Lokal Sakuranohanabira to parterowy budynek przycupnięty w centrum zadbanego ogrodu. Teren ogrodzono stosunkowo wysokim murkiem, nadającym miejscu wrażenie zacisza. Szary, ale atrakcyjny wizualnie gmach otaczają niskie krzewy, klomby białych, różowych i fioletowych kwiatów oraz japońskie wiśnie, kwitnące na przełomie marca i kwietnia. Do wejścia kieruje wijąca się, kamienna ścieżka, w pewnym punkcie prowadząca przez niski, krótki mostek. Samą kładkę wybudowano nad wąską rzeczką przecinającą ogród.
Restauracja, choć przywodzi na myśl nieco podniszczoną, starą konstrukcję, wewnątrz jest bardzo zadbana, czysta i nowoczesna. Udekorowana po azjatycku, z lampami w kształcie złotych lampionów i rzucającymi się w oczy płótnami zdobiącymi ściany – na tłach tkanin wyszyto drzewa wiśni w różnych stanach dojrzewania. Stąd zresztą wzięto nazwę zakładu – Sakuranohanabira (桜の花びら), Płatki Kwiatów Wiśni.
Dla gości przeznaczono dwie salę. Główna, znajdująca się w samym centrum budynku, odznacza się wyjątkową dbałością o szczegóły. Sięgające sufitu okna pozwalają zebranym na przyglądanie się pięknu zadbanego ogrodu, zaś płynąca z głośników muzyka nadaje miejscu spokojnego i orientalnego charakteru. Tym jednak, którym nie w smak przebywanie wśród chmary innych gości, mogą zarezerwować miejsce w specjalnej sali obok. Wymiarowo nie różni się od głównej, jednak światła są tu nieco bardziej przytłumione, dźwięki cichsze, zaś stoliki odgrodzone od siebie drewnianymi parawanami, nadającymi wrażenia większej intymności.
Lokal zyskał uwielbienie w Fukkatsu dzięki wierności w odtwarzaniu japońskich dań - wszystkie pozycje z karty menu są skrupulatnie dopasowane do wschodniej kuchni, a zatrudnieni kucharze to mistrzowie w swoim fachu. Mówi się, że kolacja w Sakuranohanabira przypomina kwitnienie wiśni - krótkie piękno, którego nie da się już wyprzeć z pamięci nawet wtedy, gdy chwila dawno minęła.
- To wydaje się proste tylko w teorii. Szczególnie dla kogoś, kto nigdy tego nie próbował - obserwowała bez nachalności, czasem nieco dłużej zatrzymując się na oczach mężczyzny. Być może nie powinna. I czasem tego nie robiła, przypominając sobie, jak może to być odbierane. Ale Carei, zaglądała tam nie tylko odnajdując artystyczne źródło natchnień, ale małej obsesji, której była świadoma. Większość jej obrazów, rysunków, bazowały na portretowym odbiciu tego, co uchwyciły zmysły.
Czy mieli się jeszcze spotkać? Nie miała pojęcia, nie czytała przyszłości, nie próbowała nawet, nie chcąc wrzucać oczekiwań na cudze barki. Przyznać jednak mogła, że przyjemnie byłoby poznać bliżej kogoś, kto... kto co?. Uśmiechnęła się lekko. Tylko do własnych myśli, umykających dziwnie niepokorną iskrą. Uwaga powędrowała jednak do przywołanego kelnera i zamówienia, które złożyła. Nawet nie myślała, by dodatkiem był alkohol. Piła go niewiele. I nie w jeszcze nie tak dobrze znanym towarzystwie. Nawyki, których się trzymała, jak ratunkowej deski.
Byłą chwila, zakroplona oczekiwaniem, nim padły słowa potwierdzenia po stronie wojskowego. Pozwoliła nawet na czujne oparcie dwubarwnym tęczówek na jej twarzy. Zapewne szukał potwierdzenia jej słów. Czy wierzył? Dalsze wyjaśnienia, rozwiały wątpliwości. Skoro on i jego oddział zajmowali się taki sprawami, musiał móc je widzieć. A przyznanie, dało Carei moment na rozluźnienie. Mógł ją rozumieć. Rozumiał. Nawet jeśli nie znała dokładnie jego perspektywy - Też je widzę, od dłuższego czasu - potwierdziła krótko, wymijająco, nieco tonując głos - ale nie miałam pojęcia, że jest tu...taka jednostka - obijało jej się o uszy, że istnieją egzorcyści. Wiedziała o Minamoto. Ale dopiero po powrocie do Fukkatsu, przestrzeń "drugiej strony" zdawała się sięgać ku niej bardziej wyraźnie. Zanim powiedziała coś więcej, pojawił się przy ich stoliku kelner, podsuwając zamówione dania. Czuła, że rozmowa nie była dokończona i wiele z tego, co usłyszała i sama powiedziała, wymagało doprecyzowania. Zrozumienia.
Mieli jednak czas. I witała go ciepłem.
| zt x2
@Nakashima Yosuke
Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.