Klub karaoke Naichingēru - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

26/8/2022, 23:52
First topic message reminder :

Klub karaoke Naichingēru


Cały urok we wschodniej wersji karaoke tkwi w kameralności i zapewnieniu uczestnikom maksimum prywatności podczas ich własnych koncertów. Klub mieści się na parterze, pierwszym, drugim oraz trzecim piętrze olbrzymiego wieżowca, wystrzelonego w górę z bezbożną pewnością, że "tu leży jego miejsce".

Pokoje różnią się od siebie jedynie wielkością - jest szesnaście mniejszych pomieszczeń, idealnych dla par lub 3-6 osobowych grupek oraz siedem większych, będących w stanie zagwarantować przestrzeń dla sporej liczby zaprawionych w boju wokalistów. Wszystkie miejsca są jednak odpowiednio wygłuszone, by poczuć komfort odcięcia się od reszty świata i móc w pełni oddać muzyce. Maty widoczne na ścianach polepszają akustykę, jednocześnie utrudniając tak stresujące podsłuchiwanie z zewnątrz.

Każdy karaoke box wyposażony jest w kanapę bądź kanapy i stolik. Do dyspozycji klientów pozostaje opasły katalog piosenek, specjalny tablet, na którym wybiera się tekst, jaki pojawi się do odśpiewania na zawieszonym na ścianie telewizorze, mikrofony oraz proste instrumenty (tamburyny, marakasy).

Ważny jest również telefon, umiejscowiony zawsze tuż obok drzwi. Stanowi on główne łącze z recepcją, która dziesięć minut przed upływem czasu przypomina o końcówce zabawy, jednocześnie umożliwiając przedłużenie o następny zapas w postaci godziny. Przez słuchawkę można również zamówić jedzenie i picie (w tym alkohol).

Ten klub karaoke stał się jednym z najpopularniejszych w mieście, głównie ze względu na przystępne ceny oraz samo umiejscowienie. Młodzież często zahacza o lokal w powrotnej drodze ze szkoły do domu, choć nie można zapominać o niejednej pracowniczej imprezie wyprawionej w ramach integracji.

Haraedo

Minoru Yoshida
23/9/2022, 23:08
Cayenne osobiście nigdy nie wierzył w takie brednie o duchach. Uważał siebie za ateistę, więc twardo stąpał po ziemi ze swoimi poglądami. Aż mając te 19, może 20 lat zaczął mieć sny. Okropne, obrzydliwe, prorocze i nieprzyjemne. Od snu do snu, które finalnie przerodziły się w bezsenne noce spotkał kogoś, kto pomógł mu z tym problemem. W taki sposób zaczął wierzyć i czerpać korzyści z posiadania własnego yurei. Reszty opowiadać raczej już nie musi.
Prawda? Ostatnio cholernie głośnie zrobiło się wokół tego tematu. Zastanawiające, że akurat dziś — zauważył, sięgając po alkohol, który został w jego stronę przysunięty. Nie zastanawiając się ani chwili, pochłonął trunek w całości, nieszczególnie krzywiąc się na odór wyjątkowo kiepskiego połączenia. Całe szczęście czuł jedynie palący ogień kiedy tylko przełykał wódkę z gazowaną wodą.
Idealne — przyznał z przekonaniem, odstawiając pustą szklankę na blat stolika, spojrzenie na powrót przenosząc na dziewczynę. Przez chwilę zawiesił wzrok na szpetnej bliźnie, jedną z dłoni chowając do luźnej kieszeni spodni.
Możliwe. Które wiadomości przyznałby się do większej ilości morderstw? — przyznał, w końcu decydując się usiąść gdzieś na przeciwko dziewczyny, co by wygodniej rozmawiało im się na ten jakże wybujały temat. W sumie kiedy tak dłużej o tym myśli, coraz bardziej zastanawiała go ta cała sytuacja. Szczerze wątpił, że przez ten czas uchowała się tylko jedna ofiara.
Czemu dopiero dziś wychodzi temat zabitego chłopaka sprzed trzech miesięcy? — spytał w widocznym zastanowieniu, kątem oka zerkając na grupę, która dorwała się do karaoke. Widać, że nikt nie kwapił się odrywać tę dwójkę od siebie — może to i dobrze. Przynajmniej będą mogli swobodnie porozmawiać, bez odganiania ludzi.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

23/9/2022, 23:30
Spojrzała na niego, czując ten nacisk na ostatnie słowo wypowiedzianego przez niego zdania. Patrzyła badawczo po jego twarzy, zastanawiając się, do czego dokładnie pije. Muzyka z karaoke dudniła jej w uszach, niosąc się delikatnie po stoliku i drżącej szklance. Złapała za nią mocniej, nachylając się nieznacznie przez stolik, gdy ten usiadł naprzeciwko. Oparła się o niego łokciem, dłonią drugiej ręki przesuwając po rancie pustej szklanki.
- Cóż, trudno, by nie było głośno dookoła tematu potencjalnego seryjnego mordercy - wzruszyła ramionami, zerkając gdzieś na ludzi. Mógł to być każdy z nich. I co z tego? O nienawiść do młodych mężczyzn można oskarżyć każdego, każdy z obecnych tu mógł odpowiadać za ich śmierć. Nawet i jej rozmówca, chociaż podejrzewanie go o to mogłoby być całkiem stereotypowe. Z kryminału taki, cały wymazany... nie żeby była lepsza.
Uśmiechnęła się krótko w odpowiedzi na komplement związany z drinkiem. Oczywiście, genialny, jej ulubiony, bo najszybciej trzepał i odcinał serce od mózgu. Wtedy jakoś łatwiej się żyło, a przynajmniej do czasu otrzeźwienia.
Nachyliła się troszkę mocniej, żeby móc pozwolić sobie na konspiracyjny szept.
- Może to jakiś wściekły demon? Mści się na grzesznikach - na jej twarzy odbił się cień zadziornego uśmieszku - Harionago? One lubią młodych mężczyzn - zastanowiła się, opierając twarz na dłoni - Iso ona? One też karmią się krwią - westchnęła cicho, cały czas w pewnym zastanowieniu. Wyciągnęła wygodniej nogi, znów na niego spoglądając. Nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie była to sprawka któregoś z demonów, pasowałoby to do ich ogólnego profilu.
- Nie zdziwię się, jak media sięgną do mitologii. To brzmi tak dramatycznie, demon grasujący po ulicach, czyhający na młodych mężczyzn. Jak dobrze, że tobie to nie grozi - spojrzała na niego z dołu, sięgając ustami do słomki, ot, lekko uśmiechnięta.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
23/9/2022, 23:50
Nie chcesz przekonać się, kto tym seryjnym mordercą jest? — spytał dosyć bezpośrednio, unoszą znacząco brew do góry, oczekując jej reakcji na padnięte słowa. Ciężko stwierdzić, czy to było jawne zaproszenie, a może chęć przekonania się o tym sprawcy z mediów. W końcu była to naprawdę mrożąca krew w żyłach sytuacja, czyż nie?
Mimo powagi sytuacji, mężczyzna wygląda na dosyć rozluźnionego i nie zdającego przejmować się aż tak tymi wiadomościami. Obserwując również z uwagą zachowanie dziewczyny, nie było możliwości od powstrzymania się paskudnego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.  
Słowa towarzysza, który do niego zadzwonił były zastanawiające, a ogólna sytuacja robiła się nieciekawa. Nie tylko jedynym wyjaśnieniem na to wszystko był Yokai. Z drugiej strony czemu tak śmiało chciał o sobie dać znać? Te szepty... Silą rzeczy musiał zdobyć te informacje za wszelką cenę, a przynajmniej czuł się w obowiązku, aby dziś pójść do tego nieszczęsnego parku i przekonać się o tamtejszych plotkach.
Bardzo zabawne — wymusił w końcu z siebie ciche, rozbawione prychnięcie, którym skomentował wymienione przez dziewczynę demony, duchy i inne stwory, a także i finalnie jego. Rzeczywiście do młodych nie należał, ale mu to w żadnym stopniu nie uwłaczało. Nie chciałby powrócić do tamtych czasów, pasowało mu żyć właśnie w tym wcieleniu. Ale w sumie kobieta miała rację — mógł być to każdy z nich.
Ogólnie to podobno krąży plotka, że w centralnym parku koło północy są jakieś szepty. Ciekawe, czy to któregoś z wymienionego demona — odparł powoli, spoglądając wymownie na kobietę, by ta chwilę zastanowiła się nad jego słowami. Po tym nachylił się nad stolikiem, aby być nieznacznie bliżej twarzy towarzyszki.
Masz ochotę tam pójść? — dodał, ugaszczając ją w bezczelnym i pewnym siebie uśmiechu. Obca osoba zapraszająca ją do ciemnego parku. Co może pójść nie tak?  — Z Twoją wiedzą z pewnością miałabyś spore szanse na stwierdzenie, czy jakiś demon nie roi się w tamtym miejscu — kontynuował chcąc zachęcić ją do nagłej zmiany miejsca. Widać po nich było to, że klub karaoke w żadnym stopniu nie pasował do ich zgniłego wnętrza. Ani dobrze się nie bawili, ani nie śpiewali. Czy ona kogokolwiek stąd w ogóle znała? Odnosił wrażenie, że tak samo jak on, była tu czystym przypadkiem.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

24/9/2022, 00:09
Nie chciała się w to mieszać. Tak z czystej niechęci do ryzykowania spotkaniem z rozwścieczonym demonem, ale z drugiej strony, zwykła, naturalna ciekawość była w niej o niebo silniejsza. Silniejsza, niż intuicja, która podpowiadała jej, że nie byłby to najlepszy pomysł. Nie chodziło tu nawet o obcego mężczyznę, z którym, w razie nagłej zmiany sytuacji, umiałaby prawdopodobnie sobie poradzić. On byłby w tej sytuacji najmniejszym problemem.
Odetchnęła powoli, podrywając przy tym grzywkę, która opadłą jej na oczy. Odchyliła się, ot, niby znudzona, dopiła resztę alkoholu, zerkając na telefon. Nie chciała pokazać po sobie jakiejś większej ekscytacji, niczego, bo nie miało to sensu. Mimo to, zacisnęła na pustej szklance palce, na moment wyciągając usta w cienką linię.
Z jednej strony, jej natura, dar, jak to niektórzy nazywali, związał ją z nadprzyrodzonym permanentnie i aż do jej własnej śmierci nic tego nie zmieni. Nie wiązało się to jedynie ze zdolnością, która pozwalała, by jej zabielone oko widziało trochę więcej, niż można byłoby założyć, nie nie, to leżało gdzieś głębiej. W jej naturze, pociąg do tego wszystkiego, wewnętrzna potrzeba, by wiedzieć.
Z drugiej zaś, jakikolwiek związek z yokai, yurei, duszami i demonami nieuchronnie przybliżał ją do rodziny z którą, jak już wiadomo, nie chciała mieć nic wspólnego. Nie mogła, nawet, bo ryzykowała przy tym życiem. Jednakże, w tym momencie, jakoś wypadło jej to z głowy. Bo słowa mężczyzny zwyczajnie ją zaintrygowały. Nieczęsto zdarzało się, by działania ich demonicznych mocy zwróciły na siebie tak dużo uwagi. Świat yokai i ludzi musiał pozostać oddzielony grubą linią, na której shenkensha balansowali jak cyrkowcy, próbując ten spokój utrzymać.
- Cóż, zbierajmy się w takim razie - wyprostowała się, odstawiając szkło na stolik - Nie można pozwolić, by na nas czekał - uniosła lekko kącik ust, podnosząc się. Dziękowała przy okazji w duchu, że ma powód do wyjścia, bo muzyka grająca w tle działała jej już na nerwy. No i chciało się jej zapalić, oczywiście.

zt x 2



The Mother Of Harlots And Abominations Of The Earth
Yōzei-Genji Madhuvathi
Miyasaki Haruo

12/12/2022, 22:37
Wieczór, 14 Listopada 2036

W niektórych zawodach znajomości były wszystkim. Dobre relacje ze współpracownikami i mieszkańcami w okolicy potrafiły przeważyć szalę, decydując o powodzeniu bądź porażce. W końcu kto by chciał pomagać osobie za którą nie przepadał, nie mając w tym wysokiej szansy na czerpanie korzyści? Nie mówiąc już o tym, że zadłużanie się u innych w celu zyskania informacji, lub skorzystania z czyichś umiejętności i wiedzy, niosło ryzyko problemów. Nie, blondyn nie potrzebował czegoś takiego w swoim życiu więc… Znajomości.
W pracy najlepszą okazję do budowania bliższych relacji stanowią chyba wieczory integracyjne. Na pewno był to faworyt Haruo i zazwyczaj świetnie się na nich odnajdywał a „small talk” nie stanowił żadnego problemu. Uprzejma rozmowa, odpowiednio dobrane słowa w towarzystwie miłego uśmiechu i już punktował. Nie wahał się nawet przed propozycją postawienia kolejki lub pomocy w bezpiecznym dotarciu do domu, choć często wyklinał w głębi duszy tego kto nie znał swojego umiaru i wypił o te dwa drinki za dużo. Z entuzjazmem zareagował więc na propozycję wyjścia w piątkowy wieczór, w celu bliższego zapoznania się zresztą pracowników. Minął on gdy tylko dowiedział się jaki lokal jest tym ulubionym, wybieranym na wszystkie podobne okazje — klub karaoke w centrum Fukkatsu, Naichingēru.
Zgodził się bez sprzeciwu, co innego miałby zrobić? Odmówić mu nie wypadało, zrobiłby tym złe wrażenie. Sugestia zmiany mogłaby zostać uznana za niewdzięczną, bo kim on był by naciskać i prosić wszystkich o dostosowanie się pod niego. Nie mógł sobie na to pozwolić już na wstępie. Wolał zmusić się do przełknięcia dyskomfortu i przetrwania wieczoru w ciasnym, zamkniętym pomieszczeniu. Wymiana grzeczności, kilka piosenek i jakaś wymówka na wczesne udanie się do domu. Tak, to był dobry plan.
Pożałował swojej decyzji gdy tylko przekroczył próg wynajętego pokoju. Ciasny, duszny i przepełniony zbyt wielką liczbą osób. Jedynym plusem było przyciemnione światło, niewątpliwie mające na celu nadanie miejscu odpowiedniej atmosfery. Miyasaki odkrył tu inny plus. Nie było widać tego jak pobladł i zacisnął lewą dłoń w pięść, starając się zachować spokój. Wziął głębszy wdech i wszedł głębiej, usilnie starając się nie myśleć o zamykających się drzwiach, odcinających go od reszty świata. Przy pierwszej okazji zamówił mocniejszego drinka, z ulgą dostrzegając, że nie był jedynym. Pomogło. Nieznacznie ale to już było coś. Zamienił z kilkoma osobami po parę zdań, nie będąc w stanie zapamiętać żadnego z wymienionych imion, przebrnął przez trzy piosenki zbyt zajęty ignorowaniem szumu w uszach, aż w końcu sytuacja zaczęła go przerastać. Moment w którym obraz zaczął kołysać mu się przed oczami wziął za znak, że musi wyjść, znaleźć się w przestronniejszym miejscu i odetchnąć świeżym powietrzem.
Zaraz wrócę. Wyskoczę zapalić — zwrócił się do radosnego, wymachującego mikrofonem mężczyzny, będącym powodem męczarni z jaką starał się zmierzyć Haruo. Entuzjastyczne skinięcie głową na znak, że wiadomość została przyjęta i blondyna już nie było. Tak jak do drzwi prowadzących na korytarz doszedł jeszcze spokojnym krokiem, tych prowadzących na ulicę dopadł w błyskawicznym tempie. Przeszedł o kilka kroków w bok, skupiając całą swoją uwagę na nabieraniu równych, głębokich wdechów. Stał tak przez chwilę, odrobinę zgarbiony, usilnie nie myśląc o tym, że niedługo wypadało mu wrócić.
Cholera jasna — syknął cicho, drżącymi dłońmi starając się wydostać paczkę fajek z kieszeni kurtki. Uchylił zaciśnięte do tej pory mocno usta by wsunąć pomiędzy nie papierosa, zmagając następnie z zapaliczką. Zajęło mu to trzy próby i więcej niewyraźnych przekleństw nim odniósł sukces. Zaciągnął się głęboko z westchnieniem ulgi, pozwalając by gryzący dym uziemił go na nowo, a fala nikotyny ukoiła nieco nadszarpane nerwy. Zmrużył delikatnie oczy, wpatrując się w szare obłoki wznoszące się ku niebu.
Miyasaki Haruo
Kitamuro Eri

18/12/2022, 17:00
Nie odmawiała zaproszeniom na wspólną zabawę - a może nawet ich wyczekiwała? Może namawiała na podobne wyjścia innych? Nie była kimś, kto nie potrafił się obyć bez podobnych zabaw, ale jednocześnie nie chciała z nich rezygnować. Wystarczająco miała stresu w życiu i pracy, żeby móc w podobny sposób odreagowywać. Zresztą, koszty nie stały jej na przeszkodzie, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, zjawiła się w klubie karaoke.
Nie była zrażona ani swoim głosem, ani tym jak inni mogliby ją odbierać. Chciała po prostu zjawić się tutaj i dobrze bawić - a że centrum od Karafuruny wcale tak daleko nie leżało, było tylko i wyłącznie plusem. Mogła zjawić się tutaj prędko, mogła odpocząć nieco, napić się drinka i nie martwić tym, jak później wróci do domu. Metrem? Taksówką? A może zdecyduje się na spacer? Chociaż tego ostatniego... chyba wolałaby uniknąć. Kto wie jak mogła skończyć nocą, kiedy jej zmysły były nieco bardziej otępiałe - chociaż to nie ludzi się obawiała, a cieni i yokai, z którymi żyła w swego rodzaju cienkiej linii rozejmu. Przynajmniej dzisiaj, chociaż w jej torebce i tak znajdywała się broń - nie rozstawała się z nią, nie chciała ryzykować, że kiedyś będzie żałować jej braku przy sobie.
Może nauczyła się tego od męża? Może... to właśnie to było powodem, dla którego tak bardzo zawsze naciskała na jej posiadanie przy sobie? Nie mogła ufać, że nigdy się nic nie stanie przecież...
Może to przezorność, a może obudzony w niej samej głód nikotynowy, że kiedy usłyszała, że ktoś wychodzi zapalić, sama podniosła się do ruszenia również w jego kroki. Zajęło to odrobinę dłużej, aby przedostać się do drzwi, ale w końcu to zrobiła, ruszając w ruch za, jak teraz w nieco lepiej doświetlonym korytarzu widziała, blondynem.
Nie śpieszyła się, pozwalając mu przyśpieszyć kroku, wychodząc akurat, kiedy miał drobne problemy z odpaleniem papierosa. Uśmiechnęła się lekko, zaraz po tym opierając się obok niego o ścianę, wyciągając swoją metalową, elegancko zdobioną papierośnicę. Otworzyła ją z łatwością, zaraz wyjmując papierosa i prędko wkładając go do ust. Wszystko robiła jedną ręką, może przytrzymując kikutem nieco pudełko, kiedy wyciągała zapalniczkę. Schowała papierośnicę, zapaliła koniec swojej używki bez większego problemu, odkładając i zapalniczkę wgłąb torebki. Nie przejmowała się za bardzo pytaniami czy krzywymi spojrzeniami - nawet jeśli mężczyzna jej nie znał czy nie spodziewał się jej widoku; a może nawet tego oczekiwała? Uniesionej brwi, pytającego spojrzenia, zmieszania które pytanie było już zbyt dużą ingerencją...
- Już za dużo alkoholu? - zapytała luźno, zaciągając się papierosem i trzymając przez krótką chwilę trujące powietrze, zanim je wypuściła. Posłała zaraz mężczyźnie uśmiech, a już dawno zabliźnione ślady po poparzeniach na jej twarzy nieprzyjemnie się zmarszczyły. - Jak ci się podoba? Jak dobrze pamiętam, Miyasaki, prawda? - rzuciła spokojnie, ściepując kiepa na chodnik. Uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie, że prawdopodobnie Randi by ją za to zganił, że nie paliła przy śmietniku. Ah, gdzie były te czasy, kiedy sama jako służbistka przejmowała się podobnymi drobiazgami?
- Kitamuro Eri - rzuciła, przedstawiając się po prędce jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniała - w końcu mężczyzna mógł albo nie dosłyszeć jej imienia, albo nawet nie zwrócić na nie uwagi w całym zgiełku panującym w wynajętej salce, a do tego jeszcze przy alkoholu. Dla niej, z drugiej strony, był jedną z niewielu osób, których nie znała - naturalnym było, że zapadł jej w pamięć zarówno z zarysu twarzy, jak i nazwiska.
- Nie jesteś stąd? - dopytała, mając na myśli jego kolor włosów - cóż, mógł jeszcze ewentualnie farbować. W końcu niewielu Japończyków posiadało tak jasne włosy naturalnie, jeśli nie posiadali zagranicznych rodziców... albo po prostu urodzili się w Japonii. - Wojsko, całkiem zabawne historyjki jeśli chcesz posłuchać - rzuciła spokojnie, jak gdyby nigdy nic, wskazując lekko papierosem pierw na swoją drugą rękę, której właściwie nie było na miejscu - a później uśmiechnęła się, jakby chcą wskazać na swoje poparzenia. Cóż, nie czuła potrzeby krępowania mężczyzny jego niewiedzą na ten temat - a wiedziała, że ludzi to zawsze interesowało. Pytanie dlaczego wyglądała w taki, a nie inny sposób było jednym z pierwszych, choć często przez wstyd niewypowiadanym, pytaniem.

@Miyasaki Haruo


Klub karaoke Naichingēru - Page 2 P2Y5Skr
Kitamuro Eri

Miyasaki Haruo ubóstwia ten post.

Miyasaki Haruo

2/1/2023, 18:19
Papierosy były naprawdę paskudnym uzależnieniem. Wyniszczały płuca, rujnowały zmysły węchu i smaku, nie mówiąc już o poważniejszych szkodach. Dla Haruo były również wybawieniem w ciężkich chwilach, wartym swej ceny. Odkrył to na studiach, pomiędzy nieprzespanymi nocami pełnymi stresu tuż przed sesją i zatrzaśnięciem się w ciasnej łazience pobliskiej kawiarni. Po wydostaniu się na zewnątrz, jej właściciel zaoferował roztrzęsionemu młodzieńcowi fajkę ‘na nerwy’, co pozostało z nim do tej pory. To w tym nałogu odnajdywał potrzebne mu ukojenie niezależnie od sytuacji. Mogły być to problemy w pracy lub początki obezwładniającej paniki, tak jak teraz. Skupiony wpierw na ucieczce, a następnie wznoszących się powoli ku niebu obłokom szarego dymu, nie zorientował się, że ma towarzystwo. Drgnął i spiął się wyraźnie, obracając gwałtownie w kierunku właścicielki ochrypłego głosu.
Przepraszam?— spytał, zdradzając tym samym własną nieuwagę. Jak długo za nim szła i kim była? Jej charakterystycznej przez blizny twarzy nie kojarzył, więc tak naprawdę były tu dwie opcje. Wysoka kobieta należała do grona imprezowiczów, ściśniętych razem w dusznym, klaustrofobicznym pomieszczeniu i z potrzeby zapalenia postanowiła dołączyć do uciekającego blondyna. Ewentualnie, gościła w innej części klubu a ich spotkanie było czystym zbiegiem okoliczności. Niezależnie od powodu, złapała mężczyznę w momencie słabości, co zawsze godziło go w dumę. Kiepski początek dla potencjalnej znajomości.
Prawda. Miyasaki Haruo — potwierdził, próbując pozbierać się szybko do akceptowalnego stanu. Poprawił palcami jasne włosy które zdążył rozwiać wiatr i zaciągnął się znów papierosem, by kupić sobie nieco czasu na zebranie rozbieganych wciąż myśli. A więc należała do grona z którym tu był. Zapewne została mu już przedstawiona a on zupełnie o tym zapomniał, zbyt przejęty próbami wmówienia sobie, że dzielnie przetrwa ten wieczór. Całe szczęście, los odrobinę się do niego uśmiechnął, ponieważ szatynka postanowiła przedstawić się ponownie, oszczędzając Haruo niezręcznego pytania.
Miło mi poznać— pokłonił się lekko. Wykrzywił też usta w delikatnym uśmiechu w reakcji na zadane pytanie. Nietypowy kolor włosów gwarantował zainteresowanie ze strony nowo poznanych osób, starających się zorientować czy mają do czynienia z obcokrajowcem czy też delikwentem, korzystającym często z rozjaśniacza dla zyskania uwagi. Gdy był młodszy, potrafiło przysporzyć mu to problemów w szkole. Kiedyś, gdy bardziej się tym przejmował, regularnie prosił matkę o pomoc z pofarbowaniem włosów na czarny kolor. Teraz był jej wdzięczny, ze nigdy nie uległa, w zamian zachęcając syna do zaakceptowania siebie.
Mam zagraniczne korzenie, kilka pokoleń wstecz. Głównie ze strony matki, połowa rodzina ma jasne włosy — odpowiedział, podchodząc odrobinę bliżej. Dopiero teraz dostrzegł, że blokował sobą część przejścia. Nie było za tym żadnej ciekawej, wartej rozwinięcia historii. Kitamuro i tak szybko ściągnęła rozmowę na inne tematy, dając tym samym mężczyźnie okazje na zaspokojenie ciekawości jeśli miałby na to ochotę. Miyasaki dopiero teraz przyjrzał się dokładniej swojej rozmówczyni dostrzegając, że poza bliznami, brakowało jej też kończyny. Nie trwało to długo. Zlustrował szybkim spojrzeniem całą jej postać by powrócić wzrokiem do ciemnych, bystrych oczu.
Tylko jeśli ma Pani ochotę o tym rozmawiać — powiedział, osobiście nie czując zbytniej potrzeby by dopytywać się o szczegóły. Dla niego byłaby to nowa ciekawostka ale był aż za bardzo świadom, że dla niej mógł to być częsty temat. Osobiście, pytania o źródło blizn na dłoni i części przedramienia zmęczyły go nim minął pierwszy rok od wypadku. Od kilku lat zasłaniał je też przed światem, minimalizując tym samym okazje do wypytywania o szczegóły wypadku, a i tak niewątpliwie zirytowałby się gdyby było to pierwszym punktem zainteresowania w rozmowie. Tymczasem oszpecona bliznami twarz i brak lewego przedramienia rzucało się w oczy od razu.
Potrafię wyobrazić sobie, że jest to często poruszany temat. Nie chcę Pani męczyć, nie moja sprawa — przyznał, wzruszając nieznacznie ramionami.

@Kitamuro Eri
Miyasaki Haruo
Kitamuro Eri

20/1/2023, 06:51
Całe szczęście, że Eri niewiele miała do wyniszczenia w swoim zmyśle zapachu, który już od dobrych dziesięciu lat ją zawodził. Trudno było jej rozróżnić przyjemne od tych mniej, rozróżnić czym dokładnie coś pachniało. Wszystko zdawało się zlewać w jedną breję, która pachniała mniej lub bardziej... czymś. Ciężko było nawet określić czy te zapachy się jej podobały. Po prostu istniały, a ona nie zwracała na nie większej uwagi. Podobnie do tego jak niektórzy ludzie nie zwracali uwagi na innych dookoła - ale czy mogła ich winić, dziwić się? Po części bycie uważną, było jej pracą, nawet jeśli nie zawsze jej wychodziło. Zresztą, z pewnością Haruo był kimś nowym w grupie, w której wspólnym towarzystwie wyszli do klubu karaoke - a skoro większość osób dookoła znała, naturalnym było, że przyciągnął jej wzrok jako ktoś, kogo zupełnie nie rozpoznała.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedziała, odwzajemniając również układ z łagodnym uśmiechem. Lubiła w końcu rozmawiać z innymi, lubiła rozmawiać z nowymi osobami. Stanowczo była bardziej towarzyska, zupełnie jakby czasem nie pasowała do wyciszonego społeczeństwa dookoła, które przecież było nauczone, aby nie tylko się nie wyróżniać, ale również i nie naprzykrzać - ale czy sama nie robiła regularnie obydwu tych rzeczy? Nawet teraz, zaczepiając mężczyznę, który przecież wyszedł wyłącznie zapalić...
- Zagraniczne? No no, chciałabym powiedzieć, że to nie częsty widok, ale mam wrażenie, że w ostatnich czasach jest coraz częstszy - stwierdziła, zastanawiając się jak wiele jasnych głów było widocznych na ulicach Fukkatsu. Nie tak dużo, część z pewnością była farbowanych, ale część... na pewno dało się dostrzec obcokrajowców w większych ilościach niż kiedyś, przed laty, kiedy ona dorastała. Ale wszystko się zmieniało...
- W sumie to jest, niemalże za każdym razem pierwsze pytania padają czy o blizny, czy o moją rękę - stwierdziła, wygodnie opierając się o ścianę budynku i zaciągając papierosem. Zatrzymała wzrok na moment przed sobą na czymś, czego nie była nawet pewna czy jej towarzysz mógł dostrzec. Przemykający leniwie cień, nie będąc pewnym dokąd powinien zmierzać. Niegroźny? Zagubiona dusza? Nie wiedziała, musiała sobie przypomnieć również, że to nie był interes. W końcu nie była teraz w pracy, nie należało do niej, aby zajmować się podobnymi przypadkami...
- Wierzysz w straszne historie, którymi straszą babki? - zapytała nagle, jakby zupełnie zapomniała o temacie własnej niepełnosprawności czy blizn - zapatrzona przed siebie, w ścianę sąsiedniego budynku, który zdawał się być wcale nie tak daleko od nich. Uśmiechnęła się zaraz, opuszczając nieco niżej dłoń, w której znajdywał się zapalony papieros. - W yokai i kami? I wszystkie oni? - dopytała znów ze słyszalnym uśmiechem na wargach, jakby samo pytanie było częścią żartu. - Babka powtarzała, że przyjdzie taki kami głodny, który nie lubi gwizdania w nocy, i obetnie mi rękę. A ja oczywiście się nie słuchałam i gwizdałam, a w końcu przyszedł i było po ręce - stwierdziła, przesuwając wzrok na twarz swojego towarzysza, zaraz łagodniej się do niego uśmiechając. - Nah, zamach kilka... naście lat temu na jednej plaży. A po tym na tej samej, drugi. Nic ciekawego w gruncie rzeczy, bo wypadki się zdarzają. Tylko za pierwszym byłam tam jako cywil, a za drugim... no, już w mundurze - zdradziła, zaraz jednak wydając się znacznie weselszą. Nawet pomimo blizn, nawet pomimo otaczającej ich niezbyt pięknej o tej porze ulicy i papierosowego dymu. Skinęła do niego łagodnie głową.
- Długo tutaj jesteś? znaczy w Fukkatsu? Muszę przyznać, że zazwyczaj znam wszystkich znajomych moich znajomych i to grono rzadko się powiększa... więc zgaduję, że albo trafiła mi się ta jedna na milion szansa, że rzeczywiście ktoś kogoś poznał, albo jesteś nowy w mieście? - rzuciła spokojnie, chociaż czasem zastanawiało ją co ludzi skłaniało do przeprowadzki - i to jeszcze do tak podłej metropolii, która miała w sobie tyle brudu i zła. Nie przepadała za tym miastem, za tym miejscem, choć miała wrażenie, że do niego pasowała. Przyzwyczaiła się do śmierdzących ulic Karafuruny?  A może do tego, co widywała kątem oka, do cieni i potworów przemykających się po ulicach? - Pewnie brzmię jak stara próchwa moim gadaniem... - stwierdziła z uśmiechem. - Ale czemu Fukkatsu? Po prostu duże miasto, dobra praca? - zagadnęła, na moment zatrzymując wzrok na dłużej na jego twarzy. - Mam wrażenie, że nie nocne życie, bo inaczej byś się pchał do mikrofonu.

@Miyasaki Haruo


Klub karaoke Naichingēru - Page 2 P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Miyasaki Haruo

19/2/2023, 02:02
Decyzja by opuścić ciasne pomieszczenie a następnie i budynek wynikała z impulsu, napędzanego strachem. Będąc już na zewnątrz, liczył na odrobinę ciszy i spokoju pozwalających na uziemienie rozbieganych myśli. Nie licząc oczywiście zgiełku typowego dla ulicy w centrum jakiegokolwiek miasta. Ludzie zmierzający w tylko sobie znanym kierunku, grupki śmiejących się znajomych i okazjonalne pary bądź rodziny. Świadectwo i przypomnienie, że życie nie zamierzało na nikogo czekać, tocząc się dalej niezależnie od trapiących kogoś problemów. Być może dla wielu sytuacji z jaką mierzył się blondyn byłoby to przybijające. A jednak, on odnajdywał w tym ukojenie.
Podobnie zresztą było i w wypadku towarzystwa nowo poznanej kobiety. Niespodziewana, z początku niezręczna rozmowa zaczęła nabierać lekkiego tonu, za to sposób bycia szatynki przyciągał niemal całą uwagę.
To prawda, co osobiście jest mi na rękę — przyznał z nieznacznym, krzywym uśmiechem. — Coraz mniej spotykam się z zarzutami rzekomego bycia delikwentem.
Niby żart ale… Nasłuchał się już takich tekstów. Choć może była to też kwestia miejsca w jakim się wychował i w innym miejscu, jakimś większym mieście, byłoby inaczej. No ale nie było co gdybać gdy można było skupić się na korzystnych pozytywach.
Więc nie ma co powtarzać nadużywanego tematu. Wiem jakie to męczące — powiedział, skupiając znów wzrok na obłokach szarego dymu. Zupełnie jakby z każdym wydechem ulatywało coraz więcej napięcia. Nie rozwijał tematu ponadto, pozostawiając głębszy sens znaczenia swoich słów dla interpretacji Kitamuro. Całe szczęście ta zmieniła temat, nietypowym pytaniem ściągając znów na siebie spojrzenie brązowych oczu. Ściągnął brwi i przymrużył oczy w wyrazie zdradzającym zdezorientowanie – podjęty temat był niespodziewany, przy czym Miyasaki nie potrafił zrozumieć do czego zmierza. Pokręcił głową w zaprzeczeniu ponieważ od dawna nie wierzył już w tego typu powieści. Dla dziecięcego umysłu brzmiały one straszne ale dla dorosłego, czy nawet nastoletniego? Wymysły bez ani cienia prawdy, mające na celu przekonanie najmłodszych do posłuszeństwa za pomocą obawy przed złośliwymi i mściwymi stworami. Ostatnim czego się po tym spodziewał było wprowadzenie do krótkiego wyjaśnienia.
Ah, może lepiej unikaj plaży. Do dwóch razy to jeszcze przypadek ale… cóż, lepiej nie kusić losu trzecią okazją — rzucił w ramach nieco posępnego żartu i pozostało mieć tylko nadzieję, że dobrze odczytał humor rozmówczyni. Ten wydawał się pogodny, może nawet i wesoły pomimo wspomnienia o nieprzyjemnym wydarzeniu z życia. Zaczynał podziwiać w niej takie podejście, podczas gdy on sam wciąż z niechęcią podchodził do rozmyślania o własnej krzywdzie. A przecież uraz jakiego doznał przy tak rozległych bliznach i utracie kończyny był drobnostką. Zaciągnął się papierosem, zastanawiając czy była to kwestia przeżytych lat i z wiekiem również osiągnie taki stan. Czy może przyczynił się do tego charakter, choć to ciężko było określić tak szybko po poznaniu.
Jakiś miesiąc. To też pierwszy raz jak gdzieś wychodzę, nie licząc pracy — odpowiedział, zdradzając tym, że w tym wypadku z dwóch opcji to ta bardziej prawdopodobna była tą trafną. Odetchnął, zacisnął usta by następnie parsknąć krótko śmiechem. Towarzyska kobieta skojarzyła mu się nagle z kobietami z Saitamy. Starszymi, znającymi wszystkich w okolicy i ciekawych wszystkiego co się działo. — Może trochę — powiedział, posyłając jej lekki uśmiech. — Trafiła mi się tu dobra praca więc stwierdziłem, że czemu nie. Do tego Fukkatsu wydawało mi się ciekawym miejscem choć czy to prawda dopiero się przekonam — skrzywił się zaraz na wspomnienie o mikrofonie i przypomnieniu o powodzie dla którego wypadł na zewnątrz. — Nie przepadam za ciasnymi pomieszczeniami a lepiej dla wszystkich jak nie będę brać się za śpiewanie.

@Kitamuro Eri
Miyasaki Haruo
Haraedo

1/6/2023, 22:33
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Sponsored content
maj 2038 roku