Kazegafuku - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

27/3/2024, 16:42
First topic message reminder :

Kazegafuku




To rodzinny biznes, który prowadzi rodzina Satoshi od pokoleń. I choć z pozoru niczym nie wyróżnia się na tle innych, małych knajpek, tak Kazegafuku jest znane w całym Fukkatsu z najlepszej sake. Jest to dość mała, drewniana buda z zaledwie kilkoma miejscami do siedzenia, przyozdobiona w papierowe lampiony i kusząca zapachem już z daleka.

Mówi się, że właściciele dodają do niej przy wytwarzaniu tajemniczy składnik, którego nikomu nie chcą zdradzić, a smak trunku można porównać to delikatnej, wiosennej bryzy.

Knajpka w weekendy przeżywa istne oblężenie. Nie tylko ze względu na swą renomę i pyszną sake, ale również dzięki najlepszemu ramen w mieście. W menu można znaleźć także dango oraz tonkatsu. Zarówno pierwsze, jak i drugie cieszy się niemalejącą popularnością.

Wokół Kazegafuku krąży również pewna miejska legenda. Plotki głoszą, że założyciel knajpki zawarł pakt z yokai, shojo. Od tamtej pory w bezchmurną noc, gdy księżyc na niebie jest w pełni, dokładnie między godziną pierwszą a drugą w nocy można spotkać przeróżne yokai, które schodzą się do Kazegafuku, by zakosztować słynnej sake.

Ale to tylko plotki i legendy. Choć z drugiej strony w każdej legendzie istnieje ziarno prawdy, czyż nie?
Haraedo

X

25/7/2024, 01:59
Miała wrażenie, że z każdym następnym oddechem świat dookoła niej zaczyna wirować a oczy od czasu do czasu tracą ostrość. Nowe doznanie w pewien sposób było przerażające, ale jednocześnie ekscytujące. Czuła się, jakby robiła coś, czego nie powinna, ale było to na tyle przyjemne, że wypełniało ją poczuciem wolności, której nigdy tak na dobrą sprawę nie zaznała.
Cień zakłopotania ponownie opadł na jej zaróżowione od alkoholu policzki, kiedy druga dziewczyna wyraziła swoje zdumienie faktem, że Nana tak naprawdę nigdy nie opuściła miasta. Jak się nad tym zastanowić, to wstyd, który wypełnił jej trzewia był na tyle realny, że miała ochotę uciec, ale tym samym przypominał jej, jakie życie wiodła do tej pory.
- Tak... - wreszcie odpowiedziała, chcąc się uśmiechnąć, ale usta odmówiły jej posłuszeństwa, kładąc na nich tym samym cień smutku. - Mówiłam ci już. Moje życie jest dość proste i nudne. Zero szalonych imprez, zero niespodziewanych wypadów czy pójścia na żywioł. Wszystko toczy się według ustalonego schematu, którego chwytam się desperacko. - odwróciła głowę lekko w bok, jakby tym nic nie znaczącym gestem mogła skryć swoje zakłopotanie. Jednakże gdy padła propozycja wspólnego wypadu, niższa dziewczyna momentalnie poczuła ożywienie, co było wręcz namacalne. Spojrzała zaskoczona na Shiimaurę z szeroko otwartymi oczami, jakby do samego końca nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Albo obawiała się, że ta jedynie żartuje.
Nic jednak na to nie wskazywało.
- Tak! Bardzo chętnie! Znaczy... - zaśmiała się cicho, unosząc jedną dłoń, by podrapać się palcem po delikatnej skórze policzka. - Z tobą. Z tobą mogłabym pojechać! Wszędzie! Znaczy... mam na myśli, że byłoby miło. Chciałabym. - naprawdę miała ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy nie potrafiła kontrolować swoich emocji czy też zachowań. Ale nie potrafiła pohamować nagłego przypływu ekscytacji na myśl wspólnego wyjazdu. Jej pierwszego. Zresztą, nawet jeśli mogłaby, to najzwyczajniej w świecie... nie chciała.
A świat dookoła raptownie wydawał się o wiele bardziej interesujący i kolorowy. Zupełnie inny od tego, który do tej pory obserwowała w swej szarej codzienności.
- Ach, tak, tak. Gra. Yoh pewnie też nie może się doczekać. - skinęła głową, starając się przygotować do gry najlepiej jak tylko mogła. Chociaż... czy do tego typu zabaw trzeba w ogóle było się szykować?
Nigdy, przenigdy nie zaprosiłam kogoś na koncert.
Nigdy przenigdy nie poznałam umiaru.
Nigdy przenigdy nie dostałam listu z wyznaniem.

Parsknęła cicho. Raikatsuji zdecydowanie prowadziła w tej rundzie. Nana miała wrażenie, że jej rozmówczyni idealnie ją zna, a przecież rozmawiały, tak naprawdę, dopiero od ilu? Godziny? Dwóch?
- Przegrałam. Piję, tak? - zapytała, aby się upewnić, choć miała wrażenie, że jej pytanie było dość głupie. I naiwne. Jednak nie mogła nic na to poradzić. Jakby nie patrzeć, był to jej pierwszy raz. Dzisiejszego wieczoru jeden z wielu.
Sięgnęła po czarkę i przyłożyła ją do ust, wypijając haustem, czując znajomą już gorycz na wargach. Teraz była jej kolej. Co mogła zrobić, czego Shiimaura nigdy nie doświadczyła?
- Nigdy, przenigdy.... nie eksperymentowałam z alkoholem. - zaczęła z pierwszym, choć czy aby na pewno obrała prawidłową drogę?
- Nigdy, przenigdy... nie przeżyłam jakiejś przygody i.... - ostatnie. Ostatnie bywało najgorsze. Przed jej oczami pojawił się niewyraźny obraz chłopaka. Wyprostowała się nagle, uśmiechnęła i spojrzała na ciemnowłosą - Nigdy, przenigdy moje serce nie zabiło mocniej na widok jakiegoś chłopaka.

@Raikatsuji Shiimaura
X

Raikatsuji Shiimaura ubóstwia ten post.

Raikatsuji Shiimaura

13/8/2024, 16:26
Wszystko szło jak z górki; trochę jedzenia, trochę alkoholu. Trochę luźnej rozmowy o wszystkim i raczej niczym. Trochę uśmiechów, gry świateł, szumu u podstawy czaszki. Trochę subtelnie ułożonej dłoni, wspartej na blacie o milimetr za bardzo po stronie Nany, jakby w gotowości na przypadek, który nie nastąpił, ale Raikatsuji to nie przeszkadzało. Nie do momentu, gdy padła ostatnia opcja. Gdy głowę zalała wściekła fala, sztormem przechodząc przez wszystkie nerwy, wstrząsając statyczną postawą i na ułamek sekundy mrużąc mocniej powieki. Bo do niedawna opuściłaby tę kolejkę, a teraz musiała wypić. Ujmując czarkę przed oczami wciąż miała zasłoniętą przez maseczką twarz Nakajimy, jego przydługie, kręcone włosy i barwę tęczówki czerwoną jak mak. Czuła słabe ramię, na którym wspierała się w restauracji Parallel 37. Nigdy przed tym nie sądziła, że przyjdzie jej w udziale stawić się na wykwintnej, bogackiej kolacji, w otoczeniu światowych osobowości, w świetle fleszów, w pięknej sukni i zdobionych błyskotkami włosach. Do tamtej pory dni spędzała jak dzisiaj ten z Naną - w tanich, przydrożnych barach, upijając się niskiego lotu trunkami, w wybuchach śmiechu i poruszenia głową na poły przecząc, na poły się z czymś zgadzając. Myśl, że jedno, przypadkowe spotkanie wywróciło dotychczasowe życie do góry nogami, dziwnie ją spięło. Kontakt urwał się tyle miesięcy temu... tyle go już przeklinała i tyle razy odblokowywała telefon, w ludzkiej naiwności oczekując powiadomienia z wiadomością. Chciała, by ją przeprosił, znalazł wytłumaczenie, które strząsnęłoby z barków ciężar gniewu i rozczarowania. Ale oczywiście nic podobnego nie wpisało się w scenariusz. Telefon pozostał głuchy, wspomnienia lekko wyblakły. Pluła sobie w brodę ilekroć, jak choćby obecnie, targał nią jeszcze jakiś dreszcz. Wolałaby móc przyznać, że nie rusza ją myśl o paranormalnym klubie; że wcale nie pracuje nad nowym prototypem związanym stale z badaniami nad przyrodzonymi zjawiskami. W które przecież nie wierzyła, ale którym pozwoliła istnieć, bo on był ich pewien. Wolałaby obudzić się, zerknąć w lustro i powiedzieć, że chwila w posiadłości Minamoto była błędem. Błędem było spotkanie się przy fontannie w zimową noc i pożyczenie jego rękawiczek. Błędem było Halloween, męska ręka na jej udzie, drink i nieśmieszne żarty. Zapewnienia utykały jednak w gardle, rozpychały się w nim kluchowatą gulą, której nie dało się przełknąć nawet wtedy, gdy odchyliła czerep, biorąc trzeci łyk sake.

Musiała się otrząsnąć. Od kiedy zresztą dominowała u niej taka ckliwość? Odrobina procentów i wybijała się z rytmu? Odłożyła naczynie, zerkając w kierunku Nany. Tej samej, która niedawno potykała się o własne wyrazy w mowie; a jednak zgodziła się z nią wyjechać. Gdziekolwiek. Tej, która miała nudne, ułożone życie, a mimo tego zaprosiła ją na koncert swojego przyjaciela. Zaryzykowała, kosztując alkoholu.

Która nigdy przenigdy nie zauroczyła się w jakimś chłopaku.

- Może niewiele tracisz - rozbawienie wtargnęło w ton niespodziewanie; wykrzywiło usta barwy wyśni w wymownie cierpkim uśmiechu. - A może nie spotkałaś jeszcze takiego, który by ci przypadł do gustu.

Zsunęła się z hokera, wysupłując z kieszeni portfel. Karta odbiła od podwieszonych lamp żółtawy poblask, kiedy Raikatsuji uniosła ją nieco dla zwrócenia uwagi właściciela Kazegafuku.

- Poprosimy jeden rachunek, będzie płatność kartą.

Dość przywoływania gorzkiego niepowodzenia, postanowiła sobie. Miała zamiar się dziś zabawić. Wydać mnóstwo pieniędzy na mnóstwo bezsensownych rzeczy - bibelotów, napojów. Zedrzeć gardło przy kibicowaniu grupie Yoha, jakby to od niej zależała ich renoma. Chciała poczuć pot na czole i zapach perfum wyzwolonych przez rozgrzane ciało, napić się jeszcze z Naną i, jeżeli pojawi się odpowiednia okazja, zaprosić ją na przenocowanie. Jeżeli się pospieszy, być może przeszłość jej nie dogoni.

@Seiwa-Genji Enma
KONIEC WĄTKU


She was not fragile
like a flower;

She was fragile like
a b o m b.

Raikatsuji Shiimaura

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Luiza Kamińska

13/9/2024, 23:46
15.05.2038; 19:00


Legendy, cuda i niewidy... Bycie łowcą nowinek ma swoje uroki, jednakże nawet najsilniejsi z najsilniejszych potrzebują zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb. Dlaczego w takim razie nie warto skorzystać z jednego z najprzyjemniejszych miejsc?
Luiza zawsze była fanką takich miejsc, miały zarówno swój niepowtarzalny klimat jak i historię wartą poznania. Żeby było jeszcze lepiej, ich jedzenie sprawia, że portfel Polki rozwiązuje się szybciej niż języki ofiar na przesłuchaniach. Niesamowite, co ramen, sake i tonkatsu robią z prostym człowiekiem.
Zdobycie miejsca o tej godzinie graniczy z cudem, jednak Luiza idealnie trafia na moment, gdy jedno z miejsc zostało zwolnione, a wokół nie widać było innych osób oczekujących. Dziewczyna poczekała spokojnie - na tyle spokojnie ile mogła, powstrzymując cieknącą ślinkę na myśl o tonkatsu - aż będzie mogła zamówić swoje danie, w tym czasie przeglądając media społecznościowe na telefonie. Nieco nowinek, plotki o gwiazdach... Nic a nic o dziwnych legendach czy duchach. A szkoda.
Tydzień sam w sobie był jednak warty świętowania! Zwiedziła okolicę, prawie zakręciła się przy Nanashi i zdołała uciec, zanim najgorsze, a w dodatku jej kociątko w domu było w dobrym humorze. Co to oznacza? Więcej pieniędzy na jedzenie oraz nieco sake. Gdy przed dziewczyną pojawił się parujący talerz, zachęcający do natychmiastowego skosztowania tonkatsu, Luiza otrząsnęła się i złapała za kieliszek, czując jak sake rozgrzewa ją od środka.
Duchy mogą poczekać, jedzenie nie za bardzo - a i na to będzie czas później.

@Anais
Luiza Kamińska
Anais

14/9/2024, 11:29
W życiu jest parę pewnych rzeczy takich jak śmierć, podatki i fakt, że Anais często czuje doskwierający jej głód. Zbyt długi sen, który nadszedł zbyt późno, sprawił, że co lepsze kąski w jej codziennym miejscu polowania na jedzenie, zwyczajnie zostały już przebrane i pozostały jedynie przedmioty niezdatne do zjedzenia. Jest pewna tego, że takowe nie były do jedzenia, bo jest przecież mądrą dziewczynką i to nie tak, że próbowała ich, wcale tak nie było. Udało się jej jednak dorwać nową bluzkę, którą ktoś wyrzucił, bo była zbyt mocno poplamiona. Była tak samo zielona, jak jej włosy. Czy to był ten cosplay, o którym wspominał Eiji? Nie miała zielonego pojęcia, ważne, iż było ciepło i sucho. Niestety jej domek ostatnim czasem, często zamienia się w basen. A ona już ma dość codziennych, nieustających i niepotrzebnych kąpieli. Jedna dziennie lub co dwa dni stanowczo wystarczy. A i po takim przedzieraniu się przez te śmierdziuche jej bandaże również mnie pachną przyjemnie. Anais jest jednak mądrą dziewczynką, pokazującą co jakiś czas przebłyski swojego „geniuszu”. Tak i było tym razem, dorwała jakąś deskę z rozwalającej się szafy i zrobiła sobie kładkę. System bezpieczeństwa i most za jednym zamachem, czy to nie oznaka geniuszu? Po tak trywialnym zadaniu, które dla niej było niczym syzyfowa praca, pora na nagrodę. A nagrodą będzie zjedzenie czegoś pysznego, nawet jeśli jej fundusze opierają się dziś na całkowitym braku jakichkolwiek monet. Nic jej jedna nie stoi na przeszkodzie, by próbować coś poszukać, a może akurat dziś, ktoś będzie miał dziurawe kieszenie i zgubi pieniążka. Jeśli jednak nie, to zawsze może odszukać tego miłego pana, który zabrał ją do tamtego ładnego miejsca ze zwierzętami. Chociaż to może akurat okazać się dla niej awykonalne, skoro nawet nie umie odnaleźć miejsca zamieszkania jej najlepsiejszego kumpla.

Sporo trosk, puste kieszenie i ten cholernie mokry deszcz, który nie jest pomocny, sprawił, że ponownie zawędrowała do miejsca, w którym tacy jak ona nie są mile widziani. Soczyste, przepyszne jedzonko miało jednak większą władzę nad nią, niż bycie raz kolejnym przepędzonym lub – co gorsza – dostanie małego łomotu od ochrony, czy właściciela. Stała więc przed na przodzie tego małego lokalu, przyglądając się przelewanej zupce, nakładanym mięsnym daniom oraz szklanymi butelkami słodkich napojów, które lądowały przy klientach tego lokalu. Przesunęła się w bok, by spojrzeć na listę, która zawierała obrazkowe menu wraz z cenami poszczególnych dań. Zaczęła pocierać palcami swoją brodę, marszcząc przy tym oczka. Trudna decyzja i nic nie ułatwia jej podjęcia, zwłaszcza gdy Anais nie rozumie, co tam pisze i nie może przez to określić czy jakieś danie ma dużo paskudnych warzyw, czy też nie. – rozumie, rozumiem...nic nie rozumiem – powiedziała sama do siebie, gdy nagle dostrzegła, że jeden z pracowników się na nią gapi. Skryła się natychmiast, a ten zaczął coś mówić, nadal patrząc w jej stronę. Nic jednak nie słyszała, a czytać z warg nie potrafiła. Domyśliła się jednak, że nie prawił jej komplementów. Dodatkowo zaczynała przykuwać uwagę innych. A więc pora na taktyczny odwrót, tył zwrot i ucieczka. Tak by było, gdyby nie wpadła właśnie na przechodnia, a chwilę potem ponownie przytuliła ziemię. – ałć...moja nowa bluzka..- powiedziała smutno, gdy dostrzegła kilka nowych, już nie tak fajnych plam. Usiadła więc skulona pod jedną ze ścian lokalu, pogrążona w pogarszającym się nastroju. – chce do domu albo do Eijiego... -mówiła bardziej sama do siebie, niż do kogoś z przechodzących ludzi, którzy to co jakiś czas jedynie dziwnie się na nią spojrzeli, lecz ani jednak osoba tak naprawdę nie zareagowała na dziewczynkę. Nie czuła się dobrze, chciała wrócić do domu i pójść po swojego ukochanego pluszaka, którego zapomniała zabrać.

@Luiza Kamińska
Anais
Luiza Kamińska

14/9/2024, 15:45
Przed dłuższy czas zapowiadało się na przyjemny i spokojny wieczór w samotności, jednak Luizie niezbyt to przeszkadzało, nawet zdążyła się do tego przyzwyczaić - a nawet jeżeli potrzebowała nieco kontaktów, jej kociątko zawsze chętnie czekało w domu. Pojedyncze osoby i tak już uznawały ją za tego świra spoza kraju.
Problem pojawił się w momencie gdy w okolice przyczaiło się dziecko. No, może nie do końca dziecko, bardziej nastolatka, jednak jej wygląd wiele mówił o sobie. Na nieszczęście Kamińskiej, siedziała ona wystarczająco blisko ścianki gdzie nieopodal kręciła się dziewczyna. Widziała jej reakcję, gdy jeden z pracowników mamrotał pod nosem nieprzyjemne komentarze, inni bywalcy zresztą nie byli od niego lepsi, widziała też jak ta się wywróciła po zderzeniu z przechodniem.
Paranoja, że żyją w latach, gdzie takie sytuacje wciąż mają miejsce, a nikt nic z tym nie robi. Luiza była świadoma istnienia tego miejsca, którego miejscowi unikali jak ognia - a może bardziej jak powodzi, bo ostatnio w Nanashi uderzyła bezlitosna ilość deszczu.
Czy to wrodzona wrażliwość, czy może też dodatkowe procenty rozgrzewające Luizę od środka, ale poczuła się na siłach, by ten raz zrobić na złość lokalnym w inny sposób jak gadanie o duchach.
- Można prosić o dango? - zawołała w kierunku najbliższego pracownika, który kiwnął głową z uśmiechem. Nawet jeżeli przez ten czas dziewczyna zdążyła zniknąć, sama Polka z radością by je zjadła, więc nie byłoby problemu z marnotractwem. Po otrzymaniu swojego zamówienia, Luiza uchyliła kolejny kieliszek dla ducha odwagi,wzięła talerz i powoli podeszła do dziewczyny chowającej się za ścianą, ignorując nieprzychylne pomrukiwania innych bywalców. Jako że było to dosłownie obok, nie martwiła się zbytnio o swoje rzeczy, szczególnie że i tak co potrzebowała to miała w telefonie, który bezpiecznie przebywał w jej kieszeni.
- Masz może ochotę nieco coś przekąsić?
Dopiero teraz mogła zobaczyć, w jak opłakanym stanie była nieznajoma. Przygarbiona, owinięta w niemałą ilość bandaży... A to tylko pierwsze spostrzeżenia mimo słabego wzroku.
@Anais
Luiza Kamińska
Anais

15/9/2024, 14:00
Spojrzenia, wszędzie te ohydne spojrzenia. Dobrze je znała, były kierowane wobec Anais, która to niezbyt wiedziała dlaczego. Pamięta słowa Eijiego o tym, że ktoś może patrzeć niezbyt przychylnie na jej aktualny wygląd. Nie powinno być to jednak powodem pałania jawną agresją wobec niej; chyba że sam aspekt jej istnienia nim jest i to, z jakiego miejsca pochodzi. Nie rozumiała tego, starała się, lecz jej umysł nie potrafił pojąć tego aspektu społecznego. Mimo że czasami spotyka poza Nanashi osoby, które są dla niej miłe, to ta wtórna agresja jest regresem do chęci jakkolwiek spontanicznego opuszczenia granic jej kochanych slamsów. Co prawda również i tam zdaje się czasem popychana, lecz nie jest to aż tak widoczne, jak w takich miejscach.

Prawie uniosła już swoje małe cztery litery, by wrócić do domu, lecz właśnie wtedy została przez kogoś zaczepiona. – już sobie idę.. – wytłumaczyła się szybko, lecz strach minął jednak tak szybko, jak się pojawił. Bo osobą, która do niej podeszła nie był pracownik tego miejsca oraz jak i się zdaje po wypowiedzianych słowach, nikt kto chciał ją przegonić. Spojrzała na dziewczynę spod swojego kaptura, a następnie przeniosła wzrok na talerz z jedzeniem, które przyniosła ze sobą. – co, ja? jest pani pewna, nie będzie pani potem krzyczeć, że coś ukradłam? – chciała już wyciągnąć rękę po podstawione jej jedzenie, lecz zawahała się, gdy naszły ją myśli, że może to być pułapka. Ostatnio nauczyła się od innych, że nie powinna tak szastać swoją ufnością i obdarowywać nią każdą napotkaną osobę, która zdaje się miła. Chociaż ton dziewczyny, jak i sama mimika jej twarzy, czy nawet same wykonane gesty nie wykazywał jakkolwiek jawnych, czy ukrytych zamiarów wobec niej, które zahaczają o te mniej przyjemne dla niej.

Uległa zatem pokusie. Nie czekając na odpowiedź, chwyciła jedno dango i zbliżyła je niepewnie do swoich ust. Spojrzała jeszcze raz niepewnie na dziewczynę, zanim zatopiła swoje usta w przyniesionej jej dobroci. Poczuła coś całkiem nowego, coś, czego jeszcze nigdy nie próbowała, a więc tuż za pierwszym gryzie, poszedł kolejny i następny. – dziękuje, ale ja nie mam pieniędzy, chyba powinnam o tym powiedzieć wcześniej – mimo pełnych ust, starała się to powiedzieć na tyle wyraźnie i zrozumiale jak tylko jest to możliwe, by nagle odsunąć resztę, która pozostała na jej patyczku. Faktycznie powinna chyba o tym wspomnieć, lecz nie cofnie, już przecież tego, co zjadła, a więc dokończył, to co miała i nie sięgnęła po kolejnego, zanim ta nie potwierdzi, że jest świadoma o braku grosza u Anais.

- kim pani jest? Anais, jest Anais. Nie wygląda pani tak jak inni tutaj.. – dopiero gdy lekko zaspokoiła narastający głód, potrafiła się na tyle skupić na niej, żeby móc stwierdzić, że ona nie jest z tego kraju, nie wyglądała jak japonka. Co w tym miejscu jest raczej czymś nowym, a już na sto procent czymś nowym w jej życiu. Tak jednak bywa, gdy przez większość swojego życia się w piwnicy, w dosłownym tego stwierdzenia znaczeniu. Wiedzę czerpała jedynie z gazet i telewizji, którą widziała przez okna. Nie ważne, to nie oznacza nic złego. Anais miała gdzieś, czy ktoś jest rodowitym Japończykiem, czy też nie. Jeśli jest miły to i Anais taka będzie, jeśli zacznie krzyczeć, to wtedy ona ucieknie.

@Luiza Kamińska
Anais
Luiza Kamińska

16/9/2024, 22:36
- O nie nie nie, nigdzie nie musisz iść! - Luiza pomachała nerwowo wolną ręką, tak jakby była gotować wręcz łapać dziewczynę, gdyby próbowała jej uciec. - Tak, jestem w pełni pewna, bardziej niż zazwyczaj.
Widać było jak na dłoni, że nie była przyzwyczajona w żaden sposób do otrzymywania pomocy, co było kolejnym znakiem rozpoznawczym tych biedaków z Nanashi. Z jednej strony, Luiza rozumiała, że nie da się wszystkim pomóc, a i szybko zostałoby to wykorzystane, ale z drugiej... Jak jest okazja, taka jak dzisiaj, to nic się nie stanie, jak przestanie się patrzeć z góry na innych i poda dłoń, prawda?
- A to chyba będzie proste do rozwiązania, wystarczy, że będziesz przyjmować to, co ktoś oferuje, bez szukania dodatkowych sztuczek. - Powiedziała Luiza luźnym tonem, chcąc z tego zrobić pół-żart, aniżeli jakąś groźbę. - Tak jak teraz. Dango jest Twoje, talerz na moim miejscu jest mój. Zamiast zabierać talerz jak nie patrzę, po prostu wspomnij, że też chcesz spróbować, a zamówię~
Kiedy tylko wpatrywała się na nieznajomą, która wreszcie przemogła się i zaczęła jeść dango, Luiza poczuła się tak, jak gdyby wpatrywała się w kociaki karmione na ulicy jak się trafią. Tak jakby się zastanowić, w tym momencie była w bardzo podobnej sytuacji, po prostu była człowiekiem zamiast zwierzątkiem, czyż nie? I co robi zauroczony człowiek, widząc kociaka, któremu chce pomóc?
Karmi, czasem bierze do domu i kąpie. Szczęście, że dzieciak przed nią nie jest kotem, bo pewnie trafiłaby do wanny w rekordowym czasie, ale przynajmniej to znaczyłoby też czystą koszulę. To jednak za dużo na raz.
- Anais, hm? - Nietypowe imię, pomyślała Polka, choć z wyglądu też była niczego sobie. - Luiza, miło mi cię poznać. Tak jak już powiedziałam, dango jest Twoje, opłacone, jedz spokojnie. Chcesz może zupy na rozgrzanie? Też mogę postawić. Powiedzmy, że szczęście cię nie odpuszcza, bo trafiłaś akurat na mnie.
Zaprawdę dziwne było to, że mimo wyglądu nastolatki, dziewczyna przypominała zachowaniem o wiele młodszą osobę.
- Aaa tak, ciocia Luiza nie jest z tego kraju. - Luiza roześmiała się. - Z krain Europy przybyłam. Kojarzy Ci się z czymś ta nazwa?
Choć nie czuła się kompletnie komfortowo z traktowaniem Anais w tak dziecinny sposób, nie wiedziała, co z nią dosłownie nie tak. Może udawała, a może po prostu miała jakieś defekty, albo ciężką historię. Nie jej oceniać, pracuje z tym, co ma.

@Anais
Luiza Kamińska

Anais ubóstwia ten post.

Anais

18/9/2024, 21:05
A to jakaś nowość w życiu Anais, a raczej coś, co nie zdarza się na tyle często, by mogła uznać to za coś, czego mogła oczekiwać. To aż dziwne, że ktoś w lokalu postanowił jej kupić jedzenie, a nie jedynie okazać oznakę pogardy i przegonić ją siłą, bo akurat właśnie spojrzała na ów osobę, gdy ta jadła i przez to zaczęła mieć poczucie bycia obserwowanym, bo przecież tak właśnie było. Ten dzień jest więc szczęśliwym dniem dla Anais. Nie dość, że dostała dobre jedzenie, to nie musi za mnie płacić, a może będzie jej dane dostać jeszcze więcej jedzonka, jeśli będzie miła i nie będzie robić dziwnych rzeczy. Bo nawet jeśli kobieta była miła, to pracownicy oraz obecna garstka ludzi w lokalu mogła być temu przeciwna i zwyczajnie i tak próbować ją przegonić. Mimo że ma to rzekome szczęście, to nie planuje kusić już mocniej losu i pozostanie w tym miejscu, nawet jeśli Luiza zechce ją zabrać do środka. – Anais nie planowała zabrać twojego jedzenia. Anais nie jest złodziejką od dawna. Nauczyła się, że nie wolno kraść... – co prawda nauczyła się tej zasady po tym, jak kilkukrotnie wpadła na tym występku i dostała niezły opierdol od właściciela sklepu. Dotąd zdaje się, że często czuje jego atak na jej tyłek, gdy siada. Na sto procent uszkodził jej tyłek i teraz do końca życia tak będzie miała. A przynajmniej tak pozostanie jej na psychice, bo przecież faktycznie to jej nic jakiegoś poważnego nie było. – dobrze jak będę chciała, więcej to powiem, a jak będę chciał coś do picia? – to smutne, że właśnie tak jest odbierana przez Luzię; jako małe urocze zwierzątko, które zajada darowany posiłek.

To smutne, bo Anais jest przecież dużą dziewczynką i gdyby tylko dowiedziała się, że dla niej jest malutkim zwierzątkiem, to pewnie by się uraziła. Chociaż urazy Anais nie trwają długo, najwyżej kilka minut lub sekund i wraca do normalnej rozmowy, pomimo płomiennego orzeczenia, że kogoś nie lubi i nie chce już z nim więcej gadać. – zupę? Taką z niedobrymi warzywami? Nie lubię warzyw, są niedobre i takie blee i to trochę dziwne. Dlaczego chcesz dawać Anais tak drogie jedzenie? Anais nic nie ma, a nawet jeśli coś ma, to nie może dać – żyjąc prawie na ulicy, Anais słyszała wiele rzeczy. Nawet te dziwne, które nie rozumiała zbytnio, no te o kupowaniu różnych rzeczy komuś, a potem ten ktoś musi się dotykać z kimś. Anais nie ma nic przeciwko dotykaniu się, bo dotyka przecież innych. Dotykała po ręce Eijiego oraz inne osoby. – ciocia? Ciocia Luiza? emm z Europy? Gdzie jest Europa? ooo Anais coś wie, czy to gdzieś tam, gdzie jest magiczna kraina kotków z mocami? – przypomniała sobie o przeczytanej bajce, która opowiadała o dziwnej krainie. Czy to była ta, z której pochodzi Luiza? Jeśli tak, to pewnie widziała magiczne kotki, których Anais poszukuje. I skoro kupuje jej teraz jedzonko, to może pomoże jej dostać się do tego magicznego miejsca. – słyszałam opowieść o magicznych kotkach, słyszałaś taką? O kotkach nie z tego świata? – spytała zaraz po tym, jak zapchała się resztą sprezentowanego jedzonka. Brak manier był ewidentnie widoczny, a dodatkowo brudziła się niczym dziecko, co wyglądało trochę komicznie w połączeniu z całym obrazkiem swojej osoby, jaki reprezentowała swoim stylem bycia i samą aparycją.

- skoro mieszka pani tak daleko, to co pani tu robi? – przełknęła ostatni swój gryz jedzenia i poprawiła swój kaptur, by ta mogła na spokojnie dostrzec w pełni nowo poznaną Luizę. Bo wcześniej pełna wizja Anais była przyblokowana przez ow materiał bluzy. Chociaż to działało w obie strony, tak w przypadku kobiety, ta mogła jedynie dostrzec nagromadzenie bandażów na prawie całej powierzchni jej mordki, jak i reszty ciała. Co było również nowością u niej to jedna różowo, fioletowo brudna rękawica kuchenna, która spoczywała założona na lewej łapce Anais.

@Luiza Kamińska
Anais
Luiza Kamińska

22/9/2024, 21:23
Im więcej słów padało z ust Anais, tym mniej Luiza była w stanie ukryć swoje zaskoczenie. Jasne, założyła od samego początku, że wiek mentalny i fizyczny dziewczyny muszą być nieco od siebie oddzielone, natomiast zazwyczaj dzieciaki z gorszych dzielnic potrafiły też wykazać się nie lada sprytem i zręcznością. Mogła założyć, że w pewnym sensie Anais zwyczajnie udaje głupią i potulną, czekając tylko na moment, aby kogoś okraść - choć jej zachowanie bardziej wskazywało na to, że po prostu jest z nią coś innego nie tak. Zacofanie spowodane jakąś wadą? Tragiczne wychowanie? Niezależnie od powodu, ciężko było pomyśleć, że na świecie dalej są takie dzieciaki. Biedna Anais.
- Tak, uh... - Luiza podrapała się po głowie. - To dobry znak, że jesteś tego świadoma. Kara za kradzież szybko sprawia, że płacisz jeszcze więcej za swój występek. Powiadają, że dawno temu - a może i w niektórych miejscach wciąż to praktykują - za kradzież ucinano palce lub ręce...
Luiza nawet nie pamiętała, czy to była jakaś gra, prawdziwa tradycja, czy w ogóle historia, ale warto przynajmniej ubezpieczyć samego siebie. W obecnej sytuacji próba kradzieży na pewno nie przeszłaby Anais bez kary.
- Coś do picia? Jak ciepłego, to zupa- A, tak, zupa ma dużo warzyw. - Luiza westchnęła ciężko. - Ale to taka dobra zupa, ma też mięso i sprawi, że twój brzuch podziękuje za to. Jeżeli jednak nie chcesz, to możemy ci zamówić jakąś herbatę. A dlaczego, no cóż... Jak powiedziałam, jestem dzisiaj w dobrym humorze, a Tobie się trafiło, że możesz z tego skorzystać.
Po co miałaby udawać świętego, którym nie jest? Prawda jest dokładnie taka, jak mówi. Dobry dzień, szczęśliwie pełny portfel oraz lekka doza rozgrzewającego alkoholu - wszystko to złożyło się na chęć bycia miłym. No i normalnie poza tym Luiza też była miłą osobą, choć nie zawsze tak po prostu dawała od siebie tyle, co dzisiaj. Nie jest bogata, w dodatku to cholerny kraj powinien dbać o swoich ludzi.
Czekając na decyzję Anais, Luiza sięgnęła po menu, gdy jeden z pracowników pochylił się w jej kierunku i rzucił, że naprawdę by byli wdzięczni, gdyby jednak nie sadzała Anais zbyt blisko reszty, bo zwyczajnie w świecie było to dla nich problematyczne, nawet jeżeli nie mieli nic przeciwko karmieniu jej dopóki Luiza płaciła. Zgodziła się, aby tego nie robić, bo chyba nawet sama dziewczyna nie była zbyt chętna.
Do czego była jednak chętna, to rzucanie pomysłami na temat Europy, na dźwięk których Polka nie mogła powstrzymać chichotu.
- Cóż, dla niektórych tutaj definitywnie jest to magiczna kraina, aczkolwiek czy kotki są tam specjalną częścią? A to zależy. Wytłumaczyłabym, ale chyba poszło by na to zbyt dużo czasu... Natomiast przyjechałam tutaj z ciekawości. Dla niektórych w Europie Azja również jest miejscem godnym zwiedzenia, a dla mnie akurat była to Japonia - a więc jestem, i dzięki temu ciocia Luiza dostała szansę spotkania Ciebie~
Luiza Kamińska
Anais

24/9/2024, 20:54
- Anais nie da sobie uciąć ręki ani palca. Anais jest dobra w chowanego i uciekanego, czasami… No i Anais mówiła, że nie jest już złodziejką. Ma teraz dobrego kolegę, który przynosi jej jedzenie i … i czasami nawet się ze mną pobawi, czy poczyta bajki. – na samą myśl, że mogłaby stracić swoje palce lub – co gorsza – całą rękę, ukryła ją bardziej przy sobie co by jednak nie kusić losu. Niby Luiza powiedziała, że to było dawniej, a dawniej oznacza dawniej, to jednak wolała nie kusić kota z lasu. – płaci się za kradzież? dużo? nie będzie trzeba płacić, jeśli umie się chować. Anais może cię nauczyć, jak się dobrze chować i nigdy nie będziesz już przegrywać w ukrywanego. – Anais też może być jak Eiji i kogoś czegoś nauczyć, bo Anais nie jest przecież głupią dziewczynką; tak mówił jej najlepsiejszy przyjaciel, gdy się ostatnio widzieli. Pomimo iż właśnie na taką może wyglądać, gdy się zechce z nią porozmawiać. Zazwyczaj w takich sytuacjach, dziewczyna jest brana za debilkę albo jak zapewne Luiza już zauważyła, za kogoś opóźnionego umysłowego. Czy faktycznie taka była, czy może to kwestia braku wzorca wychowawczego, to już powinien ocenić specjalista, do którego ona raczej nigdy się nie uda, a przynajmniej nie dobrowolnie.

- dziwne… nie kupuje się komuś jedzenie, bo ma się dobry humor. Anais nie rozumie, ale nie chce zupy. Zupa jest nie dobra, bo ma warzywa. Wolę herbatkę albo jakiś dobry soczek, taki pomarańczowy albo… albo… pomarańczowy. Anais chyba lub kwaśne rzeczy, kiedyś znalazłam worek takich żółtych pomarańczy. Były mega kwaśne, jadłaś takie? – zupka może i faktycznie była dobra, ale dotykała warzyw. A Anais, nie wie jakie warzywa tam są, a jeśli będą takie, których ona nie lubi, to wtedy cała zupa będzie skażona. Zmarnuje się tyle dobrej zupy, taka szkoda, tyle jedzonka. A mięsko to ona chętnie może zjeść, jeśli Luiza faktycznie zamówi sobie zupę. Zmusi się, nawet jeśli takowe dotknie obrzydliwych warzyw. Tylko dziwni ludzie jedzą warzywa i im smakują, tak samo, jak dziwni ludzie kupują obcym jedzenie ot, tak. Anais słyszała o takich dziwnych ludziach co kuszą małe dziewczynki, takie ja Anais. Oczywiście nie uważała Luizy za złą kusicielkę, bo dała jej dobre jedzonko, a tylko dobrzy ludzie dają jedzonko Anais. Czy to jednak nie jest sprzeczność? A no może i jest, ale to tok rozumowania Anais i nie ma głębszego sensu zbyt długo się nad tym zastanawiać, czy nawet próbować go zrozumieć.

Luiza ni musiała się jedna niczym martwić, wszystko było ok, no poza tym gościem, który dziwnie spojrzał na Anais i zaczął coś szeptać do ciotki Luizy. No i już to nie podobało się zielonowłosej, do takiego stopnia, że gdy ten tylko zbliżył się do kobiety, ukazała swoje kły i zaczęła wydawać dźwięk warczenia. Najchętniej pokazałaby mu pana miedziaka, a może pana rdzewiaka? Cholernie zapomniała jego imienia, nie mniej on by już mu pokazał, co znaczy mówić brzydko na Anais. Niestety po ostatniej reakcji jej najlepsiejszego przyjaciela oraz obiecaniu mu, że nie będzie z nim paradować po mieście, ta musiała pozostawić swój ukochany nóż kuchenny w domu. Biedny pan miedziak został w domu całkiem sam. – co ten brzydki pan chciał? Mówił brzydko pewnie. Nie wolno mówić brzydko na kogoś, bo komuś może być przykro. Głupi pan.. – burknęła, gdy ten się oddalił, bo nie miała jednak na tyle odwagi, by wtrącić swoje „ale”, gdy istniała szansa, że ten to usłyszy i jeszcze jej coś odpowie lub – co gorsza – pogoni ją z tego miejsca i będzie musiała pozostawić smaczne jedzonko.

Nim jednak uzyskała odpowiedź na swoje zapytanie, poczuła się trochę dziwnie, gdy ta nagle wybuchła śmiechem. Czy Anais zrobiła lub powiedziała coś głupiego? A może ma coś na nosie albo włosach. Zagwostka dziewczyny szybko jednak została rozwiana, kolejną wypowiedzią kobiety. – oj głuptasie, nie jesteśmy w Azji, tylko w Fukkatsu. Oj głuptasku, głuptasku. – poprawiła ją, wręcz dumna z siebie, że tym razem ona powiedziała coś dobrze, a nie ktoś inny. Nie zdając sobie sprawy, że to ona tu wychodzi na niewyedukowaną osobę. – nie ma u was magicznych kotków, ach… szkoda. Bo szukam takiej magicznej krainy kotków, o której słyszałam. – powiedziała trochę zasmucona tym faktem.

@Luiza Kamińska
Anais
Sponsored content
maj 2038 roku