Jeden z największych cmentarzy w mieście zajmujący południową część Asakury. Początkowe granice wyznaczały drzewa stanowiące swoisty płot, jednak wraz z rozrostem potrzebnego terenu, zostały na stałe wciągnięte w tutejszy krajobraz, a granica przesuwała się dalej, przez zasadzenie kolejnych drzew. Zdarza się więc, że niektóre z nagrobków mają to szczęście, by sąsiadować z niewielkim laskiem. Mówi się, że korzenie rosnących drzew potrafiły powoli podważać i w końcu przewracać pomniki, wybrzuszać płyty chodnikowe, a niektóre groby przez zmieniający się krajobraz zostawały zupełnie zapomniane. Im bliżej obrzeży cmentarza, tym atmosfera robi się bardziej napięta. Ścieżki zmieniają swój beton w wydeptaną ziemię, a słońce na próżno próbuje przedrzeć się przez korony drzew.
Nazwa yokai: Onibi
Krótki opis: Małe kule niebieskawego ognia, pojawiające się w grupkach nawet do trzydziestu ogników, najczęściej w miesiącach letnich i wiosennych, zwłaszcza w deszczowe dni. Wabią nieostrożnych wędrowców, by w końcu całym rojem dopaść ofiarę, wysysając z niej całą energię życiową i pozostawiając jedynie pustą skorupę. Mogą naśladować głosy ofiar z których wcześniej pobrały energię.
Delikatny podmuch wiatru poniósł za sobą dym dogasającego kadzidła. Jesienne słońce dość skutecznie ogrzewało okolice, jednak sam ciemnowłosy nijak na to nie zwracał uwagi. Zresztą - większość otoczenia nie zwracała też zbytniej uwagi na jego osobę. Ruuka z pewnością nie przepadał za tego typu miejscami, jednak nie mu przyszło wybierać to, gdzie przyjdzie im się spotkać tym razem. Mimo wszystko, nie miał zamiaru się spóźnić. Przynajmniej tutaj nie musiał martwić się nader licznymi tłumami. Być może przydałyby się mu jakieś słuchawki, co by zagłuszyć wszędobylską ciszę, jednak tyle mógł znieść.
- Ciekawe, czy oni coś słyszeli... - mruknął tylko pod nosem, przysiadając na jakiejś pobliskiej ławce. Przy okazji pozwolił na to by jego ubiór ociekał na ziemie, niczym nieodwirowane pranie. Czego jednak nie robi się dla odrobiny informacji, które mogą się okazać choć trochę przydatne.
- Jesteś nieco wcześniej czy to ja jestem spóźniony? - zapytał, dostrzegając znajomą, przemoczoną sylwetkę. Uśmiechnął się do niego, zaraz po tym rozglądając za ich towarzyszką.
Nie przejmował się aparycją Miyashity; zresztą, za nim nie raz i nie dwa ciągnęły się wilgotne ślady krwi. Woda przynajmniej nie była tak niepokojąca, choć nawet nie mógł sobie wyobrazić jak zimno musiał się czuć były policjant.
Posłał zaraz przyjazny uśmiech, kiedy na polu wzroku zjawiła się i białowłosa dziewczynka. Zdawała się mniej zagubiona - po tylu latach, które minęły, trudno byłoby o inny obrót spraw. Jednak to wciąż wywoływało u niego uśmiech i zadowolenie.
- Byliście świadkami czegoś... niepokojącego? - zapytał spokojnie, samemu znając głównie dane z telewizji, która leciała zawsze rano w domu jego siostry. Zawsze słuchała wiadomości podczas śniadania, ostatnim czasem jednak je wyłączając w obawie, że dzieci mogłyby dosłyszeć niepokojące wieści. Nie dziwił się jej, sam by wolał ochronić ją nie tylko od podobnych słów, ale i wydarzeń. Fukkatsu w końcu miało być bezpieczne dla nich, a nie stanowić zagrożenie - było ich domem, w którym powinni czuć się bezpiecznie.
- Słyszeliście o tych zgonach? - zapytał, spoglądając po towarzyszach w nieżyciu. To było główną kwestią, która go interesowała - wiedział, że ofiarami byli głównie mężczyźni, dlaczego też obawiał się nie tak o własną siostrę, co o jej męża. Co jeśli to jemu mogło coś zagrażać? Właśnie, coś czy ktoś? - Myślicie, że te śmierci... że są powiązane? Przypadkowe?
@Yuri Chie @Miyashita Ruuka
— To jaaa!!!! — informuje ich śpiewnie, jakby przed śmiercią oczy im wydłubano i nie byli w stanie dostrzec roześmianej tancerki. Chichocze zaraz, jakby to był najśmieszniejszy żart na calutkim świecie i siada obok Ruuki, machając nogami niczym niesforne dziecko.
— Niepokojącego? — zastanawia się na głos, a następnie jaśnieje, ręce w pojedynczym klaśnięciu łącząc — Ooooooch, wiem! Wiem! Kiki, znaczy Kikyou z Ikigami, ta, która się powiesiła, straszna sprawa swoją drogą, wyobrażacie sobie nigdy więcej nie móc wyprostować głowy i widzieć wszystko tak na bok? Tragedia! No więc ona mi opowiadała, że ktoś jej opowiadał, że jego siostra usłyszała, kiedy była w knajpie ze swoim przyjacielem, że jego znajoma, która ostatnio zabrała go na makrelowe lody, narzekała, że jej kuzynka od strony ojca za nic nie chce wyjść za mąż, bo jej serce należy do jakiegoś demona z popularnego shoujo, a jest po trzydziestce. Ma nawet jego małą świątynię w pokoju! Czy to nie jest dziwne? Tak jeść lody makrelowe? — pyta, a następnie mruga, wyrywając się jakby z transu — Ach. Zgony, no tak. To miałeś na myśli — zastanowiła się, podnosząc zgrabne nóżki, nim zaczęła stukać o siebie piętami — To zależy, jeśli sposób, w jaki zostały zamordowane jest taki sam, to raczej są powiązane — tak przynajmniej twierdziły wszystkie seriale kryminalne — A jeżeli ta plotka o wysysaniu krwi jest prawdziwa, oznacza to, że nie jest ona upuszczana, jak w jakimś rytuale, jak na przykład ta...no...jakjejtambyło co się kąpała we krwi dziewic! — Chie wydaje się dumna z siebie, że pamięta ten historyczny smaczek, nawet jeśli widziała kiedyś po prostu fragment gry związany z Bathory — Więc pewnie to jakiś — tutaj dłonie ułożyła na kształt szczęk jakiegoś potwora, sugerując, że może to yōkai jest w to zamieszane — Cztery ofiary w ciągu trzech miesięcy, to jakiś wzór? I można pozbyć się krwi w sposób, który nie będzie bardzo widoczny? — tutaj przenosi pytający wzrok na Miyashitę — I jeśli zginęli gwałtownie, to nie powinni się pojawić jako yūrei? I...WIEWIÓRKA! — piszczy zachwycona, palcami wargi zakrywając urzeczona, kiedy jasny kształt przemyka między nagrobkami.
@Nakamura Kyou @Miyashita Ruuka
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
- Nie mam pojęcia. Kupiłbym sobie zegarek, ale trochę to niemożliwe... - powiedział tylko z lekkim znużeniem, czy zrezygnowaniem w głosie, spoglądając na martwego nauczyciela, który dołączył do zgromadzenia. Możliwe, że zabrzmiał przy tym ciut opryskliwie, jednak z czasem zaczynało brakować mu ludzkich doznań. Smak, czy zapach dobrego jedzenia, albo też wszelkiego rodzaju gry... czy to te bardziej stacjonarne, czy mobilne. Wiązało się to jednak z niemałym ryzykiem pod postacią kontraktu.
- Hm..? - mruknął tylko na pytanie starszego ducha, pozwalając na słowotok przybyłej białowłosej dziewczyny. Mimowolnym ruchem odsunął się nawet na bok, co by nie wplątać się w nader aktywne zachowania Chie. Nigdy nie miał pewności, co takiego siedziało jej w głowie, a mimo wszystko nie chciał korzystać z własnych mocy by się tego dowiedzieć. Odrobina poszanowania prywatności jeszcze jakoś istniała. Przynajmniej w jego świecie. - Samobójstwo, huh? Może teraz straszy po nocach w parku... - bąknął tylko pod nosem na cały wywód względem jakiegoś wisielca z Ikigami. Nie sądził, aby Kyou interesowały plotki o nawiedzonym centrum miasta i dziwnych szeptach w samym parku, ale z pewnością było to coś, co ciemnowłosy usłyszał włócząc się w okolicy Asakury jeszcze dzisiaj.
- Może się jakoś wiążą, ale zwykle się o tym nie mówi - powiedział tylko względem kolejnego z postawionych pytań. Dalej nie miał pojęcia, jak się miała cała ta kwestia życia po śmierci, czy 'wybudzenia' się z niej, jednak wiedział jedno. - Zawsze możemy to sprawdzić. Gdzieś ich musieli pochować, nie? - dodałby tylko po tym, jak białowłosa wyraziła swoje zdanie o 'nagłości' śmierci ofiar. Wszystko tylko po to, aby wstać z miejsca i spróbować zlokalizować jakieś nowsze nagrobki, czy też może jakieś żywe osoby, które mogły odwiedzać nie tak dawno zmarłe ofiary.
Początkowo słuchał słów Yuri, kiedy ta zaczęła swoją historię, chociaż tylko jednym uchem, im dłużej słowotok dziewczyny nie do końca łączył się w spójną całość. Nie dał jednak po sobie poznać swojego podejścia, traktując ją dokładnie tak jakby potraktował młodszych uczniów w wiosce, w której nauczał. Dzieci często chciały być po prostu wysłuchane, nic więcej.
- Tak, miałem na myśli zgony. Jeśli nikt nie umarł od lodów makrelowych, to nie mamy czym się martwić w tej kwestii poza jego... unikalnym gustem...- powiedział w zamyśleniu, a słysząc pytanie dziewczynki, intuicyjnie odpowiedział, będąc przyzwyczajonym do przypadkowych pytań, na które kiedyś często szukał w sieci odpowiedzi.
- Elżbieta Batory. - Przesunął wzrok na Miyashite. - Myślisz, że sprawa jest tuszowana? - zapytał wprost, co tak naprawdę wcale by go nie zdziwiło, biorąc pod uwagę chociażby okoliczności własnej śmierci. Wiedział, że ten mężczyzna nigdy nie poniósł konsekwencji - że chodził na wolności, kiedy jego siostra przechodziła rehabilitacje w szpitalu.
- Że robi się głodny. I ani policja, ani egzorcyści nie wiedzą jak sobie z tym poradzić - odpowiedział na zapytanie o wzór. Martwiło go to, ze względu na bezpieczeństwo jego własnej rodziny, która przecież wciąż żyła, ale też przez fakt, że trudno było im określić czy profil ofiar był jeden - a tym bardziej czy inne wypadki nie były tuszowane. Był bardziej skory uwierzyć w plotki przypadkowych ludzi niż informacje wyciekające w wiadomościach.
Wyciągnął dłoń w stronę białowłosej, układając ją na jej ramieniu, jakby chciał ją powstrzymać przed pobiegnięciem w stronę zwierzęta.
- Mogą cię czasem wyczuć, nie biegnij za nią. Prawdopodobnie zbiera zapasy na zimę powoli... - powiedział, przesuwając wzrok na Ruukę. Skinął głową na jego propozycję. - Rozdzielmy się. Może ktoś coś widział, albo słyszał... - powiedział, po tym rzeczywiście ruszając jedną z dróżek, chcąc sprawdzić północną część cmentarza. Chociaż pytanie Yuri rzeczywiście go uderzyło. Czy jeśli zginęli gwałtownie, nie powinni się pojawić tutaj jako duchy? Może udałoby im się ich znaleźć? Mogliby zjawić się tutaj w Fukkatsu, może na uniwersytecie? Skoro byli z nim związani...
- Dużo tam takich młodych było i tacy głośni, że spać się nie dało! Tylko płakali i płakali, i plotkowali, ale to jacyś młodzi sami, a z tymi to zawsze problemy i problemy, nie biorą pod uwagę, że tutaj to śpią niektórzy! A ty mogłeś spać? Ty zawsze tak dobrze śpisz i się nie odzywasz do mnie, za życia też taki byłeś zupełnie milczący, a ja to bym chciała porozmawiać z tobą, a ty tak zero zupełnie nic. Chociaż ja to ci mówię, gdyby nasza wnuczka częściej tutaj przychodziła to bym przynajmniej mogła ją zobaczyć, ale to twoja wina była, że się nie zjawiali! Nawet na pogrzebie się nie zjawili! A ja to bym chciała ją widywać... ale ty to nie, nie nie, oczywiście że zawsze byłeś na nie! - usłyszał głos jednej z dusz, siedzących przy nagrobku. Starsza babuszka, której spojrzał zaraz na nagrobek, starając się odpoczywać nazwisko. Uśmiechnął się przyjaźnie, kulturalnie zaraz skłaniając do kobiety, która mówiła tak naprawdę do powietrza - a raczej nagrobku męża. Czy on nie był duchem? Mówiła po prostu do powietrza?
Jej aparycja zdawała się być zupełnie zmiażdżona. Wypadek samochodowy? Przejechanie? Rozbita głowa, połamane dłonie, przekrwawione ubranie sugerowały na coś podobnego.
- Pani Yasuhiro - zwrócił się do kobiety spokojnie, a ta zaraz podniosła na niego wzrok jakby zainteresowana, że ktoś się do niej odezwał. Nawet przerwała swój monolog. - Przepraszam najmocniej, podsłuchałem kilka pani słów odnośnie ostatnio odbywającego się tutaj pogrzebu. Wspomniała pani o dużej ilości młodych osób? Czy dosłyszała pani coś jeszcze? Informacje o tej osobie lub zapamiętała pani, gdzie znajduje się grób, otoczony tak dużą ilością młodych osób? - zapytał, prostując się i spoglądając znów na kobietę, z nadzieją, że ta chętnie udzieli im informacji. Prędko zorientował się, że wcale się nie pomylił w tej kwestii, bo babusza wydawała się zaraz jakaś bardziej rozpromieniona.
- Och, och! Oczywiście, że znam, ja tutaj wiem wszystko, w przeciwieństwie do mojego męża. Bardzo dużo widziała i uważna też była zawsze, więc zapamiętałam bardzo dobrze! Było tutaj dużo studentów, a sam zmarły był studentem. Nie pamiętam nazwiska, ale płacz był okropny jaka to tragiczna śmierć go spotkała i taka nagła. Ale przyznam, że to dziwne, bo skoro taka nagła to gdzie tu jego dusza? Nie musiała być wcale taka nagła ani nic, a może tylko pozorowana? Ale dobrze, dobrze, pamiętam, że to tam o tam dalej nieco, zaraz w czwartej alejce tam na wschód, ósmy grób to był po drodze - opowiadała, a Nakamura znów się skłonił.
- Bardzo dziękuję, pani Yasushiro, nie będę już pani przeszkadzał - powiedział, powoli wskazując się w odpowiednim kierunku, o którym babuszka wspomniała.
Zaczął się zastanawiać również nad jej słowami - nie było tutaj duszy. Tragiczna i nagła śmierć, mogła wskazywać na to, że duchy ofiar powinny się pojawić - chociaż Fukkatsu było tak ogromne, że w prosty sposób mogli na te dusze nie natrafić. Ale co jeśli miało to mieć związek z przypadkami śmierci.
[i]Co jeśli oni nie mieli żadnych żali, które trzymałyby ich przed przejściem... co jeśli czekali i chcieli swojej śmierci?, przeszło mu przez myśl, na co znów się zmartwił. Jeśli było to yokai, może to mogło wyjaśnić te przypadki? Chociaż miał nadzieję znaleźć nieco więcej informacji, kiedy stanął naprzeciwko jednego nagrobka, który miał nadzieję, mógł należeć do jednej z ofiar.
Rzut na szukanie informacji
@Yuri Chie @Miyashita Ruuka
— Kiyo rezyduje w Ikigami — powtarza cierpliwie, zaplatając ręce na piersi w szczerej urazie — Lubi światła neonów, sprawiają, że wszystko w środku ją łaskocze — dodaje, entuzjazm opada znacznie. Wszystko w niej staje się niecierpliwe, drażliwe, paznokcie świerzbią, pragnąc zatopić się w ciele, naciąć delikatną skórę — Żeby móc straszyć, należy mieć w sobie wystarczająco dużą moc, żeby wpłynąć na świat fizyczny. Duch nie wywoła plotek u medium, przecież widzą sprawcę — przewraca oczętami, przygryzając dolną wargę, kiwając lewą stopą nerwowo. Nie słuchają, nie słuchają, nie słuchają — Naprawdę byłeś policjantem?* — przyciemniana brew unosi się w stronę Miyashity. Zwykle się o tym nie mówi, tyle to ona i wiedziała, przeciętny (aczkolwiek nadzwyczajnie urokliwy) cywil, pośmiertny mieszkaniec miasta. Nie to, żeby spodziewała się, żeby chłopak siedzący obok nagle, jak w filmach oraz serialach kryminalnych w zastraszającym tempie rozwiąże całą sprawę, ale doprawdy! Żeby nawet wzoru nie móc dostrzec, ani odpowiedzieć na jej pytania o upuszczanie krwi, nie żeby sama się na tym znała, ale była tancerką. Tancerką! Wolała momenty, w którym zmuszała Ruukę do wysłuchiwania najnowszych plotek o małżeństwie z tej lepszej części Centrum, jego pomruki zdawały się wtedy sensowniejsze.
— Błąd — oświadcza, patrząc na Nakamurę, nieco spokojniejsza, łagodniejsza, bo wspomniał o Batory i był cierpliwy, lubiła to, chciała być teraz milsza — Policja i egzorcyści nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić, bo nie wiedzą, z czym mają sobie poradzić. Nie uważacie, że to dziwne? Jeśli przy każdym morderstwie stawałby się jeszcze bardziej głodny, to nie ważne, jak bardzo byłby inteligentny, w końcu straciłby opanowanie i popełnił błąd. Zostawił ślad. Ale nic nie przeszło do informacji publicznej, nic nie zwróciło szczególnej uwagi. Oooch! Być może ktoś go kontroluje, o! Albo ukrywa obecność, może w jakiś sposób więzi, jak w jakiejś mandze — poczuła się przez chwilę naprawdę genialnie, zanim uświadomiła sobie, jak bardzo grubymi nićmi jest to wszystko szyte. Ale czy miało to znaczenie? Kto był w stanie odróżnić to, co jest realne a co nie, kiedy każde z nich przebywało w duchowej formie? Wszystko było możliwe, niebo nie było żadnym limitem. Widok wiewiórki psuje jednak zaraz całe skupienie, baletnica zrywa się niemal ze swego miejsca, zastygając przy wyraźnym proteście starszego mężczyzny. Zakrwawiona buzia wykrzywia się w wyraźnym zawodzie, kiedy w smutku początkowo pod brodę podciąga kolana. Mogłabym jej pomóc, chce zachlipać, ale mają najwyraźniej ważniejsze rzeczy do roboty i Yuri nie wie, czy jest naprawdę sens w tym brać udział. Jaki jest standardowy czas na pochowanie szczątków? Ile musi minąć, nim koroner odda ciało zdruzgotanej rodzinie? Skąd pewność, że dusze nie krążą w którejś z kostnic, albo na miejscu zbrodni niemożliwie zagubione? Mruga, wzruszając ramionami, zeskakując z ławki, by tanecznym krokiem mogła lawirować pośród nagrobków. Być może coś nuci, być może melodia gra tylko w jej głowie, nie przeszkadza to jednak dziewczątku się obracać radośnie wokół własnej osi, nim przystanie. Zastygnie w pozycji wyjściowej, z uniesioną, zgiętą w kolanie nóżką oraz dłońmi ku jesiennemu słońcu wyciągniętymi. I minie cała wieczność, nim śliczną buzię rozjaśni rozkoszny uśmiech, a bezruch zastąpi entuzjazm nagły.
— Dzień dobry! — świergocze, zbliżając się do lekko zgarbionej duszy. Oczęta łapczywie śledzą każdy ślad, każdą niezgodność, którą mogła cechować się postać — Chociaż dzień nie powinien być dobry, noc jest lepsza, bardziej nastrojowa. Mówią, że to po zmroku można ujrzeć swe prawdziwe oblicze — zniża ton, nie jest już tak wysoki, świdrujący, zdaje się milszy, słodszy, niemal kojący. Długie rzęsy trzepoczą niewinnie, kiedy zbliża się z dłońmi za plecami splecionymi — Mówią też, że coś krąży po Fukkatsu coraz to głodniejsze, siłę czerpiąc z krwi swych ofiar. Zastanawiające! — zauważa, czekając na reakcję, na jakikolwiek gest. Zaintrygowana, zaciekawiona, czy właśnie niepotrzebnie się wysilała, czy może gonienie wiewiórki nie było lepszym tropem.
Rzut na zdobycie informacji - udany.
Wiadomość została wysłana do MG.
@Nakamura Kyou @Miyashita Ruuka
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
Mroziło go w środku na tę myśl. Moralność Kyou zawsze była wysoka - zawsze był ostrożny w podejmowanych decyzjach i tym jak działał świat, jakby to wszystko na raz miało w jakiś sposób wpłynąć na innych. Wolał pomagać niż szkodzić - wolał leczyć niż ranić. Nie potrafił długo trzymać urazy, skory do prędkiego i szybkiego przebaczania?
- Kontrakt z innym yurei? Wtedy ta zemsta należy do yurei, czy do kontrahenta? - zapytał, zastanawiając się nad tym, bo w końcu nie podważał nigdy słów dziewczynki - nie, kiedy nie zmieniały się w nagły potok losowych słów, których trudno było znaleźć powiązanie. Ale to co mówiła, przecież miało sens, a kiedy krążyli w ciemności, łatwiej było złapać się jakiejkolwiek nadziei i jakiegokolwiek sensu...
Może po prostu rozważał to za sensowne, bo nie miał żadnej innej, dobrze brzmiącej opcji? Trudno było określić...
Na wskazanym nagrobku odczytał imię, ale nie mógł nawet być pewny czy był to właściwy mężczyzna, czy nie. Data się zgadzała... ale nie widział dookoła nigdzie ducha. Tak nagła śmierć - z pewnością mogłaby zatrzymać go na ziemi, ale czy koniecznie związać z własnym grobem? Jego w końcu nic nie związało - nie w taki sposób. Może rzeczywiście chwytali się zbyt mocno każdej możliwej opcji dla samego jej chwycenia, nie biorąc pod uwagę szerszego obrazu?
Porozmawiał jeszcze z kilkoma duszami - kłaniając się z szacunkiem do starszych, dziękując za poświęcony czas. Niektórych nawyków nie mógł się wyzbyć ani pozbyć, tym bardziej kiedy miał do czynienia z duchami podobnymi jemu - choć niektóre odczuwalnie były bardziej zawistne. Ale na to nie mógłby wiele poradzić... nie mógłby im kazać się zmienić, prawda? Nie mógł spędzić czasu, żeby im wyjaśnić i tłumaczyć, że przecież nie powinni zachowywać się w taki sposób. Nie byli jego uczniami, nie miał nad nimi takiej kontroli, ani nie mógł poświęcić im tyle czasu - a raczej nie powinien.
W końcu jednak wrócił na ławkę, na której się spotkali. Usiadł na niej, wyczekując powrotu Yuri i Ruuki - chociaż chłopaka zupełnie stracił z oczu. Coś go rozproszyło? Niczym wiewiórka pobiegł dalej za nagle wywęszonym tropem, a może zejdzie mu nieco więcej czas na znalezienie tego, czego potrzebował?
Uśmiechnął się jednak łagodnie na widok białowłosej, zakrwawionej baletnicy. Już przestawał się zastanawiać nad tym, że podobny widok nie powinien być dla niego tak zwyczajny i normalny jak był - nie powinien, powinien być przerażony, a nie traktować śmierć... tak lekko.
Chociaż to coś, czego nauczył się dopiero po własnej śmierci. Jak wiele lęków i strachów by mu to pomogło zniwelować za życia? Gdyby wiedział, że ta druga szansa istnieje po życiu..?
- Jak poszukiwania? - zapytał spokojnie, wiedząc że prawdopodobnie niezależnie czy sprecyzowałby swoje pytanie, czy nie, dostałby dokładnie taką samą ilość zarówno wartościowych, jak i nie wartościowych informacji. Chociaż czy wszystkie, niezależnie od aktualnej wagi, nie mogłyby im się z czasem przydać?
@Yuri Chie
— Mhmmm... — odpowiada, bawiąc się podobną teorią. Gdybanie prawdopodobnie nic im nie przyniesie, ale jeśli chociaż cząstka z tego, co tu padnie się sprawdzi, to czy nie byłoby to idealną okazją na górnolotne: a nie mówiłam? Bo mówiła, pokrętnie i zawile, kręcąc się oraz plącząc, lecz mówiła — Cztery morderstwa w trzy miesiące to dosyć nieregularny wzór, który może sugerować odpoczynek od użycia zdolności, a skoro znika krew, to może mieć ona coś z tym wspólnego — mruczy, o drobne dłonie opierając śliczną buzię. Marszczy lekko nosek, dolną wargę przygryza, chcąc złapać, chociażby za skraj umykających idei, które niczym zręczne kózki skaczą to tu to tam po przestrzeniach jej wyobrażeń — Yurei — mruga, trzepocąc rzęsami, jakby chciała skupienie zachować — Ale nie do końca, to jak wstęp? Zaproszenie? Pokazanie, że kontrahent jest w stanie pomóc osiągnąć to, czego dusza pragnie, a zarazem nie da dokładnie tego, co potrzebuje. Mogę się mylić — na pewno się myliła, lecz droga dedukcji usiana jest wpadkami oraz pomyłkami, ślepymi zaułkami oraz murem tak wysokim, że nawet zgrabne nóżki tancerki nie będą w stanie wyprowadzić odpowiednio wysokiego skoku, by móc go ominąć — Jednak wydaje mi się, że kolejne morderstwo będzie już od strony medium. Wyłamie się. Jeśli to oczywiście byłaby ich wina, a nie jakiegoś demona z sąsiedztwa. Albo kami, tylko podobno kami zwykle wolą naturę, niż miasta...tak przynajmniej mówił pan Sotō, a on się zna, bo jest mnichem — wzrok ucieka na bok, migocze niczym niewidoczne na niebie gwiazdy. Koncentracja zostaje rozproszona, wszystko inne traci na znaczeniu. Tylko mają zadanie, jakiś teoretyczny plan, więc Chie musi się upominać, że nie wolno jej odejść, zniknąć, pójść tam, gdzie poniosą ją roztańczone stópki. Lecz zaraz smutek ją dopada, bo pomimo wysiłków, słodkiego trelu unoszącego się w powietrzu — nikt nie chce z nią rozmawiać! Może to przez mieszankę rysów europejskich, które przebijają się na licach, może to przez sposób jej mówienia, niemniej każdy ledwie wzrok ku niej pobłażliwy rzuci, nim się oddali i panienka zastanawia się, jak uprzejmie byłoby tak z jej strony przypomnieć każdemu duchowi z osobna, w jaki sposób napotkali swój koniec. Zamiera jednak, czując, jak ktoś chwyta za skrawek granatowej spódnicy. Zaintrygowane spojrzenie opada na malutką postać dziewczynki, która czubkiem bosych palców stóp uderza o ziemię, do piersi jednocześnie tuląc różowego, pluszowego króliczka. Pociągnięcia stają się intensywniejsze, więc nachyla się w stronę dziecka, które drżącym szeptem wypowiada na ucho kilka słów, nim obróci się na pięcie i zniknie między nagrobkami, uprzednio wskazując na grunt. Och...ooooooch, Yuri rączki do ust przyciąga, zaraz to ze śmiechem wirując. Bo coś ma! Coś złapała! Powrót na ławkę wydaje się raptem przyjemniejszy i nawet słońce jest jakby intensywniejsze, chociaż nadal ciepłoty na skórze nie odczuwa.
— Dobrze — odpowiada na pytanie Nakamury, dumnie strosząc niewidzialne piórka, uśmiechając się szeroko, jakby tylko czekała, aż spróbuje pociągnąć ją za język — A tobie? — odbija piłeczkę, nim westchnie przeciągle, niemal dramatycznie — Podobno kręci się tutaj kobieta, określa się ją jako przerażającą. Opowiada non stop o zemście, ale nie jest taka jak my — czyżby teoria Keiyaku Suru właśnie się rozpadała na drobne kawałeczki? — Świadek twierdzi, że jest o wiele straszniejsza i pochodzi stąd* — tutaj smukły palec wskazujący kieruje się na ziemię. I czeka, dzielnie, wiernie, aż starszy mężczyzna przyzna, że się wspaniale spisała.
@Nakamura Kyou
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
A jednak patrzył ze strony chłopaka, który na koniec dnia we wszystkie problemy ładował się na własne życzzenie - gdyby tylko zechciał, mógłby przecież uniknąć większości kłopotów i problemów, jakie miał. Może dostałby się na lepsze studia, z łatwością znalazł pracę? A jednak, z drugiej strony, co to wszystko by mu dało poza pustym wrażeniem, że nie zrobiłby, ani nie zdziałał nic? Mógł żyć wygodnie i spokojnie, gdyby tylko chciał; nie mieszać się w niczyje życie i dostosować ze wszystkimi wymaganiami; nie wychylać. Ale coś go dławiło, kiedy tylko myślał o tym - że mógłby się aż tak dopasować. Nie, żeby był daleko sercem od wszystkich norm społeczeństwa, które chłonął od najmłodszych lat, tym bardziej dorastając w dzielnicy Asakury - ale nie potrafił sobie wyobrazić tego chłodu i oziębłości, który musiałby nad nim przejąć kontrolę, aby przestał się przejmować i martwić, że coś nie było w porządku. Nie wtrącać nosa, nie przejmować się, nie patrzeć i odwracać wzrok, kiedy to było wygodne - było go na stać, przez całe życie. A jednocześnie nie potrafił się na to zdobyć, za każdym razem reagując niczym głupi...
- Mnisi wiedzą lepiej, zaufałbym mu w tej kwestii - stwierdził, choć może przemawiało przez niego teraz samo pochodzenie i urodzenie w takiej, a nie innej dzielnicy, która w końcu była kolebką kultury, shinto i buddyzmu w samym Fukkatsu.
Nie miał tak dużo szczęścia jednak w samych szukaniu informacji - chociaż może przeoczył jakieś drobne sygnały? Poszlaki? Coś, co mógłby wykorzystać, użyć...
- Niezbyt coś, co mogłoby być dobrą poszlaką... - przyznał z cichym westchnięciem, kręcąc delikatnie głową, zaraz jednak spojrzał nieco bardziej zainteresownay na słowa dziewczyny, kiedy powiedziała, że z drugiej strony jej udało się coś znaleźć.
Zastanowił się chwilę nad jej słowami, kiwając głową. Uśmiechnął się do niej lekko zaraz, wyciągając dłoń, żeby pogładzić jej jasne włosy.
- Czyli jednak coś jest na rzeczy w kwestii tej całej zemsty... - stwierdził, skiwając głową. - Świetna robota. Ciekawe czy Miyashita coś znalazł... minęłaś się z nim może? Chyba wyszedł z cmentarza... - przyznał, zastanawiając się nad tym. Po tym zerknął z uśmiechem na Yuri.
- Chcesz wybrać kolejną datę spotkania? Tylko... jeśli to będzie po nocy, nie może być cmentarz, zrozumiano? - przestrzegł, zabierając dłoń od Chie, i rozglądając się jeszcze po otoczeniu. Coś, co pochodziło stąd i co jest o wiele straszniejsze - a może miał na myśli potężniejsze? Coś, co mogło wyrządzić krzywdę im wszystkim?
- Chociaż może większą szansę rzeczywiście mamy, żeby spotkać to w nocy... nie szukaj tego sama, jasne? - dodał zaraz, jakby zmartwiony, że dziewczyna mogłaby wpaść na podobny, niebezpieczny pomysł.
@Yuri Chie