DOM ITOU - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Pią 8 Gru - 15:12
First topic message reminder :

DOM ITOU


Wąska, kamienna droga biegnąca między budynkami prowadzi do części mieszkalnej domu Itou. Ścieżka otwiera się na niewielki ogródek w stylu uporządkowanego, roślinnego chaosu. Do domu zapraszają stare, drewniane drzwi. Po ich przekroczeniu z malutkiej sieni przechodzi się do przestronnego, ale przytulnego salonu połączonego z kuchnią. Na parterze znajduje się jeszcze pracownia malarska — miejsce, gdzie powstają obrazy Alaeshy — oraz łazienka dla gości. Na piętrze jest sypialnia Itou, duża łazienka oraz pokoje gościnne.

Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.


Mamoritai Akari

Wto 2 Kwi - 0:56
Z typową dla dzieci niecierpliwością czekał, aż kobieta da mu zwykłą kartkę papieru oraz kilka kredek. Na propozycje udania się z Aleshą, pokiwał gwałtownie głową i od razu zsunął się z kanapy. Oczywiście w pierwszej kolejności złapał ją za dwa palce i posłał jedno, krótkie spojrzenie w stronę drzwi, jakby w nadziei, że lada moment stanie tam jasnowłosy mężczyzna. Upewniwszy się jednak, że Orville'a wciąż nie ma, ruszył z Aleshą po upragnione rzeczy. Gdy tylko jego palce dotknęły kartki, od razu podbiegł do pierwszego, lepszego stolika. Niezdarnie wgramolił się na krzesło, ponownie nie dosięgając krótkimi nogami do podłogi, i przystąpił do pospiesznego rysowania, zupełnie odcinając się od świata zewnętrznego. Ciężko powiedzieć ile w rzeczywistości zajęło mu to czasu, ale nim jeszcze Orville przyjechał, Akari wyprostował się dumnie i wyciągnął kartkę papieru w stronę kobiety, na której widniał rysunek pełen przeróżnych zwierząt. A przynajmniej tego można było się domyślić, gdyż niektóre z nich przypominały karykatury żywcem wyciągnięte z koszmarów.
- To dla ciebie! Zwierzątka w zoo! - powiedział wesoło, niemal wciskając w jej dłonie kartkę. - Są lewy, i kotki i jest też żyfafa! A tu jest piesek, a tu króliczek... - zaczął wskazywać palcem na poszczególne zwierzęta będąc przy tym niesamowicie poważnym, jakby od tego zależała przyszłość tego świata.
- Lubię lewki. Panowie lewy mają takie słoneczka! O takie! - uniósł obie dłonie ku górze chcąc podkreślić potęgę i wielkość lwich grzyw, które widział tylko w książkach albo w telewizji, kiedy mógł oglądać. - Alesa-nee? - zapytał nagle, a na jego bladych policzkach pojawił się rumieniec zawstydzenia. Przez moment widocznie wahał się, aby coś powiedzieć, co chwilę uciekając spojrzeniem w bok, ale koniec końców przełamał się, gdy padło kolejne pytanie: - Mogę dostać jeszcze jedną kartkę? Chciałbym narysować coś dla taty... - powiedział cicho, nie chcąc w żaden sposób nadużyć jej gościnności. Co jak co, ale Akari był dobrze wychowany i wiedział, że nie wolno zbyt mocno naciskać innych osób, zwłaszcza, jak było się ich gośćmi. Ale nie mógł się powstrzymać przed narysowanie czegoś dla Orville'a. Rysowanie zarówno dla niego, jak i dla Hecate, były jego ulubionymi czynnościami. Oprócz jedzenia słodyczy. Bawienia się. Spacerów. Oglądania bajek. Spędzania czasu z Orvillem. Ach, oczywiście, i oprócz głaskania zwierzątek!
Jeżeli jednak otrzymał drugą kartkę, od razu zaczął nakreślać krzywe kształty. I właściwie jego uwaga ponownie zostałaby pochłonięta przez aktualną czynność, gdyby nie jej pytanie. Zamarł na chwilę, najwidoczniej rozważając czy powiedzieć jej, czy też nie. Ostatecznie pokręcił lekko głową. - Nie mogę ci o tym powiedzieć. Ale wiesz, kiedyś może ci pokażę! - uśmiechnął się do niej niepewnie, mając nadzieję, że nie będzie na niego zła. Po prostu... nie czuł się na tyle pewnie, by móc pokazać jej swoją małą tajemnicę. Zwłaszcza, że chciał, aby Orville był pierwszy. A przecież on jeszcze nawet o tym nie wiedział.
- Skończyłem! - rzucił nagle, wyraźnie zmieniając temat. Spojrzał na swój rysunek, a potem pochwalił się nim kobiecie, będąc zupełnie nieświadomym, że poniekąd właśnie rysunkiem zdradził swoją tajemnicę.
Ale ona nie mogła o tym wiedzieć.
Jeszcze nie.

@Itou Alaesha


DOM ITOU - Page 2 OxEBLvR
Mamoritai Akari

Raikatsuji Shiimaura, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 28 Kwi - 18:29
.
Chłopczyk zeskoczył z kanapy i zaledwie po chwili zawahania, chwycił kobietę za dłoń. Złapał w zasadzie nawet nie za dłoń, a jedynie za dwa palce, które zajęły większość jego niewielkiej piąstki, ponownie uświadamiając jej, jak jest drobny i kruchy.
Możesz być spokojny, gdy przyjedzie Twój tata, to zadzwoni dzwonkiem do drzwi. Z pewnością go usłyszymy! — Powiedziała Alaesha, aby dodać malcowi nieco otuchy. Poprowadziła go w stronę „ukrytych drzwi” wiodących do pozostałej części jej domu. Drzwi oczywiście wcale nie były prawdziwie tajemnicze czy magiczne, jednak zarówno one, jak i ściana dookoła, były pokryte zmyślnym, odręcznie malowanym kwiatowym wzorem. Tym samym trzeba było wiedzieć, gdzie patrzeć, aby je zauważyć, lub po prostu przyglądać się ścianie przez dłuższą chwilę. Niemniej miała nadzieję, że schowane przejście zrobi na Akarim pozytywne wrażenie.

Do pozostałej części domu prowadził wąski korytarz, jednak nie wchodzili głęboko do środka. Pracowania artystyczna była pierwszym pomieszczeniem, specjalnie usytuowanym blisko galerii. Otworzyła drzwi z lewej strony i wpuściła malucha przodem. W środku panował artystyczny chaos. Liczne płótna na sztalugach, porozkładane farby, paletki i pędzle. Podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej plik kartek i pudełko z różnymi rodzajami kredek — pozostałościami po wielu zestawach, których jednak szkoda jej było wyrzucić. Były idealne na tę okazję, ponieważ znajdowały się tam przeróżne kolory i typy kredek, rozpoczynając przez zwykłe ołówkowe, po akwarelowe, a kończąc na suchych i olejnych pastelach. Mały miał w czym wybierać.
Akari-kun, proszę. To kartka dla Ciebie. — Chwycił ją natychmiast i podbiegł do jedynego stołu w pracowni. Starego, pokrytego maźnięciami i kroplami farby, ale stabilnego i wykonanego z solidnego drewna. Itou myślała, że może wrócą rysować do galerii, jednak to miejsce było równie dobre. Poszła za burzą ciemnych włosów, która już wgramoliła się na jedno z krzeseł, i postawiła koło chłopaka zbieraninę kredek. Ten natomiast zabrał się z zapałem za tworzenie rysunku. Rzeczywiście zaczął rysować różne zwierzątka, więc kobietę ucieszyło, że udało jej się zainspirować malca. Nie chciała mu przeszkadzać, widząc jak bardzo zaangażował się w tworzenie. Sama Alaesha położyła przed sobą pojedynczą kartkę papieru i wzięła do ręki ołówek o twardy rysiku, próbując narysować z pamięci żyrafę. Co chwilę zerkała tylko na poczynania drobnych rączek i uśmiechała się pod nosem. Po pewnym czasie i wykorzystaniu większości dostępnych kolorów Akari skończył rysunek.
Naprawdę, jest dla mnie? Dziękuję! Widzę, że włożyłeś w ten rysunek dużo serca i bardzo mi się podoba. — Rzekła kobieta, gdy malec skończył opisywać jej poszczególne zwierzątka. — Wiesz co? Chętnie włożę go w ramkę, nawet mam gdzieś odpowiednią! — Wstała z krzesła i znalazła cieniutką, jesionową ramkę. Otworzyła jej tył i włożyła do środka rysunek. Postawiła ją przed nimi na stole, aby przyjrzeć się, jak małe, dziecięce arcydzieło prezentuje się w oprawie. — Myślę, że wygląda ślicznie. —  Uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.

— Mogę dostać jeszcze jedną kartkę? Chciałbym narysować coś dla taty...
Oczywiście! Bierz, ile chcesz. — Wskazała na stosik kartek, który specjalnie tutaj przyniosła, po czym Akari z wyraźnym zadowoleniem zaczął zmalowywać kolejne dzieło. Jednak na pytanie Alaeshy o supermoce, o których zresztą sam wspomniał, na chwilę zatrzymał dłoń nad kartką. Wyglądał na nieco zbitego z tropu. Być może nie spodziewał się, że kobieta rzeczywiście dopyta go o konkrety i nie zdążył jeszcze przygotować wystarczająco ciekawej odpowiedzi?
No dobrze, skoro nie możesz, to nie będę dopytywać! — Stłumiła w sobie chęć do roześmiania się na to poważne wyznanie ze strony chłopaka. — Jak już będziesz mógł mi powiedzieć, to chętnie posłucham. — Spojrzała na niego z czułością, choć na kobiecej twarzy zagrał delikatny cień smutku. Czy jeszcze kiedyś będzie miała okazję się z nim zobaczyć? Prawdopodobnie nie.
Po chwili chłopiec skończył kolejny rysunek, gdy Alaesha kończyła szkic swojej żyrafy.
Już skończyłeś? Wow! Opowiesz mi o tym rysunku?

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Orville Lacenaire, Mamoritai Akari and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Pią 10 Maj - 23:34
Przesunął wzrokiem po swoim rysunku, a duma wręcz wylewała się z niego na boki, jakby spoglądał na dzieło porównywalne do samego da Vinci. W dziecięcych oczach wszystko wydawało się idealne, nawet kwadratowy pies czy ptak w kształcie literki "m". Będąc dzieckiem trywialne rzeczy okazywały się niezapomnianymi wydarzeniami, a małe drobnostki miały wagę czystego złota. Za dziecka wszystko wydawało się takie inne, kolorowe.
- Jak będziesz chciała, to kiedyś mogę ci coś jeszcze narysować! Co byś chciała? - zapytał przenosząc błękitne spojrzenie na kobietę. W jego wyobrażeniu nie było rzeczy niemożliwych. Kreatywność w tym wieku miała największy potencjał. Każde dziecko je miało i dopiero wraz z upływem kolejnych lat zatracał bogatą wyobraźnie na rzecz szarej rzeczywistości.
Ale przed Akarim było jeszcze sporo lat nim uderzy w chłodny beton zwanym życiem.
Albo nie uderzy, i nadal będzie błądził w chmurach rysując kółka z trąbami i zielone plamy z zębami.
- To... to ja! - wskazał palcem na rysunkowego chłopca trzymającego kwiatka. Lubił rośliny, zwłaszcza łąkowe chabazie. Niestety, ale w domu nie miał żadnego, i choć wielokrotnie prosił panią Kitakę o roślinkę, to ta najczęściej zbywała go milczeniem albo surowym spojrzeniem i krótkim "po co ci chwasty? I tak się na nich nie znasz". Orville'a Akari nie pytał. Bał się, bo przecież nie chciał mu dokładać kłopotów i problemów. Mężczyzna i tak miał mało czasu, bo w dzień pracował, a w nocy zwalczał zło w mieście. Właściwie jak się nad tym zastanowić, to ciekaw kiedy jego opiekun sypiał.
A może wcale nie potrzebował snu! Oglądał kiedyś bajkę o małym chłopcu, który wraz z dziewiątką kompanów wybrał się na przygodę! I miał ze sobą taki ładny pierścionek, który okazał się być zły. I tam też był elf, tak jak Orville, i nie potrzebował snu. Może więc wszystkie elfy tak miały, że w ogóle nie spały. To wyjaśniałoby bardzo wiele!
Akari uśmiechnął się szeroko pod nosem, choć Alaesha z pewnością nie mogła wiedzieć z jakiego konkretnego powodu na ustach chłopca zawitała niespodziewana radość. I choć chłopiec chciał podzielić się z nią swoim małym sekretem, wiedział również, że nie może zdradzić wszystkiego, co wie o Orvillu. Niektóre tajemnice musiał zachować dla siebie.
- A to Orville! I to jest drzewo z różowymi kwiatkami. Rośnie ich dużo w parku. I te kwiatki pojawiają się, kiedy jest dzień wiosny, wiesz? I wtedy caaaałaaaa masaaa drzew jest różowa! - wyrzucił obie dłonie ku górze i zatoczył nimi wielki okrąg, chcąc w ten sposób podkreślić potęgę swych słów.
- Wtedy jest też festiwal hanani! Byłaś tam kiedyś? Ja rok temu byłem z panią Kitaką, ale nie pozwoliła mi zbyt dużo zobaczyć i zaraz musieliśmy wrócić. Ale byłem na letnim festiwalu z Shi-nee! I wtedy było fajnie! - odpowiadał jej rozentuzjazmowany, wracając wspomnieniami do pierwszego tak naprawdę festiwalu, w którym wziął udział. Miał nadzieję, że w tym roku znów tam pójdzie. I najlepiej w towarzystwie Orville'a. I może nawet Shi-nee. A może i Shee-nee pójdzie z nimi? Byłoby wtedy super.
- A ty byłaś na festiwalach?

@Itou Alaesha


DOM ITOU - Page 2 OxEBLvR
Mamoritai Akari

Orville Lacenaire, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 12 Maj - 16:02
Obrazek w ramce prezentował się świetnie, co Itou dostrzegła również w oczach chłopaka. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z siebie. Taki niewielki gest z jej strony sprawił, że dziecięce oczy aż zamigotały, a wena najwyraźniej rozbudziła się w nim jeszcze mocniej. Kto wie, może maluch rozmiłuje się w rysunku, a ona właśnie dołożyła do tego swoją jedną, maluteńką cegiełkę?
Hmmm... Chciałabym wilka. Ale tylko wtedy, jeśli nie będziesz się bał go narysować. Wilki jednak mają ostre zęby, wiesz? — Spojrzała na niego ze skrywanym rozbawieniem, którego jednak dziecko nie mogłoby rozpoznać w jej wyrazie twarzy.  — Chociaż zapomniałam, ty nawet nie boisz się rysować lwów!

Miała wrażenie, że chłopiec dużo lepiej od niej radził sobie z rysowaniem. Choć jej szkice — teraz zaczęła rysować czerwoną pandę — były zupełnie dobre, a nawet całkiem realistyczne, to nie czuła się z nich zadowolona. Wciąż popatrywała na dziecięce rysunkowe zmagania, a raczej na niemal namacalnie rozlewający się wokół Akariego zapał i aurę kreatywności. Ołówek co chwilę zawieszał się nad jej kartką, a sama Alaesha doszła do wniosku, że musi spróbować patrzeć na swoje obrazy tak pozytywnie i mniej krytycznie, właśnie jak dziecko. Choć malowała z miłości do sztuki, to czasami będąc przysypaną zleceniami, trudno było jej czerpać z procesu tworzenia aż tyle radości co kiedyś. Kto by pomyślał, że dzisiaj to właśnie chłopak ją czegoś nauczy, a nie ona jego. Gdy malec pokazywał jej poszczególne elementy drugiego obrazka, słuchała go niemal z zapartym tchem.
Masz na myśli drzewka wiśniowe? Z takimi drobnymi kwiatkami? — Zadała mu pytanie, choć miała co do tego pewność. W końcu Hanani jest organizowane właśnie po to, aby podziwiać kwitnienie wiśni. Alaesha uwielbiała rośliny każdej maści. Drzewa, kwiaty, zioła, a nawet zwykłe krzaki owocowe. Z tego powodu każde z wymienionych można było znaleźć w jej ogródku znajdującym się z tyłu domu. Miała tam niewielkie drzewo morelowe, dające jednak pyszne i słodkie owoce, krzak malin, ale też kilka grządek z ziołami i rabatek kolorowych kwiatów. W samym domu i galerii miała też wiele doniczkowych roślin z większymi i mniejszymi zielonymi liśćmi. 
Tak, widziałam. Bardzo lubię ten festiwal, jak i same kwitnące drzewa. Śliczne są, prawda? — W wypowiedzi chłopca padły dwa kobiece imiona, jednak nie dopytywała o ich właścicielki. W końcu maluch jest tutaj tylko na krótką chwilkę, więc i powstrzymała swoją wrodzoną ciekawość. 
Lubię też festiwal Matsuri. W tym roku zorganizowali wyjątkowo piękny pokaz świateł. Kiedyś z okazji tego święta wypuszczano fajerwerki, jednak były one zbyt głośne dla zwierzątek. — Stuknęła delikatnie w szkło obrazka w ramce, pokazując na zwierzątka. 

Wtem rozległ się dźwięk dzwonka od strony galerii. 
Ktoś przyszedł. Sprawdzimy, czy to Orville? — Powiedziała do chłopaka wstając i wyciągnęła do niego rękę, aby ją złapał.

@Mamoritai Akari  @Orville Lacenaire
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma, Orville Lacenaire and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Orville Lacenaire

Wto 21 Maj - 12:16
Zjawię się w ciągu najbliższej godziny.

Miał ważniejsze sprawy na głowie; istotniejsze zadania do wykonania. Choćby nieszczęsną papierologię, od której z irytacją wypuszczał powietrze przez nos, uciskany notorycznie u samej nasady. Tworzenie zawiłych, zakodowanych treści, wysyłanych później do ludzi o zerowych detalach, pozbawionych twarzy i nazwisk, zajmowało mu szmat czasu. Kiedyś łudził się, że da się do pewnych spraw przywyknąć, nabyć wartkości i lekkości wykonywania czegoś, co i tak odhaczało się systematycznie. Ale bywały czynności takie jak ta - schodziły na nią całe zasoby skupienia i wyhodowanej na te okazje cierpliwości. Posługiwał się językiem, którego nie znał; który zmieniał się i ewoluował z każdą dobą. To, co zapisywał na papierze lub w wiadomości sms za trzy godziny mogło być już nieaktualne. Liczyła się sekunda; liczyła się płynność męskiego nadgarstka. Zdolność wychwycenia rytmu tego miasta; współgranie z pulsującym sercem napędzającym cały krwioobieg ulic. Tymczasem wszystko to zostało przerwane. Czuł się jak szaleniec - wpadł w amok wykonywania konkretnej rzeczy, nie bacząc na otoczenie, tykanie zegara, na fakt, że włosy, zwykle starannie, wręcz pedantycznie uczesane, zdążyły nabrać pewnego rodzaju rozwichrzenia przez stałe mierzwienie ich palcami. Połączenie z Itou Alaeshą stało się wyimaginowaną ręką, która ściska za bark, wyrywając człowieka z niesamowitego flow. Ocknął się i nie było rady, aby wrócić do poprzedniego, nierzeczywistego ciągu.

Odsunął więc obowiązki na bok; może potrzebował wyjść na świeże powietrze, nawet jeżeli argument, dla którego faktycznie tak się stało, był wetkniętą pod skórę drzazgą. Sprawiał same kłopoty, choć większą zagwozdką pozostało rozwiązanie innej zagadki. Jeżeli Akari rzeczywiście biegał samopas, zgubiony wśród tłumu, to gdzie u licha była Kitaka? Nie odbierała połączeń; wkrótce przestał więc próbować. Opiekunka, choć niezbyt lubiana przez dzieciaka, nigdy nie sprawiła wrażenia kogoś pozbawionego poczucia subordynacji. Wykonywała powinności pieczołowicie; niezbyt entuzjastycznie, ale nie bawili się w dom; nie za to jej płacił. W kontekście ogólnym nie miał jej nic do zarzucenia, więc skąd ten nieoczekiwany brak kontaktu?

Jeszcze wychodząc z Oishī, z papierową torbą po brzegi wypełnioną kartonowymi pudełkami z zakupionymi łakociami, wybrał numer kobiety. Nie było sygnału. Odpuścił więc, wrzucając telefon do kieszeni wyprasowanych w kant spodni. Najważniejszym punktem najbliższego planu stało się odebranie Akariego z obcych rąk; pozwolenie, aby ten coraz bardziej przeterminowany towar zaczepiał obce jednostki...

... powietrze skumulowane w płucach wyrwało się spomiędzy zwartych zębów. Mknął ulicami miasta z maksymalną, choć regulaminową prędkością. Wtłoczona w żyły maniera nie pozwalała mu na to, aby się spóźnić, nawet jeżeli ledwo kontaktował z rzeczywistością. Gdzieś podskórnie odczuwał zmęczenie ostatnich tygodni, którego nie ukryłby nawet za ciemnymi szkłami okularów. Ilekroć napotykał swoje oblicze w pierwszej lepszej powierzchni, w odbiciu dostrzegał paskudne, fioletowe plamy, jak dwa siniaki odznaczające się na chorobliwie bladej skórze.

Powinien się wreszcie wyspać, ale zdawał sobie sprawę, że jego koszmar ma metr piętnaście i właśnie narzuca się jakiejś nieznajomej; kobiecie, do którego mieszkania Orville właśnie przybył, zatrzymując się przed drewnianymi drzwiami z uniesioną wpół pięścią.

Jednak wcisnął klawisz dzwonka.

Miał nadzieje, że lubiła słodycze. Przy dobrych wiatrach może opchnie jej nie tylko tych kilka ciast rekompensaty.

Orville Lacenaire

Seiwa-Genji Enma, Itou Alaesha, Naiya Kō and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Pon 10 Cze - 0:57
Oczywiście, że był odważny i prawie niczego się nie bał. A przynajmniej jeżeli chodziło o zwierzęta, bo potwór, który mieszkał w jego szafie był zupełnie inną, odmienną historią. Bał się też dżdżownic i ślimaków, ale lwów czy wilków już nie! Ucieszony prośbą kobiety, nie czekał zbyt długo, i od razu zajął miejsce przy stole sięgając po czarną kredkę. W pełnym skupieniu przywołał w głowie obraz zwierzęcia i spróbował jak tylko mógł oddać jego prawdziwą naturę na swoim Rysunku. Nawet pokwapił się o narysowanie góry!
- Skończyłem! - zakomunikował dumnie, wręczając kobiecie skrawek papiery z karykaturą wilkopodobnej istoty.
- A ty boisz się jakiś zwierząt? - zapytał, sięgając po kolejną kartkę papieru, na której zaczął stawiać kolejne, krzywe kreski, które póki co nie układały się w nic konkretnego.
- Kiedyś oglądałem program o zwierzątkach i tam mówili, że jednym z najbardziej niebezpiecznych zwierzątek jest hipotam. Są duuuże i mają duże buzie! O takie! - zakreślił w powietrzu wielki okrąg dłońmi, który miał podkreślić wielkość zwierzęcia, o jakim mówił. Właściwie w życiu Akari widział niewiele. Większość swojej wiedzy czerpał z książek oraz telewizji. Nie powstrzymywało go to jednak przed szaloną wyobraźnią i kreatywnością, której zdecydowanie mu nie brakowało. Nawet, jeżeli jego wyobrażenia nie oddawały rzeczywistości w skali 1:1.
Oderwał wzrok od kartki, kiedy kobieta zaczęła opowiadać o festiwalu. Podekscytowanie zaiskrzyło w błękitnym spojrzeniu chłopaka, jednakże nie zdążył nic więcej dodać, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Akari momentalnie poderwał się i zsunął z krzesła, biegnąć najszybciej jak mógł w stronę drzwi. Itou nie musiała informować go o tym, kto czekał po drugiej stronie. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu, że to Orville.
I się nie mylił.
- Orville! - krzyknął w momencie, gdy drzwi rozchyliły się a oczy chłopca spoczęły na męskiej sylwetce. Bez jakichkolwiek zahamowań doskoczył do niego, przywierając mocno do jasnowłosego, obejmując go na tyle, na ile pozwalały mu jego krótkie rączki. W tej jednej chwili nawet nie myślał, aby wypuścić go z silnego (w jego mniemaniu) uścisku, jakby w obawie, że gdy tylko to uczyni to mężczyzna okaże się jedynie iluzją i wspomnieniem. Albo co gorsza, zostawi go tutaj zupełnie samego. Nawet w towarzystwie Itou, którą zdążył polubić.
Drobna broda chłopca zadrżała, a w oczach nagromadziły się ciężkie łzy, gdy zadarł głowę by spojrzeć na niego z dołu.
- Orville... - powtórzył i pociągnął mocno nosem, a potem rozpłakał się głośno, kompletnie zapominając o wcześniejszych zapewnieniach, że jest już dużym chłopcem. A duzi chłopcy przecież nie płaczą.
Cały strach i zestresowanie porzuceniem uszło z niego jak powietrze ucieka z balonika, pozostawiając go zupełnie bezbronnego i najzwyczajniej w świecie wystraszonego.
A przy Orvillu czuł się bezpieczny.

@Orville Lacenaire @Itou Alaesha


DOM ITOU - Page 2 OxEBLvR
Mamoritai Akari

Itou Alaesha, Naiya Kō and Seijun Nen szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Wto 18 Cze - 9:46
Chłopiec ponownie z zapałem zabrał się do rysowania. Czarna kredka szybko poruszała się w niewielkiej rączce, kreśląc pokaźne futro, pazury i wilczy pysk. Było to najwyraźniej stworzenie żyjące w górach, ze względu na pokaźną górę w tle. Aczkolwiek, gdyby się dłużej nad tym zastanowić, to raczej powinien żyć na pogórzu lub nizinie, skoro górę można było w ten sposób zaprezentować na rysunku. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że raczej nie w ten sposób działa dziecięca wyobraźnia. Na wieść o zakończeniu dzieła, Itou jedynie kiwnęła z aprobatą głową. Musiała się jednak chwilę zastanowić nad pytaniem, jakich zwierząt się bała. Było wiele naprawdę groźnych i silnych zwierząt, które mogłyby jej zrobić krzywdę, jednak to nie one przyszły jej jako pierwsze na myśl.
Wiesz, Akari-kun, chyba najbardziej boję się owadów. Takich jak pająki, czy gorzej, karaluchy. Mogę na nie patrzeć, gdy są zamknięte w terrarium, ale gdyby jakiś podszedł blisko mnie, to zaczęłabym krzyczeć. — Przez kobiece barki aż przeszedł lekki dreszcz.
Natomiast masz rację, hipopotamy rzeczywiście mogą być bardzo groźne. Wydają się niezdarne, ale potrafią bardzo szybko biegać, szybciej niż człowiek! A buzie mają tak silne, że mogą rozgryźć nawet arbuza. — Pokazała dłońmi wielkość przykładowego arbuza, więc w tym momencie razem z chłopcem wymachiwała rękoma w powietrzu. Choć na odrobinkę mniejszą skalę. 

Ledwie skończyła mówić o festiwalu, co zdawało się naprawdę interesować chłopca, rozległ się dzwonek. To już? Naprawdę minęła godzina? Spędzanie czasu z Akarim było najzupełniej przyjemne i poczuła ukłucie melancholii. Niemniej po dzisiejszym spotkaniu przynajmniej zostaną jej chłopięce rysunki. Nie miała jednak czasu na większe rozmyślania, ponieważ dziecko wystrzeliło jak z procy, pokonując korytarz i dopadając z powrotem do przestronnej galerii. Szczęśliwie nie stało tam nic, o co chłopak mógłby się przewrócić, pomijając jego własne nogi. Idąc za chłopcem, Alaeshy pojawiła się myśl, jaki musiał być opiekun chłopca. Już zaraz miała się o tym przekonać. 

Weszła na scenę rzewnego przywitania. Akari-kun owinął szczupłe ramionka gdzieś wokół talii mężczyzny. Głos mu się załamał, a wybrzmiały w chwilę potem dźwięk płaczu, raz niósł się głośno po sali, to cichł, gdy wtulał buzię w materiał płaszcza. Stanęła kilka kroków od nich, krzyżując ramiona, a jedną dłoń przykładając do ust. Rozczulił ją ten widok. Zdała sobie sprawę, jak chłopiec był dzielny i jak bardzo przeżywał to, że się zgubił. Dopiero po chwili zwróciła uwagę mężczyznę. Jasny blondyn, bardzo wysoki. Wyglądał na obcokrajowca. Tym samym od razu zaczęła mówić po angielsku.
Cieszę się, że dotarł Pan bez problemu. — Męskie oczy uniosły się ku niej i błysnęły bladą czerwienią. Och, był albinosem. Przyjrzała mu się dokładniej, analizując, czy jednak nie pomyliła się w ocenie pochodzenia. Niemniej jego twarz nie wykazywała cech azjatyckich, a zdecydowanie zachodnie. 
Akari-kun był bardzo grzeczny, wspólnie rysowaliśmy. — Uśmiechnęła się, obrzucając wzrokiem swoją galerię. Cóż mogłaby zaproponować dziecku artystka jak nie tworzenie rysunków?
Jeżeli się Panu nie spieszy, to przygotuję herbatę. Albo kawę. — Jeżeli mężczyzna wyraził chęć zostania chwilę dłużej, wskazała mu ręką wieszak, na którym już znajdowała się dziecięca kurteczka. 

@Orville Lacenaire  @Mamoritai Akari
Postanowiłam ubrać się w połowie wątku. DOM ITOU - Page 2 3988973330 ubiór + buty
Itou Alaesha

Orville Lacenaire, Naiya Kō and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Orville Lacenaire

Pią 12 Lip - 22:41
Zesztywniał w połowie zdejmowania okularów; nie znalazł w sobie grama czułości wobec rozklejonego dziecka. Drgnął raptem jakiś mięsień na twarzy, jakby mężczyzna jedynie siłą woli nie zdecydował się zacisnąć z gniewu szczęki. Nieoczekiwany krzyk chłopca, jego równie nagły wybuch płaczu, przede wszystkim jednak przekroczenie wszelkich fizycznych barier, nadały sylwetce kamiennego napięcia. Rodzaj trybu dostrzeganego w naprężonych mięśniach dzikiej zwierzyny, gotowej odeprzeć atak, byle bronić własnego terytorium kosztem nawet utraty życia.

W porządku, jestem — odezwał się, praktycznie bez szans na przebicie. Nie mówił cicho, ale nie wkładał w to żadnej mocy; jak zrezygnowany rodzic, który został zmuszony do setnego uczestnictwa w tej samej, męczącej, zbyt trywialnej scence teatralnej. Nie prezentował jednak oschłości jakiej można spróbować doszukać się na pierwszy rzut; po większym angażu w analizę, było w nim bardziej coś nieporadnego, jak u persony uważającej na to, by nie naruszyć pewnej granicy, po której nie ma odwrotu. "Ostrożny" najlepiej go określało; taktyczny, wyrobiony, zakleszczony w ciasnym garniturze zasad. I tylko oczy mogły go zdradzić.

Bo w ślepiach czaiło się coś skrytego, ale złowieszczego; jak drobinki szkła rozsypane po podłodze o zbyt jasnej barwie, niemożliwe do wychwycenia, póki nie nadepnie się na nie bosą stopą. Ilekroć przechylał głowę — odrobinę, jak zagubione szczenię nierozumiejące polecenia — w spojrzeniu coś się zmieniało; przemykał drobny błysk, pojawiała się i gasła iskra. Wystarczyło tyle, aby uniósł wzrok i skonfrontował go z zielonkawym odpowiednikiem kobiety, by coś za czerwienią rogówki uległo modyfikacji. W pół sekundy pewien rodzaj (charakterystycznego dla ludzi o zbyt ważnych, zbyt nudnych i zbyt biznesowych pozycjach) chłodu stopniał; zamienił się w emocję o gęstszej konsystencji.

Jakby się otrząsnął.

Jeszcze raz przepraszam za kłopot. Orville Monet, opiekun Akariego — kiedy mówił, angielszczyzna niosła ślady osobliwego akcentu; bez trudu dało się zorientować, że nie jest to jego rodowity język, nawet jeżeli posługiwał się nim płynnie i bez oporu cechującego wyłącznie ludzi wątpiących w swoje zdolności.

Powinien w tym miejscu ująć w słodkie słówka całą historię na temat tego co się wydarzyło. Skleić coś, co wyjaśniłoby w najmniej inwazyjny sposób, dlaczego kilkulatek biegał sam po ulicy. Przede wszystkim powinien rozegrać lepiej swoją rolę: bo nie wydawał się szczególnie wstrząśnięty nawet wtedy, gdy Akari rzucił mu się do nóg, wczepiając małe palce w fałdy wcześniej pedantycznie uprasowanych ubrań. Jedynie męska ręka, zaraz po tym, jak wetknęła zausznik okularów za koszulkę tuż przy szyi, opadła na ramię chłopca; pytanie tylko czy w formie ograniczonego pocieszenia, czy jednak w preludium czegoś mniej czułego — czegoś, co było o jeden gest, by odsunąć od siebie roztrzęsione ciało.

Po całym tym stresie kawa byłaby wybawieniem — przyznał, nie kryjąc dozy rozbawienia. — Mam nadzieję, że nie wyjdę na — dupka — roszczeniowego, jeżeli rzeczywiście przystanę na propozycję. — Uniósł nadgarstek na wysokość splotu słonecznego. Uczepiony palców pakunek zakołysał się, wprawiając logo jednej z bardziej znanych kawiarni Fukkatsu w wahadłowy ruch. — To dla pani w ramach podziękowania za opiekę, ale jeżeli mógłbym odwdzięczyć się w bardziej sensowny sposób, proszę się nie krępować. Każda cena wchodzi w grę. — Odetchnął przez nos; ciężko, z ulgą. — Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś stało się Akariemu.

Podawszy jej opakowane w kartoniki ciasta zrzucił z ramion płaszcz. Materiał zawisnął zaraz na jednym z haków wieszaka, kiedy z niekrytym zaintrygowaniem źrenice przemknęły wzdłuż dzieł sztuki.

To wszystko pani prace? — Uznanie wdarło się w ton. Może w typowej manierze każącej podtrzymać temat. A może faktycznie zaintrygowały go obrazy i na krańcu języka miał już jakiś komentarz, ale z tylko sobie znanych powodów jednak zatrzymał go dla siebie. — Akari najwyraźniej wie przez kogo najlepiej zostać znalezionym. — I wtedy właśnie skoncentrował uwagę na chłopcu, przypatrując się mu o jedną sekundę za długo nim padło wymowne: jak to się właściwie stało, że byłeś sam?

@Itou Alaesha @Mamoritai Akari

Zdania pisane kursywą wypowiadane są w języku angielskim.

lingwistyka — sukces;
Orville Lacenaire

Seiwa-Genji Enma, Itou Alaesha, Naiya Kō and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Nie 28 Lip - 1:58
Wbrew pozorom dzieci potrafią wyczuć nastrój rodziców bądź osób z ich otoczenia. A przynajmniej w większości przypadków. I chociaż Akari bardzo często wydawał się nie tylko głuchy, ale również i ślepy na wiele sygnałów, tak bywały momenty, jak teraz, kiedy potrafił niemal dotknąć chłodu, jakim otaczał się Orville. Dlatego też nic dziwnego, że kiedy jego opiekun zrobił parę kroków do przodu, wkraczając w głąb galerii, chłopiec nie ruszył się z miejsca. Nie szedł za mężczyzną niczym cień, jak to miał w zwyczaju. Zamiast tego skulił się nieznacznie, spuszczając głowę i dzielnie walcząc z napływającymi łzami do oczu. Łykał je i głośno pociągał nosem, łapiąc małymi rączkami za fragment materiału bluzy, którą miał na sobie. Miętosił ją i ściskał coraz mocniej z każdą upływającą chwilą.
Orville wydawał się... zły.
Na pewno był zły na niego. Musiał przerwać swoją pracę i przyjechać tutaj specjalnie po niego, bo się zgubił. Przecież był już dużym chłopcem, więc nie powinien się tak łatwo gubić!! A jednak jakoś tak się złożyło, że nie dość, że się zgubił, to jeszcze nie mógł się znaleźć sam.
Sprawił kłopot mężczyźnie i na pewno dlatego był na niego zły. Może nawet już go nie lubił? Na samą myśl zrobiło mu się jeszcze bardziej smutno, i chociaż widocznie walczył sam ze sobą, naprawdę bardzo mocno, to jednak łzy coraz mocniej napierały i żyźnie spływały po czerwonych policzkach, łącząc się na brodzie i skapując prosto na jego własne ubranie.
Jeszcze zaledwie kilka chwil wcześniej nie mógł się doczekać, aż Orville przyjedzie po niego. Chciał mu nawet dać rysunek, który narysował dla niego mając nadzieję, że mu się spodoba. Teraz jednak Akari nie był już tak pewny wcześniejszych pragnień. Jedyne, o czym marzył w tym momencie, to żeby Orville już się na niego nie gniewał i żeby przestał go nie lubić.
Niemal podskoczył w miejscu, kiedy mężczyzna zwrócił się do niego używając w końcu języka, który znał i rozumiał. Zdawało się, że chłopiec zapomniał języka w gębie i już do samego końca pozostanie milczący.
- Ja... - zaczął cichym, ledwo słyszalnym głosem - Ja się zgubiłem. A wiedźma... - niepewnie uniósł głowę i na szybko spojrzał na Alaeshę, po chwili jednak na powrót zawiesił głowę. Uniósł jedną z dłoni i pospiesznie wytarł oczy z łez, pociągając przy tym nosem. Nie ruszył się jednak z miejsca. Jakby tym czynem miał jeszcze bardziej rozzłościć swojego opiekuna.
Teraz na pewno już go nie zabierze do zoo i nie będzie z nim nocował w domu. Znowu zostanie sam w towarzystwie tej okropnej wiedźmy. Nie lubił takich nocy. Wtedy często miał okropne sny i budził się z nich z krzykiem. Albo w zupełnie innym miejscu. Ponoć nazywa się to "lulalykowaniem". A Akari bardzo nie lubił lulalykować.
- Przepraszam... - wymamrotał jeszcze ciszej, bardziej do siebie aniżeli do mężczyzny. Chciał go jeszcze poprosić, aby nie był już na niego zły ani też żeby przestał go nie lubić. Nie mógł jednak wykrzesać z siebie ani słowa więcej, jakby te specjalnie ugrzęzły w jego gardle.
Bał się też spojrzeć na niego, jakby tam mógł go jeszcze bardziej rozzłościć.
Zdecydowanie był bardzo niegrzeczny. I nie wiedział jak to naprawić.

@Orville Lacenaire @Itou Alaesha


DOM ITOU - Page 2 OxEBLvR
Mamoritai Akari

Warui Shin'ya and Itou Alaesha szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Pon 12 Sie - 23:19
Jej maleństwo rozpłakało się w najlepsze, nie mogąc przez dłuższą chwilę powstrzymać łez. Wiedziała, że to po prostu wybuch emocji, a nie realny smutek — chociaż może to jednak był smutek? Chłopiec po chwili przytulania jakby zamarł w ramionach mężczyzny, a drobna postura zesztywniała. Ewidentnie malec bardzo próbował się uspokoić, ale czy to zazwyczaj dorosły nie próbuje ukoić dziecięcych emocji... Przeniosła uważniejsze spojrzenie na samego albinosa, którego zachowania nie mogła do końca rozgryźć. W jego posturze dostrzegała jednocześnie napięcie, jak i bezradność, a w oczach niezadowolenie. Może nawet rozczarowanie? W pierwszym odruchu nie spodobało się to Alaeshy, w końcu jednak mężczyzna odezwał się do chłopca i uznała, że nie ma powodu, by oceniać Orvilla. Jak ona by się czuła, gdyby jej dziecko się zgubiło? Przecież strach szarpał struny ludzkich emocji na przeróżne strony. Być może to jakiś rodzaj zawstydzenia nie pozwolił mu na wylewniejsze przywitanie chłopaka?
Jasnowłosy zdawał się wyjątkowo zagubiony i nieporadny w obliczu wybuchu płaczu, na co Alaesha chciała poratować oboje — chłopca obdarzyć należną czułością, a z mężczyzny ściągnąć na chwilę rodzicielskie obowiązki. Sięgnęła za kontuar, wyciągając spod niego chusteczkę. Podeszła do swoich dwóch zupełnie nietypowych i nieoczekiwanych dzisiaj gości. Aczkolwiek nie miała na co narzekać, dodatkowe towarzystwo było szczególnie przyjemne w ten monotonny grudniowy dzień. Lewą ręką lekko poczochrała chłopięce włosy, a prawą podstawiła biel chusteczki pod zasmarkany nosek. Akari miał wybór, aby chwycić chustkę w dłonie i skorzystać z niej sam lub tylko naprzeć buzią na kawałek celulozy i wydmuchać się, korzystając z kobiecej dłoni, podetkniętej pod nos w zakrawającym o matczyność geście.
Monet? Jak Claude Monet? — Uśmiechnęła się na ten zbieg okoliczności dotyczący nazwiska. Prawdopodobnie nie miał niczego wspólnego ze znanym francuskim malarzem. Może jedynie akcent, który nie brzmiał ani brytyjsko, ani amerykańsko.
Miło mi poznać. Itou Alaesha. — Skłoniła lekko głowę, przypominając własne imię i nazwisko, które mogło nie zostać zapamiętane podczas rozmowy telefonicznej. Dla Alaeshy było oczywiste, że Akari nie był dla niej żadnym kłopotem, więc nawet niczego nie odpowiedziała na ponowne przeprosiny. Podobnie propozycja wypicia wspólnie kawy nie wynikała jedynie z grzeczności, a zaciekawienia nowoprzybyłym. Tak przynajmniej mogła to sobie tłumaczyć, nie chcąc przed samą sobą przyznać, że nie chciała, aby maluch opuścił już jej galerię. Bez niego ponownie zrobi się tutaj tak cicho, a wyjątkowo podobał się jej dzisiejszy rozgardiasz wywołany nadejściem chłopca.
Zdawało się, że zabiegi Alaeshy pomogły odrobinę rozluźnić atmosferę, bo Pan Orville położył dłoń na ramieniu Akariego, a i nawet delikatnie się roześmiał przy kolejnych zdaniach. Kartonik z nazwą znanej cukierni zauważyła, dopiero gdy Monet wysunął go tuż przed siebie, niemal wkładając w kobiece dłonie. Spojrzała na pakunek z nieskrywanym zdziwieniem — bo i nie spodziewała się w żadnych specjalnych podziękowań — następnie jednak uśmiechając się szeroko. Gest był miły, a Itou lubiła słodycze.
D...dziękuję! Naprawdę, nie trzeba było. Zaraz przygotuję kawę i pokroimy te pyszności. Zdecydowanie ciasta wystarczą za podziękowanie. — Spojrzała przez moment na mężczyznę, który odwieszał płaszcz przy wejściu, po czym wskazała mu ręką wygodną kanapę stojącą pod ścianą.
Tak, to moje obrazy. Cóż, Akari chyba nie mógł trafić do miejsca z większą ilością kredek, farbek i kartek papieru. — Roześmiała się. Kto by pomyślał, że jej pasja do malarstwa pomoże jej dzisiaj w zajęciu się dzieckiem?
Akari, pójdziesz ze mną do kuchni po czarki i talerzyki? Po drodze możemy zabrać rysunek, który dzisiaj specjalnie dla kogoś zrobiłeś. — Puściła oczko w kierunku chłopca, dając mu wybór czy chce zostać w galerii z opiekunem, czy może jeszcze przejść się z nią mieszkaniu. Niezależnie od decyzji wyszła sama lub z chłopcem przez drzwi do reszty domu. Za dosłownie chwilę miała wrócić z zaparzoną kawą.

Jestem leniuszkiem i wychodzę z założenia, że Ala co do zasady mówi do Akariego po japońsku, a do Orva po angielsku.

@Mamoritai Akari  @Orville Lacenaire
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Seijun Nen szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku