Bazuru
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 10 Gru - 23:21
Bazuru


Aby się tu dostać trzeba wiedzieć w którym momencie zatopić się w boczną, mało zachęcająca uliczkę i przeć przed siebie dopóki nie znajdzie się żeliwnego, nieoświetlonego szyldu kufla kołyszącego się ponuro na łańcuchach. Potem należy zejść stromymi schodami do piwnicy i pchnąć ciężkie, skrzypiące drzwi, by znaleźć się w zaskakująco przytulnym, gwarnym wnętrzu. Pierwsze co rzuca się w oczy to wielki telewizor przy barze na którym transmitowane są akurat w danej chwili popularne rozgrywki. Przy barze można znaleźć głównie piwo i to właśnie ich jest największy wybór - od typowych sikaczy po krafty warte średni, dzienny zarobek. Jeżeli ktoś chce się najeść to niestety tu znajdzie tylko słone zakąski do alkoholu i frytki. Z głośników leci muzyka w stylu R&B oraz Rock and Roll - przy wejściu stoi staromodna szafa grająca, przy pomocy której można testować cierpliwość reszty klienteli. Pomieszczenie jest dość przestronne i mieści trzy stoły do gry w bilarda i dwie tablice do gry w rzutki.
Drewniane podłogi są już nieco wydeptane, blaty stołów porysowane, a tapicerki gdzieniegdzie poplamione, lecz sama miejscówka zdaje się na tym nie tracić. Choć nie powinno się palić wewnątrz to jednak nikt nie zwraca nikomu na to uwagi.
Co jakiś czas zdarzają się w tym miejscu awanturnicy. Zwłaszcza w szczytach "sezonów", kiedy to najbardziej zapaleni kibice potrafią stracić nerwy, lecz poza tym jest to miejsce względnie spokojne.

Haraedo
Asami Kai

Nie 11 Gru - 13:27
26.11.36

- Hej! Poczekaj jeszcze chwilę, jeszcze tylko się przebiorę - zawołał do rozpoznanej dziewczyny stojącej przed budką z KFC w galerii. Podniósł głos i pomachał do niej z głębi pomieszczenia oddzielonego ladą z kasami. Nie kłopotał się kręcącymi się po galerii wieczornymi dobitkami ani menagerem, który strzelił go po głowie papierowym rulonem. Rączo popędził do szatni równie sprawnie z niej wybiegł. Poprawił na głowie bejsbolówkę przekręcając daszek do tyłu, tak by mieć dobrą wizję na blondynkę. Zabieg dodał mu bardziej zawadiackiego wglądu - Wyglądasz na taką co lubi truskawkowy, mam nadzieję że trafiłem? - wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki mały szejk truskawkowy w stronę Tohan z pewnym wyczekiwaniem w oczach. Weź, podziękuj, pochwal. - Nie czekałaś długo, nie? Wiesz może czy w sumie powinniśmy na kogoś jeszcze czekać? Managerka nade mną wisiała i nie bardzo mogłem zerkać na komórkę poza przerwą, heh. Jeżeli nie to będziemy już szli - właśnie, wolisz się przejść, czy skoczyć metrem? Mi bez różnicy, nie jest to jakoś specjalnie daleko metrem może będzie to 15 minut szybciej i nieco cieplej. Osobiście wolałbym przejść by zapach smażonych frytek nieco ze mnie zwietrzał- zamyślił się na szybko kalkulując oraz otwarcie opowiadając o swoich preferencjach.
Asami Kai
Tohan Herena

Sro 14 Gru - 6:26
Stała spokojnie w galerii, rozglądając się dookoła, chociaż zaraz energicznie pomachała do Kaia, kiedy tylko zauważyła jego sylwetkę za kontuarem.
- Poczekam, nie musisz tak biec! - zawołała za nim, zaraz nieco stając na palcach, aby dojrzeć czy chłopak na pewno nie wpadł na jakiegoś współpracownika, drzwi, scianę czy nie poślizgnął się jeszcze na czymś. Wolała, żeby wycieczka do baru nie skończyła się wycieczką na ostry dyżur - to chyba ostatnie, czego ktokolwiek potrzebował.
Zerknęła na telefon, na moment też rozpinając swój płaszcz, póki stała w ciepłym w galerii handlowej. Dzisiaj wybrała na strój długą do kolan, żółtą w pomarańczowe kwiaty sukienkę, która stanowczo należała do tych lżejszych i letnich - nawet jej długie rękawy były nieco prześwitujące. Do tego białe, proste tenisówki i błękitne rajstowy, wraz z błękitnymi szortami pod spodem. Może dla odrobiny dodatkowego bezpieczeństwa, ale też trochę dla ciepła - pogoda była coraz chłodniejsza i coraz zimniejsza,  choć z drugiej strony ona była przyzwyczajona już do dużo niższych temperatur.
Zaśmiała się cicho, słysząc jego słowa i przyjmując napój. Cóż, właściwie wolała waniliowy, ale nie musiała o tym mówić na głos, prawda? Tym bardziej, że Asami wydawał się szczęśliwy jak szczeniak na myśl, że zgadł - dlaczego miałaby mu to odbierać?
- A specjalnie ubrałam się tak, żebyś nie zgadł i wybrał inny! Następnym razem mogę ubrać się pod kolor truskawek i zdradzić tym moje preferencje do szejków całemu światu - stwierdziła z uśmiechem, zaraz po tym kręcąc głową. - Shiimaura, ale nie było jej w pokoju, więc do nas dołączy. Wyślę jej adres - powiedziała spokojnie, kosztując darmowego napoju, kiedy ruszali już w stronę wyjścia.
Wysłała też szybką wiadomość do Nissy, o tym że właśnie wychodzą z galerii handlowej.
- Możemy się przejść, może po drodze wpadniemy na Shii? - rzuciła z uśmiechem. Tak też będzie im łatwiej znaleźć się jako grupie. - Mam nadzieję, że nie będziesz miał problemów za wynoszenie dla mnie szejka u menadżera? - dopytała jeszcze z uśmiechem. - Jest bardzo dobry, dziękuję - rzuciła, a po chwili nachyliła się do Kaia, żeby cmoknąć go w policzek w ramach podziękowania. No nie mogła mu odmówić, skoro wyraźnie liczył na pochwałę! Chociaż prędko się odsunęła, ruszając przodem do wyjścia z galerii. - Bo nie nadążysz! Ruszamy, ruszamy, zanim zajmą nam najlepsze stoliki!

@Asami Kai  @Raikatsuji Shiimaura


Bazuru Dq3ChDC
Tohan Herena
Asami Kai

Pią 16 Gru - 1:56
- Sups i w sumie bardziej niż truskawka ubierz się jak cebulka. Nie będzie ci zimno? W nocy schodzi do koło dziesięciu stopni - letnie kwiatowe wzory i szorty. Robiło wrażenie, lecz też również nieco zastanowiło Kaia kiedy nie widziała przeciwskazań do tego by się przejść - Pewnie, chodźmy ale jak będzie ci chłodno to mów. Mogę poratować kurtką lub bluzą - bez jednej lub drugiej też przetrwa. Kto wie, może zrobi mu się nawet cieplej jak będzie widział jej ramiona bardziej okryte?
- Nie martw się. Ratuję mu pokrycie na nockach w grafiku więc pozwala mi na więcej. Czasem stwarza pozory, że jest inaczej, lecz beze mnie nie miałby premii, a ja bez niego pracy więc żyjemy w ścisłej symbiozie - wyruszył ramionami, a w oczach zakołysała się chytra iskra. Można było się domyślić, że był na tyle wygadany by umieć się ustawić. Dumnie się z tym w tym momencie obnosił chwaląc się korzyściami nie spodziewając się faktycznej nagrody. Dotkną muśniętego policzka, a potem przesuną palcami zaczesując czarne włosy za ucho. Puścił jej oczko uśmiechając się serdecznie - Cała przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się pod nosem widząc, jak dziewczyna zaraz poderwała się i popędziła przed siebie.
Gdy zrównali krok Kai prowadził ją sobie znanymi uliczkami kolorowego miasta.
- Bazuru jest spoko miejscem. Trochę tańszym w okolicy do pozostałych barów głównie przez nieco zniechęcającą lokalizację - można odnieść  wrażenie, że zaraz zza rogu wyskoczy ktoś z nożem i staniesz się główną bohaterką kryminału, lecz najbardziej niepokojącą rzeczą jaką można tu spotkać po północy to sikających na ścianę kibiców - czy niepokoił? A może jednak uspokajał kiedy prowadził dość podejrzaną uliczką, a potem zachęcająco kierował się w stronę krzywych schodów prowadzących pod ziemię...?
Atmosfera wewnątrz była zupełnie inna niż na zewnątrz. Na telewizorze przy obleganym barze leciał mecz piłki nożnej, było dość gwarno, dało się słychać śmiech, rozmowy, rozpraszane kijem bilardowe kule.
- Znajdź stolik, zamówię piwa i zaraz dojdę.

@Tohan Herena @RAIKATSUJI SHIIMAURA
Asami Kai
Raikatsuji Shiimaura

Sob 17 Gru - 13:43
Przesunęła palcami po skroni. Co jej strzeliło do łba, by ładować się do drugorzędnego klubu, upchniętego w jakiejś szemranej dzielnicy? Całe to miejsce dudniło od dźwięków - rozmów, szeptów, huku uderzających o brzegi stołu kul bilardowych; od jej własnych myśli, które mamrotały z każdej możliwej strony, gdy przeciągała kciukiem wzdłuż ekranu komórki, wpatrując się w rozmowę z czatu.
"Odpadam."
"Ja też."
Byłoby o wiele prościej, gdyby wycofała się jak ta dwójka. Rzuciła, że nie ma czasu, zajęcia się przedłużyły, nie pasuje jej termin, jest zmęczona albo cokolwiek, bo nawet nie musiała się tłumaczyć. Nie znała Asamiego, nie miała więc powodów, by palić się do spotkania z nim, choćby w towarzystwie współlokatorki.
Ale już tu była.
Unosząc wzrok, wbiła spojrzenie w lustro; w srebrne oczy swojego odbicia, patrzącego z wyczerpaną akceptacją dokonanego wyboru. Wcześniej napisała do Tohan, że nie zdąży podjechać pod galerię i zamiast tego po zajęciach od razu skieruje się pod podany adres. Schodząc powoli po wysłużonych stopniach od razu uderzyła w nią atmosfera tego miejsca, ale choć była chwilę przed czasem, nie potrafiła zagnieździć się tu w pojedynkę, gospodarując czas dla swoich towarzyszy. Udała się więc do łazienki; niewielkiego pomieszczenia z pojedynczą kabiną i umywalką, o którą teraz opierała dłonie, pochylona nad zwierciadłem, w którym doszukiwała się minimalnej wesołości.
Bądź co bądź nie zamierzała zepsuć ani Tohan, ani Asamiemu tego wieczoru.
- Weź się w garść, uśmiech. - Smagnięte czerwonym błyszczykiem usta pozostały jednak nieruchome; westchnęła chwilę po tym, odbijając się od porcelanowych brzegów mikroskopijnego zlewu i wreszcie wyszła na salę.
Zapach oleju na którym robiono frytki dotarł do niej w pierwszej kolejności - i jakby automatycznie powiodła spojrzeniem w kierunku baru przy którym...
Zmrużyła nieco powieki, oglądając wysoką, smukłą sylwetkę. Z całą pewnością znajomą.
- Asami! - rzuciła nieco głośniej, wprawiając nogi w ruch i szybko pokonując dzielące ich metry. Nawet jeżeli wizja spędzenia wieczoru w lokalu tego pokroju nie była szczytem jej marzeń, to wciąż prościej było na myśl, że jednak ktoś się zjawił i nie będzie musiała siedzieć sama, szukając dalszych argumentów, by jednak nie wyjść. Na blat trafiła jej dłoń - dziś, wyjątkowo, uzbrojona w srebrne pierścionki - gdy wsparła się, by przechylić głowę, zaglądając jednocześnie w oblicze chłopakowi - teraz będąc już pewną, że się nie pomyliła. - Jest... - raptownie urwała, nieco marszcząc brwi. Chciała zapytać, czy Herena jest z nim, czy jednak nie zrezygnowała pod pretekstem pracy albo innych narzuconych sobie dziwactw, ale zamiast tego słowa ugrzęzły w gardle.
Źrenice padły na mocno zarysowaną żuchwę bruneta; przyglądała się temu nieco zbyt natarczywie, aż wreszcie uniosła wolną rękę i - jak w lustrzanym odbiciu - postukała się palcem tuż przy swoim policzku.
- Masz coś na twarzy.
Transparentny ślad błyszczał się, gdy tylko chłopak poruszał głową; odbijał od siebie światła malutkimi drobinkami, zwracając uwagę Shiimaury, która mimowolnie sięgnęła ku niemu dłonią.
- Poczekaj. - Wraz z tą prośbą wsunęła opuszki na jego szczękę; na skórę, pod którą poczuła twardość kości. Kciuk potarł miejsce tuż przy kąciku ust Asamiego, by zetrzeć ślad po kosmetyku. Nawet by nie założyła, że to pozostałość po nagrodzie od Tohan.

ubiór + buty za kostkę na lekkim obcasie


@Asami Kai  @Tohan Herena


She was not fragile
like a flower;

She was fragile like
a b o m b.

Raikatsuji Shiimaura

Asami Kai ubóstwia ten post.

Tohan Herena

Wto 20 Gru - 5:39
Pokręciła lekko głową na jego zaniepokojenie, zaraz uśmiechając do niego.
- Nawet jeśli to skoro dostałam taką propozycję, chętnie z niej skorzystam jeśli będzie mi zimniej - powiedziała spokojna, bo w gruncie rzeczy albo przywykła, albo rzeczywiście nie było jej aż tak zimno - może to kwestia dorastania w Danii? Chociaż rzeczywiście tutaj w Fukkatsu inaczej odczuwała wszystkie temperatury...
- Ach, rozumiem... Chociaż sama chyba nigdy tak nie miałam. Znaczy się, menadżera w sensie - powiedziała, dopiero po chwili orientując się, że zabrzmiało to jakby zupełnie nie pracowała - co nie było w końcu prawdą. Po prostu... pracowała w inny sposób. Raczej skupiała się na zleceniach i klientach, jeszcze w liceum, kiedy dopiero przygotowywała się do studiowania za granicą. - Znaczy... no pracuję raczej z klientami. Wysyłają mi tekst, ja go tłumaczę, czasem muszę coś jeszcze poprawić, ale inne rzeczy... no... wiesz, mam raczej terminy niż zmiany, zmiany też trochę mam, ale bardziej muszę ich pilnować. Mogę albo siedzieć nad tym regularnie przez cały tydzień, albo skończyć wszystko w dwa dni zarywając nockę jeśli potrzebuję trochę gotówki na już... chociaż z tą gotówką na już też nie zawsze jest kolorowo... - stwierdziła z lekkim uśmiechem.
Skinęła lekko głową, tak naprawdę nie mając większego problemu z lokalami i barami znajdującymi się w piwnicach - a dorastając w Kopenhadze, nawet do nich przywykła. Co prawda wiele miejsc miało wywieszonych na kartkach w oknach prośby o nie zaglądanie czy fotografowanie, jak chociażby salonu tatuażu, ale i tak kusiło zawsze zerknąć...
- No to nie mamy się czego bać, skoro znasz tak dobrze okolice. Na pewno poprowadzisz mnie i Shii tak, żebyśmy nie zaginęły po drodze do akademiku, prawda? - rzuciła z uśmiechem, a w barze zaraz skinęła głową, kierując się do jednego ze stolików.
Może trochę żałowała, że reszta nie chciała zjawić się na piciu - bo dlaczego odmówili? Mieli lepsze rzeczy do roboty? Skoro zapisywali się do klubu, powinni chcieć wychodzić na takie rzeczy, trochę się poznać...
Ale cóż, wyraźnie wychodziło, że i ona, i Raikatsuji poznają po prostu lepiej Kaia.
Zerknęła jeszcze na telefon, na czat, jakby w cichej nadziei, że ktoś klubowiczów zmieni zdanie w ostatniej chwili, ale niestety na nic podobnego się nie zapowiadało.
Odłożyła kubek z szejkiem na stolik, zdejmując wierzchnie okrycie i układając je obok siebie. Zajęła jedną z budek, bo chociaż była ich trójka i mogli się zmieścić przy stoliku, ta wydawała się po prostu dużo wygodniejsza i przyjemniejsza.
- Shii, dotarłaś! - ucieszyła się zaraz, dostrzegając, że Kai z alkoholem nie wracał sam. Od razu się rozpromieniła, jak gdyby była szczeniakiem który zobaczył właścicielkę wracającą do mieszkania po szybkich dziesięciominutowych zakupach. - Ja nie wierzę w resztą, że nie chcieli do nas dołączyć, no naprawdę... - rzuciła jakby miała to za złe, ale zaraz się rozpromieniła znów. - Ale to nic, razem też będziemy się dobrze bawić. I mniejszy tłum będzie! - dodała z uśmiechem, zaraz zerkając na Shiimaurę i oferując jej szejka. - Truskawkowy, masz ochotę?

@Asami Kai @Raikatsuji Shiimaura


Bazuru Dq3ChDC
Tohan Herena
Asami Kai

Czw 22 Gru - 2:39
Nie lubił ciszy więc Tohan była odpowiednią towarzyszką. Wartka rozmowa przeplatała się z krokami, a potem barowym szumem.
- Ja tu stawiam tylko pierwszą kolejkę. To czy przeżyjecie zależy w tym momencie już tylko od was. Ale tak, postaram się odstawić chociaż w kierunku z którego przybyłyście. To się nazywa odpowiedzialność - zakończył składając sobie dłoń na piersi w uroczystym geście auto-schlebiania. Bo przecież tak, był odpowiedzialnym człowiekiem.
Rozbawiony(?) podążył w stronę baru. Rozpiął kurtkę i ściągnął z głowy czapkę. Słowem i gestem zamówił promocyjny zestaw piw, a następnie w oczekiwaniu na zamówienie podparł się nonszalancko o blat baru. Rozbiegane tęczówki przesuwały się po wesołym wnętrzu przybytku by zaraz z zaskoczeniem zogniskować się na właścicielce nawołującego go głosu - No hej! Fajnie, że jesteś. Trafiłaś bez problemu? Poczekaj, pomożesz mi donieść piwo do stolika - zgrabnym gestem złapał uwagę barmana domawiając jeszcze jedno piwo nim na nowo odwrócił się w stronę Shii. Uniósł jedną brew wyżej przekrzywiając nieco głowę - Jest...? - późno? Fajnie? Wolny stolik? Bezalkoholowe piwo? Tak wiele opcji i możliwości. Z dozą entuzjastycznej ciekawości wpatrywał się nieskrępowanie w dziewczynę czując na sobie skrupulatnie przesuwające się spojrzenie - Och...To ci dopiero. A już myślałem, że wpadłem ci w oko - Zażartował kiedy wierzchem dłoni przetarł swoją twarz małpując ruch dziewczyny. Oczywiście najpierw zrobił, a później w ogóle nie pomyślał, że powinien to zrobić lustrzanie - przetarł nie ten policzek co trzeba - Już...? - widząc wyciąganą w jego stronę dłoń domyślił się że nie. Był świadomy ludzi wokół. Była niższa więc instynktownie się pochylił podając się zabiegowi. Gdy skończyła łobuzerko zaprezentował oczyszczony profil swojej fantastycznej osoby - I jak, jak nowy...? - Za plecami bruneta dno trzeciego kufla stuknęło o blat przypominając o tym, ze przyjemności przyjemnościami, lecz najpierw obowiązki - O, już... Weź jedno, ja wezmę dwa. Chodź za mną. Tohan już zajęła miejscówkę i czeka
Zaraz pojawił się przed blondynką podając jej jedno piwo i siadając na przeciw. Nie wtrącał się w wymianę kobiecych rytuałów  witania się - Ja zaś wcale się nie dziwię. Szczerze trudno byłoby mi sobie wyobrazić Haru, Raia lub Carei w takiej scenerii jak ta - rozbawiła go sama próba co też okazał - Z innej beczki w jaki sposób zarabiasz, Shii? Jak cię nie było trochę gadaliśmy o pracy. Ja pracuję w KFC w galerii, tej w centrum Fukka. Tohan z tego co zrozumiałem sama sobie szefem i dorabia na tłumaczeniu, a ty? Gdzie wymieniasz pot i łzy na jeny? - podpytał podpijając nieco piwa - Jak wyzerujemy możemy zrobić przerwę na darta, co wy na to??

Bazuru OFYT8mg
Asami Kai
Raikatsuji Shiimaura

Czw 19 Sty - 2:10
Tarła kciukiem kant jego szczęki delikatnie i ostrożnie, jakby był konstrukcją z piasku, która przy mocniejszym nacisku może się bezsensownie rozsypać. Tylko na moment zamarła; zatrzymała się z dłonią unieruchomioną na policzku Kaia, gdy postanowił pochylić się dla jej wygody. Zmniejszenie odległości wywołało u Shiimaury naturalny odruch obronny; impuls niepewności, podczas której dostrzegła każdą żyłkę i cętkę w piwnych oczach, nagle uświadomiona w tym, co robi i jak to musi wyglądać. Zreflektowała się jednak wystarczająco prędko, by nie przewartościować tej sytuacji na zbyt dziwną. Sprawdziła ostatni raz, czy na pewno pozbyła się półprzeźroczystej smugi, ale nawet gdyby nie wykonała swojego zadania dostatecznie dobrze, rękę i tak już zabrała.
Chłopak ją przytłaczał swoją entuzjastyczną i bezproblemową aurą - był pod tym kątem podobny do Tohan. Ciepły jak ogień, który chroni przed kąsającym chłodem, równie niebezpieczny, gdyby zbliżyć się aż nadto. Dlatego odsunęła się od niego, może nieco zbyt gwałtownie, kierując zainteresowanie na blat baru.
- Już pod kontrolą - skomentowała z opóźnieniem, jednocześnie obejmując kufel pajęczo szczupłymi palcami i ruszając w ślad za Asamim.
Wokół panowała typowa dla barów atmosfera - połączenie kontrolowanego chaosu, pszczelich rozmów, mnóstwa kolorów, zapachów, dźwięków. Przecięcie nawet tak krótkiego odcinka, jaki dzielił ją do stolika, wydawało się trasą na długie kilometry, ale gdy wreszcie opadła na siedzenie, odetchnęła z ulgą. Usiadła naprzeciwko współlokatorki, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że Kai zajął miejsce tuż obok.
- Truskawkowy... - Wraz z echem słów wyjęła z rąk Tohan podanego shake'a, od razu przysuwając go bliżej siebie. Chciała dodać, że truskawkowy jest jej ulubionym, że dzisiejszy dzień był tak intensywny, że ten mleczny napój spada jej z nieba... ale w tej samej sekundzie dostrzegła odbicie błyszczyka na słomce. Ledwo widoczny pasek na białym papierowym materiale, który zbyt dobrze pasował do tego, czego resztki wciąż czuła na opuszkach drugiej dłoni.
Jakby na potwierdzenie swoich domysłów zerknęła kątem oka na Asamiego; na jego profil, na usta, obok kącika których jeszcze przed momentem znajdował się ślad muśnięcia. Brwi Shiimaury ściągnęły się ku sobie w zamyśleniu, nie zdążyła jednak zadać pytania. Do rzeczywistości przywołał ją chłopak.
- W Karafurunie jest niewielki zakład, pracuję jako pomoc mechanika samochodowego. - Opowiadała dziwnie skrępowana, jakby przypomniała sobie, że to mało dziewczęcy zawód; że może wypaść przez to źle w oczach towarzystwa, choć tak naprawdę nie to było powodem jej zamkniętej postawy. Obracała niespiesznie podarowany kubeczek z shakiem, intensywnie rozważając, czy powinna podjąć się wcześniejszego tematu; ostatecznie wsunęła słomkę między wargi i dokończyła słodycz dwoma łykami.
Czas na alkohol.
I darta.
- Jak wyzerujemy? - Pokręciła głową, niezrażona kosmykiem, który wysunął się zza ucha, opadając na jej policzek. - Pograjmy w darta oraz w najgorszą z gier, której ani Nakajima, ani Ejiri, ani Seiwa nigdy by się nie podjęli. - Uniosła swój kufel, jakby chciała wznieść toast. - Dołączmy nigdy-przenigdy, aby czegoś się dowiedzieć. - Spojrzała na Tohan; na jej jasne włosy niepasujące do japońskich standardów i twarz cudzoziemki, przyciągającą spojrzenia zainteresowanych gości. Uśmiech, jaki pojawił się na ustach Shiimaury, na moment odjął jej powagi. - Wygrywa ten, kto rozgromi pozostałych w darta. A nagrodą będzie...
No? - zachęcało jej spojrzenie.
Co byście chcieli?



ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.


She was not fragile
like a flower;

She was fragile like
a b o m b.

Raikatsuji Shiimaura
Nakashima Shin

Pon 17 Kwi - 0:16
5/04/2037 - Wieczór

Shin zwykle nie chadzał po tej dzielnicy tak samo jak i takich miejscach, chociaż zdarzało mu się to coraz częściej. Tym razem też zrobił wyjątek. Nanashi zwyczajnie dzisiaj już go zmęczyło, zamknął więc studio i wybrał się czegoś napić i z socjalizować. Co w jego wypadku najłatwiejsze nie było.  Swoim wyglądem nie zachęcał, jednak sądził iż właśnie taki bar może temu sprzyjać? Może nie będzie się jakoś specjalnie wyróżniał z tłumu? Czego on jednak oczekiwał? Wyróżniał się wszędzie gdzie by nie poszedł, taki już był. Nawet za życia. Wytatuowane gałki oczne, multum tatuaży na całym ciele i jeszcze ta ilość kolczyków w uszach czy języków, no i brwi. Chodząca ekspresja. Niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu.  Jego specyficzna fryzura, z wygolonym bokiem również mu nie pomagała, zwłaszcza, że dłuższa część włosów, naprawdę mu już urosła. Dzisiaj ubrał się  jak na niego przystało. Czarne rurki, poprzecierane gdzieniegdzie do tego jakiś nieco rozciągnięty ciemny t-shirt i bluza z kapturem, który obszyty był miękkim futerkiem. Miało to na celu, ukrycie jego chudości. Na nogach mia glany, oczywiście typowo nie zawiązane, nie przejmował się tym detalem, no nie? Nie można też pominąć żelastwa na jego szyi, dzisiaj było tego dosyć sporo, na przedzie z nieśmiertelnikiem oraz łańcuszkiem z małym srebrnym krzyżykiem. Wsuwając się do środka wzdrygnął się od różnicy temperatur. Ludzi było sporo, ale jeszcze nie zatrzęsienie, co mu odpowiadało. Spokojnie więc ruszył w kierunku baru. Wskoczył na barowy stołek opierając łokieć na blacie. - Wódkę z colą poproszę.- Standardowo posłał przyjazny uśmiech, lecz w jego ogólnym wizerunku, wyglądało to raczej creepy, nie miał jednak na to wpływu, a nie po to się zmieniał by teraz to ukrywać, prawda? Uwagę barmana przykuła jego szyja a raczej tatuaż na niej, który przykrywał bliznę gdzie poderżnięto mu gardło. Sprawa ma się tak samo ze wszystkimi innymi dziarami na jego ciele. Shin jednak milczał, a barman o nic nie pytał, co go niezmiernie cieszyło. Nie miał ochoty opowiadać historii swojego życia i śmierci. W końcu po kilku minutach czekania dostał swojego drinka. Jego długie palce oplotły szklankę by mógł spróbować drinka. Proporcje jednego względem drugiego były idealne, uśmiechnął się więc szczerze. - Foooh- Wymruczał by się okręcić na krzesełku i łokciami oprzeć o bar. Chciał obejrzeć sobie ludzi w barze i co aktualnie robią. Nieco leniwie zerknął w stronę stołu z bilardem, oceniając obecną partyjkę. Jego czerwone tęczówki uważnie obserwowały każdy ruch, również reagował jeśli ktoś wchodził do środka. Ciekaw był, czy dzisiaj wybuchnie tutaj jakaś wrzawa, a może pojawi jakaś nowa twarz. Nie mógł narzekać na ilość poznawanych ludzi, w końcu był tatuatorem i poznawał multum ludzi, głównie takich, których potem już nigdy więcej nie miał okazji spotkać. Miał też kilku stałych klientów. Po chwili podskoczył, nogami lądując na stołku gdzie przykucnął i zakręcił się kilka razy, przy czym zaśmiał się niemal jak dziecko.

@Mae Haneul


Bazuru 9TmQhG4
1-2-
Nakashima Shin

Mae Haneul ubóstwia ten post.

Mae Haneul

Sob 22 Kwi - 0:57
05/04/2037;
wieczór
____________

      Lear nigdy nie był padlinożercą, nie zbierał i nie żywił się resztkami. Nie przemykał pomiędzy groźniejszymi drapieżnikami i nie czekał, nie czaił się. Choć i tak, przez swoją plugawą naturę, szukał ofiar tam, gdzie inni nie chcieli, brzydzili się albo nawet nie mieli pomysłu, że można tam kogokolwiek znaleźć. Dlatego dzisiaj w głowie Hana szumiał spokój; Bazuru nie było miejscem dla Leara, nie pomieściłoby go, nie dałoby mu rady. Wybudziłby się dopiero w Nanashi, może przy jednej z bardziej odrapanych ścian zaułku Karafuruny; tej na skraju z ubóstwem slamsów, ale nie tu, nie w jej centrum. Nie w piwnicy lokalu, który był zbyt... No właśnie — był zbyt — zbyt widoczny pomimo skrycia w piwnicy, zbyt gwarny, zbyt jasny.
      Nie grał od dwóch lat, a może i dawniej; pamięć zawodziła. Egzystowanie w Kakuriyo otępiało poczucie czasu, bo choć istniał w nim niespełna dwa lata, raz odnosił wrażenie, że tkwi w smolistej wieczności, aby w inną noc przełykać przeświadczenie, że to jego pierwsze przebudzenie między zmorami i ludzkimi nieszczęściami utkanymi w półprzezroczystych formach. Ramie, w którym trzyma kij, sztywnieje i zdaje się tkwić w zbroi, twardej skorupie. Kącik ust zacina się, a powieki przymrużają spojrzenie. Biała bila mknie przez stół zbyt wolno, zderzenie się z czarną następuje — choć ospale, leniwie, nie wbijając jej do łuzy. Przegrał, już to wie. Bo w śmiechu znajomego, który unosi się wyżej pod sufit, wyczuwa zwycięską nutę. Nie przejmuje się tym. Nie ma czym. To tylko gra. To tylko spotkanie po latach. To tylko powrót między żywych, kiedy samemu jest się gnijącym trupem. Najważniejsze, że znowu tutaj jest. To jest jego wygraną. Karmazyn wtopiony w tarcze tęczówek osadza się na niskim mężczyźnie po drugiej stronie zielonego materiału napiętego na stole bilardowym. Duże dłonie splatają ze sobą palce, aby oprzeć się na wbitym w ziemię drewnianym kiju. I głowa, ta bujna czupryna czerwieni, skłania się na moment skronią ku obłości ramienia. Cisza w głowie nadal trwa. Cisza. Spokój bez podszeptów i zgrzytu kłów Leara. Na początku bywa ciężko, kiedy wsparcie, jakie w nim odnalazł, po tych wszystkich latach, pierzchnie i zostaje sam ze sobą. Wynurza się z tych myśli wtedy z wolna i tego zawieszenia, z urojonych mogłoby się dać wspomnień, jak ze studni. Przez chwile czuje, że ledwo żyje, nie wie, co się wokół niego dzieje, nie jest nawet pewien czy faktycznie znów żyje. I w tych momentach dookoła jest jakoś ciemniej, cholernie ciemno. Tylko gdzieś na górze łyska łaskawe oko rzeczywistości. Wie, że to blef, że to wierutne kłamstwo. Wie, że w tej rzeczywistości nie ma za grosz łaski czy łagodności. Mimo to stawia ją ponad duszne majaki i zwidy krążące tuż przy ciemnym dnie. Uczy się żyć z tym, co ma, uczy się żyć z samym sobą i z Learem zarazem. Wypływa na powierzchnie. Zawsze. Każdorazowo. Ponownie płynie do światła.
      — Mówiłem Ci, że udupisz tym razem! Czyszczę stół i zmiatam do domu, Han. Szykuj się na powtórkę z rozrywki w przyszłym tygodniu. Jesteś wolny w sobotę? — Zataczają się słowa w eterze lokalu, przesuwając się między pobrzdąkująca z głośników muzyką; a Han źrenicę wtapia w ramiona znajomego, w jego czarną koszulkę na krótki rękaw, cienki złoty łańcuszek przesuwający się przez kark, kiedy ten chyli się nad krawędzią stołu, aby wymierzyć ostatnie uderzenie.
      — Nie wiem, Oda. Napisz za kilka dni, to się dowiesz. — Odpowiada w akompaniamencie trzasku bili, kolejnej salwy przyciszonego śmiechu, odwieszanego drewnianego kija na stojak i ułożeniem dłoni w jego własnej, aby się pożegnać, aby zniknąć już teraz na krócej, a nie kolejne dwa lata; i wtedy usta Ody ponownie się otwierają: — Odezwę, ale ty już nigdzie nie spierdalaj.
     Nie spierdoli. Już nie mógł. Stąd też jeszcze nie potrafił wyjść, chociaż ten, z którym przyszedł, miał zaplanowaną dalszą część wieczoru inaczej; bez niego. Tym lepiej dla Hana. Nie oponował. Nie zatrzymywał. Długie przeguby zaparły się na barowym blacie. Sylwetka, szerokie ramiona, linia pleców pod cienkim, szaro-błękitnym płaszczem zawiesiła się nad krawędzią. — Podwójny gin z tonikiem — słowa oparły się basowo na wargach Haneula, kiedy wzrok z twarzy barmana, który już wyciągnął się ku półce z alkoholami, zbiegł, przesunął się, odskoczył w bok. Czy miał ochotę na interakcję z kimkolwiek? Raczej mu się to nie zdarzało. Jeżeli już — skrajnie rzadko. Tak jak dzisiaj. Palce z naciągniętą nań skórzaną rękawiczką, Mae wsunął między plastikowe słomki, które spoczywały na barze. Wyławiając jedną, gładko usadowił ją w drinku mężczyzny, który znajdował się tuż obok, tuż na wyciągnięcie dłoni czy pół kroku i zetknięcie się ramieniem. Zatopiwszy plastik w czerni napoju, kciukiem przytkał jej koniec, aby po chwili naciągniętą w środek zawartość, wlać sobie trzema kroplami na język. No tak, wóda. Jedna z brwi sięgnęła nieco wyżej, zarysowując się na jasnym czole nieco bardziej strzelisto, kiedy rubin oplatający czarne niczym ziarenka pieprzu źrenice, przesunął się przez oczy nieznajomego. Spotkał w swoim życiu zbyt wiele różnorodnych i różnorakich osób, pracował w zbyt specyficznym środowisku, aby dać się wybić z rytmu parą wytatuowanych gałek ocznych. Choć ekscentryczne i sam nigdy nie porwałby się na takie „upiększenie", wejrzenie obcego zdawało się... inne. Bardziej interesujące. Może właśnie przez swoją odmienność. Może to ku niej zazwyczaj go ciągnęło, jak ćmę do żarówki, ślepo, niezrozumiale, jedynie z potrzeby, która również pozostawała niepewna i nieznana. 
     Brzdęk denka szklanki sprowadził go do pionu — dosłownie. Korpus wyprostował się, a palce okalały ciosany niby to kryształ, zbliżając granicę szkła ku ustom. Jeden łyk. Drobny, a tak cholernie przyjemny, gdy przelał się przez gardziel. Czy naprawdę tego potrzebował? Nie. Ale całe jego życie składało się na elementy i drobiazgi, które nie miały przecież żadnego znaczenia; ów znaczenie, cel, zyskał dopiero po śmierci.



Bazuru Tt6MuH5
Mae Haneul
Nakashima Shin

Wto 25 Kwi - 12:55
Niedbale trzymał szklankę ze swoim drinkiem. Nie śpieszył się, raczej delektował. Nie miał na celu od razu się upić, ani w ogóle to zrobić. Chciał się jedynie troszkę rozerwać. Trwająca partyjka bilarda była nawet interesująca, a raczej jeden z gości, którzy ją rozgrywali. Jego skupione spojrzenie, zdawało się być lekko nieobecne gdy bawił się kolczykiem w języku rozmyślając nad czymś. Takim oto sposobem odpłynął, z rękoma opartymi na kolanach. Dalej kucał na stołku jakby chciał skoczyć, nie miał jednak takiego zamiaru. Fakt, Shin wyróżniał się ale i nie wyróżniał zależało to od spojrzenia drugiej osoby. Nie każdego bowiem dziwi tusz na ciele czy gałkach ocznych a nawet krwisto czerwone tęczówki. Te nabrały tylko mocy po jego śmierci. Gdy wybudził się z małego letargu usłyszał coś jakby nad uchem. Jego zdziwione spojrzenie padło na mężczyznę, który właśnie skończył grać. Nakashima musiał przyznać, gość był wysoki jak sosna.. Wyższy od niego, a on sam do najniższych nie należał. Mimo wszystko musiał na niego spojrzeć lekko w górę. 20 cm to jednak troszkę spora różnica. W siszy obserwował jego poczynania, oraz zainteresowanie jego drinkiem, przynajmniej miał tyle kultury by wziąć nową słomkę, mógł przyklasnąć wychowaniu. Jedna z jego specyficznie wygolonych brwi uniosła się w znaku zapytania. Spojrzał na twarz Haneula jakby szukał odpowiedzi na pytania, jakie wślizgnęły mu się właśnie do głowy. Do poprzedniego brzdęku, dołączyło drugie. Tym razem spowodowane odstawioną przez Shina szklanką. Obrócił się na krzesełku i z opartymi dłońmi oraz podbródkiem na kolanach poprosił o jeszcze jedną szklaneczkę. Oczywiście tego samego, nie chciał mieszać, to zwykle bardzo źle się kończyło. Dalej obserwował co się działo dookoła. Wsuwając słomkę w usta nabrał łyk świeżego drinka. - Jin z tonikiem? Dobre to? - Zapytał niby od niechcenia, bo w zasadzie nigdy nie próbował. Zdawało mu się, że smak będzie niewyraźny i raczej mu nie dopasuje. Spokojnie i nieśpiesznie brzegiem słomki pukał o siedzenie, czuł jak będą go boleć plecy, było mu jednak w tej chwili wygodnie i to się liczyło. - Chyba jesteś tutaj nowy, pierwszy raz Cię widzę. - Troszkę znał tę okolicę, jak i same Nanashi, nigdy jednak nie widział kogoś takiego jak on. słomka wylądowała w ustach chłopaka, gdzie zaczął się nią bawić. Odzywał się z nudy no i chęci poznania kogoś nowego. Skoro zaś on się właśnie napatoczył, to będzie skazany na jego towarzystwo. No chyba, że wyrazi niechęć do jakiegokolwiek kontaktu, to już inna sprawa. - Jestem Shin- Przedstawił się wyjmując słomkę z ust. Znowu spojrzeniem omiatając sylwetkę Haneula. Dalej dziwił go ten niesamowity wzrost.


@Mae Haneul


Bazuru 9TmQhG4
1-2-
Nakashima Shin

Mae Haneul ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

Wto 19 Wrz - 15:09
03.08, 2037 roku;
późny wieczór, około 22 godziny


  Mimo braku otulającej figurę sukienki wcale nie czuła się gorzej. Stawiając na spodnie i odpowiedni bodysuit podkreślone dodatkowo buntowniczym paskiem wiedziała, że nawet bez seksownej kiecki wyglądała jak milion dolarów; uświadczała ją w tym nie tylko pewność siebie delikatnie podrasowana szklanką whisky przed wyjściem, ale też spojrzenia, które wiodły za kołyszącymi się biodrami, gdy akurat przechodziła chodnikiem. Mając pełną świadomość zarówno mężczyzn jak i kobiet, którzy odprowadzali ją wzrokiem z własnych powodów wsunęła dłoń pod spoczywające na ramieniu pasma długich, kręconych włosów, odrzucając je w moment później w tył; przez moment wirowały w powietrzu jak świeżo ryzbryzgana krew – wciąż ciepła, miejscami jasna i jadowita, miejscami tak skupiona, że niemal bordowa. Umysłu Black nie zaprzątały pytania, czy patrzyli na nią z nienawiścią kierowani historiami o wiedźmie z Kinigami, czy podziwiali zagraniczną urodę, liczyło sie jedynie to, by wyjść, by zapomnieć o wszystkim, co trawiło zmęczony umysł od ostatnich kilku miesięcy.
  Przekraczają próg klubu w nozdrza uderzyła nie tylko woń raźnie rozlewanego alkoholu, ale i – ku jej uciesze – palonego tytoniu. A więc nie musiała wychodzić na zewnątrz tylko po to, by odpalić ulubione papierosy. Co prawda od wszystkich tych palaczy momentami we wnętrzu robiło się siwo, ale otwarte na oścież okna skutecznie wypuszczały szare kłęby, zapewniając świeże powietrze do oddychania.
  Zgarniając z jednego z pustych stolików popielniczkę powędrowała do nieco bardziej oddalonego miejsca, gdzieś na uboczu, gdzie zamiast wysokich barowych krzeseł ustawiono wygodną kanapę. Tam też usiadła, nie pozwalając żadnym dreszczom poruszyć odsłoniętymi ramionami – nie podejrzewała, że wieczór okaże sie chłodniejszy niż zwykle. Postanowiła się jednak tym nie przejmować, zamiast tego zajmując umysł przyniesioną przed sekunda kartą dań i drinków.

ubiór; czarne trampki ponad kostkę @Kyōki Yul



Bazuru Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Kyōki Yul ubóstwia ten post.

Yakushimaru Sanari

Sob 24 Lut - 0:14
24.02.2038 r.; noc


 Dość nieprzyjemna i dusząca woń tytoniu unosiła się w powietrzu podziemnego baru w postaci białych serpent papierosowego dymu. Choć Bazuru nie było oczywistym wyborem na imprezowanie, tak idealnie wpisywało się w koncepcję retro, której nagle zapragnęli jego znajomi. Nie miał nic przeciwko; był tu zresztą po raz pierwszy, więc zawsze było ciekawie doświadczyć czegoś nowego… prawda? Otóż - nie do końca. Miejsce powodowało w nim jakiś niepokój, którego nie umiał do końca wytłumaczyć nawet przed sobą, szczególnie że do tej pory nie wydarzyło się nic odbiegającego od normy, a przecież przebywał tu już którąś z kolei godzinę: ludzie stawali się z czasem coraz bardziej pijani; ze ścisłego tłumu, pomiędzy którym chodziło się z trudnością, powoli odpadali ci z najsłabszą głową; przestawało mieć powoli znaczenie, czy piwo, które się pije, jest w ogóle dobre - po prostu ważne, by się lało.
 A mieli tutaj całkiem dobre piwo, jeśli nie musiałeś brać absolutnie najtańszego. Gdyby Sanari był tu sam, nie marnowałby swoich pieniędzy na coś takiego. Tymczasem impreza była pomysłem jednego z bardziej dzianych kolegów, więc mógł beztrosko marnować jego pieniądze, jako że co jakiś czas stawiał wszystkim osobom z ich grupy, czego zapewne będzie żałować, gdy całkowicie wyzdrowieje następnego dnia i zobaczy, ile wyparowało z jego konta bankowego. Obecnie jednak chłopak znajdował się wśród tłumu, który „tańczył”, to znaczy kiwał się w miarę rytmicznie w absolutnym ścisku w środkowej partii baru, z miną świadczącą o całkowitym zapomnieniu o realnym świecie (zapitą w cholerę).
 Sanari wziął łyka ze swojej w połowie pustej szklanki, smakując bananowo-goździkowy aromat weizena. Jeszcze rozróżniał, co pije, mimo że czuł się już całkiem solidnie pijany. Choć w głowie mu się nie kręciło, tak język rozwiązał mu się konkretnie, a poprzednia paranoja związana z wyimaginowanym zagrożeniem stępiała wyraźnie. Przystawił chłodne szkło do rozgrzanej szyi, obserwując z zadowolonym uśmiechem, jak znajomy, Ayumu, nie trafia bili, którą sobie wybrał, a nawet zbija bilę Saniego, nie tylko powodując, że nastąpi zaraz kolej blondyna, a dodatkowo przyspieszając jeszcze jego zwycięstwo.
 - Ależ dziękuję, nie musiałeś - powiedział, każde słowo ozdabiając porządną dawką sarkazmu. Dopił piwo i z gracją odłożył szklankę, uśmiechając się jeszcze szerzej na kwaśną minę swojego przeciwnika, który wkrótce poszedł w jego ślady i wyzerował swój trunek. Sanari cmoknął z dezaprobatą. - To ci nie pomoże z wygraną, wiesz? - dodał, pochyliwszy się nad stołem bilardowym z przygotowanym kijem. Rozległo się ciche, ledwie słyszalne w barowym huku stuknięcie i wkrótce czerwona bila, w którą celował, wpadła do łuzy.
 - I tak już przegrałem - odpowiedział mu Ayumu, wzruszając ramionami. - I to nie pierwszy raz. Z grzeczności byś chociaż raz przegrał.
 - A gdzie w tym zabawa, specjalnie przegrywać? - odparł, kręcąc lekko głową. Widział jednak, że chłopak traci zainteresowanie, więc zwinnie i szybko trafił dwie ostatnie bile, tym samym przypieczętowując swój sukces. Był także na tyle zaaferowany rozgrywką, że wcale nie zauważył, że ktoś ich obserwuje od pewnego czasu. Dopiero gdy się wyprostował i ktoś położył mu dłoń na ramieniu, Sanari dostrzegł za sobą nieznajomego mężczyznę.
 - Zagraj ze mną, hm? - spytał od razu, a na jego twarzy zaczynał rozkwitać złośliwy uśmiech. Taki ton przekazu od razu zirytował Sanariego - po co w ogóle go zaczepiał? Znał Sanariego, a on może o nim zapomniał? Wątpił w to jednak; mężczyzna wydawał się starszy o parę dobrych lat i jego aura przywodziła na myśl poprzednie niespokojne myśli, tyle że… niewystarczająco dobitnie na tyle, by Yakushimaru posłuchał się rozsądku. Alkohol skutecznie dodał mu brawury, której i tak zawsze miał dużo w rękawie. Uniósł lekko brodę, taksując spojrzeniem podejrzanego typa, podczas gdy Ayumu szarpał go za koszulkę.
 - Sani, nie chcesz tego robić, serio - szepnął mu na ucho. - Wydaje mi się, że to gang. Albo ktoś z nimi powiązany. Nie wiem, ale…
 - No daj spokój, to tylko bilard - odpowiedział, odpychając lekko kolegę, który widocznie stawał się coraz bardziej zaniepokojony.
 - Lepiej w ogóle nie mieć z nimi do czynienia. Sanari. - Westchnął, gdy blondyn zdawał się go w ogóle już nie słuchać. Ścisnął palcami grzbiet nosa we frustracji. Co trzeba mu przyznać, nie zostawił Saniego zupełnie samego. Przynajmniej na razie. - Chociaż daj mu wygrać. Rozumiesz?
 - Mhmmm. - Zbył go machnięciem ręki. Alkohol buzował w jego żyłach, gdy z szerokim uśmiechem i zamaszystym ruchem ręki wskazał stół nieznajomemu. - Możesz zacząć!

Yakushimaru Sanari

Shogo Tomomi, Yakushimaru Seiya and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Yakushimaru Seiya

Sro 20 Mar - 21:32
Wieczór zapowiadał się całkiem dobrze. Przynajmniej z początku. Yakushimaru przywykł do duchoty klubów i panującego w nich hałasu, choć ten nie zawsze był przyjemny. Zapach papierosów drażnił nos, ale tak długo, jak nikt nie wydmuchiwał mu dymu prosto w twarz, był w stanie bez przeszkód cieszyć się imprezowym zapomnieniem. Było jeszcze za wcześnie i wypił zdecydowanie za mało, by alkohol szumiał mu w uszach, ale na wszystko miała przyjść pora.
  — Hej, czy to nie twój brat? — jeden z siedzących przy stole znajomych, wycelował palcem w stronę stołów bilardowych. Do kwestii bycia przez nich rodzeństwem podszedł dość niepewnie, jakby bazował wyłącznie na zbieżności nazwisk zasłyszanych na uczelni. Juno ściągnął brwi, jeszcze zanim Seiya zdążył udzielić mu odpowiedzi i z jasnowłosego przesunął wzrok na zagadującego go mężczyznę. — Co on robi z tym typem?
  I to tyle, jeśli chodziło o „dobrze zapowiadający się wieczór”.
  Yakushimaru wyraźnie spochmurniał już od chwili, w której usłyszał, że na sali może znajdować się którykolwiek z jego braci. Zatrzymał się ze szklanką whisky uniesioną na wysokość ust, gdy z ukosa zerkał we wskazanym kierunku. Mięśnie jego twarzy spięły się nieznacznie, nawet jeśli do ostatniej chwili nie mógł potwierdzić tej teorii. Była to zresztą kwestia sekund, nim zorientował się, że o pomyłce nie było mowy. Światło zawieszone nad stołem bilardowym przypominało reflektor wycelowany w aktorów na scenie – nawet znajdując się na drugim końcu lokalu, był w stanie rozpoznać Sanariego. Całe miasto nagle wydało się czarnowłosemu wyjątkowo małe, bo już od jakiegoś czasu – dziwnym zrządzeniem losu – miał okazję wpadać na młodszego Yakushimaru. Może z unikaniem radziłby sobie lepiej, gdyby zastosował metodę odwróconej psychologii i nagle zaczął szukać okazji do spotkania z rodzeństwem, ale z tym temperamentem działał szybciej niż myślał, więc nie panował nad naturalnymi odruchami. Gdy widział coś, co mu się nie podobało, jego twarz z automatu oznajmiała całemu światu, jaki ma do tego stosunek. Teraz też ściągnął brwi, co sprawiło, że Juno zaśmiał się głupkowato i od razu postanowił podjąć próbę zbycia tego tematu machnięciem ręki.
  — Co masz kurwa na myśli, mówiąc „z tym typem”? — podjął, brakiem zaprzeczenia tylko potwierdzając teorię, że blondyn był jego bratem. Na szczęście jego towarzystwo było już nieco podpite i zadane pytanie skutecznie odwróciło uwagę od tej kwestii. Seiya z kolei wpatrywał się teraz w mężczyznę i lekko zmrużył przy tym powieki, jakby dzięki temu miał prześwietlić na wylot tego frajera. Na pierwszy rzut oka był tym typem osoby, której chętnie ścierało pięścią się złośliwy uśmiech z gęby.
  Siedząca obok niego ciemnowłosa pochyliła się nad blatem, ocierając się przy tym o jego ramię. Dopiero wychyliwszy się nieznacznie, miała okazję też przyjrzeć się widowisku, które przynajmniej na kolejną minutę miało być tematem ich rozmowy przy stole.
  — A, on. Juno pewnie znów popłynął ze swoimi teoriami spiskowymi i urządza polowanie na miejscową mafię — rzuciła, cmokając pod nosem ze słyszalnym zatroskaniem i obrzuciła chłopaka złośliwym spojrzeniem.
  — Znowu zamierzasz się przypierdalać? Słuchaj — zwrócił się do Seiyi, bo to przecież z nim rozmawiał — koleś i jego kumple nie mają najlepszej reputacji. Nie żebyś ty był święty, Yakushimaru, ale to bardziej – czknął, przysłaniając usta wierzchem dłoni. – Ten no… zorganizowane? Mój znajomy widział kiedyś, jak przyjebali się do kogoś na imprezie. Nie odpuszczają, gdy już im podpadniesz.
  — Mówiłam.
  Czarnowłosy starał się nie zwracać uwagi na ich przekomarzanie się. Po części zgadzał się z tym, że Juno mógł naciągać fakty i koloryzować historie – zwłaszcza po alkoholu – ale z drugiej strony, mężczyzna faktycznie wyglądał na prowokacyjnego chuja, który szukał sobie dodatkowej rozrywki. Yakushimaru pokręcił głową na boki, wreszcie odwracając wzrok od Sanariego i jego nowego kolegi. Upił gorzki łyk alkoholu, z powątpiewaniem przyglądając się siedzącemu naprzeciwko chłopakowi.
  — Widocznie teraz ten pedał chce sobie kurwa tylko pomachać kijem. Zamiast pierdolić, pij. Nie zapomniałem o zakładzie i zaraz zostaniesz w kurwę daleko w tyle — polecił i kiwnął podbródkiem w stronę jego szklanki. Chwilę później pozostali kompletnie stracili zainteresowanie tym, co działo się przy stole bilardowym. Prawie. Pomimo lekceważącego komentarza, Yakushimaru co jakiś czas zerkał w tamtą stronę znad szklanki i wkurwiał się na samego siebie, bo cokolwiek się tam działo, nie było jego sprawą. Zresztą na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, by Sanari wpakował się w jakieś gówno. A nawet jeśli – był już dużym chłopcem i sam powinien się z niego wygrzebać.
  Coś jednak sprawiało, że mimowolnie próbował kontrolować sytuację. Uwierająca go wewnątrz niewygoda, przez którą nie mógł się rozluźnić, nawet wlewając w siebie kolejne łyki alkoholu. Przez to przeczucie – bo niczym innym nie dało się tego nazwać – tylko po części uczestniczył w umówionym wcześniej spotkaniu. Normalnie przywiązywałby większą wagę do ręki dziewczyny, która sugestywnie zaciskała się na jego kolanie, i nawet popłynąłby ku perspektywie przyjemnie spędzonej nocy, ale obecność brata kompletnie rozjebała mu cały nastrój.
  Że też nie wybrał sobie innego miejsca.

Yakushimaru Seiya

Warui Shin'ya and Yakushimaru Sanari szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku