System kolei w Fukkatsu przewozi dziennie ok. 7,5 mln pasażerów, co niemal sięga wartości, jaką osiąga tokijski odpowiednik. Wielkość sieci metra wynika z rozległości miasta, sama kolej zapewnia szybką i wygodną komunikację na terenie nie tylko centrum, ale wszystkich dzielnic oraz stref podmiejskich. Spośród 11 linii metra 7 z nich ma wyloty i torowiska prowadzone na ziemi lub ponad gruntem na wiaduktach, zwykle na początkowych i końcowych odcinkach. Naziemna trasa ma długość ok. 30 km, co stanowi niecałe 10% całego metra w Fukkatsu. Reszta usytuowana jest pod powierzchnią ziemi.
Centralna stacja metra na linii Migashima-Toshiokoppe jest jedną z największych w mieście. Znikając w tunelu prowadzącym ku podziemnej strefie, przechodzi się do olbrzymiego peronu z masą nowoczesnych sklepów, w których można otrzymać najpotrzebniejsze produkty. Z samego rana nie brakuje tu ludzi spieszących się do pracy i zaspanych uczniów kierujących do szkół. Na miejscu zawsze są także oshiya, choć ich funkcja nie jest już tak potrzebna jak dawniej. Japońscy "upychacze" monitorują jednak przepływ pasażerów i w razie konieczności pomagają wejść im do poszczególnych wagonów.
Przez stację przewijają się dziennie setki tysięcy zabieganych osób. Statystyki normują się dopiero późną nocą, kiedy linie puszczają mniej pociągów. Mówi się zresztą o jednym konkretnym, który przybywa punktualnie o godzinie 4:04 na peron, choć nie ma go w żadnym rozkładzie. Ci, którzy jakimś cudem znajdą się wtedy w okolicy torów, dostrzegą diabelsko szybki pojazd bez żadnego maszynisty wewnątrz. Drzwi otwierają się, zachęcając do wejścia. Pogłoski wspominają jednak o tym, aby nie wsiadać do żadnego z wagonów. Nie można zapominać, że choć oczy dostrzegają metalowego kolosa, podobny pociąg nie istnieje.
Czy Tsunami znów nadużywa swojej władzy?
Źle mu z oczu patrzy, poza tym to on szarpie za broń funkcjonariusza, nie?
Miał gdzieś ich tłumione podszepty, ich ekscytację na pokazywany spektakl. Był gotów rozłupać czaszkę żywej osobie - nie yokai o niehumanoidalnych posturach i gargantuicznych rozmiarach; nie zwierzętom przemienionym w małe bóstwa. Czekał jedynie na sygnał, na to, aby kamery uwieczniły, że nie on zaczął. Tyle by wystarczyło, aby się usprawiedliwić przed przełożonymi. Obrona konieczna. Brzmiało znośnie.
Aż nagle cały plener jakby zatrząsnął się w posadach. Ściskające rękę palce wzmocniły uchwyt, ale nie z potrzeby wyrządzenia większej szkody. Bardziej tak, jakby nie chciał, by ich rozdzielono. W tarczę amoku zaczęły jednak trafiać słowa. Wpierw odbijały się od niej bez problemu, ale z każdą nową sylabą naruszały strukturę, aż wreszcie w jednym miejscu zgrzytnęło. Pojawiła się sieć poprzedzająca pęknięcie i kiedy kątem oka Arihyoshi wyłapał ruch, w spojrzeniu coś się zawahało.
Pochwycone przez dziewczynę ramię w dotyku przypominało granit - napięte mięśnie czekały na nadchodzącą walkę, ale już na tym etapie decyzja zapadła. Był gotów poświęcić swoją karierę i być może zdrowie wielu niewinnych mieszkańców, stłoczonych wokół nich w ciekawskim obmurowaniu. Ale jego równanie nie zakładało nowego czynnika. Nie tej wagi.
- Zaryzykujesz kolejne życie?
Siła wtłoczona w tkanki była skora, aby zepchnąć gówniarza ze schodów, ale powstrzymał się przed tak skrajnym odruchem. Byli stosunkowo podobnej postury, ale nie ulegało wątpliwościom, że budowę sylwetki reprezentował bardziej zbitą. Nie szczędził pokazu fizycznych zdolności, kiedy szarpnął go na bok, z błyskiem w oczach, który mógłby uchodzić za niesmak.
- Upiekło ci się.
Źle, że Ejiri się wtrąciła. Teraz była kolejną kropką dopełniającą pełen obraz żałosnych słabości, jaki starał się zakryć przed wzrokiem wrogów. Nie miał ich zbyt wielu, nie tak osobistych, ale dmuchał na zimne od kiedy pamiętał. Wątpił w moc sprawczą dzieciaka, którego miał przed sobą. Jeszcze jeden obraz psychicznej nędzy, kolejna sterta skundlonej sierści, kopana przez wyższych stanowiskiem kolegów po fachu, jednostka zadzierająca głowę tak, by choć iluzorycznie wydawać się większym niż w rzeczywistości.
Ale nie miał skrupułów i choćby to sprawiało, że stanowił niebezpieczeństwo dla kogoś, kto mógłby nie spodziewać się ataku.
Chodźmy stąd... proszę.
Dotknął jej ramienia, wcześniej wyplątując się z imponującego zamknięcia dziewczęcych paliczków. Mógłby przysiąc, że gdyby sama nie postanowiła go puścić, nie dałby rady jej z siebie strząsnąć. Dlaczego jednak tak bardzo zależało jej na ochronie obcego, jakby to jemu, żołnierzowi i przykładnemu obywatelowi, zarzucała napaść?
Sprawa była jednak skończona (choć według Arihyoshiego: wstrzymana) i sam nie rozumiał, dlaczego pozwolił na jego ucieczkę skoro miał go już w garści.
Seiwa-Genji Enma and Ejiri Carei szaleją za tym postem.