Bakin Ryoma
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Bakin Ryoma

Nie 9 Kwi - 11:21
Bakin Ryoma
17.07.2009 - 21.11.2036

Miejsce urodzenia
Yūreigai
Miejsce zamieszkania
Haiiro Chiku

Grupa
Shingetsu
Stanowisko
Dywizja V
Zawód
Organizator nielegalnych walk psów. Treser.

Kolor włosów
czarne
Kolor oczu
brązowe
Wzrost
189 cm
Waga
89 kg

Znaki szczególne
Szybki w gadce, nożach i miłościach. Ciało pokryte siatką cienkich, przypominających pajęczą sieć blizn. Są na tyle niewidoczne, że zdają się być zauważalne pod światło, gdy skóra skrzy się gładką tkanką. Oczy brązowe, wchodzące w ciemność mahoniu, czasami nabierają czerwonawych, ostrych przebłysków. Długie, czarne włosy sięgające łopatek przy wyciętych bokach i prostej grzywce. Głos niski, charczący, czasami schodzący do głębokiego, bolesnego kaszlu. Okazjonalne ślady po psich ugryzieniach, zazwyczaj świeże i niknące po dłuższym czasie. Przyziemny, "obecny" wzrok i usta rozwierające się zawsze wtedy, gdy w głowie zapętli się jedno zdanie.






Każdy niesie swoje. Coś. Samotność. Obojętność. Wewnętrzną śmierć. Poczucie niezrealizowania. Pieniądze, to znaczy ich brak. Obowiązki. Dzieci. Brak dzieci. Spieprzone małżeństwa albo ciągły brak stabilizacji. I zawsze tęsknota, za czymś. Za czym? Zawsze za czymś innym. Życie jest gdzie indziej. Zawsze.  


Kiedy psy rwą cię niczym padlinę, to boli jak skurwysyn. Zdychasz jak ich nagie kły wbijają się w płaty czołowe, czyli w zasadzie w całego człowieka, bo w potylicach neurony a my niczym innym. Poza neuronami nas nie ma. Więc rwą ząbkami twoje ciało, skórę, rwą całego a z ich pysków leje się piana tak gęsta, że zdajesz się być pokryty niczym innym a drugą juchą. To też zabawne, bo choć krwawisz w życiu nie raz — na ciele się krwawi i z ran się krwawi, ale też emocje ci rozdzierają raz za razem, chuje — to gdy już cię całego szarpią, to tej juchy jakby więcej. Więcej, bo wlewa się prosto w gardziel i pełznie za kolejnym oderwanym fragmentem mięsa. W resztkach świadomości pamięta, że umierając nawet nie załkał, bo nie miał czym. Ciało odcięte od posłuszeństwa, wybite ze swojego działania. Nie tyle wcześniej potłuczone, co całe złamane. Do ostatniej kości, do kurwa ostatniego ścięgna rozdarte. Wiedział, że to boli. To. Umieranie. Wiedział, bo nieraz mu się pod butami wili ludzie jak poczwary niegodne ostatniego słowa. Mimo to pozwalał im mówić. Wielkodusznie schylał się ku słowom szeptanym w pół oddechu, jakby z nadzieją, że ich ostatnia sylaba zmieni bieg wydarzeń. Nie zmieniała. Nie był przecież filmowym mordercą, który mordując — kochał.
  Ty kurwa szmato nieczysta. Pies ci matkę jebał, chuju pierdolony, krzyczał na kilka godzin przed śmiercią. Dorwali go w piątkę, bo zawsze im powtarzał, że pięć jest liczbą magiczną. Tak, jak pięć jest palców u człowieka dłoni, tak w ostatniej chwili dobić idzie ofiarę i w pięciu mocnych uderzeniach. Zresztą, nieważne. Istotne, że dorwały go ryje zgoła nieznajome, ale już znaczone spojrzeniem nowszego dowódcy. Wzrokiem przynależącym do Tairo. A facet łypał zawsze z mgłą idiotyzmu zasłaniającą zdrowe rozumowanie. Zdrowe, bo prawdziwsze. Szlachetniejsze. Kiedy więc Tairo przejął dowodzenie — a było to lat temu dwa, trzy? — w Shingetsu, to i wszyscy postradali rozumy. Jak te spragnione, jeszcze nieopite kleszcze rzucili się ku doczesnym dobrom ziemskiego świata. Zachciało im się ruchać, pić, ćpać. Nie ludzie, nie wyrafinowani kryminaliści a banda półidiotów, bo drugie pół mózgu już martwe. Zdaje się, że kiedyś im to powiedział i być może owe słowa przechyliły szalę ku jego porażce. Kiedy więc pierwsza, faszerowana gwoździami podeszwa obuchowo uderzyła jedno z żeber, wpierw stracił oddech a później zacharczał rozbawiony. Przypomniało mu się, podczas drugiego pierdolnięcia, że mu jeden z umierających typów palnął non omnis moriar. Jest przekonany, że celował w memento mori, ale jeden z drugim neuronem powiedziały myśleniu stop i niedoszły trup wybulgotał, przy wylewającej się z ust krwi, szlachetne nie wszystek umrę. Nic dziwnego, że i jemu cytat powracał pod czaszkę, gdy dawał światu ostatnie oddechy; gdy mu głowę rozpierdalali zapewne obleczonym w drut kijem do bejsbola. Amatorzy. Pierdolone pieski preriowe, co ich nikt jeszcze do ściany nie przyszpilił i podbrzusza paralizatorem nie potraktował. Paralizatorem, kłami, uderzeniem, czymkolwiek. Rosła więc wtedy złość jak nagle rosną wybrzuszone fale i wzbierają się w mocnych porywach, by zaraz zalać całe miasta. Ale jak tu niszczyć, jak tu siłą wdrapywać się w szkielety budynków, gdy ciebie zalewa nic innego a własna krew.

Walczymy inaczej: oni z wojny uczynili burdel, my zrobiliśmy z niej sztukę (…).

  Potem rzucili go psom na pożarcie, bo w ich rechot wkradła się nastoletnia koncepcja psoty. Jak ty im, tak oni tobie. Przecież uczył sprytu. Tego, że piękno bólu kryje się w jego finezji a wtedy boli najbardziej, gdy człowiek wpada we własną pułapkę. Nawet ich docenił, gdy mu w mięśnie demony nie psy wpuszczały własne zęby. Kły tak ostre jak skrupulatnie rzeźbione sztylety. Od zawsze był jednak wytrwałym kundlem, więc mu świadomość odcięło przy samej końcówce, chociaż w ostatnich chwilach już nie ciało a czuł jedynie rozdzieraną duszę. To tak się czuły? Te wszystkie jego duchy, które ze szponami chciwymi kontraktów własną krwią sięgały pergaminów.
  Z początku jego przeciwnikiem byli wszyscy sprzed. Sprzed śmierci, to jest całość parszywego, skorumpowanego zgrupowania o ideach tak miałkich, że sięgających czubów spiczastych oficerek Tairo. Potrzebował czasu, by pozbierać siebie — dosłownie, bo i ciało miał w rozsypce, i duszę jakoś nieludzko rozjebaną — ale też rozpisać plan działania. No dobra, może nie rozpisać, bo on chuj a nie profesor akademii, więc w głowie ułożył najważniejsze punkty a później oswajał je tak, jak oswaja się najgorsze bydle. Z nienawistną czułością. Tą, która choć mocną ręką sięga wystraszonych acz spiętych mięśni zwierząt, to zaraz bóle wynagradza czymś słodkim. Przeszłość i ludzi rozwałkował na cienkie plastry, by później ściągnąć z mord szarpniętych głupotą istotne fakty. Kto jest za kim i dla kogo, i komu mógłby z szyi spić najostatniejszą kropelkę strachu. Zaszył się więc jak szczur, ale każdy drapieżnik potrzebuje czasu, by językiem wsiąknąć w rany i zeń wyciągnąć nauczkę. Nie jest przecież idiotą, by zaraz porywać się na rewolty, gdzie te — szarpane prymitywnymi pobudkami — w pojedynkę zawsze skazane są na niepowodzenie.
  Wróci, bo wszystko, co oswojone, wraca. Szkoda tylko, że gdy wyrwą ci ogon to nie sposób go podkulić. Mimo to jest uparty, wciąż pewny siebie, za pewny, więc wlezie w to samo gniazdo i, jak postanowił, rozpierdoli je od środka. Kawałek po kawałeczku. Skrupulatnie i do celu.
  Och, i jest wegetarianinem.

W karcie wykorzystano i częściowo sparafrazowano cytaty z książek Szczepana Twardocha.




Ostatnio zmieniony przez Bakin Ryoma dnia Pon 10 Kwi - 10:11, w całości zmieniany 42 razy
Bakin Ryoma

Minoru Yoshida, Munehira Aoi, Seiwa-Genji Kamiko and Chaisiri Ajzel szaleją za tym postem.

Bakin Ryoma

Nie 9 Kwi - 11:27
Yūrei
Bakin Ryoma

Keiyaku Suru
Yakushimaru Seiya
Poziom kontraktu
0

地獄の群れ
Jigoku no mure
まて — przez wokalną komendę (siad, waruj, zostań lub zostaw i inne, ale bez możliwości ataku) postać łamie wolę jednego przeciwnika (znajdującego się nie dalej niż zasięg głosu yūrei: szept — do 1 m, przyciszony głos — do 2 m, podniesiony ton — 3 m, krzyk — 5 m). Posiadacz mocy musi jednak dostrzegać minimum 50% powierzchni ciała swojego celu (nie jest wymagane nawiązanie kontaktu wzrokowego), aby efekt mocy zadziałał. Głos nie wędruje przez żadną formę przeszkód konstrukcyjnych; pełnych, drewnianych/betonowych ścian czy nawet wodę. Yūrei może wydać jedną komendę w trakcie używania mocy — czas działania komendy wynosi 2 posty. Jeżeli właściciel mocy chce zmienić komendę na inną przed upływem 2 postów celu i własnym zregenerowaniem mocy, musi rzucić K100; przy udanym rzucie na czas jednego postu cel poddaje się nowej komendzie, przy nieudanym — działanie mocy zostaje natychmiastowo zerwane.

Cel
Przywrócić Shingetsu powab i smak, to jest rozpierdolić połowę aktualnych członków, szczególnie pomysłodawców jego śmierci.

Forma yūrei
Sylwetka pokryta strzępkami ciuchów, które ewidentnie rozerwane zostały przez czyjeś kły i pazury. Czerwone jak u polujących w nocy zwierząt oczy. Palce kojarzone bardziej z wilczymi pazurami niż ludzkimi dłońmi. Przedłużone kły. Skóra poszarpana, krwawa, z widocznym wygryzieniem ciała w lewym boku. Skatowane nogi, połamane żebra. Przekrwione białka do tego stopnia, że zlewają się z tęczówkami. Rozerwana tętnica szyjna.


Kondycja

Stan fizyczny
W normie.

Stan psychiczny
W normie.


Umiejętności

- Tresura - poziom średniozaawansowany - 500 PF
- Siła woli -  poziom podstawowy - 200 PF
- Siła fizyczna - poziom podstawowy - 150 PF
- Zoologia - poziom podstawowy - 150 PF


Wady

- Uraza (Shingetsu) - poziom niewielki
- Urojenia - poziom znaczący
- Zła sława - poziom ciężki
- Uszkodzenie aparatu mowy - poziom znaczący
- Zaburzenia agresywne - poziom znaczący
- Zaburzenia pamięci - poziom znaczący
- Urojenia - poziom niewielki


W posiadaniu

Mityczne przedmioty

Shikigami
Technologia
Inne


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 500 PF za dodatkowe wady (x3 znacząca, x1 niewielka)
[−] 1000 PF - Karta Postaci
[+] 50 PF - osiągnięcie: Pierwszy as z rękawa
[+] 50 PF - osiągnięcie: Kolejny poziom wbity...
[+] 115 PF - Hanami
[+] zniżka w postaci 100 PF na dowolny cel [2] - Hanami
[+] 50 PF - osiągnięcie: Aspiryna, plasterek i buzi

OBECNY STAN PF: 265


Postać sprawdzona przez: Enma.
Bakin Ryoma
maj 2038 roku