Cmentarz - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 12 Wrz - 22:58
First topic message reminder :

Cmentarz


Jeden z największych cmentarzy w mieście zajmujący południową część Asakury. Początkowe granice wyznaczały drzewa stanowiące swoisty płot, jednak wraz z rozrostem potrzebnego terenu, zostały na stałe wciągnięte w tutejszy krajobraz, a granica przesuwała się dalej, przez zasadzenie kolejnych drzew. Zdarza się więc, że niektóre z nagrobków mają to szczęście, by sąsiadować z niewielkim laskiem. Mówi się, że korzenie rosnących drzew potrafiły powoli podważać i w końcu przewracać pomniki, wybrzuszać płyty chodnikowe, a niektóre groby przez zmieniający się krajobraz zostawały zupełnie zapomniane. Im bliżej obrzeży cmentarza, tym atmosfera robi się bardziej napięta. Ścieżki zmieniają swój beton w wydeptaną ziemię, a słońce na próżno próbuje przedrzeć się przez korony drzew.

Obecność yokai

Nazwa yokai: Onibi
Krótki opis: Małe kule niebieskawego ognia, pojawiające się w grupkach nawet do trzydziestu ogników, najczęściej w miesiącach letnich i wiosennych, zwłaszcza w deszczowe dni. Wabią nieostrożnych wędrowców, by w końcu całym rojem dopaść ofiarę, wysysając z niej całą energię życiową i pozostawiając jedynie pustą skorupę. Mogą naśladować głosy ofiar z których wcześniej pobrały energię.

Haraedo

Miyashita Ruuka

Nie 5 Mar - 18:44
Miejsce ich spotkanie z pewnością potrafiło wprowadzić w niemały letarg. Chociaż niekoniecznie odczuwał to, co niosły ze sobą kolejne podmuchy wiatru, ciemnowłosy starał się urzeczywistnić pewnego rodzaju wyobrażenie. Zwłaszcza te, dotyczące względnie normatywnego bytu, aniżeli jakiejś pośmiertnej pustki. Usilnie wmawiał sobie zapach kadzidełek w powietrzu, czy delikatne ciepło, które niosły słoneczne promienie.
- Huh? Tak, a co..? - odmruknął tylko pod nosem, kiedy uświadomił sobie, że dziewczyna zadała mu pytanie. Mimo to, z ciut nieobecnym wyrazem twarzy, zaczął rozglądać się po okolicy. Z jednej strony, znalezienie grobu ofiar mogłoby jakoś dopomóc ich w poszukiwaniach, jednak sam Ruu niekoniecznie wiedział to, jak te się nazywały. I czy w ogóle zostałyby 'jedynymi z nich'.
Niestety, jego poszukiwania z pewnością nie przyniosły zamierzonych skutków. Jedyne, co mógł stwierdzić sam ex-policjant to fakt, że w jego otoczeniu nie było ani jednej żywej duszy, a te które zasiliły już grono zmarłych z pewnością mówiły o czymś innym. Spora część wydawała się zdezorientowana, czy ubolewająca nad ich stanem rzeczy. Znaleźli się też tacy, którzy powtarzali między sobą coś o dziwnych szeptach w parku, co raczej nie pasowało nijak do seryjnego mordercy. Wędrując w ten sposób znalazł się jednak w pobliżu wyjścia z 'świętego' miejsca i korzystając z okazji oraz usłyszanych pogłosek, postanowił spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o owych podsłyszanych pogłoskach dotyczących parku nocą. Zupełnie przy tym zapominając, że w sumie całe to przedsięwzięcie było pracą w większej grupce, aniżeli on sam.

zt


Cmentarz - Page 2 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Haraedo

Czw 1 Cze - 22:17
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Raikatsuji Yuzuha

Nie 7 Kwi - 23:00
07.04.2038

Spojrzał w dół i westchnął.
Zdecydowanie miał przesrane. I choć pojęcie strachu było mu obce, i nie widział jakiś większych przeciwwskazań przed tym, aby zwyczajnie zeskoczyć na dół, tak perspektywa ewentualnego złamania nogi, bólu i uciążliwości w egzystencji na kilka kolejnych tygodni, a być może i miesięcy, skutecznie usadziła go w miejscu, nie pozwalając na frywolne podejmowanie idiotycznych decyzji.
To były z trzy metry, może nawet i cztery, jakie dzieliły go od ziemi. Ale akurat to nie była jego wina, że drabina osunęła się i spadła, ostatecznie odcinając mu tym samym jedyną drogę zejścia z tego przeklętego drzewa. Przeklęte drzewo akurat nie było w tym przypadku metaforą, bo roślina już z daleka straszyła swoim wyglądem. Pozbawione liści, o chudych i powykrzywianych gałęziach straszyło odwiedzających swoich bliskich ludzi. Jednakże Yuzuha nie był w stanie wyobrazić sobie tego miejsca bez tego drzewa, i chyba tylko dzięki jego upartości i wręcz irytującej nachalności drzewo jeszcze nie zostało ścięte.
A teraz stało się jego więzieniem.
I wszystko dlatego, że chciał wsadzić z powrotem do gniazda nielotne pisklę sroki. Sroki, której matka aktualnie krążyła nad jego głową i co rusz próbowała zaatakować ostrzegawczo, bo Yuzuha znajdował się zbyt blisko rozległego gniazda. Jeszcze kilka takich prób, i bogowie mu świadkiem, że ściągnie buta i zamachnie się nim wprost w sroczą matkę.
Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Minęło już z dobre dziesięć minut od momentu wykonania przez niego telefonu. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia, miasto zdołał zalać mrok nocy a większość mieszkańców układało się właśnie do snu. Nie chciał nikogo budzić (właściwie to mógł zadzwonić tylko do swojej siostry, Kaname i ewentualnie właściciela cmentarza). Ale żadna z tych opcji wydawała się mało właściwa, zwłaszcza Maura. W obliczu spędzenia nocy na drzewie, aż rano odnalazłby go jeden z grabarzy, Yuzuha stanął w obliczu niemożliwego: musiał zadzwonić po pomoc. I to do tego profesjonalną pomoc. W jego głowie do tej pory brzmiał zaskoczony głos kobiety, która odebrała. Prawie uśmiechnął się na to wspomnienie. Cóż, nie ma co się dziwić, bo gdy zapytała o adres zamieszkania, padło proste: cmentarz.
Ale Yuzuha nie skłamał.
Wszakże wynajmował małe mieszkanie tuż nad kaplicą, gdzie żegnano zmarłych. Tuż nad miejscem, gdzie pracował. Tuż obok miejsca wiecznego spoczynku mieszkańców miasta Fukkatsu.
Zamachał wesoło nogami i ziewnął szeroko, czując, że znużenie powoli zaczyna układać swe dłonie na powiekach chłopaka. Jak się nad tym zastanowić, to nie spał od dobrych dwudziestu czterech godzin. Nie wspominając o braku porządnego posiłku.
Ale nie mógł pozwolić sobie na sen. Jeszcze nie teraz. Nie tu.
Zaczynało mu się jednak nudzić, i już miał napisać jakąś randomową wiadomość i wysłać ją do Kaname, gdy w oddali dostrzegł podjeżdżający pojazd pod główną bramę cmentarza. Całe szczęście, że jeszcze nie zdążył jej zamknąć.
- Tu. - odezwał się, choć niekoniecznie zbyt głośno. Możliwe, że go nie dosłyszano.
Ale zawsze pozostawała jeszcze latarka w telefonie, prawda?

@Isei Yoshiro



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Cmentarz - Page 2 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Isei Yoshiro ubóstwia ten post.

Isei Yoshiro

Sob 4 Maj - 16:53
Trwała właśnie 24h zmiana. Rano Yoshiro wraz z innymi strażakami, tak jak zwykle, przeprowadził odprawę i przeją wartę od poprzedniej zmiany. Dzień był wyjątkowo spokojny, na tyle, że pod wieczór Isei nie do końca już wiedział, co ze sobą zrobić. Nie miał dzisiaj ochoty na granie w karty z kolegami, choć było to zupełnie normalne, gdy czasem trzeba było zabić trochę czasu. Mogłoby się wydawać, że właśnie się obijają, jednak każdy strażak wiedział, że chwile spokoju warto wykorzystywać — gdy byli wzywani do akcji często musieli dawać z siebie 300%. W zasadzie dawno nie było już w Fukkatsu żadnych wstrząsów, więc każdy z nich podskórnie przygotowywał siły na coś większego. W Japonii nigdy nie mogło być zbyt długo spokojnie pod względem trzęsień ziemi.

Niemniej dzisiejszy stan rzeczy niejako drażnił Iseia. Lubił być w ruchu i czuł się najlepiej, gdy mógł aktywnie realizować swoje obowiązki. Jednak naprawdę nie działo się nic. Yoshiro zajął się więc sprawdzeniem i konserwacją sprzętu, a nawet przejrzał braki na półkach magazynu i sporządził raport z niezbędnych do zamówienia elementów wyposażenia. Słońce już dawno zaszło, gdy skończył, więc usiadł w fotelu pokoju głównego. Akompaniowały mu wesołe wrzaski kolegi, który właśnie ograł wszystkich pozostałych w makao. Rozluźnioną atmosferę przerwał jednak dźwięk radiostacji i doskonale im znany głos dyspozytorki.
Cześć chłopcy! Mam dla Was zgłoszenie. Na cmentarzu miejskim mężczyzna utknął na drzewie. Potrzebuję dwóch ochotników do akcji. — Yoshiro poderwał się z siedzenia i ruszył wartko do komunikatora. Zamachał do niego kumpel, zgłaszając chęć do wyjazdu, najwyraźniej nie mając już ochoty na kolejną karcianą porażkę. Po dowiedzeniu się pozostałych szczegółów zgłoszenia, natychmiast zebrali się do wozu strażackiego.

Jechali po mieście jedynie na sygnale świetlnym. Tego rodzaju akcja nie wymagała budzenia powoli zasypiającego miasta ani szalonego pędu po jezdni. Niemniej dotarli na miejsce szybko, stając przed bramą cmentarza. Yoshiro wysiadł pierwszy, zabierając ze sobą silną, ręczną latarkę, aby rozeznać się w sytuacji. Niebieskie światła wozu wciąż błyskały dookoła, rozjaśniając panującą ciemność. Stanął pod drzewem i skierował światło latarki ku górze, jednak nieco w bok, by nie oślepić poszkodowanego.
No, dobry wieczór! Będziemy zaraz schodzić, co? — Uśmiechnął się do szczupłego chłopaka na drzewie. Siedział naprawdę wysoko, a drabina leżała obok jak długa na ziemi. Machnął ręką w stronę wyczekującego w pojeździe kolegi, aby podjechał na teren cmentarza.
Ściągnę Cię za pomocą wysięgnika. Nie będę ryzykował drabiny, gdy pewnie już cały ścierpłeś. Jeszcze się przez chwilę nie ruszaj, dobrze? — Isei pomógł wymanewrować wozowi strażackiemu i odpowiednio go zaparkować. Drugi strażak uruchomił reflektor, a Yoshiro wsiadł do podnośnika koszowego. W zaledwie chwilę znalazł się koło Yuzuhy otwierając drzwiczki, przez które będzie mógł za chwilę po prostu postawić nogi bezpośrednio na platformie. Yoshiro odsunął jedną z wiszących mu nad głową gałęzi, która zadziwiająco łatwo złamała się przy użyciu niewielkiej siły.
Dobrze, że zadzwoniłeś po straż.

@Raikatsuji Yuzuha
Isei Yoshiro

Warui Shin'ya, Ye Lian, Raikatsuji Yuzuha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Raikatsuji Yuzuha

Sro 22 Maj - 0:46
Migające światła dawały iluzję rozproszenia mroku, jaki panował na cmentarzu. Niestety, nawet w drobnym stopniu nie pozbyły się złowrogiej aury miejsca, w jakim się znajdowali. Ale cmentarze chyba już tak miały. Cisza, jaka tu panowała, świadomość, że kilka metrów pod nami znajdują się martwi ludzie oraz historie, które słyszało się za dzieciaka sprawiało, że umysł człowieka zaczynał kreować obrazy i podsuwać przeróżne scenariusze. Z logicznego punktu widzenia nie miały prawa się wydarzyć, ale ten mały głos w naszej podświadomości szeptał: Tak, ale co jeśli...?
Yuzuha jednak był zżyty z tym miejscem. Pomijając już problem natury zdrowotnej, jaki miał, a który sprawiał, że nie odczuwał tak podstawowych emocji jak lęk, to cmentarz, zwłaszcza nocą, działał kojąco. I wyciszająco. Nie było zbędnych ludzi, ich spojrzeń i szeptów. Był tylko on i martwi. A ci bardzo rzadko przemawiali do niego, a jeszcze rzadziej wychylali się zza nagrobków.
W sumie ciekawe czy dzisiejsi goście mieli podobne stosunki do śmierci, co on. Przecież pracując w takim zawodzie jak strażak, wielokrotnie mieli z nią do czynienia. Zmrużył oczy widząc pierwszego z nich, który zmierzał w stronę drzewa.
A gdyby tak..., przemknęło przez jego umysł, ale niepohamowaną chęć sprawdzenia granic nieznajomego zdusił w zalążku. Mężczyzna jeszcze nie wzbudził w nim zainteresowania; nie przykuł jego uwagi. A przecież nie będzie rzucał się na pierwsze lepsze mięso jak wygłodniałe zwierzę na rzucony ochłap. Jego dania musiały być specjalnie wyselekcjonowane; wtedy ich strach i załamanie smakowało najlepiej. Były słodkie, a nie cierpkie i gorzkie.
- No raczej. Nie wezwałem was po to, abyście mnie podziwiali. - odpowiedział mu znużonym tonem, jakby został wybudzony ze zbyt długiej drzemki. Jego obojętne nastawienie stopniowo ulegało zmianie, kiedy dostrzegł, że pchają się pojazdem tak wielkich gabarytów na cmentarz. Rozchylił szerzej oczy, i choć nie odczuwał złości, to w żołądku poczuł nieprzyjemny dyskomfort.
"Yuzuha, pamiętaj. Kiedy poczujesz dyskomfort, to oznacza, że coś ci się nie podoba. I masz prawo wyrazić swoje odczucia, dobrze? Musisz zapamiętać, że dyskomfort zastępuje negatywne emocje, które odczuwają inni ludzie", usłyszał w głowie słowa Sakury. Były tak żywe, i tak namacalne, jakby stała tuż obok niego.
Niekomfortowe "złe" odczucia nie były mu obce. Tak samo jak i grymas, który pojawił się na jego obliczu.
- Czy wyście pozamieniali się mózgami ze ślimakami?! - jego głos był bezbarwny, choć uniesiony. Jakby recytował jakiś poemat, bezbłędnie i głośno, ale będąc dalekim od aktorskiego talentu. - Wystarczy, że podacie mi drabinę. Nie wjeżdżajcie tutaj tym pudłem. Jeździcie po martwych ludziach. Zwalicie nagrobki. A wiecie co się wtedy stanie? - spojrzenie utknęło w tym, który wcześniej przemówił do niego. Ale jego słowa zdawały się być martwe; tonące w dźwiękach warkotu silnika.
Nie posłuchali go.
Bezwiednie przyglądał się, jak kosz unosi się wyżej; jak drzwiczki uchylają się, a nieznajomy (z tym przyjaźnie obrzydliwym obliczem) zaprasza go do środka.
Ale Yuzuha nie ruszył się. Nawet o milimetr.
- Zdajesz sobie sprawę, co uczyniliście? Ściągnęliście na siebie gniew martwych. - rzucił cicho, ale miał wrażenie, że tym razem jego słowa dosięgną uszu nieznajomego. Tym razem go usłyszy.

@Isei Yoshiro



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Cmentarz - Page 2 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Ye Lian, Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro and Seijun Nen szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 26 Maj - 20:21
Yoshiro uśmiechnął się pod nosem na zgryźliwy komentarz siedzącego na drzewie chłopaka. Zanosi się na to, że trafił im się niezły ananas. Uznał to jednak za zaletę tego wieczoru, aniżeli jakąkolwiek przeszkodę. Brak sensownego zajęcia w pracy znużył go do granic możliwości, a Pan Strażak lubił rozmawiać. Czy to na klatce schodowej, czy to w sklepie, czy na akcji ratowniczej. Jednocześnie sam zarażał swoim pozytywnym podejściem, jak i czerpał życiową energię od innych. Dzięki swobodzie, jaką miał w kontaktach z ludźmi, był ceniony przez komendanta jednostki, w której służył. Cieszył się jego uznaniem, jednak między innymi ze względu na tę umiejętność, był kierowany do najtrudniejszych i najbardziej tragicznych wypadków. Takich, które wymagały uspokojenia poszkodowanych lub przekonania do podjęcia, lub zaprzestania pewnych działań. Można by było nazwać tę umiejętność perswazją, aczkolwiek w wypadku Yoshiro całkowicie pozbawioną elementu manipulacji.
Dzięki, że przywołałeś mnie do porządku, bo inaczej nie mógłbym oderwać od Ciebie wzroku. — Lekko się zaśmiał jednak... wcale nie miał zamiaru odrywać wzroku od szczupłego i najwyraźniej atrakcyjnego chłopaka. Od momentu rozpoczęcia interwencji jego zdrowie i życie leżało w rękach Iseia a jego obowiązkiem było bezpieczne sprowadzenie go na ziemię. Musiał zachować czujność, nawet jeśli sytuacja wydawała się niespecjalnie groźna.
Czy wyście pozamieniali się mózgami ze ślimakami?! — Oho, a to ciekawe! Choć w tym wypadku chodziło o ślimacze mózgi, a nie ślimacze tempo, to mimo wszystko Isei po raz pierwszy w życiu usłyszał porównanie swojej osoby do tych niespieszących się nigdzie zwierząt. Rzeczywiście, nie działał on nigdy gorączkowo czy niespokojnie, jednak bezustannie gdzieś go gnało. Był aktywny, żywotny i pracowity, a tak przynajmniej mówili o nim najbliżsi. Mimo wszystko mogli się przecież mylić, a jednak zawsze dobrze było dowiedzieć się czegoś nowego na swój temat. Tym samym Yoshiro przyjął uwagę z pokorą, pozwalając sobie na brak najzupełniej zbędnego komentarza z jego strony.
Nie. Drabina nie wystarczy. Takie są procedury. — Słyszał, co mówi, jednak nie mógł postąpić inaczej. Niemniej dobrze, żeby poruszone i sfrustrowane chłopię usłyszało, dlaczego akcja ratunkowa wygląda tak, a nie inaczej. — Drzewo jest spróchniałe i gałąź może w każdym momencie się pod tobą zarwać. Do tego twoje kończyny mogą odmówić ci posłuszeństwa, nawet jeśli tego w tym momencie nie czujesz. — Nie był jednak pewny, czy jasnowłosy rozumiał, co chciał mu przekazać. Według chłopaka w wyniku standardowej procedury ratunkowej miał chyba zaraz zostać trafiony gromem z nieba. Albo raczej z piekła, bo jednak chodziło o martwych. Czym jednak mogli dosięgnąć go martwi? Z pewnością mieli coś ciekawszego do zaoferowania jak zwykłe dłonie wyciągnięte spod ziemi i noc żywych trupów. Aczkolwiek może już za moment dobierze mu się do skóry Enma Daiō, który pośle na niego duchy lub inne demony. Mimo wszystko Yoshiro spojrzał zdziwiony na młodzieńca z innego powodu. W zasadzie już dawno rządca Jigoku mógłby chcieć się na nim zemścić ze względu na liczbę dusz, którą wyrwał mu z garści. Ratował życia i tym samym odbierał władcy piekieł kolejne przeznaczone mu istnienia. Jednak teraz po żadnych nagrobkach nie przejechali. Wjazd na cmentarz przez główną bramę był szeroki — specjalnie był tak skonstruowany, aby bez problemu mogły zmieścić się obok siebie przynajmniej dwa pojazdy. Wóz strażacki cały czas stał na drodze, nie wjeżdżając nigdzie dalej, nawet nie zahaczając o krawężnik, nie wspominając o jakiejkolwiek alejce. Od tego był wysięgnik, by bez problemu dotrzeć tam, gdzie było to konieczne, bez narażania wozu. Może z tej odległości chłopak tego nie widział.
Wóz cały czas stoi na drodze, więc nie powinni się aż tak gniewać. Spójrz. — Skierował snop światła reflektora w kierunku kół pojazdu. — To co, dasz sobie pomóc? — Dwóch mężczyzn było tuż obok siebie, będąc niemal na równi swoich linii wzroku. Tak blisko, jednak jeden z nich wciąż był w ewentualnym niebezpieczeństwie. Zabawę w grze „kto pierwszy mrugnie” — w której Yoshiro miał o tyle przewagę, że trudno było przecież nie podziwiać aparycji chłopaka — przerwał im ptak, który z rwetesem przeleciał nad ich głowami, a wzywający pomocy ścisnął coś mocniej w ręku.
Co tam trzymasz?

@Raikatsuji Yuzuha
Isei Yoshiro

Seiwa-Genji Enma, Matsumoto Hiroshi and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Raikatsuji Yuzuha

Pon 10 Cze - 21:48
Westchnięcie wkradło się pomiędzy pojedyncze oddechy, kiedy usłyszał tłumaczenie nieznajomego strażaka. Czasami zapominał, że większość ludzi myślała bardzo prostymi kategoriami; kierowała się tym, co widzi, zupełnie nie biorąc pod uwagę większego obrazu.
Wzrok mimochodem ześlizgnął się niżej, na półprzezroczystą sylwetkę majaczącą się na tle trawy skąpanej w nocnym mroku. Z tej perspektywy ciężko było określić czym, a raczej kim była ów plama. Ale Yuzuha doskonale wiedział. Był świadomy obecności każdego mieszkańca tego upiornego miejsca. Znał na pamięć każde imię i nazwisko. Pamięć miał dobrą.
Ale wiedział też, że nie każdy potrafi dojrzeć to, co on. Ludzie byli z natury ignorantami, zamykając się we własnej, bezpiecznej bańce, bo tak było wygodniej. Nawet nie próbowali dostrzec czegoś więcej poza czubkiem własnego nosa.
Dlatego też odpuścił.
Nie zamierzał wykłócać się dalej, ani też próbować udowodnić swoich racji. W końcu wóz cały czas stoi na drodze, prawda?
Przeniósł zrezygnowane spojrzenie na rozmówcę i wzruszył kościstymi ramionami. Wszystko jedno.
- Niech będzie. - odparł, nadal uważając, że procedury jakimi się kierował były absurdalne i naprawdę wystarczyło podniesienie drabiny, a następnie oparcie jej o konar drzewa. Jednakże z każdą kolejną, upływającą sekundą coraz bardziej zaczynał żałować, że zadzwonił po pomoc. Mógł po prostu przeczekać na drzewie do rana. W końcu ktoś odwiedziłby cmentarz. Mimo wszystko zawsze był tu ruch. Każdy miał kogoś do odwiedzenia. Każdy miał tu kogoś, kogo pochował.
Cmentarz nie był tak samotnym miejscem, jakby się wydawało.
Drobne, męskie ciało poruszyło się, kiedy wyciągnął wpierw rękę w stronę nieznajomego, a potem nogę, aby wygodnie oprzeć ją o barierkę kosza. Plan był prosty i jakże łatwy do wykonania: oprzeć się, a potem bezpiecznie wślizgnąć do środka. Być może nawet lekko odepchnąć się od gałęzi dla lepszej wyporności.
Ale los bywał przewrotny o wyjątkowym poczuciu humor. Gdy zgięte kolano miało się wyprostować i odepchnąć ciało od gałęzi, oparta stopa utraciła bilans, w efekcie czego ześlizgnęła się, a całe ciało jasnowłosego poleciało wprost w silne ramiona strażaka.
Z perspektywy współpracownika mężczyzny, który wciąż siedział w wozie strażackim, wszystko wydarzyło się zaskakująco szybko. Siedzący na drzewie chłopak stracił równowagę, a Isei go złapał i pomógł stanąć na równych nogach.
Ale z perspektywy dwójki znajdującej się na wysokości świat na moment zwolnił. Iskry i brokat zaczęły wirować dookoła nich a gdzieś w tle dało się słyszeć piosenkę rodem wyciągniętą z koreańskiej dramy. Ich spojrzenia spotkały się, a oddechy zamarły. Wszystko zdawało się trwać wieczność, aż czar prysł w jednej sekundzie, kiedy Yuzuha wreszcie przemówił.
- Twoja ręka jest na moim tyłku. - jego głos był zaskakująco spokojny, wręcz bezbarwny i nieporuszony. Wyswobodził się z objęć nieznajomego i pewnie stanął na platformie. Dopiero wtedy spojrzał na niego, a w martwym spojrzeniu pojawiła się nuta zainteresowania.
- Perwers. - określił go krótko, zrywając kontakt wzrokowy pomiędzy nimi. Nie odezwał się więcej aż do momentu, kiedy wreszcie znaleźli się na ziemi.
Oglądanie cmentarza z pozycji na drzewie było interesującym doświadczeniem, aczkolwiek kiedy obie nogi dotykały miękkiej nawierzchni trawy, zdecydowanie poczuł się lepiej. Dopiero wtedy zwrócił się do mężczyzny (czy podawał mu już swoje imię?), i choć zarówno jego twarz, jak i oczy nie wyrażały jakichkolwiek emocji, tonacja głosu zdawała się być zabarwiona lekką figlarnością.
- Następnym razem zanim złapiesz mnie za tyłek to zaproś mnie na randkę. Czy coś. Lubię Yakitori. W sumie... - dotknął swojego brzucha w zaskoczeniu, jakby nagle przypomniał sobie o czymś naprawdę ważnym - ... jak się nad tym zastanowić, to nie jadłem niczego od wczorajszej kolacji. Cholera. Maura-nee będzie zła, że znowu zapomniałem. - westchnął, a ramiona nieco opadły, jakby pojawił się na nich jakiś wyjątkowo upierdliwy ciężar.
Być może mogły to być wyrzuty sumienia.
Ale Yuzuha nigdy ich nie miał. I nie czuł.
Jak niczego innego.

@Isei Yoshiro



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Cmentarz - Page 2 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 23 Cze - 20:02
Chłopak zignorował pytanie strażaka o to, co trzyma w dłoni. Być może miał tylko zaciśniętą pięść, w której jednak niczego nie chował. Niemniej i tak uczucie ulgi przeszło przez ciało strażaka, gdy jegomość przestał sprzeciwiać się oferowanej pomocy i rozporządzać klątwami zmarłych za próbę wydostania go z drzewa. Jasnowłosy wykonał ruch świadczący o tym, że chce wejść do kabiny podnośnika, więc Yoshiro przysunął się bliżej krawędzi i wyciągnął asekuracyjnie ramiona w jego kierunku. Stanął też stabilniej na obu nogach — tak na wszelki wypadek. Odległość od gałęzi do podnośnika była minimalna, jednak inne gałęzie i liście nie pozwalały na przysunięcie go pod same nogi ratowanego chłopaka. Wyciągnął w jego kierunku dłoń, jednak chłopak tak samo, jak wcześniej chciał użyć drabiny, tak i teraz wolał zawierzyć możliwościom własnego ciała. Co było oczywiście fatalnym pomysłem. Zamiast od razu dać się złapać strażakowi, wolał wpaść w jego ramiona w iście teatralnym stylu, nieomal wywracając się i próbując spaść z podnośnika. Szczęśliwie Yoshiro miał doskonały refleks i w mgnieniu oka złapał chłopaka. W szybkim skłonie wyćwiczonego ciała wsunął jedno ramię na szczupłe żebra, a drugą ręką chwycił jakkolwiek za udo, zapobiegając zsunięciu się nogi z podnośnika. Przez ułamek sekundy trzymał go w mocnym i stabilnym uścisku, po czym wciągnął go dwa kroki w tył na środek platformy. Jasnowłosy był zdecydowanie niższy od Iseia, a jego drobne ciało, lekkie dla strażaka niczym piórko. Nie spodziewał się aż tak drobnej budowy u mężczyzny, więc użył odrobinę zbyt dużo energii w pochwycenie go. Niemniej mina ratownika wciąż była skupiona. Oczy pilnie przestudiowały sylwetkę chłopaka w poszukiwaniu skaleczeń czy urazu, a ciemne brwi zbiegły się w napięciu, które miały rozluźnić kolejne, beznamiętne w tonie słowa wpadające do ucha.
O, przepraszam, już zabieram! — Uśmiechnął się szeroko, po czym całkowicie już rozluźnił mięśnie twarzy i uniósł przedramiona i dłonie ku górze. Skoro faceta trzymały się żarty, to musiało być z nim wszystko w porządku. Inaczej z ust wydobyłby się wpierw jęk bólu lub przekleństwa. Żarty były naprawdę dobrą wróżbą. Mimo wszystko na wszelki wypadek i według procedurze zadał krótkie pytania. — Wszystko w porządku? Nic Cię nie boli? — Chwilowo jednak nie dostał żadnej odpowiedzi, a młodzieniec kontynuował temat Yoshiro jako hentaia stając już na twardym gruncie. Było to doprawdy zabawne porównanie, gdyż Isei nie był z żadną dziewczyną w żaden sposób od wielu lat, w zasadzie od tamtego felernego zerwania. Mimo wszystko najwyraźniej mimo upływu czasu wciąż nie stracił tego czegoś, z czego poczuł się zadowolony. No i niewątpliwie rozbawiony.
Jasne, zrozumiałem. Tylko najdzie mnie w przyszłości ochota na złapanie Cię za tyłek, to zaproszę Cię na Yakitori. — Wykonał pełny salut, z impetem łącząc nogi i uderzając o siebie masywnymi strażackimi butami. Zaraz po tym po cmentarzu rozległ się czysty i lekki męski śmiech. Tak jak przeczuwał, dzisiejszy wieczór był błogosławieństwem na nudę. Chłopak miał niezłe poczucie humoru, szczególnie że każdy z żartów był w stanie wymawiać z zupełnie niewzruszoną miną.
Dobre szaszłyki są koło naszej remizy, prawda Ren? — Odezwał się do swojego kolegi, który powoli zabierał reflektor i ładował go w odpowiednie miejsce na wóz strażacki. Kumpel jedynie kiwnął z przekonaniem głową. Akcja była skończona i mogli niedługo stąd odjechać. — Może poszlibyśmy tam jutro po pracy? — Yoshiro skierował pytanie do Rena, jednak on zdążył się już schować za pojazdem, a żadna konkretna odpowiedź nie nadeszła z jego strony — przez co Yuzuha spokojnie mógłby odebrać pytanie jako zachętę do wspólnego wyjścia na miasto.
Od wczorajszej kolacji? — Yoshiro aż przeszedł dreszcz, gdy przeliczył pod swoją kędzierzawą czupryną liczbę godzin, w ciągu których nieznajomy nic nie jadł. Sam nie wyobrażał sobie dnia bez trzech do pięciu posiłków dziennie. Jadł dużo, smacznie i zdrowo. Od tego zależało czy miał wystarczająco dużo sił do pracy i własnych treningów. Być może samodzielne przyrządzanie wartościowych posiłków było też jednym z elementów przepisu na wiecznie dobry humor dwudziestosześciolatka.
Musisz być potwornie głodny. Podwieźć Cię gdzieś? Do domu albo jakiegoś 7 Eleven po drodze? — Sam niestety nie miał do zaoferowania niczego do jedzenia.

@Raikatsuji Yuzuha
Isei Yoshiro

Seiwa-Genji Enma, Matsumoto Hiroshi and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Raikatsuji Yuzuha

Sob 13 Lip - 1:57
Lubił bawić się słowami, prowokować i zaczepiać. A potem obserwować mimikę innych osób oraz chłonąć ich reakcje. Może niektórych emocji nie rozumiał bądź nawet nie znał, wszakże jego emocjonalna paleta była wyjątkowo uboga, ale ludzie zazwyczaj uchylali przed nim, choć zapewne nieświadomie, drzwi do własnej duszy i odczuć, a Yuzuha uwielbiał to wykorzystywać i wciskać się mozolnie pomiędzy framugi. Rozpychając i niszcząc, aż drewno zaczynało puszczać.
A potem zostawiał po sobie zgliszcza i chaos.
Większość osób nawet nie zdawała sobie sprawy z jaką łatwością można było z nich czytać. Jak z otwartej księgi, którą nieudolnie próbują zamknąć na niefunkcjonalną kłódkę. Uwielbiał jaki sposób można wychwycić wszelakie niuanse, które pojawiają się w dłoniach wprawionych w nerwowe ruchy, ognistym bądź stłamszonym blasku ukrytym w spojrzeniu, drgającym kącikom ust czy też naprężonemu ciału. Obserwował i chłonął te obrazy całym sobą, jak spragniona gąbka w zetknięciu z wodą.
Yuzuha lubił czytać książki. W szpitalu właściwie miał tylko je do dyspozycji (nie licząc puszczanych raz w tygodniu filmach podczas niedzielnych wieczorów). Jego jedyna rozrywka bardzo szybko przerodziła się w interesujące hobby, choć wraz z upływem lat, miejsce papierowych skarbnic wiedzy zastąpili żywi ludzie. I to było zdecydowanie bardziej... uzależniające. Ekscytujące. Niebezpieczne.
Kiedy stopy dotknęły miękkiego, nieco mokrego podłoża, bezbarwne spojrzenie opadło na stojącym obok strażaku. Tliła się w nich czujność, jakby oczekiwał z jego strony nagłego i niespodziewanego ataku. Był jak kot, który czai się w ciemności i obserwuje inną istotę, wciąż niezdecydowany czy ma do czynienia z agresorem, czy też ofiarą. Wiatr lekko poruszył liśćmi i opadł na odsłoniętą skórę, przypominając zgromadzonym o spadającej w dół temperaturze wczesnej, kwietniowej nocy. Zadrżał, choć nie do końca był pewien czy to z zimna, czy ekscytacji.
- Brzmi dobrze. - odpowiedział mu równie bezbarwnym głosem, co spojrzeniem. Ciężko jednak było wyczytać do czego była kierowana odpowiedź. Mógł odnosić się do każdego pytania, jednocześnie do żadnego. A być może słowa w ogóle nie były skierowane do ciemnowłosego. Wzrok mimochodem uciekł i powędrował gdzieś ponad jego ramię, sprawiając wrażenie osoby, która w jednej sekundzie utraciła jakiekolwiek zainteresowanie swoim rozmówcą. Blade tęczówki poruszały się, milimetr po milimetrze, jakby kogoś śledziły; jakiś niezapowiedziany ruch gdzieś w tle.
Ale tam nikogo przecież nie było. Cmentarz po godzinie dwudziestej był zamknięty dla odwiedzających.
Przynajmniej tak mówiło ludzkie oko.
- Jutro... - powtórzył za nim jak echo, w końcu na powrót kierując swą uwagę na strażaka. - Jutro nie mogę. Chyba. Nie wiem. Może kogoś przywiozą... - zamyślił się, unosząc ku górze lewą dłoń i potarł policzek jej wierzchem. - Mieli z sąsiedniego miasta... - dodał półszeptem, co z perspektywy kogoś niezaznajomionego z tematem przypominało raczej niezrozumiały bełkot, aniżeli sensowne zdania. Jego blada skóra zlewała się z popielatymi włosami w jedną plamę, która odznaczała się na tle nocy. Plama, której nie da się zetrzeć ani pozbyć, choć nie pasowała do wystroju otoczenia w żadnym stopniu. Irytowała i drażniła.
- Odwieźć? - wargi pokłoniły się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Wzrok przeskoczył na drugiego ze strażaków, którego imienia nie znał (albo nawet nie próbował zapamiętać), by ponownie skupić się na ciemnowłosym. - Nie jestem ekspertem, ale nie uważasz, że to wykracza poza twoje obowiązki i raczej nie jest dozwolone, zwłaszcza w godzinach pracy? Aż tak na mnie lecisz? - niemal prychnął jak kot, lecz żaden inny dźwięk nie opuścił jego gardła. Zakrył palcami wargi, jakby chciał ukryć chichot, który nigdy nie się nie narodził. - Nie, nie. Nie ma takiej potrzeby. Mieszkam tutaj. - zmrużył spojrzenie, a potem bez żadnego ostrzeżenia odwrócił się na pięcie, kierując w głąb cmentarza, idąc pomiędzy nagrobkami skąpanymi w ostrzegawczo przerażającej ciemności. Był jak zjawa i duch, która nawiedza takie miejsca.
Zatrzymał się nagle, odwracając przez ramię, by spojrzeć na niego ostatni raz.
- Jeżeli uznam, że jesteś interesujący, to sam cię odnajdę. - poinformował go, unosząc dłoń w geście pożegnania.

@Isei Yoshiro



„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”


Cmentarz - Page 2 2Ml7
Raikatsuji Yuzuha

Mistrz Gry, Matsumoto Hiroshi, Isei Yoshiro and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 14 Lip - 17:48
Jasnowłosy zupełnie zignorował pytania Iseia dotyczące tego, czy z pewnością dobrze się czuje. Najwyraźniej chłopak odpowiadał bardzo wybiórczo i tylko na te rzeczy, na które naszła go akurat ochota. Zdawałoby się jednak, że cała ta rozmowa poszła Yoshiemu całkiem nieźle. Strażak dysponował nieprzebranymi zasobami anielskiej cierpliwości i dobrego humoru, które pozwoliły na rozsnucie niewidzialnej nici porozumienia między nimi. Cóż z tego, że była to nić chwiejna i cienka jak włos? I tak się liczy! Przecież włosy są jednymi z najmocniejszych materiałów, prawda? Być może po takiej nici dotrą wspólnie do kłębka porozumienia? A on będzie mógł zakończyć akcję i tym samym swoją zmianę?

Nie. Chyba się jednak na zrozumienie się nie zanosiło, ponieważ nie do końca orientował się w tym, co chłopak do niego mówi. W zasadzie, czy w ogóle mówił do niego? Nie był pewien. W pierwszym odruchu chciał mu odpowiedzieć, wytłumaczyć że propozycja wyjścia na szaszłyki była skierowana do jego kolegi, ale potem Yuzuha spojrzał gdzieś zupełnie ponad nim. Może mówił do siebie? Albo jednak rozważał „zaproszenie". Niemniej, nawet jeśli chciałby z niego skorzystać, to chłopak nie bardzo miał jak go znaleźć, racja? Aczkolwiek, znając usposobienie Yoshiro, gdyby mu się nawet nawinął, to wziąłby tego szczupłego ekscentryka do knajpy. Przecież to sama skóra i kości, nie pożałowałby mu żadnego jedzenia.

Z początku też nie rozumiał, o czym mówił chłopak odnośnie tego, że mieli kogoś przywieźć. Wspominał o pracy? Chyba tak, choć zabrzmiało to co najmniej nietypowo. Tym samym Isei, zamiast odpowiedzieć coś sensownego, raz po raz otwierał i zamykał usta, pozwalając nowo poznanemu snuć swoje myśli na głos. Jego komentarze chyba jednak były zbędne.
Ze względu na późną porę i nieczynną już o tej godzinie komunikację miejską jest to opcja, którą jak najbardziej mogę zaoferować poszkodowanemu. — Rzeczowo wytłumaczył wcześniej postawioną przed chłopakiem propozycję.
Znamy się jeszcze za krótko, abym mógł Cię tak bezpośrednio podrywać. Wiesz, ze mną trzeba chodzić. — Roześmiał się na głos, podejmując narrację chłopaka. Przez głowę mu jednak przeszło, że może powinien skończyć z tymi żartami. A co jeżeli brał to na poważnie? Wyszłoby wtedy co najmniej nieelegancko, a Isei był przecież przykładem elegancji. Szczególnie ze swoimi kolorowymi tatuażami, kolczykiem w wardze i gdy po pracy chodził w luźnych ubraniach i w kapturze. Gentleman jak się patrzy.
To co, skorzystasz? — Dodał jeszcze, jednak już w chwilę potem otrzymał negatywną odpowiedź. To że mężczyzna mieszkał na cmentarzu, składało się na bardziej klarowny całej sytuacji oraz samej akcji ratunkowej. Pracownik cmentarza. Więc rzeczywiście mogli mu kogoś tutaj jutro przywieźć. Tylko niekoniecznie do końca żywego.

Jeżeli uznam, że jesteś interesujący, to sam cię odnajdę. — Yoshiro ponownie jakoś przytkało, bo cóż miało znaczyć to zdanie? Warto jednak nadmienić, że sytuacje w których Isei nie wiedział, co powiedzieć należały do rzadkości. Również uniósł do góry dłoń, by nią lekko machnąć.
To... do zobaczenia? — Co do tego, że był interesujący, to akurat nie miał wątpliwości.
Yuzuha powiedział co miał do powiedzenia i odszedł w głąb cmentarza. Najwyraźniej naprawdę trafił im się pracownik cmentarza. Ewentualnie wariat. Sylwetka chłopaka szybko zginęła w ciemności, jedynie białe włosy odbijające resztki światła były widoczne jeszcze przez dłuższą chwilę.

Dziwny ten koleś...
Ale w sumie całkiem zabawny.


O rany, Ren, ale bym teraz zjadł yakitori! — Sapnął żałośnie, wiedząc że o tej porze nie ma mowy o zjedzeniu gdziekolwiek takiego przysmaku. Ani w zasadzie niczego innego specjalnego, a kanapki, które czekały na niego w remizie, były najlepszą opcją — choć wypadały zdecydowanie blado w porównaniu do gorących szaszłyków. Wsiedli więc do radiowozu i zaczęli wyjeżdżać z cmentarza. Czy chłopak, jako miejscowy pracownik, nie powinien zamknąć za nimi bramy? Nie miał pewności, więc i wysiadł na chwilę, by przynajmniej wsunąć ją na swoje miejsce. Mogli ruszać, kanapki czekały.

@Raikatsuji Yuzuha

2 x zt serduszko
Isei Yoshiro

Chishiya Yue and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku