Biblioteka Publiczna im. Chiune Sugihary - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Wto 4 Kwi - 23:28
First topic message reminder :

Biblioteka Publiczna im. Chiune Sugihary


Biblioteka położona w centrum miasta nie należy raczej do miejsc często odwiedzanych przez młodzież. Zwłaszcza w dobie elektroniki, kiedy to staromodne przeczesywanie zapisków stało się tak naprawdę niepraktyczne w porównaniu do komputerów, próżno tu szukać tłumów zainteresowanych zawartością półek. Dlatego też w ostatnich latach umieszczono również kilka komputerów, mających pomóc w szybkim lokalizowaniu książek o konkretnej tematyce oraz które miały zarchiwizowane najróżniejsze wydania czasopism z poprzednich kilku dekad. Budynek liczy w sumie trzy piętra po brzegi wypełnione regałami z literaturą. Na parterze rozstawione są stoły dla osób chcących przeczytać konkretne pozycje na miejscu.

Haraedo

Chishiya Yue

Sob 7 Wrz - 1:18
Nie czuła jako takiego bólu, choć jej blada skóra z pewnością wieczorem będzie pokryta licznymi siniakami. Jej ciało od zawsze było delikatne i podatne na uderzenia, i choć w dzieciństwie przykuwała do tego szczególną uwagę, tak teraz traciło to wszystko na wartości.
Podparła się dłońmi i podniosła do pozycji siedzącej, posyłając ukradkowe spojrzenie w stronę prowodyrki całego zamieszania. Jej lodowe spojrzenie było pełne dezaprobaty, a nawet zniesmaczenia, i choć na usta cisnęła się cała seria przekleństw (których i tak na głos nigdy by nie powiedziała, bo przecież damom nie wypada, mimo znajomości z Yakushimaru), to koniec końców przełknęła je, wraz z poczuciem upokorzenia, które odczuwała. Na całe szczęście większość ciekawskich spojrzeń ostatecznie odwróciło się, kierując swą uwagę zupełnie gdzieś indziej, co pozwoliło Chishiyi na zaczerpnięcie świeżego haustu powietrza.
Nim strażak podszedł do niej, Yue zaczynała wspinać się na swój wózek. Słysząc jego głos, zamarła w połowie i odwróciła głowę, a jasne kosmyki przypominające morską pianę na wzburzonych falach, delikatnie zsunęły się wzdłuż jej pleców.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. - odpowiedziała mu z typową dla siebie chłodnością. Jeszcze tego brakowało - litości ze strony nieznajomego. Nie chciała jej. Nienawidziła. Gardziła. Od dnia wypadku walczyła sama ze sobą o zdobycie upragnionych fragmentów niezależności, a teraz miała pozwolić komuś, aby je wyszarpał z jej dłoni?
Niedoczekanie.
- Nie chodzę o własnych nogach, ale ręce mam sprawne. Ponadto ważę na tyle mało, że jestem w stanie utrzymać swój własny ciężar. - dodała po chwili, wreszcie wsuwając się na siedzenie. Niemal w ostentacyjny sposób odgarnęła włosy do tyłu i po raz ostatni posłała pełne wyrzutu spojrzenie w stronę tego wstrętnego babsztyla.
Nawet nie przeprosiła.
Seiya zapewne wiedziałby jak ustawić ją do pionu. Czasami żałowała, że była aż tak grzeczna. Może czasami nawet za grzeczna.
- Proszę się mną nie przejmować. Nic mi nie jest. Prawdę powiedziawszy to nie mój pierwszy upadek, i z pewnością nie ostatni. - uroki bycia kaleką, chciała dodać, ale zamiast tego jedynie uśmiechnęła się gorzko. Zamierzała jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Nie... nie tylko pomieszczenie, ale też cały gmach budynku. Co prawda w teorii nikt już nie zwracał na nią uwagi, to wciąż czuła na skórze ich spojrzenia. Wiedziała, że ów uczucie pozostanie z nią już do samego końca tego paskudnego dnia. Nim jednak całkowicie oddaliła się, ostatni raz spojrzała na mężczyznę i wskazała brodą na babsztyla siedzącego na jednym z wielu krzeseł.
- Pewnie miała nadzieję na bardziej romantyczne zakończenie swojego przedstawienia. - złośliwy komentarz wyślizgnął się z jej gardła. Ale nie miało to już najmniejszego znaczenia, jak i również fakt, że ton głosu Yue był o jedną tonę za głośny, i kobieta z pewnością ją dosłyszała.
- Coś ty powiedziała?! - sapnęła oburzona, kładąc dłoń na swej okazałej, rozlanej piersi - Co to za pomówienia! Zemdlałam, a ty sobie żarty stroisz! Bezczelność!

@Isei Yoshiro


Biblioteka Publiczna im. Chiune Sugihary - Page 2 Cdedaa46377e321e59e82ff4c9e727a0
Chishiya Yue

Warui Shin'ya and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Sob 14 Wrz - 22:06
Podjął dobrą decyzję, że nie próbował jej na siłę pomagać. Dziewczyna w rzeczywistości była dumna i samodzielna. Piękna cecha dla osoby niepełnosprawnej. Yoshiro jak najbardziej rozumiał, że pewnie wypadki mogły łamać ducha, jak i dotychczasowe życie, natomiast odmawianie sobie niezależności będąc osobą na wózku, sprawiało że stawało się jeszcze większą kaleką. To natomiast zdawało się nie dotykać blondwłosej, która krucha budową, zaliczała się raczej do tych silnych charakterem.
Jestem strażakiem, więc pomagam zawodowo. Jakby było potrzeba. — Już wiedział, że nie poprosi go o pomoc, jednak zawsze mógł ją o tym zapewnić. W końcu znajdowała się na wykładzie, a bezpieczeństwo uczestników również leżało mu na sercu. Zajął się zbieraniem reszty pereł, chowając je do kieszeni spodni. Dziewczyna całkiem zgrabnie, jak na posiadaczkę niewładnych nóg, wspięła się na wózek i zarzuciła od niechcenia włosami. Bijący od niej chłód był niemal jak rześka, morska bryza. Królewna lodu. Mimo wszystko dziewczyna wcale nie odpowiedziała jasno na jego pytanie, czy nic jej nie boli. Musiał dopytać o to ponownie.
Na pewno nic Cię nie boli? Jeśli nie masz czucia w nogach, to mogę sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku. Nie chciałbym, żeby z mojego wykładu ktoś wyszedł ranny. — Uśmiechnął się lekko do blondynki, pocierając przez moment kark. Mówił do ludzi w sposób bezpośredni, bez specjalnych uprzejmości, skracając przy tym dystans. Było to przydatne w jego codziennej pracy, gdzie musiał szybko wzbudzać zaufanie i wyciągać od ludzi niezbędne informacje.
Właśnie skończył zbieranie pereł — teren oczyszczony i zabezpieczony!  — gdy blondwłosa rzuciła swoim komentarzem. Uniósł na nią głowę z szerzej otwartymi oczami. Nie zdążył jednak jakkolwiek tego skomentować, gdy ta druga zaczęła się unosić. Skoro tak, to spróbuje przetestować teorię dziewczyny w praktyce. Podszedł do starszej damy i przykucnął obok jej krzesła. Blisko.
Droga Pani, właśnie trwa wykład. Bardzo proszę się nie denerwować. Rozumiem, że się Panie poobijały i to musiało boleć. Mimo wszystko zależy mi na tym, żeby już reszta spotkania przebiegła w skupieniu. — Mówił na tyle cicho, że prawie poza nią i blondynką nikt nie powinien ich słyszeć. Na serio, nie potrzebował tutaj żadnych dramatów. Jeszcze rano przeczytałby na lokalnej stronie internetowej, że dwóch strażaków nieudolnie przeprowadziło spotkanie w bibliotece.
Proszę, zebrałem Pani perły. — Włożył rękę do kieszeni, po czym sięgnął po dłoń tamtej i zamknął w niej drobne kulki. Kobieta zdawała się spokornieć — cholera, ta młoda chyba miała co do niej rację. Zaczął się wewnętrznie śmiać z całej tej sytuacji. No tak, cudownie wyglądał w tych pomarańczowych portkach i fatalnych butach. Tylko go brać.

@Chishiya Yue
Isei Yoshiro

Chishiya Yue ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Pon 23 Wrz - 0:57
- Jasne. - odparła krótko w odpowiedzi, poprawiając rozwichrzone włosy oraz wygładzając ubrania, które w efekcie upadku pogniotły się nieznacznie. To, że mężczyzna był strażakiem niczego nie zmieniło w jej podejściu. Mógł równie dobrze być świętą Matką Teresą z Kalkuty, a i nadal nie chciałaby od niego pomocy. Nie miała nic przeciwko jemu samemu, bo jakby nie było, mężczyzna wydawał się naprawdę sympatyczną osobą, a i widać, że był przy tym pomocnym, ale nadszarpnięte ego dziewczyny oraz upokorzenie, jakiego właśnie doznała, nie pozwalało jej na chwycenie wyciągniętej w jej stronę dłoni. Musiała poradzić sobie sama. Dla spokoju własnej duszy.
Uniosła błękitne spojrzenie na niego, zdając sobie sprawę, jak nieuprzejmie mogła zabrzmieć i jak bardzo była nieprzyjemnie niemiła w stronę osoby, która najzwyczajniej w świecie chciała jedynie pomoc.
Wdech. Wydech.
Przecież nie jest niczemu winien. Nie mógł wiedzieć, że Yue nienawidziła, kiedy ludzie spoglądali na nią z pobłażaniem i litością. Tak samo zapewne był nieświadomy, no bo jak inaczej miałby wiedzieć, że takie emocje i gesty jakimi ją obdarzył odbierała w negatywnym świetle.
- Ale dziękuję. - dodała już łagodniej, wręcz miękko, choć wciąż z naturalnym dla siebie dystansem. Pozwoliła sobie na ledwo widoczny uśmiech i pokręciła nieznacznie głową. - I nie, na pewno nic mi nie jest. To nie była zbyt dużo wysokość i nie upadłam zbyt mocno, więc właściwie jedynym zagrożeniem byłoby ewentualne uderzenie w głowę. Albo złamanie nadgarstka. A ani nie uderzyłam się w głowę, ani nie oparłam o dłonie, więc.... jak widać. Jestem cała. - na potwierdzenie swoich zapewnień uniosła obie dłonie lekko ku górze i nimi poruszyła. Miała nadzieję, że to ostatecznie go przekona do jej stanu zdrowia i poniekąd uspokoi.
Już miała uchylić usta, coś więcej powiedzieć, najpewniej pożegnać się i udać w stronę wyjścia z budynku, kiedy ten paskudny babsztyl postanowił się odszczekać. Dziewczyna zmrużyła oczy, zmarszczyła brwi i już otwierała usta, by coś odpowiedzieć, coś równie uprzejmego, co kilka chwil wcześniej, ale strażak był szybszy.
To był idealny moment na wycofanie się i odjechanie. Powrót wpierw na ulicę, wezwanie taksówki, a potem udanie się do upragnionego domu. Ale ciekawość rozwoju sytuacji oraz tego, jak poradzi sobie z nachalną fanką, skutecznie zatrzymały ją w miejscu. Z zainteresowaniem przyglądała mu się, jak podejmuje rozmowę ze starszą kobietą, która na ten gest niemal pękła z radości i dumy.
- Och, dziękuję~ - odparła mu, jednocześnie mrugając zalotnie. - Wiesz, przypominasz mi moją pierwszą miłość! On też był taki przystojny i dobrze zbudowany jak ty. - zaśmiała się, łapiąc strażaka za ramię żeby sprawdzić jego mięśnie, chichocząc niczym niewinna młódka, choć Yue nie była do końca przekonana, czy kobieta się śmieje, czy rechocze jak stara baba.
- Niektórzy nie są w stanie docenić pomocy tak dobrych ludzi jak ty! - dodała po chwili, posyłając tryumfalne spojrzenie w stronę Yue, zapewne czując, że wygrała, skoro zgarnęła całą atencję mężczyzny.

@Isei Yoshiro


Biblioteka Publiczna im. Chiune Sugihary - Page 2 Cdedaa46377e321e59e82ff4c9e727a0
Chishiya Yue

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Isei Yoshiro

Wto 24 Wrz - 22:52
Drobny uśmiech na twarzy dziewczyny sprawił, że uspokoił się co do stanu jej zdrowia. Nie zobaczył grymasu bólu, ani niczego podobnego. Rozmowa również była formą zbadania, czy z daną osobą z pewnością było wszystko w porządku. Dosyć łatwo można było wychwycić kłamstwa, że ktoś miał się dobrze, gdy mimika zbolałej osoby najczęściej ją zdradzała. Tego nie zobaczył u blondwłosej, która nawet raczyła mu szerzej opowiedzieć o wypadku i swoim stanie zdrowia.
Ok, przyjąłem. — Przyjrzał się uniesionym w górze nadgarstkom, które zdawały się mieć całkiem dobrze. Była taka szczupła... jej sylwetka jakby coś mu podpowiadała, jakieś bardzo mgliste wspomnienie. Przez głowę jednak zdążyła mu przejść myśl, że dziewczyna chyba była od niego młodsza. Wskazywałaby na to drobna sylwetka i delikatna buzia. Niemniej wciąż ulatująca z dziewczęcych słów chłodna bryza rozsnuwała aurę powagi i jakiejś rodzaju klasy, co nie dawało Iseiowi możliwości oceny tego, kim była. Razd chłodna, a raz prezentująca cieplejszy uśmiech. Nie miał jednak czasu na dalsze analizy, ponieważ musiał zaopiekować się sytuacją i zażegnaniem damskiego konfliktu. Wysłuchał więc grzecznie wszystkiego, co starsza dama miała mu do powiedzenia.
Dziękuję Pani. Naprawdę miło słyszeć, że moja praca jest na tyle doceniana. — Było mu co najmniej głupio słuchać tych niezasłużonych komplementów. Nie miał pojęcia, czym sobie na nie zapracował — byciem strażakiem, czy może urodzeniem się jako postawny facet? Bo z pewnością nie płynęły one z powodu jego bogatej osobowości, ani nawet poczucia humoru. Nie zdążył rzucić najmniejszego żartu w trakcie rozmowy. No, może powiedział kilka anegdot jeszcze podczas wykładu, który kobieta najwyraźniej świadomie przerwała. Nie miał jednak zamiaru jej tego wypominać, a zachować się z możliwą elegancją, aby wybrnąć z tej nietypowej sytuacji.
Pozwoli Pani, że teraz jeszcze dokończę moje obowiązki, dobrze? Proszę posłuchać wykładu, bo potem będziemy sprawdzać stan wiedzy słuchaczy. — Uśmiechnął się do starszej kobiety, wstał i odwrócił się na pięcie, idąc wprost do blondynki. Przechodząc tuż obok wózka, szepnął cicho jedno słowo, tak żeby tylko ona mogła go usłyszeć.
Przepraszam! — Po czym chwycił za rączki wózka i odjechał z dziewczyną kilka metrów dalej — dosłownie tylko tyle, aby zabrać ją z tego zamieszania, wścibskiego wzroku i najwyraźniej stworzonych z gumy uszu starszej z pań. Miał ogromną nadzieję, że dziewczę zrozumie jego intencję i że zaraz nie powiesi na nim wszystkich psów tego świata. Aby choć odrobinę złagodzić ewentualną reakcję, nachylił się odrobinę nad jej uchem, żeby jej coś powiedzieć.
Sprawdziłem Twoją tezę i... miałaś całkowitą rację. Nie spodziewałem się tego. — Nie miał problemu z przyznaniem kobiecie racji, gdy ją miała. Nawet w wypadku, gdy sam nie miał na dany temat żadnej opinii i dopiero sprawdzał rzuconą w eter teorię. Wychował się w końcu z trzema kobietami i nieraz już doświadczył na własnej skórze, jak ich słowa były niemal prorocze. Stąd też warto było im się przynajmniej przysłuchać, co nie znaczyło, że miał zgadzać się ze wszystkim bez refleksji. Równie mocno dziewczyny od czasu do czasu potrzebowały stanowczego zdania i podjęcia decyzji za nie — a czasem wzięcia zupełnie na miękko, dopytując co się dzieje. Niemniej są to zbyt wielkie dywagacje jak na to, że po prostu okazało się, że starsza Pani najchętniej schrupałaby go na podwieczorek. Gdy już tylko znaleźli się kawałek dalej, tuż za jakąś półką z książkami, które nie wiedzieć czemu stały nawet w holu biblioteki, uniósł ręce ku górze w geście poddania się i wskazania, że więcej nie będzie dotykał jej pojazdu.
Wybacz mi, proszę. Chciałem odciągnąć tę kobietę od Ciebie, ale szybciej było zabrać Cię stamtąd. O ile nie oceniłem źle sytuacji, to i tak próbowałaś wyjechać z wykładu. — Uniósł lekko ramiona w przepraszającym geście, robiąc przy tym minę szczeniaka. Szczeniaka jakiejś dużej razy psa, który po kilku miesiącach już waży jakieś 20 kilo, wciąż bez pardonu próbując wciskać się na kolana.
Jeszcze doszłoby między Wami do rękoczynów. Natomiast jestem przekonany, że byś jej nie odpuściła i walczyła do ostatniej kropli krwi.

@Chishiya Yue
Isei Yoshiro

Chishiya Yue ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Wto 15 Paź - 22:44
Zdawało się, że sytuacja została w pełni opanowana, a prowodyrka całego zamieszania ugłaskana. Po jej błogim uśmiechu z łatwością można było wyczytać, że jest zadowolona z takiego obrotu sprawy oraz atencji, jaką otrzymała od upatrzonego przez siebie celu. Jakby nie było - również i Yue odnalazła w konkluzji szansę dla siebie, a mianowicie możliwość na oddalenie się z tego miejsca. Już miała położyć dłonie na obramowaniu kół, by niemal bezszelestnie, a przynajmniej na tyle, na ile jej wózek pozwolił, odjechać w stronę wyjścia z sali, kiedy strażak niespodziewanie wyrósł za nią i przejął pełną kontrolę. Z początku dziewczyna chciała zaprotestować, bo przecież nie potrzebowała niczyjej pomocy, zwłaszcza kogoś, kogo tak na dobrą sprawę w ogóle nie znała, ale zauważywszy, że prowadzi ją w stronę wyjścia, bardzo szybko przełknęła słowa sprzeciwu.
- To jesteś albo bardzo naiwny, albo bardzo niewinny. - odpowiedziała na jego słowa, nie przejmując się szorstkością wypowiadanych przez siebie zdań. Mimo wszystko liczyła, że nie odbierze tego jako krytykę czy też coś negatywnego, a jedynie czyste spostrzeżenie. - Kobiety jej pokroju to stare kwoki, które albo są samotne i zdesperowane, albo znudzone życiem u boku mężczyzny, który traktuje je jako służące. W sumie jak się nad tym zastanowić, to dość często spotykany przypadek... i proszę, nie zatrzymuj się. Chciałabym całkowicie opuścić salę. Jeżeli możesz, skoro już i tak to robisz, poprowadź wózek na korytarz. - cicha prośba wkradła się pomiędzy wypowiadane słowa, w nadziei, że ją posłucha.
W bibliotece powinna panować cisza i każdy dzieciak to wiedział, ale zdarzały się sytuacje jak dzisiaj, gdzie organizowano jakieś pokazy, wykłady czy też inne nauki, i wtedy spokój i cisza były kruszone na drobne, szklane kawałki.
Chisiya zaczynała odczuwać skutki nadmiernego i wręcz niepotrzebnego hałasu narastającym pulsowaniem w skroniach, i chociaż kusiło ją uniesienie obu rąk, dotknięcia skroni chłodnymi opuszkami palców i rozmasowania ich, to była zmuszona powstrzymać tę chęć. Nie mogła pokazać słabości przed nim, przed kimkolwiek. Już i tak czuła się dzisiaj wystarczająco ośmieszona niefortunnym upadkiem.
Jak na jeden dzień, to miała aż nadto atrakcji, niekoniecznie tych przyjemnych.
- I naprawdę nie musisz aż tak martwić się o mnie. Naprawdę nic mi nie jest, i sobie poradzę. Za moment wezwę ubera, poczekam chwilę i już mnie nie będzie. Swoją drogą... nie uważasz, że to okrutne pozostawić swojego kumpla samotnego na pastwę zdesperowanych kobiet? - wargi na powrót przyozdobił lekki uśmiech, tym razem bardziej zawadiacki. Mogła sobie jedynie wyobrazić koszmary, z jakimi przyszło się zmierzyć towarzyszowi strażaka. Rozbawienie wypełniło sobą wnętrze kobiety, kiedy sięgała po telefon i przesunęła zadbanym paznokciem po ekranie, żeby odblokować urządzenie. Pospiesznie wyszukała usługę dojazdów, zaznaczyła konieczność pojazdu dla osób niepełnosprawnych, zapłaciła i voila! Zamówione.
- Dwadzieścia minut oczekiwania. - powiedziała cicho, bardziej do siebie aniżeli do mężczyzny, który notabene wciąż tu był.
Uniosła brwi w niemym zapytaniu.
- Nie musisz tu ze mną czekać... Chyba że tak bardzo spodobało ci się moje towarzystwo? Bo nie mów mi, że wciąż trzyma cię poczucie obowiązku dopilnowania, czy aby na pewno nic mi nie jest i że na sto procent wsiądę do ubera. Bezpiecznie. Ja wiem, że nieprzyjemne wydarzenie stało się na twoim pokazie, i mogę tylko się domyślać, że czujesz się nieco winny za to, ale naprawdę, poradzę sobie. - odetchnęła cicho przez nos wiedząc podskórnie, że jej słowa i tak nic nie dadzą, a zapewnienia o swoim dobrym samopoczuciu spłyną po mężczyźnie jak woda po kaczce.
No nic, musiała chyba przyznać się do porażki.
Podparła brodę o dłoń i spojrzała na niego uważnie. Skoro i tak dotrzyma jej towarzystwa do momentu nadjechania ubera, to równie dobrze mogą spożytkować ten czas na głupich rozmowach zahaczających o naprawdę trywialne tematy.
Bo i tak nie miała aktualnie nic lepszego do roboty.
- Często tu bywasz? Ale nie jako strażak, tylko jako ty? Czytasz w ogóle? - zagadnęła.
Mówi się, że szata zdobi człowieka.
Dla Yue, to upodobania były swoistą szatą, po których z łatwością rozpoznać osobę, z jakąś miało się do czynienia.

@Isei Yoshiro


Biblioteka Publiczna im. Chiune Sugihary - Page 2 Cdedaa46377e321e59e82ff4c9e727a0
Chishiya Yue

Warui Shin'ya, Isei Yoshiro and Fenrys Umbra szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 3 Lis - 13:22
O dziwo dziewczyna nie parsknęła na niego jak dzika kotka ani nie rozszarpała — wzrokiem czy to gołymi dłońmi — za dotknięcie jej wózka i samowolne uprowadzenie. Wychodziło jednak na to, że miał pozostać w tej kwestii bezkarny i oszczędzony. Szczególnie że słów blondynki wcale nie odebrał za zgryźliwe. Możliwe że miał na to zbyt grubą skórę, a może najzwyczajniej było to zdecydowanie za mało, aby mogło wywołać w nim jakąkolwiek inną reakcję niż lekkie rozbawienie. Nie tak łatwo było dostać się do Iseiowego miękkiego środeczka.
Tego nie wiem, ale możesz sama zadecydować. W sumie byłbym ciekawy opinii. — Kierując wózkiem miał przez chwilę wrażenie jakby rzeczywiście gdzieś uciekali, co może i nawet było prawdą, bo gdyby nie biblioteczne wykładziny, to najchętniej odjechałby z miejsca zdarzenia z piskiem opon. Sunęli jednak przez salę w ciszy, wymieniając się po cichu zdaniami. Wedle życzenia pokierował ich oboje w stronę korytarza.
Komentarze dziewczyny były zacięte i drwiące, jednocześnie zachowując tę delikatną granicę pomiędzy cynizmem a poczuciem humoru. Z pewnością nie dałoby się z nią nudzić. Nie wiedział nic na temat jej historii, czy może od zawsze jeździła na wózku, czy może od jakiegoś czasu — czy w takim razie zawsze taka była, czy może humor wyostrzył się jej z czasem i w wyniku przeszłych zdarzeń?
Ostra opinia. Jeśli jednak mielibyśmy pójść tym tropem, to może dobrze że takie panie znajdują sobie ciekawsze zajęcia i nie puchną ze złości i żalu w swoich domach? — Sam był daleki od tak srogiego oceniania kogokolwiek, czy to damy o przesadnie rubensowskich kształtach, czy młodej dziewczyny na wózku zadzierającej nosa. Isei podchodził do ludzi prosto i z życzliwością, dając czystą kartę każdemu. Czyż nie lepiej, aby ludzie wychodzili z domów do innych, gdy w mieszkaniach nie było im dobrze? Gdzie może nie mogli liczyć na to, że spotkają się z ciepłem, zrozumieniem i czymś ponad przezierającą każdy kąt nudą?
Doskonale wiem, że sobie sama poradzisz. Pewnie zawsze radzisz sobie sama, prawda? — Zdążył zaparkować wózek na korytarzu obok ławki przy wyjściu z biblioteki. Sam obszedł powóz złotowłosej i przysiadł na wprost niej na owej ławeczce. Teraz ich oczy znajdowały się na tym samym poziomie, gdzie dziewczyna mogła zobaczyć najpierw otwarte w zdziwieniu powieki, a potem uśmiechnięte kąciki oczu na komentarz o zostawieniu kolegi na pastwę kobiet. Za niedługo rzeczywiście musiał wracać do Rena.
Rzeczywiście, tego na szkoleniu w akademii nas nie uczono, ale z nie taki opałów wychodził obronną ręką. Jeszcze chwilę da sobie radę. — Yoshiro lubił jedno i drugie — spokój który mógł znaleźć w bibliotece, jak i ten mały rozgardiasz wprowadzany do tego świętego miejsca ciszy podczas prezentacji i prelekcji. Gdyby sam w sobie nie lubił obu tych stanów, to chyba nie mógłby być strażakiem. Praca potrafiła dawać mu ogromne dawki adrenaliny, a porcje kortyzolu wydzielane do krwi były łykane przez niego w kluczowych momentach niczym pudrowe cukierki. Była to jednak tylko jedna strona medalu, bo jednostki jego pracy można było odmierzać również w oczekiwaniu i czasie poświęcanym na zwykłą regenerację i odpoczynek. Życie dla niego składało się z niezachwianego balansu, pomimo że wskazówki jego intensywności wychylały się bardzo mocno to w jedną, to w drugą stronę.
Przyglądał się chwilę jak dziewczyna zamawiała Ubera, a ogłoszone 20 minut zabrzmiało jakoś tak krótko. Patrząc na nią ponownie doznał wrażenia, że już ją kiedyś spotkał, ale nie miał pojęcia, skąd brało się to uczucie. Żywotność i zadziorność dziewczyny nie pasowała do żadnego zapamiętanego w umyśle obrazu, który mógłby do niej przypisać. Wątpił, aby kiedykolwiek wcześniej mieli okazję rozmawiać.
Bramka numer jeden. — Wysłuchał do końca rozprawki na temat tego, dlaczego nie musi z nią tutaj siedzieć i powiedział pierwszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl.
Trafiłaś za pierwszym razem. Tak, po prostu mogę i chcę tutaj chwilę z Tobą poczekać. Mogę? — Zapytał, ale niespecjalnie się gdziekolwiek wybierał. Oczywiście, gdyby sobie nie życzyła jego towarzystwa, to grzecznie by się ukłonił i poszedł. Chociaż szkoda by było kawałka ciekawej rozmowy, która rzeczywiście zaczęła skręcać w nieoczekiwane rejony. Zadała mu pytanie, podjęła pierwszy temat dotyczący czegokolwiek innego, aniżeli akcji z wykładu. Zaskoczyła go.
W zasadzie to tak. Lubię książki i mieszkam niedaleko. A Ty? Coś czytujesz, czy preferujesz jedynie wpadać na strażackie występy w bibliotekach? — Ułożył się w podobnej pozie co i ona, kładąc brodę na luźno zwiniętej pięści, a łokieć na kolanie, stanowiąc teraz jej lustrzane odbicie.

@Chishiya Yue
Isei Yoshiro
Sponsored content
maj 2038 roku