Dębowy domek - Page 4
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Czw 8 Wrz - 23:08
First topic message reminder :

Dębowy domek


Znajdujący się na uboczu, niemal pod samym lasem, niewielki parterowy domek. Jeden z tych, który w czasach dawnej świetności przyciągał zazdrosne spojrzenia sąsiadów. Znakiem charakterystycznym był rosnący w ogrodzie potężny dąb japoński. Drzewo przewróciło się jednak podczas burzy, taranując jedną ze ścian i wybijając dziurę w dachu. Obiekt już z daleka wygląda jakby trzymał się jedynie na słowo honoru i w każdej chwili mógł się zawalić. Nie odstrasza to jednak potencjalnych gości. Ułatwiony dostęp do wnętrza zadziałał na ciekawskich jak zaproszenie. Wnętrze pełne jest typowych domowych sprzętów, z jakiegoś powodu nietkniętych przez złodziei. Nocowanie w dębowym domku często jest elementem testu na odwagę wymyślanego zarówno przez młodzież jak i dorosłych. Gdy zapada zmrok, we wnętrzu słychać melodyjny, choć mechaniczny głos nucący charakterystyczną melodię.

Haraedo

Amaya Chō

Sro 28 Sie - 21:41
Nie sądziła, że ten odbije piłeczkę i zechce odkupić jej sukienkę. Miała ich całkiem sporo, dostawała czasami takowe w prezencie, gdy dochodziło do spotkania z bardziej zamożnym klientem. Bo o zgrozo jej spotkania nie zawsze kończą się jedynie seksem, bo czasami ktoś potrzebuje jedynie towarzystwa. No ale zazwyczaj to jednak i tak jest seks. Nie mniej, raczej nie sądziła na wygraną kłótnię z chłopakiem, bo jeszcze pewnie posypałby się tekst typu „skoro ty nie chcesz to ja też” albo „skoro ja nie muszę, to i ty też”. Znalazła jednak złoty środek, bo skoro oboje mają sobie coś kupić to, czemu nie wyjść na zakupy razem? Spędzą miło czas i obędzie się bez niechcianego prezentu, który będzie jedynie zalegał w szafie, bo głupio było spytać, czy można to jeszcze wymienić. - dobrze skoro chcesz mi ja odkupić, to co powiesz na to, byśmy udali się na zakupy razem? Ty wybierzesz sobie bluzę, a ja coś w zastępstwie tych szatek? I nie musisz się bać, nie zbankrutujesz na tym wyjściu. – nie planowała wybrać czegoś drogiego, nie chciała nadszarpywać jego budżetu, bo był jeszcze młody i nie wyglądał na kogoś, kto nie musi liczyć, by przeżyć od wypłaty, do wypłaty. Tu właściwie chodzi jedynie o wspólne wyjście i ponowne spędzenie razem czasu, bez dziwnych aktywności i przybliżonej szansy na zgon.

Domyślała się, że w normalnym świetle, powinno być tak jak on mówić i to on powinien pomagać jej. Jednak sytuacja jest, jaka jest i to ona robi za jego podporę. Jeśli jego duma ucierpi to trudno, nie musi jednak się o to bać, nikt poza nią się o tym nie dowie. Bo pewnie i tak nikogo by to nie obchodziło. Budowa obecnego społeczeństwa działa tak, że mało kto interesuje się kimś dla nich obcym. Robienie za podporę, noszenie go na plecach czy ostatecznie nawet na rękach. Nawet jeśli przeciąży to jej możliwości, doprowadzi do pogorszenia stanu fizycznego, niczego to nie zmieni. Pomoże mu, nawet będąc bombardowaną tyradą jego protestów i sprzeciwów wobec jej decyzji odnośnie do dalszego działania. Nie ma to już teraz większego znaczenie, bo gdy doszli do wspomnianej ławki, prawie cały trud drogi został już zniwelowany. Musieli jednak zaczekać na wezwaną taksówkę; chwała bogu, że akurat udało się w ostatnim momencie ją wezwać, zanim bateria wyzionęła ducha.

- raz, nie jesteś mi nic winien, bo sam dużo dla mnie zrobiłeś. Przestałam prawie krwawić, co bez twojej pomocy nie byłoby możliwe. I zanim zaprotestujesz, to naszym następnym kierunkiem jest szpital. Trzeba zadbać, by cię sprawdzili… i nie protestuj mi nawet. – nie wspomniała o sobie, bo jak tylko się rozdzielą to, ta ulotni się ze szpitala. Woli jednak nie stać się obiektem sensacji, a co gorsza obiektem badań. O ile faktycznie coś dziwnego było z jej ciałem. Lepiej jednak nie kusić losu, gdy nie jest to wymagane. - mną się teraz nie musisz przejmować. Czuje się naprawdę dobrze, trochę zmęczona i śpiąca, ale to pewnie efekt zejścia adrenaliny oraz tego, co robiłam.. przejdzie mi, spokojnie. – posłała mu lekki uśmiech i pozwoliła sobie oprzeć głowę o jego ramię. Faktycznie czuła się bardziej zmęczona niż chwilę wcześniej. Najchętniej położyłaby się spać, jednak musiała jeszcze wytrzymać, jeszcze przez drobną chwilę, zanim będą ewentualnie w bardziej bezpiecznym miejscu.

- nie musisz się tłumaczyć, rozumiem wszystko i naprawdę ciesze się, że nic ci nie jest. No prawie nic, bo jednak no wiesz… zresztą nieważne. To koniec tego koszmaru; teraz byle dojechać do szpitala, a potem wrócić do domu. – przymknęła na chwilę oczy, by odpocząć. Mogło się zdawać, że zasnęła, ta jednak cały czas czuwała, a gdy usłyszała nienadjeżdżające auto, otworzył je i spojrzała w stronę dochodzącego odgłosu. Podniosła się leniwie, by następnie pomóc chłopakowi wstać i podejść bliżej jezdni. - powoli i staraj się udawać, że nie wyglądamy wcale tak źle – powiedziała jeszcze żartobliwie i wprowadziła go do pojazdu, a następnie sama do niego wsiadła. Poprosił kierowcę o zawiezienie ich do najbliższego szpitala, dając mu troszkę więcej gotówki, dając tym samym znać, że lepiej nie pytać o ich stan. - możesz się przespać, jeśli chcesz, obudzę cię, jak dojedziemy – chociaż sama najchętniej udała się w objęcia morfeusza, to jednak ktoś musi czuwać nad nimi. Kierowca wyglądał na godnego zaufania, jednak to mogą być jedynie pozory. Nigdy nie wiadomo, z jakim potworem można się spotkać. Dlatego, gdy tylko ruszyli, pozwoliła Eijiemu oprzeć się o swoje ramię, a sama jedynie przymknęła oczy, oddając się zaczynającej podróży.

z tematu + Eiji
Amaya Chō
maj 2038 roku