Strona 2 z 2 • 1, 2
First topic message reminder :
Las na terenach należących do rodziny Aikiryu
Powiedzieć, że wejście do tego lasu wywołuje ciarki na plecach to nic nie powiedzieć. Z natury człowiek o zdrowych zmysłach nie zapuściłby się w głębiny tego wiekowego zbioru powyginanych, starych drzew, jednak w noc Halloween droga jest oświetlona lampami w kształcie dyń i upiorów, dodając otuchy nawet największym chojrakom. Żwawy przemarsz sprawi, że w ciągu dziesięciu minut uczestnik jest w stanie przebyć trasę od bramy wjazdowej, gdzie zmuszony został, by porzucić pojazd, do samej rezydencji. Przecież co złego może się stać?
O nadzieję, nie było łatwo. Powiedziałaby nawet, że we współczesnym rozrachunku rzeczywistości, na jaką patrzyła, niewielu mogło się nią żywo szczycić. Niektórzy jej nie potrzebowali - brali to, czego chcieli, nie pytając nikogo o zgodę. I przekraczając jakiekolwiek granice. Chciała wierzyć, że w każdym znajdowało się jakieś dobro, uparcie go szukała w spotykanych ludziach. Alenie była w tym doskonała, doskonale wiedziała jak reagowała na jedną konkretną grupę, której nie potrafiła nawet nazwać ludźmi. Bestie. I nawet yurei klasyfikowała wyżej. Nie umiała inaczej. Znała smak nienawiści. I to właśnie nadzieja, dawała szansę na światło w jej przyszłości.
- Nie każdy - pokręciła głową. Spotykała wielu dorosłych, starszych, którzy nawet nie próbowali rozumieć jej perspektywy. Uciekali się do zasad, do konsensów, do strachu. Zasłaniali się obiektywizmem. Niewielu poświęcało wystarczająco uwagi, by chcieć tłumaczyć, by chcieć dostrzec w rzucanych słowach ich prawdziwe źródło. Podobieństwo, które dostrzegała, wiązało się wiec z czymś więcej. Z cienką stroną szacunku, iskry, która błysnęła, jak nowy, zapalony świeżo lampion.
- Właściwie... to nie znalazłam informacji, żeby kiedykolwiek zniknęły. Tam na zachodzie, ludzie wydają się bardzo mocno... ograniczeni, jeśli chodzi o wiarę - coś podobnego współcześnie działo się wszędzie, ale odnosiła niejasne wrażenie, że tutaj - przynajmniej uświadomieni, przestawali tonąć w ignorancji - ...a może po prostu te duchy, nie chcą zniknąć? - dopowiedziała ciszej, bardziej do siebie. Czy tęsknota za ludzkim ciałem i żywotem, mogłaby być tak silna?
- ...w końcu jesteśmy ludźmi. Natury podobno nie da się oszukać - wzruszyła ramionami. I miała tu na myśli te złe i te dobre wartości. Kultura mogła mieć jednak różne ukierunkowania i źródła. Zawsze jednak stykały się w kilku punktach wspólnych. Pamiętała nawet w innych religiach słowa o tym, ze istnieje świat widzialny i niewidzialny, a wiec musieli zakładać rzeczywistość duchów. Zależnie od potrzeb i perspektywy- każda stawała się tajemnicą, godną odkrywania. Człowiek, był jedną z nich. A Nakamura się w tej kwestii od tej reguły nie różnił.
- Kiedyś... zapytam cię o to więcej. Ale z perspektywy artystycznej fizjognomii - nie patrzyła na mężczyznę, wciąż wydawał się być ambiwalentnie od niej odległy i bliski. I dopiero późniejsze słowa, miały jej pomoc zrozumieć podejście. Potrafiła mówić dużo, gdy temat był jej bliski, ale potrafiła i drążyć, gdy dostrzegała gdzieś interesującą tajemnicę - Czyli, powtórzyłbyś wszystkie wybory? - podniosła wzrok. Ona... ona żałowała przeszłości. Wyborów, jakie podjęła. I żałowała osób, do których dziś chciałaby wrócić, chociaż nie potrafiła.
Zbliżali się do granicy, w której, zgodnie z obietnicą, miał ją odprowadzić. I zamarła, nim rzeczywiście mogła zniknąć w świetle bijącym od rezydencji i głównej sali - Czy da się was odróżnić od ludzi? To znaczy, w ciele - zapytała, zanim w ogóle pomyślała. Ile z osób, które dziś zdążyła spotkać, mianowały się ludźmi? Czujny alarm błysnął pod skórą serią impulsów. Zadrżała. Mogła mieć pewność tylko do tych, których już znała lub kojarzyła. Źrenice spojrzenia rozszerzyły się i coś błysnęło, tląc się w czach niby iskierki ciemnego złota - Opowiesz mi, proszę? - nie przejęła drżeniem, które poruszyło ciałem. Nawet jeśli żartował, wiedział więcej, a tej wiedzy potrzebowała. Miewała już sny, w których męczyły ją nieznajome postaci, otrzymywała dziwne wiadomości do przekazania, czasem, po prostu się męczyła. Jeszcze częściej dostrzegała wędrujące cienie. Mogła udawać, ale zbyt często pojawiały się na jej rysunkach, by można było uznać za zbieg okoliczności. Ewentualnością było tylko długotrwałe szaleństwo. W to, nie wierzyła.
Być może, prowokowała. Coś, czego nie rozumiała, coś, co jawiło się niebezpieczeństwem i szukaną przez nią tajemnicą. Prowokowała i odpowiedzi. Czy prawdziwe - im więcej pytała, tym bardziej wiarygodne zdawały się być, potwierdzone ostatecznie jawnym przyznaniem - Nie wiem, czy będę potrzebowała, ale jeśli... chciałabym wiedzieć, ze znajdzie się ktoś, kto - tym razem dopowiedziała tylko w myśli - mnie uratuje - patrzyła z całkowitą powagą - jaka możliwość? - uniosła podbródek. Niby z wyzwaniem. Jesli z niej kpił, mogła gorzko pożałować, ale w tej jednej chwili, nic jej nie obchodziło.
Zamrugała, wciąż wpatrzona w ducha - keiyaku suru... kontrakt... tak? - pokręciła wolno głową - Nie, nigdy. Niewiele wiem o tym - przyznała, przygryzające wargę, nieco zbyt mocno, powstrzymując się, by nie zrobić tego do krwi. Serce, wciąż dzwonem obijało się w piersi, a skroni czuła intensywne pulsowanie. Wszelkie dźwięki sprowadziły się do jednej sceny, to co poza tym - mdło dudniło w oddali.
@Nakamura Kyou
- Nie każdy - pokręciła głową. Spotykała wielu dorosłych, starszych, którzy nawet nie próbowali rozumieć jej perspektywy. Uciekali się do zasad, do konsensów, do strachu. Zasłaniali się obiektywizmem. Niewielu poświęcało wystarczająco uwagi, by chcieć tłumaczyć, by chcieć dostrzec w rzucanych słowach ich prawdziwe źródło. Podobieństwo, które dostrzegała, wiązało się wiec z czymś więcej. Z cienką stroną szacunku, iskry, która błysnęła, jak nowy, zapalony świeżo lampion.
- Właściwie... to nie znalazłam informacji, żeby kiedykolwiek zniknęły. Tam na zachodzie, ludzie wydają się bardzo mocno... ograniczeni, jeśli chodzi o wiarę - coś podobnego współcześnie działo się wszędzie, ale odnosiła niejasne wrażenie, że tutaj - przynajmniej uświadomieni, przestawali tonąć w ignorancji - ...a może po prostu te duchy, nie chcą zniknąć? - dopowiedziała ciszej, bardziej do siebie. Czy tęsknota za ludzkim ciałem i żywotem, mogłaby być tak silna?
- ...w końcu jesteśmy ludźmi. Natury podobno nie da się oszukać - wzruszyła ramionami. I miała tu na myśli te złe i te dobre wartości. Kultura mogła mieć jednak różne ukierunkowania i źródła. Zawsze jednak stykały się w kilku punktach wspólnych. Pamiętała nawet w innych religiach słowa o tym, ze istnieje świat widzialny i niewidzialny, a wiec musieli zakładać rzeczywistość duchów. Zależnie od potrzeb i perspektywy- każda stawała się tajemnicą, godną odkrywania. Człowiek, był jedną z nich. A Nakamura się w tej kwestii od tej reguły nie różnił.
- Kiedyś... zapytam cię o to więcej. Ale z perspektywy artystycznej fizjognomii - nie patrzyła na mężczyznę, wciąż wydawał się być ambiwalentnie od niej odległy i bliski. I dopiero późniejsze słowa, miały jej pomoc zrozumieć podejście. Potrafiła mówić dużo, gdy temat był jej bliski, ale potrafiła i drążyć, gdy dostrzegała gdzieś interesującą tajemnicę - Czyli, powtórzyłbyś wszystkie wybory? - podniosła wzrok. Ona... ona żałowała przeszłości. Wyborów, jakie podjęła. I żałowała osób, do których dziś chciałaby wrócić, chociaż nie potrafiła.
Zbliżali się do granicy, w której, zgodnie z obietnicą, miał ją odprowadzić. I zamarła, nim rzeczywiście mogła zniknąć w świetle bijącym od rezydencji i głównej sali - Czy da się was odróżnić od ludzi? To znaczy, w ciele - zapytała, zanim w ogóle pomyślała. Ile z osób, które dziś zdążyła spotkać, mianowały się ludźmi? Czujny alarm błysnął pod skórą serią impulsów. Zadrżała. Mogła mieć pewność tylko do tych, których już znała lub kojarzyła. Źrenice spojrzenia rozszerzyły się i coś błysnęło, tląc się w czach niby iskierki ciemnego złota - Opowiesz mi, proszę? - nie przejęła drżeniem, które poruszyło ciałem. Nawet jeśli żartował, wiedział więcej, a tej wiedzy potrzebowała. Miewała już sny, w których męczyły ją nieznajome postaci, otrzymywała dziwne wiadomości do przekazania, czasem, po prostu się męczyła. Jeszcze częściej dostrzegała wędrujące cienie. Mogła udawać, ale zbyt często pojawiały się na jej rysunkach, by można było uznać za zbieg okoliczności. Ewentualnością było tylko długotrwałe szaleństwo. W to, nie wierzyła.
Być może, prowokowała. Coś, czego nie rozumiała, coś, co jawiło się niebezpieczeństwem i szukaną przez nią tajemnicą. Prowokowała i odpowiedzi. Czy prawdziwe - im więcej pytała, tym bardziej wiarygodne zdawały się być, potwierdzone ostatecznie jawnym przyznaniem - Nie wiem, czy będę potrzebowała, ale jeśli... chciałabym wiedzieć, ze znajdzie się ktoś, kto - tym razem dopowiedziała tylko w myśli - mnie uratuje - patrzyła z całkowitą powagą - jaka możliwość? - uniosła podbródek. Niby z wyzwaniem. Jesli z niej kpił, mogła gorzko pożałować, ale w tej jednej chwili, nic jej nie obchodziło.
Zamrugała, wciąż wpatrzona w ducha - keiyaku suru... kontrakt... tak? - pokręciła wolno głową - Nie, nigdy. Niewiele wiem o tym - przyznała, przygryzające wargę, nieco zbyt mocno, powstrzymując się, by nie zrobić tego do krwi. Serce, wciąż dzwonem obijało się w piersi, a skroni czuła intensywne pulsowanie. Wszelkie dźwięki sprowadziły się do jednej sceny, to co poza tym - mdło dudniło w oddali.
@Nakamura Kyou
Niektórzy byli uparci w swoich poglądach i przekonaniach - wiedział o tym doskonale. Przecież walczył z wiatrakami za każdym razem, kiedy próbował czemuś się sprzeciwić, tylko i wyłącznie dlatego, że to coś... zwyczajnie nie pasowało innym. Do ich wyobrażenia, do tego jak chcieli, żeby świat działał.
- Wiedza o tym, kim nie chcesz być, kiedy dorośniesz, jest równie cenna - stwierdził mimochodem. Widzieć tych, którzy ignorowali problemy, chociaż te lśniły czerwonymi alarmami tuż przed ich oczami - to było tak wygodne, tak proste. Udawać, że Nanashi nie istniało - że ludzie nie głodowali na porządku dziennym, nie wiedząc skąd nadejdzie kolejny dzień pomocy. Nawet dzisiaj, nawet te kilkanaście minut wcześniej. Nie chciał nawet myśleć o tym jak wiele osób minęło dziewczynę otoczoną przez tamtych chłopców - jak wiele oczu się odwróciło, nie zastanowiło nad tym, czego byli świadkami.
To nie był ich problem przecież...
Nikt nie chciał znikać. On również. Ale z czasem... czy to nie było nieuniknione? Zniknąć lub trwać w nieskończoność? Może tamte duchy nie zmieniały się w borei? Może nie było dla nich takiej potrzeby - a może były nimi od samego początku? Chociaż nie odpowiedział nic na ten temat, jakby obawiając się własnego toku myśli.
Zawahał się na moment, jakby dopiero teraz dotarły do niego własne słowa. Powtórzyłby? Widział Jiro - jak zbitego psa, któremu wyrządził krzywdę, znikając. Ale nie mógł... nie byłby w stanie wtedy zadziałać inaczej. Może mógłby nawiedzić go we śnie, może mógłby o nim jakoś pamiętać - może mógłby zjawić się tutaj na balu wcześniej i szybciej. Może ten czas, kiedy się nie odzywał byłby krótszy i mniej bolesny dla chłopaka. Może...
- Każdy popełnia błędy. Ale robiłem zawsze co mogłem - odpowiedział powoli, bo oczywiście im dłużej i częściej rozmyślał nad własnymi decyzjami, tym więcej w jego umyśle pojawiało się wątpliwości i żali skierowanych do samego siebie. Ale życie było procesem nauki - gdyby nie popełniał błędów, nigdy by się nie nauczył... Gdyby...
- Możliwe, choć nie wiem czy ludzie potrafią - odpowiedział, starając się zachować spokój. Wychodziło mu to łatwiej, kiedy mógł nie kłamać - tym bardziej, że dziewczyna wyraźnie wiedziała już odrobinę. Była medium, widziała ich, ale nie rozumiała tego wszystkiego. Z dwojga złego... cieszył się, że wtedy zginął. Widział to wszystko dookoła, wiedział przecież że nie byli sami - ale zaskakujące było dla niego to, jak niektórzy podchodzili ze spokojem do tego, czego on czasem po tylu latach nie przyjmował za oczywiste. To co widział i jak widział było... dziwne. Inne. Często przerażające, choć z mijającymi latami po prostu to akceptował.
Spojrzał zaskoczony przez moment na dziewczynę jej nagłą prośbą. Ale uśmiechnął się łagodnie, skinąwszy głową w końcu. Może nie powinien, ale nie potrafił odmawiać pomocy, kiedy ktoś jej potrzebował - nawet jeśli wiedział, jak wiele mógł zdobyć w tej chwili. Kontrakt, ciało... Ale jednocześnie mógł rzeczywiście pomóc zrozumieć jej, w jakiej sytuacji się znalazła. Co na nią czekało w mrokach i cieniach, które dostrzegała, a których w pełni nie rozumiała.
- Opowiem - zgodził się miękko. Może tego właśnie szukał? Kogoś, kto będzie potrzebował tej pomocy? Kogoś, kto nie będzie się czuł jakby podstępem namawiał do kontraktu chociaż czy po części nie próbował tego zrobić?
Rozejrzał się po okolicy, zaraz kierując w stronę jednego z murku. Ludzie dookoła, nawet jeśli się znajdywali, byli albo pijani, albo zajęci sobą. Nie zwracali uwagę na pozostałych przebierańców czy balowiczów.
- Nie wiem czy mamy wystarczająco czasu dzisiaj... Ale mogę znaleźć cię po balu. Wtedy również możemy porozmawiać - zaproponował, kiedy dziewczynka dołączyła do niego na murku. A może już dorosła panna? Chociaż w rzeczywistości, praktycznie wszystkich traktował jak potrzebujące przewodnika dzieci. Każdy czas potrzebował usiąść, posłuchać, przyjąć pomoc...
- Kontrakt... teraz, dzisiaj w nocy, mamy ciało. Wszystkie duchy... Ale kiedy minie ta noc, znów znajdziemy się tam w cieniach, tam po tej drugiej stronie... - zaczął ostrożnie. Nie często przychodziło mu tłumaczyć medium te kwestie. Najczęściej spotykał się z osobami, które już lepiej lub mniej rozumiały sytuację, w której się znajdywały. - Kontrakt ma zapewnić duchom posiadanie ciała na stałe, ale nie przychodzi to za darmo... - wyjaśnił spokojnie, zastanawiając się przez moment. - Jesteśmy posłuszni naszemu kontrahentowi, niezależnie od naszej woli... - dodał, zastanawiając się czy powinien zdradzać podobne sekrety. Nie powinien utrzymać jej w jak największe niewiedzy do momentu, w którym nie zgodzi się na kontrakt? Czy to nie tak duchy powinny postępować? Nie tak inni się zachowywali? A jednak czuł blokadę przed podobnymi kłamstwami. Może mówił za dużo. - Więc jeśli będziesz potrzebowała pomocy, będę w stanie się zjawić... i ci jej udzielić. Ale nie będę pomagał w oszukiwaniu na testach! - zaraz zastrzegł nieco bardziej karcącym tonem. - Mogę pomóc w nauce... ale nie w oszukiwaniu, oszukiwanie nie przynosi niczego dobrego.
@Ejiri Carei
- Wiedza o tym, kim nie chcesz być, kiedy dorośniesz, jest równie cenna - stwierdził mimochodem. Widzieć tych, którzy ignorowali problemy, chociaż te lśniły czerwonymi alarmami tuż przed ich oczami - to było tak wygodne, tak proste. Udawać, że Nanashi nie istniało - że ludzie nie głodowali na porządku dziennym, nie wiedząc skąd nadejdzie kolejny dzień pomocy. Nawet dzisiaj, nawet te kilkanaście minut wcześniej. Nie chciał nawet myśleć o tym jak wiele osób minęło dziewczynę otoczoną przez tamtych chłopców - jak wiele oczu się odwróciło, nie zastanowiło nad tym, czego byli świadkami.
To nie był ich problem przecież...
Nikt nie chciał znikać. On również. Ale z czasem... czy to nie było nieuniknione? Zniknąć lub trwać w nieskończoność? Może tamte duchy nie zmieniały się w borei? Może nie było dla nich takiej potrzeby - a może były nimi od samego początku? Chociaż nie odpowiedział nic na ten temat, jakby obawiając się własnego toku myśli.
Zawahał się na moment, jakby dopiero teraz dotarły do niego własne słowa. Powtórzyłby? Widział Jiro - jak zbitego psa, któremu wyrządził krzywdę, znikając. Ale nie mógł... nie byłby w stanie wtedy zadziałać inaczej. Może mógłby nawiedzić go we śnie, może mógłby o nim jakoś pamiętać - może mógłby zjawić się tutaj na balu wcześniej i szybciej. Może ten czas, kiedy się nie odzywał byłby krótszy i mniej bolesny dla chłopaka. Może...
- Każdy popełnia błędy. Ale robiłem zawsze co mogłem - odpowiedział powoli, bo oczywiście im dłużej i częściej rozmyślał nad własnymi decyzjami, tym więcej w jego umyśle pojawiało się wątpliwości i żali skierowanych do samego siebie. Ale życie było procesem nauki - gdyby nie popełniał błędów, nigdy by się nie nauczył... Gdyby...
- Możliwe, choć nie wiem czy ludzie potrafią - odpowiedział, starając się zachować spokój. Wychodziło mu to łatwiej, kiedy mógł nie kłamać - tym bardziej, że dziewczyna wyraźnie wiedziała już odrobinę. Była medium, widziała ich, ale nie rozumiała tego wszystkiego. Z dwojga złego... cieszył się, że wtedy zginął. Widział to wszystko dookoła, wiedział przecież że nie byli sami - ale zaskakujące było dla niego to, jak niektórzy podchodzili ze spokojem do tego, czego on czasem po tylu latach nie przyjmował za oczywiste. To co widział i jak widział było... dziwne. Inne. Często przerażające, choć z mijającymi latami po prostu to akceptował.
Spojrzał zaskoczony przez moment na dziewczynę jej nagłą prośbą. Ale uśmiechnął się łagodnie, skinąwszy głową w końcu. Może nie powinien, ale nie potrafił odmawiać pomocy, kiedy ktoś jej potrzebował - nawet jeśli wiedział, jak wiele mógł zdobyć w tej chwili. Kontrakt, ciało... Ale jednocześnie mógł rzeczywiście pomóc zrozumieć jej, w jakiej sytuacji się znalazła. Co na nią czekało w mrokach i cieniach, które dostrzegała, a których w pełni nie rozumiała.
- Opowiem - zgodził się miękko. Może tego właśnie szukał? Kogoś, kto będzie potrzebował tej pomocy? Kogoś, kto nie będzie się czuł jakby podstępem namawiał do kontraktu chociaż czy po części nie próbował tego zrobić?
Rozejrzał się po okolicy, zaraz kierując w stronę jednego z murku. Ludzie dookoła, nawet jeśli się znajdywali, byli albo pijani, albo zajęci sobą. Nie zwracali uwagę na pozostałych przebierańców czy balowiczów.
- Nie wiem czy mamy wystarczająco czasu dzisiaj... Ale mogę znaleźć cię po balu. Wtedy również możemy porozmawiać - zaproponował, kiedy dziewczynka dołączyła do niego na murku. A może już dorosła panna? Chociaż w rzeczywistości, praktycznie wszystkich traktował jak potrzebujące przewodnika dzieci. Każdy czas potrzebował usiąść, posłuchać, przyjąć pomoc...
- Kontrakt... teraz, dzisiaj w nocy, mamy ciało. Wszystkie duchy... Ale kiedy minie ta noc, znów znajdziemy się tam w cieniach, tam po tej drugiej stronie... - zaczął ostrożnie. Nie często przychodziło mu tłumaczyć medium te kwestie. Najczęściej spotykał się z osobami, które już lepiej lub mniej rozumiały sytuację, w której się znajdywały. - Kontrakt ma zapewnić duchom posiadanie ciała na stałe, ale nie przychodzi to za darmo... - wyjaśnił spokojnie, zastanawiając się przez moment. - Jesteśmy posłuszni naszemu kontrahentowi, niezależnie od naszej woli... - dodał, zastanawiając się czy powinien zdradzać podobne sekrety. Nie powinien utrzymać jej w jak największe niewiedzy do momentu, w którym nie zgodzi się na kontrakt? Czy to nie tak duchy powinny postępować? Nie tak inni się zachowywali? A jednak czuł blokadę przed podobnymi kłamstwami. Może mówił za dużo. - Więc jeśli będziesz potrzebowała pomocy, będę w stanie się zjawić... i ci jej udzielić. Ale nie będę pomagał w oszukiwaniu na testach! - zaraz zastrzegł nieco bardziej karcącym tonem. - Mogę pomóc w nauce... ale nie w oszukiwaniu, oszukiwanie nie przynosi niczego dobrego.
@Ejiri Carei
Trwałość w przekonaniach była dobra. Nie lubiła chorągiewek, które zmieniały zdanie, gdy tylko wymagała tego publika. Podobnie jednak działał brzydki fanatyzm bez krztyny krytycznego myślenia. Nic jednak na siłę. Chciałaby w to wierzyć. Niedoskonałość współczesności polegała na tym, że zbyt wielu próbowało nachalnie wedrzeć się do cudzego świata i układać go według własnych zasad, bez względu na wszystko. Może była w tym gorzka iskra żałości, jaką odczuwała, ale - płynęła na dwie strony skrajności. Na tej drugiej, zamiast nienawiści, królowała cudza obojętność.
- Wiedziałeś kim nie chcesz być? - nad tym akurat się nie zastanawiała. Kim nie chciała być? Gdzieś słyszała, że warto skupiać się na tym czego chcemy, bo to czego nie chcemy- przychodzi łatwiej. Czy słusznie? - poza tym... jestem dorosła - zmarszczyła brwi, nie będąc pewną, czy to co powiedziała miało podkreślić brak jej dziecięctwa, czy decyzje, że wiem kim jest. Albo będzie w przyszłości. jeśli wciąż nie znała odpowiedzi, czy to oznaczało, że wciąż była dzieckiem? Przejął ją dreszcz. Ta głęboko zagrzebana, bolesna część krzyczała.
Nie zakłócała pauzy, jaką wysyłało jej pytanie. Coś w mimice ducha sprawiało, że nie śmiała mu przerwać tej zadumy. Coś ważnego krzątało się po umyśle. Jakie wspomnienie dręczyły? Była wciąż nieznajomą. A tym nie przysługiwało prawo wtrącania się w rzeczy prywatne. Prawda? A jednak, gdyby nie wtrącanie, jej wieczór mógł wyglądać zdecydowanie nieprzyjemnie. Bała sobie wyobrażać inne scenariusza, niemal w panice odsuwając te najbardziej przerażające. Dużo bardziej niż istnienia złowieszczych duchów.
- Czy za popełnione błędy musimy zapłacić? - rzucała pytaniami rzeczywiście, jak mała dziewczynka, która poznawała obcy dla niej świat. Odrobinę w ten sposób się czuła, chociaż nie było tak, że nie znała świata duchów wcale. Wiedziała bardzo wiele, ale większość obleczoną w formę teorii, opowieści i tego, co sama widziała i doświadczała przez ostatnich kilka lat, dokumentując całość - na obrazach i rysunkach.
- ...na czym polega różnica? - chciała wiedzieć. Rozumieć. Także, poznać swoją rolę w tym wszystkim. Mogło przecież już jej tutaj nie być. Mogła nawet zostać duchem. I opowiadając o tych zachodnich legendach, intuicyjnie nawiązywała do tego, co działo się tu. W końcu, duchy zatrzymywały się nie dlatego że chciały, a przez wzgląd na więzy na różnych poziomach, które plątały ich jestestwo na ziemi, bez dostępu do świata...bogów? niebytu? Inność jej nie przerażała. W jakiś sposób fascynowała i zależnie od koncepcji - przyjmowała. Umysł artysty prawdopodobnie inaczej pozwalał przetwarzać odbierane wrażenia przez zmysłów. Tak jak docierające informacje. Poświęcała im szczegółowa uwagę i analizowała przez pryzmat bytowego piękna.
- Dziękuję - usta rozciągnęły się szeroko, łagodnie, jakby tym gestem miała przypieczętować obietnicę. Naturalnie też podążyła krokiem do wskazanego murku. A na ten z podskoku weszła, sadowiąc się na chłodnej powierzchni, pozostawiając przestrzeń między nimi na tyle, by ułożyć blade dłonie obok siebie - Gdzie... będę mogła cię spotkać? - dopytała tylko. Zdawała sobie sprawę, ze nie tak wiele zostało wieczoru i chociaż nie miała wielkich planów na zabawę, chciała się jeszcze rozejrzeć. Czy czegoś...kogoś jeszcze szukała - nie była pewna. Albo, przyznać się wciąż nie chciała. Lub bała.
Zmachała stopami, uderzając obcasami o brzegi murku i poruszając poszarpaną materią sukienki. Celowo przybrudzona koronka zafalowała. Słuchała w skupieniu, gdy zaczął opowiadać o kontrakcie. Kiwnęła niemo głową, rozumiejąc tę cześć. Uśmiechnęła się blado, chociaż brakło w nim wesołości - na tym chyba wszystkie kontrakty polegają, niezależnie od stron. Jak biznes. Zawsze jest jakaś cena - mówiła poważnie, chociaż raczej cicho, Wiedziała jednak, ze była doskonale słyszana przez towarzysza - posłuszni?... czyli musicie uważać z kim go zawieracie... - przygryzła wargę w zamyśleniu - a Ty... czego chcesz? Jaki masz cel w tym? I... pojawisz się zawsze? Niezależnie od tego gdzie będziesz? - przekręciła głowę, znowu zaglądając do twarzy Nakamury, po czym, spochmurniała i niemal prychnęła, zaplatając gwałtownie palce przed sobą - uczyć mogę się sama. I nie ściągam. Naprawdę uważasz mnie za tak płytką? - fuknęła, wydymając wargi, by ostatecznie zapleść ramiona przed sobą, a wzrok ściągając przed siebie. Po chwili, przechyliła się, by zeskoczyć całkiem płynnie na ziemię.
@Nakamura Kyou
- Wiedziałeś kim nie chcesz być? - nad tym akurat się nie zastanawiała. Kim nie chciała być? Gdzieś słyszała, że warto skupiać się na tym czego chcemy, bo to czego nie chcemy- przychodzi łatwiej. Czy słusznie? - poza tym... jestem dorosła - zmarszczyła brwi, nie będąc pewną, czy to co powiedziała miało podkreślić brak jej dziecięctwa, czy decyzje, że wiem kim jest. Albo będzie w przyszłości. jeśli wciąż nie znała odpowiedzi, czy to oznaczało, że wciąż była dzieckiem? Przejął ją dreszcz. Ta głęboko zagrzebana, bolesna część krzyczała.
Nie zakłócała pauzy, jaką wysyłało jej pytanie. Coś w mimice ducha sprawiało, że nie śmiała mu przerwać tej zadumy. Coś ważnego krzątało się po umyśle. Jakie wspomnienie dręczyły? Była wciąż nieznajomą. A tym nie przysługiwało prawo wtrącania się w rzeczy prywatne. Prawda? A jednak, gdyby nie wtrącanie, jej wieczór mógł wyglądać zdecydowanie nieprzyjemnie. Bała sobie wyobrażać inne scenariusza, niemal w panice odsuwając te najbardziej przerażające. Dużo bardziej niż istnienia złowieszczych duchów.
- Czy za popełnione błędy musimy zapłacić? - rzucała pytaniami rzeczywiście, jak mała dziewczynka, która poznawała obcy dla niej świat. Odrobinę w ten sposób się czuła, chociaż nie było tak, że nie znała świata duchów wcale. Wiedziała bardzo wiele, ale większość obleczoną w formę teorii, opowieści i tego, co sama widziała i doświadczała przez ostatnich kilka lat, dokumentując całość - na obrazach i rysunkach.
- ...na czym polega różnica? - chciała wiedzieć. Rozumieć. Także, poznać swoją rolę w tym wszystkim. Mogło przecież już jej tutaj nie być. Mogła nawet zostać duchem. I opowiadając o tych zachodnich legendach, intuicyjnie nawiązywała do tego, co działo się tu. W końcu, duchy zatrzymywały się nie dlatego że chciały, a przez wzgląd na więzy na różnych poziomach, które plątały ich jestestwo na ziemi, bez dostępu do świata...bogów? niebytu? Inność jej nie przerażała. W jakiś sposób fascynowała i zależnie od koncepcji - przyjmowała. Umysł artysty prawdopodobnie inaczej pozwalał przetwarzać odbierane wrażenia przez zmysłów. Tak jak docierające informacje. Poświęcała im szczegółowa uwagę i analizowała przez pryzmat bytowego piękna.
- Dziękuję - usta rozciągnęły się szeroko, łagodnie, jakby tym gestem miała przypieczętować obietnicę. Naturalnie też podążyła krokiem do wskazanego murku. A na ten z podskoku weszła, sadowiąc się na chłodnej powierzchni, pozostawiając przestrzeń między nimi na tyle, by ułożyć blade dłonie obok siebie - Gdzie... będę mogła cię spotkać? - dopytała tylko. Zdawała sobie sprawę, ze nie tak wiele zostało wieczoru i chociaż nie miała wielkich planów na zabawę, chciała się jeszcze rozejrzeć. Czy czegoś...kogoś jeszcze szukała - nie była pewna. Albo, przyznać się wciąż nie chciała. Lub bała.
Zmachała stopami, uderzając obcasami o brzegi murku i poruszając poszarpaną materią sukienki. Celowo przybrudzona koronka zafalowała. Słuchała w skupieniu, gdy zaczął opowiadać o kontrakcie. Kiwnęła niemo głową, rozumiejąc tę cześć. Uśmiechnęła się blado, chociaż brakło w nim wesołości - na tym chyba wszystkie kontrakty polegają, niezależnie od stron. Jak biznes. Zawsze jest jakaś cena - mówiła poważnie, chociaż raczej cicho, Wiedziała jednak, ze była doskonale słyszana przez towarzysza - posłuszni?... czyli musicie uważać z kim go zawieracie... - przygryzła wargę w zamyśleniu - a Ty... czego chcesz? Jaki masz cel w tym? I... pojawisz się zawsze? Niezależnie od tego gdzie będziesz? - przekręciła głowę, znowu zaglądając do twarzy Nakamury, po czym, spochmurniała i niemal prychnęła, zaplatając gwałtownie palce przed sobą - uczyć mogę się sama. I nie ściągam. Naprawdę uważasz mnie za tak płytką? - fuknęła, wydymając wargi, by ostatecznie zapleść ramiona przed sobą, a wzrok ściągając przed siebie. Po chwili, przechyliła się, by zeskoczyć całkiem płynnie na ziemię.
@Nakamura Kyou
Strona 2 z 2 • 1, 2
maj 2038 roku