Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
First topic message reminder :
@Rimura Sean
Warui Shin'ya
21/02/2037 01:25
mam kolejnego szczeniaka. potrzebne wsparcie.
Asfalt
27/03/2038 02:57
27/03/2038 02:58
wqrui potezebuję ppmocy
źle skę czunę
27/03/2038 02:58
abo nieezżne
jest oóź o
owwnke śpisz yaha
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Bruk
27/03/2038 02:58
rimura?
gdzie jesteś?
podaj lokalizacje
Bruk
POŁĄCZENIE PRZYCHODZĄCE
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Rimura Sean
Oczekiwanie na odebranie telefonu zdawało się dłużyć w nieskończoność. Rimura musiał trzymać telefon w ręce, skoro dosłownie sekundę temu wystukiwał ostatnią pokraczną wiadomość; zupełnie do niego niepodobną. Nikt nie lubił czekać do piątego sygnału, bo w takich momentach był to prawdopodobnie najbardziej irytujący dźwięk pod słońcem i zostawiał miejsce na różne przemyślenia. Bo może przy trzecim piknięciu Warui mógł już pomyśleć, że robi sobie z niego żarty, a przy czwartym być może prawie przerwał połączenie i tylko jakimś cudem nie oderwał słuchawki od ucha aż to piątego beep.
27/03/2038 02:59
ODEBRANO
H-halo?
Nie chciałem cię obudzić. Ale ja chyba... chyba umieram. N-nie chcę umierać. Zimno mi.
P-przepraszam.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Bruk
POŁĄCZENIE Z: Bruk
00:51
[ "H... halo?" ]
Tak, halo.
[ głos nabrzmiewał zaspaniem, odrobiną irytacji, ale miał w sobie coś twardego, jak wbity po samą rękojeść nóż, werżnięty w głaz ostrzem dla utrzymania się na stosownym poziomie góry; w tle zaszeleściła mieszanina ocierających się o siebie tkanin; może pościel, może ubrania; ]
Jestem.
[ jeszcze niedługi czas milczał, cierpliwy w słuchaniu do stopnia, w którym nawet oddech nie istniał po jego stronie połączenia, jakby wstrzymywany w obawie, że nawet coś tak błahego mogłoby zaburzyć rytm wypowiedzi Rimury; dopiero gdzieś w trakcie, gdy dalej niknęło w słuchawce echo przejeżdżającego samochodu, rozległo się stuknięcie; dźwięk uderzających o panele psich pazurów; ślizg zamka błyskawicznego; metaliczny grzechot kluczy; ]
Nie umierasz, zaraz będę. Zajmę się tobą. Podaj mi tylko lokalizację.
[ odwrócenie ról; nagle zdawało się, że coś wstrząsnęło światem, że ich charaktery powypadały pod wpływem impulsu uderzenia, jak wypadają z misek owoce, a potem odbiły się i trafiły do naczyń przeciwnych umysłów; Shin'ya nigdy wcześniej nie został postawiony przed sytuacją, w której Rimura brzmiał w tak słabych, żałosnych i nerwowych tonach; głos miał jak plastikowy kubek, którego nie dało się normalnie utrzymać w ręce, aby nie strzelał pod palcami przy byle nacisku, bez względu na to, jak bardzo próbowało się go przenieść w absolutnej ciszy; i zapewne właśnie to tak prędko ocuciło Waruiego; ]
I mów do mnie, przede wszystkim.
[ Nie przepraszaj. Nigdy. ]
Przełączę cię na słuchawki. Co się
[ do cholery ]
wydarzyło?
Tak, halo.
[ głos nabrzmiewał zaspaniem, odrobiną irytacji, ale miał w sobie coś twardego, jak wbity po samą rękojeść nóż, werżnięty w głaz ostrzem dla utrzymania się na stosownym poziomie góry; w tle zaszeleściła mieszanina ocierających się o siebie tkanin; może pościel, może ubrania; ]
Jestem.
[ jeszcze niedługi czas milczał, cierpliwy w słuchaniu do stopnia, w którym nawet oddech nie istniał po jego stronie połączenia, jakby wstrzymywany w obawie, że nawet coś tak błahego mogłoby zaburzyć rytm wypowiedzi Rimury; dopiero gdzieś w trakcie, gdy dalej niknęło w słuchawce echo przejeżdżającego samochodu, rozległo się stuknięcie; dźwięk uderzających o panele psich pazurów; ślizg zamka błyskawicznego; metaliczny grzechot kluczy; ]
Nie umierasz, zaraz będę. Zajmę się tobą. Podaj mi tylko lokalizację.
[ odwrócenie ról; nagle zdawało się, że coś wstrząsnęło światem, że ich charaktery powypadały pod wpływem impulsu uderzenia, jak wypadają z misek owoce, a potem odbiły się i trafiły do naczyń przeciwnych umysłów; Shin'ya nigdy wcześniej nie został postawiony przed sytuacją, w której Rimura brzmiał w tak słabych, żałosnych i nerwowych tonach; głos miał jak plastikowy kubek, którego nie dało się normalnie utrzymać w ręce, aby nie strzelał pod palcami przy byle nacisku, bez względu na to, jak bardzo próbowało się go przenieść w absolutnej ciszy; i zapewne właśnie to tak prędko ocuciło Waruiego; ]
I mów do mnie, przede wszystkim.
[ Nie przepraszaj. Nigdy. ]
Przełączę cię na słuchawki. Co się
[ do cholery ]
wydarzyło?
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Rimura Sean
POŁĄCZENIE Z: Asfalt
01:39
01:39
Umieram.
N-nie wiem gdzie jestem.
Chyba gdzieś w Karafurunie. Mmm-musiałem biec, nie patrzyłem dokąd. Przebiegałem obok takiego jednego sklepu. A potem się przewróciłem. Bolą mnie ręce. B-boję się, że zaraz mnie znajdzie.
Zapowietrzył się nagle i zakasłał, zanim w ogóle zdołał wydusić z siebie kolejne drżące słowa. ]
N-nie przychodź lepiej.
Powinienem wiedzieć, że to głupie. J-jeszcze... jeszcze tobie też coś się stanie. Chciałem tylko pomóc, w-wiesz? Potrzebowałem pieniędzy. Coś mi podał. N-niedużo, bo udało mi się wyrwać. Ale... moja torba. Została tam. P-pewnie masz rację, że nie umieram.
Zaraz zwymiotuję.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Bruk
POŁĄCZENIE Z: Bruk
02:44
[ "Umieram." ]
Nie.
[ szeptem, bo może nie chciał mu zagłuszać dalszej wypowiedzi słysząc już i tak cichy, słaby głos; a może mówił sam do siebie, próbując przekonać dopiero budzącą się podświadomość, że to przecież niemożliwe; zaraz jednak po jego stronie połączenia zapadło milczenie; głuche i ciężkie, dostosowane wyłącznie do osób, które usłyszały niepodważalny werdykt, a mimo tego próbowały się jeszcze bronić; ]
Karafuruna? Świetnie. Jesteśmy w tej samej dzielnicy. Jaki to sklep?
[ skrzypnięcie drzwi zabrzmiało jak pytajnik na końcu drążonej kwestii, bo huknęły zaraz o framugę, jeszcze odbijając się jakimś niemożliwym echem w czaszce, choć w rzeczywistości dźwięk dawno się rozproszył; akompaniament wzbogaciły ciężkie, szybkie kroki - uderzenia podeszew o stare, drewniane schody; ]
Kojarzysz w nim coś charakterystycznego? Może chodzi o Tamura Shoten? Był całodobowy?
[ nagle w tle pojawiły się odgłosy ulicy - cichy szum przejeżdżających w oddali aut, świst nocnego wiatru, dudnienie muzyki z jakiegoś hucznego klubu; ]
W porządku, Rimura. Nic mi nie będzie. Tobie również nie. Zabiorę cię na przeczekanie, tylko rozejrzyj się i powiedz mi, co widzisz. Więcej nie musisz robić.
[ wydech, ale już nie rozdrażnienia, raczej taki przez zaciśnięte zęby, następujący tylko po to, by wypuścić z siebie nadmiar kłębiących się w ciele emocji; zbyt dużej dawki sfrustrowanych atomów, przez których zawyżony poziom można wybuchnąć, a które nie powinny być wyczuwalne; bo nie on był w tarapatach, nie jego goniono, nie jemu wsypano coś do napoju albo jedzenia, albo czegokolwiek, co i tak nie mieściło mu się w głowie i ta olbrzymia, denerwująca kolczasta kula rozpychała się właśnie w jego czaszce, zamykając mocniej palce na trzymanym urządzeniu; ]
Wymiotuj, ale się nie rozłączaj.
Nie.
[ szeptem, bo może nie chciał mu zagłuszać dalszej wypowiedzi słysząc już i tak cichy, słaby głos; a może mówił sam do siebie, próbując przekonać dopiero budzącą się podświadomość, że to przecież niemożliwe; zaraz jednak po jego stronie połączenia zapadło milczenie; głuche i ciężkie, dostosowane wyłącznie do osób, które usłyszały niepodważalny werdykt, a mimo tego próbowały się jeszcze bronić; ]
Karafuruna? Świetnie. Jesteśmy w tej samej dzielnicy. Jaki to sklep?
[ skrzypnięcie drzwi zabrzmiało jak pytajnik na końcu drążonej kwestii, bo huknęły zaraz o framugę, jeszcze odbijając się jakimś niemożliwym echem w czaszce, choć w rzeczywistości dźwięk dawno się rozproszył; akompaniament wzbogaciły ciężkie, szybkie kroki - uderzenia podeszew o stare, drewniane schody; ]
Kojarzysz w nim coś charakterystycznego? Może chodzi o Tamura Shoten? Był całodobowy?
[ nagle w tle pojawiły się odgłosy ulicy - cichy szum przejeżdżających w oddali aut, świst nocnego wiatru, dudnienie muzyki z jakiegoś hucznego klubu; ]
W porządku, Rimura. Nic mi nie będzie. Tobie również nie. Zabiorę cię na przeczekanie, tylko rozejrzyj się i powiedz mi, co widzisz. Więcej nie musisz robić.
[ wydech, ale już nie rozdrażnienia, raczej taki przez zaciśnięte zęby, następujący tylko po to, by wypuścić z siebie nadmiar kłębiących się w ciele emocji; zbyt dużej dawki sfrustrowanych atomów, przez których zawyżony poziom można wybuchnąć, a które nie powinny być wyczuwalne; bo nie on był w tarapatach, nie jego goniono, nie jemu wsypano coś do napoju albo jedzenia, albo czegokolwiek, co i tak nie mieściło mu się w głowie i ta olbrzymia, denerwująca kolczasta kula rozpychała się właśnie w jego czaszce, zamykając mocniej palce na trzymanym urządzeniu; ]
Wymiotuj, ale się nie rozłączaj.
Rimura Sean
POŁĄCZENIE Z: Asfalt
03:41
03:41
Ja nie wiem. Ale jest tu chyba cicho, jak na Karafurunę.
Wszystko mi się rozmazywało. A-ale chyba był otwarty. Nie wiem, czemu tam nie pobiegłem. Może powinienem? Miał żółte światła. Trochę raziły mnie w oczy.
Chcę do domu.
P-pójdę do domu. Przepra-
P-pewnie zasłużyłem. Ale czemu musi być tak okropnie?
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
maj 2038 roku