Numbing the pain for a while will make it worse when you finally feel it | Hecate & Yosuke - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Nakashima Yosuke

Wto 7 Lis - 21:56
First topic message reminder :

12.07.2037r.
 Natsukashii Matsuri miało się w najlepsze, ale on daleki był od świętowania. Praca wymagała od niego całodobowej dyspozycyjności, niezależnie od tego, czy właśnie trwał jakiś huczny festiwal obchodzony przez dziesiątki tysięcy ludzi. Nie dla niego były zabawy, wieszanie życzeń na rozłożystym drzewie i radosna zabawa. Wiedział zresztą, że gry były ustawione i wygrana zależała od widzimisię właściciela stoiska, który raczej wolał zarobić niż pozwolić komuś na rozbicie banku.
 Wracał do siebie po kolejnej misji zakończonej sukcesem. Nienawidził nocnych akcji, powtarzał to za każdym razem, kiedy na taką go wysyłali. Ale jednocześnie był niezawodny i nie odmawiał, nie pozwalając, żeby jakaś błaha wada genetyczna przeszkadzała mu w egzystencji. Dawał z siebie wszystko, a nawet wyciskał nadmiarowe procenty w normie, byleby tylko udowodnić przed samym sobą, że się nadaje. Zupełnie jakby chciał pokazać drwiącym z niego dzieciakom, że wbrew ich przewidywaniom do czegoś doszedł. Samodzielnie, bez znajomości.
 Wzorzyste kimono utrzymane w ciemnej tonacji miało wtopić go w tłum, pozwolić przejść niepostrzeżenie na posterunek umieszczony wysoko ponad głowami obywateli. Likwidacja celu była szybka, czysta, przebiegła bez zakłóceń. Poinformował tylko o trafieniu, a resztą nie musiał się przejmować; ciało zostanie zabrane, miejsce uprzątnięte, a on mógł w spokoju wrócić do domu. Konto zasilone o jeszcze jedno odebrane życie, ale Nakashima już dawno przeszedł z tym do porządku dziennego. Już ich nie liczył, każda jego ofiara na to zasługiwała. Jeśli musiał chronić niewinnych zabijając przestępców, to najwyraźniej tak miało być.
 Zatrzymał się słysząc znajomy głos zza rogu pobocznej alejki. Zbliżył się do ściany, przylgnął do niej niczym cień, wytężając słuch. Co tu robił Shin? Zacisnął nieco mocniej palce na karabinie trzymanym wzdłuż ciała. Im więcej rozmowy do niego docierało, tym bardziej mroziła mu się krew w żyłach, a wszystkie podejrzenia wysnuwane w kierunku brata i dowody, które udało mu się zebrać, zaczynały wyglądać na prawdziwe.
 Nie miał pojęcia, jak długo tak trwał. Wreszcie z alejki wyszła dwójka mężczyzn, nie zauważając go wyłącznie przez skierowanie swoich kroków w stronę przeciwną niż jego wlepienie się w elewację budynku. Wciąż jednak słyszał jedną osobę. Wysunął się z cienia w wąską drogę między budynkami, Shin stał odwrócony do niego plecami. Yosuke trzymał broń w pogotowiu, wciąż łudząc się, że coś usłyszał źle, może nie zrozumiał kontekstu. Przede wszystkim chciał wiedzieć, co młody tu robi, jeszcze w tak szemranym towarzystwie.
 Rozmowa poszła źle. Gwałtowny ruch młodszego Nakashimy wyzwolił w dowódcy odruch, huk wystrzału niemal idealnie zbiegł się z wybuchem fajerwerków gdzieś ponad dachami budynków. Wytatuowany mężczyzna zatoczył się, cofnął i upadł, pozostawiając na polu boju jedną duszę oraz rosnącą plamę krwi pod sobą oraz szkarłatny rozprysk na ścianie za miejscem, w którym jeszcze przed chwilą stał. Poczuł w sobie zimną pustkę, która wydusiła mu z płuc resztkę powietrza. Widok go paraliżował, choć przecież dziesiątki razy widział trupy, widywał też rzeczy znacznie gorsze od bezwładnego ludzkiego ciała rozłożonego na ziemi jak rododendron. A jednak teraz zdawał się zaczynać dusić, w milczeniu patrząc na Shina. Chciał, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem, z którego zaraz się obudzi. Przecież jego brat nie mógł być yūrei, to niedorzeczne.
 Był. I sam to potwierdził.
 Najbardziej bolało, że nie wyznał tego wcześniej.

@Hecate Shirshu Black
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma and Hecate Black szaleją za tym postem.


Nakashima Yosuke

Nie 8 Wrz - 23:54
 Zawsze starał się dbać o młodszego brata, być dla niego dobrym przykładem, pomagać ze wszystkim. Z myślą o nim i siostrze kupował obecne mieszkanie – w razie jakby potrzebowali miejsca do zatrzymania się, jakiejś bezpiecznej przystani, bezterminowego lokum, za które nikt by ich nie kasował krocie co miesiąc. I o ile Reina faktycznie skorzystała, zmieniając się wkrótce w pasożyta egzystującego wyłącznie w swoim pokoju (choć nie miał jej tego za złe), tak Shin po swoim zniknięciu z domu odnalazł się dopiero całkiem niedawno… i to już nie był on, a onryō. Bodaj najgorszy gatunek yurei, którym Nakashima gardził najmocniej. Pomyśleć, że rozmawiał z nim ledwie parę miesięcy temu, objęli się, jak braciom po takiej rozłące należało. Teraz jeszcze bardziej mroziło go to, co zaszło. Dotknął obrzydliwego ducha.
 – Wszystko i tak jest jedynie odcieniami szarości rozpiętymi pomiędzy czernią a bielą. – Kolory drinków nie miały znaczenia. To, co jest w tych drinkach też na dobrą sprawę nie. Nie przepadał wybitnie za alkoholem, spożywając go dość okazjonalnie, w małych ilościach, niewystarczających nawet do tego, by lekko zaczęło szumieć w głowie. A czy był sens pić dla smaku, który w większości przypadków był ohydny i szczypał w przełyk, odbierając na moment dech? Teraz wyjątkowo jak nigdy miał ochotę po prostu złapać pierwszą z brzegu butelkę i ją wyzerować, nie dbając o to czy jego organizm wytrzyma taką dawkę trucizny.
 Jego wzrok padł na nogi kobiety, teraz siedzącej jak gdyby nigdy nic na stoliku. Wodziła na jakieś pokuszenie czy próbowała właśnie rzucić wiedźmim urokiem? Dłoń Yosuke zakreśliła lekki półokrąg trzymaną szklanką, którą z lekkim stuknięciem odstawił na stolik. Odwrócił głowę, żeby nie spoglądać w jej stronę, na zakolanówki kończące się przed udami, całkiem kształtne kończyny w podwyższonych butach. Nie, nie, nie. Póki co za mało wypił, żeby się tak przyglądać jakimkolwiek kobiecym wdziękom i niech nawet nie próbuje tu cokolwiek ugrać. Nie zaliczał się do grona tych, którzy pożerali samice wzrokiem, kiedy tylko mieli okazję.
 – Większość wojskowych i tak nie umie pić. – Wzruszył ramionami, tym razem samemu rozprostowując nogi, patrząc przez chwilę na ludzi świetnie bawiących się gdzieś w dole. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obrócił się na pięcie. Sztywno, w wojskowej manierze, niczym na komendę w tył zwrot. Oparł się nieco o szybę, nie będąc pewnym jej wytrzymałości. Chociaż gdyby wypadł i się połamał, to może byłaby to jakaś ingerencja kami, wściekłych za unicestwienie własnego brata, własnej krwi. – Ja z kolei nie umiem tańczyć, więc nadrabiam przy szklance.
 Chrzanił. Potrafił tańczyć, tylko nie do klubowej muzyki. Przy tej ostatni raz jakikolwiek rytm utrzymywał przed siedmioma, może ośmioma laty, więc były to dość zamierzchłe czasy, po których wnioskował, że na trzeźwo nie da rady. Po kilkunastu drinkach zaś i tak już mu będzie wszystko jedno, bo będzie niczym marynarz na statku w trakcie sztormu. Gdzie go miotnie tam nogę postawi i tylko trzeba było mieć nadzieję na brak choroby morskiej. A kto go wie, może nawet szanty zacznie śpiewać? Byli miastem portowym, coś mu się kiedyś musiało obić o uszy.
 – Tacy jak ja nie miewają wolnego czasu. – Z własnego wyboru pracował praktycznie non stop. Odbębniał zmianę, szedł na nocny patrol, rano brał prysznic w koszarach, krótka drzemka, albo i nie, kolejna zmiana. W mieszkaniu czasami nie pojawiał się przez kilka dni z rzędu, praktycznie mieszkając w garnizonie. – Ale jeśli nie wezmę dodatkowych godzin… Jeżdżę do Sāwy pomóc rodzicom, czytam coś, chodzę po parkach, ogrodach botanicznych, zoologicznych. Uciekam do natury. – Nie lubił tego miasta. Betonowa, duszna dżungla pełna hałasów, wątpliwej jakości zapachów, z mnóstwem ludzi i problemów. – Czasem jeżdżę motocyklem po bezdrożach. Denerwuję moje domowe hikikomori. – No cóż, dla zabicia czasu mógłby kolekcjonować jakieś znaczki czy monety, ale na pewno niezbyt by się sprawdził przy malowaniu figurek. Rękę co prawda miał bardzo pewną, ale kolorystycznie wychodziłaby mu czysta abstrakcja.

@Hecate Black
Nakashima Yosuke

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Nie 15 Wrz - 15:21
  Brew uniosła się mimowolnie ku górze gdy sprezentował jej odpowiedź, której nie do końca się po nim spodziewała. Z drugiej strony ledwie kilkanaście minut wstecz zamordował własnego brata, jak inaczej mógł reagować? Co innego gdyby nie wiązały go z rodziną żadne ciepłe więzi. Niestety wyglądało na to, że tę kwestię Nakashima trzymał bardzo blisko serca, a sama myśl o tym sprawiła, że Black patrzyła na niego nieco inaczej. Rozumiała to. Dla własnego brata wskoczyłby w ogień niezależnie od tego, czy płomienie były kwestią przypadku, czy rozniecił je sam Sullivan żeby spalić wszystko i wszystkich na swojej drodze. Wiedziała przecież, że jej nie zrobiłby nic złego.
  Na pewno?
  Wspomnienie felernego dnia przemknęło jej przez głowę, więc szybko nią potrząsnęła, wyrzucając obrazy sprzed oczu. Zaraz zmrużyła je nieznacznie.
  Tak. Na pewno.
  Choć poznanie prawdy brzmiało równie kusząco. Może wówczas mrok okrywający tamten dzień nieco by się przerzedził.
  — Nie podejrzewałam pana o tak depresyjne myśli, panie Nakashima — odparła w końcu, raz jeszcze obejmując całą jego sylwetkę wzrokiem. Może właśnie dlatego nie dostrzegła gdzie dokładnie opadło spojrzenie wojskowego chwilę później. Może to i lepiej, bo gdyby zauważyła, to zdecydowanie zepsułaby atmosferę robią lub też mówiąc coś głupiego.
  Tym razem nie wstała z miejsca, gdy Yosuke opierał się plecami o przeszkloną ścianę. Zamiast tego wsparła dłonie na blacie gdzieś za biodrami, odchylając nieco ciało w tył by spojrzeć na niego przez ramię.
  — Mój ojciec był wojskowym — powiedziała nagle, przybierając bardziej nieodgadniony wyraz twarzy — ciężko było rozszyfrować jakie tak naprawdę emocje nią kierowały gdy wypowiadała słowa. — Też nie potrafił pić ale za to świetnie gotował — dodała zaraz, tym razem uśmiechając się lekko, jakoś tak łagodnie i miękko, bardzo niepodobnie do tego, co zwykle wykrzywiało jej usta w chorej ekscytacji.
  W końcu obróciła się nieznacznie, by być do mężczyzny chociaż bokiem, a nie plecami. Szklanka wylądowała w dłoni niespodziewanie, a jej zawartość zniknęła z niej równie niespodziewanie; drinka i tak była resztka, nie było sensu się z nim dłużej cackać. Ciepły alkohol był obrzydliwy. Zerknęła jeszcze do panelu, tym razem zamiast kolejnych koktajli wybierając opcję z butelką porządnego whisky w widaderku z lodem i parę czystych szklanek. Nie patrzyła na Nakshimę, gdy udzielała mu odpowiedzi.
  — Słuchając tego zastanawiam się co tak naprawdę zabija wojskowych — wróg, czy ich własne niepohamowanie — mruknęła nisko i wyczuwalnie w powietrzu, całkiem jak rozłożona na nagrzanym, kamiennym piecu kotka. — Spacer wśród drzew nie wynagrodzi zjechanemu organizmowi kilku tuzinów dodatkowych nadgodzin. Pracoholizm szybciej cię wykończy niż duchy z którymi tak zażarcie walczysz, Nakashima.
  Szkło stuknęło cichym, ginącym w dudnieniu muzyki echem. gdy odstawiała je na blat. Kelner pukał akurat do drzwi, zaskakując samą Black tym, jak szybko uwijał się z ich zamówieniami. Podziękowała mu krótkim skinieniem głowy i drobnym, porozumiewawczym mrugnięciem, gdy odstawiał przyniesiony alkohol tu obok miejsca które zajmowała na stoliku. Wyszedł szybko i nerwowo, całkiem jakby umykał mocno czymś zestresowany. Dziewczyna zaśmiała się tylko pod nosem, wracając uwagą do swojego towarzysza.
  — Skoro tak ciągnie cię do natury, to może odwiedzisz Kinigami? Odcięcie od miasta jest dobrą opcją na relaks. Zajmowanie się ogrodem podobno relaksuje, mogę ci udostępnić swój.

@Nakashima Yosuke



Numbing the pain for a while will make it worse when you finally feel it | Hecate & Yosuke - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Nakashima Yosuke

Pon 16 Wrz - 19:31
 Depresyjne myśli, hah, dobre. Nie miał ich chyba odkąd został senkenshą, albo przynajmniej ostatni raz naturalnie pojawiły się po tym jak odeszła od niego niedoszła narzeczona parę miesięcy po tymże właśnie zdarzeniu. Później już przestał się przejmować czymkolwiek, zamykając głęboko w sobie, wyzbywając resztek emocji, nie pozwalając, by zawładnęły nim uczucia. Tylko wpływy niektórych yokai były w stanie wzbudzić w nim nagłą rozpacz, lęk i niechęć do życia. Tę ostatnią na stałe wymalowaną miał na twarzy, wybrzmiewała w głosie pozbawionym jakiegokolwiek zabarwienia. Dopiero po chwili dotarło do niego, dlaczego mógł w opinii Shirshu zabrzmieć depresyjnie. Odprawił z tego świata bliską mu osobę i rzucał jakieś smętne teksty, które mu wydawały się normalne – Black nie była świadoma, że w jego życiu po prostu nie istnieje coś takiego jak kolory.
 – Żeby poczuć depresję, większości ludzi wystarczy spojrzeć na miejską betonozę w późnojesiennej, deszczowej aurze. – Przyjęcie pierwszej dawki alkoholu prawdopodobnie zaczęło się już ujawniać. Mówił więcej, ale bardziej filozoficznie. Nigdy zresztą nie miał skłonności do agresji pod wpływem procentów krążących po jego organizmie, należał raczej do tego grona, które stawało się wyluzowane, spokojne i bardziej skore do rozrywki. – Ja tak widzę przez cały rok. To nie problem tutaj – przyłożył palec do skroni, sugerując, że miał na myśli psychikęale tutaj. – Puknął opuszkiem tuż pod okiem, którego tęczówkę spowijała czerwień. Był genetycznie „zaprojektowany” do depresji – ludzie z nią mówili, że świat wydaje im się być szary i ponury, pozbawiony światła, radosnych detali, tracił nasycenie. Nakashima nigdy tego wszystkiego nie widział. Całość składała się z palety szarości, którą umiał jedynie podzielić na pomniejsze kategorie. Dawno temu próbował nazywać poszczególne odcienie, teraz nawet nie wiedząc po co to robił. Radości też już zresztą nie uświadczył od siedmiu lat. Cholera, może jednak miał tę depresję?
 – Cóż, w kuchni też jestem beznadziejny. – Przymknął na chwilę oczy, czując za plecami delikatne drżenie szyby wywołane głośną muzyką po drugiej stronie. Może trochę się nie doceniał, bo mimo wszystko gdyby postawić go przy garnkach, zapewnić składniki i przepis, to zrobiłby coś nie paląc przy tym połowy domu. – Shinowi szło z tym dużo lepiej… – Rozchylił powieki, wbijając pusty wzrok w podłogę. Nie chciał dopuszczać do siebie wspomnień. Próbował zamknąć przed nimi umysł, ale te wślizgiwały się przez szczeliny, zalewając głowę wizerunkiem wesołego nastolatka. To jak założył garnek na łeb, przewiesił ścierkę przez ramiona i z drewnianą łyżką w garści udawał rycerza, to, w którym siłował się z otwarciem paczki mąki, którą ostatecznie zmasakrował tworząc w kuchni widok jak po eksplozji magazynu z kokainą. Było też świętowanie „dnia bez wypadku w kuchni”, podczas którego młody zrzucił z półki dwie szklanki, jedną łapiąc i rozbijając ją o blat podczas próby pochwycenia tej drugiej. Ale poza losowymi wypadkami były też chwile, gdzie naprawdę coś mu wychodziło.
 – W Tsunami najczęściej zabija głupota – podsumował krótko, nadal pamiętając sytuację jednego oddziału sprzed roku. Chyba tylko cud uchronił ich przed zwolnieniem kilku wakatów, na które nie tak łatwo było znaleźć chętnych. Och, nie. To nie był cud. To była interwencja IV oddziału ratującego im dupska. – A jakby duchy były łaskawe wypierdalać do siebie, to miałbym fajrant – warknął. Zwykle hamował swój język w obecności dam, jednak yurei stanowiły element zapalny, temat, który przełączał w nim jakiś pstryczek odpowiedzialny za agresję. Yokai zresztą nie były wiele lepsze, chociaż ich natura była bardziej określona. Kitsune knuły, zwodziły i zajmowały się swoimi lisimi sprawkami, otoroshi pozbywały się szkodników z okolic świątyń (to, że zarówno zwierzęcych, jak i ludzkich to już kwestia osobna), kappy potrafiły się zachowywać przyjaźnie, ale głodne równie dobrze mogły dobrać się człowiekowi do wnętrzności. Wiadomo było, czego się po nich spodziewać, przez stulecia obserwacji niewiele zmieniło się w charakterystyce poszczególnych gatunków. Z duchami nigdy nic nie było wiadome. Były równie nieprzewidywalne co ludzie, których miejsce próbowały sobie zająć. Niebezpieczne. Yurei powstałe ze spokojnej za życia dziewczynki równie dobrze po śmierci mogło wpadać w szał mordercy. Podłe wywłoki manipulowały, kłamały, kryły się w społeczeństwie udając jak najbardziej normalnych jego członków. Do momentu, gdy nie mignęło im coś, co stanowiło trigger do aktywacji trybu masakry. Nakashima wyznawał zasadę lepiej dmuchać na zimne tudzież inne przezorny zawsze ubezpieczony. W końcu nie trzeba będzie przejmować się stratami, jeśli do tych strat nigdy nie dojdzie.
 W milczeniu odprowadził wzrokiem kelnera, śledząc go spojrzeniem odkąd tylko wszedł do pomieszczenia. Faktycznie obsługa uwijała się tu szybko, choć, sądząc po ilości ludzi na parkiecie, można się było spodziewać jakichś opóźnień. Gdyby bardziej się tym przejmował, może nawet wystawiłby lokalowi jakąś pozytywną opinię w sieci. Podszedł bliżej, stając naprzeciwko niej i krzyżując ręce na piersi.
 – Mam pani wypielić ogródek, pani Black? – Uniósł lekko w górę jedną brew. Nie przejmował się tym, jak bardzo skaleczył wymowę jej nazwiska. Tu nie wystarczyłaby po prostu pani Shirshu, po nazwisku brzmiało wymowniej. – Obawiam się, że w większości przypadków nie rozróżniłbym chwastów od czegoś użytecznego. A mój brak poczucia estetyki nie pomoże przy ewentualnym sadzeniu nowych roślinek. – Na ogrodnictwie znał się tyle co głuchy na śpiewaniu. Może coś z tego by było, ale nadawałoby się najwyżej na paraolimpiadę. Ziółka znał na ogół już w wersji ususzonej, pęczkowanej, gotowej do rytualnego użytku, często w mieszankach, w których skład osobiście za mocno nie wnikał. Różnice między mleczem a mniszkiem lekarskim znał tylko od strony ich właściwości, a nie wyglądu – oba by uznał za chwasty, gdyby zobaczył je w ogródku. – Ale parę dołków wykopać mogę. Na nowe sadzonki, na zwłoki kogoś, kto się za bardzo narzucał, zrobić wykopki ziemniaków. – Wzruszył lekko ramionami. Za dzieciaka pomagało się sąsiadom w ogródkach, sadach i na polach, żeby dorobić na jakiś weekendowy wypad do miasta. A że wolał przebywać blisko przyrody, to i jakaś chatka w sercu lasu nie brzmiała jak zły pomysł.

@Hecate Black
Nakashima Yosuke

Raikatsuji Yuzuha ubóstwia ten post.

Hecate Black

Pon 16 Wrz - 23:54
  Cmoknęła ze zrozumieniem gdy nieco rozjaśnił swoje wcześniejsze słowa. Nie podejrzewała, że mógł mieć wrodzoną wadę tego typu, a z drugiej strony... dlaczego w ogóle miałaby wiedzieć coś podobnego? Nie znali się przecież wcale. Jedyne co ich łączyło to ten jeden felerny wypad do lasu, który zakończył się niezbyt kolorowo dla ich obojga. Poza tym połączył ich również dzisiejszy zbieg okoliczności — to, że oboje znaleźli się w złym miejscu o złej porze.

  — Dobrze wiedzieć — odparła. — Lepiej, że dowiaduję się teraz niż gdy świat znów sypnie nam piachem w oczy i postawi przez kolejnymi demonami — Zaśmiała się lekko, choć szczerze wątpiła, że taka okazja szybko nadejdzie. Nie widziała oczyma wyobraźni by mieli zawiązywać po tym wszystkim jakąś głęboką przyjaźń czy spotykać się na owocowe czwartki przy kawie. Zbyt odbiegali od siebie charakterami i stylem życia i nawet jeśli bywał to powód do zawierania porządnych znajomości, tak w tym przypadku... cóż, podejrzewała, że doszedł do podobnych wniosków.

  Wsparła policzek na dłoni, przyglądając mu się w milczeniu. Zastanawiała się czy w garniturze wyglądałby równie dobrze co w mundurze i doszła do wniosku, że tak, prawdopodobnie tak. Bez nich prezentował się pewnie równie dobrze.

  Parsknęła pod nosem i pokręciła głową, sięgając do utkwionej w wiaderku lodu butelki. Kilka kostek wrzuciła do jednej szklanek i zalała po chwili złocistym płynem. Nie była pewna co mu odpowiedzieć, więc zamknęła sobie usta subtelnym łykiem whisky. Nie nadawała się na ramię do płaczu i kiepsko pocieszała ale przynajmniej słuchać potrafiła. Mogła mu więc zaoferować wielogodzinny wywód podczas którego wyrzuciłby na wierzch wszystkie żale i całej swoje serce, ale jednocześnie wątpiła też, by był takim typem osoby.

  — Mam pani wypielić ogródek, pani Black?

  Subtelnie pominęła kwestię tego, w jaki sposób wybrzmiało jej nazwisko w jego ustach. Już zdążyła do tego przywyknąć. Chyba tylko Ye Lian wyuczył się tonacji do perfekcji przez to, jak wiele razy się do niej zwracał właśnie w ten sposób. Wygięła więc tylko usta w zadziornym uśmiechu, tym samym, który niemal zawsze zdobił dziewczęce lico.

  — Muszę odmówić, swoimi roślinami lubię zajmować się na własną rękę — Jeszcze by trafił na coś, na co nie powinien i chuj by bombki strzelił. Nie o to jednak chodziło w całej tej propozycji, więc oderwała wpierw dłonie od blatu, później całkiem się z niego zsunęła i kocim krokiem podeszła Bliżej Nakashimy. Szklanki z alkoholem zostały gdzieś w tle, na ten moment całkowicie zapomniane i porzucone. Smukłe palce opadły na boki żołnierza, mierzwiąc pod opuszkami materiał ubrania; nie na długo spoczęły w miejscu, bo wiedźma powiodła nimi w górę nim drogi nie zatrzymał kołnierz który poprawiła schludnie. Przez cały ten czas patrzyła mu prosto w oczy. Dzięki butom na obcasie które wybrała na ten wieczór znajdowali się mniej więcej na tym samym poziomie. Przedramiona dziewczyny wylądowały z lekkością na barkach Nakashimy. — Niemniej nie pogardzę pomocą przy kopaniu dołów, niezależnie od ich późniejszego przeznaczenia — zaśmiała się mrukliwie, a była wtedy na tyle blisko, by odczuł drobne wibracje w miejscach, w których ich skóra stykała się ze sobą. Gdy mówiąc przekrzywiała delikatnie głowę, rude kosmyki posypały się zgodną falą po plecach Black.

  — Przy okazji chętnie sprawdzę czy aby na pewno nie przesadzasz z tą swoją beznadziejnością w kuchni. Pod warunkiem, że mi jej nie spalisz.



Numbing the pain for a while will make it worse when you finally feel it | Hecate & Yosuke - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Nakashima Yosuke

Wto 17 Wrz - 21:38
 Rzadko mówił o sobie więcej niż było to konieczne. Nawet część współpracujących z nim osób nie miała pojęcia o niektórych rzeczach – dla niego było to rozwiązanie o tyle bezpieczne, że potencjalny wróg nie miał łatwego dostępu do wiedzy o jego słabych stronach. W kwestii monochromatyzmu z kolei… żył z nią trzy dekady, był przyzwyczajony i wiedział jak obchodzić niektóre mogące go dotykać utrudnienia egzystencji. Za dzieciaka czy nawet jeszcze nastolatka, nie wyskakiwał z tą informacją przy rówieśnikach, żeby go nie odtrącili, nie traktowali jak atrakcji turystycznej (wystarczało, że oczy zwracały na siebie uwagę), czy jak dziwoląga, któremu trzeba wyłącznie współczuć. Dlatego też w dorosłym życiu ta informacja również wypływała w znajomościach dość późno, o ile w ogóle. Jego ubieranie się wyłącznie w czerń lub biel była akceptowana jako jego styl i nikt nie doszukiwał się głębszego powodu.
 – Jeśli nasze życie miałoby zależeć od wyboru koloru skarpet jakiemuś skarpetowemu yokai, to na mnie nie ma co liczyć. – Rozłożył lekko ręce w geście bezradności. Aż dziw brał, że raz wciągnięto go w koszmar dotyczący właśnie barw. I że nie zginął tam w pierwszą godzinę, ani też nie przyczynił się do czyjejś śmierci, fałszując nie intencjonalnie jego wynik. Na szczęście w teren egzorcyści zwykle wybierali się grupami. Chyba, że byli Nakashimą, który pchał się w gips solowymi popisami. Na przykład w lesie po ciemku, gdzie jego skuteczność malała do minimum i to pomimo zabrania wojskowego sprzętu.
 Poza kopaniem dołków czy grabieniem liści, raczej nie widział innego zastosowania dla siebie w jej ogrodzie. Chyba, że jako nawóz pod nowe sadzonki, ale to byłby już wieczysty wypoczynek i całkowite zrelaksowanie się. O ile nie uwięziłaby jego duszy w jakiejś pułapce, nie wiedział na ile można było ufać wiedźmom, jeszcze takim spoza granic ich pięknego kraju. Nie znał się za dobrze na obcych zwyczajach, a jeśli była to jakaś aluzja, to raczej była niewielka szansa na to, że ją wyłapie.
 Nie poruszył się, gdy stanęła przed nim, ani tym bardziej gdy jej palce zaczęły przesuwać się w górę ubrania. Patrzył jej w oczy z twarzą pozbawioną jakiegoś konkretnego wyrazu, obojętną. Zastanawiał się, co ona właściwie u licha w tej chwili robiła, choć to nie pierwszy raz, jak ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą – ta zwykle sięgała na odległość wyciągniętej ręki. Nie odsunął się, jedynie wyprostował niemal jak na baczność, odchylając nieco głowę w tył i patrząc z góry. Na tyle, na ile jeszcze zezwalała różnica w ich wzroście minimalizowana przez jej obcasy.
 – Aż tak zły nie jestem. – Jego głównym problemem było doprawianie dań i sam fakt nieznajomości przepisów kulinarnych na pamięć. W siedzibie w górach często musieli sami sobie organizować posiłki – i to nie tylko te wzywane na misję, więc znał się na podstawach, kompletnym minimum potrzebnym do przetrwania. No i musiał coś do jedzenia robić siostrze, bo inaczej żyłaby wyłącznie na rzeczach zamawianych w dowozie i półproduktach ze sklepu. Były to jednak raczej niziny niż szczyty kuchennych wyczynów, nie było się czym chwalić. Makaron z sosem ze słoika czy torebki też raczej każdy potrafiłby zrobić.
 – Cóż, ma pani mój numer. Dostępny prawie całodobowo. Bylebym nie musiał wchodzić do Kinigami po zmroku, bo kilka tanuki może żałować swojego ataku. – Nie musiał ich od razu odstrzeliwać i traktować w najbardziej brutalny z możliwych sposobów. To, co obiecał Byakko, wciąż było sprawą rozwojową i tempo nie zależało już od niego. A póki istoty żyjące w lesie przeszkadzały ludziom, mógł traktować je jak potencjalnych wrogów. Dlatego jednak wolał unikać konfrontacji.

@Hecate Black
Nakashima Yosuke

Hecate Black ubóstwia ten post.

Hecate Black

Sro 18 Wrz - 1:34
  — No proszę — cmoknęła nagle, przyglądając mu się z uwagą jak i rozbawieniem. — To chyb pierwszy raz, gdy słyszę żart z pana ust, panie Nakashima — I ot od... kiedy się poznali. Nie przypominała sobie by kiedykolwiek żartował w jej obecności, ale w zasadzie to nie było aż tak zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że na te wspomniane żarty nie było w ogóle czasu. W końcu wściekły szop chciał rozerwać mu gardło, gdzieś w tle ktoś umierał, a jeszcze gdzieś indziej stała Byakko i wszystkiemu przyglądała się z ubocza.

  — Czym jeszcze postanowi mnie pan dzisiaj zaskoczyć? — podjudziła, posyłając mu zadziorne spojrzenie spod przymrużonych powiek. Nie czuła się też jakoś specjalnie przygnieciona brakiem jego reakcji ani surową postawa, która okazała się jedyna reakcją na dotyk. Zamiast czymkolwiek się przejmować zsunęła jedną z rąk znów w dół aż opuszki nie natrafiły na napięty nadgarstek mężczyzny; subtelnym ruchem nakierowała go ku własnej talii by zaraz pomknąć znów ku górze, z powrotem na ciepły bark. Nie minęła kolejna chwila, a dziewczyna splotła ich palce ze sobą, ofiarowując wojskowemu bardzo szeroki acz niewinny uśmiech. Ciężko było określić czy jej działania były przemyślanym planem czy może dziełem przypadku, bo gdy poprowadziła bardziej tradycyjny taniec naprzód, z głośników popłynęła nieco wolniejsza, bardziej przystosowana do ckliwych zbliżeń muzyka. Pomyślała, że w takiej sytuacji Nakashima poczuje się nieco bardziej komfortowo.

  Wolałaby co prawda mieć teraz na sobie jedną z ulubionych sukienek, które znacznie lepiej wpasowywałyby się zarówno w klimat klubu jak i sytuacji, ale ostatecznie uznała, że trudno, liczyło się wówczas coś zupełnie innego.

  — Nie ściągałabym nikogo do Kinigami po zmroku — odparła ze spokojem i jakimś rozbawieniem w głosie. — Nawet doświadczonego wojskowego. A już tym bardziej po ostatnich zdarzeniach — Wolała uniknąć sytuacji w którejś jakiś przypadkowy, spragniony adrenaliny spacerowicz trafia pod szpony wściekłego yokai czy jeszcze czegoś innego. Już i tak wystarczyło, że Black od środka trawiło poczucie winy z powodu Kuboty. Ile to już trwało? Za długo — podpowiadał rozsądek, ale z nic w świecie nie potrafiła go posłuchać. Zresztą, i tak już przecież postanowiła, że wróci nad to przeklęte Sanzu i znów spojrzy śmierci w oczy. Ściągnie tamtą pyskatą dziewczynę z powrotem i wysłucha wszystkich ciętych komentarzy jakie będzie miała do zaswerwowania.

  Wetchnęła, nagle znów czując napierające na wnętrze czaszki zmęczenie.

@Nakashima Yosuke



Numbing the pain for a while will make it worse when you finally feel it | Hecate & Yosuke - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Black
Sponsored content
maj 2038 roku