Stosunkowo nowa atrakcja i pierwszy taki projekt na świecie. Złakniona wrażeń młodzież oraz rodzice pragnący urozmaicić swoim pociechom letnie popołudnie mogą uświadczyć tutaj spotkania z najróżniejszymi gatunkami zwierząt podczas licznych projekcji. Każda sala to inne środowisko, a w nim bogate we florę i faunę prawdziwe, zmysłowe przedstawienia. Goście na wstępnie otrzymują specjalne okulary VR w postaci lekkich, indywidualnie dopasowanych urządzeń oraz piloty z pojedynczym przyciskiem. Po aktywowaniu gogli nagie ściany holu przemieniają się w feerię barw i odtąd każdy krok stawiany jest w holograficznym świecie.
Pojawiły się już sale z przyrodą z Japonii, gdzie po nakierowaniu okularów na konkretny gatunek zwierzęcia bądź rośliny można wcisnąć klawisz pilota, aby uzyskać informacje na dany temat, w tym podkreślenie, które z ukazanych cudów natury objęte jest ścisłą ochroną. Innym dopieszczonym pomieszczeniem jest przestronny pokój Safari, oferujący spojrzenie w ślepia polującemu lampartowi czy dostrzeżenie detali na korze afrykańskiej akacji. Udostępnione są jeszcze: oceanarium, lasy tropikalne oraz Arktyka. W budowie pozostaje strefa przeznaczona na prehistoryczne stworzenia.
To niecodzienne zoo oferuje także kawiarnię, restaurację oraz sklepiki z pamiątkami. Odpoczynku można zażyć w centralnej części kompleksu, do której łatwo trafić, kierując się postawionymi w salach znakami.
Ah, to był skarb... Prawdziwym skarbem było mieć przyjaciela, któremu nie układało się w życiu sercowym. Wczoraj znów się pokłócił z wybranką. Nie wiedział przez to co zrobić z wykupionymi już wejściówkami do wirtualnego zoo. Wystarczyło kilka kolejnych kolejek, poklepywania po plecach, wysłuchania rzewnej historii, a te wsunęły się już w posiadanie bruneta. Jedną odsprzedał przy wejściu, a drugą z satysfakcją wykorzystał. Był co prawda już w wirtualnym zoo kilka razy ale to mu nie przeszkadzało bo najlepsze atrakcje to te darmowe.
Po przejściu przez bramkę poprawił plecak z laptopem, który do tej pory zwisał na jednym ramieniu. Rozpiął lekko wilgną bluzę. Wyjął z uszu słuchawki. Splątał je i schował niedbale do kieszeni dresów, kiedy odbierał okulary do rozszerzonej rzeczywistości. Sprawnie i samodzielnie skonfigurował urządzenie zmierzając do sali poświęconej Arktyce - nie była otwarta, kiedy ostatni raz tu był. Z pewnymi oczekiwaniami ruszył przed siebie wizualizując sobie odpowiednio lodowce, czy kontemplując nad wystającymi z przerębla fokami. Kątem oka dostrzegł wtedy stojącą nieco przy wejściu dziewczynę, która wyraźnie sobie nie radziła. Niepewnie poprawiała wirtualne okulary na nosie. Spoglądała przez nie, a potem znów poprawiała.
- Pilot. Powinnaś użyć pilota - zwrócił uwagę uśmiechając się uprzejmie i pokazując demonstracyjnie w swojej lewej ręce niewielkie urządzenie - Nie klikaj tylko przytrzymaj pierwszy guzik dopóki nie zobaczysz menu przed oczami. Wybierz potem panel dotyczący Arktyki, powinno ci się wtedy wszystko załadować - wyjaśnił przyjaźnie - Bywam tu dość regularnie więc potrafię rozpoznać świeżaka. Bez urazy. Właściwie trochę ci zazdroszczę - za pierwszym razem robi najlepsze wrażenie - w głosie pobrzmiewał entuzjazm, a on sam spoglądał na dziewczynę z żywą uwagą - To jak, udało ci się?
Nie miała zbyt wielu znajomych, z którymi mogłaby się wybrać do zoo, dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wyruszyć na samotną wyprawę. Pospiesznie zarzuciła torbę na ramię, uprzednio zakładając jakiś cieplejszy płaszcz i buty. Na do widzenia rzuciła tylko czymś w stylu niedługo wrócę i wyszła z domu, zupełnie jakby ta cała samotność, do której już dawno się przyzwyczaiła zaczynała jej powoli ciążyć. Coraz częściej potrzebowała wychodzenia do ludzi, a raczej między ludzi. Trochę żeby znormalnieć.
Na miejsce dotarła dość szybko, chociaż musiała korzystać z nawigacji w telefonie, w końcu szła do miejsca, o którym istnieniu wcześniej nie wiedziała. Na szczęście okazało się, że punkt, do którego zmierzała nie był na drugim końcu miasta, tylko stosunkowo blisko od jej domu.
Powitała ją kobieta, która wręczyła jej gogle VR i pokrótce wyjaśniła jak się z nimi obchodzić. Niestety, Hanaa była zbyt oczarowana tym miejscem i jednocześnie zbyt zestresowana, żeby wszystko spamiętać w tak krótkim czasie. Pomachała tylko głową, a kiedy kobieta ją zostawiła samej sobie, to głupio było jej z powrotem szukać kogoś, kto mógłby jej pomóc ze sprzętem, którego nie ogarniała, dlatego postanowiła uporać się z tym na własną rękę. Założyła okulary, zmacała je dokładnie w poszukiwaniu jakiegoś przycisku, by po chwili znowu je z siebie zdjąć. Westchnęła przy tym ze zrezygnowaniem. Trochę technologii i człowiek się gubi...
„Pilot.”
Rozejrzała się zdezorientowana, gdy nagle usłyszała męski, nieznajomy głos – mężczyzna stanął tuż obok niej, uśmiechając się przyjaźnie. W pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, dlatego również się uśmiechnęła, choć na jej twarzy malowała się jakaś dziwna bezradność. A gdzieś za nią również wstyd.
Odnalazła pilot i zacisnęła go mocniej w dłoni. Kciukiem wcisnęła pierwszy przycisk, przytrzymując go zgodnie z poleceniem szatyna.
— Ty też wybierasz się do Arktyki? — zapytała mając na oczach już okulary. Po chwili pojawiło jej się również menu, o którym wcześniej wspominał. — Tak, udało się, dziękuję panu — dodała po chwili, zachowując należyty szacunek, którego została niegdyś nauczona.
Westchnęła głęboko, gdy wszędzie wokół zrobiło się jasno, biało. Wydawało jej się, że od razu poczuła chłód mroźnej zimy. Wieczny śnieg zrobił na niej ogromne wrażenie, pobudził jej zmysły. Rozwinięta wyobraźnia wiele od siebie dodawała. Gdzieś w oddali majaczył się ogromny niedźwiedź polarny, który przykuł jej uwagę. Chciała go zobaczyć najbardziej.
— Chodźmy — powiedziała, odnajdując jego rękę. Prawie podała mu swoją dłoń jak mała dziewczynka. Palcami pociągnęła go za materiał rękawa, robiąc dwa małe kroki do przodu. W tamtej chwili nie obchodziło ją kim był, jak miał na imię i czy w ogóle chciał za nią iść – ona chciała iść przed siebie. Miał rację, pierwszym razem doznania są najlepsze.
jasne sneakersy. Włosy rozpuszczone. Na ramieniu zwykła,
torba ze srebrną klamrą.
Przechylił lekko głowę. W naturalnym odruchu chciał nakazać zwracać się do siebie po imieniu ale w jej ustach Pan brzmiało tak poważnie, że nawet nieco mu to schlebiało. Nie na co dzień mógł się poczuć jak poważny dorosły - na chwilę obecną postanowił to pielęgnować. Uniósł brwi wyżej czując jak ręka dziewczyny skubnęła materiał rękawa. Zaskoczyła go. Myślał, że jest jednym z tych nieśmiałych, a tu proszę, nie minęła chwila, a pojawiły się imperatywy. Kaia to nie zrażało. Tak długo jak nie było to coś z czym nie mógł się zgodzić, potrafił płynnie i swobodnie dostosować się do każdej sytuacji. Nanashi uczyło pewnej adaptacji. Pozwolił się więc poprowadzić do niedźwiedzia, który z każdym krokiem stawał się coraz większy.
- Wiesz, że futro niedźwiedzi polarnych jest w zasadzie przezroczyste? Jest po prostu tak gęsto nim porośnięty, a odbijające się od niego światło sprawia, że wydaje się biały - Wziął ją pod rękę i spojrzał na dziewczynę zza okularów - Chciałabyś podejść bliżej? - zachęcił uśmiechając się lekko, a potem podchodząc jeszcze bliżej. Hologram nie mógł ich skrzywdzić, choć sam musiał przyznać, że wirtualna rzeczywistość była na tyle dobrze odwzorowana, ze pomimo tego nie mógł sam odczuć przyjemnie iskające niepewność - Masz jakieś swoje ulubione zwierze z Północy?
@Murayama Hanaa
— Lubię spacery, dlatego tak odruchowo nogi poniosły mnie dalej — próbowała się wytłumaczyć, nawet jeśli jakiekolwiek tłumaczenia nie były w tej chwili potrzebne. Od razu posłała mu sympatyczny uśmiech – naprawdę doceniała to, że tak bezinteresownie chciało mu się jej pomóc, zwłaszcza, że okazała się taką miernotą. — Dobra, już konfiguruję — powiedziała, od razu klikając coś na pilocie i wybierając odpowiednią opcję. Człowiek jednak uczy się na błędach, bo wystarczyło, że raz się pogubiła, to ten wstyd jakoś tak ją zmotywował, że z ponownym ustawieniem odpowiednich opcji nie miała już problemu. Może jej wszystkie szare komórki w głowie złapały się za ręce, uznając, że tym razem nie pozwolą się skompromitować swojej właścicielce. Milutko.
Hanaa nadal z ogromnym zaciekawieniem wpatrywała się we wszystko to, co miał do zaoferowania wirtualny świat – niemal była w stanie wyobrazić sobie ten wszechogarniający chłód i odruchowo włożyła dłonie do głębokich kieszeni płaszcza. Wypuściła też powietrze ustami, jakby chciała się upewnić, że nie wyleci z nich para. I oczywiście nie wyleciała, czego oczywiście się spodziewała, ale masa bodźców zewnętrznych mogła zaburzać jej zdolność do prawidłowego myślenia, tak.
Uśmiechnęła się i od razu na niego spojrzała, gdy rzucił ciekawostką na temat niedźwiedzi polarnych. Doskonale o tym wiedziała, nie na darmo większość swojego życia siedziała z nosem w książkach.
— Wiem, i tak, chciałabym — odpowiedziała od razu. — Czytałam o tym. A wiedziałeś, że niedźwiedź polarny jest szczytowym drapieżnikiem Arktyki? Nie ma naturalnych wrogów. Jedynym zagrożeniem dla niego są ludzie oraz silne roztopy śniegu i lądolodu, które zawężają tereny, na których mieszka. Utrudnia mu to polowanie i utrzymanie się populacji — recytowała jak z encyklopedii, jakby w głowie miała zapisane całe rozdziały i w każdej chwili mogła otworzyć którykolwiek chciała, by zaczerpnąć jakichś informacji potrzebnych w danej chwili.
Otworzyła szerzej oczy, gdy byli już w pobliżu niedźwiedzia – był naprawdę ogromny, o wiele większy niż można było przypuszczać, ale na oko rozmiary miał prawidłowe, zbliżone do tych katalogowych.
— Chyba nie mam, wszystkie są interesujące. A ty masz swoje ulubione? To znaczy czy pan ma swoje ulubione?
Uniósł lekko brwi kiedy zaczęła opowiadać o ciekawostkach
- Nie, w zasadzie nie wiem za dużo. Szczerze to co powiedziałem to ciekawostka która możesz wyświetlić przyciskiem pilota, kiedy patrzysz na zwierzaka, hehe... - pokazał jej jak trochę oszukał system. Wystawił przy tym żartobliwie język - przychodzę tu głównie dla widoków. Lubię jak dopracowane są nie tyle co zwierzaki, lecz też otoczenie wokół. Szczerze żałuję, że nie ma tu więcej opcji widokowych ale no, jest to zoo, a nie park krajobrazowy - wzruszył bezradnie ramionami - jakbym jednak miał wybrać zwierzę...z tych takich zimowych to chyba będzie lis polarny. Widziałem filmiki jak śmiesznie nurkują w śniegu - wybrał pierwsze zwierzę o jakim pomyślał - I możemy przejść na ty, skoro już jesteśmy na randce to myślę, że w gruncie rzeczy nawet wypada. Jestem Kai - zatrzepotał niewinnie rzęsami, kiedy się przedstawił przedstawiając jej stan bieżącej rzeczywistości - Jest kontynent, a może miejsce które chciałabyś zwiedzić? - uśmiechną się łobuzersko
@Murayama Hanaa
Uśmiechnęła się jeszcze radośniej, kiedy okazał jej zrozumienie, czyli coś, czego od zawsze jej brakowało. Całe życie była wychowywana w domu pełnym surowych zasad, w którym nie było miejsca na nadmierne okazywanie emocji i uczuć. Teraz coraz częściej zdarzało jej się pokazywać to, co tłumiła w sobie całe dzieciństwo. Odkrywała wcześniej nagromadzone szczęście i ciekawość, dzieliła się nim z innymi, ze światem.
Gdyby nie miała na głowie okularów, to prawdopodobnie uderzyłaby się otwartą dłonią w twarz – nie miała pojęcia o tym, że można sobie wyświetlić jakieś dodatkowe informacje i ciekawostki o zwierzętach. To znaczy domyślała się, że gdzieś powinny być takie rzeczy, ale nie szukała ich jakoś specjalnie, bo przecież sama dużo wiedziała. Na któreś urodziny dostała od rodziców ogromną encyklopedię zwierząt, która udało jej się dokładniej przewertować, także większość rzeczy byłoby dla niej tylko przypomnieniem wcześniej odrobionych lekcji.
— Już myślałam, że taki z ciebie mądrala, a ty jesteś po prostu chytry. Ale to dobrze — powiedziała, chwaląc go od razu, żeby nie odebrał jej słów jako obelgi, bo przecież nie miała na celu go urazić. Po prostu przez chwilę miała w głowie myśl, że trafił się ktoś o podobnych, książkowych zainteresowaniach. Ale cieszyła się, że trafiła jednak na niego, bo był naprawdę miły, uczynny i pomocny. Nie zgnoił jej nawet za to, że była upośledzona w technologię, a przecież zdarzali się ludzie, którzy od razu się denerwowali o takie rzeczy.
— Lis? Czyli miałam rację, Chytrusie — odparła, klaskając dłońmi z ekscytacji. Bystry był, to musiała przyznać. Bardzo szybko udało mu się zdobyć jej zaufanie albo chociażby wprawić ją w taki stan, że mogłaby mu bez problemu uwierzyć w większość rzeczy, które zdecydowałby się jej opowiedzieć.
„(...) już jesteśmy na randce...”
Zwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego, jakby wszystko to co było wokół przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
NA RANDCE?
Zdębiała. W pierwszej chwili chciała zapaść się pod ziemię, bo się zawstydziła i wyraźnie poczerwieniała. Zrobiła wielkie oczy, z których zdziwienie się wręcz wylewało. W życiu nie nazwałaby przypadkowego spotkania RANDKĄ.
— Han-aa — wydukała, odwracając na chwilę łeb, jakby chciała ukryć swoje emocje. Kiedyś była w tym mistrzynią, ale teraz, gdy stał tak blisko nie mogła po prostu udać, że jego słowa do niej nie trafiły. Wyraz na „R” odbijał się echem w jej głowie. Aż zaczęły ją boleć skronie. Musiała minąć chwila zanim odważyła się ponownie na niego spojrzeć. — Nigdy nie byłam na randce.
Nie była w stanie odpowiedzieć na jego pytanie.
Zaśmiał się serdecznie widząc jej minę i zesztywniałą momentalnie sylwetkę. Skrył nazbyt rozszerzony uśmiech za dłonią - Och wybacz, nie chciałem cię speszyć - chrząknął opanowując nadmierny entuzjazm w głosie starając wydobyć z siebie przepraszający ton - jak najbardziej autentyczny. Nie chciał jej zawstydzić. Nie aż tak - Oboje mamy najwyraźniej dzień wolny, przypadkowo trafiliśmy na siebie, miło nam się do tego rozmawia, prawda...? - był bardzo dumny z tego, jak gładko udało mu się ująć kolejne słodkie słówka. Przekręcił przy tym głowę by spojrzeć na uroczy rumień na twarzy dziewczyny pod innym kątem. Chciał zasiać w niej nieco spokoju więc swobodnie kontynuował - Och, nie przejmuj się, akurat tak się składa, że mi zdarzyło się w swoim życiu na kilku być więc to ja bym cię poprowadził. Na randkach dwoje ludzi zazwyczaj spędza czas by się nawzajem poznać, nie musisz dorabiać do tego więcej filozofii. Zróbmy więc to, spędźmy razem czas - gdy przejdziemy przez Arktykę pokażę ci w oceanarium moja ulubioną rafę. Jeżeli wyrazisz chęć to znam też dobrą miejscówkę na zjedzenie naleśników. Ja stawiam. Oczywiście jeżeli tylko mi pozwolisz - w piwnych oczach błyszczał entuzjazm. Słowa wypowiadał lekko, bez nacisku zostawiając jej komfort wyboru - Więc jak Hanaa, pozwolisz mi być dziś swoją randką...?
@Murayama Hanaa
„(...) nie chciałem cię speszyć.”
Za późno.
Zastygła na kolejną chwilę, jakby nie była pewna czy tylko to sobie pomyślała, czy wypowiedziała te słowa. Starała się to odczytać w jego reakcji, ale poza tym jego szerokim uśmiechem nie dostrzegła nic innego – i dobrze, bo już myślała, że zaliczy wtopę. W odpowiedzi machnęła tylko ręką, na znak, że nic się nie stało, PRZECIEŻ ŻYJE. Choć wewnętrznie pewnie wszystko bardzo przeżywała, bo niecodziennie przedstawiciel płci przeciwnej mówił do niej w taki sposób. Zresztą... zewnętrznie też, bo czuła, że dłonie odmawiają jej posłuszeństwa, dziwnie drżą. Chcąc to ukryć schowała je za siebie.
— Prawda — od razu przyznała mu rację, próbując się uspokoić i nawiązać z nim swobodny dialog. Bo tak naprawdę jak już się głębiej zastanawiała, to faktycznie nie miała powodów do stresu. Rozmowa szła do przodu, była w miejscu publicznym, więc w razie gdyby okazał się jakimś psycholem to wokół byli ludzie, którzy na pewno by zareagowali, a w razie totalnej porażki mogła po prostu uciec do domu i pewnie już nigdy by się nie spotkali. Wszystko było prostsze niż się wydawało...
— Prowadź, ale musisz się starać, bo to od ciebie będzie zależeć jakie będę miała nastawienie do innych mężczyzn. Poczuj tą odpowiedzialność. Pokaż mi co ma do zaoferowania zoo, zabierz mnie na naleśniki, a jak dobrze ci pójdzie to chętnie wymienię numery telefonów — wypaliła, zbierając w sobie całą swoją odwagę. Poczuła też niesamowitą ulgę, gdy myśli opuściły jej głowę, składając się w przemyślaną wypowiedź. Mogłaby przysiąc, że jeszcze chwilę wcześniej nie byłaby skleić pojedynczego zdania. — Więc śmiało możesz mnie nazywać dziś swoją randką, Kai.
— No to prowadź — dodała prędko, tryskając tym samym entuzjazmem co wcześniej. Zbliżyła się do niego trochę, prawie jakby chciała wsunąć swoją dłoń pod jego, ale ostatecznie tego nie zrobiła. — Właściwie to jedzenie to dobra opcja, wydawało mi się, że czuję kurczaka i chyba naprawdę jestem głodna.
Młody Haruo uwielbiał weekendowe wypady do zoo. Spokojne spacery pomiędzy wybiegami, w akompaniamencie równomiernego stukania obcasów matki o wybrukowaną czerwoną kostką ścieżkę. Przy każdej wizycie zatrzymywali się obok tablic informacyjnych, które jasnowłosa kobieta odczytywała spokojnym, kojącym głosem. Sumiennie przeplatała je również dodatkowymi ciekawostkami, wyszukanymi w sieci na przerwie w pracy. Jej syn wsłuchiwał się uważnie, wlepiając błyszczący zaciekawieniem wzrok w stworzone na potrzeby zwierzęcia środowisko, zamknięte w kilkunastu, miejscami i kilkudziesięciu, metrach kwadratowych. Wypatrywał uważnie dzikich spojrzeń, lśniącej sierści i kolorowych piór by z ekscytacją wskazać je palcem uśmiechniętej kobiecie. Ta upominała go wtedy cierpliwie, zwracając uwagę na nieuprzejmy gest i niegrzeczne przerywanie komuś w połowie zdania, by cała sytuacja powtórzyła się o kilka kroków dalej.
Po każdym takim wypadzie, blondyn wzbogacał się o miłe wspomnienia i odrobinę nowej wiedzy. Ze zniecierpliwieniem wyczekiwał kolejnych, podobnych wypadów, co zmieniło się drastycznie nim ukończył jedenaście lat. Jeden, pechowy weekend po którym do tej pory miał problem z ciasnymi i przepełnionymi miejscami wystarczył by ulubione miejsce chłopaka zaczęło napawać go niepokojem. Nagle przyglądanie się zwierzętom zamkniętych na wybiegach o ograniczonej powierzchni, uwięzionych za metalowymi prętami i szklanymi ścianami zaczęło wyprawiać go w dyskomfort, odbierając całą przyjemność z dnia. Nigdy więcej nie przekroczył bramek prowadzących na teren zoo. Dlatego też, lata później, jego uwagę przyciągnęła informacja o ‘cyber zoo’.
Po przeprowadzce do nowego miejsca obiecał sobie regularne zwiedzanie okolicy i pobliskich atrakcji. Przez ten pierwszy miesiąc, ze względu na inne priorytety, nieco zaniedbał to postanowienie. Widząc więc artykuł o miejscu oferującym nietypową atrakcję, postanowił dokładniej sprawdzić o co chodzi. A im więcej czytał, tym bardziej rosło zainteresowanie mężczyzny, podsycane wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa. Możliwość ponownego przeżycia podobnego doświadczenia, bez męczenia się ze swoim fobiami, wznieciła iskrę podekscytowania. Pomogła ona zadecydować, że następny wolny dzień spędzi właśnie tam. Haruo brakowało tego specyficznego kontaktu ze zwierzętami, nienadającymi się na trzymanie we własnym domu. Podziwiania ich na własne oczy, bez ryzyka i obawy, że skończy się jako ich kolejna przekąska. Co prawda miały to być tylko projekcje, ale to zdecydowanie przebijało to zaleganie na kanapie, oglądając programy dokumentalne na płaskim ekranie telewizora.
Gdy stanął już pod budynkiem, poczuł jak ogarnia go niepewność. Pomimo dokładnego wyczytania na czym to wszystko miało polegać, jak na razie nie mógł otrząsnąć się z pewnej dozy dyskomfortu i niepokoju. Niby wiedział, że spodziewać się może przestronnych pomieszczeń, ale to co miał zastać po uruchomieniu projekcji pozostawało tajemnicą. Do przekroczenia progu przekonało go w końcu ciche odchrząknięcie za plecami — przez swoją wewnętrzną rozterkę nie zauważył, że zablokował przejście jakieś rodzinie, która najwyraźniej miała podobne plany na popołudnie co on. Przeprosił ich, zebrał się w sobie i wszedł do budynku, od razu rozglądając się wokół.
— Dziękuję — zwrócił się do witającego go pracownika, przyjmując zaoferowane urządzenia by przejść z nimi na bok. Obrócił okulary VR w dłoniach, z ulgą dostrzegając, że był to model lekki i nowoczesny, oszczędzający użytkownikowi niewygodnego ciążenia na twarzy. Nasunął je na nos, uwagę kierując na małego pilota, leżącego wygodnie w dłoni. Łatwy w obsłudze, z pojedynczym przyciskiem. Pozostało mu go wcisnąć, co okazało się niełatwym zadaniem. To, że nie znalazł dokładniejszego opisu projekcji okazało się sporą przeszkodą. Zostawiało to zbyt wiele przestrzeni na domysły, a umysł Haruo staczał się w te niekorzystne kierunki. Zacisnął mocno szczękę, wbijając intensywne spojrzenie w spoczywające w sprawnej dłoni urządzenie.
— No dalej, to tylko nieszkodliwe iluzje — mruknął cicho pod nosem, zaciskając mocno szczękę. Zamarł z kciukiem unoszącym się ponad kpiącym z niego przyciskiem. Gdzieś w środku wiedział, że zachowuje się irracjonalnie, wygłupia tylko stojąc sztywno w miejscu. Nie potrafiąc przełamać się, co nasilało tylko frustrację.
@Ivar Hansen
Ivar Hansen ubóstwia ten post.