the past is never dead (Minoru & Keita) - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Gotō Keita

Czw 29 Wrz - 0:21
First topic message reminder :

4 października 2033

  Z nieba siąpi jesienny deszcz, chociaż na dworze stosunkowo ciepło. Dzieciaki z Nanashi wypływają na ulicę wraz z pierwszymi kroplami. Ich stopy pierzchną w różnych kierunkach a za nimi rytm małych stópek jak tych myszy, które poukrywane w norkach niuchają codziennych nowości. Widzi Keita jednego dzieciaka, który buszuje przy radio ustawionym bliżej wyjścia z prowizorycznej klitki-garażu. Kiedy unosi ciało do góry, tego już nie ma. Nie ma też i jenów, które bezmyślnie zostawił koło odbiornika. Wzdycha a westchnięcie to idzie w parze z zerknięciem na zegarek. Ma jeszcze czas, chociaż kolejny z klientów lubił zaskakiwać — czy to wcześniejszym pojawieniem się, czy przyjściem stanowczo po umówionym czasie. Zakład otwarty miał o równych porach, więc jak ten pies wiernie czekał na każdą ze znajomych już twarzy.
  Wykorzystując ostatnie chwile spokoju wślizguje się pod auto samego Kiyamoto Ryujina. W niedawnym czasie lider Kyōken odkrył nową rozrywkę — śmiganie po śliskich ulicach Nanashi w tempie wyprzedzającym zdolności jego auta. Tym razem konsekwencjami są jedynie wgniecenia w karoserii, choć Keita doszukał się czegoś jeszcze. Małego czipa, prezentu od świata dla Kyōken, schowanego w okolicach belki progowej. Nadajnik przyozdobiony jest ręcznie namalowanym, kolorowym uśmieszkiem, jakby właściciel sprzętu nie lokalizator a kartkę z życzeniami przykleił do auta. Biorąc do ręki kolejną fajkę mężczyzna z politowaniem uśmiecha się ku znalezisku. Zanim zdąży skarb ten wsunąć w kieszeń spodni, progi jego warsztatu przekracza znana mu już sylwetka.
  Do Nanashi wpadali różni ludzie. Szczególnie ci, którzy ku obniżeniu kosztów szukali tańszych zamienników auto-speców z centrum. Keita odpala fajkę, kiwa mu głową w niemym przywitaniu i zamyśla się na moment, by już werbalnie przywitać Minoru słowami:
Te dwie nowe? — Palcem wskazuje na własną szyję, która na tę krótką chwilę staje się lustrem dla ciała Yoshidy; wydaje mu się, że dwie pociągłe, choć skromne blizny na ciele mężczyzny zdają się błyszczeć świeżością.
  Keita zaciąga się papierosem po raz kolejny, oblizuje wargi z warstwą nikotynowej gorzkości i podbródkiem zaprasza klienta w głąb warsztatu. Chodził tędy nie raz i nie pięć. Wokół zmieniają się jedynie sprzęty — od broni białej, przez palne samoróbki, drobne usterki w domowych sprzętach czy, co dzisiejszego ranka wpadło mu w ręce, stara, metalowa pozytywka. Przy zabawce ciało mechanika nieruchomieje. Keita nieznacznie odwraca twarz ku Yoshidzie i mówi:
Mogłaby ci się spodobać. Jak ją przynieśli to grała Deutschland uber Alles. — Zza papierosowego dymu rysuje się krótki, wymuskany szczególnie dla tego komentarza, prowokacyjny uśmiech.
  Drugie z pomieszczeń jest mniejsze, czystsze, lepiej zorganizowane. Ściany pokryte matami z narzędziami różnego pokroju. Kilka stołów o konkretnych funkcjach, na nich części lśniące w blasku zimnego, jasnego światła uwieszonego tuż pod sufitem. A w jednym kącie jego dziecko — piękna, ulepszona wczorajszego dnia Sawa.
Dobrze, Minoru, to zacznijmy od rzeczy najprostszej. — Zostawiając fajkę między zębami sięga po owalny przedmiot. — Wyjebałem dzisiaj takich trzy. Nie wiem, co twoi ludzie robią z autami, ale rozruszniki w ich samochodach przypominają zwęglone kości.
Schylając się z jednej z szuflad wyciąga lśniący kastet.
Wyczyszczony, zapadania działa jak powinna, więc i nóż ładnie wyskoczy. Wstawiłem i nowe ostrze, bo Ryuuk z centrum wypuścił świeżą ich serię. Jakimś cudem część partii dotarła do Nanashi.
Przez następne kilka minut przekazuje to mniejsze, to większe sprzęty pozostawione w jego rękach. Tylko niektóre komentuje, myśli skruszając do oszczędnych i konkretnych zdań. Po przekazaniu ostatniego elementu staje tuż obok gościa i marszcząc brwi w chwilowym zawahaniu pyta:
Kojarzysz ten symbol? — W dłonie przekazuje mu wyciągnięty z samochodu Ryujina nadajnik.
Pochylając głowę ku prawemu barkowi przygląda się mężczyźnie uważnie, jak kot śledzący najmniejsze drgnięcia mięśni. Dłoń automatycznie wędruje ku jednemu blatu, na nim się też opiera. W jasnym świetle warsztatu fizjonomia Minoru zdaje się Gotō ostrzejsza, nieprzychylna. Mimo to nie wycofuje sylwetki, jakby sama interakcja z mężczyzną zobowiązywała do dziwnej zuchwałości. Wolną dłonią dotyka karku, który miarowo rozmasowuje.
Znalazłem to w aucie Kiyamoto, ale podobne uśmieszki widziałem na murach w Haiiro Chiko. Cholera wie, czy to dzieciaki bawią się w gangi, czy rzeczywiście komuś przeszkadza Kyōken.

@Minoru Yoshida


Ostatnio zmieniony przez Keita Gotō dnia Sro 5 Paź - 23:34, w całości zmieniany 1 raz
Gotō Keita

Gotō Keita

Pon 26 Gru - 23:00
Nie przepadał za bezmyślnym rozlewaniem krwi, obijaniem pijanych twarzy dla czystej zabawy. Słowa, nawet te najbardziej butne, traktował niczym deszcz obijający się o szybę. Dopóki nie wpełzały do mieszkania, nie stanowiły problemu. Dlatego psioczy pod nosem i przekleństwa połyka przy bólu żuchwy. Nawet nie wie, kiedy czyjaś pięść wszczepiła się w jego kości. Kurwa. Naprawdę nie przepadał za bezcelowymi bijatykami. Kręci głową w niedowierzaniu i chwyta pod rękę mężczyznę, który wcześniej został porzucony przez Minoru. Z jego nosa jucha jak fala spada na obite wargi, oko przekrwione i zdaje się, że od obuchowego uderzenia wciśnięta część czaszki.
  — I trzeba było? — szepce do jego ucha, gdy usłużne dłonie podnoszą zapijaczone ciało do góry i na kołaczących się nogach oddają je w ramiona drugiego, mniej obitego mężczyzny. Tamten nic nie mówi a jedynie kurwiki palą się pod jego źrenicami; podjudzane żarem pomarańczowych świetlówek wypisują na twarzy mechanika niewerbalne rozcięcia. Zanim jednak wypluje o jedno słowo za dużo, wkurwione i okalane sinizną spojrzenie przepełznie po maleńkim tatuażu schowanym pod okiem Keity. Wredny uśmiech pociągnie policzki pijaka do góry, gdy ten wycharczy ostatnie:
  — Od kiedy Kyōken bije lokalów?
  — Od momentu, w którym lokalsi chleją na potęgę i wypierdalają swoje dzieciaki z domów — odpowiada szybko, mało wzruszony, bo podobne komentarze wielokrotnie padały pomiędzy nim a wrogimi duszami. — Zabierzcie go do szpitala. — To powiedziawszy wciska w kieszeń jednego wysunięte z kieszeni poręcze jenów. Szlag by ich trafił. Domorosłych awanturników o krwi porywczej jak u narwanego psa. Podirytowanie spojrzenie pełznie od mężczyzn ku pląsającemu gdzieś obok Minoru. Tamten nie lepszy. Narwany szakal bez krztyny pomyślunku. A wystarczyłaby iskra samoświadomości, by nie przypierdalać się do pierwszej lepszej osoby. Wzdycha a upuszczane powietrze jest ciężkie i nieprzyjemne.
  Już za nastoletnich czasów nauczono go, by nie tykać się każdej lepszej zaczepki. “Po chuj?”, mówił Yukida. Należy stopniować potrzebę konfrontacji i nie nadwyrężać karku. Być mądrzejszym od szlajających się debili, w szczególności pół-przytomnych mord w żyłach z alkoholem zamiast krwi. Klnie cicho. Do cholery, jako przedstawiciel Kyōken wmieszał się w bójkę i to w miejscu publicznym. W pubie, który nie dość, że stojący od wieków, to będący miejscem nawarstwiających się informacji. Widzi, jak barman spogląda na niego okiem ni to rozbawionym, ni podstępnym. Wie, że posiadł o dzieciaku strzępy informacji być może warte rozpowszechnienia. Zdenerwowany język przejeżdża po górnej linii zębów, gdy przez głowę przesiąkają szybkie rozwiązania dla wydarzenia. Kończy je skrzyp a później trzaśnięcie zamykanych drzwi. Mokra szmata ląduje na zakrwawionych elementach — blacie, podłodze. Jedno, najbardziej poszkodowane krzesło idzie w odstawkę. Z pokręceniem głowy Gotō podchodzi do zaangażowanego w porządki barmana, nachyla się nad jego uchem i mówi jedno, słyszalne tylko dla mężczyzny zdanie. Tamten uśmiecha się. Kiwa głową i całość sytuacji starta zostaje płynnym ruchem mopa.
  Dopiero wtedy wraca do Minoru z rozdrażnionym cmoknięciem, ale wyzbywa się negatywnych komentarzy. Być mądrzejszym od szlajających się debili. Jakby bijatyka nie wydarzyła się, czemu zdecydowanie zaprzecza ból pod podbródkiem, wraca do tematu. Zanim jednak kolejna prośba wymsknie się z ust, tamten rzuca kolejnym irracjonalizmem.
  — Porwać? Zabić? — Parska rozbawiony, choć dawkę niedowierzającego śmiechu dusi w gardle. Czy wyglądał na bezmyślnego mordercę? Bezmózgiego debila, który ludzi zaciąga do lasu i w sposób równie idiotyczny pozbawia ich życia? Jeśli tak, to naprawdę nie doceniał swojej sławy. Rozbawiony wraca do paczki z papierosami, by zeń wyłuskać kolejną, świeżą. Zapala ją i z pierwszym haustem nikotyny wyzbywa się pobłażliwego wyrazu twarzy. Odpowiada po czasie: — To prywatna sprawa i nie, nie mam zamiaru nikogo dobijać. Wierzę w choć minimalnie rozwiniętą u każdego komunikację, wiesz, wystarczy jej podstawowy poziom. — W tle krew z blatu starta zostaje brudną szmatą. Najwidoczniej nie każdy posiadał w sobie wystarczające dawki cierpliwości, by rozmową sięgać potrzebnych czasami rozwiązań.I nie jestem debilem, by rzucać się na życie bogatego typa, inwestora pewnie, z centrum Fukkatsu. Potrzebuję tylko informacji. — Pauza. — Dalej, Minoru, koniec tej gry, powiedz, czego chcesz w zamian albo odpraw mnie z kwitkiem. Nie lubię marnować czasu.



the past is never dead (Minoru & Keita) - Page 2 AjTOsbT
Gotō Keita

Minoru Yoshida ubóstwia ten post.

Minoru Yoshida
Pon 9 Sty - 2:37
Na krótką chwilę skupił swoje spojrzenie na ciele towarzysza. Mimo że ich styl walki był zupełnie inny, Keita przysłużył się w tej drobnej bijatyce, która stanowiła zaledwie rozgrzewkę przed resztą dnia. Po krótkiej chwili przyglądaniu się, Yoshida dostrzegł na chłopięcej twarzy jarzącą się iskrę, ukrytą głęboko w jego wnętrzu. Interesowało go dlaczego postanowił dołączyć do obrzydliwie neutralnej grupy, podczas gdy gnieździł w sobie niesamowity potencjał, który można było z niego wydobyć. Ciekawe, kto stanie się lądem do uśpionej na dnie umysłu bomby zegarowej.
Na słowa o Kyōken uniósł brew, będąc ciekaw jedynie tego, w jaki sposób postanowi to ugrać. Zaśmiał się krótko do siebie, gdy argumentem stanowili pijacy — akurat. Dostrzegając hojność w postaci banknotu, cmoknął niepocieszony. Wciąż znajdowała się w nim garstka uprzejmości, która w Nanashi nie pasowała. Czy uważa, że w ten sposób uratuje całe miasto, gdy okaże odrobinę dobroci i wyrozumiałości?
Minoru też nie zawsze reaguje na zaczepki. Prawdopodobnie Keita nie zrozumie, że w tym momencie kierowała go chęć wyrządzenia komuś krzywdy. Przepełniona nienawiść do takich ludzi... to ona powodowała, że czasami musiał sobie ulżyć. Sprawiało mu to satysfakcję; czując rozchodzące ciepło na kostkach, intensywny zapach krwi oraz narastające obrażenia nieprzyjaciela. I ta adrenalina, kurwa. To słodko-gorzkie uczucie, które wywoływało w nim dzikie instynkty, mieszające się podnieceniem. Zbyt trudne do opisania i zbyt uzależniające, by z tego zrezygnować.
Obserwował przez moment Gotō. Zauważył, że ewidentnie martwił się swoją reputacją. Niesamowite, że Yoshida dawniej także przejmował się takimi kwestiami. Kto i co powie, komu musiał zaimponować, by zostać zauważonym. W dalszym ciągu chroni swoją drugą tożsamość, jednak zdecydowanie mniej przejmuje się swoimi wybrykami — od jakiegoś czasu balansuje na granicy życia i śmierci, będąc panem własnego losu. Yoshida szybko zrozumiał jak działa jego świat; liczy się to jak umierasz, nie jak przeżywasz życie. Nie cofasz się w przeszłość, nie patrzysz w przyszłość. Jest tu i teraz, a w tym momencie miał cholerną ochotę sprać komuś mordę. Niezależnie od impulsywnej decyzji, opinii mężczyzny czy grymasu Keity. I tak miał niezbyt przychylną reputację, która krąży nie tylko w samym Nanashi — a tylko naiwni nie czują fetoru śmierci, który ciągnie się zza Minoru od dobrych kliku lat.
Ja bym zabił — odpowiedział całkiem z poważną minął, by po chwili uraczyć go krótkim parsknięciem. Nie wiadomo, czy faktycznie żartował czy mówił śmiertelnie poważnie, dosłownie aż na zabój — Wiesz, morderstwo też jest pewnego rodzaju komunikacją, szczególnie jeżeli chodzi o bogatego typka. Zależy co i komu chcesz przekazać — odparł z niebezpiecznym błyskiem w oku, oddając mu zdjęcie — Prywatna sprawa, powiadasz? Brzmi tak jakbyś miał nie wiadomo jaki sekret do ukrycia — kontynuuje w słyszalnym rozbawieniu, zakładając ręce na piersi, dalej świdrując go swoim ciemnym spojrzeniem.
Naprawdę? Miałeś ładnie prosić, nie ponaglać. Jak nie lubisz marnować czasu, to wiesz gdzie są drzwi. Może na dark webie dowiesz się więcej informacji na temat tego kolesia, a może wpierdolisz się w jakieś gówno — odpowiedział, wzruszając ramionami — Wcześniej chciałeś tylko nazwiska, teraz chcesz informacji? To będzie wiele Cię kosztowało. Jako ktoś z Kyōken nie sądzę byś był w stanie wyręczyć się przysługą, które miewam. Musisz mi dać coś jeszcze  w zanadrzu lub, jak to powiedziałeś, ładnie poprosić.

@Keita Gotō



the past is never dead (Minoru & Keita) - Page 2 EHjauEm
Minoru Yoshida
Sponsored content
maj 2038 roku