Piętro - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Nie 6 Lis - 14:05
First topic message reminder :

Piętro


Jest to miejsce bardziej oświetlone niż parter, w którym króluje półmrok z przyciemnionymi kolorami neonów. To właśnie tutaj można sobie usiąść z drinkiem w dłoni, zgarniając jedną z dostępnych loży, także z wysoka doglądając pokazu scenicznego, który niestety nie jest widoczny tak samo dobrze jak z parteru. Za to można zauważyć, że na ścianach znajdują się telewizory, na których pokazywane obrazy wpasowują się w ogólny klimat klubu. Niekiedy to właśnie na nich są transmitowane występy, aby żadnego z gości nie ominął pełen erotyczności show. Dodatkowo to właśnie na nich potrafią być ukazywane tancerki i tancerzy, prezentując to co najlepsze na rurze, w klatce czy boksie. To właśnie ich można dostrzec w różnych zakątkach klubu, ciesząc swoje oczy ładnymi widokami. Każdy z nich jest możliwym do wynajęcia, a kwestia dogadania ceny pozostaje między gościem a pracownikiem. Osoby bardziej obeznane w temacie już wiedzą, że również istnieje możliwość wynajęcia sobie personelu, by przez cały wieczór serwował drinki do konkretnej loży. Erotyczni tancerze (i nie tylko!) często chodzą między gośćmi, skupiając na nich swoje zainteresowanie, aby mogli poczuć się w pełni zrelaksowani.

Haraedo

Fenrys Umbra

Pon 16 Wrz - 22:52
Obserwował Sullivana spod zasłony ciemności, spod kruczych posklejanych pasem włosów. Zwierzęce spojrzenie było niczym wzburzone niebo; trudno było dostrzec zza tych ołowianych chmur jakiekolwiek słońce. Błądzący po krawędzi szklanki palec przechylił naczynie; ciecz się nie wylała — balansował na tej granicy, jak balansował każdego dnia swojego pierdolonego (nie)życia. Na samym koniuszku śmiertelnego noża. Słowa wypowiadane przez Blacka sprawiły, że ciemne ślepia się zmrużyły. Kansatsusha śledził wątpliwy poblask płomienia, cienie tańczące po jasnej skórze, po zawiłych śladach czarnego tuszu, te nieustępliwe oczy. Metaliczne kliknięcie zapalniczki zadziałało na szumowinę, jak odbezpieczający granat; wyzwanie, jedno z tych, na które nie był w stanie odpowiedzieć milczeniem.

Co robię na smyczy Shingetsu?

Pocięty nożem opuszek wypuścił szklankę, ta omsknęła się i uderzyła dnem o blat. Płyn zakołysał się. Pojedyncza kropla spłynęła wzdłuż kruchej tafli i opadła na wypolerowany blat. Musiał zachować profesjonalizm, choć czuł, jak gniew rozlewa się w jego żyłach — był jak ogień. Gęba przybrała nieprzenikniony wyraz. "Smycz Shingetu" — dwa słowa. Wystarczyły. Zdawały się brzęczeć w jego niechlujnym czerepie, mieszając się z odgłosami klubu, ale to był inny rodzaj hałasu — ten Fenrys chciał za wszelką cenę uciszyć. Gdyby nie musiał się podporządkowywać... gdyby jego przełożonym nie zależało na współpracy z tym popierdoleńcem, dawno przechyliłby szalę spotkania na swoją korzyść. Niczego nie pragnął teraz bardziej niż swobody w decyzji, co zrobić z siedzącym naprzeciw niego typem.

I niczego bardziej niż szluga.


Przechylił swój szkaradny pysk; górna warga pokryta była zakrzepłym strupem, ale w żaden sposób nie przeszkodził mu w ujawnieniu cienia rozciągającego lewy kącik w uśmiechu — nie tyle zaskoczenia, ile czystej ciekawości. Zrobił wszystko, aby skryć rozdrażnienie, Black nie mógł go zobaczyć. Chciał zrozumieć, jak ten człowiek doszedł do takich wniosków. Nie pozwolił, aby gęstniejący nad stołem dym osłonił mu osąd. Zrozumiał, że Sullivan nie bał się grać niebezpiecznie; kusił, ale też nie wahał się sypać solą w odsłonięte rany i miał rację w jednym — Fenrys był na rozdrożu, ale na pewno nie zamierzał stać się niczyim psem.

Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że jestem na jakiejś smyczy? — zachrypły głos miał w sobie nutę groźby; jakby każde słowo miało w sobie ukryte ostrze; jakby każde było przekleństwem. — Co sprawia, że myślisz, że ktokolwiek kontroluje, co robię? — Kącik ust zadrżał, ale skrzętnie skrył obrzydzenie.

Fenrys ogniskując wzrok na Sullivanie, nawet nie mrugał.

Partnerstwo. — Smakował to słowo na ustach. — Partnerstwo wymaga... zaufania, Black. A ja widzę w tobie próbę wyciągnięcia ręki w zamian za moją lojalność. Ale lojalność, to nie towar, który można kupić tak łatwo jak twoje dziewczyny. Widzisz — kontynuował —  to nie ja mam ci coś do udowodnienia. Jeśli chcesz coś zyskać, to ty musisz przekonać mnie, że jesteś coś wart. Ale wiesz co? Masz rację. Mógłbym z tobą współpracować. Mógłbym nawet dać ci część tego, co mamy. Ale powiedz mi, Black... po co miałbym to robić?skoro mogę cię po prostu zabić i mieć święty spokój?

W powietrzu wisiała niebezpieczna cisza, jakby Umbra tylko czekał na jakikolwiek ruch ze strony Sullivana, który dałby mu powód, aby to wszystko zwyczajnie skończyć. Miał ochotę powiedzieć mu, że tak naprawdę Shingetsu nic nie straci na jego odmowie. Straci jedynie Sullivan, jego potencjał, który prędzej czy później zdechnie, jak uliczny, zagłodzony kot.

Powtórzę ostatni raz. Masz dwie opcje. Możesz dołączyć do nas, dostać kawałek tego, co tu zbudowaliśmy, o ile okażesz odrobinę... pokory. Albo możemy skończyć tę rozmowę w tym momencie. — Coś niewypowiedzianego ciążyło w wypełnionym dymem powietrzu. — Shingetsu to nie jakaś mała banda ulicznych szczurów, Black. Jesteśmy wszędzie — od tych ulic po najwyższe piętra. A ty? Jesteś tylko jeden. Sam, bez pleców. Wiesz, co jest największym zagrożeniem dla samotnych graczy? Nie to, że popełnisz błąd – choć to może cię zabić – ale to, że każdy, kto cię zobaczy, będzie chciał spróbować swoich sił. Sam jesteś jak wilk bez watahy. Wiesz to, a wciąż szczerzysz kły. Twój interes może przetrwać miesiąc, rok, może dwa – ale co potem? Masz swoje kurwy, masz swoich klientów, ale ile naprawdę możesz z tego wycisnąć bez kontaktu, lokalu, zasobów, możliwości? Jako ktoś, kogo prestiż wcale nie istnieje?

Patrzał Sullivanowi prosto w oczy, wyraźnie rozważając, jak daleko jest gotów się posunąć.

To zabawne — wcale się nie śmiał — że próbujesz wciągnąć mnie w swoje gierki. Stawiasz mi warunki. – Palec uderzył o krawędź szklanki. — To odważne. Głupie, ale odważne.

Fenrys Umbra

Warui Shin'ya and Seiwa-Genji Enma szaleją za tym postem.

Sullivan Black

Wto 17 Wrz - 10:05
  Im dłużej poddawał Umrę wnikliwej analizie, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że znał ludzi takich jak on. Wściekłych gangowiczów z pianą w pysku którzy na każdym kroku szarpią się na wszystkie kierunki, byleby zatopić zęby w czyimś odsłoniętym — czy to celowo czy przypadkiem — gardle. Nie potrzebowali wiele, ot kilka słów haczących o odpowiednie nerwy, szarpiących wprawnie za struny uruchamiające mechanizmy agresji. Znał to działanie na wylot, miał bardzo dużo czasu na zagłębianie jego natury jeszcze w Ameryce, gdy wciśnięto go jako młode szczenię między stado dorosłych psów szkolonych do walk. Więzienne gangi wiele go nauczyły. Pokazały, że jeśli nie uginało się karku przed tym, który stał najwyżej, to równie dobrze można było przytrzasnąć sobie łeb drzwiami. Przedstawiły, że mundurowi jedynie szukają pretekstu to wyciągnięcia gnata i przystawienia go do cudzej skroni, do werżnięcia ciężkiej podeszwy w obite żebra, gdy mięśnie odmawiały dalszego utrzymywania sylwetki w pionie. Hierarchia stada była obecna również tutaj, co do tego nie miał wątpliwości. Nie potrzebował wiele, by potwierdzić swojej przypuszczenia, ot kilka minut rozmowy by nakreślić nieco dokładniejszy obraz osoby z którą tak wesoło sobie gawędzili.

  — Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że jestem na jakiejś smyczy?

  Mógłby się zaśmiać, ale tego nie zrobił. Zamiast tego uśmiechnął się szeroko, niemal serdecznie jak jeden stary kompan do drugiego.

  Musiał jednak przyznać, że jak na hienę z kagańcem na mordzie, Umbra maskował się całkiem nieźle.

  — Bo widzę w tobie marniejący potencjał — znów zamruczał. Nie rozwodził się bardziej nad tematem, pozwalając słowom utonąć nie tylko w brzmieniu muzyki ale i psychice Fenrysa, bo wiedział, bo domyślił się prawdy.

  — Poznałeś Lavendera, ty lub ci którym się tak spodobał, że aż postanowiliście przyjść do mnie — podjął niespodziewanie, tym razem obracając zadowolone ślepia ku obejmowanym biodrom jednej z dziwek które tu zabrał tej nocy. — Nie wątpię, że zaprezentował poziom wspomnianej przez ciebie lojalności. Sądzisz, że tak obsesyjne oddanie zdobyłem jedynie plikiem hajsu? — Wargi podwinęły się ku górze, odsłaniając biel kłów w czarcim uśmiechu. Nie bez powodu Seijun był jego ulubioną kurwą. Zbyt długo nad nim pracował, by teraz nie pysznić się efektami. — Widzieliście go. Widzieliście też inne kurwy. Wciąż twierdzisz, że nie mam nic do zaoferowania? Nie wysłaliby cię do mnie, gdyby uważali inaczej.

 Wciąż go słuchał, wciąż z tą swoją niezachwianą, rozleniwioną postawą i pysznym uśmiechem zdobiącym usta. Alkohol wirował w trzymanej w dłoni szklance, z każdą sekundą niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi, tak samo jak zbliżał się finał ich sympatycznego spotkania.

  — Mój interes ma się na tyle dobrze, że zainteresowało się nim samo Shingetsu, ci którzy są wszędzie — od tych ulic po najwyższe piętra — zacytował uprzejmie. — Naprawdę sądzisz, że interesowaliby się kimś, kogo według ciebie tak łatwo sprzątnąć, gdyby nie dostrzegli w nim zagrożenia lub szansy na podbudowę własnego imienia? Jestem młody, co tak lubisz podkreślać i w przeciwieństwie do nich nie ograniczają mnie linie wyznaczające Japonię — Na pewno to wiedzieli, skoro poznali jego nazwisko. — Niemniej jednak jestem na tyle zainteresowany współpracą z tobą, żeby przystać na ofertę. Oni dostaną to co chcieli, a ja pokażę ci dlaczego warto rozważyć moją propozycję i zdjąć nareszcie kaganiec z pyska, lubię wyzwania.

  Szklanka z whisky którą trzymał dotychczas w dłoni runęła na ziemię, zalewając ciemny dywan trunkiem; delikatne szkło rozsypało się między dwójką mężczyzn jak jakiś pierdolony omen, zapowiedź rychłego końca i zapowiedź czegoś nowego, na co Fukkatsu niekoniecznie było gotowe. Wilcze ślepia rozjaśnił się nowym, ruchomym blaskiem żywego ognia. Gdy tak pochylali się nad sobą Umbra mógł dostrzec każdą pojedynczą żyłkę koloru w lodowych tęczówkach, każdą wiązkę błękitnego płomienia mknącego w szalonych ślepiach.

  Black wyciągnął otwartą dłoń ku Umbrze. Własną ofertę.

  — Do we have a deal?
Sullivan Black

Seiwa-Genji Enma and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku