Cmentarz
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

12.09.22 22:58
Cmentarz


Jeden z największych cmentarzy w mieście zajmujący południową część Asakury. Początkowe granice wyznaczały drzewa stanowiące swoisty płot, jednak wraz z rozrostem potrzebnego terenu, zostały na stałe wciągnięte w tutejszy krajobraz, a granica przesuwała się dalej, przez zasadzenie kolejnych drzew. Zdarza się więc, że niektóre z nagrobków mają to szczęście, by sąsiadować z niewielkim laskiem. Mówi się, że korzenie rosnących drzew potrafiły powoli podważać i w końcu przewracać pomniki, wybrzuszać płyty chodnikowe, a niektóre groby przez zmieniający się krajobraz zostawały zupełnie zapomniane. Im bliżej obrzeży cmentarza, tym atmosfera robi się bardziej napięta. Ścieżki zmieniają swój beton w wydeptaną ziemię, a słońce na próżno próbuje przedrzeć się przez korony drzew.

Obecność yokai

Nazwa yokai: Onibi
Krótki opis: Małe kule niebieskawego ognia, pojawiające się w grupkach nawet do trzydziestu ogników, najczęściej w miesiącach letnich i wiosennych, zwłaszcza w deszczowe dni. Wabią nieostrożnych wędrowców, by w końcu całym rojem dopaść ofiarę, wysysając z niej całą energię życiową i pozostawiając jedynie pustą skorupę. Mogą naśladować głosy ofiar z których wcześniej pobrały energię.

Haraedo
Miyashita Ruuka

02.11.22 16:14
23/09/2036

Delikatny podmuch wiatru poniósł za sobą dym dogasającego kadzidła. Jesienne słońce dość skutecznie ogrzewało okolice, jednak sam ciemnowłosy nijak na to nie zwracał uwagi. Zresztą - większość otoczenia nie zwracała też zbytniej uwagi na jego osobę. Ruuka z pewnością nie przepadał za tego typu miejscami, jednak nie mu przyszło wybierać to, gdzie przyjdzie im się spotkać tym razem. Mimo wszystko, nie miał zamiaru się spóźnić. Przynajmniej tutaj nie musiał martwić się nader licznymi tłumami. Być może przydałyby się mu jakieś słuchawki, co by zagłuszyć wszędobylską ciszę, jednak tyle mógł znieść.
- Ciekawe, czy oni coś słyszeli... - mruknął tylko pod nosem, przysiadając na jakiejś pobliskiej ławce. Przy okazji pozwolił na to by jego ubiór ociekał na ziemie, niczym nieodwirowane pranie. Czego jednak nie robi się dla odrobiny informacji, które mogą się okazać choć trochę przydatne.


Cmentarz 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Nakamura Kyou

04.11.22 22:27
Czas biegł zupełnie w inny sposób, kiedy umarł - i nigdy tego nie dostrzegał. Zawsze gdzieś uciekał i przeciekał, a pamiętanie o niektórych spotkaniach było trudne, choć jak na uporządkowanego człowieka przystało, prawie wcale się nie spóźniał i prawie wcale nie niepojawiał. Brakowało mu czasem kalendarzy czy aplikacji, w których znacznie łatwiej byłoby mu się odnaleźć i zapisywać notatki - ale musiał sobie radzić z tym naokoło. Uczył się wyłapywać dni i miesiące, i czas; te drobne zmiany w naturze, którym w końcu również poświęcił swoją edukację jeszcze za życia.
- Jesteś nieco wcześniej czy to ja jestem spóźniony? - zapytał, dostrzegając znajomą, przemoczoną sylwetkę. Uśmiechnął się do niego, zaraz po tym rozglądając za ich towarzyszką.
Nie przejmował się aparycją Miyashity; zresztą, za nim nie raz i nie dwa ciągnęły się wilgotne ślady krwi. Woda przynajmniej nie była tak niepokojąca, choć nawet nie mógł sobie wyobrazić jak zimno musiał się czuć były policjant.
Posłał zaraz przyjazny uśmiech, kiedy na polu wzroku zjawiła się i białowłosa dziewczynka. Zdawała się mniej zagubiona - po tylu latach, które minęły, trudno byłoby o inny obrót spraw. Jednak to wciąż wywoływało u niego uśmiech i zadowolenie.
- Byliście świadkami czegoś... niepokojącego? - zapytał spokojnie, samemu znając głównie dane z telewizji, która leciała zawsze rano w domu jego siostry. Zawsze słuchała wiadomości podczas śniadania, ostatnim czasem jednak je wyłączając w obawie, że dzieci mogłyby dosłyszeć niepokojące wieści. Nie dziwił się jej, sam by wolał ochronić ją nie tylko od podobnych słów, ale i wydarzeń. Fukkatsu w końcu miało być bezpieczne dla nich, a nie stanowić zagrożenie - było ich domem, w którym powinni czuć się bezpiecznie.
- Słyszeliście o tych zgonach? - zapytał, spoglądając po towarzyszach w nieżyciu. To było główną kwestią, która go interesowała - wiedział, że ofiarami byli głównie mężczyźni, dlaczego też obawiał się nie tak o własną siostrę, co o jej męża. Co jeśli to jemu mogło coś zagrażać? Właśnie, coś czy ktoś? - Myślicie, że te śmierci... że są powiązane? Przypadkowe?

@Yuri Chie @Miyashita Ruuka


Cmentarz VSPSQK5
Nakamura Kyou
Yuri Chie

05.11.22 21:45
Westchnienie układało się zastanawiająco łatwo na spierzchniętych, zroszonych krwią wargach, kiedy rozczarowanie oplatało ciasno drobną sylwetkę, niby cienkie nitki pajęczyny. Czuła się zawiedziona i żadne obroty wokół własnej osi, podskoki ani pełne gracji releve, z dłonią wyciągniętą przed siebie, jakby zapraszała do tańca obojętnie mijających ją — albo niegrzecznie przechodzących przez nią — przechodniów do szaleńczego tańca, nie potrafiły przywołać bąbelków szczęścia buzujących przyjemnie w widmowej piersi. Przyciemniane za życia brwi marszczyły się więc w urazie, lekko zadarty nosek krzywił nieznośnie, jakby w powietrzu unosił się nie jakże przyjemny aromat zwiędłych liści i kadzideł, a smród wywodzący się prosto z zabiedzonych uliczek Nanashi; nawet policzki napełniały się powietrzem, to wypuszczały je ze świstem. I miała wrażenie, że oburzenie wrzało tam, gdzie powinien znajdować się żołądek, uraza natomiast kuła w miejscu wątroby. Bo jak mogli? Jak tak mogli?! Była gotowa załkać głośno, w drżenie wprawić wąskie ramiona, lecz łzy nigdy więcej nie popłyną z zaszklonych szafirowych oczu, szloch też z gardła się nie wyrwie, bo w sumie po co — musiała więc znosić tę niesprawiedliwość dzielnie, utrzymać wysoko uniesioną brodę i narzekać w duchu duchem będąc. Bo zmarnowali taką szansę! Okazję na bycie tajemniczym, pod osłoną srebrzystego księżyca oraz migotliwych gwiazd, osnuci sekretami i nie do końca sprecyzowanymi motywami, przez co mogli wydawać się jeszcze bardziej interesujący, niż obecnie byli. Cykliczne spotkania powinny być owiane mistycyzmem, niedopowiedzeniami podsycającymi płomienie ciekawości. Mogli być niczym tajne stowarzyszenie, elitarna grupa zagubionych dusz, swoisty kult zdobywania wiedzy. Ale nie, musieli się spotkać za dnia. Tak bez finezji i fantazji, zwyczajnie ponad miarę oraz niezmiernie nudno. Pospolicie. To twoja wina, oskarżycielski wzrok wbija w słońce wysoko na niebie wiszące, ich w sumie też, dodaje, bo naprawdę! Faceci! Absolutne zero kreatywności w nich tkwi! Ale wciąż ich raczej lubię, więc to twoja wina, zarzuca wciąż gorejącej kuli, choć jeszcze kilka godzin temu tak tęsknie się weń wpatrywała, łaknąc ponownie czuć muśnięcia ciepła na skórze. Teraz jednak nadszedł dramatyczny koniec, skończyła ich przepełniony melancholią związek, była nową sobą, nawet wielce niezadowoloną i tak samo zakrwawioną, lecz mentalnie już teatralnie ścinała swe włosy na znak żałoby po słonecznych promieniach. Może dlatego poruszała się ze znacznie większą werwą, przemierzając cmentarz, by w końcu odnaleźć znajome postacie okupujące okolicę jednej z ławek. I oto Yuri dłonie unosi i obraca się pięknie, a za nią podążają białe kosmyki włosów, kiedy tak kłania się przed nimi w widowiskowym révérence.
— To jaaa!!!! — informuje ich śpiewnie, jakby przed śmiercią oczy im wydłubano i nie byli w stanie dostrzec roześmianej tancerki. Chichocze zaraz, jakby to był najśmieszniejszy żart na calutkim świecie i siada obok Ruuki, machając nogami niczym niesforne dziecko.
— Niepokojącego? — zastanawia się na głos, a następnie jaśnieje, ręce w pojedynczym klaśnięciu łącząc — Ooooooch, wiem! Wiem! Kiki, znaczy Kikyou z Ikigami, ta, która się powiesiła, straszna sprawa swoją drogą, wyobrażacie sobie nigdy więcej nie móc wyprostować głowy i widzieć wszystko tak na bok? Tragedia! No więc ona mi opowiadała, że ktoś jej opowiadał, że jego siostra usłyszała, kiedy była w knajpie ze swoim przyjacielem, że jego znajoma, która ostatnio zabrała go na makrelowe lody, narzekała, że jej kuzynka od strony ojca za nic nie chce wyjść za mąż, bo jej serce należy do jakiegoś demona z popularnego shoujo, a jest po trzydziestce. Ma nawet jego małą świątynię w pokoju! Czy to nie jest dziwne? Tak jeść lody makrelowe? — pyta, a następnie mruga, wyrywając się jakby z transu — Ach. Zgony, no tak. To miałeś na myśli — zastanowiła się, podnosząc zgrabne nóżki, nim zaczęła stukać o siebie piętami — To zależy, jeśli sposób, w jaki zostały zamordowane jest taki sam, to raczej są powiązane — tak przynajmniej twierdziły wszystkie seriale kryminalne — A jeżeli ta plotka o wysysaniu krwi jest prawdziwa, oznacza to, że nie jest ona upuszczana, jak w jakimś rytuale, jak na przykład ta...no...jakjejtambyło co się kąpała we krwi dziewic! — Chie wydaje się dumna z siebie, że pamięta ten historyczny smaczek, nawet jeśli widziała kiedyś po prostu fragment gry związany z Bathory — Więc pewnie to jakiś — tutaj dłonie ułożyła na kształt szczęk jakiegoś potwora, sugerując, że może to yōkai jest w to zamieszane — Cztery ofiary w ciągu trzech miesięcy, to jakiś wzór? I można pozbyć się krwi w sposób, który nie będzie bardzo widoczny? — tutaj przenosi pytający wzrok na Miyashitę — I jeśli zginęli gwałtownie, to nie powinni się pojawić jako yūrei? I...WIEWIÓRKA! — piszczy zachwycona, palcami wargi zakrywając urzeczona, kiedy jasny kształt przemyka między nagrobkami.

@Nakamura Kyou  @Miyashita Ruuka


I will not have you without the darkness that hides within you.
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
Yuri Chie
Miyashita Ruuka

06.11.22 23:51
Przymknął oczy. Nie był co prawda zmęczony, jednak oczekiwanie z pewnością nie było najlepszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić martwej osobie. Czekając tak na swoich pozagrobowych znajomych, spróbował wyobrazić sobie namiastkę jakiegoś letniego wiatru, czy orzeźwiającego chłodu, który potrafiły dać niektóre chmury na niebie. Nie, żeby miało to zrobić mu jakąkolwiek różnice.
- Nie mam pojęcia. Kupiłbym sobie zegarek, ale trochę to niemożliwe... - powiedział tylko z lekkim znużeniem, czy zrezygnowaniem w głosie, spoglądając na martwego nauczyciela, który dołączył do zgromadzenia. Możliwe, że zabrzmiał przy tym ciut opryskliwie, jednak z czasem zaczynało brakować mu ludzkich doznań. Smak, czy zapach dobrego jedzenia, albo też wszelkiego rodzaju gry... czy to te bardziej stacjonarne, czy mobilne. Wiązało się to jednak z niemałym ryzykiem pod postacią kontraktu.
- Hm..? - mruknął tylko na pytanie starszego ducha, pozwalając na słowotok przybyłej białowłosej dziewczyny. Mimowolnym ruchem odsunął się nawet na bok, co by nie wplątać się w nader aktywne zachowania Chie. Nigdy nie miał pewności, co takiego siedziało jej w głowie, a mimo wszystko nie chciał korzystać z własnych mocy by się tego dowiedzieć. Odrobina poszanowania prywatności jeszcze jakoś istniała. Przynajmniej w jego świecie. - Samobójstwo, huh? Może teraz straszy po nocach w parku... - bąknął tylko pod nosem na cały wywód względem jakiegoś wisielca z Ikigami. Nie sądził, aby Kyou interesowały plotki o nawiedzonym centrum miasta i dziwnych szeptach w samym parku, ale z pewnością było to coś, co ciemnowłosy usłyszał włócząc się w okolicy Asakury jeszcze dzisiaj.
- Może się jakoś wiążą, ale zwykle się o tym nie mówi - powiedział tylko względem kolejnego z postawionych pytań. Dalej nie miał pojęcia, jak się miała cała ta kwestia życia po śmierci, czy 'wybudzenia' się z niej, jednak wiedział jedno. - Zawsze możemy to sprawdzić. Gdzieś ich musieli pochować, nie? - dodałby tylko po tym, jak białowłosa wyraziła swoje zdanie o 'nagłości' śmierci ofiar. Wszystko tylko po to, aby wstać z miejsca i spróbować zlokalizować jakieś nowsze nagrobki, czy też może jakieś żywe osoby, które mogły odwiedzać nie tak dawno zmarłe ofiary.


Cmentarz 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Nakamura Kyou

08.11.22 12:14
- Możesz szukać kontraktu... chociaż warto być ostrożnym. Nikt chyba nie chce wpaść na egzorcystę, a nie wiadomo które medium nim nie jest... - westchnął, kręcąc lekko głową. Sam powinien pomyśleć o tym - o zdobyciu ciała, o zawiązaniu kontraktu. Jednocześnie czuł się zbyt związany przez własną moralność. Nie byłby w stanie kogoś wykorzystać. Przypadkowej osoby albo człowieka, który mógł się napatoczyć nie były dokładnie kimś, w czyim życiu chciał namieszać i go wplątywać. Może dlatego miał tak ogromny problem z zawarciem kontraktu z kimś?
Początkowo słuchał słów Yuri, kiedy ta zaczęła swoją historię, chociaż tylko jednym uchem, im dłużej słowotok dziewczyny nie do końca łączył się w spójną całość. Nie dał jednak po sobie poznać swojego podejścia, traktując ją dokładnie tak jakby potraktował młodszych uczniów w wiosce, w której nauczał. Dzieci często chciały być po prostu wysłuchane, nic więcej.
- Tak, miałem na myśli zgony. Jeśli nikt nie umarł od lodów makrelowych, to nie mamy czym się martwić w tej kwestii poza jego... unikalnym gustem...- powiedział w zamyśleniu, a słysząc pytanie dziewczynki, intuicyjnie odpowiedział, będąc przyzwyczajonym do przypadkowych pytań, na które kiedyś często szukał w sieci odpowiedzi.
- Elżbieta Batory. - Przesunął wzrok na Miyashite. - Myślisz, że sprawa jest tuszowana? - zapytał wprost, co tak naprawdę wcale by go nie zdziwiło, biorąc pod uwagę chociażby okoliczności własnej śmierci. Wiedział, że ten mężczyzna nigdy nie poniósł konsekwencji - że chodził na wolności, kiedy jego siostra przechodziła rehabilitacje w szpitalu.
- Że robi się głodny. I ani policja, ani egzorcyści nie wiedzą jak sobie z tym poradzić - odpowiedział na zapytanie o wzór. Martwiło go to, ze względu na bezpieczeństwo jego własnej rodziny, która przecież wciąż żyła, ale też przez fakt, że trudno było im określić czy profil ofiar był jeden - a tym bardziej czy inne wypadki nie były tuszowane. Był bardziej skory uwierzyć w plotki przypadkowych ludzi niż informacje wyciekające w wiadomościach.
Wyciągnął dłoń w stronę białowłosej, układając ją na jej ramieniu, jakby chciał ją powstrzymać przed pobiegnięciem w stronę zwierzęta.
- Mogą cię czasem wyczuć, nie biegnij za nią. Prawdopodobnie zbiera zapasy na zimę powoli... - powiedział, przesuwając wzrok na Ruukę. Skinął głową na jego propozycję. - Rozdzielmy się. Może ktoś coś widział, albo słyszał... - powiedział, po tym rzeczywiście ruszając jedną z dróżek, chcąc sprawdzić północną część cmentarza. Chociaż pytanie Yuri rzeczywiście go uderzyło. Czy jeśli zginęli gwałtownie, nie powinni się pojawić tutaj jako duchy? Może udałoby im się ich znaleźć? Mogliby zjawić się tutaj w Fukkatsu, może na uniwersytecie? Skoro byli z nim związani...
- Dużo tam takich młodych było i tacy głośni, że spać się nie dało! Tylko płakali i płakali, i plotkowali, ale to jacyś młodzi sami, a z tymi to zawsze problemy i problemy, nie biorą pod uwagę, że tutaj to śpią niektórzy! A ty mogłeś spać? Ty zawsze tak dobrze śpisz i się nie odzywasz do mnie, za życia też taki byłeś zupełnie milczący, a ja to bym chciała porozmawiać z tobą, a ty tak zero zupełnie nic. Chociaż ja to ci mówię, gdyby nasza wnuczka częściej tutaj przychodziła to bym przynajmniej mogła ją zobaczyć, ale to twoja wina była, że się nie zjawiali! Nawet na pogrzebie się nie zjawili! A ja to bym chciała ją widywać... ale ty to nie, nie nie, oczywiście że zawsze byłeś na nie! - usłyszał głos jednej z dusz, siedzących przy nagrobku. Starsza babuszka, której spojrzał zaraz na nagrobek, starając się odpoczywać nazwisko. Uśmiechnął się przyjaźnie, kulturalnie zaraz skłaniając do kobiety, która mówiła tak naprawdę do powietrza - a raczej nagrobku męża. Czy on nie był duchem? Mówiła po prostu do powietrza?
Jej aparycja zdawała się być zupełnie zmiażdżona. Wypadek samochodowy? Przejechanie? Rozbita głowa, połamane dłonie, przekrwawione ubranie sugerowały na coś podobnego.
- Pani Yasuhiro - zwrócił się do kobiety spokojnie, a ta zaraz podniosła na niego wzrok jakby zainteresowana, że ktoś się do niej odezwał. Nawet przerwała swój monolog. - Przepraszam najmocniej, podsłuchałem kilka pani słów odnośnie ostatnio odbywającego się tutaj pogrzebu. Wspomniała pani o dużej ilości młodych osób? Czy dosłyszała pani coś jeszcze? Informacje o tej osobie lub zapamiętała pani, gdzie znajduje się grób, otoczony tak dużą ilością młodych osób? - zapytał, prostując się i spoglądając znów na kobietę, z nadzieją, że ta chętnie udzieli im informacji. Prędko zorientował się, że wcale się nie pomylił w tej kwestii, bo babusza wydawała się zaraz jakaś bardziej rozpromieniona.
- Och, och! Oczywiście, że znam, ja tutaj wiem wszystko, w przeciwieństwie do mojego męża. Bardzo dużo widziała i uważna też była zawsze, więc zapamiętałam bardzo dobrze! Było tutaj dużo studentów, a sam zmarły był studentem. Nie pamiętam nazwiska, ale płacz był okropny jaka to tragiczna śmierć go spotkała i taka nagła. Ale przyznam, że to dziwne, bo skoro taka nagła to gdzie tu jego dusza? Nie musiała być wcale taka nagła ani nic, a może tylko pozorowana? Ale dobrze, dobrze, pamiętam, że to tam o tam dalej nieco, zaraz w czwartej alejce tam na wschód, ósmy grób to był po drodze - opowiadała, a Nakamura znów się skłonił.
- Bardzo dziękuję, pani Yasushiro, nie będę już pani przeszkadzał - powiedział, powoli wskazując się w odpowiednim kierunku, o którym babuszka wspomniała.
Zaczął się zastanawiać również nad jej słowami - nie było tutaj duszy. Tragiczna i nagła śmierć, mogła wskazywać na to, że duchy ofiar powinny się pojawić - chociaż Fukkatsu było tak ogromne, że w prosty sposób mogli na te dusze nie natrafić. Ale co jeśli miało to mieć związek z przypadkami śmierci.
[i]Co jeśli oni nie mieli żadnych żali, które trzymałyby ich przed przejściem... co jeśli czekali i chcieli swojej śmierci?
, przeszło mu przez myśl, na co znów się zmartwił. Jeśli było to yokai, może to mogło wyjaśnić te przypadki? Chociaż miał nadzieję znaleźć nieco więcej informacji, kiedy stanął naprzeciwko jednego nagrobka, który miał nadzieję, mógł należeć do jednej z ofiar.

Rzut na szukanie informacji

@Yuri Chie @Miyashita Ruuka


Cmentarz VSPSQK5
Nakamura Kyou
Yuri Chie

13.11.22 3:33
Łagodnie ujmując, umysł dziewczęcia pracował w sposób nader specyficzny, bazując na bodźcach z zewnątrz oraz muśnięć wspomnień, pojedynczych przemyśleń i całej masy niepotrzebnych informacji, których logika gotowa była rozpierzchnąć się niby dzikie ptactwo spłoszone co głośniejszym dźwiękiem. Jednak szafir tęczówek pozostawał czujny, baczny, nieruchomy, gdy zawisły one w swym błękicie na czyjejś sylwetce i dopiero musiało minąć kilka sekund, nim zdołały nabrać swego radosnego, roziskrzonego wyrazu — tak jak teraz, jaśniały one niemożliwie, pogłębiając li jedynie czerń źrenic, kiedy tak w rozluźnieniu snuła swoją opowieść niezrażona faktem, że żaden z mężczyzn tak naprawdę jej nie słuchał. Nie rozumiał. Nie potrafił wysnuć wniosków. Jeżeli dorosła kobieta jest w stanie swe serce podarować postaci stworzonej na kartach papieru, to skąd pewność, że ktoś podobnej fascynacji nie przeniósł na bardziej drastyczny wymiar?
— Kiyo rezyduje w Ikigami — powtarza cierpliwie, zaplatając ręce na piersi w szczerej urazie — Lubi światła neonów, sprawiają, że wszystko w środku ją łaskocze — dodaje, entuzjazm opada znacznie. Wszystko w niej staje się niecierpliwe, drażliwe, paznokcie świerzbią, pragnąc zatopić się w ciele, naciąć delikatną skórę — Żeby móc straszyć, należy mieć w sobie wystarczająco dużą moc, żeby wpłynąć na świat fizyczny. Duch nie wywoła plotek u medium, przecież widzą sprawcę — przewraca oczętami, przygryzając dolną wargę, kiwając lewą stopą nerwowo. Nie słuchają, nie słuchają, nie słuchają Naprawdę byłeś policjantem?* — przyciemniana brew unosi się w stronę Miyashity. Zwykle się o tym nie mówi, tyle to ona i wiedziała, przeciętny (aczkolwiek nadzwyczajnie urokliwy) cywil, pośmiertny mieszkaniec miasta. Nie to, żeby spodziewała się, żeby chłopak siedzący obok nagle, jak w filmach oraz serialach kryminalnych w zastraszającym tempie rozwiąże całą sprawę, ale doprawdy! Żeby nawet wzoru nie móc dostrzec, ani odpowiedzieć na jej pytania o upuszczanie krwi, nie żeby sama się na tym znała, ale była tancerką. Tancerką! Wolała momenty, w którym zmuszała Ruukę do wysłuchiwania najnowszych plotek o małżeństwie z tej lepszej części Centrum, jego pomruki zdawały się wtedy sensowniejsze.
— Błąd — oświadcza, patrząc na Nakamurę, nieco spokojniejsza, łagodniejsza, bo wspomniał o Batory i był cierpliwy, lubiła to, chciała być teraz milsza — Policja i egzorcyści nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić, bo nie wiedzą, z czym mają sobie poradzić. Nie uważacie, że to dziwne? Jeśli przy każdym morderstwie stawałby się jeszcze bardziej głodny, to nie ważne, jak bardzo byłby inteligentny, w końcu straciłby opanowanie i popełnił błąd. Zostawił ślad. Ale nic nie przeszło do informacji publicznej, nic nie zwróciło szczególnej uwagi. Oooch! Być może ktoś go kontroluje, o! Albo ukrywa obecność, może w jakiś sposób więzi, jak w jakiejś mandze — poczuła się przez chwilę naprawdę genialnie, zanim uświadomiła sobie, jak bardzo grubymi nićmi jest to wszystko szyte. Ale czy miało to znaczenie? Kto był w stanie odróżnić to, co jest realne a co nie, kiedy każde z nich przebywało w duchowej formie? Wszystko było możliwe, niebo nie było żadnym limitem. Widok wiewiórki psuje jednak zaraz całe skupienie, baletnica zrywa się niemal ze swego miejsca, zastygając przy wyraźnym proteście starszego mężczyzny. Zakrwawiona buzia wykrzywia się w wyraźnym zawodzie, kiedy w smutku początkowo pod brodę podciąga kolana. Mogłabym jej pomóc, chce zachlipać, ale mają najwyraźniej ważniejsze rzeczy do roboty i Yuri nie wie, czy jest naprawdę sens w tym brać udział. Jaki jest standardowy czas na pochowanie szczątków? Ile musi minąć, nim koroner odda ciało zdruzgotanej rodzinie? Skąd pewność, że dusze nie krążą w którejś z kostnic, albo na miejscu zbrodni niemożliwie zagubione? Mruga, wzruszając ramionami, zeskakując z ławki, by tanecznym krokiem mogła lawirować pośród nagrobków. Być może coś nuci, być może melodia gra tylko w jej głowie, nie przeszkadza to jednak dziewczątku się obracać radośnie wokół własnej osi, nim przystanie. Zastygnie w pozycji wyjściowej, z uniesioną, zgiętą w kolanie nóżką oraz dłońmi ku jesiennemu słońcu wyciągniętymi. I minie cała wieczność, nim śliczną buzię rozjaśni rozkoszny uśmiech, a bezruch zastąpi entuzjazm nagły.
— Dzień dobry! — świergocze, zbliżając się do lekko zgarbionej duszy. Oczęta łapczywie śledzą każdy ślad, każdą niezgodność, którą mogła cechować się postać — Chociaż dzień nie powinien być dobry, noc jest lepsza, bardziej nastrojowa. Mówią, że to po zmroku można ujrzeć swe prawdziwe oblicze — zniża ton, nie jest już tak wysoki, świdrujący, zdaje się milszy, słodszy, niemal kojący. Długie rzęsy trzepoczą niewinnie, kiedy zbliża się z dłońmi za plecami splecionymi — Mówią też, że coś krąży po Fukkatsu coraz to głodniejsze, siłę czerpiąc z krwi swych ofiar. Zastanawiające! — zauważa, czekając na reakcję, na jakikolwiek gest. Zaintrygowana, zaciekawiona, czy właśnie niepotrzebnie się wysilała, czy może gonienie wiewiórki nie było lepszym tropem.

Psikus: Próba rozpoczęcia kłótni, sorki Ruuka
Rzut na zdobycie informacji - udany.
Wiadomość została wysłana do MG.



@Nakamura Kyou  @Miyashita Ruuka


I will not have you without the darkness that hides within you.
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
Yuri Chie
Nakamura Kyou

17.12.22 21:52
- Myślisz, że to jest raczej... zemsta? - zapytał, zastanawiając się znów. Wiedział sam doskonale jak środowisko akademickie mogło być zawistne, kiedy grzebało się w ich brudach - w końcu sam z tego względu doświadczył ostracyzmu, choć nigdy nie studiował stricte na Fukkatsu. Oni wszyscy byli tacy sami, posiadając pewnego rodzaju moc na studentami i nauczycielami, nad wykładowcami i całym środowiskiem, starali się tuszować tak wiele spraw - zamiatać pod dywan, udawać, że nie widzą. Może rzeczywiście wszystko było zaplanowanym kontraktem? Zaplanowana i pieczołowicie wykonywaną zemstą? Pytanie o motyw, o powód... a co jeśli go nie było? Jeśli to wszystko było zwykłą zachcianką lub miało miejsce wyłącznie dlatego, że ktoś (lub coś) po prostu mogło dokonywać tego, co dokonywało, więc to robiło? Co jeśli...
Mroziło go w środku na tę myśl. Moralność Kyou zawsze była wysoka - zawsze był ostrożny w podejmowanych decyzjach i tym jak działał świat, jakby to wszystko na raz miało w jakiś sposób wpłynąć na innych. Wolał pomagać niż szkodzić - wolał leczyć niż ranić. Nie potrafił długo trzymać urazy, skory do prędkiego i szybkiego przebaczania?
- Kontrakt z innym yurei? Wtedy ta zemsta należy do yurei, czy do kontrahenta? - zapytał, zastanawiając się nad tym, bo w końcu nie podważał nigdy słów dziewczynki - nie, kiedy nie zmieniały się w nagły potok losowych słów, których trudno było znaleźć powiązanie. Ale to co mówiła, przecież miało sens, a kiedy krążyli w ciemności, łatwiej było złapać się jakiejkolwiek nadziei i jakiegokolwiek sensu...
Może po prostu rozważał to za sensowne, bo nie miał żadnej innej, dobrze brzmiącej opcji? Trudno było określić...
Na wskazanym nagrobku odczytał imię, ale nie mógł nawet być pewny czy był to właściwy mężczyzna, czy nie. Data się zgadzała... ale nie widział dookoła nigdzie ducha. Tak nagła śmierć - z pewnością mogłaby zatrzymać go na ziemi, ale czy koniecznie związać z własnym grobem? Jego w końcu nic nie związało - nie w taki sposób. Może rzeczywiście chwytali się zbyt mocno każdej możliwej opcji dla samego jej chwycenia, nie biorąc pod uwagę szerszego obrazu?
Porozmawiał jeszcze z kilkoma duszami - kłaniając się z szacunkiem do starszych, dziękując za poświęcony czas. Niektórych nawyków nie mógł się wyzbyć ani pozbyć, tym bardziej kiedy miał do czynienia z duchami podobnymi jemu - choć niektóre odczuwalnie były bardziej zawistne. Ale na to nie mógłby wiele poradzić... nie mógłby im kazać się zmienić, prawda? Nie mógł spędzić czasu, żeby im wyjaśnić i tłumaczyć, że przecież nie powinni zachowywać się w taki sposób. Nie byli jego uczniami, nie miał nad nimi takiej kontroli, ani nie mógł poświęcić im tyle czasu - a raczej nie powinien.
W końcu jednak wrócił na ławkę, na której się spotkali. Usiadł na niej, wyczekując powrotu Yuri i Ruuki - chociaż chłopaka zupełnie stracił z oczu. Coś go rozproszyło? Niczym wiewiórka pobiegł dalej za nagle wywęszonym tropem, a może zejdzie mu nieco więcej czas na znalezienie tego, czego potrzebował?
Uśmiechnął się jednak łagodnie na widok białowłosej, zakrwawionej baletnicy. Już przestawał się zastanawiać nad tym, że podobny widok nie powinien być dla niego tak zwyczajny i normalny jak był - nie powinien, powinien być przerażony, a nie traktować śmierć... tak lekko.
Chociaż to coś, czego nauczył się dopiero po własnej śmierci. Jak wiele lęków i strachów by mu to pomogło zniwelować za życia? Gdyby wiedział, że ta druga szansa istnieje po życiu..?
- Jak poszukiwania? - zapytał spokojnie, wiedząc że prawdopodobnie niezależnie czy sprecyzowałby swoje pytanie, czy nie, dostałby dokładnie taką samą ilość zarówno wartościowych, jak i nie wartościowych informacji. Chociaż czy wszystkie, niezależnie od aktualnej wagi, nie mogłyby im się z czasem przydać?

@Yuri Chie


Cmentarz VSPSQK5
Nakamura Kyou
Yuri Chie

17.12.22 23:48
Wierci się, wije, drga i przekręca. Żadna cząsteczka nie pozostaje w bezruchu, jakby fizyka oraz podstawowe prawa natury jej nie dotyczyły, co po części było prawdą, biorąc pod uwagę jej stan duchowy, aczkolwiek każdy drobny gest, przekręcenie jasnej główki, uderzanie point o siebie piętami tym bardziej rzucało się w oczy. Jakby stałość śmierci tak naprawdę nigdy nie dotknęła lodowatymi paluchami dziewczęcia, jakby spokój nie zagościł wcale, tym samym zalewając rozedrgany umysł jakąś wiekową mądrością, pozwalającą patrzeć na wszystko bardziej obiektywnie, statecznie, którą zaoferować może tylko i wyłącznie zetknięcie z Kakuriyo. Ale podobny paraliż, odrętwiałość, swoista apatia złączona nierozerwalną więzią z wyrozumiałością, wydają się Yuri czymś szalenie nudnym, żmudnym a przy tym niebezpiecznym — co jeśli odnajdując balans, harmonię kojącą gesty przesycone podekscytowaniem, zatraci swój cel? Czerwona nitka jakże taktownie niewidoczna, ta, która przytwierdzona jest do małego palca — jak słodka obietnica, nieprzerwana więź, nawet jeśli czasem wyobraża sobie ją na paluszku serdecznym, wzdychając przeciągle w rozmarzeniu — pęknie, przetnie się i jej przeznaczona osoba nigdy już do niej drogi nie odnajdzie? Nie! Ma ochotę krzyczeć, płakać, ronić kryształowe łzy z równie kryształowych oczu. Ona się na to nie godziła, to byłoby zbyt okrutne. Więc się wierci, czasem podskoczy, czasem kierowana melodią wiatru zatańczy wdzięcznie dla widowni rozkładającej się mnogością miejsc w jej myślach. I tylko raz czy dwa zdarzy się moment, w którym szafir zalśni czujnie, chłodno, dostrzegając oraz wiedząc znacznie więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Mhmmm... — odpowiada, bawiąc się podobną teorią. Gdybanie prawdopodobnie nic im nie przyniesie, ale jeśli chociaż cząstka z tego, co tu padnie się sprawdzi, to czy nie byłoby to idealną okazją na górnolotne: a nie mówiłam? Bo mówiła, pokrętnie i zawile, kręcąc się oraz plącząc, lecz mówiła — Cztery morderstwa w trzy miesiące to dosyć nieregularny wzór, który może sugerować odpoczynek od użycia zdolności, a skoro znika krew, to może mieć ona coś z tym wspólnego — mruczy, o drobne dłonie opierając śliczną buzię. Marszczy lekko nosek, dolną wargę przygryza, chcąc złapać, chociażby za skraj umykających idei, które niczym zręczne kózki skaczą to tu to tam po przestrzeniach jej wyobrażeń — Yurei — mruga, trzepocąc rzęsami, jakby chciała skupienie zachować — Ale nie do końca, to jak wstęp? Zaproszenie? Pokazanie, że kontrahent jest w stanie pomóc osiągnąć to, czego dusza pragnie, a zarazem nie da dokładnie tego, co potrzebuje. Mogę się mylić na pewno się myliła, lecz droga dedukcji usiana jest wpadkami oraz pomyłkami, ślepymi zaułkami oraz murem tak wysokim, że nawet zgrabne nóżki tancerki nie będą w stanie wyprowadzić odpowiednio wysokiego skoku, by móc go ominąć — Jednak wydaje mi się, że kolejne morderstwo będzie już od strony medium. Wyłamie się. Jeśli to oczywiście byłaby ich wina, a nie jakiegoś demona z sąsiedztwa. Albo kami, tylko podobno kami zwykle wolą naturę, niż miasta...tak przynajmniej mówił pan Sotō, a on się zna, bo jest mnichem — wzrok ucieka na bok, migocze niczym niewidoczne na niebie gwiazdy. Koncentracja zostaje rozproszona, wszystko inne traci na znaczeniu. Tylko mają zadanie, jakiś teoretyczny plan, więc Chie musi się upominać, że nie wolno jej odejść, zniknąć, pójść tam, gdzie poniosą ją roztańczone stópki. Lecz zaraz smutek ją dopada, bo pomimo wysiłków, słodkiego trelu unoszącego się w powietrzu — nikt nie chce z nią rozmawiać! Może to przez mieszankę rysów europejskich, które przebijają się na licach, może to przez sposób jej mówienia, niemniej każdy ledwie wzrok ku niej pobłażliwy rzuci, nim się oddali i panienka zastanawia się, jak uprzejmie byłoby tak z jej strony przypomnieć każdemu duchowi z osobna, w jaki sposób napotkali swój koniec. Zamiera jednak, czując, jak ktoś chwyta za skrawek granatowej spódnicy. Zaintrygowane spojrzenie opada na malutką postać dziewczynki, która czubkiem bosych palców stóp uderza o ziemię, do piersi jednocześnie tuląc różowego, pluszowego króliczka. Pociągnięcia stają się intensywniejsze, więc nachyla się w stronę dziecka, które drżącym szeptem wypowiada na ucho kilka słów, nim obróci się na pięcie i zniknie między nagrobkami, uprzednio wskazując na grunt. Och...ooooooch, Yuri rączki do ust przyciąga, zaraz to ze śmiechem wirując. Bo coś ma! Coś złapała! Powrót na ławkę wydaje się raptem przyjemniejszy i nawet słońce jest jakby intensywniejsze, chociaż nadal ciepłoty na skórze nie odczuwa.
Dobrze — odpowiada na pytanie Nakamury, dumnie strosząc niewidzialne piórka, uśmiechając się szeroko, jakby tylko czekała, aż spróbuje pociągnąć ją za język — A tobie? — odbija piłeczkę, nim westchnie przeciągle, niemal dramatycznie — Podobno kręci się tutaj kobieta, określa się ją jako przerażającą. Opowiada non stop o zemście, ale nie jest taka jak my — czyżby teoria Keiyaku Suru właśnie się rozpadała na drobne kawałeczki? — Świadek twierdzi, że jest o wiele straszniejsza i pochodzi stąd* — tutaj smukły palec wskazujący kieruje się na ziemię. I czeka, dzielnie, wiernie, aż starszy mężczyzna przyzna, że się wspaniale spisała.

| informacja przekazana przez MG.

@Nakamura Kyou

Cmentarz OFYT8mg


I will not have you without the darkness that hides within you.
I will not let you have me without the madness that makes me.
If our demons cannot dance, neither can we.
Yuri Chie
Nakamura Kyou

18.12.22 3:28
- Albo dwanaście tygodni. Myślisz, że trzy tygodnie to odpoczynek, czas na regeneracje? - zapytał, spoglądając zaraz spokojnie na nią, a po tym lekko pokręcił głową. Sam nie był do końca pewny... Znał przecież zagrożenia związane z yokai - uczył się ich i rozumiał, samemu mając do czynienia ze wszystkimi nimi przez ostatnie dziesięć lat, a jednak wciąż nie do końca w pełni pojmując - a może raczej nie do końca akceptując - reguły tego świata? Tak innego, często przepełnionego zawiścią i pychą. W końcu niejednokrotnie nie zgadzał się z tym co widział - ale i sprzeciwiał, już za życia. Nic dziwnego, że trudno było mu zaakceptować te wszystkie negatywności i po śmierci. Współczuł im zawiści? Tego co ich spotkało? Całej tej złości, która w nich siedziała?
A jednak patrzył ze strony chłopaka, który na koniec dnia we wszystkie problemy ładował się na własne życzzenie - gdyby tylko zechciał, mógłby przecież uniknąć większości kłopotów i problemów, jakie miał. Może dostałby się na lepsze studia, z łatwością znalazł pracę? A jednak, z drugiej strony, co to wszystko by mu dało poza pustym wrażeniem, że nie zrobiłby, ani nie zdziałał nic? Mógł żyć wygodnie i spokojnie, gdyby tylko chciał; nie mieszać się w niczyje życie i dostosować ze wszystkimi wymaganiami; nie wychylać. Ale coś go dławiło, kiedy tylko myślał o tym - że mógłby się aż tak dopasować. Nie, żeby był daleko sercem od wszystkich norm społeczeństwa, które chłonął od najmłodszych lat, tym bardziej dorastając w dzielnicy Asakury - ale nie potrafił sobie wyobrazić tego chłodu i oziębłości, który musiałby nad nim przejąć kontrolę, aby przestał się przejmować i martwić, że coś nie było w porządku. Nie wtrącać nosa, nie przejmować się, nie patrzeć i odwracać wzrok, kiedy to było wygodne - było go na stać, przez całe życie. A jednocześnie nie potrafił się na to zdobyć, za każdym razem reagując niczym głupi...
- Mnisi wiedzą lepiej, zaufałbym mu w tej kwestii - stwierdził, choć może przemawiało przez niego teraz samo pochodzenie i urodzenie w takiej, a nie innej dzielnicy, która w końcu była kolebką kultury, shinto i buddyzmu w samym Fukkatsu.
Nie miał tak dużo szczęścia jednak w samych szukaniu informacji - chociaż może przeoczył jakieś drobne sygnały? Poszlaki? Coś, co mógłby wykorzystać, użyć...
- Niezbyt coś, co mogłoby być dobrą poszlaką... - przyznał z cichym westchnięciem, kręcąc delikatnie głową, zaraz jednak spojrzał nieco bardziej zainteresownay na słowa dziewczyny, kiedy powiedziała, że z drugiej strony jej udało się coś znaleźć.
Zastanowił się chwilę nad jej słowami, kiwając głową. Uśmiechnął się do niej lekko zaraz, wyciągając dłoń, żeby pogładzić jej jasne włosy.
- Czyli jednak coś jest na rzeczy w kwestii tej całej zemsty... - stwierdził, skiwając głową. - Świetna robota. Ciekawe czy Miyashita coś znalazł... minęłaś się z nim może? Chyba wyszedł z cmentarza... - przyznał, zastanawiając się nad tym. Po tym zerknął z uśmiechem na Yuri.
- Chcesz wybrać kolejną datę spotkania? Tylko... jeśli to będzie po nocy, nie może być cmentarz, zrozumiano? - przestrzegł, zabierając dłoń od Chie, i rozglądając się jeszcze po otoczeniu. Coś, co pochodziło stąd i co jest o wiele straszniejsze - a może miał na myśli potężniejsze? Coś, co mogło wyrządzić krzywdę im wszystkim?
- Chociaż może większą szansę rzeczywiście mamy, żeby spotkać to w nocy... nie szukaj tego sama, jasne? - dodał zaraz, jakby zmartwiony, że dziewczyna mogłaby wpaść na podobny, niebezpieczny pomysł.

@Yuri Chie


Cmentarz VSPSQK5
Nakamura Kyou
Miyashita Ruuka

05.03.23 18:44
Miejsce ich spotkanie z pewnością potrafiło wprowadzić w niemały letarg. Chociaż niekoniecznie odczuwał to, co niosły ze sobą kolejne podmuchy wiatru, ciemnowłosy starał się urzeczywistnić pewnego rodzaju wyobrażenie. Zwłaszcza te, dotyczące względnie normatywnego bytu, aniżeli jakiejś pośmiertnej pustki. Usilnie wmawiał sobie zapach kadzidełek w powietrzu, czy delikatne ciepło, które niosły słoneczne promienie.
- Huh? Tak, a co..? - odmruknął tylko pod nosem, kiedy uświadomił sobie, że dziewczyna zadała mu pytanie. Mimo to, z ciut nieobecnym wyrazem twarzy, zaczął rozglądać się po okolicy. Z jednej strony, znalezienie grobu ofiar mogłoby jakoś dopomóc ich w poszukiwaniach, jednak sam Ruu niekoniecznie wiedział to, jak te się nazywały. I czy w ogóle zostałyby 'jedynymi z nich'.
Niestety, jego poszukiwania z pewnością nie przyniosły zamierzonych skutków. Jedyne, co mógł stwierdzić sam ex-policjant to fakt, że w jego otoczeniu nie było ani jednej żywej duszy, a te które zasiliły już grono zmarłych z pewnością mówiły o czymś innym. Spora część wydawała się zdezorientowana, czy ubolewająca nad ich stanem rzeczy. Znaleźli się też tacy, którzy powtarzali między sobą coś o dziwnych szeptach w parku, co raczej nie pasowało nijak do seryjnego mordercy. Wędrując w ten sposób znalazł się jednak w pobliżu wyjścia z 'świętego' miejsca i korzystając z okazji oraz usłyszanych pogłosek, postanowił spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o owych podsłyszanych pogłoskach dotyczących parku nocą. Zupełnie przy tym zapominając, że w sumie całe to przedsięwzięcie było pracą w większej grupce, aniżeli on sam.

zt


Cmentarz 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Haraedo

01.06.23 22:17
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Raikatsuji Yuzuha

07.04.24 23:00
07.04.2038

Spojrzał w dół i westchnął.
Zdecydowanie miał przesrane. I choć pojęcie strachu było mu obce, i nie widział jakiś większych przeciwwskazań przed tym, aby zwyczajnie zeskoczyć na dół, tak perspektywa ewentualnego złamania nogi, bólu i uciążliwości w egzystencji na kilka kolejnych tygodni, a być może i miesięcy, skutecznie usadziła go w miejscu, nie pozwalając na frywolne podejmowanie idiotycznych decyzji.
To były z trzy metry, może nawet i cztery, jakie dzieliły go od ziemi. Ale akurat to nie była jego wina, że drabina osunęła się i spadła, ostatecznie odcinając mu tym samym jedyną drogę zejścia z tego przeklętego drzewa. Przeklęte drzewo akurat nie było w tym przypadku metaforą, bo roślina już z daleka straszyła swoim wyglądem. Pozbawione liści, o chudych i powykrzywianych gałęziach straszyło odwiedzających swoich bliskich ludzi. Jednakże Yuzuha nie był w stanie wyobrazić sobie tego miejsca bez tego drzewa, i chyba tylko dzięki jego upartości i wręcz irytującej nachalności drzewo jeszcze nie zostało ścięte.
A teraz stało się jego więzieniem.
I wszystko dlatego, że chciał wsadzić z powrotem do gniazda nielotne pisklę sroki. Sroki, której matka aktualnie krążyła nad jego głową i co rusz próbowała zaatakować ostrzegawczo, bo Yuzuha znajdował się zbyt blisko rozległego gniazda. Jeszcze kilka takich prób, i bogowie mu świadkiem, że ściągnie buta i zamachnie się nim wprost w sroczą matkę.
Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Minęło już z dobre dziesięć minut od momentu wykonania przez niego telefonu. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia, miasto zdołał zalać mrok nocy a większość mieszkańców układało się właśnie do snu. Nie chciał nikogo budzić (właściwie to mógł zadzwonić tylko do swojej siostry, Kaname i ewentualnie właściciela cmentarza). Ale żadna z tych opcji wydawała się mało właściwa, zwłaszcza Maura. W obliczu spędzenia nocy na drzewie, aż rano odnalazłby go jeden z grabarzy, Yuzuha stanął w obliczu niemożliwego: musiał zadzwonić po pomoc. I to do tego profesjonalną pomoc. W jego głowie do tej pory brzmiał zaskoczony głos kobiety, która odebrała. Prawie uśmiechnął się na to wspomnienie. Cóż, nie ma co się dziwić, bo gdy zapytała o adres zamieszkania, padło proste: cmentarz.
Ale Yuzuha nie skłamał.
Wszakże wynajmował małe mieszkanie tuż nad kaplicą, gdzie żegnano zmarłych. Tuż nad miejscem, gdzie pracował. Tuż obok miejsca wiecznego spoczynku mieszkańców miasta Fukkatsu.
Zamachał wesoło nogami i ziewnął szeroko, czując, że znużenie powoli zaczyna układać swe dłonie na powiekach chłopaka. Jak się nad tym zastanowić, to nie spał od dobrych dwudziestu czterech godzin. Nie wspominając o braku porządnego posiłku.
Ale nie mógł pozwolić sobie na sen. Jeszcze nie teraz. Nie tu.
Zaczynało mu się jednak nudzić, i już miał napisać jakąś randomową wiadomość i wysłać ją do Kaname, gdy w oddali dostrzegł podjeżdżający pojazd pod główną bramę cmentarza. Całe szczęście, że jeszcze nie zdążył jej zamknąć.
- Tu. - odezwał się, choć niekoniecznie zbyt głośno. Możliwe, że go nie dosłyszano.
Ale zawsze pozostawała jeszcze latarka w telefonie, prawda?

@Isei Yoshiro



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Cmentarz 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Isei Yoshiro ubóstwia ten post.

Isei Yoshiro

04.05.24 16:53
Trwała właśnie 24h zmiana. Rano Yoshiro wraz z innymi strażakami, tak jak zwykle, przeprowadził odprawę i przeją wartę od poprzedniej zmiany. Dzień był wyjątkowo spokojny, na tyle, że pod wieczór Isei nie do końca już wiedział, co ze sobą zrobić. Nie miał dzisiaj ochoty na granie w karty z kolegami, choć było to zupełnie normalne, gdy czasem trzeba było zabić trochę czasu. Mogłoby się wydawać, że właśnie się obijają, jednak każdy strażak wiedział, że chwile spokoju warto wykorzystywać — gdy byli wzywani do akcji często musieli dawać z siebie 300%. W zasadzie dawno nie było już w Fukkatsu żadnych wstrząsów, więc każdy z nich podskórnie przygotowywał siły na coś większego. W Japonii nigdy nie mogło być zbyt długo spokojnie pod względem trzęsień ziemi.

Niemniej dzisiejszy stan rzeczy niejako drażnił Iseia. Lubił być w ruchu i czuł się najlepiej, gdy mógł aktywnie realizować swoje obowiązki. Jednak naprawdę nie działo się nic. Yoshiro zajął się więc sprawdzeniem i konserwacją sprzętu, a nawet przejrzał braki na półkach magazynu i sporządził raport z niezbędnych do zamówienia elementów wyposażenia. Słońce już dawno zaszło, gdy skończył, więc usiadł w fotelu pokoju głównego. Akompaniowały mu wesołe wrzaski kolegi, który właśnie ograł wszystkich pozostałych w makao. Rozluźnioną atmosferę przerwał jednak dźwięk radiostacji i doskonale im znany głos dyspozytorki.
Cześć chłopcy! Mam dla Was zgłoszenie. Na cmentarzu miejskim mężczyzna utknął na drzewie. Potrzebuję dwóch ochotników do akcji. — Yoshiro poderwał się z siedzenia i ruszył wartko do komunikatora. Zamachał do niego kumpel, zgłaszając chęć do wyjazdu, najwyraźniej nie mając już ochoty na kolejną karcianą porażkę. Po dowiedzeniu się pozostałych szczegółów zgłoszenia, natychmiast zebrali się do wozu strażackiego.

Jechali po mieście jedynie na sygnale świetlnym. Tego rodzaju akcja nie wymagała budzenia powoli zasypiającego miasta ani szalonego pędu po jezdni. Niemniej dotarli na miejsce szybko, stając przed bramą cmentarza. Yoshiro wysiadł pierwszy, zabierając ze sobą silną, ręczną latarkę, aby rozeznać się w sytuacji. Niebieskie światła wozu wciąż błyskały dookoła, rozjaśniając panującą ciemność. Stanął pod drzewem i skierował światło latarki ku górze, jednak nieco w bok, by nie oślepić poszkodowanego.
No, dobry wieczór! Będziemy zaraz schodzić, co? — Uśmiechnął się do szczupłego chłopaka na drzewie. Siedział naprawdę wysoko, a drabina leżała obok jak długa na ziemi. Machnął ręką w stronę wyczekującego w pojeździe kolegi, aby podjechał na teren cmentarza.
Ściągnę Cię za pomocą wysięgnika. Nie będę ryzykował drabiny, gdy pewnie już cały ścierpłeś. Jeszcze się przez chwilę nie ruszaj, dobrze? — Isei pomógł wymanewrować wozowi strażackiemu i odpowiednio go zaparkować. Drugi strażak uruchomił reflektor, a Yoshiro wsiadł do podnośnika koszowego. W zaledwie chwilę znalazł się koło Yuzuhy otwierając drzwiczki, przez które będzie mógł za chwilę po prostu postawić nogi bezpośrednio na platformie. Yoshiro odsunął jedną z wiszących mu nad głową gałęzi, która zadziwiająco łatwo złamała się przy użyciu niewielkiej siły.
Dobrze, że zadzwoniłeś po straż.

@Raikatsuji Yuzuha
Isei Yoshiro

Warui Shin'ya and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku