrelaksowała i straciła czujność.
No cóż. Skoro wyskoczenie z samochodu i tak nie wchodziło w grę, to Kisara mógł jedynie dać się zawieźć tam, gdzie kierowca sobie zażyczy. Póki co i tak kierowali się faktycznie w stronę jego mieszkania, co było dobrym znakiem. Poza tym nie zabrał jej telefonu, którym mogła skontaktować się z kimkolwiek z prośbą o pomoc, i w zasadzie to nie zrobił niczego innego podejrzanego.
Na następne zuchwałe słowa już całkiem się roześmiał — nie by go z niego zakpić, ale z czystej radości osoby, która przebywa w otoczeniu pewnego siebie człowieka. Była to cienka granica do przekroczenia, między tym, kiedy ludzie wokół ciebie podziwiali cię za to, a tym, gdy zaczynali odbierać ją jako arogancję i zaczynali jej w tobie nienawidzić. Tym razem jednak granica nie została naruszona. Uniósł brew z żartobliwym powątpiewaniem, by w dobrym duchu się z nim podrażnić.
— Ach tak? Przekonamy się w takim razie, czy jesteś wart swojej wysokiej ceny — odparł, przesuwając dłonią po przyjemnym w dotyku ciemnym materiale powlekającym przednie siedzenie. Miał sporo pieniędzy do wydania, lecz miał równocześnie nadzieję, że nie spłucze się całkiem. Oczywiście, nie dał poznać po sobie, że takie myśli krążą mu po głowie. (No ale ile może kosztować, co? Co?)
Jako że w środku auta było przyjemnie ciepło, zaczął ściągać z siebie płaszcz o delikatnym liliowym kolorze. Już nawet otwierał usta, by odpowiedzieć mężczyźnie na — w jej opinii — uciekanie od prawdziwej odpowiedzi, dzięki wielkie, lecz w tej samej chwili jego poddane zjawisku bezwładności ciało poleciało do przodu, w przerwę między siedzenia. Zamachnął rozpaczliwie rękami — nie opierał się chwilowo o nic, co mogłoby zatrzymać go w miejscu — ale nic z tego, ześlizgnęły się.
A może sekundę później twarz bruneta znalazła się centymetry od niego. Trochę zakręciło mu się w głowie, gdy krew uderzyła do mózgu w krótkim napływie paniki. Odetchnął i położył głowę na ramieniu mężczyzny, czerpiąc od niego trochę pocieszenia, że nic się nie stało. Wypadki samochodowe… przytrafiały się jego rodzinie.
— Nic mi nie jest. Tylko trochę paniki — przyznał. Otrząsnął się z jej resztek i z uśmiechem, choć nieco słabszym teraz, dodał — ale właśnie może spadła ci jedna gwiazdka w dół! Czy ty chociaż chciałbyś leczyć się w szpitalu jak normalny człowiek, gdyby coś się stało, hm…? — chciał zakończyć pytanie imieniem, gdy uświadomił sobie, że przecież go nie zna. Na to, na szczęście, była prosta rada. — ...jak ci na imię, moja czterogwiazdkowa taksówko?
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Ye Lian, Shogo Tomomi and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.
Śmiech, jaki w końcu wywołał i na jego wargach odsłonił szerszy uśmiech, błyskając zębami niekoniecznie przypominaj już polującego wilka. Przynajmniej, częściowo. Ale podjęta przez Kisarę gra, płynnie wpisała się poszukiwaną okazję, by wtrącić nieco więcej prywatnej perspektywy.
- Wartość tu nie ma wiele do powiedzenia. Są za to wymagania, jakie stawia klient i warunki ich przyjęcia - ciężko było do końca stwierdzić, o czym właściwie mówił yurei. Błysk zieleni, przeskakujący w źrenicy jak płomień na świecy, dostrzegany zapewne w lusterku, wydawał się sięgać czegoś bezczelnego. Niska tonacja głosu i wpleciona weń powaga, praktykowała za to rzeczową uwagę na temat pełnionej profesji. Pozostawiał wybór, którą ścieżką sugestii podążyć, nie naciskając na żadną ze stron.
Światło mijanych w półmroku latarni, odbijał się od szyby, załamując ich blask i osiadając na profilach, niby boska poświata. I ten sam promień, tak nagle, jak zajarzył się w w tarczy spoglądających oczu, tak zniknął, wpisując się migotaniem w wibrowanie hamującego pojazdu. Shogo jeszcze chwile pozostał w pozycji odchylenia, gdy auto drżało pomrukiem zwolnionych już obrotów silnika. Jedna dłoń zaciśnięta na kierownicy, druga, wspierając wspartą o niego sylwetkę. Z bliska, owiał go subtelny zapach poziomek, ale para jadeitów prześlizgnęła się przez jasność skóry i zaróżowione od emocji policzki, delikatny zarys szczęki i finalnie usta. I nawet jeśli wzrok podążył śmiałością, pozostał czujny i poważny. Nie poruszył się też, pozwalając, by głowa Kisary opadła na ramię, a czerń włso0ów spłynęła kruczą kaskadą, których pasma, chciał musnąć opuszkami. Nie zrobił jednak nic, po prostu słuchając, dając czas do złapania oddechu i uspokojenia rozedrganego serca, którego szum zdawał się słyszeć z takiej bliskości.
- Dobrze - odpowiedział w końcu - cóż, być może w tej gwiezdnej kontrze powinienem zasugerować zapięcie pasów, ale myślę całkiem nieźle sobie zamiast niego poradziłem. I spokojnie, nadrobię obecnością i samochodową akrobacją- skwitował luźno, chcąc rozproszyć napięcia, które kołysało się wokół czarnowłosej - Niekoniecznie - przyznał, pozwalając w końcu, by na wargi wrócił uśmiech - ale to mało prawdopodobne, by podczas jazdy naprawdę coś by się stało - odwrócił na moment spojrzenie - Tomomi. Shogo Tomomi, a Ty? - nie każdy klient zyskiwał rangę, dla zdradzenia tożsamości. Przesunął nieco ramię, tak, by zgiąć rękę w łokciu, a place wsunęły się za ucho Kisary, zgarniając jaśniejsze pasmo
- ...i być może to dobry moment, by jednak przesiąść się do przodu, albo zapiąć pasy - dopowiedział, odjął rękę i wyprostował się, wracając do pozycji kierowcy, jakby nie zrobił nic szczególnego - Ruszamy?.
@Satō Kisara
but you do decide who owns who.
Ye Lian and Satō Kisara szaleją za tym postem.
Był zatem w stanie wywrócił żartobliwie oczyma na zupełnie sensowny komentarz co do zapięcia pasów. Przyglądał mu się z bliska, powoli odnajdując utracony spokój. Uniósł kącik ust zadziornie, gdy mężczyzna zaczesał białe pasemko za jego ucho, zachwycony takim obrotem spraw — ostatecznie nic im się nie stało, Tomomi najwidoczniej miał wszystko pod kontrolą i w dodatku zdawało się, że chce go podrywać? Wybornie.
— Poradziłeś sobie świetnie, Tomomi, to prawda — odparła dźwięcznie. Miała nadzieję, że to jego prawdziwe imię, a nie jakiś kryminalny przydomek, bo, doprawdy, po poznaniu Yoshidy spodziewała się już wszystkiego. Odchyliła się w podobnym czasie, co mężczyzna się wyprostował. Rozejrzała się po tylnych siedzeniach, czy nie zostawiła na nich czegoś istotnego, po czym, biorąc jego zaproszenie bardzo dosłownie, z gracją nowonarodzonej łani zrobiła długi, trochę chwiejny krok nad skrzynią biegów i praktycznie wpadła na przednie miejsce pasażera. Liliowy płaszczyk zaplątał się jej w pasie podczas tylu nieskoordynowanych obrotów, więc musiała podnieść się jeszcze na chwilę, by uwolnić się z jego śmiertelnego uwiązania.
— Satō Kisara — przedstawiła się również, gdy wreszcie zdołała się wygodnie ułożyć w siedzisku. Zerknęła na niego ukradkiem w poszukiwaniu reakcji na swoje absurdalne zachowanie. — Możemy ruszać. Tylko… wiesz, mam pewien problem. — To jej tonu wkradła się nuta rozbawionego dramatyzmu, choć starała się kontynuować z kamiennym wyrazem twarzy. — Nie mam pojęcia jak zapiąć pas. Chyba musisz mi pomóc?
Po chwili dodała również:
— W ogóle — zmieniłam zdanie, nie chcę póki co wracać do domu. Czemu mam psuć sobie wieczór, bo ktoś inny się nie pojawił? Znasz jakieś ciekawe miejsce, Tomomi? — Zagryzła wargę. — I, co ważniejsze, masz trochę czasu?
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Ye Lian and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Opanowana sytuacja wspięła się przyjemną w odczuciu adrenaliną, żywo drgająca pod skórą, gdy kilka sekund zmieniło swój bieg, także w zastałej relacji. I czy mimowolnie reagował na obecność obok, sięgając gestu, który dla obcych byłby (powinien być?) zakazany. W zamian otrzymał równie nieoczekiwane przeniesienie, bo kobieta bez ostrzeżenia, pokonała dzielące ich siedzenia, przenosząc ciało na fotel z przodu. Z niejakim zaintrygowaniem obserwował, z jaką lekkością wcześniejsza nieufność pokonała szczyt odwagi, poddając się... czemu właściwie? Jego urokowi? Zastałej chwili? Czy po prostu, duszonej do tej pory, osobistej zachciance? Wszystko to traciło na ważności - Nieczęsto się zdarza, by zwracano się do mnie po imieniu, Kisaro - zabrzmiał dziwnie miękko, śledząc zarumienione lico podyktowane wysiłkiem. Nie było mowy o zawstydzeniu. O czym świadczyły kolejno wypowiadane wyrazy. Uśmiech Shogo powiększył się, wkradając w jego kąciki znajomą (niektórym) drapieżność. Tę narastającą. Proporcjonalnie do prowokacji, jaką otrzymywał.
Dłoń, ledwie raz uniosła się, gdy smukłe ciało zawisło chwiejnym krokiem gdzieś nad skrzynią biegów. Palce, protekcyjnie wsunęły się pod jasny materiał płaszcza, tuż przy biodrze, by zahamować niespokojny pęd ciała. Ale nie zatrzymać. Pozwolił, by dziewczyna usadowiła się względnie wygodnie, nie odzywając się długo, wystarczająco, by zyskać całkowitą pewność, co do wystosowanej intencji. Milczenie kontynuował nawet wtedy, gdy ciało Shogo odchyliło się płynnie w stronę Kisary. Jeszcze w momencie, gdy padała ostatnia prośba, tym razem zakroplona krztyną niepewności. Spojrzenie wspięło się dokładnie na jasność dwóch błękitów. Zamarł z obliczem pochylonym nad tym delikatniejszym, przesuwając się w bok, na policzek i oplatając wilgocią oddechu przy żuchwie, i szyi. Ręka płynnie zahaczyła o zapędzie pasa, przeciągając jego linię przez usadowione ciało. Klik zapięcia był ostatnim, finalnym gestem, nim w końcu - odezwał się - Domyślam się, że po takich przejściach, pasowanie naprawdę może być problematyczne - odetchnął, zapierając się tylko na jednym ręku. Zwiększył odległość dzielącą go od Kisary. Pozornie - Znam wiele miejsc - zaczął wolno, bezpośrednio krzyżując spojrzenie - ich wartość zależy od celu wizyty - ostatnie zdanie wypowiedział ciszej, bardziej dźwięcznie, wyzywająco. Zapach, unoszący się wokół pasażerki, działał rozpraszająco. Tylko po to, by odchylić się ponownie i wrócić na miejsce kierowcy. Tylko jedna dłoń opadła na obręcz kierownicy. Druga luźno opadła przy boku, przez kilka sekund uderzając lekko o skórę siedziska, o które opierała się towarzyszka. Uśmiech zgasł i rozjaśnił twarz na nowo, łobuzersko wręcz, odbijając się iskrą od źrenic, i opadając na szybę akurat, by uchwycić moment, w którym silnik zagrzmiał głośniej, wolna do tej pory ręka zmieniła bieg, a noga docisnęła gaz, puszczając sprzęgło - Nie wiem, czy to pomoże w podjęciu decyzji. - mrugniecie.
Koła gwizdnęły szumem pisku, gdy auto wyrwało do przodu. Ale zamiast pognać prosto, drogą, zrobiło pełen niemal obrót w miejscu, proporcjonalnie do zwrotu kierownicy i wykonanego niekonwencjonalnie driftu z miejsca. Nie zerknął na pasażerkę ani razu, ale - widział ją - To dopiero początek drogi
@Satō Kisara
but you do decide who owns who.
Ye Lian and Satō Kisara szaleją za tym postem.
Choć nie wydawało się jej, że mu to przeszkadzało. Wsiadając do auta, z pewnością nie spodziewała się takiej dawki ekscytacji - a było jej sporo. Czuła ją w pulsujących w rytm serca opuszkach palców, które luźno zaciskała na bokach siedzenia. Odczuwalna była również w konieczności wstrzymania oddechu, gdy miała go na tyle blisko, by poczuć zapach piżma i nuty czegoś, co kojarzyło się z podmuchem wiatru, dotychczas wydające się przykryte pod wonią tytoniu. Zapach wraz z zatrzymanym w płucach powietrzem lekko zawrócił jej w głowie. Następny wydech miał w sobie pewną wibrację, i to na pewno nie spowodowaną nerwowością, a czymś bardziej pozytywnym. Mimo że przecież nic takiego się nie działo, coś z pewnością zaiskrzyło, i było to… miłe. A z pewnością było to coś, co podobało się Kisarze.
Spokojny głos ponownie rozbrzmiał w niewielkiej przestrzeni pomiędzy nimi. Skorzystał z niemego wyzwania i nie spuszczał wzroku z zielonych oczu. Nawet wtedy, gdy Shogo ostatecznie odsunął się z powrotem ku kierownicy - co Kisara przyjął wręcz z lekkim żalem. Cierpliwości, powiedział sobie jednak. Nie było powodu do pośpiechu. Cel wizyty powoli stawał się jasny; wyłaniał się jak słońce spomiędzy chmur po deszczowym dniu. Jednak sam proces przed, wymiana sugestiami, wzajemne zaczepki - to właśnie sprawiało, że Satou czuł, że żyje; że wydaje się bardziej obecny w swoim ciele. A że ostatnimi czasy nieraz czuł się od niego bardzo daleko, chłonął każdą chwilę tego doświadczenia.
Ruszenie od razu z dużą prędkością na chwilę wbiło go w fotel, a następnie, w momencie zmiany biegu, odrzuciło nieco do przodu. W brzuchu od razu odczuł, jak plączą mu się wnętrzności - z naturalnego strachu przed potencjalnym niebezpieczeństwem, ale też przez irracjonalną euforię. Tylko kilka razy jeździł naprawdę szybko (nigdy to nie on prowadził) i było to naprawdę dawno. Być może takich sytuacji się nie zapomina - ale odzwyczaja już owszem. Obrót tylko podwoił wrażenia i dodał jeszcze szczyptę zdezorientowania do mieszanki. W którą stronę teraz…? Ochh.
Gdy odzyskała wreszcie mowę, zaśmiała się i spojrzała na Shogo „oskarżająco”.
- Ale się popisujesz! - zawołała, po chwili zerkając też we wsteczne i boczne lusterka, sprawdzając mimowolnie, czy nie zostawili… uhhh, opony na przykład. Wróciła uwagą do mężczyzny. - Ale okej, muszę przyznać, że to całkiem skuteczne. Jestem pod wrażeniem.
Zsunął się bardziej w głąb fotelu, zasiadając wygodnie jak książę na swoim prawowitym miejscu. Dostrzegł kątem oka, jak ponownie dłoń ciemnowłosego porusza wajchą zmiany biegów, i tym razem płynnie porwał ją ku sobie, umiejscawiając ją - jak gdyby nigdy nic - na swoim udzie. Jej prawowite miejsce było tutaj. Oczywiście oprócz momentów, w których Shogo musiał faktycznie sterować pojazdem… ale to drobnostka.
Tym samym zdecydował o delikatnej zmianie podejścia - czas na podjęcie bardziej dobitnych środków właśnie nadszedł.
- Mam wytyczne co do naszego miejsca, oczywiście powiązane z celem wycieczki - powiedziała, przesuwając łagodnie palcami po knykciach męskiej dłoni. Patrzyła przed siebie, obserwując pozornie migające od prędkości latarnie, w rzeczywistości wyczulona na odpowiedź rozmówcy. - Na uboczu, nie za często odwiedzane przez innych ludzi… Albo jak już odwiedzane, to przez takich, kogo ani nie zdziwi, ani komu nie będzie przeszkadzać, jak ktoś… dajmy na to, będzie bardzo zajęty całowaniem się w aucie. - Ciekawskie zerknięcie. Błysk uśmiechu. - Jakieś propozycje?
WAS IT JUST A DREAM?
AM I IN TOO DEEP?
Shogo Tomomi ubóstwia ten post.
W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.