Strzelnica - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

14/6/2023, 02:23
First topic message reminder :

Strzelnica


Kompleks kilku budynków przeznaczonych do treningów strzeleckich położony w pobliżu magazynów i zbrojowni. W środku spotkać można wojskowych o różnych stopniach - od szeregowych aż po oficerów, każdy jednak pojawia się tu w jednym celu: by rozwijać swoje zdolności posługiwania się bronią i ćwiczyć celność.
Największy i główny budynek mieści w sobie kilka różnych torów w konkretnych, wyznaczonych pomieszczeniach. Jest więc strefa odpowiednia do strzelania z broni krótkiej, w której każde stanowisko oddzielone jest ścianką, gdzie można regulować dystans tarcz strzeleckich oraz wprawiać je w ruch dla utrudnienia; obok sala do ćwiczeń z wykorzystaniem karabinów na większą odległość - przystosowana do przyjmowania każdej pozycji podczas oddawania strzałów. Kilka pomieszczeń urządzonych w nowoczesnym stylu zostało zaadaptowanych na potrzeby urozmaiconych treningów poprzez symulowanie przebiegu misji, przykładowo odbijania zakładnika czy wymiany ognia pomiędzy dwiema drużynami. W pobliżu wydzielona została również przestrzeń na zewnątrz, by móc poddać swoje zdolności próbie w naturalnych warunkach i dowolnej pogodzie.
W jednym z mniejszych budynków żołnierze mogą rozwijać umiejętności związane z bronią miotaną. Dostępnym arsenałem są nie tylko granaty ćwiczebne, ale też najróżniejsze noże do rzucania, toporki czy łuki. Częściej widuje się tu członków Tsunami niż innych jednostek przez wzgląd na dość archaiczną formę niektórych broni. Przez mniejsze zapotrzebowanie na przestrzeń do tego rodzaju ćwiczeń, sale są znacznie skromniejsze i mniej nowoczesne niż te w głównej części strzelnicy.
Pośród kompleksu umiejscowiono także kilka pomieszczeń z wirtualną i rozszerzoną rzeczywistością, które zapewniają trenującym przeróżne doznania związane z wizualizacją otoczenia. W jednej chwili żołnierz może znaleźć się na środku pola bitwy lub przedzierać przez gęstą dżunglę, mogąc przećwiczyć taktykę działania w danym terenie. Technologia AR z kolei umożliwia stworzenie kontrolowanego środowiska i licznych holograficznych celów, do których strzelać można bez korzystania z prawdziwej amunicji.

Haraedo

Ejiri Carei

26/1/2024, 21:04
Wahała się. Tak wiele doświadczenia mówiło jej, by nie ufała. Nie, kiedy była sama z towarzystwie mężczyzn. Alarmowe podszepty wciąż wierciły się w umyśle, chcąc wyrwać drobiny niepokoju na piedestał i wycofać decyzję Carei z dzisiejszego eventu. A mimo to, wbrew drącym pod skórą niepokojom, była tu, odnajdując coraz więcej spokoju w obecności Yosuke. I to było... miłe. Tak różne od większości chaotycznych doznań, jakie oferowała - zbliżona jej wiekiem - część męskiej, studenckiej populacji. Czuła się bezpiecznie. Tak, przynajmniej jej się wydawało. Tak mówiło, otwierające się cicho, ścieżki w sercu.
- Właściwie... jeśli liczyć zlecenie od Ciebie, pierwsze jakie dostałam, to też wspieram waszą formację - zawahała się, niemal przelotnie zerkając za siebie. ostatni raz, jakby sprawdzając, czy żołnierz, którego minęli, wciąż celował spojrzeniem w jej drobne plecy - i chętnie zajmę się podobnymi zleceniami. Portretowanie profilowe...działa tak na ludzi, jak na yurei - dokończyła ciszej, skupiając uwagę pewnie na stawianych krokach i kierunku dzisiejszej wizyty. I rozmowy - nie tak prostej. I chociaż sama zapytała o przemianę, ciarki drgały wzdłuż kręgosłupa, wdzięczna jednocześnie, że nigdy nie zapytał o to - jej samej. Być może nie interesowało go, a może wcale powinno? - i nie żałujesz? - z toku krótkiej opowieści wynikała co najmniej niejednoznaczność. Coś jednak trzymało wojskowego na stanowisku i pełnionej profesji. A krótkie rozmowy smsami, wyznaczały kierunek, z którym niekoniecznie się zgadzała. Szanowała jednak pewność, z jaką trzymał się wyznaczonych wartości. Coś - wpłynąć na ich ostry kształt musiało. Dokładnie tak - jak na jej. Dopóki jednak nie byli gotowi na realną konfrontację, pozostawała temat na boku.
- To całkiem naturalne, że nie każdy będzie miał predyspozycję do gotowości strzału... - umilkła, skupiając uwagę na wytycznych, jakie po kolei otrzymywała. Z bronią, nie miała styczności wiele, właściwie tyle, ile znalazła w Internecie i to korzystając z wiadomości typowo dla laików. Narzędzia jakie prezentował przy prezentacji, widziała czasem przelotnie - w filmach - żywy cel, nie wywołuje żadnych... reakcji? - odezwała się cicho, zdając sobie sprawę, że myśl, która krążyła w głowie, wydostała się na zewnątrz. Przygryzła wargę, prostując ciało, by spojrzeć na mężczyznę - nie musisz odpowiadać - chciałaby pozwolić, by uśmiech złagodził wypowiedź, ale smutek cicho wpełzł między tonację. Niepotrzebnie poruszała się w przestrzeni, w której - nie znała się wcale - myślę, że to jak z obusiecznością miecza. Zależnie do tego, kto i z jaką intencją posługuje się bronią - za dużo mówiła. A przyszła przecież na przeszkolenie. Trening, który przecież jej zaoferowano.
- To raczej brzmiało, jakby nie tylko działało w wyznaczonych warunkach - odetchnęła - poczatkujący mogą sprawiać problemy, prawda? - zakończyła, mając na uwadze i siebie.  A patrząc na prezentowane rodzaje broni, mimowolnie zastanawiała się, czy byłaby by w stanie choćby unieść te cięższe. Obserwując jednak entuzjazm, odsuwała wątpliwości, sięgając i po oferowaną wiatrówkę. Miała pamięć do szczegółów, dlatego zapamiętanie ułożenia - nie pomyliła. Rzeczywiście nie była tak ciężka, jak mogło wydawać na początku. Zważyła nawet w dłoniach bardziej poręcznie. Najbardziej, uderzał ją chłód, który wiercił się pod opuszkami, gdy muśnięciem przesunęła wzdłuż całej jej długości.  Tymczasowo, odłożyła jednak broń, jakby dzieliła na części moment, w którym odda - swój pierwszy strzał. Nawet samo trzymanie w ramionach wiatrówki, wywoływało w niej niekontrolowane drżenie. A chłód metalowych części, przenikał skórę, wtapiając nowe impulsy. Dopiero po dalszej prezentacji, wróciła do przejęcia broni, mając wrażenie, że miejsca, które dotykała, pulsowały pozostawionym na nim śladem ciepła. Nieco dłużej wzrok jednak trzymał się długiej lufy karabinu snajperskiego, gdy Yosuke obejmował ją z wprawą, które zapewne zazdrościli mniej doświadczeni rekruci. Sama Carei nawet nie próbowała wyobrazić sobie, że w ogóle nabierze kiedykolwiek podobnej płynności. Przynajmniej - nie w strzelaniu. Nieopatrznie, przez głowę przemknął obraz z zupełnie innej perspektywy. I rzeczywistości. Snu, w którym wojskowy trzymał snajperkę tak, jak to robił teraz. A jednak pozbawiony był wierzchniej części garderoby. Odwróciła speszone spojrzenie jeszcze szybciej, czując jak niefrasobliwa wyobraźnia podsuwa skojarzenia - nie na miejscu.
Uniosła broń, opierając kolbę tak, jak wcześniej prezentował trener. Przymierzając tylko i opuszczając, by odnaleźć śrut, który zgodnie ze wskazaniem, wsunęła na miejsce. Zdawało się, że mięśnie napinają się mocniej, niż była potrzeba, a palce ślizgają się na obiciu. Opuściła broń ponownie, oddychając nieco i w końcu wycelowała lufę w kierunku tarczy. Ta zdawała się niebywale daleko. Oddała strzał na wydechu, nie mając nawet pewności, kiedy nacisnęła spust. I prawdopodobnie - jak głupio - zamknęła oczy. Echo charakterystycznego wystrzału odbiło się w pomieszczeniu, ale - na tarczy nie była nawet draśnięcia. Palce jej zesztywniały, gdy odsuwała wiatrówkę - trafił ci się chyba oporny uczeń - zawyrokowała, chociaż róż zajmujący policzki, nie miał w sobie zawodu, a ujmującą ekscytację. Tutaj, teraz, nie przejmowała się celnością. Wystarczyło, że strzeliła. Chyba? Co zrobiła źle?
Spojrzenie, mimowolnie, bardziej niepewne, uczepiła w poszukiwaniu reakcji - na tym dwubarwnym, męskim.

@Nakashima Yosuke


Strzelnica - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

17/4/2024, 02:55
 – Czyli, jak podejrzewam, zadziałałoby nawet na yokai. – Zastanowił się chwilę. W końcu cała kwestia rozbijała się o narysowanie czegoś na podstawie opisu. Z ludźmi czy yurei było może o tyle łatwiej, że ich kształty były… cóż, ludzkie. Codzienne. Proporcje twarzy zachowane w miarę tak samo, według schematu poprawnej budowy przeciętnego człowieka. Ale gdyby opisać, że istota miała jedno ślepię na pół parszywej gęby, to artyście i tak dałoby to jakieś wyobrażenie o tym, co ma odwzorować. A niestety istniały stworzenia, o których w historii pojawiały się ledwie krótkie wzmianki. Portrecik mógł pomóc w przeszukiwaniu książek podczas upierdliwego procesu zbierania nielicznych informacji o osobniku zbyt rozbijającym się wśród żywych.
 – Gdybym miał wybór, wolałbym nie zostawać senkenshą – wyznał bez wahania. – Praca w policji mi wystarczała. Ale nie miałem wyboru i nie żałuję ani trochę zostania egzorcystą. – Uśmiechnął się do Carei, spoglądając na nią przez dłuższą chwilę. Obecna profesja była dla niego bardzo podobna do poprzedniej. Jakby na to nie patrzeć, nadal był swego rodzaju stróżem prawa, tylko takiego nie spisanego, umownego, istniejącego od setek, jeśli nie tysięcy lat. Tylko obecnie zadanie było trudniejsze, bo większość społeczeństwa nie miała pojęcia, czym się zajmował, wytłumaczenie im tego mogło zostać odebrane za postradanie rozumów, a i same demony zdawały się na swój sposób wyewoluować. Było ich mniej niż kiedyś, kryły się, dopasowywały do nowych warunków. I denerwowały na ludzi, którzy nie mieli do nich szacunku, uznając za stare bajki, którymi straszyło się dzieci.
 – Żywy cel… – zaczął, mimo wszystko chcąc odpowiedzieć. – To już kwestia psychiki. Niektórzy nie mogą się do tego przyzwyczaić nawet po latach. Pierwszy raz strzeliłem do człowieka będąc jakoś w twoim wieku, może nawet miałem mniej… Był uzbrojony i gdybym nie oddał strzału, on strzeliłby do mnie, do mojego kolegi albo do przypadkowego cywila. Zawahałbym się sekundę dłużej i ktoś mógłby zginąć. – Istniały w jego pamięci wydarzenia, które pamiętał zbyt dobrze, szczegółowo. Odpowiednio się w nich pogrążając, mógłby niemal na nowo przeżyć wszystkie emocje, które towarzyszyły tym chwilom. Przymknął na moment oczy. – Z miesiąc się po tym zbierałem, ale potem było łatwiej. Zawsze strzelałem do kogoś, kto stanowił zagrożenie, a obecne cele, żywe, pół żywe, sztucznie ożywione, traktuję tak samo.
 Dwubarwne spojrzenie znów spoczęło na drobnej artystce. Chyba nigdy nie strzelił do nieuzbrojonego, niewinnego celu. Przynajmniej jeśli chodzi o w pełni żywego człowieka, bo yurei nie uważał ani za żywych, ani za nieuzbrojonych i niewinnych. Nie poruszył też tematu samego zabicia kogoś, bo to mógł być po prostu zbyt drastyczny temat, a swego czasu jeszcze zanim został medium, trochę osób z tego świata odesłał. Wolał tylko nie myśleć o tym, czy nie powrócili oni w innej formie.
 – Niektórzy sprawiają problemy, tak. Na szczęście nasza jednostka nie musi się ograniczać tylko do jednego rodzaju broni, więc jeśli ktoś od razu wie, że nie sprawdzi się w boju z bronią palną, może trenować z dowolną inną. Ale nie jesteśmy też totalnymi sztywniakami. – No jakby spojrzeć na niego to można by było w to zwątpić. Chociaż teraz uśmiechał się mimo rysującego się na twarzy zmęczenia. I w uśmiechu tym było coś… nie pasującego do jego aparycji. – Parę razy zdarzyło mi się zgarnąć rekrutów na integracyjny paintball, podczas treningów z oddziałem strzelaliśmy „do siebie” właśnie tą ćwiczebną amunicją. Chociaż z nią też trzeba uważać. Może nie strzela się tam za pomocą pocisku, ale odłamek łuski czy proch też mogą człowieka uszkodzić.
 Przyglądał się w milczeniu jak przymierza się do strzału. Stanął za nią, obserwując linię, którą wymierzyła, reakcje, zachowanie, odruchy. Widział, co robiła źle, ale też nie mówił tego od razu. Chciał, żeby najpierw spróbowała, przyzwyczaiła się do samej broni, jej wagi, poczuła, z jaką siłą musi nacisnąć.
 – Jak na pierwszy raz to naprawdę dobrze – odparł całkowicie spokojnie, wciąż trochę pochylony, tak, że słowa wypowiadał praktycznie na wysokości jej ucha. – Jesteś za bardzo spięta, przez co ręce zaczynają ci trochę drżeć. Jednocześnie im dłużej celujesz, tym bardziej zaczynają się męczyć i ręce i oczy. Trochę za bardzo odchyliłaś broń w prawo. – Wyprostował się, odsuwając o krok. Być może takie naruszanie najbliższej przestrzeni osobistej miało negatywny wpływ na jej celność. – Chcesz spróbować jeszcze raz czy może zobaczysz jak pójdzie ci z pistoletem?

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Warui Shin'ya and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

3/5/2024, 16:56
- Tak, chociaż... nie mam na ich temat dużo wiedzy. Specjalizuję się... w ludzkich postaciach. Ale odwzoruję wszystko, co zostanie mi opisane - zapewniła raźno. Miała świadomość, że jeśli miałaby pracować pełniej z jednostką tej rangi, powinna była zwiększyć wiedzę na temat istot, jakich poszukiwali. Ta, wydawała się też sama wystawiać pod jej uwagę. Tak, jak słyszała na temat patrzenia w ciemność, która - przecież widziała i ciebie. Ostatnie wydarzenia, częściej, mocniej wpływały na jej życie. Niezależnie od chcenia. Jedne była straszne, inne - po prostu inne. Możliwe, że nazwano by ją w tej materii nawiną, ale - wciąż bardziej bała się ludzi i tego co potrafili zrobić, niż wszelkich istot z drugiej strony. Jedni i drudzy. Ci źli - krzywdzili. Ale człowiek człowiekowi...? To przerażało ją samą. Wykrzywiało perspektywę.
Na wyznanie, lekko zwarła usta. Jej tez nikt nie pytał, czy chciała zostać senkeshą. Dowiadywała się wszystkiego w praktyce. I nie wierzyło, by można było znaleźć zbyt wielu fanów, na własne życzenie pakujących się w taką rolę. Kiwnęła więc głową, czując jak smutek przemyka przez jasne lica, jak lśni krótko w ciemnych źrenicach i umyka, pozostawiając tajemnicę znowu zakopaną. Daleko. Pomógł jej uśmiech. Ten należący do mężczyzny i jej własny, który wolno urósł na wargach, odbijając światłem rozumienia. Carei też wybrała profesję, która wpisała się w nową perspektywę patrzenia na rzeczywistość. Jeśli już została wrzucona w grę bogów, przynajmniej chciała działać na własnych warunkach. Być może, to tez sprawiało, że takim szacunkiem darzyła żołnierzy Tsunami. Walczyli z czymś, co przerastało jakiekolwiek wyobrażenia zwykłych ludzi. Nie umiała zgodzić się tylko z jednym - nie wszystkie yurei i yokai wracały by siać krzywdę. Nie wszystkie były do szpiku złe. Nosiły w sobie znamiona ludzkich serc, czasem zapominając kim naprawdę byli. To samo działo się wśród żywych. Podobne mechanizmy tragedii. I szczęścia.
O żywym celu, znowu słuchała w początkowym milczeniu. Nie umiała wyobrazić sobie siebie, strzelającą do... kogokolwiek. Ale podobno ekstremalne warunki, generowały równie skrajne decyzje. A Yosuke, musiał być do takich przygotowany po wielokroć. Dlatego, z cichym skupieniem, słuchała krótkiej opowieści, nie mogąc jednak zdecydować się na dopowiedzenie. Nie była żołnierzem, nie zachowywała się jak on, nie sądziła, żeby kiedykolwiek miała do tego predyspozycje. Ale, znowu - podziwiała takich. W jakiś sposób, byc może nieuświadomiony, upatrując w ich misji - siły. Tej, która i ja kusiła. W inny sposób, niż można było przewidywać. Co - przyznawać przed sobą musiała z pewnym zawstydzeniem. Podobali jej się żołnierze. Z myślą nieujawnioną, umknęła. Razem ze spojrzeniem, które wcześniej długo wpatrywało się w jej dzisiejszego nauczyciela.
- Co znaczy, że nie jesteście sztywniakami? - mimowolnie zaśmiałaś, czekając na dopowiedzenie - painbal? W tym też raczej się bym nie sprawdziła - zweryfikowała negatywnie swoje zdolności - chyba, że popracowałabym nad unikaniem kul - zażartowała raczej nieśmiało, chociaż wolała, żeby jednak nikt nie chciał do niej strzelać, ani obierać sobie jako cel do tego. Mówiła to jednak już z ciężarem broni w rękach. narastające napięcie, jak pętla, tamowała płynność ruchów. Sam fakt, że mężczyzna staną za nią, obserwował i oceniał, wpływał dekoncentrująco. Drgnęła też, gdy głos okazał się znajdować o wiele bliżej niż myślała. Niemal dokładnie tak, jak powiedział- zaczęła drżeć. Palce zrobiły się dziwnie miękkie, a oddech mężczyzny znaczący policzek, zarumienił skórę.
- M-może z mniejsza bronią, uda się lepiej - odkaszlnęła, chcąc pozbyć się lekkie drżenia. Czuła, ze jeśli będzie próbowała przemierzać się z wiatrówką jeszcze raz, zapomni całkiem o wskazówkach, jakie jej podsuwał. Odwrócenie uwagi w postaci przyjęcia nowej broni, zmiana pozycji i sam chłód metalu, dawał szansę na zebranie spokoju. Na skupienie, które zaowocowałoby chociaż jednym, celnym strzałem - prowadź - dodała już pewniej, rozluźniając ramiona, które w końcu opuściła. Liczyła, że i organizm oszczędzi jej zwyczajowych fiksacji, a podskórny niepokój rozmyje się we krwi. Ze wstydem mierzyła się zbyt często. Czaił się zawsze tam, gdzie najmniej się spodziewała.

@Nakashima Yosuke


Strzelnica - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

15/6/2024, 20:45
 – Świadkowie zwykle sami nie wiedzą z czym mieli do czynienia, ale zapamiętali szczegóły. Egzorcystom na ogół do identyfikacji wystarcza opis, choć rysunek bywa przydatny w doprecyzowaniu, z czym dokładnie osoba miała styczność. – Yokai były skomplikowane. Jedne kryły się przed oczami śmiertelników, ujawniając jedynie tym, którzy widzieli kakuriyo, inne paradowały w świetle dnia na oczach dziesiątek ludzi, zwykle kryjąc się wtedy pod całkowicie człowieczą postacią, próbując wtapiać w tłum. Niektórzy widywali je kiedy zaatakowały, inni przez cały czas pozostawali nieświadomi tego, jaka siła właśnie na nie poluje. Spotykał ofiary, które widziały dziwne odbicia w lustrach, szybach czy tafli wody, a po odwróceniu się po sylwetce nie zostawał ślad. Zrzucali winę na wyobraźnię, przemęczenie, myśleli, że to jedynie przywidzenia. – Kiedyś musimy sprawdzić czy portretowanie da się zastosować do yokai. Choćby na przykładzie kilku różnych kitsune. – Podzielone na swego rodzaju gatunki, różniły się od siebie niekiedy jedynie szczegółami, a innym razem całkowicie. Był ciekaw, jak bardzo można uchwycić na kartce papieru detale, po których dało się je odróżnić od siebie.
 – Wielu ludzi patrząc na nas widzi tylko mundur, uzbrojonego człowieka o poważnej minie. I nie chodzi tylko o osoby z Tsunami, czy wojsko ogółem. Podobne skojarzenia mają z policją, strażą miejską, nawet strażakami – zaczął wyjaśnienie ze spokojem. Pamiętał spojrzenia ludzi, kiedy zaczynał pracę dekadę temu. Niektórzy czuli dyskomfort od samego przebywania blisko funkcjonariusza, choć nie zrobili nic złego, inni wyrażali pogardę wzrokiem, a co odważniejsi – słowami. Kierowały nimi stereotypy utrwalane w popkulturze, historie z różnych zakątków świata, zła sława jednostek nadużywających swojej władzy oraz autorytetu. – Mają nas za pozbawionych luzu i poczucia humoru. A prawda jest taka, że wszyscy ci służbiści po służbie rozkręcają imprezy lepsze niż spuszczone z rodzicielskiej smyczy nastolatki. – Kąciki warg Nakashimy uniosły się nieznacznie. W zamierzchłych czasach, gdy był jeszcze świeżynką ledwo po ukończeniu programu szkoleniowego, nie mógł się nadziwić, jak bardzo zmieniały się charaktery niektórych kolegów po fachu. Niektórym do tego stopnia, że podejrzewał ich o dokonanie jakiejś podmianki z bliźniaczym rodzeństwem, które ukrywali gdzieś w piwnicy. – Nie jestem dobrym przykładem, od śmierci mam wrażenie jakbym nie czuł szczęścia i unikam klubów, ale kiedyś regularnie brałem udział w zabawach integracyjnych w barze dla policjantów. Gdyby ludzie wiedzieli, co się tam odstawia, to pewnie straciliby resztę szacunku do nas. – Niemal się zaśmiał. Niemal. Skończył tylko na zabarwionym rozbawieniem tonie, jakby faktycznie napotkał na drodze do radości jakiś nieprzenikniony mur, który nie pozwolił mu na przekroczenie granicy zbyt rozluźnionego nastroju. Choć i tak ciągnący się od paru dni brak snu działał na niego jak działka niegroźnego narkotyku. Nie zachowywał tak uporczywej powagi, jednolitego wyrazu twarzy, monotonnych dźwięków w głosie. Bezsenność wydobyła z niego jakieś emocje, co dla niektórych mogło być naprawdę osobliwym przeżyciem.
 – Dałabyś sobie radę. Choć zalecałbym ci zacząć przygodę od laser tag. Broń jest lżejsza, nie trzeba nosić masek, a w paintballu kulki z farbą po rozgrywce zostawiają na pamiątkę siniaki. – To nie tak, że w nią nie wierzył i dlatego proponował opcję „gry dla dzieci”. Miała małe doświadczenie ze strzelaniem, przez co w jej przypadku lepiej sprawdziłoby się uczestnictwo w walce na wiązki laserowe. Przynajmniej tam nie trzeba było się przejmować fizyką, która mogła mieć wpływ na lot pocisku – znoszenie przez wiatr, opadanie poprzez działanie grawitacji przy wystrzale na większą odległość. Przede wszystkim, ta opcja była też bezpieczniejsza.
 – Tu cała stabilność opiera się o postawę, nie można już oprzeć broni o bark. Ręce musisz mieć wyprostowane w łokciach, a stopy nieznacznie rozstawione, żeby się nie chwiać. W warunkach – że tak powiem – bojowych, nie ma znaczenia jak trzyma się pistolet, ale podczas zawodów powinno się go trzymać w jednej ręce, wolną swobodnie opuszczając wzdłuż ciała lub zaczepiając o kieszeń spodni. Włóż nauszniki i okulary, żeby łuska nie trafiła cię w oko. – Założył własną parę ochraniaczy i poczekał aż Carei również to zrobi nim przybrał omawianą pozycję i oddał kilka strzałów do swojej tarczy. Każdemu towarzyszył charakterystyczny odgłos wystrzału i nieznaczny odrzut broni. Parę metalowych łusek z lekkim szczęknięciem upadło na ziemię.
 – Nie przejmuj się odrzutem. Przy dobrej postawie nie trzeba tak bardzo korygować celowania po każdym wystrzale. – Podał jej pistolet, pomagając nieco z odpowiednim ułożeniem palców, poprawiając kąt, pod którym wyciągnęła rękę. – Nadgarstek nie może być zbyt sztywny, bo zaraz zacznie cię boleć albo zacznie drżeć od napięcia. Spokojny wdech, wystrzał na wydechu. Nie spiesz się.
 Obserwował jakiś czas, aż w końcu dostrzegając kilka niedociągnięć w przyjmowanej przez niej pozycji, bez słowa, w nauczycielskim odruchu postanowił od razu je poprawić, jak to miewał w zwyczaju za każdym razem kiedy prowadził szkolenia. Wsunął nogę między jej stopy, lekko szturchając lewą piętę, żeby stanęła nieco szerzej, jednocześnie delikatnie położył dłoń na jej biodrze, a drugą podparł okolicę łokcia ręki, którą trzymała broń, chcąc zapewnić jej nieco więcej stabilności przy oddawaniu strzałów.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

9/7/2024, 21:53
Chłonęła słowa z ciekawością, która hamowała naturalną nieśmiałość. To, co gnało przez meandry zainteresowań i tak ściśle powiązane było z jej artystyczna misją, odciskało się na niemal każdym aspekcie jej aktualnego postrzegania rzeczywistości. Wciąż dziwiła się czasem, jak los potrafił ją zaskoczyć. Kto pomyślałby, że jej talent mógł pomóc w w działaniu nawet tak wąskiej specjalizacji? Doświadczenie, które trzymało ją w wierze, że nie każdy duch, czy istota zza zasłony była zła, nie powodowało, ze była ślepa na wyrządzane zło. Okrucieństwo, na które remedium byli żołnierze Tsunami. Mimo to, strach rządził się swoimi prawami i groteskowo, ludzi bała się bardziej.
- Jeśli... jeśli tylko będę miała większą o nich wiedze, o yokai... na pewno będę mogła pomóc - iskry błysnęły w ciemnych ślepiach, przez tych kilka chwil, bez większego niepokoju zaglądając do tych dwubarwnych, męskich. Zupełnie bez napływającej co jakiś czas otoczki wstydu - jeśli oczywiście, wciąż będziecie potrzebowali mojego wsparcia - przymknęła na krótko powieki, przypominając sobie na nowo, dla czego w pierwszej kolejności, w ogóle zajęła się portretowaniem pamięciowym. Miała w tym cel. Dziwna, osobista misja, o której do tej porty, nikomu nie zdradziła.
Nie potrafiła.
- Kitsune... są piękne - skwitowała tylko, przypominając sobie jeden ze starych obrazków, jakie przeglądała jeszcze u swojej babci. Pokręciła jednak głową, pociągając uwagę za kolejnymi słowami.
- Stereotypy... dotykają chyba każdego - skinęła głową, w nocie całkowitej zgodny z przekazem wojskowego - ale czy nie ma to zazwyczaj jakiegoś źródła? Z jednej strony, potrafią być krzywdzące, a z drugiej... - urwała, przyciskając niespokojnie rękę do brzucha. Nieświadomie próbując zasłonić coś, co i tak nie było widoczne pod warstwą koszuli - zawsze są dwie strony - zaśmiała się finalnie, cicho, przysłaniając usta, wracając myślą i spojrzeniem do swego dzisiejszego nauczyciela. Zanim jednak podjęła wy[powiedź, chcąc zapytać o fantazyjne dokonania na imprezach - otrzymała odpowiedź.
Umilkła z westchnieniem opuszczając wzrok na własne dłonie. Wahała się chwilę, nim wróciła do tematycznego toku śmierci, który na wspomnienie, szarpnął tkliwym impulsem przy piersi. Przez blade lica przeciągnęła się chmurna aura emocji, jaką próbowała rozpaczliwie zdusić.
- To tak jak ja - wyrazy popłynęły gorzko, bardziej pusto i znacznie szybciej nim zacisnęła zęby - to nas łączy - dodała łagodniej, reflektując niekontrolowane stanowisko - nie wiem czy byś mnie poznał kiedyś - kontynuowała bardziej odlegle - chociaż z Twoich słów wynika, że jednak bym nie nadążyła za Tobą - uśmiechnęła się blado, ale miękko, chcąc przysłonić początkowe odsłonięcie - Chociaż podobno, nawet jeśli dziś zachowujemy się inaczej, to inne... też w nas są. Tylko ukryte. Nie wiem od kogo zależy, i czy można je odsłaniać na nowo. - powinna była ugryźć się w język. Pozostawić milczeniem pierwsze zdanie, jakie wypowiedziała, a mimo to, miała wrażenie, mimo całej gamy niepewności, że naprawdę mogła pozwolić sobie na podobne wyznanie. Że była... bezpieczna? Czy to przez niego?
- Cóż, może pierwszym krokiem będzie dzisiejsza lekcja - strzelanie fascynowało ją w sposób, który prawdopodobnie nie był popularny. Nie czuła ekscytacji na możliwość celowania do czegokolwiek, nie widziała w broni skarbu, ale coś podpowiadało jej, że mogłaby się z tym zaprzyjaźnić. Pierwszy strzał, chociaż daleko nieudany, wywołał w niej zdziwioną zadrę w postaci ... ulgi. Zupełnie tak, jakby wraz z pociskiem, uleciało z niej coś bardzo ciężkiego.
Naleciałość wrażeń sprawiała, że niemal mimowolnie, podążyła za instrukcją. Włożyła słuchawki i okulary, i spróbowała ustawić się na sucho wg tego, co usłyszała. Nie umiała tylko zapanować nad drżeniem, które rozlało się po ciele, jakby echo pierwszych wystrzałów wciąż trzymało ją w napięciu, nawet jeśli te należały do mężczyzny obok. Broń przyjęła z lekkim przejęciem, ale kiwnęła głową na znak, ze zrozumiała wszystko. Chyba. Chłód pistoletu wydawał się dziwnie uspokajający. Palce przylgnęły do metalicznych fragmentów, w końcu ustawiając ciało do strzału.
Nie śpiesz się dźwięczało pod czaszką jak szum. A jednak zbyt długo mierzyła do celu, kilka razu rozluźniając nadgarstki, by powtórzyć zabieg. Drgnęła mimowolnie, gdy bardziej poczuła za sobą obecność. - C-co?... - Wzięła w dech w zamiarze pytania, ale nacisk przy pięcie prędko zasygnalizował zamiary. Niezręcznie poprawiła się, ale kolejne gesty wytrącały nadkruszoną pewność. Prawie podskoczyła, gdy palce wsunęły się na biodro, a potem otoczyło ją ramię, dając podparcie dla ręki, w której trzymał broń. Całe ciało spięło się gwałtownie, nie będąc gotową na bliskość. Otoczyła ją alarmująca skrajność. Dojmujący chłodu z jednej strony, bijące od męskiego ciała za nią i piekący gorąc wkradający się przez szyję, aż na policzki, a idący dokładnie z miejsc, gdzie stykały się ich ciała. I jednocześnie, logiczna strona wiła się w kpinie, że wszystko było to przecież normalne, a napływająca panika wynikała wyłącznie ...z niej. I zanim pokonała pierwszy odruch, nacisnęła spust i głupio zamknęła oczy, nawet nie patrząc, jak i gdzie strzela.
Serce dudniło za głośno i miała wrażenie, że zgrało się ze świstem wystrzelonego pocisku. Nawet wtedy nie  uchyliła powiek, pozostając w sparaliżowanym bezruchu.
- S-spróbuję sama....?

@Nakashima Yosuke


Strzelnica - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke and Raikatsuji Yuzuha szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

13/7/2024, 00:43
 Mieli więc umowę. Wiedza o yokai nie była czymś, czego nie mogłaby szybko zdobyć, chociażby w podstawowym, najbardziej ogólnym zakresie. Nie oczekiwał, że nagle nauczy się całej klasyfikacji, kompendium od A do Z, wraz ze wszelkimi znanymi sposobami na walkę z nimi (lub dogadanie się), bo nawet on tyle nie wiedział, a od ośmiu lat należał do jednostki. Nakashima liczył jednak na to, że kobieta nie będzie poznawać tych niuansów świata duchowego w praktyce, spotykając się z podejrzanymi istotami. A przynajmniej tymi niebezpiecznymi, łasymi na energię czy nawet życie nieostrożnego człowieka.
 – Wsparcie zawsze się przydaje. W każdej formie – podsumował. Liczebność Tsunami była ostatnio wyjątkowo niska, zarówno jeśli chodziło o pełnoprawną załogę w oddziałach, jak i rekrutów czy cywilnych pomagierów zajmujących się wszelkimi sprawami w bazie oraz garnizonie. Brakowało chętnych, a wielu nie chciało się na stałe wiązać z wojskiem, pomagając raczej z doskoku i nie będąc pod ręką na każde zawołanie. Z jednej strony nikogo nie winił, ale z drugiej bywało to dość uciążliwe.
 – Zaczyna się od jednostki czy części grupy, która zaczyna zachowywać się w określony sposób. Publika to podłapuje i zaczyna myśleć, że jeśli kilku osobników robi daną rzecz, to pozostali najpewniej też. – Wzruszył nieznacznie ramionami. To chyba nawet miało jakąś nazwę, ale ostatni raz z psychologią miał styczność w akademii policyjnej i wiele rzeczy, z których nigdy nie skorzystał, wyparowały mu z głowy. A raczej ich fachowe nazwy. – Taka mentalność stada. Albo patrzą przez pryzmat wartowników, którzy podczas pełnienia służby często zdają się nie zwracać na nic uwagi i robić za żywe posągi. – Nigdy na szczęście nie musiał pełnić takiej funkcji, choć biorąc pod uwagę jego doświadczenie jako strzelec wyborowy, to poniekąd odgrywał podobną rolę. Tyle tylko, że poza zasięgiem jakichkolwiek oczu, przyczajony gdzieś w trudnodostępnym miejscu. Obecnie i tak mógł osobiście przyczyniać się do powstawania stereotypów, gdy jako przedstawiciel jednostki specjalnej ukrywał wszelakie emocje i miewał dość sztywne podejście do swoich rozmówców. Nigdy się jednak nadmiernie nie przejmował tym, co myślą inni.
 – Ciekawe, że krótkie doświadczenie ze śmiercią jednych potrafi zmienić tak bardzo, jakby wywróciło ich na drugą stronę, a na innych nie robi większego wrażenia. – Domyślał się, że może to być związane z traumą, dużą dawką stresu przyjętą w bardzo krótkiej chwili. Prawdopodobnie to z tego właśnie powodu nie pamiętał szczegółów tego, jak do wszystkiego doszło w jego przypadku. Jego umysł po prostu wyparł coś niechcianego, woląc zastąpić ten moment pustą kartą, czarną przepaścią, która nie miała dna. Być może właśnie do tej bezdennej otchłani wpadło większość jego uczuć – pozytywnych i negatywnych, tkwiąc tak w niemożności wydostania się, czekając, aż wypełni pustkę i znajdzie odpowiedzi na pytania wiszące już od tak dawna. Sęk w tym, że nawet nie wiedział czy chce poznawać odpowiedzi. Czy chciał w tym grzebać, szukać okruszków, poszlak. Nie wiedział, dokąd go to zaprowadzi, w jak głęboką króliczą norę wskoczy i czy było warto. Dla niego był to poniekąd zamknięty rozdział. Coś, co zakończyło się przemianą. Było badane przez policję, która niczego nie znalazła, a jego częściowa amnezja wcale nie ułatwiała śledztwa. Łatwiej było chyba po prostu żyć dalej.
 Odsunął się trochę, zauważywszy, jak bardzo zmniejszył dystans. Kiedy jednak usłyszał charakterystyczny dźwięk, było już za późno. Wystrzał huknął, a pocisk poleciał dziką, niewymierzoną trasą, odbijając się w ciasnej przestrzeni od muru, którego ten kaliber nie był w stanie za bardzo naruszyć. Yosuke nie miał nawet czasu obliczyć niebezpiecznego kąta – w chwilę krótszą niż mrugnięcie oka, coś zapiekło ostro w boku. Uczucie było mu wyjątkowo dobrze znane. Na tyle, by wiedzieć, że powinien dość szybko zlokalizować medyka, jeśli nie chciał drugi raz oglądać przedsionka zaświatów.
 Przycisnął dłoń do boku. Pod palcami wyczuł dość szybko namakający materiał koszulki. Ciężkie, wojskowe buty tupnęły i szurnęły, kiedy cofnął się jeszcze kawałek, opierając plecami o ścianę. Starał się zachowywać spokój – najważniejszy był brak paniki.
 – I-idzie ci… nieźle. – Całość wypowiedziana na wdechu, jakby bał się normalnie odetchnąć. Promieniujący ból odbierał część rozumu, który i tak nadwyrężony był brakiem snu. Nakashima zsunął się ostrożnie po ścianie na podłogę. Siedzenie zabierało mniej energii. – Rykoszetowanie… na piątkę.
 Więc nie tylko yurei chciały go zabić, ale niewinne studentki-artystki również.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei, Itou Alaesha and Seijun Nen szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

30/7/2024, 00:11
Trzymała się uparcie wewnętrznego pragnienia, mechanizmu nawet, by widziano w niej kogoś, kto był użyteczny. To, co pierwotnie utkało jej prywatną misję, rozciągnęło się na płaszczyzny, do której wcześniej, nie spodziewała się zajrzeć. Świat rzeczywistości duchowej, długo widziała ledwie ułamkiem jego...wartości? Możliwości? To, co wcześniej częściowo szarpało się z natchnieniem, przekształciło się w część wyznaczonej ścieżki. Portretowanie złych miało się więcej nie ograniczać do ludzi. I była wdzięczna za szansę, którą podarował jej los. I otworzył wejście dalej - sam Yosuke. Co potwierdziła miękkością spojrzenia, westchnieniem tonowanej ulgi i skinieniem głowy, który zakończyła uśmiechem. Nie traktował jej jak ciężaru. Ani razu nie pozwolił na to, wyprzedzając wątpliwości, które plątała w wyrazach między rozmową.
- Może to ludzka natura się odzywa - zwarła usta w zamyśleni. Coś ciążyło na języku - nigdy nie myślałeś w tych kategoriach? W stereotypach? - jej samej zdarzało się zakrzywiać podobne przez pryzmat artystycznego natchnienia i samej, wzburzonej, równie skomplikowanej, kobiecej natury - co pozwala wyjść poza ich schemat? Osobiste doświadczenie? Wiedza? Wrażliwość?... - zawiesiła głos, sięgając wzrokiem twarzy wojskowego, by finalnie pokręcić głową, rozpraszając konkluzję - nie musisz odpowiadać - dodała, potrafiąc odkryć, kiedy galopowała się z myślami - masz zapewne wystarczająco zamieszania... z... w... pracy? - był dowódcą. Podwładni zapewne mieli też swoje zdanie na jego temat. Na jej, zapewne też znaleźliby kilka określeń. Wolała nie wyobrażać sobie jakich.
- Znasz kogoś takiego? Na kim to... nie zrobiło wrażenia? - bo wydawało się jej to wręcz niemożliwe. Czy śmierć naprawdę potrafiła nie wywrzeć większego wrażenia? Czy może wypłukiwała wszystkiego, nie pozwalając na zmianę? A może chodziło o rodzaj śmierci? Czy gdyby umarła we śnie, w cichości, bez własnego wrzasku w tle, bez zakorzenionego w ciele obrzydzenia, mogłaby zachować... dawną siebie? Niewinność? Czystość? Beztroskę? Naiwność. Jak wyglądałaby jej rzeczywistość, gdyby ...gdyby tylko nie wydarzyło się to wszystko? Coś utknęło w krtani, grzęznąć słowami, które powinna powiedzieć, a nie mogła tego zrobić. Oboje zdawali się lawirować miedzy znamionami śmierci, który nadała im - niemal malarską (na swój sposób) zmianę. W nieokreślony sposób starała się uszanować niesioną przez mężczyznę tajemnicę, jednocześnie będąc wdzięczną, że tej samej nie próbował z niej wyrwać. Czy potrafiliby ze sobą rozmawiać, gdyby znali historie własnych przemian? Czy Yosuke... chciałby ją znać? Nieprzyjemny dreszcz szczypał skórę, zalewając ciało chłodem, wzmagając napierający z tyłu głowy, zdradziecki szept, że nie. Nikt nie mógł przecież tego chcieć.
Nikt?
Długo uczyła się, by nie pozostawiać miejsca dla mroku, który tak łatwo zatruwał umysł. Malowała zazwyczaj wtedy zapalczywie, rzucając się w wir rysunkowych maźnięć, tworząc te szkicowe i malarskie scenerii, wydobywane z pergaminu, czy płótna. Dziś, tym co wyrywało z niej kły przeszłości, była obecność wojskowego i niekonwencjonalna lekcja, jakiej została - we własnej, zafascynowanej zgodzie - poddana.
Broń palna, sama zdolność jej obsługi, niosła wrażenie chłodu i żywej odległości, którą do tej pory oglądać mogła ledwie na filmowych ekranach, czy zdjęciach. Obserwowała czasem rysunki tych starszych rodzajów broni, noszonych przez historycznych bohaterów i złoczyńców. Samej, nie mając swobody choćby wypróbowania możliwości. Co skusiło ją właściwie, by podjąć próbę? Ile powinna była jeszcze się dowiedzieć, zanim sięgnąć miała po chłód metalu?
Wszystko i tak zbiegło się w jeden moment, rozciągniętych potem proporcjonalnie do dudniącego przerażenia, gdy rozumienie, łączyła się z ochrypłym, męskim głosem, tak dziwnie przeciętym emocją, jaka momentalnie wygięła  żołądek do góry nogami.
Rykoszetowanie… na piątkę.
Puściła metal, jakby sam dotyk miał ją parzyć. Zdarła z siebie słuchawki i okulary, z narastającą paniką ogarniając krzywdę, jaką byłą przyczyną.
- Nie! Nie, nie nie... - wydusiła, unosząc dłonie, potem dobiegając do ściany, o jaką wsparł się żołnierz. Opadła na kolana, wyciągając obie dłonie, zatrzymując nim choćby musnęła męskiego ramienia, jakbym samym dotykiem mogła pogłębić ranę - przepraszam,  przepraszam, nie chciałam, przepraszam - głos drżał coraz mocniej a powieki pęczniały od nabiegłych gorzko łez. Mieszane plamy bladości i rumieńców wpełzły na policzki, gdy tak wyraźnie, w rzeczywistym zwolnieniu, dostrzegła maźnięcie szkarłatu na ręku wojskowego, dokładnie w miejscu, które musnęło bok - co ja zrobiłam...przepraszam - pochyliła się w końcu mocniej, głowa opadła silniej, niemal dotykając czołem wojskowego munduru na piersi. Splecione warkoczem włosy zsunęły się tuż obok. Palce jednej dłoni wsunęła na męski bark, drugą zwinęła w pięść, przytykając do własnego uda - powinnam kogoś wezwać? czy samej... - dygotała od tamowanych spazmów płaczu.

@Nakashima Yosuke


Strzelnica - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

30/9/2024, 20:10
 – Jedynie o yokai myślę stereotypowo – podjął po krótkiej chwili zastanowienia. Nigdy by nie powiedział o całej grupie ludzi, że na pewno jest taka, a nie inna. Nie oczekiwał konkretnego zachowania tylko dlatego, że wywodziła się z danego kraju, warstwy społecznej, albo jej wygląd nasuwał konkretne skojarzenie. Ludzie byli nieprzewidywalni, po demonach natomiast szybciej było widać, kiedy chcą zaatakować, a kiedy tylko odstraszyć. Przez setki lat obserwacji kolejne pokolenia egzorcystów i innych zajmujących się nimi osób wyrobiły ich konkretny obraz, podzielono je na gatunki, sklasyfikowano. Biorąc do ręki książkę spisaną trzy stulecia temu i spotykając na swojej drodze opisane tam yokai, można było śmiało spodziewać się dokładnie tych samych zachowań. – Przez większość życia nie trzymałem się schematów. Były zbyt nudne i monotonne. – Kiedyś był jednak inny. Bardziej żywy, o wiele radośniejszy, gnany wiatrem i napędzany chyba wyłącznie energią słoneczną. Wszędzie było go pełno, bywał głośny, dla niektórych nieznośny, oderwany od kulturowych standardów, do których przyzwyczajeni byli Japończycy. Zagadywał nieznajomych rówieśników, a dziewczyny wręcz podrywał na pierwszym spotkaniu. Kończyło się to co prawda w większości nieśmiałymi śmiechami i spłoszeniem, ale był daleki od stereotypów krążących o ich rodakach. W schematy wpakował się dopiero wraz z zaczęciem kariery wojskowej. Tylko dlatego, że nie potrafił już działać inaczej. – Cóż. W pracy natomiast krążą o mnie różne opinie. Spytasz kogoś spoza jednostki – będzie ci mówić same negatywy. Spytasz w obrębie Tsunami – większość głosów wybrzmi pozytywnie, ale pojawią się też głosy krytyki. Gdybyś skupiła się tylko na moim oddziale, pewnie nikt by nie powiedział nic złego.
 Stereotypy jak stereotypy. Im bliżej znało się dane zagadnienie, grupę, osobę, tym łatwiej było odrzucić nieprawidłowe przeświadczenia i łatki, które do nich przylegały. Inni żołnierze psioczyli na każdego z jednostki specjalnej bez wyjątków, objeżdżając każdego po równo, łącznie z rekrutami czy cywilami, którzy chcieli pomagać. W samym Tsunami pojawiały się o Nakashimie złośliwe plotki, narzekali na niego medycy, ale nikt nie mówił tych złych opinii prosto w jego twarz. Podlegających mu egzorcystów traktował z kolei jak najlepiej, starając się, żeby z każdej misji wracali jak najmniej obici, na wiele im pozwalał, choć dobrze wiedział, gdzie postawić granicę. Z żadnym się jednak nadmiernie nie spoufalał i choć znali go najlepiej ze wszystkich pracowników, to jednak nadal były to ledwie procenty całości tajemnicy.
 – Raz spotkałem ducha, który nawet nie wiedział, że umarł. – Prawdopodobnie najłatwiejszy egzorcyzm w jego życiu. Sam wyśpiewał swój cel, który określił dziwnym, nieodpartym pragnieniem i nie miał problemu z podaniem swoich danych osobowych. – Miałem rekruta, któremu wydawało się, że jego widzenie Kakuriyo to coś w rodzaju błędu w symulacji. Traktował wszystko, co widział, jak halucynacje. – Dziwny typ, ale nie do końca zdrowi na umyśle często sami się do nich zgłaszali. Nie znał go wcześniej, więc nie wiedział czy takie zachowanie było wynikiem przejścia „przemiany” czy miał tak zawsze. – Pamiętam też jedną dziewczynę, która była wręcz zachwycona tym, że może widzieć więcej. No ale nie bez powodu ludzie mają członków Tsunami za pomyleńców.
 Ile było osób, tyle też reakcji na doświadczenie śmierci. Większość chyba jednak w jakiś sposób się zmieniała i odbierała całość negatywnie, przejmowała się w ten czy inny sposób – jedni bardziej, drudzy mniej. Jednostki całkowicie niewzruszone miały po prostu wybitnie nierówno pod sufitem.
 Tymczasem oprócz szkolenia z obsługi broni palnej dochodziło jeszcze postępowanie z postrzelonym. Próbował oddychać powoli, co jednak ból i pochylająca się nad nim kobieta niespecjalnie wspomagały. Przyciskał dłoń do rany, nawet nie wiedząc czy pocisk utkwił mu w ciele, czy miał też drugą ranę, wylotową, gdzieś na boku od strony pleców. Obie opcje były nie mniej groźne od siebie.
 – Carei. Rei. – Głos miał nadal w miarę spokojny i stanowczy. Położył dłoń – tę nieumazaną krwią – na dłoni opartej o jego bark. Widział, że jeśli mu się tu rozklei do reszty to będzie niewesoło. Podjudzany szokiem, bezsennymi majakami i stanem, bądź co bądź, zagrożenia życia, wpadł na pomysł idealnie w stylu dawnego Nakashimy. Żeby wyciągnąć ją z szoku najlepiej było zastosować inny szok. – Hej. Spokojnie. Spójrz na mnie. – Głębszy wdech numer jeden, numer dwa. Dotyk z ręki przeniósł na podbródek, unosząc go lekko. Przysunął ją nieco do siebie, zbliżył własną głowę i pocałował. Delikatnie, nie nachalnie, ledwo żeby poczuła, żeby skupiła się choć przez moment na czymś innym, choćby czując oburzenie, choćby się miała wściec i wywrzaskiwać różne niemiłe rzeczy pod jego adresem. Każda emocja byłaby teraz lepsza od paniki.
 – No już. Oddychaj. – Odsunął twarz, spodziewając się zaraz jakiegoś ataku, liścia na otrzeźwienie, czegokolwiek. – Ratownik nie może-- – Syknął z bólu, zamykając na moment oczy. To nie pierwszy raz. Nie ostatni. Spokojne oddechy, Nakashima. – panikować. Pomóż mi ze wstaniem. Punkt medyczny… jest niedaleko. – Wiedział kto jest dzisiaj na dyżurze i jeśli zdążą się tam doczłapać nim wpadnie w szok, zanim upłynie z niego zbyt wiele krwi, którą starał się tamować przyciśniętą dłonią, powinno być dobrze.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku