Nawet najbardziej zagorzali bywalcy potrafią zgubić się w meandrach tego miejsca. Nie bez powodu zresztą do pobrania jest specjalna aplikacja, której zadaniem jest nawigowanie gości po całym terenie. Nikka jest największym centrum handlowym w Fukkatsu, w którego skład wchodzi blisko 550 sklepów, ponad 60 restauracji, kawiarni oraz barów, 10 kin, karaoke, kręgielnia oraz słynny szklany most przeciągnięty na najwyższym piętrze między najbardziej oddalonymi od siebie punktami. Najodważniejsi mogą zmierzyć się z olbrzymimi wysokościami, przy jednoczesnym wrażeniu chodzenia po powietrzu. Na parterze, w samym centrum, uświadczyć można za to relaksu w specjalnie wyselekcjonowanej części przeznaczonej na ogród. Strefa ta imituje niewielki park z zadbanymi klombami, drzewkami i kwiatami. Z zewnątrz zachwyca także szklany dach, którego powierzchnia odbija od siebie wszystkie kolory tęczy w najpogodniejsze dni.
Dziewczyna nie należała do osób, które wiedziały doskonale co powinny powiedzieć w danej chwili i jak odpowiednio dobrać słowa do siebie, aby druga strona poczuła się dobrze i zmotywowana. Bo podręczniki i wszelakie porady z głupich gazetek nie były w stanie zastąpić doświadczeń z prawdziwego życia.
- Och! Brzmi naprawdę interesująco. Planujesz umieścić jakieś easter eggi z poprzednich części? - zapytała naprawdę zainteresowana. Lubiła czytać różne serie, albo nawet oglądać czy też od czasu do czasu zagrać i odnajdywać jakieś ukryte smaczki nawiązujące do poprzednich pozycji. Były to naprawdę miłe i interesujące gesty ze strony twórców. Co prawda nie chciała brzmieć jak ktoś, kto próbuje coś wymusić na swojej rozmówczyni, a już tym bardziej w jakikolwiek sposób ją pouczać czy też mówić co ma robić, bogowie brońcie, ale wewnętrznie, tak po cichutki, naprawdę na to liczyła.
Jej uśmiech jednak został bardzo szybko zgaszony, kiedy usłyszała kolejne słowa, które padły z ust ciemnowłosej. Yue delikatnie zmarszczyła brwi, ni to w zastanowieniu, ni to w lekkiej złości.
- Yu-san... znaczy się, Trzynastko, nie mów tak. Mój styl ani nie jest gorszy, ani lepszy od twojego. Po prostu mamy dwa różne style. Nigdy nie kwestionuj swojego stylu i talentu. Więcej wiary w siebie! Osiągnęłam swój mały sukces głównie dlatego, że piszę nowelki o miłości męsko męskiej. Lubię tę tematykę, uważam ją za naprawdę interesującą, ale też wiem, że współcześnie jest to dość aktualny temat. I łatwo się sprzedaje. Oczywiście, moje historie to nie tylko miłość między jednym facetem a drugim, jest tam również dramat, tragedia, czasami poruszam naprawdę ciężkie tematy, ale koniec końców - to wciąż miłość. Ty z kolei piszesz na o wiele bardziej poważne tematy, bardziej dojrzale i twoja twórczość jest skierowana raczej do zupełnie innej publiczności. Dlatego też bardzo się proszę, Yu-sa-- znaczy się, Trzynastko, nie poddawaj się i przyjmuj każdy komplement, jaki dostaniesz. Bo na niego zasługujesz. - Yue sięgnęła po filiżankę, jednakże kiedy zorientowała się, że naczynie jest puste, z cichym rozczarowaniem na powrót je odstawiła. Może powinna coś jeszcze zamówić? Była wystarczająco pobudzona, więc druga kawa raczej nie wchodziła w grę. Może lemoniadę?
- Hm? Duchy? Wierzysz w ich istnienie? - zapytała ją, przechylając głowę lekko na bok, nie spuszczając z jej twarzy spojrzenia błękitnych tęczówek.
Czy ona sama wierzyła w duchy?
Ciężko powiedzieć.
- Sama chyba w nie nie wierzę? Chociaż nie wiem. Moja babcia wierzyła. Często opowiadała mi przeróżne historie. Pamiętam też, kiedy byłam dziecko i często u niej nocowała, to wielokrotnie wydawało mi się, że widziałam kątem oka jakiś cień, a różne przedmioty znajdowały się w zupełnie innym miejscu, niż początkowo je zostawiałam. Ale z biegiem lat wspomnienia zaczęły się zacierać i chyba to wszystko było tylko w mojej głowie. Wiesz, wpływ opowieści mojej babci. To się nazywa jakoś... hm... hm... paranoidalia? Nie. Para.. para.. A! Wiem. Pareidolia! Tak to chyba szło. - mimo jej sceptycyzmu do duchów i innych bytów pozaziemskich - tematyka dla Yue wydawała się naprawdę interesująca.
- A ty miałaś jakieś doświadczenia? No wiesz, z duchami?
@Yū Kataoka
W nieoczywisty sposób pokłady cierpliwości i chęci kontaktów społecznych u Senzakiego wciąż nie ulegały nadmiernemu wyczerpaniu. Być może zbliżający się okres świąt, zimy i zaciskania pasa przez mniej zamożnych obywateli, a co za tym idzie, zmniejszona ilość desperatów pojawiających się w kasynie nie nadwyrężała jego nerwów aż tak, jak dotychczas. Powroty bezpośrednio z pracy do domu przestały być aż tak pożądane a ostatecznie często porzucane na rzecz restauracji, czy też bezcelowego przejścia się po parku. Z ogólnie pojętego braku zajęcia Tetsu pojednał się nawet z garnkami, wizyty w osiedlowych sklepikach traktując jak dodatkowe źródło nie tylko ingrediencji jak i interakcji międzyludzkich. Miejscowe staruszki najpewniej uznały go już za stałe wyposażenie sklepu, zawsze gotowe podać ryżowy makaron z najwyższej półki.
Tym bardziej miotał się bez celu, kiedy trafiał mu się dzień wolny. Senzaki wciąż nie przywykł, że musi samodzielnie zagospodarować sobie pół dnia więcej, co gorsza doszedł do wniosku, że wcale nie ma ochoty spędzać go w zaciszu domowym. Pogoda była jaka była, raczej odstręczała od wychodzenia na zewnątrz, jednak przechadzka po świeżym powietrzu miała szansę zaowocować jakimś planem na resztę późnego popołudnia. I tak gdzieś w okolicach parkowej sadzawki zastał go sms od Ali, niejako wybawiając z kłopotu.
Główne centrum handlowe z pewnością nie było ulubionym miejscem Tetsu. Wielki moloch, który spokojnie mógłby robić za miniaturę osobnego miasta a przynajmniej miejsca zbrodni, gdyby komuś przyszło się zgubić w skrzydle odzieżowym i nie dożyć odnalezienia przez pluton sprzątający, albo hostessy roznoszące kupony rabatowe do KFC. Na szczęście jakiś skrupulatny nerd stworzył aplikację, dzięki której nie trzeba było się żegnać z rodziną przed wyruszeniem na wyprzedaże, w obawie, że nigdy się z nich nie wróci. Czasami mężczyzna się zastanawiał, czy sami właściciele tego kolosa są świadomi ilu mają najemców. Być może pomiędzy luksusowymi butikami czaiła się chińska buda bez zezwolenia, dbająca o to, żeby przywiązane pod centrum czworonogi znikały w tajemniczych okolicznościach.
Póki co jednak Senzaki nie martwił się o swój żywot, świadomy, że chodziło o konkretny sklep, który też aplikacja dokładnie mu wskazała. Nieczuły na wszelkie zaczepki zarówno ze strony błąkających się ulotkowiczów jak i kryptożebraków od trzech lat zbierających na ten sam bilet autobusowy do domu, dość szybko dotarł pod wskazany adres. Nie był świadomy ile mogą ważyć farby czy płótna, nigdy nie widział artystów przy pracy, ani tym bardziej na zakupach. Jeszcze w trakcie jazdy ruchomymi schodami próbował sobie zwizualizować o jak wiele pudło może chodzić bo zawsze gdzieś tliła się iskierka niepokoju, że mógłby jednak nie podołać wyzwaniu i jego męskie ego ucierpi na oczach kobiety.
Wbrew temu co można by sądzić, wzrok Senzakiego w pierwszej kolejności padł na Itou sterczącą obok swoich zakupów, której posłał półuśmiech przyspieszając nieco kroku. Pudło było mniejsze od malarki, z kolei pewnie cięższe, ale nadal lżejsze niż najbardziej utuczony hazardzista awanturujący się w kasynie. A to by znaczyło tylko tyle, że obietnica kurierska raczej zostanie dotrzymana.
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłem. - Rzucił w ramach powitania, przystając przy Ali i z niejaką ciekawością zaglądając do sklepu. - Jesteś pewna, że masz już wszystko? - Zagadnął, przeskakując spojrzeniem po sprzętach widocznych zza witryny. Karton był spory, ale na pierwszy rzut oka raczej nie pomieściłby zbyt wielu płócien. Co prawda Tetsu rozmawiał z Itou odnośnie jej profesji, ale poncz był na tyle dobry, że ewentualna informacja o formatach dzieł artystki ulotniła się wraz z procentami.
- Ręce mam dwie, więc w razie czego, coś jeszcze udźwignę... - Mrugnął do Ali, dając jej czas do namysłu. Być może sama się gdzieś spieszyła, z czym się jeszcze nie zdradzała, natomiast Senzakiemu było wszystko jedno. Był tak bardzo pozbawiony planów, że nawet błąkanie się za kobietą w zakupowym szale nie jawiło się jako traumatyczne przeżycie, wręcz przeciwnie. Nadal było lepszą opcją, niż godne emeryta popijanie whiskey na balkonie, licząc, że któryś z przechodniów zafunduje mu jakieś godne uwagi widowisko.
@Itou Alaesha
Ejiri Carei and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Senzaki był pierwszą osobą, która jej przyszła na myśl. Dlatego, nieco spanikowana, wysłała do niego smsa - nawet nie zdążywszy się porządnie zastanowić nad swoją prośbą. Mógł przecież być zajęty albo po prostu wcale nie chciałoby mu się nosić jej zakupów. Zanim jednak zdążyła się porządnie zmartwić, odpisał. Kamień spadł jej z serca i po raz kolejny gest tego faceta ją rozczulił. Niemniej końcówka jego wiadomości była co najmniej ciekawa i czytając ją, uśmiechnęła się pod nosem. Pisząc o odwdzięczaniu się, miała na myśli zaproszenie na ciasto i herbatę lub jakąś drobną przysługę. Teraz zżerała ją ciekawość, czego mógłby zażądać jej znajomy.
W sumie naprawdę się cieszyła, że go znowu zobaczy. Jakby na to nie patrzeć, trudno wymyślić sensowny pretekst do spotkania, gdy na pierwszym gadało się totalne głupoty w pokoju strachu. Więc może tak było najlepiej.
Chwilę później dostrzegła wybijającą się z tłumu sylwetkę Senzakiego. Posłał jej uroczy półuśmiech, na co Ala odpowiedziała mu pełnym.
- Spóźniony? - Zerknęła za zegarek. - N-nie, jesteś minutę przed czasem. Nawet gdybyś przyszedł dużo później, to i tak bym tutaj czekała na Ciebie, jak ten piesek pod sklepem, a na Twój widok bym tylko zamerdała ogonem. - Roześmiała się z porównania, które nagle przyszło jej do głowy. - Tak w ogóle, to cześć i dobrze Cię widzieć. - Wspięła się na palce, żeby delikatnie uścisnąć Senzakiego. - I to nie tylko dlatego, że pomożesz mi z tym pakunkiem!
Pytanie Tetsu zaskoczyło ją. Uważał, że byliby w stanie jeszcze coś przenieść? Wzrok Ali przeniósł się z pakunku na jej rozmówcę. Cóż, w porównaniu do jego postury, karton nie robił już wrażenia aż tak ogromnego.
- To już wszystko. Zdecydowanie starczy mi na dzisiaj zakupów! - uśmiechnęła się szeroko, by potem przygryźć koniec języka w udawanym zakłopotaniu. – Do Asakury mamy kawałek, a Ty pewnie spieszysz się do pracy, hm?
- No dobrze, to ja może chwycę ten karton z tej strony, a ty z drugiej i dojdziemy do windy?
@Tetsu Senzaki
Tetsu Senzaki and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Grafik Senzakiego wbrew pozorom był dość ubogi. O ile nie tkwił w kasynie, rozstawiając po kątach swoich współpracowników i podwładnych, tak większość czasu spędzał w zaciszu domowym, co ostatnimi czasy zaczęło go nużyć. Nie tak trudno było go wyciągnąć z mieszkania, chyba, że było się pewnym upierdliwym aktorem, dla którego Tetsu zawsze miał fikcyjne zobowiązania wpasowane w plan dnia tak, żeby mieć pretekst do odmowy. Ala nie wyglądała jednak na taką, która swoje nieszczęście w postaci pudła przerastającego jej możliwości fizyczne będzie przeżywać całą drogę do pracowni a tym samym Senzaki raczej nie powinien dostać białej gorączki z poirytowania.
- Zaczynam żałować, że się nie spóźniłem skoro tak stawiasz sprawę - Parsknął cicho na tę wizję, wciąż mając w pamięci swoje przebranie halloweenowe. Było dziełem przypadku a następnie inspiracją dla szeregu żarcików stanowiących podwaliny tej znajomości. Jak widać tym razem impreza dla umarlaków była nieco bardziej łaskawa, skoro nie dorobił się kolejnego cyrografowicza na gapę.
Nawet jeśli gest Itou go nieco zaskoczył, nie dał tego po sobie poznać. Mężczyzna nie należał do tych wylewnych, ale do niedotykalskich tym bardziej. Uśmiechnął się lekko, niejako schylając do uścisku, nawet jeśli Alaesha wyglądała przezabawnie tak balansując na czubkach palców.
- Kobieta mówi, że wystarczy jej zakupów? - Jedna z brwi uniosła się w górę, kiedy Senzaki nawet nie próbował kryć rozbawienia takim obrotem sprawy. Zdążył się nastawić psychicznie na ewentualną szarżę między półkami albo i butikami, jednak malarka wydawała się pozbawiona natury wiecznego łowcy promocji. Skrupulatnie spakowany karton świadczył o tym, że listę zakupów musiała przesłać wcześniej, odmawiając sobie przyjemności buszowania i namacalnego sprawdzania kolejnych przedmiotów.
- Nie ma mnie dziś w pracy, jakiś wyjątkowo zdesperowany hazardzista skutecznie wymodlił mi dzień wolny - Tetsu wzruszył lekko ramionami. - Także obawiam się, że jestem cały twój. I nawet tak nie żartuj. - Pogroził jej palcem, jakby karcił wyjątkowo niegrzeczne dziecko. - Żadnego dźwigania, po prostu prowadź. - Nie bacząc na ewentualne protesty, chwycił pudło od spodu ratując ewentualne, ciężkie przedmioty przed wypadnięciem i popatrzył wyczekująco na Alaeshę. Pakunek rzeczywiście swoje ważył, ale nie na tyle, żeby mężczyzna zwątpił w swoje możliwości i ryzykował kompromitację.
-Jak będziemy na parterze, to będziesz musiała wziąć mój telefon i puścić sygnał do kierowcy. Spodziewałem się, że wynosisz pół sklepu i poprosiłem pracownika, żeby zajechał czymś większym. W zasadzie co takiego kupiłaś, farby? Jakieś intratne zlecenie na celowniku?
@Itou Alaesha
Ejiri Carei and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
- Wiesz co... w zasadzie to aktualne przywitanie chyba aż tak nie różniło się od tego machania ogonem. Przecież niemal Cię przewróciłam z tej radości! - Dokończyła swoje przywitanie, uznając cykl pieskowych żartów za skutecznie podtrzymany. Te drobne żarty, które udawało im się wtrącać do zwykłej rozmowy, wyjątkowo przypadły jej do gustu. Senzaki prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że gdyby na evencie podszedł do Alaeshy z jakimkolwiek innym tekstem, to mogłaby mu powiedzieć, żeby się gonił. Jednakże w takim wypadku... pieskowi nie mogłaby odmówić spaceru!
Tymczasem, z nieznanego Ali powodu, Tetsu wyjątkowo rozbawił jej brak chęci do dalszych zakupów. Cóż, jej wcale to nie dziwiło. Stanie w zimowym płaszczu, oblanie zimnym potem po zobaczeniu swojego zamówienia, a później oblanie już zwyczajnym potem podczas przepychania paczki do wyjścia, stanowiły wyjątkową i niezapomnianą atrakcję.
- Ach, daj spokój z tymi zakupami. Raz wysłałam się do galerii i zobacz, jak to się skończyło. A przecież mogłam skorzystać z tradycyjnego sposobu robienia zakupów przez Internet! - Na dalsze buszowanie po sklepach absolutnie nie miała już ochoty, co nie znaczyło, że nie odpowiadało jej towarzystwo mężczyzny. W zasadzie dopiero się spotkali, szkoda więc było marnować okazję. Nie wyobrażała też sobie, że po takiej przysłudze miałaby tylko pomachać Senzakiemu na do widzenia i zatrzasnąć drzwi przed nosem. Z tego względu informacja o wolnym popołudniu długowłosego wprawiła ją w dobry humor.
- Żadnych zakupów, uciekajmy stąd! Szczególnie że w tym plastyku to już chyba nigdy więcej się nie pojawię... - Obejrzała się za siebie dyskretnie, jednocześnie podchodząc bliżej swojego nieszczęsnego pudła. Już miała schylić się do niego, gdy spojrzała w górę znad kartonu i zobaczyła, niemal przed swoim nosem, grożący jej palec. Senzaki lekko zastąpił jej drogę i chwycił pudło, jak gdyby wcale nie było górą lodową, o którą rozbił się statek Alaeshy.
- Aha... - Szepnęła sobie pod nosem i stanęła, patrząc na idącego do przodu faceta. - AHA. - Powiedziała już głośniej, jakby na potwierdzenie swojego wcześniejszego westchnięcia. Prawdopodobnie mogła wyglądać przy tym, jak zbity psiak - to w takim razie tak wygląda życie mężczyzn. Ciężary i wysokie półki nie są im groźne. - O-okay, niech Ci będzie, że tym razem pozwolę Ci dźwigać ten karton samodzielnie. Jak się zmęczysz, to daj znać i Cię zamienię. - Mrugnęła jednym okiem, jednocześnie wyprzedzając strongmana, żeby dotrzeć przed nim do windy i wcisnąć guzik.
- Żartujesz sobie ze mnie! Przez moje nierozgarnięcie ucierpi czas wolny jeszcze jakiegoś człowieka? - Zrobiło jej się głupio na informację o kierowcy, a winda zdążyła przyjechać. Stanęli w niej blisko siebie, ponieważ paczka zajęła większość niewielkiej przestrzeni. Zwiesiła głowę w dół, próbując zakryć twarz swoimi włosami. Niestety, niezbyt się to udało przy jej krótkiej fryzurze. Liczyła na to, że policzki jedynie ją zapiekły, ale na skórze nie zdążył wyskoczyć rumieniec. - Dziękuję, w sumie to kochane...
Winda jechała zdecydowanie zbyt długo, dodatkowo zwalniając na poziomie pierwszego piętra. Wprawdzie w Nikka bywała rzadko, mimo to nie pamiętała takiej ciekawej funkcjonalności. Szklaną kabiną odrobinę zabujało i stanęła. - Oho, czyżby mój pakunek jeszcze zepsuł windę? - Wciągarki w centrach handlowych zazwyczaj były przeciążone i nie działały najsprawniej. Z pewnością zmęczony dźwig po chwili namysłu ruszy ponownie w dół. Przy Tetsu udało jej się nawet nie uciec z krzykiem na widok spadającego pod jej nogi „wisielca”, więc winda tym bardziej nie była jej straszna. Mieli kilka chwil więcej na rozmowę, zanim przypomni sobie o tym, że sprawi dzisiaj kłopot jeszcze jednemu rycerzowi na białym koniu. Spróbowała przesunąć się odrobinę, aby lepiej widzieć swojego rozmówcę.
- Wracając do Twojego pytania. Musiałam dokupić trochę materiałów. Jest grudzień, a wtedy ludzie chętnie kupują portrety na prezent. Taka tam zwykła proza życia malarki. U Ciebie w pracy nie ma więcej hazardzistów chcących rozbić bank przed nowym rokiem?
Tak, jak myślała, po paru minutach i kilkunastu gapiach później, winda zaczęła spokojnie zjeżdżać w dół. Dojechali na parter i skierowali się do wyjścia. - To gdzie masz telefon?
@Tetsu Senzaki
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
Malarka już na początku znajomości wyglądała na postać niezwykle ekscentryczną i gotową swoje myśli przedstawić także w postaci energicznej gestykulacji, towarzyszącej jej wypowiedziom. Tetsu jeszcze nie ustalił, czy to jej w pełni naturalne usposobienie, czy efekt odreagowania stresu w jaki najpewniej wpędziła ją ciężka paczka. Mimo wszystko był jej wdzięczny, że przeładowany karton nie został uznany za usprawiedliwienie do użalania się nad sobą, wraz ze scenkami rodzajowymi pośrodku centrum. Pocieszycielem był wybitnie kiepskim i mało cierpliwym, o czym pewien inny artysta miał szansę przekonać się wielokrotnie. Tak jak o niskiej tolerancji Senzakiego dla robienia sensacji z rzeczy błahych.
- Rzeczywiście, widząc taki okazały taran w natarciu niemalże życie przeleciało mi przed oczami - Odpowiedział z całkowitą powagą i choćby bez mrugnięcia okiem. Nie zamierzał wyprowadzać kobiety z błędu, że nieraz i trzech rozjuszonych facetów to było za mało, żeby go pozbawić gruntu pod nogami, ale dla dobrego samopoczucia Itou mógłby udać, że jakkolwiek brał pod uwagę bliski kontakt z glebą. Niektórym do szczęścia wystarczyła sama perspektywa, niekoniecznie poparta realnym działaniem. Aczkolwiek pewnie byli i tacy, których malarka przewracała na łóżko a oni padali posłusznie jak kawki, nie mogąc się doczekać, co będzie dalej.
- Zawsze myślałem, że to rodzaj ekstremalnego sportu, gdzie ostatecznie ból, pot i łzy wynagradza szafa wypchana nowymi nabytkami - Zauważył Tetsu, przez moment robiąc rachunek sumienia nad tymi, aż przesadnie racjonalnymi, słowami towarzyszki. W miejscach takich jak to, ludzie zdawali się dostawać małpiego rozumu, obłędu kierowanego obniżkami i promocjom, sugerującym kilka dóbr w cenie jednego. Dopiero gdzieś w trakcie odrzucania transakcji kartą przez ustalony limit, pojawiał się cień racjonalnego myślenia, na które było o pięć butików za późno. Co prawda nie znał takich przypadków z autopsji, ale jako świadek niejednego zakupowego szaleństwa był w stanie wyłapać ten mechanizm żądzy posiadania, który u większości ludzi a zwłaszcza kobiet działał bez zarzutu. Jednak przed sobą miał najwyraźniej egzemplarz, którego przeciętny handlarz szczerze nienawidził i którym pogardzał, niczym w clickbaitowym artykule na internetach.
Nawet jeśli pudło było wypchane po same brzegi, Senzaki nie miał wątpliwości, że Alaesha nad każdą rzeczą zastanawiała się dwa razy. I najpewniej jej użyje a przynajmniej pozbawi metki.
- Moje zgłoszenie się na kuriera nie przewidywało kapitulacji - Oświadczył spokojnie, bez cienia wysiłku wnosząc pudło do windy. Oparł się lekko o jedną ze ścianek, spoglądając kątem oka na nieco zmieszaną artystkę. - Tylko mi nie mów, że zwykle tachasz takie paczki sama... - Senzaki przyjrzał się Itou nieco bardziej wnikliwie, jakby oceniając, czy nie jest jedną z tych kobiet, co zgrywanie silnej i niezależnej później odchorowuje bólami krzyża albo przepukliną.
- Jakim wolnym czasem? Jestem pewien, że Hotaka woli wozić piękne kobiety z ich sprawunkami, niż naprutych jak szpadle kontrahentów szefa. Najpewniej potraktuje to jako przerwę. - Wzruszył ramionami nieco zaskoczony reakcją malarki. Podejrzenia, że nie zwykła fatygować innych samemu będąc w potrzebie nasiliły się, podobnie jak rumieniec zdobiący teraz jej speszone lico.
Mechanizm wind czy schodów, najpewniej przeciążony nieustanną robotą pozostawiał już do życzenia, jednak klienci zdawali się tego nie zauważać. Zachowywali się jak charty w blokach startowych, czekające na otworzenie się drzwi windy, żeby pobiec wprost do kolejnego sklepu i uszczuplić portfel. Fakt, że zatrzymywali się na każdym możliwym piętrze a zawartość mechanicznego pudła zmieniała się jak szkiełka w kalejdoskopie, skutecznie przedłużał wizytę w centrum tym mniej zamroczonym mamoną klientom.
- A trafiają się tacy, co zamawiają swój portret dla samych siebie? - Podchwycił temat, ciekaw, czy Alaesha miewała też taką narcystyczną klientelę. Ile razy wystarczyło wejść do cudzego gabinetu, zobaczyć taki zdublowany pysk właściciela na ścianie i wszystko było jasne. Z takim bucem interesu życia nie zrobisz.
- Cóż, najpierw musieliby mieć za co ten bank rozbić. Zwykle trafiają się dwa sorty. Albo tacy, którzy sterczą pod kasynem żebrając o grosze na automaty, bo uzależnienie jest dla nich ważniejsze niż resztki godności... albo tacy, których żony wysłały po zakupy a oni zamiast wracać z kurczakami z KFC to tracą wszystko, obstawiając na czerwone... - Senzaki zamyślił się na moment, bo ilekroć wyrzucał takich desperatów na bruk, zastanawiał się jakim rozczarowaniem muszą być dla własnych rodzin, zarazem podziwiając ile wiary czy też naiwności jest w ich żonach, które wciąż dawały im do ręki jakiekolwiek pieniądze, wiedząc, że przepadną bez wieści, podobnie jak spłukani małżonkowie.
- W prawej kieszeni płaszcza. Po prostu oddzwoń na ostatnie połączenie. - Ostrożnie wyszedł z windy, przepuszczając innych, bardziej zabieganych przechodniów. Jeszcze zanim Alaesha zdołała wygrzebać telefon z jego okrycia wierzchniego, starał się wyłuskać wzrokiem charakterystyczny, niebieski samochód wśród tych na parkingu. Wyglądało jednak na to, że pracownik zaparkował nieco dalej, co przy tak zatłoczonym miejscu nie było niczym niezwykłym.
- Lepiej poczekajmy przy chodniku, takie parkingi to świetne miejsce, żeby przekonać się jak to jest zostać ofiarą wypadku samochodowego. Mało kto z tych ludzi realnie patrzy przed siebie...
Wystarczyła minuta, żeby przed nimi przetoczył się samochód mający lata świetności za sobą a jego karoseria przyozdobiona masą otarć zyskała kolejne, kiedy roztargniona właścicielka wpakowała się nim w słupek nieopodal chodnika, trąc progiem o kamienne płytki. - Myślisz, że powinniśmy pomóc jej wypchnąć auto? Czy udajemy, że nie widzimy? - Zapytał Alę, nie widząc żeby ktoś z przechodniów miał ochotę robić za bohatera.
@Itou Alaesha
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
Nie znaczyło to jednak, że Alaesha była słaba jak liść na wietrze. Regularnie praktykowała jogę, dzięki czemu jej ciało było na tyle silne i sprawne, na ile chciała. Wykonywanie ćwiczeń z ciężarem własnego ciała nie sprawiało jej trudności, niemniej aktywność fizyczną traktowała jako pewnego rodzaju medytację. W ruchu jej myśli zwalniały i odzyskiwała spokój ducha. Według Aleashy ćwiczenia miały sens jedynie wtedy, gdy tkwiła w nich finezja oraz miały one konkretny cel. Biorąc pod uwagę oba kryteria, zainteresowała się treningami z nunczako. Wpierw w stylu pokazowym, jednak obecnie ćwicząc coraz więcej w kierunku sztuki walki. Niewiele osób o tym wiedziało lub chociażby domyślało się takich upodobań, co Itou było na rękę. Zdecydowanie wolała pozostawiać ludzi w słodkiej nieświadomości, prezentując na co dzień swoją przyjazną, choć może i ekscentryczną osobę. Nie było w tym jednak premedytacji czy celowego chowania się za maską — po prostu ceniła sobie prywatność.
Obrzuciła go ponownie spojrzeniem podczas rozmowy o zakupach, zastanawiając się, czy Senzaki kiedykolwiek został przez kogoś powalony na ziemię. W końcu w pracy pewnie cały czas stykał się z awanturnikami. Pewnie zdarzało się, że kończył wieczór z limem pod okiem. Nie chcąc jednak sprawić wrażenia, że się w niego wpatruje, szybko odpowiedziała na postawione pytanie.
— Od zakupów dostaję wysypki. — Powiedziała bez namysłu, zdając sobie sprawę, że nie oddało to jej rzeczywistego stosunku do chodzenia po sklepach. — To znaczy, naprawdę dostaje wysypki, nie że aż tak bardzo tego nienawidzę. Jeśli za długo grzebię między wieszakami z ubraniami, to mocniej odczuwam objawy alergii na kurz. Jednak jak najbardziej zgodzę się co do ekstremalnego wymiaru tego sportu. Nie wiem jak ty, ale dla mnie przeciskanie się w tłoku, to żadna przyjemność. Wiesz, lubię MIEĆ fajne rzeczy, jednak sam proces zakupowy niezbyt mnie kręci. Tym samym żaden ze mnie zakupowy zwierzak.
W międzyczasie Tetsu chwycił pakunek i weszli do windy. Kolejny żart chyba Itou nie wyszedł, bo mężczyzna, zamiast zaśmiać się z tego, że miałaby ponieść pakunek, gdy on się zmęczy — zmierzył ją spojrzeniem. Itou odniosła wrażenie, że było niemal karcące, jednak ona miała na ten temat swoje zdanie.
— Pytasz, czy zazwyczaj noszę własne rzeczy? Jasne, że tak. Mam dwie ręce i dwie nogi, nie jestem jakąś księżniczką. Oczywiście dzielę sobie ciężary na porcje lub jeśli coś mnie przerasta, to zamawiam usługę wnoszenia. W tym wypadku nie mogłam ani poporcjować mojego zamówienia, ani sklep nie oferował dowozu... — Westchnęła. — Jeśli jednak chciałeś spytać, czy nie robię sobie krzywdy ciężarami, to Twoja obecność tutaj wskazuje na to, że nie. Umiem poprosić o pomoc, gdy jej potrzebuję. — Język Itou nieoczekiwanie rozwiązał się, dodając dodatkowe przemyślenie.
— W zasadzie, to denerwują mnie kobiety, które udają, że nie potrafią czegoś zrobić. Wysługują się mężczyznami, bo akurat jest to dla nich wygodne. Chociaż... może źle do tego podchodzę. — Zaczęła myśleć na głos. — Dzięki temu chyba wielu facetów czuje się potrzebnych i może odgrywać rolę rycerza. Ja natomiast „nie znam swojego miejsca” i nie umiem udawać bezsilności, gdy tak nie jest. Zresztą wydaje mi się, że fajnie jest być rycerzem, kiedy trzeba powalić smoka, a nie wtedy, gdy należy powiesić firanki... — Być może Senzaki podchodził do tego z dużo większym luzem. W zasadzie na pewno tak było, na co wskazywało wzruszenie ramionami. Uwadze malarki jednak nie umknął miły komplement, na który tylko się uśmiechnęła.
Winda dalej stała pomiędzy piętrami, a rozmowa zeszła na inne tory.
— Tak, zdarzają się tacy klienci. Pewnie nawet więcej, niż się do tego przyznaje. — Roześmiała się. — Aczkolwiek, myślę, że nie m w tym nic złego. Na co dzień ludzie robią sobie mnóstwo zdjęć, a nawet wkładają je w ramki. Obraz to jednak kawałek sztuki. Uwiecznienie siebie na płótnie nie jest niczym gorszym od zrobienia sobie zdjęcia. Przy czym daje możliwość zarobienia artyście, a nie firmie produkującej aparaty fotograficzne. — Mrugnęła do niego porozumiewawczo.
W niewielkim pomieszczeniu wyczuła unoszący się zapach męskich perfum. Aromat był świeży, przynoszący na myśl morską bryzę, jednak podszyty drzewną wonią. Zapach bardzo przyjemny, jednak lżejszy, niż by się spodziewała. Dostrzegła, że twarz Senzakiego wyglądała wyjątkowo... młodo. Rozmawiając z nim przy misce ponczu, odniosła wrażenie, że muszą być w podobnym wieku. Teraz jednak nie była tego taka pewna.
Po słowach mężczyzny o hazardzistach zapadła między nimi chwila ciszy. Oboje się zamyślili. Była to przykra laurka dla ich społeczeństwa. — Widzę, że musiałeś się wiele tego naoglądać. Przykro mi. — Podsumowała jego wypowiedź, po czym winda w końcu ruszyła i udało im się przebić w kierunku parkingu. Czas najwyższy było puścić strzałkę do kierowcy, który miał po nich przyjechać. Ala odetchnęła, gdy Senzaki powiedział, że jego telefon jest w kieszeni płaszcza — w końcu zawsze mógł być w którejś kieszeni spodni.
Płaszcz był nieco przyciśnięty przez trzymany pakunek, dlatego musiała chwycić za jego fragment i go wyciągnąć. Starała się zrobić to najdelikatniej jak była w stanie, zarówno ze względu na płaszcz, jak i to, że była trochę speszona. Nie spodziewała się dzisiaj dotykać niczyjego ubrania. Po chwili udało się uwolnić zablokowaną kieszeń i zanurkowała w nią ręką niemal do połowy przedramienia. Ach te męskie, przepastne kieszenie... Wyciągnęła telefon i zrobiła tak, jak jej powiedział. Kiwnęła również głową na jego uwagę o przejściu na chodnik. Dosłownie w chwilę potem jakiś samochód huknął w słupek.
— Pomóc? Ja bym się najpierw upewniła, czy ta kobieta nie jest pijana, albo pod wpływem czegoś innego. Wygrała prawo jazdy w chipsach? Jeśli wyda mi się podejrzana, to dzwonię po policję.
@Tetsu Senzaki
Chociaż Ala wyglądała jak nieporadne niewiniątko, z zakłopotaniem dotrzymując towarzystwa swoim nowym nabytkom, Tetsu podskórnie czuł, że coś się kryje za tą fasadą ekscentrycznej artystki. To byłoby zbyt pospolite i przewidywalne, gdyby ta drobna kobieta od tak pogrążała się w kontemplacji z pędzlem w ręku, swoje szaleństwo przejawiając wyłącznie w doborze kolorów na płótnie. Może nie do końca chciałby stanowić ofiarę eksperymentów Itou, jakiekolwiek by one nie były, ale posłuchać o nich przy szklaneczce whiskey to już owszem. Przyjemnie było czasem dowiedzieć się czegoś zaskakującego o innych, najlepiej bezpośrednio a nie z plotek czy zza firany własnego okna. Na robienie za wścibski monitoring był zwyczajnie za młody.
- Kobieta z uczuleniem na zakupy. Brzmi jak dobry opis na aplikację randkową. - Odezwał się po chwili namysłu, kończąc wypowiedź nieco cierpkim uśmiechem. - Koleżanki nie mają ci za złe, że nie chcesz się z nimi włóczyć po sklepach i oceniać przymierzanych rzeczy? - Nawiązał zaraz do największej grupy docelowej każdego centrum handlowego, jaką stanowiły młode i głodne dóbr materialnych kobiety. Nie od dziś było wiadomo, że kobiety poruszają się stadami, niemalże jak jeden, wielki żywy organizm pochłaniający kolejne sztuki odzieży by wypluć je potem w domu z rozpaczą szukając im miejsca w szafie.
Było poniekąd zabawne, że pobyt w molochu zleciał im głównie na próbach opuszczenia budynku, czego nie ułatwiali klienci napychający się raz po raz do windy. Senzaki zniósł to dzielnie, nie bacząc nawet na ignorantów rozpychających się na niewielkiej przestrzeni.
Po takim czasie we wręcz klaustrofobicznym pudle parking wydawał się po prostu ogromny, żeby nie zapeszyć - bezkresny.
- Osobiście nie uważam, że wyręczanie się innymi to coś złego. - Wzruszył lekko ramionami, powstrzymując rozbawienie jakie wywołało w nim wyznanie malarki. Teraz już potrafił sobie wyobrazić ile musiało ją kosztować proszenie o pomoc i stąd to napięcie związane z faktem, że kazał jej się od kartonu trzymać z daleka. - I sam wieszam sobie firanki jeśli trzeba.
Był popyt, była więc podaż. Nie zamierzał umniejszać pracy Ali bo niewątpliwie wymagała większego kunsztu niż obijanie mord, chociaż ze we względu na ceny pewnie nie raz, nie dwa, borykała się ze snobami.
- Odnośnie wartości takiego portretu nie mogę się nie zgodzić, aczkolwiek mając wybór podziwiania czegoś na ścianie na pewno nie padłoby na moją facjatę. Są milsze dla oka widoki. - Zerknął na nią z ukosa z racji różnicy wzrostu, nim nieco bardziej wnikliwie zaczął taksować kolejne zaparkowane auta w poszukiwaniu tego znajomego, firmowego.
- Za to mi płacą, robota jak każda inna. Przykro to pewnie ich rodzinom jak kolejny raz wracają spłukani albo z długami.
Może i zabrzmiało to dość oschle, ale mężczyzna wychodził z założenia, że każdy jest kowalem swojego losu i za swoje decyzje powinien ponosić konsekwencje. Jeśli ktoś przedkładał uzależnienie ponad inne wartości to nie on tu był od moralizowania. Sam nie lepiej się prowadził, przynajmniej do momentu zmiany pracy, więc daleki był od wnikliwego oceniania cudzych postępków. Jeśli mieli ochotę dokonać żywota w rynsztoku, bez grosza przy duszy to ich sprawa. Ze swojej strony mógł jedynie zaoferować jedną z zasad panujących w firmie - leżącego się nie kopie.
Nie wymagałby od Ali prywatnej rewizji po środku chodnika, ani tym bardziej wyławiania telefonu z kieszeni spodni. Zapewne nie jeden facet wpadłby na podobny, chytry plan, ale zdecydowanie nie Senzaki. I tak nie umknęło jego uwadze zakłopotanie malarki, kiedy starała się jak najszybciej znaleźć telefon, być może przed wścibskim wzrokiem mijających ich przechodniów. Zakodował w pamięci, żeby nie narażać kobiety na podobne nieprzyjemności, co utrwaliło się wraz z hukiem auta o pobliski słupek.
- Zakładam, że jest pod wpływem mamony, ale pewnie masz rację. Nie mniej blokuje teraz przejazd, także... - Tetsu odstawił pakunek na chodniku w taki sposób, żeby nikt na niego nie wpadł, po czym ruszył w kierunku auta. - Może sprawdź co z nią a ja sprawdzę, czy jest szansa wypchnąć auto zanim ten nieszczęsny parking się zakorkuje.
Samochód chodź niewątpliwie rozbity, wyglądał wciąż na sprawny o ile uda się go wyłuskać z pomiędzy metalowych słupków, nie czyniąc większej szkody. Należałoby się z tym uporać dość szybko, bo jedyne wsparcie na jakie poszkodowana mogła liczyć to klakson kierowcy, któremu najwyraźniej się bardzo spieszyło. Zaraz do tego pierwszego dołączył kolejny, nieczuły na cudze nieszczęście klient centrum.
@Itou Alaesha
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
— Nie, nie złoszczą... — Zastanowiła się przez chwilę, przykładając dłoń do podbródka i lekko go pocierając. — Pod takim względem moje znajome są raczej równie dziwne, co i ja. Z jedną z nich, przykładowo, umówiłam się na wzajemne narysowanie swoich portretów. Wiem, wiem, to brzmi dziwnie. — Machnęła w międzyczasie ręką, jakby chciała odgonić od siebie tę myśl, jak natrętną muchę. — Cóż jednak jest ciekawego w zakupach, aby spędzać je z kimś? Jest tyle ciekawszych zajęć! — Alaeshy miło rozmawiało się z Senzakim. Zawsze rzucał jakimiś nietypowymi stwierdzeniami lub z ciekawością dopytywał o drobne rzeczy dotyczące jej osoby, nad którymi ona nawet się nie zastanawiała.
— Oczywiście, gdyby któraś poprosiła mnie o pomoc w znalezieniu czegoś konkretnego w sklepie, to przybędę z odsieczą. Natomiast bezcelowe włóczenie się po sklepach nie ma dla mnie większego sensu.
— Jak to, sądzisz, że wyręczanie się kimś jest ok? Nawet jeśli ktoś mógłby zrobić coś samodzielnie? — Malarka zawsze chciała być niezależną osobą, tym samym stwierdzenie Tetsu wyjątkowo ją zadziwiło. Na tyle, że aż przystanęła w pół kroku i dopiero potem zaczęła dalej za nim iść.
— Przecież to nie w porządku! To po prostu lenistwo! — Niemniej, jak zwykle jej towarzysz nie pozostawiał swojej opinii w pustce, okraszając ją drobnym żartem.
— Mówisz, że nie wyręczasz się żadną damą, gdy trzeba powiesić firanki? Słuchaj, jak załatwisz mi tylko drabinę, to w zamian za przeniesienie tej paczki z chęcią Ci je kiedyś zawieszę. — Wyszczerzyła się tak, że aż zabolały ją kąciki ust. Przecież chodziło jej o coś zupełnie innego! Prawdopodobnie kolega obdarzony dodatkowymi centymetrami wzrostu nawet nie wiedział, jaką trudność może sprawić dziewczynie powieszenie cholernych firanek. Szczególnie kiedy są zaczepiane na żabki. Itou tak ich nienawidziła, że w całym domu zadbała o brak jakiejkolwiek żabki, a wszystkie firany i zasłony wisiały na kółkach. Niemniej nie chodziło o niechęć do samych żab — kilka z nich nawet od czasu do czasu radośnie przeskakiwało między grządkami z ziołami i maluteńkim oczkiem wodnym w jej przydomowym ogródku.
W końcu znaleźli się na przepastnym parkingu, dzięki czemu Itou ulżyło. Klimat centrów handlowych podczas przedświątecznej gorączki, zamiast wprowadzać ją w klimatyczny nastrój, sprawiał, że czuła się przytłoczona.
— W sumie masz rację. — Odpowiedziała na uwagę mężczyzny na temat spłukanych hazardzistów. — Jeśli tak na to spojrzeć, to może nawet im pomagasz. — Zrobiła przerwę i uśmiechnęła się przewrotnie. — Bo wiesz, jak dostaną od kogoś manto, to może do chociaż niektórych dotrze, że coś robią ze swoim życiem nie tak. — Alaesha również była zwolennikiem kucia własnego losu. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, jak wiele czynników mogło wpływać na to, że ktoś popadnie w jakiegoś rodzaju uzależnienie czy kłopoty. Jednak nie mogą być one permanentnym usprawiedliwieniem dla podejmowania złych decyzji i krzywdzenia swoim zachowaniem innych ludzi. Dla Alaeshy życie było stosunkowo czarno-białe. Według niej nie było sytuacji bez wyjścia. Wszystko zaczynało się od tego, czy rzeczywiście chciało się wyjść z bagna, czy może w nim potaplać, a następnie płakać na zły los.
Wymienili między sobą kilka zdań, aby następnie ruszyć na pomoc, nawet nie tyle co samej kobiecie w samochodzie, a raczej zniecierpliwionym użytkownikom parkingu, którzy z zawziętością małych dzieci zaczęli używać klaksonów.
— Rzeczywiście, będzie lepiej, jeśli ją przynajmniej zepchniesz z przejazdu. — Nawet nie kłóciła się ani nie podważała tego, że Tetsu chciał przesuwać samochód. Nie no, spoko. Wiedziała, że tak się da, jednak sama zdecydowanie nie garnęłaby się do przesuwania pojazdu (na szczęście na czterech kołach) ważącego pewnie około 500 kilogramów lub więcej.
— Dobra, lecę sprawdzić co z nią. — Rzuciła okiem na swój pakunek — raczej nikt nie powinien się na niego połakomić, ani nawet nie udałoby się nikomu szybko z nim uciec.
Okazało się, że nie tylko jej towarzysz wspaniałomyślnie pomyślał o uwolnieniu parkingu od nieroztropnego kierowcy. Jeszcze dwóch panów podeszło do auta, sprawdzając ewentualne uszkodzenia. W tym czasie Alaesha dopadła do auta, gdzie spanikowana kobieta, zaczęła mocno gestykulować i przepraszać, będąc niemal na granicy płaczu. Nie wyglądała na pijaną, ani odurzoną, tym samym Alaesha spojrzała na nią inaczej — chciała jej pomóc. Zaczęła ją uspokajać, niemniej, dziewczyna swoim zachowaniem nie pomagała mężczyznom w wypchnięciu samochodu — zgasiła i odpaliła silnik, po czym zaczęła bezsensownie gazować na jedynce.
— Może Pani na chwilę wysiądzie, a wtedy panom będzie łatwiej odsunąć auto z przejazdu? Spokojnie, to mój znajomy, pomoże. — Po czym zwróciła się do swojego dzisiejszego pakunkowego wybawiciela.
— Senzaki, chyba będzie łatwiej wypchnąć samochód, jak złapiesz od środka za kierownicę? Albo coś? — Wzruszyła ramionami, nie mając za bardzo pojęcia, co będzie najlepszym wyjściem z tej sytuacji.
@Tetsu Senzaki
Tetsu Senzaki ubóstwia ten post.
W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Itou Alaesha ubóstwia ten post.