Turyści znajdą tu największe skupisko sklepów z pamiątkami, lokalnymi specjałami oraz pocztówkami. Pluszowe maskotki, tradycyjne ręcznie malowane japońskie maski, drewniane miecze, latawce - to wszystko tu jest, a jeśli nie, to winą jest niedostatecznie uważne rozglądanie się. Stoiska są ciasno ustawione jedno obok drugiego i ciągną się przez całą długość szerokiego, brukowanego chodnika, na skraju którego co jakiś czas można spotkać ulicznego artystę grającego na instrumencie lub prezentującego kamishibai - tradycyjną sztukę teatru ilustracji.
Wieczorami, kiedy ruch na stoiskach z pamiątkami się zmniejsza, otwiera się więcej klimatycznych, małych barów oraz restauracji, przyciągających miejscowych. Kuszą oryginalnymi napitkami oraz aromatem lokalnej kuchni.
Zdecydowana większość odwiedzających to miejsce przechadza się w tradycyjnych strojach sprawiając, że są chwile, kiedy można cofnąć się w czasie i poczuć urok minionej epoki.
Czekając na uboczu siedziała sobie ze spokojem na jakichś schodkach, które akurat nie były oblegane przez masę przechodzących ludzi. Z jedną noga założoną przez drugą i dość tradycyjnym (taką przynajmniej miała nadzieję) strojem w połączeniu z zagraniczną urodą musiała prezentować się dość niecodziennie. Nie uśmiechała się, zamiast tego ze spokojnym wyrazem twarzy przyglądając się otoczeniu.
Nie sądziła, że wyjdzie. Z początku w ogóle nie planowała uczestniczyć w festiwalu, tym bardziej, że nie mogła wyciągnąć na niego Ye Liana ani Enmy, a trzecia opcja od jakiegoś czasu jej unikała... Westchnęła, wyłuskując spomiędzy połów materiału opakowanie papierosów. Jedno stuknięcie palcem w dno wystarczyło, by jedna z fajek podskoczyła w górę, moment później trafiając między wargi Black. Odpaliła końcówkę w przeciągu sekundy, zaraz zaciągając się tytoniowym dymem.
Miała jeszcze chwilę czasu, liczyła więc, że zdąży spalić cygara w całości. Ostatnimi czasy nie mogła chwalić się nadmiarem dobrego nastroju, poprawiała go więc nałogiem – nawet jeśli w bardzo drobnym stopniu, to działało.
| ubiór
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Przeskakiwał z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać, kiedy w tłumie ujrzy znajomą kobietę. Powoli zmierzał w towarzystwie pani Kitaki w stronę umówionego miejsca. Na szyi, na sznurku, miał zawieszony mały, skórzany woreczek wypełniony złotymi monetami. Mały prezent od wujka Orv'a. Chłopak już nie mógł się doczekać, kiedy pójdzie na festiwal z Shi-nee i gdzie będzie mógł kupić prezent dla swojego ulubionego opiekuna.
Pani Kitaka, kobieta, która została wynajęta przez Lacenaire do opieki nad Akarim, szła spokojnie z typowym dla niej wyrazem twarzy - pełnym zdystansowania oraz chłodu. Nie lubiła dzieci, zwłaszcza żywiołowego chłopaka, ale skoro jej pracodawca tak dobrze płacił za te kilka godzin to nie mogła zbytnio narzekać. Choć i ona nie mogła się doczekać, aż ta cała "Shi-nee" zjawi się wreszcie na miejscu i będzie mogła przekazać smarkacza pod jej opiekę, a sama dostanie kilka godzin wolnego.
Wreszcie Akari ją dojrzał, zmierzającą w ich stronę. Błękitne oczy chłopca rozbłysły po czym nie czekając na jej słowa czy też gesty, rzucił się pędem w stronę Hecate. Gdy tylko do niej dobiegł, momentalnie przywarł do niej, wtulając się mocno w jej brzuch, obejmując małymi rączkami tyle, ile tylko mógł.
- Shi-nee! - krzyknął wesoło, zadzierając głowę, by spojrzeć na nią z dołu z wypiekami na policzkach.
- Dzień dobry. - odezwała się druga kobieta, podchodząc bliżej do ich dwójki. Nie uśmiechała się - zresztą, jej usta chyba nigdy nie doświadczyły tak pozytywnej emocji -, a zamiast tego wyciągnęła w stronę rudowłosej zwiniętą karteczkę.
- To mój numer telefonu. Zapisałam również numer pana Lacenaire. Na wszelki wypadek. Ponadto pan Lacenaire życzy sobie, aby Akari znalazł się w domu o godzinie dwudziestej pierwszej. Dlatego będę chciała go odebrać o godzinie dwudziestej. Pasuje pani? - spytała krótko, a kiedy uzyskała odpowiedź, skinęła lekko głową, żeby się pożegnać. Nim jednak odeszła - zwróciła się jeszcze do chłopaka:
- Zachowuj się, Akari.
Chłopiec odczekał, aż ciemnowłosa zniknie i dopiero wtedy ponownie spojrzał na Hecate.
- Pomożesz mi wybrać prezent dla Orville? - zapytał, jednocześnie łapiąc ją za dłoń.
Ubiór
@Hecate Shirshu Black
– Proszę proszę, ale wyrosłeś. Jeszcze chwila i będziemy sobie równi – powiedziała łagodnie, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że jego wzrost nigdy nie przekroczy obecnego limitu, że nigdy nie spojrzą sobie w oczy bez zginania pleców w pół. Był jednak dzieckiem i nie zamierzała mu tej młodości odbierać. – Sam wybierałeś strój? Masz dobre oko.
Uśmiechała się do niego delikatnie i mówiła przyjaznym głosem, lecz gdy tylko uniosła wzrok na panią Kitakę, w dwubarwnych ślepiach wiedźmy błyszczało wyraźne ostrzeżenie.
– Proszę się rozchmurzyć, mamy taki piękny dzień – odparła, nie kwapiąc się z odpowiadaniem na żadne zadane pytanie. Przejęła tylko karteczkę z numerem, upychając ją gdzieś w kieszeń stroju. – Lepiej nie kusić losu, byłoby szkoda, gdyby czarny kot przebiegł pani drogę i doszczętnie zrujnował kilka wolnych od pracy godzin, prawda? – Uśmiech zdobiący twarz Black nawet przez sekundę nie sięgnął oczu. Na koniec skinęła tylko krótko głową, dając tym znak, że zgadza się na ustalone przed momentem warunki.
– Oczywiście, że pomogę. Pod warunkiem, że ty pomożesz mi znaleźć coś dla moich przyjaciół. Założę się, że masz znacznie wprawniejsze oko do takich rzeczy niż ja – Złapała go delikatnie za rękę, tak jak chciał, ruszając powoli naprzód. Jeśli miała być szczera, to dotychczas miała raczej niewiele wspólnego z festiwalami i mimo spędzonych w Japonii lat nie znalazła zbyt wielu okazji do wzięcia w nich udziału. Nie zdziwiłaby się więc, gdyby Akari rzeczywiście okazał się znacznie większym znawcą.
– Jest coś, od czego chciałbyś zacząć?
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Shi-nee, Shi-nee! - odwrócił się przeskakując z nogi na nogę wskazując palcem w stronę jednego z wielu stoisk do gier.
- Złowimy rybkę?? - zapytał a dziewczyna mogła przysiąc, że w jego błękitnym spojrzeniu pojawiły się gwiazdy ekscytacji. Kiedy dotarli do celu, wyciągnął spod kimona woreczek zawieszony na sznurku i podał go Hecate, bo przecież on nie potrafił jeszcze liczyć. I nie miał pojęcia ile ma zapłacić, dlatego też zaufał w tej kwestii swojej towarzyszce. Kiedy formalności zostały uiszczone, chwycił za papierowy wachlarz i spróbował swoich sił w walce z rybką.
Niestety, jego refleks i umiejętności okazały się zbyt słabe i niekompetentne. Po kilku próbach spojrzał na dziewczynę i westchnął, a na jego twarzy pojawił się wręcz namacalny smutek.
- Przepraszam. Chciałem ci coś wygrać. - powiedział cicho, łapiąc palcami za krawędź rękawa kimona, które miał na sobie.
Bo naprawdę chciał jej coś wygrać. Zasługiwała na to.
- Spróbujemy innej zabawy? - zapytał, rozglądając się dookoła. Długo nie musiał szukać, bo już po chwili znajdował się przy stoisku z shateki. Tutaj podjął zaledwie dwie próby i choć nie udało mu się ustrzelić głównej nagrody, to przynajmniej w jego dłoniach znalazły się dwie nagrody pocieszenia: kwieciste boa oraz bibułkowa róża. Chłopiec spoglądał to na jedną rzecz to na drugą, po czym wyciągnął w jej stronę kwiatka. Bo przecież kobietom powinno wręczać się kwiaty! A przynajmniej tak słyszał w reklamie, kiedy ostatnio oglądał telewizję.
- Dla ciebie Shi-nee! Przepraszam, że nie jest prawdziwy, ale jak będę już duży i będę pracował, to kupię ci cały bukiet prawdziwych róż! Albo.. .albo cały ogród ci kupię! Wszystkich róż świata!- - powiedział z rumieńcami na policzkach.
@Hecate Shirshu Black
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
– Akari, może chciałbyś się ze mną wybrać do sklepu zoologicznego w któryś dzień? Potrzebuję kilku rzeczy, a zakupy zawsze są o wiele lepsze w dobrym towarzystwie – Zmierzwiła mu włosy.
Sama również postanowiła spróbować szczęścia w grze. Przykucnęła tuż obok Akariego, odbierając moment później papierowy przedmiot do łapania. Nawet nieźle jej szło, a we krwi zaczęły buzować emocje związane z ekscytacja. Niestety los jak zwykle rzucił wiedźmie kłodę pod nogi i gdy już niemal wyłowiła przyszłe zwierzątko, jedno machnięcie złotym ogonem rozdarło podmokły papier.
– Nie masz za co przepraszać, dla mnie największa nagrodą jest twoje towarzystwo – Uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Prostując się położyła dłoń na barku chłopca, przyciągając go bliżej siebie gdy tylko złapał za jej kimono. Pokrzepiającym gestem potarła mu ramię, zmieniając tym samym kierunek ich wędrówki, coby nie spędził zbyt wiele czasu przejmując się taką głupotą na darmo.
Obserwowała jak mierzył się z kolejną grą, ani na moment nie odstępując go na krok. Co jakiś czas rzucała również słowa zachęty zapewniając, że w końcu uda mu się coś wygrać. I rzeczywiście, zdobył nie jedną, a dwie nagrody. Jedną z nich wręczył nawet w jej dłonie. Przyjęła różyczkę z uśmiechem, wsuwając ją między kosmyki za ucho.
– Będę zaszczycona, mam bardzo duży ogród i lubię wszystkie kwiaty. Co powiesz, żeby zamiast kupować gotowy bukiet poszukać nasion i samemu je zasadzić? Wtedy razem moglibyśmy obserwować jak rosną – Nie wspominając już o tym, że z tym planem nie musieliby czekać aż chłopak dorośnie, co miało przecież nigdy nie nastać.
Rozejrzała się uważnie dookoła, obserwując nie tylko stoiska z grami, ale i te z przekąskami. Specjalnie pominęła obiad by móc skosztować festiwalowych przysmaków, robiła się więc powoli głodna.
– Nie jesteś głodny Akari? Widziałam też jabłka w karmelu, jak byłam mała to często je jadłam na różne specjalne okazje u siebie w domu. Może chciałbyś ich skosztować?
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
- Chcę! Ale wiesz, może Orville weźmie mnie do zoo! Jeszcze nie pytałem o niego, ale chcę mu narysować laurkę i może się zgodzi! Wiesz, wiesz, chcę ci zdradzić sekret! - pociągnął ją za rękaw ubrania, żeby schyliła się niżej, a gdy znalazła się praktycznie na wysokości jego twarz, ten stanął na palcach i przysunął usta do jej ucha, do którego wyszeptał:
- Orville jest chyba superbohaterem! Jak batman! Bo często znika w nocy, a superbohaterzy pracują w nocy i łapią złych ludzi, wiesz? Myślę, że... że on walczy z żaboludźmi! - spojrzał na nią szczerymi, błyszczącymi oczami, naprawdę wierząc w historię, którą właśnie opowiedział. Tak samo jak wierzył w to, że Orville pochodzi z elfiego królestwa, a pani Kitka jest podstępną wiedźmą, która czyha na jego życie, ale jest zbyt słaba, by cokolwiek zrobić. Dlatego czeka i szuka okazji do ataku. Ale Orville nie był byle kim i na pewno nie da się tak łatwo podejść. Był tak samo sprytny jak Shi-nee!
Ponownie złapał ją za dłoń i ruszyli przed siebie, choć Akari wielokrotnie wypuszczał ją, aby podbiec do jednego z wielu stanowisk, prawie gubiąc się wśród tłumu. W końcu zakupił trzy maski: lisią, kocią i oniego. Kocią podał Shi-nee, bo przecież obiecał, że kupi jej jakiś prezent, sobie zachował lisią, którą założył na bok głowy, oczywiście przy pomocy kobiety, a trzecią - najbardziej przerażającą, schował do siatki. Był to prezent dla mężczyzny, pod którego dachem mieszkał.
- Jabłka w karmelu? A co to? To coś słodkiego? Chcę! Chcę! - krzyknął wesoło i ruszył biegiem przed siebie, ale... jak to dzieci, oczywiście, potknął się i upadł na twardą ziemię. Chwilkę mu zajęło, kiedy dotarło do niego co właściwie się stało, a kiedy zaczął się podnosić, w jego niebieskich oczach zalśniły perliste łzy, a dolna warga zadrżała, zwiastując nieuniknioną katastrofę.
@Hecate Shirshu Black
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
Pociągnięta za rękaw przykucnęła, coby znaleźć się na odpowiedniej wysokości. Gdy tak stawał na palcach położyła kontrolnie dłoń na okrytych ozdobnym ubraniem plecach, nie chciała w końcu, żeby w całym tym entuzjazmie stracił stabilność i upadł. Dzieci miały to do siebie, że lubiły gubić równowagę w najmniej oczekiwanym momencie.
– Oh, naprawdę? Wydaje się więc bardzo intrygującym człowiekiem. Musisz mi go kiedyś przedstawić – mówiąc złapała Akariego za policzki i wytarmosiła delikatnie a subtelnym uśmiechem zdobiącym usta. Nie zamierzała psuć jego wyobrażenia na temat opiekuna, nie rozwodziła się więc zbytnio w temacie całego tego nocnego wychodzenia. Z drugiej strony nie skłamała – krótki opis zdołał skutecznie podchwycić zainteresowanie wiedźmy, głównie dlatego, że sama również preferowała nocny tryb życia. – W takim razie laurka to bardzo dobry pomysł. Na pewno się ucieszy, gdy zobaczy, że doceniasz go jako bohatera. Nie zdziwiłabym się, gdybyś tylko ty rozpracował jego sekret, a bohaterowie wolą zostać w ukryciu, więc umówmy się, że nikomu więcej o tym nie powiemy, hmm? – better safe than sorry, pomyślała sobie, ukradkiem odbiegając wzrokiem gdzieś na bok.
O ile sam Akari rzeczywiście mógł zgubić się wśród tłumu, tak Black nie miała z tym większego problemu. Nieprzychylne spojrzenia, wykrzywione w grymasach usta, szeptane od ucha do ucha słowa nienawiści i ponaglenia, byleby jak najszybciej zejść jej z drogi. Nawet jeśli przywdziała na ten dzień tradycyjny strój, to odbiegająca od japońskich standardów uroda wyróżniała ją na tle tłumu już na starcie. Wszyscy wiedzieli jak wyglądała wiedźma z Kinigami o przeklętych ślepiach i długich, utkanych przez ogień włosach.
Kąciki ust dziewczyny zadrgały w pobłażliwym uśmiechu. Jeśli jeszcze kilka lat temu, tuż po przyjeździe ruszało ją to w jakikolwiek sposób, tak teraz odczuwała jedynie satysfakcję.
Otrzymaną kocią maskę przyjęła ze szczerymi podziękowaniami, od razu przypinając ja sobie do ozdobnego materiału przeplecionego przez talię.
– Tak, są dość słodkie. Tam skąd pochodzę Halloween obchodzi się dość hucznie, a jabłka w karmelu i kilka innych słodyczy to nieodłączny element. Teraz stały się przekąską na całym świecie, więc nietrudno spotkać je na festiwalach takich jak ten – Może nawet powiedziałaby coś więcej, ale chłopiec wyrwał się naprzód jak wystrzelony z pistoletu nabój. Nie zdążyła w porę zatrzymać go przed upadkiem. Przyklęknęła znów na ziemi tuz obok niego, zaraz wyciągając ręce przed siebie.
– Chodź – zaoferowała, czekając aż chłopiec się przytuli. – Jesteś już duży, wiesz? A im większy będziesz, tym większa szansa, że Orville zabierze cię na jedną ze swoich bohaterskich przygód, chciałbyś? Musisz mu tylko pokazać, że nie dasz się tak łatwo wystraszyć i sobie poradzisz. Rolą bohatera jest dodawanie otuchy innym, więc uśmiechaj się dumnie, Akari.
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Od kiedy tylko pamiętał, to zawsze był płaczliwym dzieckiem. Małe potknięcia, upadki czy inne, drobne incydenty momentalnie wywoływały w nim potrzebę zanoszenia się głośnym płaczem. Jakby ów reakcja była zbawienna i pozwoliła ukoić jego nerwy.
Jednak tym razem chciał, aby było inaczej. Zacisnął mocniej usta, choć dolna warga niekontrolowanie mu drżała, a po policzkach spływały łzy. Pociągnął nosem, po czym zaczął wycierać mokre oczy w rękaw kimona.
- C-c-chcę... chcę... być b-bohaterem *sniff* z-z Or-rville... - wyjąkał, nadal łykając łzy, ponownie pocierając czerwone oczy. Mijały kolejne, uciążliwe sekundy, a ludzie, którzy ich mijali co rusz rzucali krótkie spojrzenia w ich stronę, jakby posądzali Hecate o to, że Akari płakał. Jakby to ona była wszystkiemu winna.
Chłopiec wreszcie uspokoił się, choć policzki wciąż miał wilgotne a oczy zaszklone. Ale już nie płakał. Wyciągnął dłoń i złapał ją za palec pociągając głośno nosem.
Upłynęły kolejne, lepkie minuty nim odezwał się lekko zachrypniętym głosem, nieświadomie tuląc się do jej boku, jakby to właśnie tam mógł odnaleźć spokój oraz bezpieczeństwo.
- Kupimy to jabłko? -zapytał nieśmiało, ale tym razem nie wyrywał się i nie biegł pierwszy. Nieważne, że buda oferująca ów smakołyk znajdowała się niemal naprzeciwko nich. Akari wolał już trzymać się blisko rudowłosej. Nie chciał znów upaść. I się rozpłakać. Musiał być dzielny, skoro miał pomagać swojemu opiekunowi w zwalczaniu złoczyńców. Nieśmiało pociągnął kobietę i uniósł palec, którym wskazał na stoisko z dango.
- I to? Pamiętam, że kiedyś je jadłem... dawno temu. Właściwie nie pamiętam zbyt wiele. Moje wspomnienia są takie dziwne, troche dziurawe. Ale wiesz, pamiętam, jak byłem mały, jeszcze mniejszy niż teraz, to kiedyś byłem w podobnym miejscu jak to. I jadłem to coś. Nie wiem jak to się nazywa. Ale... kto to był? - zamyślił się na moment, marszcząc przy tym czoło, co w połączeniu z jego dziecinną twarzyczką wyglądało iście komicznie.
- Pamiętam różne, słodkie zapachy. I te! No! Fafewelki! Całe mnóstwo fafewelków! - krzyknął uradowany, a po płaczu nie było już śladu, jakby było to jedynie nic nie znaczącym echem przeszłości.
@Hecate Shirshu Black
– Musisz mu to powiedzieć. Na pewno się ucieszy gdy będzie wiedział, że tak ci imponuje i że chcesz mu pomóc – zachęciła, wyciągając z ciemnych połów materiału własnego stroju bawełnianą chusteczkę. Podała ją chłopcu, by otarł twarz i doprowadził się do jako takiego porządku. Nawet jeśli ludzie dookoła rzucali jej krzywe i pełne wątpliwości spojrzenia, to wyglądała, jakby albo w ogóle ich nie dostrzegała albo jakby obchodziły ją tyle co śnieg sprzed dwóch dekad. Uniesione delikatnie kąciki ust nie opadały nawet w momentach, w których mijający ich ludzie szeptali między sobą słowa nienawiści.
– Oczywiście, że kupimy – Wyprostowała powoli kolana, łapiąc Akariego znów za dłoń i prowadząc do stoiska. Znalazłszy się już przy kobiecie sprzedającą słodycze wybrała najokazalsze jabłko okryte lśniącym karmelem i posypane dodatkowo małymi, kolorowymi cukierkami, które dzięki lepkości powłoki nie odpadały. Po uiszczeniu opłaty za jabłko i coś, co początkowo schowała podała towarzyszącemu chłopcu słodki owoc nabity na patyk i kilka chusteczek na wypadek, gdyby ubrudził buzię. – Koniecznie powiedz, czy ci smakuje.
Zabrała go na najbliższą, a jednocześnie wystarczająco oddaloną od tłumu ławeczkę, co by chłopiec mógł zjeść w spokoju; złapała go nawet za ręce i posadziła wygodnie.
– Spróbujemy wszystkiego, na co będziesz miał ochotę. A tymczasem... – mruknęła, wyciągając z papierowej torebki długi srebrny patyk. Dobyła również metalowego zippo, które zawsze przy sobie nosiła i wykrzesała drobny płomień, podpalając końcówkę trzymanego przedmiotu. Gdy tylko ogień zetknął się z szarością powierzchni, drobny patyk zaczął strzelać jasnymi iskierkami. Podała miniaturowe fajerwerki Akariemu, samej odpalając papierosa; bóg jeden wiedział kiedy filtr znalazł się między ustami kobiety.
– Proszę, to na wypadek, gdybyśmy nie zdążyli obejrzeć tych większych fajerwerków.
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Powiem! Na pewno mu powiem! - uśmiechnął się szeroko prezentując brak prawej jedynki. Jego oblicze rozjaśniało jeszcze większym blaskiem, kiedy dostał obiecany smakołyk. Nigdy przedtem nie miał okazji spróbować jabłka w takim wydaniu, a skoro Shi-nee zachwalała i przede wszystkim polecała - to na pewno musiało być przepyszne.
Wgryzł się w słodycz i choć początkowo karmelowa otoczka była dość twarda i zajęło mu dobrych parę chwil, żeby zlizać ją na tyle, aby została w jednym miejscu cienka warstwa, to ostatecznie ugryzł soczysty kawałek owocu. Zamachał radośnie nogami siedząc na ławce, kiedy przełknął słodycz.
- Dobre! Nawet trochę lepsze od czekolalowych płatków Kapitana Borsuka! - odparł na pytanie, jednocześnie wyciągając jabłko na patyku w stronę Hecate.
- Chcesz? Z tobą mogę się podzielić- hm? Co to? - przechylił głowę lekko na bok, kiedy dziewczyna zamachała przed jego oczami długim, dziwnym patykiem. Wpatrywał się w niego z nieukrywanym zaciekawieniem, ale też lekką obawą, bo było to coś, czego nie znał. Dopiero kiedy jaskrawe iskry pokryły fragment patyka, oczy chłopca rozszerzyły się a on sam niemal nie spadł z ławki.
- Fafawelki! Fafawelki! - krzyknął radośnie, unosząc dłoń z nową zdobyczą ku górze. Jakby chciał pokazać całemu światu co miał.
Zaśmiał się radośnie, odwracając głowę by spojrzeć na kobietę.
Zdecydowanie był to jeden z najlepszych dni w jego życiu.
Tylko czemu wydawał się mu taki... znajomy?
@Hecate Shirshu Black