Salon - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Hecate Black

Nie 25 Wrz - 0:26
First topic message reminder :

Salon

W0Vf250.png

.

Hecate Black

Warui Shin'ya

Sro 4 Sty - 19:18
Pogrywała z nim; czuł to podskórnie, we wrzącej krwi w żyłach i szumie napływającym do czaszki, jakby ktoś uruchomił wewnętrzny telewizor - bez żadnych programów, tylko z głuchym szmerem, który nie pozwalał się skoncentrować. Lubiła się z nim droczyć; rozpoczynać historię, ładując w nią przerażające szczegóły - te elementy opowieści były jednak zbyt prawdopodobne, by choćby mimowolnie nie wziąć ich pod uwagę. Shin'ya słuchał więc z rosnącym otępieniem, krążąc niewidzącym spojrzeniem po czarnej masie przed sobą; z tego mroku wyłaniał się głos Hecate; to zdecydowanie duchy. Zwłaszcza jeden. Który tym razem? Pytanie rozbijał skrzek ptaszyska, ale ono i tak wracało za każdym razem z tą samą mocą. Długimi kłami wyszarpać połowę... Przełknął nerwowo ślinę; palce trzymane na talii dziewczyny zacisnęły się mocniej, wpijając paznokcie w materiał sukienki, wżynając się mocno, MOCNIEJ...
A potem nagle ton Black rozbił całą powagę - głośna deklaracja sprawiła, że pękła jakaś struna. Warui zacisnął szczęki, w porę zamykając zęby i nie pozwalając przekleństwu przecisnąć się przez spierzchnięte wargi. Żartowała. Oczywiście, że tak.
- Mam ochotę cię zabić - wycedził, napinając mięśnie w reakcji na dźgnięcie. Dłoń odczepił wreszcie od jej biodra, szukając w nieprzeniknionej czerni palców, którymi go zaatakowała. Gdyby faktycznie spróbował ją kiedyś zabić, przestałaby być tak ciepła.


wątek zakończony
Warui Shin'ya
Yakushimaru Sanari

Pon 26 Lut - 13:08
kontynuacja wątku; 10.12.37 r., godz. 14:00

 Sanari miał wyjątkowe połączenie ze zwierzętami; on miał do nich niesamowitą cierpliwość, niespotykaną wobec nikogo innego, a te z kolei z zawrotną prędkością uraczały go swoim zaufaniem. Chłopak często żałował, że nie mógł równie szybko nawiązywać kontaktów z ludźmi, a tym bardziej, że nie potrafił podtrzymać w tak skuteczny sposób jakiejś przyjaźni. Praca w schronisku przychodziła mu zatem z łatwością, gdy w większości opierała się nad opieką nad zwierzętami. Był też w stanie oczarować na jakiś czas potencjalnych adoptujących czy wolontariuszy, ale znów - nie udawało się tego pierwszego wrażenia na dłuższą metę podtrzymać.
 Kimura nie opowiadała mu wiele o Hecate, ani o jej pokaźnym inwentarzu, Sanari nie mógł więc nie zastanawiać się, czy mieszkanie w tak odosobnionym miejscu miało służyć właśnie jej pupilom, czy to najpierw zamieszkanie zostało wybrane, a potem, z czasem pojawiły się zwierzęta.
 - Zdecydowanie się opłaciło - przytaknął na jej słowa, uśmiechając się z pewnym podziwem, jak hodowca do innego hodowcy. Doskonale wiedział, ile pracy, sumienności i cierpliwości pochłaniało szkolenie jakiegokolwiek zwierzęcia. Mimo że Sani nie miał zwierzaków, które mógł nazywać faktycznie „swoimi” - tylko ze względu na to, że nie miał do tego ani możliwości finansowych, ani mieszkaniowych - i tak określał w taki sposób wszystkie, którymi zajmował się w schronisku. Chociażby wiele psów trafiało do nich z przeróżnymi problemami behawioralnymi i Yakushimaru starał się wyjść nieco naprzeciw swojej pracy, próbując je przystosować do życia w potencjalnie nowym domu i pokazać, że nie każdy człowiek jest zły, aby łatwiej było im zostać adoptowanymi psiakami.
 Ogarnął przelotnie, jak cienko ubrana jest dziewczyna - a już jemu zaczynało być zimno, ubranemu w ciepłą kurtkę, czapkę i rękawiczki. Podbudowany jeszcze nietypową interakcją z udomowionym ptakiem, bez wahania przestąpił próg. Wewnątrz zostawił swoje wierzchnie odzienie i buty, zastępując je zaskakująco miękkimi kapciami. Za nim przydreptała pani Kimura, która już odpowiadała Hecate, „jak dobrze zrobi jej teraz gorąca herbata, dziękuję, pani Black”.
 - Poproszę czarną kawę - odpowiedział również, po czym przypomniała mu się jeszcze jedna kwestia - pani Black? - i zakończył z wahaniem. Chyba powinien zwracać się do niej po nazwisku, skoro tak robiła jego przełożona; z drugiej zaś strony wydawała mu się w dość podobnym wieku… choć nadal była przede wszystkim klientką. W takiej sytuacji było chyba najlepiej po prostu spytać.
 Tak czy inaczej, przeszli do salonu wedle instrukcji właścicielki domu. Tam rozejrzał się z zaciekawieniem po pokoju, ogarniając ciepłe odcienie mebli i reszty wystroju. Usiadł na skraju beżowej sofy, a w ślad za nim pani Kimura. Wtedy też przypomniało mu się sprawa, która wcześniej nieco go zdziwiła.
 - Czas do końca dnia? - spytał, unosząc brwi, gdy zmierzył kobietę spojrzeniem.
 - Och, musiałam zapomnieć ci powiedzieć! Przepraszam, przepraszam - odpowiedziała mu tonem, wskazującym na to, że niespecjalnie było jej przykro.
 - To ile pani Black ma zwierząt, którymi mamy się zająć? - szepnął, zbliżając trochę twarz ku niej, jakby w konspiracji.
 - Hmmm, ostatni raz miała pięć, może sześć? Trudno stwierdzić.
 - Trudno stwierdzić?
 - Z każdą moją wizytą wydaje być się ich więcej…
 Zamrugał. - Aha. - Nie żeby narzekał. To w zasadzie znakomicie, jeśli wszystkie są tak ciekawe jak wrona witająca ich przed domem. W tym momencie nie pozostało mu nic innego, jak poczekać na powrót dziewczyny.

Yakushimaru Sanari

Seiwa-Genji Enma, Hecate Black and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Hecate Black

Pon 26 Lut - 18:45
  Skinęła tylko głową na życzenie pani Kimury odnośnie gorącego napoju. Przez krótką sekundę, gdy włosy poruszały się wraz z ruchem głowy można by przysiąc, że w ślepiach coś zabłyszczało, coś bardzo żywego i niezrozumiałego — wyglądała jakby chciała coś dodać dodać, rzucić jakimś komentarzem, który najwyraźniej nijak nie pasował do sytuacji, bo ostatecznie nie powiedziała nic, zamiast tego przenosząc spojrzenie na młodego praktykanta, przyjmując do wiadomości i jego preferencje.
  — Hm? — mruknęła, gdy zwrócił się do niej bezpośrednio dość szybko parskając krótkim śmiechem i machając bezwiednie ręką. — Daj spokój, wystarczy Hecate. Nikomu nie zaszkodzi odrobina obcego akcentu w życiu — puściła mu nawet szybkie oczko na koniec, dodatkowo unosząc kąciki ust w dość figlarnym uśmiechu. — Może zachęcisz tym swoją przełożoną do rozluźnienia. Nie wiem skąd w tobie ta nagła sztywność Kimura, nie powstrzymywałaś się gdy ostatnio---
  Nie zdążyła dokończyć, bo kobiece dłonie złapały ją za ramiona popychając naprzód, wyraźnie w przeciwnym do salonu kierunku. Sam Black zamilknęła uciszona wypowiadanym w pośpiechu "herbat! zamarzam!". Ostatecznie tylko wywróciła oczami, na razie dając sobie spokój z dokańczaniem myśli; jeszcze chwila aa weterynarka wypchnęłaby ją z własnego domu byleby sekret nie dotarł do uszu podopiecznego. Wiedźma uniosła ręce w poddańczym geście choć coś w barwnych ślepiach podpowiadało, że nie zamierzała tak łatwo oddać wygranej w drobnej bitwie.
  Chwilę jej nie było. Podczas gdy oni zajmowali miejsce na kanapie w salonie, ona wpierw zboczyła z trasy udając się w jeden z ciemnych korytarzy — droga nie zachęcała panującym tam mrokiem ani cichym odgłosem przemykającego wiatru. Dom zdecydowanie wyglądał bardziej niepokojąco z zewnątrz, niemniej niektóre jego odcinki w środku odznaczały się bardzo podobnym, jak nie identycznym klimatem. Mimo tego dziewczyn weszła w chmarę cieni bez zawahania, już po krótkiej chwili wychodząc z powrotem, tym razem kierując się tam, gdzie pierwotnie zmierzała. Kieszeń jej bluzy ożyła niespodziewanie; materiał burzył się jak sam środek naznaczonego sztormem morza. Wystarczyły jednak dwa cmoknięcia z ust wiedźmy, by wrzawa ucichła a na powierzchnię wychynęły dwa ruchome . Dotknęła obu opuszką palca zaraz przed skręceniem do kuchni; zajmując się szczurami nawet nie zauważyła, że jeden z ciebie czaił się za nią od dłuższego czasu, co chwila pokonując kolejne metry, byleby znaleźć się bliżej niej.
  Po zagotowaniu wody w czajniku elektrycznym ustawiła na drewnianej tacce trzy kubki — w dwóch chwilę wcześniej wylądowały nalane z ekspresu kawy, do trzeciego zaś wpadła ręcznie przygotowana saszetka herbaty z dodatkiem różnej maści acz starannie dobranych owoców. Gdy tylko wrzątek zetknął się z zasuszonymi produktami całe otoczenie wypełnił przyjemny, delikatnie pomarańczowy zapach. Na tacce prócz napojów wylądowały również krojone truskawki, winogrona, jabłka, dodatkowy, ceramiczny pojemniczek na cukier, łyżeczki i osobna miseczka z marchewką; przed powrotem do salonu Black złapała z dwa kawałki warzywa oferując je wciąż grzecznie siedzącym w kieszeni szczurom. Podczas powrotu zatrzymała się na moment przy oknie, kontrolnie zerkając na otoczenie; wzmagające się opady śniegu pozostawiały wiele do życzenia.
  — Proszę się częstować — rozbrzmiało w końcu, gdy tylko Black przekroczyła próg salonu. Odstawiła przyniesione rzeczy na elegancki stolik, dość szybko łapiąc za własny kubek i upijając odrobinę napoju. Gdzieś w tle, w korytarzu z którego wyszła dostrzegła ruch który ścignął dziewczęce brwi ku sobie. Rozważała przez chwilę czy nie iść tego sprawdzić, lecz ostatecznie zrezygnowała, wzruszając jedynie ramionami.
  Kubek stuknął o przygotowaną podstawkę, a wiedźma podeszła bliżej kanapy, przyklękając na podłodze; na kanapie między Kimurą a Sanarim wylądowały dwa szczury — od razu poniuchały powietrze z ciekawością, jeden z nich, ciemniejszy, pokusił się nawet by podejść bliżej uda chłopaka i oprzeć jedną z łapek na materiale spodni lecz sekundę później umknął z powrotem ku opartej na kremowym materiale ręce właścicielki.
  — Ten strachajło to Pollux — odezwała się po chwili, odsuwając falę długich włosów pod którą wpełzły gryzonie. — A ten niezainteresowany to Castor, jego brat. Jeśli chcesz je przekupić, to proponuję podzielić się truskawkami, dadzą się za nie pokroić — zaproponowała, spoglądając na jasnowłosego z zaciekawionym błyskiem w oku.
  Gdzieś w tle rozległo się ciche dreptanie przypominające uderzanie drobnych pazurków o panele.

@Yakushimaru Sanari



Salon - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Seiwa-Genji Enma, Yōzei-Genji Setsurō and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Yakushimaru Sanari

Pon 4 Mar - 16:11
 Odetchnął z ulgą - zwracanie się do niej per pani sprawiało, że w brzuchu kotłowało mu się zażenowanie, mimo że przecież nie powinno i tym samym nie wiedział, jak to wyjaśnić. Z pewnością trafi jeszcze niejeden raz na młodą klientkę czy klienta, gdzie nie powinien pozwalać sobie na poufałość. Skrzywił się w duchu; jak zwykle społeczny aspekt pracy strzelał go boleśnie prosto w piszczel. Nie zdążył się też nadziwić puszczonym w jego kierunku oczku, a już kolejna sprawa nadpisała poprzednią w jego głowie, bo… że co? Spojrzał zupełnie innym wzrokiem na swoją przełożoną, która najwidoczniej… o rany, która najwidoczniej udawała swoją powagę przy Hecate. Z gardła wyrwał mu się śmiech; nagła myśl - taka maleńka teoria, że pani Kimura próbowała utrzymać pozory profesjonalizmu nie dlatego, by dać mu dobry przykład, a zwyczajnie po to, by zachować twarz lub, co jeszcze śmieszniejsze, zaimponować Sanariemu, niezwykle go bawiła.
 Póki co jednak nadal ważyły się jego „być albo nie być” w kontekście zdania przedmiotu, więc nie pozwalał sobie na bezpośrednie skonfrontowanie kobiety - przynajmniej na razie. Coś czuł, że dzisiejsza wizyta w domu Black nie będzie jak standardowy dzień pracy, i to nie tylko ze względu na nietypowe zwierzęta. Żałował, że Hecate nie dokończyła zdania, bo zaciekawiło go bardzo, co takiego ostatnio się tu wydarzyło, gdy starsza kobieta się nie powstrzymywała.
 W salonie nie mógł powstrzymać się od ciekawskiego spoglądania to w jeden, to w drugi kąt. W pewnym momencie wstał nawet z kanapy i zaczął trochę niuchać po pomieszczeniu. Z samego początku, gdy tu wszedł, nie wydawało mu się bardzo odbiegające od normy, lecz w tym przypadku diabeł tkwił w szczegółach. Na półkach znajdowały się przeróżne drobne przedmioty, które zmieniały nastrój pokoju i jednocześnie dodawały mu wyjątkowości, przejmując pewnie duszę właścicielki. Świeczki różnego koloru - chętnie zapaliłby którąś z nich - i barwne kryształy albo świece z kryształami w środku. Z wysokich półek gdzieniegdzie zwisały spięte w małe bukiety zasuszone kwiaty i polne rośliny. Natrafił też dwukolorowym spojrzeniem na czaszki różnych rozmiarów i kształtu - może drobnych zwierząt? Nie był w stanie stwierdzić, czy były prawdziwe czy były jedynie ozdobami ze sklepu… tak czy inaczej, robiły wrażenie.
 Dopiero głos dziewczyny rozproszył jego uwagę. Poczuł delikatne ukłucie wstydu, że być może przyłapała go na szperaniu wśród jej rzeczy - mimo że tak naprawdę wcale ich nie dotykał, a jedynie… podziwiał. - Dzięki - rzekł jednak po prostu, uśmiechając się do niej ujmująco, jakby zupełnie nic się nie stało. Chwycił za swój kubek, rozkoszując się dojmującym ciepłem, jakie od niego emanowało. Po zimnicy na zewnątrz gorący napitek był idealny. Zignorował znajdujące się także na tacy cukierniczkę i łyżeczki, decydując się dzisiaj na najczarniejszą czarną szmatę; wziął łyka, który w dodatku poparzył mu język - a więc jego rytuał picia kawy został dopełniony. To była naprawdę dobra kawa.
 Wrócił także na swoje poprzednie miejsce. Zobaczywszy dwa szczurki, które jakby wysypały się z kieszeni Hecate, wydał z siebie miękkie „oooo” - nie mógł się powstrzymać. Wręcz zamarł - jedna ręka na udzie, druga, z kubkiem, w połowie drogi do buzi, gdy jeden z nich postanowił do niego podejść, nie chcąc go odstraszyć, ale niestety i tak maleństwo wróciło z powrotem do bezpiecznych objęć znajomej dłoni. Wziął jeszcze jednego pospiesznego łyka i na tę chwilę odstawił kubek.
 - Oczywiście, że chcę je przekupić - odparł, śmiejąc się, i już sięgał po przekrojone na pół truskawki, które położył na dłoni, a dłoń płasko na miękkiej powierzchni sofy.
 Kimura do tej pory tylko spokojnie sączyła swoją herbatę, aż w pewnym momencie trąciła Sanariego w ramię. Ugh, tak, praca.
 - Myślisz, że coś im dolega? Czy może mamy po prostu sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku? - O szczurach, choć nadal nie były aż tak popularne co chomiki czy świnki morskie, wiedział już więcej niż o wronach. Oczywiście.

Yakushimaru Sanari

Seiwa-Genji Enma, Hecate Black and Yōzei-Genji Setsurō szaleją za tym postem.

Hecate Black

Pon 4 Mar - 17:24
  Na razie nie dotykała własnej kawy zbyt skupiona na pilnowaniu dwójki szczurów, coby żaden z nich nie postanowił nagle wykonać śmiałego skoku z kanapy, byleby tylko dobrać się do przyniesionych na podstawce smakołyków. Widząc, że którykolwiek z dójki zbliżał się do krawędzi kanapy od razu popychała go dłonią w puchaty bok, delikatnym gestem odwodząc od nierozważnego pomysłu. Raz tylko zerknęła ku Kimurze — milczenie kobiety i drobny uśmiech jaki posłała wtedy Black w zupełności wystarczyły by ta zrozumiała, że lekarka rzeczywiście zmierzał ingerować jedynie w absolutnej konieczności. Nie skomentowała tego w żaden sposób, nie zamierzając podważać niczyich kwalifikacji.
  Z chwilowego zamyślenia wyrwała ją odpowiedź chłopaka. Obserwowała jaką taktykę obrał, a widząc, że wziął sobie do serca drobną radę skinęła głową z uznaniem. Szczury, tak jak podejrzewała, nie czekały zbyt długo. Wpierw skuszone zapachem świeżych truskawek uniosły łebki w górę by powęszyć w powietrzu; zaoferowana dłoń mimo że obca, mieściła w sobie skarby o wielkiej wartości. Nie wahały się długo, bo ledwie kilka sekund, zaraz drepcząc w pośpiechu ku pokrojonych smakołykom. Porwały po kawałku, od razu jednak czmychając za zasłonę naturalnie skręconych, rudych pasm. Hecate westchnęła wówczas, choć z wyraźnym rozbawieniem znaczącym głos. Domyślił się, że będąc w pobliżu znacznie ograniczy młodemu stażyście pole pracy. Złapała więc obu pupili w dłonie, bez dłuższego rozważania układając ich na udach Yakushimaru. Najwyraźniej jednak potrzeba dokończenia posiekanej truskawki okazała się większa niż strach przed nieznanym, bo siedziały nieruchomo tak jak je postawiła zajadając w ciszy. Dziewczyna wsparła zaraz dłonie na brzegach kanapy i podniosła się w górę, w końcu sięgając po kubek własnej kawy — również nie użyła cukru, musiał więc być przeznczony dla Kimury, która ukradkiem dodawała po łyżeczce, gdy herbata wydawała jej się nie dość słodka.
  — Mam nadzieję, że nie rozprasza cię rozmowa podczas pracy? — zagaiła po chwili, w przerwie między zdaniami upijając parujący napój. — Prędzej czy później chcąc nie chcąc trafisz na gadatliwych klientów — Długie, szczupłe nogi poniosły wiedźmę ku przestronnemu oknu — za szybą panował jeden z bardziej zimowych krajobrazów jakie widziała od dłuższego czasu. Gałęzie uginające się od śniegu do tego stopnia, że wyglądały, jakby miały lada moment trzasnąć z grozą pod naporem ciężaru, ziemia pokryta bielą tak nieprzeniknioną, że dłuższa obserwacja wywoływała ból w oczach; nie przebijały się żadne krzaki, wystające zwykle z gleby korzenie, leśne podłoże całkowicie zniknęło pod puchem. Nawet wyżłobione ledwie kilkanaście minut wcześniej ślady opon zdawały się już niewidoczne — śnieg padał bardzo uparcie, z minuty na minutę coraz agresywniej. Opadające naprędce grube płatki zamazywały dokładność otoczenia, uniemożliwiały skupienie wzroku. Mimo młodej godziny nabierało się wrażenia jakby lada moment miał zapaść mrok, było dziwnie ciemno, a wisząca za oknem atmosfera napawała swego rodzaju niepokojem. Hecate mruknęła po dłuższym zastanowieniu, przez moment wyglądała jakby poważnie się nad czymś zastanawiała. — Dlaczego weterynaria?
  Wyłuskała z kieszeni metalowe zippo, podchodząc kolejno do każdej z ustawionych na półkach ciemnych świeczek — nie pasowały do utrzymanego głównie w japońskim stylu salonu, gryzły się z nim tak samo jak pozostałe odstające elementy. Jednocześnie jednak nadawały miejscu nuty amerykańskich horrorów, dodawały delikatnego klimatu Salem o którym dziewczyna bardzo często rozmyślała. Drobne płomienie rozsiane po całym pomieszczeniu wzmocniły przeczucie, jakby nagle wcale nie byli w środku lasu w Japonii, tylko gdzieś na rozdrożu dróg, gdzie dwa różne światy ścierały się ze sobą.
  — Nie sądzę, by coś im było, chciałam jedynie skontrolować czy aby na pewno wszystko w porządku — Zerknęła na bok, w ten sam korytarz co wcześniej. Długo wbijała wzrok w ciemność tam panującą, aż w końcu skinęła głową, jakoby w zaproszeniu — coś rzeczywiście pognało jak strzała przez pół salonu, słychać było ciężkie, z lekka wciąż niezdarne tuptanie. Do kogokolwiek by jednak nie należało, zniknął za tyłem kanapy, gdzie wzrok siedzącej dwójki nie sięgał. Hecate udała się moment później w to samo miejsce, wpierw spoglądając na ziemię z przekornym uśmiechem, później pochylając sylwetkę naprzód, by wesprzeć przedramiona na oparciu sofy tuż przy Sanarim. Mógł odczuć jak blisko była po tym, jak podczas krótkiego śmiechu poruszyło się kilka pojedynczych jasnych kosmyków.
  — Ktoś jest wami bardzo zainteresowany — Wsparła policzek na dłoni. — Kimura, też nie miałaś go jeszcze okazji poznać.  Musicie mu tylko dać chwilę, jest jeszcze dość wstydliwy.
  Z boku kanapy na krótką chwilę wychynął ciemny nosek, drobny i mokry, widać było, że węszył w zaciekawieniu. Zniknął jednak szybciej, niż się pojawił.

@Yakushimaru Sanari



Salon - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Satō Kisara and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Yakushimaru Sanari

Sro 13 Mar - 23:28
 Uniósł brwi, kwitując technikę Hecate na „podrzucenie” mu szczurków na kolana tylko myślą: „Cóż, można i tak.” Na pewno nie można było jej zarzucić, że nie poskutkowała, zważywszy na to, jak dwa małe stworzenia pożerały mu teraz truskawki z ręki, jakby tylko to się liczyło. Ale co on mógł wiedzieć - może jak było się szczurem, naprawdę liczyło się tylko jedzenie. Przez moment tylko się im przyglądał, chcąc przyzwyczaić je do siebie jak najbardziej mógł. Kimura na razie nie mówiła nic w związku z tym, od czego powinien zacząć oględziny, ale wiedział już, że taki na ogół stosuje sposób nauki swoich podopiecznych. Nie czekając już dłużej - nie mógł przecież przeciągać tego w nieskończoność - drugą dłonią łagodnie zgarnął ciemniejszego z nich, tego, co chciał jeszcze chwilę temu popełnić spontaniczne samobójstwo z brzegu kanapy.
 - Pollux, hm? - mruknął, choć bardziej do siebie. Uznał, że lepiej najpierw przebadać to bardziej strachliwe zwierzę, żeby mogło jak najszybciej zostać oddane w ręce właścicielki, zapewne oazę bezpieczeństwa w jego oczach. Pollux pisnął i poruszył niespokojnie nosem, od razu chcąc spierdalać od Saniego jak najdalej. Fair, ale musiał sprawdzić, czy wszystko z nim okej, więc zaczął palcami drugiej dłoni przesuwać wolno po drobnym ciele w poszukiwaniu jakichkolwiek guzów czy innych podejrzanych rzeczy. Nie znajdując nic niepokojącego, obejrzał w następnej kolejności zęby, uszy, łapy, a nawet ogon. - Wygląda w porządku. Chce pani sprawdzić po mnie…? - Zerknął w stronę Kimury, która odstawiła kubek swojej - jak się wydawało - cukrowej mikstury i przejęła od niego szczura.
 „Mam nadzieję, że nie rozprasza cię rozmowa podczas pracy?”
 - Mamy okazję się przekonać - odparł, unosząc jeden kącik ust w uśmiechu. W zasadzie to ona była pierwszym gadatliwym klientem, jak to określiła, ale ostatecznie mógł podjąć takie wyzwanie. Dostrzegł wtedy, jak Castor zbliża się do jego kolan, więc pochwycił go zręcznie. Myślał, że to poprzedni z nich był ruchliwy w jego objęciach, ale jednak drugi przekroczył jego oczekiwania. Pogłaskał szczura w łebek i z właściwym sobie zachwytem odkrył, że ten podkłada się wręcz pod ten dotyk. „Niby taki niezainteresowany na początku, ale pieszczoty przyjmie, co?” - pomyślał z rozbawieniem. Spojrzał czarno-zielonymi oczyma na dziewczynę, ale widząc, że spogląda za okno, wrócił uwagą na zwierzę. Wydał z siebie przeciągłe hmmm na jej pytanie. - Kocham zwierzęta - zaczął - i to był główny powód. Zawsze wiedziałem, że chcę się nimi zajmować. - Postanowił nie mówić głośno, że wiele razy wahał się, czy to był dobry wybór. Chyba nie byłby to najlepszy wybór, zważywszy na to, że poniekąd powierzyła mu swoich pupili w opiece. Powtórzył badanie w przypadku Castora, nie spiesząc się za bardzo. Jej chęć profilaktycznego sprawdzenia, czy jej zwierzęta były zdrowe, naturalnie pochwalał. Westchnął jednak; słowa kobiety pociągnęły za sobą inną myśl. - Szkoda, że chociaż połowa właścicieli nie myśli w podobny sposób, Hecate. Może mniej by wtedy słyszeli, że jest już za późno na leczenie w przypadku ich pupili.
 - Z Polluxem jest wszystko w porządku - potwierdziła w międzyczasie Kimura. - Dobra robota.
 Kiwnął nieznacznie głową, ciesząc się, oczywiście, ale też będąc skupionym w większości na badaniu drugiego szczura. Szczególnie że…
 - Wydaje mi się, że czuję grudę pod pachą - powiedział, wymieniając się z opiekunką zwierzątkami, żeby mogła potwierdzić lub - lepiej - zbyć jego obawy.
 - Ja też - odparła zaraz po tym, jak sama sprawdziła. - Co o tym myślisz?
 Sanari przełknął ślinę. - Szczury są podatne na nowotwory - rzekł. Kobieta kiwnęła głową zachęcająco. Blondyn znów zaczepił wzrok na Black, zwracając się tym razem do niej. - To może być coś poważniejszego, ale nie musi. W każdym razie powinniśmy zbadać go w klinice, żeby się upewnić.
 Praktycznie od razu zaczął martwić się o maleństwo - to był zdecydowanie minus tej pracy dla kogoś takiego jak Sanari, czyli osoby o wielkim współczuciu dla zwierząt. Gdyby miał na to środki i wiedzę, leczyłby każde chore stworzenie za darmo.
 W ramach nagrody dał Polluxowi w swojej ręce kolejną truskawkę i drugą podał Kimurze zabawiającą Castora. Jedzenie w istocie działało jak magia na te dwie kulki krótkiego futerka. Jego zainteresowanie przyciągnął nieregularny tupot… czegoś? Kogoś? Nie zauważył od razu, że Hecate znajdowała się teraz za nim, dlatego też gdy poczuł jej oddech praktycznie przy uchu, poczuł lekkie dreszcze przebiegające wzdłuż karku i kręgosłupa.
 Zaśmiał się, słysząc jej słowa. Zwrócił się do Kimury. - Rozumiem, że to pani miała na myśli, mówiąc, że z każdą wizytą wydaje się być ich więcej, co?
 - Dokładnie - odparła, prawie szepcząc, ponieważ jednocześnie wyginała szyję do granic możliwości, by tylko dojrzeć, kto dołączył do gromady Hecate. Wbiła w Black ciekawskie spojrzenie. Sanari w tym czasie - przytuliwszy szczurka do piersi - powoli przekręcił się na sofie i także wsparł się na oparciu, zaraz obok rudowłosej. - Co tym razem? Czy to…
 - ...wilk? - szepnął, ale takim tonem, jakby krzyczał, kiedy spostrzegł go dosłownie dosłownie kątem oka. Skierował dwukolorowe ślepia na pochylającą się dziewczynę, a na jego ustach już formował się uśmiech.

Yakushimaru Sanari

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Czw 14 Mar - 0:48
  Obserwowała z uwagą sposób w jaki młody chłopak obchodzi się z jej zwierzętami. Te były dla niej bardzo ważne, ważniejsze od większości ludzi i duchów które znała, musiała mieć więc pewność, że trafiły w dobre ręce. Bez względu na to, czy Kimura polecała swojego podopiecznego czy nie, Black musiała się upewnić na własną rękę. Nic więc dziwnego, że barwne tęczówki śledziły każde najmniejsze drgnięcie mięśnia stażysty nie zostawiając na nim nawet suchej nitki. Mogła żartować, śmiać się do rozpuku i żartować do woli, lecz gdy w grę wchodzili jej pupile, to nie zamierzała pobłażać nikomu. Pierwsze minuty badania były więc testem nie tylko wiedzy ale i zdobycia uznania wiedźmy z Kinigmi. Weterynarka siedząca na drugim końcu kanapy musiała wiedzieć co się święcić, wyczuć nagłą powagę obciążającą powietrze w pomieszczeniu oraz zrozumieć, że nawet płomienie zapalonych przed momentem świec drgały w przestrachu; chciała, naprawdę bardzo chciała wierzyć w to, że płomieniami poruszył jakiś niewyczuwalny przeciąg, a nie czerwonowłosy omen śmierci.
  Hecate lico miała niewzruszone. Patrzyła nieustannie na trzymanego w dłoniach chłopaka szczura; głowa drgnęła jej delikatnie na bok, gdy zwierzę wydało z siebie przestraszony pisk lecz nie zareagowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak maluch podchodził do obcych.
  — Kocham zwierzęta.
  Mruknęła w końcu ukontentowana i to nie tylko odpowiedzią. Najwyraźniej tym krótkim badaniem spełnił oczekiwania dziewczyny, bo pozwolił kącikom ust unieść się w łagodnym uśmiechu. A więc był jedną z tych osób, pomyślała sobie, przenosząc zaraz wzrok na nieco starszą od siebie kobietę, by skinąć jej powoli głową. Ta odetchnęła z wyraźną ulgą, w końcu pozwalając sobie na zajęcie wygodniejszej pozycji — do tej pory siedziała jakaś dziwnie spięta, całkiem jakby czekał na wyrok sądu w ważnej sprawie. I może tak właśnie było.
  — Podobasz mi się, Sanari — powiedziała w końcu, niby to w komentarzu na jego słowa. Oczekiwała przecież odzewu, po to zadała mu pytanie, prawda? Podczas mówienia patrzyła na niego z delikatnie przymrużonymi oczami; tęczówki odbijały światło rozłożonych po salonie świec w dziwnie ruchomy sposób, sprawiały wrażenie jakby czekolada upłynniła się w jednej tęczówce szukając miejsca do ujścia zaś w drugiej kruszony, arktyczny lód rozbryzgiwał wodę oceanu do którego akurat wpadał. Dała mu jednak szybko — a może i nie szybko? Urok tego mieszkania sprawiał, że miło się wrażenie jakby czasoprzestrzeń wpadała w jakieś dziwne załamanie, w końcu dlaczego za oknem robiło się tak ciemno w tak szybkim tempie? — spokój, chwilowo przenosząc wzrok na szczura tkwiącego w rękach kobiety.
  — Przyjadę więc jutro do kliniki. Mam nadzieję, że jedno z was znajdzie czas? — Uniosła jedną z brwi w pytającym geście, oczekując określenia czasowej dostępności przez goszczoną dwójkę. Podejrzewała, że nie musiała nic dodawać o tym, że nie zamierzała czekać z wizytą. Chciała jak najszybciej poznać diagnozę odnośnie znalezionego guza i wyleczyć go za wczasu, niezależnie od tego czym miał się okazać. — Niemniej jeszcze dwa dni temu go nie miał, więc może to kaszak? — podsunęła, tym razem spoglądając głównie na Kimurę. Nawet jeśli sama nie znała się na weterynarii tak dobrze jak pozostała dwójka, to mimo wszystko miała sporo do czynienia ze zwierzętami. Jeśli mogła, to zawsze im pomagała.
  Podczas gdy oni oboje przechylali się dyskretnie by sięgnąć wzrokiem postaci skrytej za kanapą, Black wyciągnęła rękę ku kobiecie, odbierając od niej jednego ze szczurów — wpierw pogłaskała go po łebku, później odkładając z powrotem do kieszeni bluzy, gdzie z pewnością czuł się bezpieczniej niż na otwartej przestrzeni.
  — Kimura ma tendencję do przesady. I to nie tylko w kwestii zwierząt które ze mną mieszkają — odezwała się w końcu, a słysząc pretensjonalne "Hecate!" wywróciła tylko oczyma; ramiona drgnęły jej wtedy w tłumionym rozbawieniu, widać to było. Najwyraźniej świetnie się bawiła rzucając tajemnicze smaczki z życia pozornie bardzo uporządkowanej i nad wyraz spokojnej weterynarki. Pochylił się nagle naprzód, tuż przy Sanarim, przy którym stale przecież stała; część rudych kosmyków zsunęła się wówczas z ramion dziewczyny, rozpościeraj w powietrzu wyraźną acz subtelną woń igliwa i petrichoru. Jej dłoń opadła niespodziewanie na udo chłopaka, jakoś w połowie odległości między biodrem a kolanem — palce rozcapierzyły się na materiale spodni zbyt drapieżnie, by można było to uznać za przypadek, a już szczególnie w momencie, w którym kciuk zahaczył o wewnętrzny szew ubrania. Szczur trzymany przy piersi od razu zrozumiał w czym rzecz — wyrwał się z lekkiego uścisku gnając do rękawa Hecate po którym wspiął się w górę, odnajdując najoptymalniejszą drogę do swojego brata. Rudowłosa nie od razu cofnęła dłoń. Wpierw obróciła twarz, konfrontując ślepia z czernią i zielenią lśniącymi ledwie kilka marnych centymetrów dalej. Z tej odległości mogła dokładnie obejrzeć młodzieńczą twarz, wszystkie jej najdrobniejsze detale, wydziergane dłońmi lata kosmyki wpadające na lico, miękkość ust które niewątpliwie bez przeszkód uchyliłyby się pod naporem ledwie opuszków. Mruknęła wówczas z satysfakcją, nisko i głęboko z kocią wręcz naleciałością. Może w swoim domu trzymała również takiego czworonoga? Musiała, to nie było możliwe żeby... Wstępujący na oblicze Black uśmiech ucinał wszelkie myśli — ułożenie warg emanowało figlarną wręcz pewnością siebie.
  — Może wilk, może nie. Ty mi powiedz — rzuciła zaczepnie, choć ton jakim mówiła niekoniecznie pasował do wypowiadanych słów. Brzmiała, jakby rzucała mu wyzwanie, ale na pewno nie w dziedzinie obejmującej zwierzęta. Zaserwowana fraza osiadła ciepłem oddechu na twarzy Yakushimaru; ich twarze dzieliła wtedy zbyt mała odległość by nie odczuł podniesionej mową temperatury. Cofnęła się krótką chwilę później, pozostawiając za sobą jedynie widmo niedosytu.
  Światła zgasły bardzo niespodziewanie. Dopiero w obliczu odcięcia prądu dało się zauważyć jak wielka ciemność zdążyła zapanować za sporych rozmiarów oknem; za szkłem widać było już tylko grubą zasłonę wściekłej śnieżycy.
  — Zapalę więcej świec — Rozbrzmiało łagodnie za kanapą. Gdy tylko wiedźma ruszyła naprzód, szczenię dotychczas schowane przed obcymi oczyma pognało naprzód; wątły blask świec nakreślił jego sylwetkę — przeplatajcie się w sierści beże, czernie i brązy, jaskrawo niebieskie ślepia wpatrzone nieprzerwanie w właścicielkę, wciąż trochę niezdarne łapki kroczące dzielnie naprzód.

@Yakushimaru Sanari



Salon - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku