Turyści znajdą tu największe skupisko sklepów z pamiątkami, lokalnymi specjałami oraz pocztówkami. Pluszowe maskotki, tradycyjne ręcznie malowane japońskie maski, drewniane miecze, latawce - to wszystko tu jest, a jeśli nie, to winą jest niedostatecznie uważne rozglądanie się. Stoiska są ciasno ustawione jedno obok drugiego i ciągną się przez całą długość szerokiego, brukowanego chodnika, na skraju którego co jakiś czas można spotkać ulicznego artystę grającego na instrumencie lub prezentującego kamishibai - tradycyjną sztukę teatru ilustracji.
Wieczorami, kiedy ruch na stoiskach z pamiątkami się zmniejsza, otwiera się więcej klimatycznych, małych barów oraz restauracji, przyciągających miejscowych. Kuszą oryginalnymi napitkami oraz aromatem lokalnej kuchni.
Zdecydowana większość odwiedzających to miejsce przechadza się w tradycyjnych strojach sprawiając, że są chwile, kiedy można cofnąć się w czasie i poczuć urok minionej epoki.
- Chcę! Ale wiesz, może Orville weźmie mnie do zoo! Jeszcze nie pytałem o niego, ale chcę mu narysować laurkę i może się zgodzi! Wiesz, wiesz, chcę ci zdradzić sekret! - pociągnął ją za rękaw ubrania, żeby schyliła się niżej, a gdy znalazła się praktycznie na wysokości jego twarz, ten stanął na palcach i przysunął usta do jej ucha, do którego wyszeptał:
- Orville jest chyba superbohaterem! Jak batman! Bo często znika w nocy, a superbohaterzy pracują w nocy i łapią złych ludzi, wiesz? Myślę, że... że on walczy z żaboludźmi! - spojrzał na nią szczerymi, błyszczącymi oczami, naprawdę wierząc w historię, którą właśnie opowiedział. Tak samo jak wierzył w to, że Orville pochodzi z elfiego królestwa, a pani Kitka jest podstępną wiedźmą, która czyha na jego życie, ale jest zbyt słaba, by cokolwiek zrobić. Dlatego czeka i szuka okazji do ataku. Ale Orville nie był byle kim i na pewno nie da się tak łatwo podejść. Był tak samo sprytny jak Shi-nee!
Ponownie złapał ją za dłoń i ruszyli przed siebie, choć Akari wielokrotnie wypuszczał ją, aby podbiec do jednego z wielu stanowisk, prawie gubiąc się wśród tłumu. W końcu zakupił trzy maski: lisią, kocią i oniego. Kocią podał Shi-nee, bo przecież obiecał, że kupi jej jakiś prezent, sobie zachował lisią, którą założył na bok głowy, oczywiście przy pomocy kobiety, a trzecią - najbardziej przerażającą, schował do siatki. Był to prezent dla mężczyzny, pod którego dachem mieszkał.
- Jabłka w karmelu? A co to? To coś słodkiego? Chcę! Chcę! - krzyknął wesoło i ruszył biegiem przed siebie, ale... jak to dzieci, oczywiście, potknął się i upadł na twardą ziemię. Chwilkę mu zajęło, kiedy dotarło do niego co właściwie się stało, a kiedy zaczął się podnosić, w jego niebieskich oczach zalśniły perliste łzy, a dolna warga zadrżała, zwiastując nieuniknioną katastrofę.
@Hecate Shirshu Black
Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.
Pociągnięta za rękaw przykucnęła, coby znaleźć się na odpowiedniej wysokości. Gdy tak stawał na palcach położyła kontrolnie dłoń na okrytych ozdobnym ubraniem plecach, nie chciała w końcu, żeby w całym tym entuzjazmie stracił stabilność i upadł. Dzieci miały to do siebie, że lubiły gubić równowagę w najmniej oczekiwanym momencie.
– Oh, naprawdę? Wydaje się więc bardzo intrygującym człowiekiem. Musisz mi go kiedyś przedstawić – mówiąc złapała Akariego za policzki i wytarmosiła delikatnie a subtelnym uśmiechem zdobiącym usta. Nie zamierzała psuć jego wyobrażenia na temat opiekuna, nie rozwodziła się więc zbytnio w temacie całego tego nocnego wychodzenia. Z drugiej strony nie skłamała – krótki opis zdołał skutecznie podchwycić zainteresowanie wiedźmy, głównie dlatego, że sama również preferowała nocny tryb życia. – W takim razie laurka to bardzo dobry pomysł. Na pewno się ucieszy, gdy zobaczy, że doceniasz go jako bohatera. Nie zdziwiłabym się, gdybyś tylko ty rozpracował jego sekret, a bohaterowie wolą zostać w ukryciu, więc umówmy się, że nikomu więcej o tym nie powiemy, hmm? – better safe than sorry, pomyślała sobie, ukradkiem odbiegając wzrokiem gdzieś na bok.
O ile sam Akari rzeczywiście mógł zgubić się wśród tłumu, tak Black nie miała z tym większego problemu. Nieprzychylne spojrzenia, wykrzywione w grymasach usta, szeptane od ucha do ucha słowa nienawiści i ponaglenia, byleby jak najszybciej zejść jej z drogi. Nawet jeśli przywdziała na ten dzień tradycyjny strój, to odbiegająca od japońskich standardów uroda wyróżniała ją na tle tłumu już na starcie. Wszyscy wiedzieli jak wyglądała wiedźma z Kinigami o przeklętych ślepiach i długich, utkanych przez ogień włosach.
Kąciki ust dziewczyny zadrgały w pobłażliwym uśmiechu. Jeśli jeszcze kilka lat temu, tuż po przyjeździe ruszało ją to w jakikolwiek sposób, tak teraz odczuwała jedynie satysfakcję.
Otrzymaną kocią maskę przyjęła ze szczerymi podziękowaniami, od razu przypinając ja sobie do ozdobnego materiału przeplecionego przez talię.
– Tak, są dość słodkie. Tam skąd pochodzę Halloween obchodzi się dość hucznie, a jabłka w karmelu i kilka innych słodyczy to nieodłączny element. Teraz stały się przekąską na całym świecie, więc nietrudno spotkać je na festiwalach takich jak ten – Może nawet powiedziałaby coś więcej, ale chłopiec wyrwał się naprzód jak wystrzelony z pistoletu nabój. Nie zdążyła w porę zatrzymać go przed upadkiem. Przyklęknęła znów na ziemi tuz obok niego, zaraz wyciągając ręce przed siebie.
– Chodź – zaoferowała, czekając aż chłopiec się przytuli. – Jesteś już duży, wiesz? A im większy będziesz, tym większa szansa, że Orville zabierze cię na jedną ze swoich bohaterskich przygód, chciałbyś? Musisz mu tylko pokazać, że nie dasz się tak łatwo wystraszyć i sobie poradzisz. Rolą bohatera jest dodawanie otuchy innym, więc uśmiechaj się dumnie, Akari.
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Od kiedy tylko pamiętał, to zawsze był płaczliwym dzieckiem. Małe potknięcia, upadki czy inne, drobne incydenty momentalnie wywoływały w nim potrzebę zanoszenia się głośnym płaczem. Jakby ów reakcja była zbawienna i pozwoliła ukoić jego nerwy.
Jednak tym razem chciał, aby było inaczej. Zacisnął mocniej usta, choć dolna warga niekontrolowanie mu drżała, a po policzkach spływały łzy. Pociągnął nosem, po czym zaczął wycierać mokre oczy w rękaw kimona.
- C-c-chcę... chcę... być b-bohaterem *sniff* z-z Or-rville... - wyjąkał, nadal łykając łzy, ponownie pocierając czerwone oczy. Mijały kolejne, uciążliwe sekundy, a ludzie, którzy ich mijali co rusz rzucali krótkie spojrzenia w ich stronę, jakby posądzali Hecate o to, że Akari płakał. Jakby to ona była wszystkiemu winna.
Chłopiec wreszcie uspokoił się, choć policzki wciąż miał wilgotne a oczy zaszklone. Ale już nie płakał. Wyciągnął dłoń i złapał ją za palec pociągając głośno nosem.
Upłynęły kolejne, lepkie minuty nim odezwał się lekko zachrypniętym głosem, nieświadomie tuląc się do jej boku, jakby to właśnie tam mógł odnaleźć spokój oraz bezpieczeństwo.
- Kupimy to jabłko? -zapytał nieśmiało, ale tym razem nie wyrywał się i nie biegł pierwszy. Nieważne, że buda oferująca ów smakołyk znajdowała się niemal naprzeciwko nich. Akari wolał już trzymać się blisko rudowłosej. Nie chciał znów upaść. I się rozpłakać. Musiał być dzielny, skoro miał pomagać swojemu opiekunowi w zwalczaniu złoczyńców. Nieśmiało pociągnął kobietę i uniósł palec, którym wskazał na stoisko z dango.
- I to? Pamiętam, że kiedyś je jadłem... dawno temu. Właściwie nie pamiętam zbyt wiele. Moje wspomnienia są takie dziwne, troche dziurawe. Ale wiesz, pamiętam, jak byłem mały, jeszcze mniejszy niż teraz, to kiedyś byłem w podobnym miejscu jak to. I jadłem to coś. Nie wiem jak to się nazywa. Ale... kto to był? - zamyślił się na moment, marszcząc przy tym czoło, co w połączeniu z jego dziecinną twarzyczką wyglądało iście komicznie.
- Pamiętam różne, słodkie zapachy. I te! No! Fafewelki! Całe mnóstwo fafewelków! - krzyknął uradowany, a po płaczu nie było już śladu, jakby było to jedynie nic nie znaczącym echem przeszłości.
@Hecate Shirshu Black
– Musisz mu to powiedzieć. Na pewno się ucieszy gdy będzie wiedział, że tak ci imponuje i że chcesz mu pomóc – zachęciła, wyciągając z ciemnych połów materiału własnego stroju bawełnianą chusteczkę. Podała ją chłopcu, by otarł twarz i doprowadził się do jako takiego porządku. Nawet jeśli ludzie dookoła rzucali jej krzywe i pełne wątpliwości spojrzenia, to wyglądała, jakby albo w ogóle ich nie dostrzegała albo jakby obchodziły ją tyle co śnieg sprzed dwóch dekad. Uniesione delikatnie kąciki ust nie opadały nawet w momentach, w których mijający ich ludzie szeptali między sobą słowa nienawiści.
– Oczywiście, że kupimy – Wyprostowała powoli kolana, łapiąc Akariego znów za dłoń i prowadząc do stoiska. Znalazłszy się już przy kobiecie sprzedającą słodycze wybrała najokazalsze jabłko okryte lśniącym karmelem i posypane dodatkowo małymi, kolorowymi cukierkami, które dzięki lepkości powłoki nie odpadały. Po uiszczeniu opłaty za jabłko i coś, co początkowo schowała podała towarzyszącemu chłopcu słodki owoc nabity na patyk i kilka chusteczek na wypadek, gdyby ubrudził buzię. – Koniecznie powiedz, czy ci smakuje.
Zabrała go na najbliższą, a jednocześnie wystarczająco oddaloną od tłumu ławeczkę, co by chłopiec mógł zjeść w spokoju; złapała go nawet za ręce i posadziła wygodnie.
– Spróbujemy wszystkiego, na co będziesz miał ochotę. A tymczasem... – mruknęła, wyciągając z papierowej torebki długi srebrny patyk. Dobyła również metalowego zippo, które zawsze przy sobie nosiła i wykrzesała drobny płomień, podpalając końcówkę trzymanego przedmiotu. Gdy tylko ogień zetknął się z szarością powierzchni, drobny patyk zaczął strzelać jasnymi iskierkami. Podała miniaturowe fajerwerki Akariemu, samej odpalając papierosa; bóg jeden wiedział kiedy filtr znalazł się między ustami kobiety.
– Proszę, to na wypadek, gdybyśmy nie zdążyli obejrzeć tych większych fajerwerków.
@Mamoritai Akari
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
- Powiem! Na pewno mu powiem! - uśmiechnął się szeroko prezentując brak prawej jedynki. Jego oblicze rozjaśniało jeszcze większym blaskiem, kiedy dostał obiecany smakołyk. Nigdy przedtem nie miał okazji spróbować jabłka w takim wydaniu, a skoro Shi-nee zachwalała i przede wszystkim polecała - to na pewno musiało być przepyszne.
Wgryzł się w słodycz i choć początkowo karmelowa otoczka była dość twarda i zajęło mu dobrych parę chwil, żeby zlizać ją na tyle, aby została w jednym miejscu cienka warstwa, to ostatecznie ugryzł soczysty kawałek owocu. Zamachał radośnie nogami siedząc na ławce, kiedy przełknął słodycz.
- Dobre! Nawet trochę lepsze od czekolalowych płatków Kapitana Borsuka! - odparł na pytanie, jednocześnie wyciągając jabłko na patyku w stronę Hecate.
- Chcesz? Z tobą mogę się podzielić- hm? Co to? - przechylił głowę lekko na bok, kiedy dziewczyna zamachała przed jego oczami długim, dziwnym patykiem. Wpatrywał się w niego z nieukrywanym zaciekawieniem, ale też lekką obawą, bo było to coś, czego nie znał. Dopiero kiedy jaskrawe iskry pokryły fragment patyka, oczy chłopca rozszerzyły się a on sam niemal nie spadł z ławki.
- Fafawelki! Fafawelki! - krzyknął radośnie, unosząc dłoń z nową zdobyczą ku górze. Jakby chciał pokazać całemu światu co miał.
Zaśmiał się radośnie, odwracając głowę by spojrzeć na kobietę.
Zdecydowanie był to jeden z najlepszych dni w jego życiu.
Tylko czemu wydawał się mu taki... znajomy?
@Hecate Shirshu Black