Fukayama to włączona w dzielnicę Asakury zalesiona część Kakure, stanowiąca idealną alternatywę dla osób łaknących odrobiny relaksu. Powiew świeżej natury tuż obok zgiełku miasta ściąga uwagę każdego, kto pragnie szybko odciąć się od dymnych oparów i uporczywych hałasów. Do strefy zainteresowani przedostają się przez utrzymaną w drewnianej architektonice bramę - stamtąd już tylko krok od trzech wydeptanych ścieżek, rozgałęziających się na sprzeczne od siebie strony. Im dalej w trasę, tym większy spokój. Nie można jednak zapominać, że wyłącznie najbliższe Asakurze rejony objęte są stałą ochroną i pielęgnacją ze strony ludzkich rąk. Większość to połacie nietknięte ingerencją człowieka. Nie dziwi zatem, że ci, którzy wdarli się zbyt głęboko w lokację, natrafiali na zwierzęta i dzikorosnące rośliny.
Nie zmienia to jednak faktu, że na terenach bambusowego lasu znajdują się nie tylko soczysta zieleń i szum liści - napotkać można sporadyczne, wyłączone z użytku świątynie, czerwone bramy torii, posągi zapomnianych dawno bóstw oraz piękne, odrestaurowane mosty zawieszone nad potokami. Obszerność Fukayamy wpływa także na małe prawdopodobieństwo natrafienia na innych zwiedzających.
Rzadko kiedy wyjeżdżał poza Sawę, lecz kiedy już to robił cała podróż rosła do rangi wydarzenia. Przeważnie mało przyjemnego bo związanego z wizytami kontrolnymi w szpitalu, lecz tym razem było inaczej - były to interesy. Wiosna przedzierała się też przez górskie szczyty rozgaszczając się zuchwalej w wiosce. To był dobry moment aby zaplanować rozsad, zdobyć nowe sadzonki oraz nasiona, jak również sprzedać własne szczepy roślin oraz suszu. Hirai miał podobnego sobie pasjonata medycyny tradycjonalnej z którym w tym temacie zawierał interesy. Był to stary mnich mieszkający w Asakurze. Na co dzień jedynie z nim korespondował widując się z nim osobiście jedynie kilka razy do roku. Dziś zamierzał go odwiedzić.
Dzień wcześniej wieczorem wszystko przygotował. Delikatne sadzonki zapakował w słoiczki spryskując wnętrze wilgocią. Każdy był opisany etykietą oraz obtoczony bibułką by uniknąć potłuczenia oraz stłumić nieprzyjemnie szczękające o sobie szkło. Podłużne naczynia z wrażliwą zawartością zostały ciasno spakował do dużej drewnianej skrzynki z przytroczonymi ramiączkami - ta przypominała starodawny, mało wygodny plecak. Bez wątpienia coś takiego mogło pochodzić jedynie ze "skansenu" jakim była Sawa. Suszone zioła podzielone były na wiązanki. Owinięte w lniany materiał wypychały wielki wór. Nie był on ciężki, lecz pękaty pakunek zdecydowanie nie należał do poręcznych. Zmielone w moździerzu na proszek różne mieszanki schował do swojej podręcznej torby.
Rano wyczekiwał przybycia Shina. Nie było szans by samemu bez jego pomocy z tym wszystkim dostał się na stację kolejową. Nudę zabijał przeglądając księgi rachunkowe pensjonatu. Był ubrany w tradycyjne wyjściowe kimono w biało-błękitnych kolorach z ciemnogranatowym haori z motywem kwitnącej wiśni. Włosy miał rozpuszczone. W takim stroju zamierzał też się udać do Asakury.
- Dobrze, że jesteś. Na plecy weź sadzonki, jak będziemy w pociągu staraj się mimo wszystko trzymać skrzynkę w pionie i nie przechylać jej o ile nie będzie to konieczne. W worze są jedynie suszone zioła więc z nimi nie musisz być już taki delikatny, jednak staraj się ich też nie zmielić ocierając o wszystkich dookoła na dworcu - Kiedy Shin się już pojawił w pensjonacie Hirai poprowadził go w stronę przygotowanych panków instruując o tym jak obchodzić się z bagażem. Właściciel pensjonatu należał do osób bardzo praktycznych i zorganizowanych więc takiego też powitania należało się z jego strony spodziewać. Słodkie i entuzjastyczne szczebiotanie o tym że jak tam, co tam, dawno się nie widzieliśmy to nie do końca jego para kaloszy - Ja wezmę resztę. Myślę, że powinniśmy ruszać. Ścieżki są nieco wilgotne jak pewnie zauważyłeś więc droga na dworzec pewnie nam się wydłuży - zaciągnął za ucho pasło luźnych włosów odsłaniając lewe ramię przez które przewiesił lamię skórzanej aktówki. Wychodząc rzucił jeszcze słowo w stronę pozostałej w willi recepcjonistki i mogli ruszyć.
- Zastanawiałem się czy będziesz miał czas by przyjechać na tydzień lub dwa. Właściwie zaczyna się sezon i trzeba byłoby dokonać kilka napraw po zimie. Potrzebowałbym też pomocy przy ogrodzie - oznajmiał idąc ramie w ramię z martwym człowiekiem. Spojrzał na jego profil ściągając nieco brwi na spojrzenie jego nienaturalnie wyglądających oczu. Prawdopodobnie nigdy się do nich nie przyzwyczai.
Dworzec przywitał go nie lepszą pogodą i niemniejszą ilością ludzi dookoła, którzy dziwnie zerkali w jego kierunku. Shin jednak ignorował wszystkie spojrzenia, idąc w konkretnym kierunku. Dłonie schował do kieszeni sunąc między tłumem, zręcznie co niektórych wymijając. W końcu udało mu się dotrzeć na obrzeża a tym samym leśną drogę, którą zapewne przyjdzie mu, pokonać raz jeszcze, nie miał jednak z tym żadnego problemu, liczył się czas. Idąc leśną drogą zamyślił się, co i rusz podgryzając usta i bawiąc się kolczykiem w języku. Dziwny zwyczaj, ale taki niestety już miał. Tak samo jak i względem tatuaży, te jednak miały na celu ukrycie jego wszystkich blizn. Sunąc ścieżką przymknął oczy wsłuchując się w odgłosy lasu, wyciszając. Miejsce tak inne od miastowego zgiełku, w końcu nawet Nanashi nie było ciche i pozbawione życia, prawda? Dotarł jednak na miejsce i spojrzeniem objął to co stało przygotowane przez Hiraia, tak. Rzeczy było mnóstwo ale go to nie zniechęciło.
-Masayuki-san jak zwykle wszystko przygotowane idealnie, jak i twoje przemowy, jestem pod wrażeniem, zanim jednak ruszymy mam coś dla Ciebie- Powiedział czarnowłosy, dzisiaj ubrany był o dziwo w miarę normalnie. Miał na sobie czarny golf oraz cienką kurtkę na to narzuconą, na nogach zaś miał glany i zwykłe czarne rurki z przetarciem na jednym z kolan. Podszedł bliżej chłopaka by podać mu mały pakunek, drewnianą szkatułkę z łapaczem snów. -Nie wiem na ile to działa, ma jednak chronić przed złymi snami.- Dopiero wtedy chwycił za pakunek i ów skrzynię delikatnie założył na plecy. Poprawił zmoczone włosy, które teraz się pofalowały, nie były takie proste jak zazwyczaj. Wystarczył spacerek po lesie. - Tak jest. Zrobię jak mówisz, Hirai-Sama- Dodał gdy już miał jeden pakunek na sobie, zaś drugi chwycił dopiero potem. Wiedział, że sama droga im trochę zajmie, w końcu było mokro, ślisko i pełno błota. Panicz Hirai będzie musiał uważać, jeśli nie ma sensownego obuwia. Wolał mu tutaj jednak nic nie mówić, chłopak był dorosły i powinien wiedzieć jak o siebie zadbać, przynajmniej w tej kwestii. Następne słowa przyjął ze spokojem, jedynie pokręcił głową zanim odpowiedział. - Jasne, nie ma z tym żadnego problemu, zamknę studio na ten czas, zrobię sobie mały "urlop". -W momencie gdy rozmawiali ich pochód szedł do przodu i nie zapowiadał się specjalnie szybki, chyba mieli czas do pociągu czy co tam wymyślił Senkensha. Widział też jak spogląda w jego stronę, wiedział też o co chodzi. Jego oczy potrafiły przerażać. Spoglądał jednak na Hiraia łagodnie i spokojnie. - AA nie patrz tak na mnie, wybacz ale nie miałem już odpowiednich soczewek by je ukryć na tę wizytę. Miło by było jakbyś też do nich przywykł, w końcu to część mnie. Hirai-San. - Poniekąd potrafił odgadnąć jego myśli, nie zawsze były przyjemne, ale też nie przesadzajmy, nie był aż taki delikatny. Zwyczajnie chciał by chłopak czuł się swobodnie w jego towarzystwie, najswobodniej jak się da.
Ubranko: Coś takiego
@Hirai Masayuki[/b]
Kiedy ruszyli w drogę Hirai poprawił haori, które było wierzchnim okryciem szaty tak, by szczelniej go opatulało. Nie było mu zimno. Czuć było wiosnę, lecz powietrze tu wciąż było dość chłodne sprawiając, że oddech skraplał się na wietrze. Prawdą było, że nie szli szybko ale tak tez miało być - dzień dla Hiraia miął być długi, nie chciał się poganiać by nie ryzykować żadnego incydentu. Doceniał to, że Shin dostosował się do jego prędkości poruszania się.
- W porządku. Jeżeli jest czas jaki ci nie odpowiada o daj mi znać. Jeszcze nie zadecydowałem o konkretach ponieważ musze przemyśleć jeszcze kilka rzeczy. Osobiście myślałem o początku maja lub przełomie kwietnia z majem, choć ten drugi czas to może być zbyt nagłe - dziś w końcu mieli już 13 kwietnia. Na uwagę by nie patrzył przeniósł swoje spojrzenie przed siebie. To nie tak, że specjalnie to robił. Prawdą było, że początkowo cały wygląd Shina wzbudzał w nim niepokój, a nawet wywoływał koszmary. Obecnie ilość tatuaży na jego ciele już go tak nie onieśmielała, potrafił też w sumie utrzymać jakikolwiek kontakt wzrokowy, którego wcześniej nie był wstanie się nawet podjąć. Było lepiej, lecz... - To wciąż trochę dla mnie niekomfortowe. Potrzebuję jeszcze czasu - wyznał szczerze - Nie widzimy się znów tak często więc wszystko się nieco wydłuża w czasie. Myślę, że nie jest to już dla mnie takie straszne, lecz jednak wciąż... - dłuższe przyglądanie się wprawiało w poczucie skrępowania i niepewności - czemu tak właściwie sobie to zrobiłeś? Chciałeś się wyróżnić?
Z zaciekawieniem więc przyglądał się jego reakcji na prezent. Widząc jego reakcję i fakt, że chłopak miał problemy ze snem, podarek powinien być trafiony, o ile to działało. Sam Nakashima nigdy tego nie sprawdzał. Słysząc pytanie jedynie delikatnie się uśmiechnął i podrapał po poliku. -Wiesza się w pobliżu łóżka, najlepiej nad nim. Są jednak różne wielkościowo wersje. Sam czerwonooki nie zrobił tego podarku, oczekując czegoś w zamian, nie. Zwyczajnie miał taką ochotę, więc tak zrobił. Nie był fanem prezentowania w odwecie. Ciemnowłosemu nie przeszkadzało tempo jakie narzucał Senkesha, nigdzie mu się nie śpieszyło a spacerek też dobra rzecz, nie cały czas siedzenie w zamkniętych pomieszczeniach, klaustrofobii można się nabawić. - Wiesz, nie mam konkretnych planów, skupiam się głownie na studio, ostatnio po długim czasie spotkałem brata. Prosił bym odwiedził Sawę i naszą matkę, ale.. - Tutaj uciął w półzdaniu i szedł patrząc się w ziemię, to był ciężki dla niego temat. Nawet teraz, od czasu do czasu znajdywał w necie artykuły o własnym zaginięciu. - Sam widzisz jak wyglądam, ona by mnie nie poznała, jeszcze ataku serca by dostała albo coś. Śmiało więc podejmij decyzję na spokojnie i daj mi znać wtedy. - Szli ramię w ramię a on uważał na to co miał na plecach i w rękach. Zioła nie były ciężkie, ale też nie mógł sobie nimi rzucać jak chciał. Starał się obchodzić delikatnie. Następne słowa go nie zdziwiły, jakby nie były on i Masayuki pochodzili z dwóch innych światów, aż dziw był, że potrafili się tak dobrze dogadywać, przynajmniej bezkonfliktowo. - Tak.. Jest duża różnica, pamiętam jak się mnie bałeś. W zasadzie nie dziwiło mnie to, dalej nie dziwi twój dyskomfort. Jesteśmy jak ogień i woda, niebo i ziemia, różnimy się bardzo. Cieszę się, że przynajmniej zaufałeś mi na tyle, że nie mam zamiaru krzywdzić ludzi. No.. Z małym wyjątkiem. - Wymamrotał przypominając sobie tamten dzień jak pędził z Yosu na rękach do szpitala a potem swoją własną śmierć. Kogo miał winić? Może tak właśnie miało, tak zweryfikował los. - Wyróżnić? Nie, nie o to chodziło Hirai-San. Bez tego i tak się już wyróżniałem. To chodzi o to, co to wszystko przykrywa...Nigdy się nie przyglądałeś? - Zapytał zaskoczony i uniósł brwi, na moment się zatrzymując, patrząc na niego z lekkim niedowierzeniem. Podszedł bardzo blisko niego, lekko się nachylając. - Przyjrzyj się dokładnie...- Pod tatuażem widniała paskudna blizna po tym gdzie miał poderżnięte gardło, to samo tyczyło się reszty jego tatuaży. - Chodziło bardziej o odwrócenie uwagi od tego i zbędnych, niewygodnych pytań.- W końcu ludzie zalewali go gradem pytań, teraz dalej tak jest, ale mają one inny wydźwięk, bardziej znośny..
[/b] @Hirai Masayuki
Podarek zostawił w swoim pokoju i ruszyli w drogę. Hirai w zasadzie nieustannie doświadczał pewnego dysonansu przebywając z Shinem. Jego usposobienie kompletnie nie pasowało do wyglądu. Przynajmniej to, które prezentował przed swoim shenkensą. Bo pragnienie tego ducha było już spójne z jego pragnieniem.
- Cóż, co do tego możesz się nie mylić - Nie mógł nawet się kłócić z przypuszczeniem Shina o tym, że mógłby przerazić. własną matkę. Nie był jednak na tyle taktowny by też przemilczeć tę myśl - Jeżeli lubią rozrywki poza miastem możesz ich zaprosić do uzdrowiska. Przygotowanie pokoju lub trzech nie jest problemem, ich obecność nijak nie miałaby na mnie i tak wpływu. Nie muszą wiedzieć że się znamy. Możemy zaaranżować to tak jakbyś po prostu wynajął pokoje - zaproponował lekko bo mógł sobie na taką deklarację pozwolić. Rezydencja którą zarządzał nie emanowała splendorem. Miała jednak swój małomiasteczkowy klimat pozwalający odpocząć od trosk cywilizacji, zrelaksowanie się w gorących źródłach, powdychać górskiego powietrza, popodziwiać wiosenne gwiazdozbiory. Był zarządcą więc nie zajmował się trudem gotowania czy sprzątania. Od tego byli zatrudnieni pracownicy.
Och, jak poetycko. Pomyślał cierpko z nutą rozbawienia chowając dłonie w głębokie rękawy kimona. Ale cóż... Tak.. Jeżeli chodzi o wygląd to stojąc obok siebie na pewno wyglądali już dość osobliwie. Nie było co też zaprzeczać, że Shin mógłby robić w Sawie za atrakcję cyrkową. Ludzie tu żyli dość skromnie, cicho, oddając się tradycji. Rzadko kto miał pofarbowane włosy, a jeżeli już to wszyscy znali delikwenta z imienia i nazwiska. Nie mówiąc o kimś, kto miał wytatuowane oczy. Sama myśl budziła nieprzyjemne ciarki i zachęcała babcie do wypalenia dodatkowego kadzidła w pobliskiej świątyni. Hirai nie był specjalnie inny od miejscowych zastanawiając się "po co?".
Uniósł nieznacznie jedną z brwi wyżej kiedy jego towarzysz się zatrzymał. Sam zrobił po chwili to samo.
- Przyglądać się...? - starał się nie robić za bardzo zdegustowanej miny. Czy nie mówił przed chwilą, że to wciąż dość ciężkie? Zważywszy na to - faktycznie się nie przyglądał. Właściwie chętnie odwracał spojrzenie. Przyjrzyj się dokładnie. Instynktownie zrobił pół kroku w tył nieznacznie wyciągając w stopującym geście jedną z dłoni. Czuł się jakby wielki, ubłocony pies próbował entuzjastycznie władować mu się na kolana. Trochę przytłaczające. Cień niezadowolenia pojawił się na jego twarzy - Przyjrzę, przyjrzę, nie musisz tak się nachylać... - zapowiedział markotnie zaciskając po chwili w niechęci usta w wąską kreskę. Jakby nie mógł po prostu odpowiedzieć. I gdzie właściwie powinien patrzeć...? Pełne samozaparcia spojrzenie Hiraia w pierwszej kolejności padło na świdrujące czarno-białe Shina. Ale to chyba nie to. Zmusił się by przesunąć spojrzenie niżej, by uważniej przyjrzeć się mozaice linii. Samemu pochylił się dostrzegając pod tuszem niejasne zgrubienia skóry. Blizny. Zmarszczył w konsternacji brwi - Nie łatwiej byłoby po prostu dostosować odpowiednie ubranie? Lub zastosować maści na blizny które sprawiłyby ze nieco by wypłowiały...? Wciąż taka decyzja... nawet jeśli to tatuaże by nie wystarczyły? Te oczy... warto dla tego komfortu "barku pytań" było tak się dodatkowo oszpecić wpędzając się właściwie w nowy problem - tego, jak zareaguje twoje matka...? - Być może trochę marudził jak stary człowiek nie rozumiejący czemu wnuk zrobił sobie kolczyk w uchu, może był przy tym dość bezpośredni a może nawet okrutny w doborze słów o czym zdał sobie sprawę dopiero, gdy sam siebie usłyszał - Chociaż pewnie się nie znam. Nie jestem na bieżąco ze współczesną estetyką - dodał chcąc załagodzić swój osąd. Zaczął iść dalej przed siebie.
- W zasadzie, mogę ich zapytać, wątpię jednak by mieli czas, zwłaszcza mój brat. On ma bardzo dużo zajęć, zawsze gdzieś śpieszy. - Uśmiechnął się pod nosem delikatnie by znowu spojrzeniem wrócić na rozmówcę. Co fakt to racja, poetycko, ale w końcu Shin jest artystą tak? Nie jest mu więc to obce, czy dziwne w użyciu. Masayuki powinien akurat do tego już przywyknąć, nie raz i nie dwa Nakashima wyjeżdżał z podobnymi tekstami. Gdy znalazł się blisko niego, na moment zapominając o przestrzeni osobistej, nie spodziewał się aż tak, "gwałtownej" reakcji. Zamrugał oczami, ale jakoś nie skomentował tego. Skupił się bardziej na obserwacji chłopaka i widział to, jak ciarki mu przeszły po plecach a to wywołało delikatny uśmiech na twarzy Shina, który powiększył się w momencie gdy Hirai dostrzegł źródło tak mocnych zmian. Przez chwilę się zastanowił nad odpowiedzią, jednocześnie wycofując się z jego przestrzeni jeszcze bardziej niż zrobił to sam. - Już za życia miałem dużo tatuaży, te kilka modyfikacji mnie nie przeszkadzało, a działa. Ludzie bardziej przywiązuję uwagę do moich oczu jak do reszty ciała, a o to chodzi..- Tutaj wziął głęboki wdech i poprawił pakunek na plecach jak trzymane w rękach zioła.- Mama.. Ja nigdy nie zamierzałem wracać do domu, w dalszym ciągu nie wiem czy to zrobię. Jedynie co mnie trzymało przy życiu to brat. Może jestem złym synem, ale oni też nie byli najlepszymi rodzicami.. - Czerwonooki nie robił tego dla Estetyki, ani dla innych temu pochodnych. Robił to dla siebie i własnego komfortu, a że taki miał styl, trudno ludzie musieli się z tym pogodzić albo trzymać od niego z daleka. Yurei nie widział jego słów jako okrutnych czy, nawet w tym guście. Taką miał opinię i to akceptował, tak jak wiele innych rzeczy, nawet takich, których nie powinien. Dlatego pewne ugody przychodziły mu łatwiej niż innym.
- Tu nawet nie chodzi o "współczesność", każdy po prostu powinien być sobą. Tak długo jak nie godzi to w inną osobę. - Ich podróż nie trwałą o dziwo tak długo, jak się Shin spodziewał, przynajmniej nie odczuł tego. Gdy znaleźli się na dworcu. Teraz tylko musieli zapakować się do pociągu i w drogę. Pomogł więc najpierw wejść Hiraiowi z tym co miał, a potem sam się władował. stawiając swój ładunek w bezpiecznym miejscu a potem stanął przy nim, by jakiś idiota nie zainteresował. Raczej to miejsca nie będzie mieć, gdy tylko zobaczą osobliwego Shina. Normalnie ludzie raczej trzymają się z dala od niego.
@Hirai Masayuki
Jak na Japończyka przystało bardzo sobie cenił własną przestrzeń prywatną i nie czuł się swobodnie, kiedy spontanicznie ją naruszano. Wybity z rytmu nie wiedział jak się zachować. Do tego może Shin nie zdawał sobie z tego sprawy, lecz przytłaczał jaskrawą prezencją. Może młodzi ludzie żyjący w mieście byli przyzwyczajeni do bliskości, większej swobody w okazywaniu entuzjazmu, lecz Hirai nie należał do tego grona. Można byłoby powiedzieć, że był młodą skamieliną - zdecydowanie łatwiej znalazł by nić porozumienia ze starszym, konserwatywnym pokoleniem niż z własnym. Być może dlatego pomimo tłumaczenia ciągle nie mógł zrozumieć "dlaczego" Shin zrobił ze swoim ciałem...to co zrobił - Ciekawa opinia - mruknął więc jedynie na koniec względnie domykając temat, chociaż przedstawiona opinia wydawała mu się czymś abstrakcyjnym. Jak bowiem "bycie sobą" miałoby się odnosić to niszczenia i zamazywania swojego pierwotnego kształtu.
Nie lubił podróżowania pociągiem. Nie był stworzony do tego by stać, a przedłużające się przesiadywanie odrętwiało ciało. Ludzie chrząkali, mieli mocne perfumy lub było ich za dużo. Znosił jednak cierpliwie niedogodności marszcząc lekko nos w niezadowoleniu. Wysiadanie też było dość frustrujące. Wystarczyło jedynie usłyszeć sygnał postoju, a ludzie wypychali się wszelkimi możliwymi otworami - Złapmy taksówkę i na litość boską wydostańmy się stąd... - zamarudził mając minę tak, jakby kazano mu się co najmniej czołgać brzuchem po błocie - Zawsze byłem niechętny, lecz może zrobię prawa jazdy nie byłoby takim złym pomysłem - jeżeli miałoby to sprawić, że uniknąłby dyskomfortu komunikacji miejskiej to może było warto?
Podróż taksówką pod las fukayama nie była długa. Wraz z zostawianą w tyle cywilizacja humor Hiraia się poprawiał, jednak w zamian zaczynało wzmagać się zmęczenie, któremu się przeciwstawiał idąc już dobrze znaną sobie wydeptaną ścieżką w głąb bambusowego lasu.
- Myślę, że nie będę wracał dziś do Sawy - nie chodziło o kaprys, wiedział, że fizycznie będzie to ponad jego siły. Nie powiedział tego wprost, lecz wystarczyło na niego spojrzeć - Myślę, że zatrzymam się na dzień lub dwa w Asakurze by odpocząć. Może odwiedzę tutejsze termy, a potem krewnych - zamyślił się bardziej zastanawiając się nad tym, jak zagospodarować nadmiar czasu by nie zabrzmiało to tak, że przenocuje tylko po to by wrócić z rana pociągiem do Sawy. To by było lekkie marnotrawstwo - Jak załatwimy sprawunki schodząc zatrzymajmy się coś zjeść. Zobaczymy też w ile rzeczy się zaopatrzę u Takuyi. Może nie będzie potrzeby byś mi towarzyszył w powrocie. Mógłbyś zostać już w mieście.
Słysząc, że nie chce wracać dzisiaj tylko pokiwał głową, mu to było obojętne właściwie. Mógł wrócić a mógł zaczekać i na niego. Nie widział najmniejszego problemu.- Nie taki zły pomysł skoro i tak już tutaj jesteś, warto skorzystać. - Powiedział, cały czas starając się trzymać pieczę nad pakunkami, w końcu nie chciał by coś lub ktoś je uszkodził. W zasadzie nie miał nic przeciw jakiemuś posiłkowi, a już na pewno przyda się on Hiraiowi. - A na co masz ochotę zatem? - Spytał spokojnie, nigdy w sumie nie pytał o jego preferencje w jakimkolwiek kierunku. Może to czas by go lepiej poznać? Przynajmniej trochę bardziej wnikliwie, niż zna aktualnie. Czasem zastanawiał się jak to możliwe, że jeszcze nie podarli kotów ze sobą, nie żeby tego chciał generalnie. - Niczym się nie martw, ja się dostosuję do Ciebie. W końcu po to tutaj jestem. - Dodał ze spokojem a na ustach pojawił się uśmiech, szczery i spokojny.
@Hirai Masayuki / ps wybacz, ale jakoś strasznie nie miałam weny na tego posta x/
Lasy o poranku miały w sobie skrytą magię, o której ludzie często zapominali. Współcześnie mało kto zapuszczał się w tak odludne miejsca, oczywiście wykreślając wszelakiego typu psychopatów, co uprawiali joggingi o piątej nad ranem i grzybiarzy. Grzybiarze bywali najgorsi. Byli gotowi zaszlachtować innego grzybiarza tylko dlatego, że ten miał większego prawdziwka od niego. Z takimi to lepiej nie zadzierać i trzymać się od nich z daleka. Albo pogonią cię, bo chodzisz po ich grzybiarskim terenie. Brrr.
Yuzuha nienawidził grzybów.
Ale za to lubił lasy. Chodzić do nich na spacery, głównie z samego rana po nieprzespanej nocy, bo przecież nocami nie mógł spać, ale nie po grzyby. A po to, by porobić zdjęcia. Martwym zwierzętom. Ich kościom. Flakom. Nad ranem można było tutaj odnaleźć prawdziwe skarby.
Przykucnął przy jednym ze znalezisk - martwej wiewiórce w trakcie rozkładu. W oczach chłopaka zamigotały zafascynowane ogniki, gdy sięgał po telefon komórkowy. Oczywistym było, że musiał upamiętnić skarb, który odnalazł. Być może nawet podzieli się nim z Kanaem i rzecz jasna - Maurą. Z nią musiał. Zawsze się z nią dzielił zdjęciami. Wszystkiego. Po martwe zwierzęta w lesie czy rozjechane psy, poprzez ciekawe groby i trumny, na martwych ludziach w jego pracy kończąc. Czy jej się to podobało? Nie wiedział.
"Dziel się z bliskimi swoimi zainteresowaniami", głos Kamiyi, jego zmarłego psychiatry, aż do teraz, wręcz boleśnie, brzmiał w jego głowie.
To się dzielił. Odgórne zalecenia, a on musiał się ich słuchać, by nie skończyć w zamknięciu. Znów.
Po jakże interesującej sesji zdjęciowej wiewiórce, która za życia być może miałaby szansę w karierze modelingu, wsunął urządzenie do kieszeni za dużej o dwa rozmiary bluzy, a następnie nałożył na dłoń gumową rękawiczkę. Bo czystość to podstawa. Bez jakichkolwiek oporów wsunął palec w rozerwane bebechy, na których gęsto gnieździły się larwy. Chciał ujrzeć więcej. Więcej tego, co kryła w sobie już zimna, zwierzęca jucha.
Śmierć była fascynująca. Brudna. Śmierdząca. Ludzie uwielbiali portretować ją jako coś pięknego, nieuniknionego lecz wciąż pięknego. Mało kto wiedział, że gdy człowiek umierał, to zazwyczaj szczał i srał pod siebie, bo wszystkie zwieracze puszczały. Że puchnął. Że siniał. I wcale tak pięknie nie wyglądał.
Dlatego tak bardzo fascynowała.
Bo była brudna, a ludzie karmili się fałszywą ułudą. Zabawne.
Być może w ten sposób starali się karmić własne ego bądź stłamsić strach przed nieuniknionym. Bo przecież wszystko przemija.
Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Wyciągnął palec z wiewiórki i ponownie sięgnął po telefon, drugą dłonią. Klik. Pierwsze zdjęcie. Klik. Kolejne.
Jednakże te zdjęcia pozostaną do wglądu tylko i wyłącznie dla niego samego.
Do jego małej, prywatnej kolekcji.
@Kyōki Yul
Kyōki Yul ubóstwia ten post.