Biblioteka uniwersytetu - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pią 2 Wrz - 22:37
First topic message reminder :

Biblioteka uniwersytetu


Prawdopodobnie najcichsze miejsce na uniwersytecie. Nie można powiedzieć, żeby tętniło życiem, gdyż jedyne osoby, jakie można tutaj spotkać, to ambitni studenci wpatrzeni w podręczniki niczym twarze ukochanych. Panująca tutaj cisza potrafi sprawić, że każdy kto przestąpi próg biblioteki zacznie kwestionować swoją własną egzystencję, a widok tak ogromnej liczny ksiąg i podręczników pogrąży każdego ambitnego studenta w rozpaczy, że nie będzie on w stanie przeczytać ich wszystkich. Pomimo tego, że biblioteka jest miejscem spokojnym i dość przyjaznym, to nie jest odwiedzana przez rzeszę młodych ludzi. Krąży bowiem legenda, o istniejącym przejściu do innego wymiaru, które znajduje się  między 28 a 29 regałem i jeśli ktoś zdecyduje się na spacer pomiędzy nimi, to przepadnie na zawsze. Pomimo tego, że wielu wierzy iż jest to jedynie śmieszna opowieść, to niewielu śmiałków ma ochotę to sprawdzić. Być może przeraża ich wizja spotkania z najgorszymi potworami… albo widok podręczników do mechaniki kwantowej, które to właśnie tam się znajdują.

Haraedo

Seiwa-Genji Rainer

Nie 4 Gru - 19:43
Jak bardzo mieszają się ich teraz uczucia, gdy Rainer, zapomniawszy całkowicie o tym, iż z Hereną pogrywał przez ostatni tydzień, teraz brodzi w negatywnych już tylko uczuciach. Szalone, rzeczywiście opętane dziewczę z agresją, której się w niej nie spodziewał. Rozmasowuje więc rękę, a ta w czerwieni śladów piecze niemiłosiernie. Rzędy zębów ocierają się o siebie, skrzypią jak skrzypie jego głos, który w złości zdaje się być szorstki niczym papier ścierny. A mógł pozwolić jej być, chować się po korytarzach jak mysz kościelna. Nawet mu do głowy nie przyszło, że ta zabawa, ta niewinna zabawa, przekształci się w fizyczną agresję. Czy go to cieszy? Ani ziębi, ani grzeje, raczej naprzykrza. I gdyby nie to, że rzeczywiście potrzebował siedzieć w bibliotece, bo goniły terminy, bo nowe zainteresowania wymagały czasu, to urwałby się stąd po jej pierwszym kocim ataku. Wzdycha. Niby to zapobiegawczo, by agresję ukryć w wydychanym oddechu, ale jakby na przekór do oczu wchodzi jej więcej. Spojrzenie staje się ostre i nieprzyjemne a wyszczerzone zęby, wcześniej skryte w uśmiechu, przypominają kły psa bojowego.
  Na pytanie z jej ust padające parska głośno, podirytowany i jakby bardziej zdenerwowany, a by złość ugasić, zamknąć w jak najskromniejszej przestrzeni ciała, zakłada nogę na nogę, agresywnie kolano wbijając w skórę, przypadkiem. Czy się boi? Nie, kurwa, jej. A dziewczę nawet nie wie, że igra z ogniem, z synem Lyssy, uosobieniem szału i szalonej też wściekłości. Być może więc do siebie pasują. Ona, uznawana za opętaną, on, rzeczywiście przez diabła przejęty. Tyle, że w tym jej amoku wybijają się zdania, które na dalszy, ale nie tak daleki plan, przesuwają tę złość, palącą przecież jak ostra przyprawa, a przed nimi ciekawość, wścibskość niemal. Nie miewa w zwyczaju pytań bez celu, small talków o rzeczach mało istotnych. (Są wyjątki, naturalnie, są ludzie, których słowo każde chłonąłby jak gąbka, kursywą zapisał — nie, nie zapisał, ale zapamiętał, ale pomińmy, to nie ta relacja, nie ta historia do rozpisania).
Skąd wiesz, że za proste? Ty wierzysz w trole, duńskie bajki, kiedy ja mam dostęp do świata, którego… Ech! Zresztą, Tohan, nie śmieję się z ciebie! — Palcami wskazuje na usta, którym do śmiechu brak jest chociażby uniesienia kącików. — Widzisz, całkowita powaga. Co najwyżej popełniłem żart, błahy. Myślisz, że bycie śledzonym jest przyjemne? Nie prościej było podejść, zagadać, spytać, hej, ty zabijasz te dzieciaki? Ale nie, lepiej jak cień za kimś łazić, za półkami się chować, a później jeszcze paznokciami przecinać skórę.
Milknie, by raz jeszcze spojrzeć na zadrapaną dłoń, po czym tą samą ręką ląduje na blacie a huk po uderzeniu niesie się przez książki, przez Herenę, ku wyjściu z biblioteki. Choć jest to wygłuszony przez drzewno trzask, to wciąż znaczący.
Wiek się zawsze będzie, Tohan, zgadzać, bo jesteśmy niemal rówieśnikami. Ró-wie-śni-ka-mi! — Podnosi się z miejsca i znowu nad nią nachylając, oczyma jak gwoździe wbijając w sylwetkę, w jej słowa wcale nie tak głupie, jak podejrzewał, że mogłyby być. — Najważniejszym z pytań jest to, jaki rzeczywiście cel stoi w kogoś, czegoś głowie? Ofiary to tylko poszlaki dla większej układanki. Należałoby się skupić na postaci twórcy, czy, jak go zwą, mordercy. Choć coś podpowiada mi, nie wiem, może logika, że wydrylowanie kogoś z krwi jest kwestią raczej trudną, jeśli chodzi o czas zabiegu, potencjalnie tego zaaranżowanie. W efekcie mówimy o czymś, nie o kimś. Albo o kimś, kto stoi za czymś.
Słowa ma nieskładne, wyłuskiwane w złości, ale też widocznie dużym zaangażowaniu. Nagle milknie, gdy jego wypowiedź spija się z tą dziewczęcą i stojąc nad nią czuje, jak ulatuje z niego cała irytacja, całe to wszystkie… zaaferowanie.
Jaka klątwa? — pyta już całkiem poważnie, powieki zawężając a spod nich pada ku studentce podejrzliwe spojrzenie, pełne wiary i, o dziwo… pokątnego zaufania? Nagle się w Rainerze przestawiają trybiki i choć wciąż nad nią konspiracyjnie pochylony, to głos ma łagodniejszy. — Nosisz na sobie klątwę?
— Wasza dwójka! — Znikąd, jak w tym serialu o historiach zbyt absurdalnych, by mogły wydarzyć się w realnym życiu (a jednak), zza rogu wychodzi bibliotekarka. — Wasza dwójka natychmiast opuszcza to miejsce. Wrócicie, jak przypomnicie sobie, czym jest wychowanie!
Dla większej teatralności zgarnia z rąk Hereny książkę, gestem agresywnym i władczym wskazując na drzwi wyjściowe.
— Szybko, nie chcę was tu dłużej widzieć. I słyszeć!

@Tohan Herena


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Tohan Herena

Nie 4 Gru - 21:47
Wiedziała - była wręcz pewna, że to było za proste. Trolle czy inne, klątwy i tym podobne to nie zwykłe duchy. Może to było tego wszystkiego powodem? Jakiś brak... ekscytacji na to słowo? Bo czym były duchy? Czymś, co zmarło i czego już nie ma; czymś co nie ma najczęściej wpływu na to, co dzieje się dookoła.
- Mnie to nie bawi - stwierdziła, a zaraz po tym, chociaż zaraz wbiła w niego spojrzenie. - Jakiego świata? - zapytała prędko, nie wiedząc nawet ci miałaby na ten temat myśleć. W końcu... śmiał się z niej już przez przeszło tydzień - dlaczego miałaby teraz mu wierzyć? Że nie wodził jej za nos? A może on sam się przestraszył jej? Może...
- Nie myślę, że to ty ich mordujesz. Studiujesz co studiujesz, ale wątpię, żebyś ryzykował wybieraniem ofiar z takiego miejsca... - stwierdziła, marszcząc brwi. Zastanowiła się chwilę nad tym, dłuższą - jakby rzeczywiście rozważała podobną kwestię, że Rainer mógłby być mordercą, ale to tym bardziej jej nie pasowało, im dłużej się nad tym zastanawiała...
- Łatwiej by ci było zacząć od slumsów, gdybyś był psychopatą rzecz jasna - rzuciła, zastanawiając się jak wiele powinna pozostawić niedopowiedziane - a jak wiele słów powinno wypłynąć z jej ust. Czasem nie wyczuwała tej japońskiej granicy, choć przecież nie była tak zupełnie obca w tej kulturze. A jednak europejskość czasem przejmowała nad nią stery - a może raczej brak bliskich znajomości? - Nie, że nie byłbyś zdolny, tym bardziej przy wiedzy... bo to na pewno ktoś, kto posiada wiedzę jest sprawcą, jeśli to jest... ktoś - rzuciła znów. - Ale twoja rodzina byłaby w stanie to... przykryć. Bardziej niż to co dzieje się teraz w mediach, w sieci... I przepraszam, okej? To nie... to nie to było moim celem, okej? Ani ta ręka, ani to śledzenie... To... po prostu... denerwujesz mnie - stwierdziła znów, bardziej naburmuszona, kiedy zarzucił jej, że to właśnie jej zachowanie nie było w porządku - bo nie miała na to żadnych argumentów. Nawet jednego, nawet pół! Bo wiedziała, że nie powinna nie tylko kogoś śledzić, ale też poczuła się głupio na to, co zrobiła - i że wcale nie czuła się winna wbicia swoich paznokci w jego dłoń. On pierwszy zaczął! Gdyby nie zachował się w ten sposób! Gdyby...
Podskoczyła nieco w krześle, odrobinę wystraszona na to uderzenie. Znów jak szara mysz siedząca gdzieś pod kościelną miotłą i chowająca się przed parafialnym kotem. Chociaż może odrobinę bardziej butna, nieco bardziej szczera, jakby nie bała się go już tak bardzo - bardziej samego otoczenia dookoła...
- Mów ciszej! - upomniała go półszeptem, marszcząc brwi, odwracając znów od niego wzrok, a przynajmniej na moment, bo kiedy tak się w nią zaczął wpatrywać, odwzajemniła to spojrzenie. Nawet, jeśli było dla niej zupełnie niekomfortowe - jakby chciała podtrzymać fakt, że byli na równi. Mogła być płochliwa, ale wcale się go nie bała...
- Niechęć? Sadyzm... zemsta? Może... - zawahała się, milknąć zaraz na jego pytanie o klątwę. Nie chciała o tym mówić, nie z nim, przecież znów ją wyśmieje! Znów... Odwróciła od niego wzrok, chcąc zaraz zbyć jego pytanie, kiedy nagły głos bibliotekarki sprawił, że od razu podskoczyła w miejscu w przestrachu, uderzając się z Rainerem czołami, na co też od razu wstała z krzesła, wymijając go. Odruchem było dla niej, żeby pokłonić się przed kobietą, prędko wypuszczając duże tomiszcze książki. Zdusiła w sobie chęć przeproszenia, dość prędko ruszając w stronę wyjścia z biblioteki, nie chcąc mieć jeszcze więcej kłopotów w tym miejscu przez siebie, czy przez studenta.
Dłonią masowało obolałe miejsce po zderzeniu z chłopakiem, powstrzymując łzy z bólu, kiedy wyszła w końcu przed bibliotekę. Zamknęła za sobą drzwi, była tego pewna, ciesząc się po cichu, kiedy znalazła się sama na cichym korytarzu. Ruszyła krok, drugi, obróciła się zerknąć jeszcze znów czy na pewno nie zapomniała niczego z biblioteki i mało znów się nie przewróciła na Rainera, kiedy go zauważyła.
- Nie rób mi tak! - znów się oburzyła, starając ściszyć głos, tym bardziej kiedy dopiero co bibliotekarka wyrzuciła ich z biblioteki za głośne zachowanie... I tym bardziej, że chyba wyglądała jeszcze gorzej, znów w pół płacząc i z czerwonymi polikami.
- Nie noszę na sobie klątwy, okej? To... to po prostu... nie wiem co! Po prostu tak już jest, że... szczęście, że ludzie umierają i... - mówiła, czując gulę w gardle. Nie wierzyła w to, że to nie była klątwa - ale musiała zachowywać pozory. Ludzie przecież nie wierzyli w klątwy, uznawali to za wynaturzenie i bajki, ale niektóre z bajek były prawdziwe! Ludzie przebrani za potwory i trolle, wiedźmy z różnych lasów... to wszystko było...
- Przypadek, przesądy. Babka mnie zabierała na egzorcyzmy i oczyszczenia, nic nie dawało, więc to nie klątwa, okej? Po prostu szczęście.

| Zt x2 na korytarz?

@Seiwa-Genji Rainer


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 Dq3ChDC
Tohan Herena
Miyashita Ruuka

Pią 10 Mar - 0:01
23.01.2037

Niematerialny byt miał swoje uroki. Z pewnością nikt nie czepiał się jego osoby względem tego, gdzie pójdzie - czy co dokładniej będzie tam robił. W trakcie swojej poza-fizycznej egzystencji, ciemnowłosy zdążył zwiedzić różnego rodzaju akwaria, czy inne muzea. Miał w końcu teraz na to czas. Aż nadto czasu. Co prawda, uczucie zwątpienia, czy marnowania swojej egzystencji towarzyszyły byłemu policjantowi, jednak starał się o tym nie myśleć. Z tego też powodu postanowił uciec przed wszelkimi nie-życiowymi dylematami i dać sobie chwilę na odpoczynek. Tym też sposobem, znalazł się w uniwersyteckiej bibliotece w sekcji z mitami i legendami Japonii. W piątkowy dzień większość studentów myślała raczej o imprezie, aniżeli spędzaniu czasu otoczonymi książkami. Po ostatnich wpadkach wolał unikać kontaktu z ludźmi, którzy byliby w stanie go dostrzec, więc tutaj mógł sobie pozwolić na bezpieczne udawanie drzemki i przespanie się z własnymi problemami. W najgorszym wypadku musiałby ewakuować się do jakiejś toalety i udawać, że jest męską, toaletową Hanako-san.

@Ejiri Carei


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 3TGCubZ
Miyashita Ruuka

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Nie 12 Mar - 23:14
Słabość, co zaległa ciele razem z gorączką, w końcu odpuściła. A mimo powrotu na uczelnię i nadrabiania zaległości, miała trudności w skupieniu na faktycznych tematach, który całkiem wyraźną stertą, zalegały na biurku nie tylko w mieszkaniu. O praktyczne elementy portfolio, nie martwiła się. Obrazów i rysunków miała aż nadto, a i z odnalezieniem natchnienia, nie miała kłopotu. Tym, co ją niepokoiło i nie pozwalało skupić właściwie, była nieustanna potrzeba zrozumienia - co właściwie stało się w śnie-koszmarze? Coś, brzydko kołatało się pod czaszką, krążyło w piersi, jak ćma wokół miejsca, gdzie miało drgać światło lampki - a brakowało go.
Przy piątkowym popołudniu, zdecydowała się na najprostszą decyzję i próbę znalezienia odpowiedzi. A uniwersytecka biblioteka, w zasobach wystarczająco rozległych, posłużyć miała informacją - czy spotkała we śnie yokai? A jeśli tak - jakie? Nie dawało jej to spokoju, tym bardziej, że boleśnie umykało jej coś, co tam musiała odkryć, a może zrozumieć? Poczuć? Za każdym razem, gdy przymykała oczy, rozmazane obrazy, ulotne wrażenia wracały, trącały struny wspomnień i umykały, jak przelewana przez palce woda. Męczyło ją to i podjudzało jednocześnie, jak niedokończone obrazy, którym brakowało finalnej kreski, czy koloru.
Usiadła w ciszy, przy jednym z  wolnych stolików. O tej porze, w piątek - rzeczywiście łatwiej było o miejsce. Nie spodziewała się więc niepokojów. Odnalazła odpowiedni dział - szczęśliwie, legendy i stare opowieści wciąż cieszyły się obecnością przynajmniej na niektórych kierunkach, jak elementy tradycji, czy wiary oraz religii Japonii, które z konieczności wpisane były w historię także tej nadnaturalnej strony rzeczywistości. Pamiętała nawet kilka pozycji, których tytuły wypatrzyła na półkach u swej babci. To od niej usłyszała do tej pory najwięcej o nie-tak-widzialnym świecie. I chociaż dawno temu, traktowała wszystko jak opowiadane do poduszki baśnie - podobały jej się, zaszczepiając tęsknotę i świadomość w wierze.
Z namysłem zawędrowała między ciasne regały, przeglądając tytuły, rozglądając się alejkami, by w jednej, niemal pod ścianą, dostrzec sylwetkę. W zaaferowaniu, wzięła za jednego ze studentów - tych śpiący w różnych miejscach już spotykała, dlatego, nienachalnie zbliżyła, rozumiejąc, że jedna z poszukiwanych książek, znajdowała się nieco nad głową chłopaka - Przepraszam...potrzebuję tylko tej książki - szepnęła niepewna, czy zostanie usłyszana, a w samej bibliotece, głosu podnosić nie chciała. Zatrzymała się bardziej niepewnie, zaplatając ręce przed sobą. Spoglądała to na chłopaka, to na poukładane wyżej pozycje. Dopiero w bliskości - dostrzegła coś więcej. Niekonieczną, i niepełną - materialność - Oh - wyrwało jej się, gdy zamrugała. Tutaj - ducha jeszcze do tej pory nie spotkała.

@Miyashita Ruuka


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Miyashita Ruuka

Nie 12 Mar - 23:52
Cisza i spokój. To z pewnością określenia, które niejedna osoba kojarzyła z bibliotecznym krajobrazem. Ciemnowłosy z pewnością nie liczył na to, że ktokolwiek pojawi się w tym miejscu, a każda kolejna chwila pozwalała mu na więcej półsennych refleksji. Niby jego byt wypełniała względnie pojęta samotność i pustka, jednak nawet jak nikt cię nie widzi - czasem potrzebujesz miejsca, w którym nie słyszysz miliona dwustu opinii o nowym influencerze i jego psie w sukience. Pogrążony we własnych rozważaniach względem swojej egzystencji, były policjant nawet nie dostrzegł zmiany w swoim otoczeniu.
- H-Huh? - mruknął tylko tak, jakby nie udał mu się rzut na słuch przez co kompletnie nie zrozumiał kto i o co dokładniej go pyta. Taki jednak był już los, a mechaniczna kostka każdemu potrafiła dać w kość. Zamrugał tylko dwukrotnie, odgarniając swoje włosy z twarzy, aby zlokalizować źródło dźwięku. - Yōkai w historii Japonii? - odczytał tylko tytuł książki, instynktownie próbując po nią sięgnąć. W swoim letargu sprawił, że jego dłoń mimowolnie przeniknęła przez docelowy obiekt, co poskutkowało tylko krótkim i odrobię zaskoczonym: - Oh...
Speszony tym zajściem mruknął tylko pod nosem bliżej nieokreślone przeprosiny, aby następnie podnieść się z miejsca i dać dziewczynie dostęp do półki z skazaną książką.


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Ejiri Carei

Sro 15 Mar - 22:01
Biblioteka niosła ze sobą spokój. Ten - wymuszony zasadami, ale i malowany inną płaszczyzną spokojności. Rozumiała potocznie wołanych kujonów, dlaczego odnajdowali tu swoją ostoję. Wiedza, ogromna, skumulowana na półkach, w alejkach, mieściła w sobie szelest ciszy, co mieszał z szeptami nieuchwytnymi i szumem przewracanych kartek. Całość brzmiała jak dziwna, kojąca melodia, gdy wystarczająco mocno chciało się słuchać. Carei ją lubiła. Nigdy nie umiała nazwać, przekazać, ale przysiadywała z cichą tęsknotą, co zgrywała się zawsze, gdy natchnienie igrało z jej zmysłami. Podobna wizja, trącała ją w ramię od momentu przejścia progu wypełnionego wonią woluminów pomieszczenia. Zupełnie tak, jakby sczytało z jej drgających niespokojnie myśli - potrzebę. Prawda w końcu, lubiła być odkrywana. Kusiła na wiele sposobów. Ta , której poszukiwała artystka, zakleszczyła się w umyśle, zakotwiczona jak niedokończony obraz - bo zbrakło farb, które oddałyby prawdziwość malowanej mozaice twarzy. A i tym razem - o tożsamość chodziło. Tę niecodzienną, nadnaturalną, ale obecną. I czuła ten brak zupełnie, jakby ktoś wyrwał jej spod piersi fragment, którego nie mogła znaleźć. Co za yokai spotkała? Czego świadkiem była...i czyjego życia uratować nie potrafiła? To bolało. Wierciło się cierniem, kuło, przypominało. I nie dało spokoju, dopóki - znajdzie ukojenia.
Nie działała na czuja. Znalazła dział, który - jako pierwszy przychodził jej do głowy. Wiedziała też, że to co ukryte w legendach, legendami tylko nie było. Kryło tożsamość światów, co jak przysłonięte woalem żałobnym, kryły się za granicą śmierci. I chociaż rzeczywistość ta - nie przerażała tak bardzo, gdy pierwszy raz cienie otuliły ją ciasno, domagając się uwagi - wciąż czuła dreszcze. Tak wiele nieznanych jej istot krążyło wokół nieświadomych ludzi, że zastanawiała się czasem, czy to oni - nie są tylko intruzami. Ale - Eji bardziej przerażali ludzie. To wiedziała.
Wybrana alejka, mieściła w sobie nowość, nie tak codzienną. Obecność - chociaż nie zakłócającą przestrzeni wypełnionej płynącej cicho wiedzy, ale dziwnie oderwaną. Zrozumiała to dopiero po chwili, niemal zgranym równo "Oh" wypowiedzianym jej i ducha głosem - bo to przeźroczystość przesuwająca się po książce, nadała całości potwierdzenia - To jest pierwsza pozycja na mojej liście... - zaczęła, ścigając lot pół-przeźroczystej dłoni, by zaraz potem samej wspiąć się na palce i sięgnąć wybranej księgi. Oparła się potem plecami o ścianę, zerkając na drugą stronę alejki i na towarzysza, jakby z sygnałem - że tak widzi go. I w najmniejszym stopniu jej to nie przeszkadza - Muszę wziąć jeszcze ze dwie... - mówiła na głos, zerkając jednak na ducha, niezrażona - w końcu, mógł coś wiedzieć, mogąc dostrzec stronę - wyraźniej - Interesują mnie... - jak miała to wytłumaczyć? - Psowate yokai - czy na półkach było rozróżnienie - odzwierzęcych istot? Bliżej jej było do odkrywania tajemnic tych kotowatych, nieco - lisich... Sięgnęła po opcję trzeszczącą o naukowej naturze youkai i oczywiście - legendy - Nie chciałam panu przeszkadzać - mówiła, gdy dociskała już woluminy do piersi, zastanawiając się przez chwilę, czy jednak nie przesadzała. Każdy z podręczników nieco ważył, a grubością, rzeczywiście wieściły spory zasób informacji.

@Miyashita Ruuka


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Miyashita Ruuka

Sro 15 Mar - 22:38
Czy prosił o tak wiele? Ruuka z pewnością marzył o chwili odetchnienia od miejskiego zgiełku. Mimo to, spokojny wieczór zdążył dobiec końca, zanim w ogóle mógł się rozpocząć. Do tego wszystkiego dochodził fakt, że niekoniecznie był w stanie jakkolwiek ukryć swoją niematerialną formę egzystencji. Przynajmniej nie musiał borykać się z jakimiś nader spanikowanymi reakcjami na jego 'duchową' formę. Ostatnim czego teraz potrzebował było wysłuchiwanie o tym, że na uczelni uniwersyteckiej straszą duchy w postaci byłego policjanta. Mimowolnie przyglądał się kolejnym pozycjom, które dziewczyna zabierała ze sobą.
- Jeśli to do jakiejś pracy, nie lepiej byłoby to zrobić o kotach? Albo lisach? Powinny mieć więcej materiałów - stwierdził tylko na słowa dziewczyny, aby chwilę później jego nie-tak-stare ego ugodził nader potężny cios w formie nader kulturalnego odniesienia osoby. Czy wyglądał jednak na tyle staro by tytułować się per 'pan'? Z jednej strony miał już swoje lata życia i de facto - nie-życia też. Raczej niewiele osób w wieku powyżej kilku lat zwracało się do niego w ten sposób. Odkaszlnął pod nosem, odgarniając tego typu rozważania na dalszy plan, aby dodać nieco zamyślonym tonem: - Chociaż lisy to chyba w sumie psy. Tak samo jakieś tanuki. Może nawet tengu...


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Ejiri Carei

Nie 19 Mar - 12:39
Bardzo często współcześnie, obszar historii i kultury japońskiej, którego akurat poszukiwała, był ignorowany. Stąd i nie tak oczywiste pomysły na znalezienie interesujących ją źródeł. Kusił ją dział z plakietką "fantasy", ale potrzebowała faktów bez mieszaniny wplatanej głęboko wyobraźni. Tę, dopracować potrafiła sama, nie potrzebowała do tego cudzych podpowiedzi. Wciąż, by móc odzyskać spokój, by zrozumieć, co i dlaczego się wydarzyło na początku stycznia, musiała dostrzec do stworzenia - stworzeń? które spotkała we śnie. Tam, gdzie - to pamiętała - rozpaczliwie chciała wrócić, nie będąc jednak pewną - dlaczego. Coś piekliło jej się w piersi, coś wierciło niespokojnie, ciągnąc myśli Carei do obrazów i scen, których - wyraźnie jej brakowało.
I teraz z zaciskanymi w ramionach tomiszczami - Legendami, bestiariuszem i traktacie o drugiej rzeczywistości - zdecydowała się przenieść z alejki, do wybranego pod oknem stolika, znajdującego się dosłownie u wylotu. Nie poruszyła się tylko ze względu na słowa, które spotkany duch z uprzejmości prawdopodobnie - oferował. Zanim odpowiedziała, zawahała się. Finalnie, w skupieniu obserwując chłopaka, pokręciła głową - To nie do pracy, a nawet gdyby...czy zawsze powinno się wybierać tematy łatwiejsze do realizacji? - podciągnęła książki wyżej, by wesprzeć się podbródkiem o krawędź jednej z nich - Śnił mi się - sprostowała w końcu, wydymając przy tym wargi. Nie miała właściwie powodu, dla którego nie mogła podzielić się tą wiedzą, chociaż - nie miała pojęcia, czy yurei - w ogóle to zainteresuje. Pokręciła głową jeszcze, ale niepewnie - Tanuki... tengu. Nie, chyba... nie jak lis. Był większy. Jak duży pies. I oko miał jak...kot. Z pionową źrenicą - i był ranny - ale ostatnich słów nie wypowiedziała na głos. czy dobrze pamiętała, czy tylko umysł dopowiadał obrazy, które zagubiła? Mimo wszystko, zapamiętała obie nazwy, by doczytać informacje. Wezbrał w niej smutek, rozlewając szerzej, zgarniając i cień ślizgający w źrenicach. Wina, której nie rozumiała. Pomoc, której nie umiała okazać.
- Będę tu, u wylotu alejki i zapewne będę wracała, wiec jeszcze chwilę będę zakłócać panu spokój - uniosła głowę wyżej, wyrywając się z więzów zamyślenia - ale miło mi będzie w towarzystwie - łagodny uśmiech przemknął przez wargi i znikł, gdy skłoniła się lekko i powoli odwróciła, kierując do wybranej lokacji.
Rozłożyła książki na blacie stolika, obok postawiła nieduży, przenośny laptop. Książki miały tę zaletę, ze zawsze posiadały wskazane źródło. I chociaż niekoniecznie wszystkie mogła znaleźć w bibliotece, zasoby Internetu, mogły wskazać jej coś więcej.
Minęła chwila, nim przejrzała kolejne scenerie i opisy religijnych pomysłów. Wśród nich, wspomniane tengu i tanuki. Spis treści z drugiej z pozycji, podsunął jej nowy termin. - Inugami - przeczytała na głos, zerkając w stronę ducha - słyszał pan o nich? - Litery mieniły jej się przez moment, ale odnalazła właściwą stronę, śledząc rozpisany dość pobieżnie opis. Psi duch. Opiekun lub wyznacznik zemsty. Zmarszczyła brwi mocniej, odnajdując jedną z prowadzonych koncepcji wierzeń powstawania yokai w tej naturze. Czemu, tak często to okrucieństwo musiało wyznaczać taką moc? Z westchnieniem, rozłożyła dłonie na boki, a policzek oparta na otwartej stronie i rysunku, rzekomo przedstawiającym stworzenie. Przymknęła powieki. Miała ochotę przeprosić. Nie wiedziała tylko kogo.

@Miyashita Ruuka


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Mistrz Gry

Pon 3 Kwi - 0:36
Palce wertują strony zabieranych z regałów ksiąg. Pomiędzy warstwami pergaminu leją się słowa, bardziej lub mniej dla was zrozumiałe, ale wciąż istotne. Niektóre z definicji zdobią małe ilustracje. Powykręcane stwory, istoty, człekokształtne kreatury o oczach znaczonych charakterystyczną, białą plamą. Zajmuje wam chwilę zanim czujny wzrok Ejiri wpierw chwyci zarys ni to sierści, ni rozmalowanego pod tekstem dywanu. Dywan ten jednak ciągnięty ciemnym tuszem, który zdaje się, że nie wsiąknął tylko w sploty welinu, ale dalej, głębiej, do świadomości. Ejiri, wraz z czytanymi słowami niemalże słyszysz ten sam skrzek, co tamtejszej nocy. Cichy, błagający o pomoc, dziwnie uzależniający. Czytasz: “Keukegen — 毛羽毛現, ang, fluffy hair appearance. Keukegen to yōkai w wyglądzie przypominające domowego psa: ich cała sylwetka pokryta jest długimi, brudnymi włosami. Przesiadują w ciemnych, zimnych miejscach. Najczęściej spotkać je można pod deskami mieszkań oraz wkoło głośnych domostw. Kojarzone są z chorobami i je też na człowieka zsyłają. Z natury są nieśmiałe, stąd unikają kontaktu z drugim człowiekiem. Jeśli ten natomiast się zdarza, musi dziać się w ich świecie coś rzeczywiście złego”.
Mistrz Gry

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Miyashita Ruuka

Sro 5 Kwi - 0:25
Bywały sytuacje, w których ciemnowłosy potrafił spędzić kilka godzin w jednych aktach. Dogłębna analiza, czy studiowanie dawnych spraw z pewnością było znacznie ciekawsze, aniżeli przyglądanie się encyklopedycznym definicjom. Z tego też powodu poziom skupienia Ruuki przypominał ten złotej rybki. Spojrzenie dawnego policjanta powędrowało mimowolnie za okno, przyglądając się stopniowo topniejącemu śniegowi.
- Inu... kami? Psi bóg? Nie lepiej spytać o to w świątyni? - powiedziałby tylko w stronę dziewczyny, która wertowała kolejne kartki, zastanawiając się nad tym, który obszar Japonii specjalizował się w tego rodzaju zwierzęcych patronach. Sam ciemnowłosy spojrzał nawet w kierunku Carei, jakby oczekiwał jakiś większych znalezisk. Mimo to pewne kwestie niekoniecznie tutaj współgrały. - Chociaż jeśli miał pionowe źrenice to w sumie chyba jakiś demon - dopowiedział tylko, zastanawiając się jaka jest teraz pogoda w Nagoyi i czy dziewczyna ma czas i pieniądze na krótką wycieczkę.


Biblioteka uniwersytetu - Page 2 3TGCubZ
Miyashita Ruuka
Sponsored content
maj 2038 roku