Przestronne, dwupokojowe mieszkanie o otwartym koncepcie. Salon połączony jest z kuchnią, a przez całą, najdłuższą ścianę ciągnie się rząd okien, za którymi skrywany jest balkon. Kuchnia oddzielona jest od reszty pomieszczenia szeroką wyspą. W salonie duża kanapa w kształcie litery L i wszystkie jego podstawowe elementy - szafki, poduszki, dywan, wszelakiego rodzaju ozdoby i plakaty. W sypialni, w której znajduje się również duża garderoba, znaleźć można wyjście na drugą część balkonu. Prosta łazienka, nieopodal drzwi wejściowych, z wanną i kolejnym, dużym lustrem.
Odkąd pamiętał wydawało mu się, że jest Panem własnego losu. Mimo że na świecie trafiał na jednostki, które próbowały mu zburzyć te zamierzenie, nawet wtedy stawał się ponad to, jedynie potwierdzając swoje przekonania. Z czasem zrozumiał, że w swojej idei mógł posuwać się dalej, a apetyt rósł w miarę jedzenia. Tak właśnie było dzisiejszego wieczoru. Kwestie nieosiągalne, będące jedynie marzeniami, coraz bardziej nabierały na realności. Nie zastanawiał się jakoś szczególnie nad uczuciami, ani nad tym co będzie tuż po tym gdy przekroczą niewidzialną barierę, skrupulatnie stawianą przez byłego partnera. Choć emocje jak najbardziej były przez niego wyczuwalne, nauczył się odsuwać je na dalszy plan oraz ulegać jedynie tym, na które miał w danej chwili ochotę. A ochotę miał na niego — na tego, na którego naczekał się z utęsknieniem, o którym śnił i pożądał spotkać ponownie w swoim życiu. Choć wzbraniał się przed tym tym rękami i nogami, mógł określi to jako ciche marzenie, a nawet i życzeniem, które postanowiło mu się ziścić. Temu, który nie zasługiwał na taką miłość, ani na spojrzenie pełne gorących iskier, gotowe, by rozpalić w nich prawdziwy ogień. Czemu więc na horyzoncie dostrzegał niepewność, skrywaną głęboko w jego duszy?
Zignorowawszy to na rzecz intensywnego pocałunku, latami gromadząc wprost nieopisany głód, pod palcami badał miękkość ud, przypominając sobie jak wielką słabość miał na ich punkcie. Wraz z tym wspomnieniem nie przyszła mu autorefleksja, że największą jego słabością był sam Hayami i to właśnie z tego powodu postanowił do niego nie wracać. To jak z każdym dniem podziwiał niedoskonałe piękno oraz zakochiwał się w nim coraz mocniej i mocniej. Zapomniawszy o tak istotnym szczególe, z gardła uleciał niski pomruk, pełnego nostalgii do tak, wydawać się mogło, nieskomplikowanego uczucia. To właśnie po nim odsunął się na milimetr, pozostawiając między nimi pewien niedosyt. Skupiony na rozchodzącym się cieple po ciele, spoglądnął na niego spod rzadkich rzęs, chcąc na nowo zakochać się w tej chaotycznej niedoskonałości jaką stanowił Hime. Chłoną to pragnienie, a wraz z nim budowała się coraz większa na niego ochota.
Zaśmiał się krótko w odpowiedzi na słowa, odczuwając przyjemny dreszcz, który rozszedł się wraz z tętniącym ciepłem, kiedy Hayami ponownie schował się w zagłębieniu szyi, tym razem pozostawiając po sobie kilka pamiątek, które będzie mógł wspominać przez bliższe dwa, może trzy dni. Mimowolnie mocniej zacisnął palce na jędrnych udach kochanka.
— Chciałbyś abym do tego wrócił? — dopytał łagodnie i nie będąc mu dłużnym w międzyczasie drobnymi pocałunkami obdarował smukłą szyję, na którą od jakiegoś czasu miał większą chrapkę, kierując się w stronę słów pełnych niepewności. Drogę tę przemierzył nieśpiesznie, skromną pieszczotą chcąc docenić przebyty fragment jego ciała. Spotkawszy na swej drodze rozgrzane usta, które miał ochotę potraktować z podobną czułością co jego szyję, uleciała z nich prośba o przeniesienie go do sypialni. Yoshida uśmiechnął się w odpowiedzi, obdarowując go jedynie niewinnym buziakiem oraz swego rodzaju obietnicą.
— Jak sobie życzysz — szepnął, łaskocząc go swoim oddechem, a łapiąc go mocniej i lekko podrzucając aby go sobie nieznacznie poprawić, udał się do pierwszych drzwi, które dostrzegł na horyzoncie. Pech chciał, że trafił do drzwi od łazienki.
— Ups, nie te drzwi — zaśmiał się, zamykając je za sobą.
W końcu jednak trafił do tych jedynie właściwych. Swoje objęcie poluzował dopiero kiedy usiadł na skraju materaca, tym samym dając mu większą swobodę w poruszaniu się. Mimo większej pewności ze strony Hayami'ego, czuł jak drżące dłonie znaczyły ciało, a pocałunki choć gorące, skrywały w sobie cień zagubienia. Był to kontrast zupełnie odmienny od zdecydowanego Yoshidy, który przekraczając próg mieszkania, nabrał pewności w tym, czego najbardziej w tej chwili od niego pragnął. Trapiła go ta niepewność, a wraz z nią budził się zalążek troski, który w rzadkich przypadkach, bo rzadkich, jeszcze posiadał. Mimo rozpalającego dotyk, nie był w stanie czerpać z tego pełnych korzyści widząc w szarych oczach tę niepewność.
Kiedy rozpalający gorąc dotarł aż do podbrzusza, nie obawiał się ująć w dłoń rozgrzany policzek. Kciukiem pogłaska rumianą skórę, czując delikatność skóry. Niesamowite jest to, że minęło tyle lat, a on nadal pamięta strukturę jego ciała. Ciekawe, czy wszędzie była tak samo miękka.
— Stresujesz się? — spytał, zadzierając kącik ust w zaczepnym geście, by już po chwili nachylić się nad nim, kradnąc mu krótkiego całusa — Może to ja powinienem zająć się dziś Tobą — zaproponował, a tę propozycję wyszeptał z przekonaniem, palcami zaczepiając o dolną wargę mężczyzny, którą nieznacznie rozchylił. Przez cały ten czas nie spuszczał z niego łakomego spojrzenia, którym go obdarował — Stęskniłem się za Tobą, Hayami, więc nie każ mi długo na siebie czekać — dodał, chcąc przekonać go do siebie i upewnić, że chcieli tego samego. Robił to spokojnie i nieśpiesznie, choć w rzeczywistości miał ochotę zedrzeć z niego tę zbudowaną powłokę, by móc pokazać mu jak prawdziwie go pożąda — tak jak dawniej, kochając się z nim do bladego świtu. Starał się jednak nie przekraczać wyrysowanej granicy, która była swego rodzaju utrapieniem, ale w obliczu postawionego sobie celu nie zamierzał to zaprzepaścić jednym, niewłaściwym ruchem. Dlatego czekał aż w jego oczach dojrzy pragnienie, za którym Yoshida skrycie tęsknił.
@Hime Hayami
Hime Hayami and Seiwa-Genji Rainer szaleją za tym postem.
Ciężko więc przychodziła mu bliskość w innych warunkach. Gdy miała być niewinna, kochająca, pełna uczucia. Z jednej strony, nie potrafił sobie bez niej poradzić, z drugiej zaś, podobna była do dwustronnie zakończonego ostrza. Łapał się jej jak tonący brzytwy, raniąc się za każdym razem głębiej i mocniej, do stopnia, w którym poprzednio zadane obrażenia nie były w stanie się już zagoić, na tyle często maltretowane, że straciły już zdolność samo regeneracji. Wtedy też zalewał je alkoholem, tworzył nowe, próbował odkazić i jak w błędnym kole, cykl zapętlał się jak sznur dookoła szyi.
Możliwe, że stąd ta niepewność. Okoliczność, w której przyszło mu się znaleźć była dziwnie obca. W towarzystwie człowieka, który nie powinien istnieć. Przepełniona nieznaną mu od lat delikatnością, pytaniami, śmiechem. Pamiętał napięcie, które kiedyś rozciągało się między nimi, jak spojrzenie szukało twarzy drugiego, gdy, choć nie byli sami, potrafili spoglądać jedynie na siebie. Z gorącą potrzebą uciekali, by choć na chwilę, zaledwie sekundę, ukraść oddech drugiemu, gdy nie mogli się powstrzymać, odmówić sobie ciepła drugiego ciała. Teraz też to istniało, gdzieś między nimi rosło ciepło, choć Hayami nie mógł go poczuć w pełni. Oglądał ogień zza szyby, i choć widział, szkło, do którego przystawił nos nadal było zimne.
Pytanie wyrwało go z zamyślenia. Stres? Może to i dobre słowo. Brak pewności, że Yoshida będzie zadowolony z tego, co zostało? Bo wiele zniknęło, przez sześć lat. Swoista lekkość słów, ciepło rzucanych spojrzeń, niewinność. Hayami, choć z pozoru mogło być inaczej, też stał się innym człowiekiem. Albo, raczej - takim samym, którym był, zanim poznał Minoru. Stłamszonym codziennością, własnym, wiecznym okaleczaniem.
Uniósł nieznacznie głowę, gdy usta ustąpiły pod delikatnym naciskiem, rozchylając je. Spojrzenie nadal miało w sobie ten błysk, przygaszony jednak strachem, który usilnie próbował przeskoczyć. Krok po kroku, ruch za ruchem, odpychał go od siebie. Końcem języka zaczepił o kciuk, łapiąc go w końcu ostrożnie w zęby, biodra przenosząc wyżej. Sam ujął go za nadgarstek, by dłoń jego przenieść na policzek, a na nadgarstku zostawić pocałunek. Spojrzenie uciekło gdzieś w bok, przykryte rzęsami, gdy głowa pokiwała na zgodę.
Odda mu kontrolę. Przecież tak będzie łatwiej, da sobie czas na to, by zebrać się i wykazać. Nakręcić się tak, że dalej nie będzie mógł się powstrzymywać, serce zgra się rytmem. Muzyka cicho dobiegała z salonu, dźwięk jej odbijał się miękko w głowie.
Ponownie do niego przylgnął, układając się na jednej wysokości, twarz bezpiecznie lokując przy szyi, którą nie zdążył się jeszcze nacieszyć. Kolana opierał po jego bokach, wygodnie rozsadzony, dłońmi majacząc po bliznach, skrajem zimnych palców rysując kolejne dreszcze — Zajmij się mną — szept, słodki jak perfekcyjnie wygrana przez pianistę nuta umknął spomiędzy ust; skraj ich zaczepił o płatek ucha, a oddech stał się cięższy. Dłonie jego, niezależnie od tego, gdzie się znalazły, przeniósł pewniej na uda, kciuki układając tam, gdzie zginały się biodra, palce mocniej dociskając do rozgrzanej skóry. Poczuć je, by zabolało w taki sposób, który kochał najbardziej - tego teraz potrzebował. Bodźców, które wreszcie wyrwą go z letargu, zepchną głębsze emocje na bok, wyciągając z niego wszystko, co najgorsze. Zwierzęce skrajności, upajające jęki, łzy przyjemności.
Wyprostował się, siadając przed nim w pełni swej okazałości. Palce zaczepiły o guziki i tak ledwo trzymającej się na nim koszuli, by i one puściły, a satyna spłynęła po barwionych tuszem ramionach. Klatka piersiowa falowała leniwie z każdym cięższym oddechem, umykającym przez rozchylone usta. Spojrzenie zaś, rozjaśnione nieznacznie, wbite było w jego twarz, gdy znów zdecydował się poprawić jego dłonie tam, gdzie potrzebował ich najbardziej - osadzając je na bokach smukłej szyi, by palce swobodnie mogły ją objąć, nacisnąć na boki i podnieść ciśnienie — Żebym zapomniał jak się nazywam i pamiętał tylko twoje imię.
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Minoru Yoshida ubóstwia ten post.
Ta jednak rozpłynęła się wraz z językiem dotyku, którym ugościł go mężczyzna. Nie palił jego skóry aż tak mocno jak dawniej. Nie mógł powiedzieć, że nie odczuwał krążącego napięcia, gdy ciasne uda miarowo zaciskały się wokół niecierpliwych bioder, chętne do tego, by zrobić z nich należyty użytek. Ani kiedy dłonie doskonale wiedziały, którą drogą podążać, by z tlącego się żaru wybudzić w nim ogień piekielny. Skrupulatnie skrywany zza czeluściami umysłu, by chociaż dziś nie wystraszyć go swoją gwałtownością, która gdzieś od zawsze istniała, jednak dopiero po jego utracie wybudził ją całkowicie, zdejmując z siebie wszelakie hamulce. Mrowiące uczucie przemykało przez ciało, i choć właśnie tego teraz potrzebowali, wkradająca się niepewność burzyła nastrój, który chcieli sobie wybudować. By choć na moment wrócić do tego, co było kiedyś. Po raz drugi podczas tego krótkiego i jakże nagłego spotkania, najwyraźniej nieprzemyślanego, tak jak cały Hime, którego teraz chciał. Pragnąc wybudzić w nim chaos skrywany pod warstwą obawy, przepełnioną wątpliwościami. Nie zniechęcało to wygłodzonego zwyrodnialca, którym stał się przez ten czas, by żądać złączyć ich skrywane na dnie pragnienia, tworząc z nich nieidealną ideę.
Stres. To właśnie on chciał pokrzyżować mu plany o wybudowaniu więzi, którą ukształtował sobie na dnie myśli, przepełnione wyłącznie pożądaniem. Chłodnym dotykiem, który z policzka zmierzał ku jego szyi, by paliczkami opleść karku, starał się skraść budujące napięcie stresu, którego teraz nie potrzebowali. Opuszkami przemykał przez jasną skórę, delikatnie znacząc wrażliwsze sfery, o których pamiętał i które dawniej często wykorzystywał. Tak jak teraz, zmierzając za pewnością swych postanowień.
Decydując się na oddanie mu całkowitej kontroli, w końcu będzie mógł zaprezentować mu to, za czym Hayami patrzył z utęsknieniem i czego usilnie pragnął, a nie potrafił wziąć. Budujący się w oczach płomień oplatał jego spojrzenie nim Hime całkowicie zniknął w ciepłym zagłębieniu. Tak samo jak gorąc języka, przemierzając przez szyję, na koniuszku czując gorzkawy posmak, prawdopodobnie po perfumach, którymi przyozdobił swoje ciało. Wracając wspomnieniami zastanawiał się, czy przez cały ten czas pachniał tak samo jak go zapamiętał — hiacyntami, gdzie zapach ten otumaniał jego zmysły, zatracając się całkowicie w bliskości kochanka, właśnie takimi szczególikami zdobywając raz po raz jego mętne serce. Wspomnienie te nieopodal grdyki zaznaczył zębami, pozostawiając drobny ślad, będącą kolejną obietnicą tego, co nadejdzie gdy Minoru przestanie się z nim bawić oraz pozwoli sobie przekroczy trapiącą go granicę, którą sobie wysnuł, a może rzeczywiście Hayami starał się przeciągnąć to jak najdłużej tylko mógł.
Ciężkie westchnięcie uleciało z krtani, wyobrażeniami będąc już dawno o kilka kroków do przodu, nienasyconymi dłońmi oglądając nagie ciało, podziwiając każdą, nową skazę, którą tylko przyuważył, a która nie była jego autorstwem. W zamian dał poprowadzić zmysł dotyku w miejsce, gdzie z całą swą niecierpliwością wbił palce, znacząc go niewielkim bólem. Karmił się widokiem rozpinanej koszuli, którą w rzeczywistości mógł zerwać jednym, konkretnym ruchem. Również krótkim i stanowczym gestem przyciągając go do siebie znacznie bliżej, by i ten mógł poczuć przedsmak ich gry. W końcu oddać się żądzom, które wybudziły się w nim na nowo wraz z przekroczeniem progu cholernego salonu. Wystarczająco długo tłumionego, by móc teraz to zaprzepaścić. Oddał je więc w intensywnych pocałunkach, które pierw przyozdobiły zalane tuszem ramiona. Czuł, że Hayami potrzebował tego samego, a podążające dłonie wprost na smukłą szyję były potwierdzeniem myśli, krzątających mu po głowie. Ugościł go uśmiechem zawziętym, skrywający szaleństwo, z którego powstał niczym feniks z popiołów, a które starało się znaleźć odpowiednie ujście. Jedną z dłoni pochwycił go mocniej za szyję, zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie kochanka, oddechem otaczając wargi, domagające się pieszczot, których dać mu teraz nie chciał.
— To już nie zapomniałeś? — odpowiedział, przekomarzając się z nim swoją pewnością siebie oraz jego słowami, które stały się jasnym sygnałem do tego, że właśnie w tej chwili mógł z nim zrobić co tylko sobie wymarzył — Myślę, że to nie będzie trudne — obiecał, a swoją obietnicę zamienił w szept, kierując go w jedyną słuszną stronę, wprost do zmysłu słuchu, pobudzając go nie tylko cichymi słowami, ale i euforycznym tchnieniem, łaskocząc zaczerwieniony płatek.
Nie próżnował, dając im wystarczającą ilość czasu, gdy napawali się grą pełną delikatnych uniesień, która ani trochę nie ukazywała szczyt ich możliwości. Kiedy subtelnym muśnięciem udało mu się odebrać resztki stresu, gnieżdżące się w ciele ukochanego, dotyk ten przemienił na szorstki oraz gwałtowny, bardziej pasujący do wybuchowego i temperamentnego charakteru. Pieszczoty ostrożne, badające wręcz, stały się nieposkromione, pełne żarliwości i nienaturalnej porywczości. Krążyły po nagim torsie, pozostawiając po sobie więcej niż jeden niewinny, czerwony ślad, biodrami ocierając się o podniecające go ciało, a ustami doceniając piękno, które podziwiał z każdym następnym ugryzieniem. Podczas gdy niesfornym dotykiem przemierzył bok, zostawiając po sobie nienasycone ciepło, kierując się nim ku udzie, je również traktując powierzchowną bliskością. Dopiero na kroczu dłoń tę wtulił z dozą łakomego zniecierpliwienia, trącając go fanatycznym poruszeniem. Obejmując z czułością jaką nigdy dotąd, w zgrabny sposób zaczął rozpinać jego spodnie żeby móc już teraz podziwiać równie zniecierpliwione przyrodzenie, bez warstw ubrań, które stanowiły drażniącą dla niego barierę.
@Hime Hayami @YURI CHIE?
Hime Hayami, Yuri Chie and Miyasaki Haruo szaleją za tym postem.
Możliwe, że tego się obawiał. Tej nagłej gwałtowności, która potrzebowała zaledwie niewielkiego powodu, by wypłynąć na wierzch i zawładnąć ciałem. Bał się jej z jednego, niezmiernie prostego powodu - bo świadom był tego, że nie będzie potrafił jej odmówić. Odda się jej bezkrytycznie, bez żadnej świadomej myśli będącej w stanie dotrzeć do głowy, by powstrzymać poddające się bodźcom ciało. Gdy i ta właśnie gwałtowność przejmie go samego, wskrzesi głęboko skrywane potrzeby, kompletnie poniesie. Bo i to właśnie preferował od uczuć, czułości, zbyt trudnej do ogarnięcia w obliczu czystej namiętności, budulca o tyle prostszego, że nie trzeba było się nad nim kompletnie zastanawiać. Chciał bólu i słodkich łez, próśb. Żeby kompletnie tę świątynie zniszczył, powalił to, co nieudolnie próbował pod jego nieobecność zbudować własnymi rękoma. W obecnej sytuacji nie miało to już kompletnie żadnego znaczenia, nie istniała tęsknota, a zaledwie proste potrzeby które, pozornie bo pozornie, miały za zadanie na nowo ich do siebie zbliżyć, przebić się przez barierę niepewności. Naiwne.
Nie chciał zastanawiać się nad tym, ile przez ten czas się zmieniło. Mógł idealizować Minoru, mógł widzieć w nim człowieka sprzed sześciu lat, przymykając oko na ten szaleńczy błysk. Nie chciał go widzieć, nie chciał uświadamiać sobie, że to nie jest ten sam człowiek. Że, na ten moment, kochał jedynie wspomnienie, a obdarzenie go tym samym uczuciem teraz wymagać będzie cholernie dużo pracy, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Wolał przylgnąć skórą do skóry, tą barwioną tuszem do tej naznaczonej brutalnością czasu i rzeczywistości; kraść kolejne chaotyczne pocałunki, tuż na skraju oddechu, którego non stop brakło.
Na każdy kolejny ślad reagował cichym westchnięciem, czuł dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Uwielbiał ból, ich własny wyraz czułości, którym sam go darzył, to kolejnym ugryzieniem, śladem paznokci zostawionym gdzieś na bokach, gdy dłonie badały każde kolejne zagłębienie. Trzymał go blisko siebie, tak mocno, jakoby z obawą, że spróbuje uciec. Znów zniknąć. Z nosem skrytym we włosach, gdy palce wsunięte na kark dociskały usta do szyi, wrażliwej jak nigdy.
— Jeszcze nie — słowa uciekły z ust niesione cichym westchnięciem, by to przeistoczyć zaraz w równie cichy jęk; gdy ten dalej perfekcyjnie kładł pocałunki w miejscach najbardziej wrażliwych, gdzie byle dotyk potrafił z Hime wyciągnąć najsłodsze reakcje. Szybkim ruchem dłoni pomógł mu z pozbyciem się spodni, odrzucając gdzieś na bok, by i te nie mogły im dalej przeszkadzać. Wrócił na swoje miejsce, ramiona zakleszczając dookoła szyi, czoło wspierając na czole, oczami patrząc prosto w te jego, z prośbą majaczącą gdzieś w źrenicach. Żeby nie przestawał, żeby rozerwał go na strzępy tak, jak potrafił to zrobić kiedyś. Oddech był niejednostajny, a usta spuchnięte od pocałunków i ciągłego ich zagryzania. Dał mu wolną rękę, racząc go tylko coraz to głośniejszymi reakcjami. Czuł gorąc spływający do podbrzusza, podsuwający biodra jeszcze bliżej, gdy i jego własna dłoń zsunęła się na krocze, ujmująca w palce ciągle to rosnącą ekscytację, zaledwie na chwilę, bo i jego bariera materiału niezmiernie poczęła denerwować. Wziął głębszy oddech, znów unosząc spojrzenie na jego twarz, gdy na jego własnej zagościł w końcu delikatny uśmiech — Chyba miałem Cię przeprosić — sam zsunął biodra niżej, lekkim pchnięciem dłoni zmuszając go do ułożenia się na poduszkach. Drogę całą usłał pocałunkami, ustami muskając zabliźnioną skórę, każdy większy i mniejszy ślad, kontur tatuażu, który sam kiedyś tam zostawił. Policzkiem przylgnął do odsłoniętego podbrzusza, gdy palce, zniecierpliwione tak jak on zajęły się zamkiem spodni, niepotrzebnie skomplikowanym, gdy ten czekać nie chciał. Nie mógł zmarnować zebranej w sobie pewności, gdy nadarzyła się idealna okazja na jej wykorzystanie; by na rozgrzanym języku ugościć przyrodzenie ukochanego, objąć je ustami. Długie rzęsy rzuciły cień na policzki, gdy ten przymknął oczy, palce wolnej dłoni wbijając w biodro, by pociągnąć i zostawić na nim długi, palący ślad. Nie potrafił, najwyraźniej, dać komuś zająć się sobą bez palącego przeczucia, że robi za mało - że to on właśnie jest tutaj od dawania przyjemności, gdy ta jego własna objawiała się jako efekt uboczny. Nic więcej, niż mniej.
@Minoru Yoshida @Yuri Chie
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Warui Shin'ya, Minoru Yoshida and Yuri Chie szaleją za tym postem.
Minoru z pewnością nie był taki jak dawniej. Uważał natomiast, że stał się lepszą wersją siebie. Chciał również dostrzec tę przemianę w Hayami. To, czego doświadczył przez ten czas, ile musiał wycierpieć i jakim człowiekiem stał się, by teraz na nowo przyjąć tego, który pragnął go całym zepsutym sercem. Yoshida nie umiał powiedzieć, czy chwilę słabości wybudował na tym, co zapamiętał. Nie myślał nad tym, ponieważ dla niego ważniejsza jest teraźniejszość. Właśnie w tym momencie myślał nad zapachem jego ciała. W tym momencie skupił się nad gładkością skóry, ugaszczając ją swą niedelikatnością. Nad ulatującymi odgłosami z pomiędzy warg, cichymi westchnięciami, otulającymi wrażliwy słuch mężczyzny. Chłonął każdą jego cząstkę, a także subtelne poruszenie ciała; wyczuwając drgania pod porywczym dotykiem palców. Hime stanowił muzę, której chciał dać wszystko co najlepsze.
To działało również w obie strony. Nim zdążył porządnie zaopiekować się jego ciałem, chłopak w niebywałej prędkości pozbył się nie tylko swoich spodni, ale również odważył się oddać inicjatywę w tym namiętnym polu walki. Niski pomruk zadowolenia uleciał z gardła mężczyzny, samym spojrzeniem pożerając cholernie seksowną sylwetkę. Kiedy zamknął ich w czułej namiętności, nie mógł czekać ani sekundy dłużej. Swoim dotykiem rozgościł się na przyrodzeniu kochanka, wsuwając rękę pod materiał bielizny. Ujmując go z niebywałą zawziętością, Yoshida czuł jak pod wpływem nagłego dotyku zaczął mu jeszcze bardziej twardnieć. Przyjemne mrowienie rozchodziło się nie tylko po samym podbrzuszu, ale również po wrażliwych plecach.
— Jeszcze nie? — podjudzał Hime nie tylko gorącą bliskością, ale i słowami cichymi, chcąc wydobyć z niego to, co najlepsze i najgorętsze.
Zniecierpliwiony dotyk kochanka na własnym kroczu utwierdził go w przekonaniu, że nie da rady bawić się dłużej w ten sposób. Nie dziś i nie teraz. W celu zsunięcia bokserek z ciała ukochanego, drugą dłoń wsunął na nagi pośladek, wpierw ściskając go w spazmatycznej pieszczocie, dociskając chłopięce biodra do swoich. Jego myśli przestały skupiać się na emocjonalności tego spotkania, a ruszyły za potrzebami, których coraz bardziej domagał się Yoshida. Wygłodniały błysk w oku był wystarczającym na to dowodem. Słowa jednak wybiły go z tego rytmu, unosząc w lekkim zaskoczeniu swoją brew.
— Przeprosić? — dopytał nie do końca wiedząc, co miał na myśli Hayami.
Nie musiał czekać długo na odpowiedź, bowiem mężczyzna, który skusił się subtelnym dotykiem dłoni, jakim ugościł go Minoru, miał większą odwagę do tego, by zainicjować. Oddał się pchnięciu, padając miękko na poduszki, posyłając mu uśmiech pełen zadziorności. To był właśnie Hime, którego znał. Zniecierpliwiony, atakujący jako pierwszy, pragnący tego, aby pławił się w cieniu Cayenne. Mimowolnie sprzedał mu siarczystego klapsa, gdy przez tę gwałtowność nie udało mu się ściągnąć z niego bielizny.
— Więc jednak? — rzucił krótko, wzdychając cicho, gdy ciało powoli zsuwało się coraz niżej, rozpalając każdy fragment skóry, już na zawsze zapieczętowaną bliznami. On natomiast palce wplątał we włosy kochanka. Pomógł mu także ze spodniami, jak i z bielizną z uwagi na własne zniecierpliwienie, a ubranie odrzucił gdzieś niedbale na podłogę. W końcu mógł skupić się w pełni na obrazie, który miał przed sobą. Na wilgotnym, i o kurwa, jakże gorącym języku. Fala podniecenia powędrowała prosto do podbrzusza, rozbudzając każdą mocniej ukrwioną żyłkę.
— Kurwa, Hime — westchnął błogo, czując jak elektryzujące uczucie rozpływa się po jego ciele z każdym, głębszym poruszeniem głowy oraz z każdą większą czułością z jaką ugościł go kochanek. Język zwinnie oplatał się wokół członka, doskonale pamiętając to, w jaki sposób miał sprawić mężczyźnie największą rozkosz. Pamiętał wszelakie czulsze punkty, upewniając go w tym, że Yoshida pod tym względem nie zmienił się ani trochę. Był więc wyjątkowo prosty w obsłudze, ponieważ to właśnie Hayami wiedział najlepiej, co może zrobić by doprowadzić go do błogiego szaleństwa.
— Do kurwy, albo zapomniałem albo zrobiłeś się w tym dużo lepszy — wyrzucił z siebie, dając mu pole do tego, by wykazał się najlepiej jak tylko potrafił. Pamiętał jaki był, a obserwując go z góry, to jak wolał pierw dać niż brać, utwierdziło go w przekonaniu, że gdzieś zawsze będą mieć w sobie garstkę nawyków sprzed sześciu lat. Z utęsknieniem sięgają po to, czego z całego serca pragnęli.
I nieważne jak bardzo mężczyźnie było w tym momencie dobrze. Ile chętnych odgłosów z siebie wydał, byle tylko poinformować o tym jak dobrze mu było. Nieważne, że nie potrafił powstrzymać się od gwałtownych poruszeń biodrami; może robił to z premedytacją, by tylko nadać drobnej pikanterii przy wspólnej zabawie. Gwałtownie i niedbale ciągnął go za włosy, czasami tylko dociskając głowę kochanka do własnego podbrzusza. Nie, to aż tak ważne nie było. Chciał w końcu zagarnąć swoją muzę. Pokazać co potrafi i co pamiętał. Sprawić, że to ona zapomni własnego imienia — taką obietnicę mu złożył. Nie mógł więc na tym poprzestać, o nie. Zachwycony tym, w jak zręczny sposób radził sobie z przyrodzeniem, przyszła pora na to, aby to on mógł zająć się Hime.
Szarpnął więc za jego głowę, odsuwając Hayami od swojego krocza. Złapawszy wilgotne przyrodzenie w dłoń, przesunął samym czubkiem po rozgrzanych wargach chłopaka, oblizując się do niego w lubieżny sposób. W tym samym momencie podniósł swój tułów, przytulając prącie do jego polika. Karmił się tym widokiem, obserwując go z niebywałą uwagą w oczach.
— Gdzie masz lubrykant? — wycharczał, czując jak w gardle zrobiło mu się sucho od nadmiaru westchnięć, które z siebie wyrzucił — W tej szafce? — dopytał, jednocześnie starając się złapać oddech. Automatycznie sięgnął także do szafki nocnej, by w pierwszej szufladzie lub półce móc odnaleźć ten specyfik. Kurwa, niech znajdzie go jak najszybciej, bo chciałby już wrócić do tego, co go czeka.
@Hime Hayami
Hime Hayami ubóstwia ten post.
Fakt, że zaprosił go pod wpływem był tylko pozorem pogodzenia się z faktem, że powrócił i, jak zresztą obiecał, więcej już nie zniknie. Wiedział, że zaufanie nie wróci tak po prostu, bo i nie jest ono czymś, co pojawia się nagle; budować je będą musieli miesiącami, gdy każdy z nich udawać będzie, że wszystko jest w porządku. Tak jak i teraz, spleceni w jedność, stając się obrazem ideału, gdy Hayami z każdym słodszym westchnieniem coraz to bardziej zatracał się we własnym szaleństwie. Przez czas niebytu seks stał się formą samookaleczania, czymś, co pozwalało na zatracenie się w drugim człowieku i przynajmniej chwilową ulgę od codzienności, tak jak i teraz, gdy bliskość Minoru była zaledwie uciechą, dzięki której Hayami mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Oddawał się jej kompletnie, bez żadnej konstruktywnej myśli przepływającej przez umysł. Tak wyglądało jego szczęście. Chwilowe i pozorne.
Pragnął przeprosić, choć nie powinien. Nie on był tu w winie, a zależało mu na tyle mocno, że potrafił przejąć ją na siebie w całości. Nieważnym było, że słowa te były zaledwie żartem, nawiązaniem do sytuacji sprzed kilku chwil, gdy serce zapłonęło od zazdrości o własność, którą nie planował się z nikim dzielić. Minoru był tutaj wyjątkiem, bo gdy z czasem potrafił się pogodzić z faktem, że ktoś już nie jest jego, tak tutaj nie potrafiłby przyjąć takiej wiadomości. Nie zaakceptowałby jej, walcząc do końca, do własnego upadku, dopóki nie rozpadłby się całkowicie. I to też by go nie powstrzymało.
Bo i dlaczego miałby się poddać, nie biec za człowiekiem, z którego strony byle spojrzenie napawało go taką ekstazą? Gdy ruch głowy nabrał miarowego, spokojnego rytmu, a spojrzenie błądziło po jego twarzy, wypatrujący choćby i odrobiny aprobaty?
Na pytanie reaguje zaledwie krótkim skinieniem głowy, możliwe, że i nie do końca absorbując jego treść. W zamian skupiony jest na czymś innym, końcem języka zaczepia o przyrodzenie tak, by połączyć mogła ich cienka strużka śliny; przerwana zostaje, gdy ten, jak w transie, opuszkami kciuków bada zagłębienia pachwin, pieczołowicie rozgrzewając i tak palącą już skórę. Na nowo zapoznaje się z miękkością ud, na wnętrzu jednego z nich składa pocałunek i świeży znak, tylko po to, by usta zaraz mogły ciąć swoją ciepłotą wyżej, na kość biodrową. Bada jej kontur wargami, tylko po to, by zatopić w skórze zęby, tępe na tyle, by jej nie przebić, a uścielić ją jedynie zalążkiem bólu, który chciał na nim zostawić. Podobnym motywem niesione są dłonie, paznokcie których znaczą brzuch, mocniej, niż chciałby umysł, ale to nie on przejął kontrolę. Schowana w splotach mięśni brutalność wystawia łeb, odbija się w niewinnie srebrnych tęczówkach, które teraz, jak rtęć, majaczą złowieszczo nad ustami rozsuwającymi się w uśmiech. Unosi rumiane policzki, tak jak on całe swe ciało pokryte już cienką warstwą lśniącego w świetle ulicznej lampy potu. Nie wstydzi się, wpatruje się jedynie w niego, niewzruszony swą kompletną nagością. Nic go nie broni, nawet i najcieńsza warstwa materiału, jedynie swoim chłodem muska obrączka zawieszona na szyi. Podsunął się, ponownie rozsiadając się na jego kolanach, obejmuje biodra udami, ściskając je nieznacznie; dłonią wędruje po torsie, ciągnie za nią delikatny ślad, dopóki smukłością palców nie sięga szyi. Opuszki palców osadza na skrajach szczęki, którą odchyla, unosi jego twarz ku sobie, by w usta wpić się się agresywniej, mocniej, bardziej. Perliste zęby znaczą wargi, gdy wysuwa język, nie daje mu momentu na zastanowienie podobnie jak sobie. Oddechy mieszają się, gdy na krótki moment spogląda na twarz, serce wybija coraz to cięższy rytm, a na dnie żołądka buduje się kolejna warstwa napięcia — Nie każ mi dłużej czekać.
@Minoru Yoshida
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Minoru Yoshida and Raikatsuji Shiimaura szaleją za tym postem.
W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.